16 maja 2013

ROZDZIAŁ II


-Malfoy!
Rozejrzała się dookoła w panice, szukając czegokolwiek czym mogłaby się okryć. Gdy jej wzrok padł na wciąż leżący na kanapie koc, zaczęła w duchu składać modły dziękczynne Merlinowi. Sekundę później stała naprzeciw współlokatora już z nieco pewniejszą miną. Czuła, że ślady rumieńców nadal gościły na jej policzkach, jednak nieszczególnie ją to obchodziło.
Podniosła brodę do góry i hardo spojrzała mu w oczy. Przez głowę przemknęło jej, że wcześniej zauważyła na twarzy wroga coś jakby cień rozbawienia, jednak szybko odgoniła od siebie tę myśl, gdy zobaczyła wpełzający na jego twarz zimny uśmieszek.
Spojrzenie stalowo-szarych oczu potrafiło zmrozić do szpiku kości. Odpowiedziała podobnym wzrokiem z nadzieją, że choć w niewielkiej mierze odniesie taki sam efekt.
- Co ty tu robisz? - zapytała wojowniczo, podciągając prowizoryczne odzienie. W jego oczach pojawiła się pogarda.
- Mieszkam, Granger - odpowiedział z ironią. Przekrzywił głowę, nie spuszczając z niej wzroku ani na sekundę.
- Taak? Zdążyłam już o tym zapomnieć - rzuciła zaczepnie, jednak po chwili zganiła się w duchu. Przecież to mogło zabrzmieć jak wyrzut!
Chłopak jednak albo nic nie zauważył, albo niewiele go to obeszło. Zmierzył ją badawczo z góry na dół przez co poczuła, że rumieniec znów zalewa jej policzki. Głupia!
- A dziwisz się? - odpowiedział powoli, aczkolwiek dosadnie, jakby ważąc każde słowo.- Gdyby tobie ktoś wył za ścianą nocami i psuł humor każdego dnia, to przebywałabyś z nim w jednym pomieszczeniu dłużej niż absolutnie konieczne minimum?- spojrzał jej głęboko w oczy. - Nawet, jeżeli cierpienie tej osoby sprawiałoby ci przyjemność?
Ostatnie zdanie wypowiedział jadowitym tonem, w odległości zaledwie paru milimetrów od jej twarzy. Nie potrafiła powstrzymać fali wstydu i złości. Co za cham!
Poczuła, że w tym momencie jej policzki mają odcień dorodnego pomidora, jednak nie dbała o to. Miała ochotę mu przyłożyć. Chciała wyżyć się za te dni depresji w jakikolwiek sposób, a on nadawał się na to idealnie. Tak bardzo go nienawidziła!
- To czego tu wracasz? Wypieprzaj tam, skąd przyszedłeś!
Przez falę złości, która ogarnęła jej ciało, dopiero po chwili dotarło do niej, że swoim wybuchem jedynie rozbawiła blondyna, który zaśmiał się głośno i przeciągle. Gdy jednak spojrzał na nią z powrotem zauważyła, że ta wesołość nie objęła jego oczu. Coś się w nich jednak zmieniło. Wydawało się, że… złagodniały.
- Widzę, że w końcu wróciłaś do życia... szlamo - uśmiechnął się kpiąco.- Sen na kanapie, pod pierzyną, najwyraźniej dobrze ci zrobił.
Jego wypowiedź była tak sprzeczna ze sobą, że Hermiona poczuła zawroty głowy. Wyzywanie i obrażanie były na porządku dziennym, ale czemu na Merlina wspomniał o jej nocy w salonie?
- Jak widać - odpowiedziała, nie dając po sobie poznać zdziwienia i rozdrażnienia. - A co? Przyczyniłeś się do tego? - zapytała ironicznie. Miała ochotę parsknąć śmiechem na samą myśl, że Malfoy mógłby zrobić dla kogoś cokolwiek dobrego. Jednak gdy zobaczyła, że blondyn wzrusza ramionami, o mało nie zakrztusiła się własną śliną.
- Trzęsłaś się razem z kanapą- powiedział z wrednym uśmieszkiem, który na nowo rozbudził w dziewczynie wściekłość.- Gdybym czegoś nie zrobił, to ten huk nie dałby mi spać.
Poczuła, że spinają jej się wszystkie mięśnie. Była zła na swoją słabość. Bardziej jednak frustrował ją fakt, że ten kretyn jej pomógł. Niby dla swojej korzyści, ale mimo wszystko. Zawsze przecież mógł się na nowo wynieść i zostawić ją w takim stanie. Teraz musiała być mu wdzięczna! O ironio...
Zazgrzytała cicho zębami, zmrużone oczy ciskały błyskawice.
- Jeśli myślisz, że ci podziękuję...
- Ani mi się śni - przerwał jej w połowie, uśmiechając się z wyższością. - Już mówiłem, że zrobiłem to tylko i wyłącznie po to, by móc się w spokoju wyspać.
Po tych słowach minął ją i wszedł do łazienki, a Hermiona, wściekła do granic możliwości, chcąc nie chcąc udała się do pokoju, by dokończyć poranne czynności.

                                                ***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Miona! - usłyszała krzyk, gdy tylko wkroczyła do Wielkiej Sali. Nim zdążyła się rozejrzeć, cały widok przesłoniła jej burza ognistorudych włosów.- Nareszcie, wyszłaś z tego ponurego dormitorium. Trzeba to uczcić!- zawołała Ginny, stojąc w drzwiach i komicznie kiwając rękoma w których trzymała dłonie przyjaciółki. Hermiona zachichotała co, o dziwo, wyszło jej w miarę naturalnie.
- Tak, w końcu wyszłam - odpowiedziała. Przytuliła Ginny jeszcze raz i powoli ruszyły do wspólnego stołu gryfonów.
- Witaj Hermiono, dobrze cię widzieć- usłyszała za plecami ciepły głos Seamusa Finnigana, więc odwróciła się i odpowiedziała mu uśmiechem.
- Ciebie też Seamus.
Jakież było jej zdziwienie gdy chłopak usiadł obok jej najlepszej przyjaciółki i pocałował ją w czoło.
Na Merlina! Jak długo siedziała w tym pokoju? Jak wiele przegapiła przez beznadziejny smutek i brak kontaktu ze światem? Musi to wszystko nadrobić. Natychmiast! Spojrzała ze zdziwieniem na Ginny, która widząc jej wzrok, dała tylko znać oczami, że porozmawiają później. No cóż, tyle musiało jej na ten moment wystarczyć.
Postanowiła zająć się swoją porcją płatków owsianych, a zamartwianie odłożyć na później. Już myślała, że przyjdzie jej zjeść śniadanie we względnym spokoju, gdy usłyszała głośny stukot obcasów, a następnie głos wołający ją po nazwisku.
- Hej Granger! W końcu wyszłaś z tej swojej nory, co? - drażniący, piskliwy głos należał do nikogo innego jak do drugiej osoby na jej liście wrogów- Pansy Parkinson.- Masz zamiar znowu odegrać szopkę, gdy zobaczysz swojego rudzielca? Z chęcią zobaczę ten cyrk!
Dziewczyna wydzierała się na całą salę, więc każda znajdująca się tam osoba usłyszała wszystko, co do słowa. Hermiona poczuła, że po raz kolejny uderza w nią fala złości i wstydu. Bardzo dobrze wiedziała, o czym mówi wredna mopsica- jej ostatnią kłótnię z Ronaldem słyszała chyba cała szkoła. Wyzywali się wtedy naprawdę ostro, a Danielle (tak nazywała się nowa miłość Rona) o mało nie została obdarta przez nią ze skóry.
To był ten dzień, w którym zamknęła się w dormitorium i postanowiła więcej z niego nie wychodzić. A było to zaledwie tydzień temu! Nie minęło wiele czasu, ale z pewnością było już lepiej. Poradziła sobie. Wyszła do ludzi i nie miała zamiaru wracać do tego stanu zawieszenia. Żadna ślizgonka o twarzy mopsa nie będzie jej poniżać. Nigdy!
Przywołała na twarz coś na wzór pobłażliwego uśmiechu i w całkowitej ciszy, która zaległa na sali, odwróciła się w stronę dziewczyny. Zauważyła, że kilka metrów za nią stoi jej współlokator z Blaise'm Zabinim, ale poza błyskiem nienawiści w oczach nie dała po sobie w żaden sposób poznać, że ich widzi.
Powoli wstała i podeszła do dziewczyny z wysoko podniesioną głową. Przystanęła parę metrów od niej, zmierzyła z góry na dół pobłażliwym spojrzeniem. Zdziwiona zachowaniem Hermiony, Pansy na moment straciła animusz. 
- Wiesz, Parkinson, tak się składa, że po pierwsze, to nie jest twoja spraw- zagruchała słodko, arogancko przenosząc wzrok na swoje paznokcie. Po chwili jednak podniosła głowę i spojrzała jej hardo w oczy. - A po drugie – dodała na tyle głośno by każdy ją usłyszał, choć nie było to konieczne z powodu nadal panującej ciężkiej ciszy.- Jeżeli masz ochotę na cyrk, to stań przed lustrem, a takich atrakcji na pewno ci nie zabraknie.
Usłyszała, że parę osób parsknęło śmiechem, jednak reszta nadal zachowywała powagę, z niecierpliwością wyczekując reakcji Parkinson.
Przez parę sekund nic się nie działo. Hermiona uniosła brwi i już miała obrócić się na pięcie, by wrócić do stołu, gdy na twarzy ślizgonki zaczęły pojawiać się rumieńce złości.
- Ty głupia, wredna szlamo! Nie masz prawa mówić do mnie w ten sposób!- krzyknęła z furią. Jej oczy sypały błyskawicami i gdyby nie czujne ramiona stojącego za nią Zabiniego, z pewnością rzuciłaby się na swoją przeciwniczkę. Odciągnął Parkinson akurat w momencie kiedy do sali weszła McGonagall.
Dyrektorka zatrzymała się na moment, by czujnym okiem ocenić sytuację. Na jej twarzy pojawił się wyraz głębokiego zdziwienia, gdy po środku całego zamieszania zobaczyła swoją ulubioną uczennicę przytrzymywaną przez Seamusa Finnigana. Podążyła za jej spojrzeniem, a wyraz zdziwienia zmienił się w zrozumienie, gdy po drugiej stronie zobaczyła Pansy Parkinson, wyrywającą się z objęć Blaise’a Zabiniego. Głupia, szczenięca kłótnia. Znowu.
- Spokój!
Głos dyrektorki rozszedł się echem po całej sali, na co wszyscy zadrżeli. Hermiona w momencie się wyprostowała, Pansy przestała wyrywać, a Seamus i Blaise cicho odetchnęli z ulgą.
- Panno Granger, panno Parkinson. Macie minutę, aby wytłumaczyć się z waszego karygodnego zachowania, inaczej obie dostaniecie szlaban.
Głos nauczycielki transmutacji zabrzmiał tak groźnie, że dziewczyny spojrzały na siebie w panice i zaczęły przekrzykiwać jedna przez drugą.
- No, bo pani profesor...
- Bo ona mnie obraziła...
- … zaczęła prowokować i...
- …. głupia szlama....!
- Dosyć! - krzyknęła ponownie dyrektorka, zamykając oczy. Wskazała palcem na ślizgonkę.- Parkinson, szlaban za słownictwo i obrażanie - przeniosła palec na gryfonkę. - Granger, ty mi wytłumacz.
Hermiona rozejrzała się po sali i z przerażeniem uświadomiła sobie, że ich występ wzbudził niemałe zainteresowanie. Z tłumu wyłowiła ciemną czuprynę Harry'ego i spostrzegła jego uśmiech, który od razu odwzajemniła. Odetchnęła z ulgą, po czym spokojnie odpowiedziała.
- Tak jak mówiłam, pani profesor. Pansy zaczęła poniżać mnie przy całej sali, więc podeszłam do niej, by spokojnie to wytłumaczyć. Niestety, skończyło się na obraźliwych słowach i próbie pobicia z jej strony...- przerwała i spojrzała przelotnie na jej byłych obrońców. Finnigana mogła zrozumieć, ale Zabini?- Gdyby nie Blaise i Seamus, to nie wiem jakby się to skończyło- dodała, kończąc tym samym swoją wypowiedź.
Dyrektorka milczała dłuższą chwilę, przyglądając się jej z uwagą, jakby rozważała prawdziwość jej słów. W końcu ledwo dostrzegalnie kiwnęła głową.
- Dobrze, Granger, wierzę ci. Panno Parkinson, dziś o 20 proszę się zgłosić u pana Filch'a. Z nim ustalę kwestię twojego szlabanu - zawyrokowała i ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Po chwili przystanęła i spojrzała na Hermionę.- Panno Granger widzę, że już z panią lepiej. Mam nadzieję, że bezzwłocznie wróci pani do swoich obowiązków prefekta naczelnego.
Dodała ciepłym głosem i odeszła zostawiając kasztanowłosą z głupią miną i rumieńcem wstydu na policzkach.

                                             ***~~~***~~~***~~~***~~~***

Początkowo z rozbawieniem obserwował rozgrywającą się przed nim scenę z Granger i Parkinson w rolach głównych. Zdziwił się niepomiernie widząc, w jaki sposób gryfonka zareagowała na niewybredną zaczepkę. Wstała od stołu z lekkim uśmiechem na twarzy i podeszła do Pansy, by stanąć parę metrów od niej, z wysoko uniesioną głową. Jeszcze bardziej zdziwił go swobodny ton Granger, którym obraziła jego byłą dziewczynę. Poczuł wtedy, że może być naprawdę zabawnie, przybliżył się więc parę kroków, z niecierpliwością czekając na rozwój wydarzeń. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na minę Pansy, żeby stwierdzić, że jest na skraju wytrzymałości, a jej wybuch jest rzeczą nieuniknioną. Na wpół świadomie zrobił krok z zamiarem jej powstrzymania, gdy zauważył, że nie tylko on wpadł na ten pomysł. Przed oczami mignęła mu ciemna skóra przyjaciela, a w następnej chwili dziewczyna wyrywała się z objęć Blaise'a. Cofnął się zażenowany zastanawiając, co go do cholery podkusiło, żeby się w ogóle ruszyć? Co go obchodzi to, że jego współlokatorka jak nic wylądowałaby w skrzydle szpitalnym po starciu z niepozornie wyglądającą, ale jednak silną ślizgonką? Przecież to zwykła szlama.
Wojna się skończyła, a tępienie szlam,charłaków i zdrajców krwi zeszło na dalszy plan, powoli wręcz znikając. Zamiast tego miały zapanować wzajemna tolerancja i szacunek.
Jednak niektórych rzeczy nie da się zmienić od tak, potrzebują czasu. Do tej kategorii należały właśnie racje, wpajane od najmłodszych lat jedynemu dziedzicowi Malfoy'ów. Na każdym kroku słyszał, że liczą się tylko czarodzieje czystej krwi, a wszyscy inni są nic nie wartym ścierwem. Jednak czy na pewno?... Na pewno, Smoku, ty debilu!
Potrzepał gwałtownie głową, by wyzbyć się niechcianych myśli. Spojrzał na dyrektorkę rozmawiającą z niedoszłymi rywalkami. Zastanawiał się czy podejść bliżej, żeby posłuchać, ale ostatecznie machnął ręką i poszedł do stolika dokończyć posiłek.
- Było gorąco - usłyszał głos Diabła, który opadł ciężko na miejsce obok niego. Zmierzył go przeciągle, obserwując jak sięga po kanapkę i nalewa sobie kawy. - Co jest?- zapytał, niewątpliwie czując na sobie jego spojrzenie.
- Po co to zrobiłeś? - zapytał Draco bez ogródek. Oczy Blaise’a rozszerzyły się ze zdziwienia.
- No jak to, po co? Przecież Parkinson by ją zmiotła... - zaczął się tłumaczyć, nie wiedząc właściwie czemu.
- No, ale co ciebie to obchodzi? - drążył Malfoy, patrząc na przyjaciela przenikliwie.- Przecież to tylko zwykła szlama.
- Wojna się skończyła, Smoku.- zaoponował Zabini, w końcu się odwracając, by spojrzeć przyjacielowi prosto w oczy. - Teraz już nie ma znaczenia kto jakie ma pochodzenie.
W oczach Draco błysnęła tłumiona złość, zmieszana z ironią.
- Tak sądzisz? - syknął, mrużąc oczy.
- Tak, tak właśnie sądzę - odparł brunet hardo, nie spuszczając z niego wzroku.
Mierzyli się tak przez kilka chwil, walcząc o dominację w omawianej sprawie. Obydwoje pewni swoich racji i każdy zdeterminowany by je utrzymać. Jednak po długotrwałym, ostrym starciu Malfoy ze złością spuścił wzrok, a w oczach Blaise'a błysnął cień satysfakcji. Blondyn spojrzał na stół gryfonów, wyławiając z tłumu znienawidzoną burzę kasztanowych loków. Dziewczyna śmiała się z jakiegoś żartu powiedzianego przez Potter'a udając, że nie widzi siedzącego niedaleko niej łasica z blondynką u boku.
Gdy zobaczył minę Wieprzleja, miał ochotę się roześmiać. Jawna złość, zmieszana z niedowierzaniem i jakby... załamaniem? Wrócił wzrokiem do gryfonki i przypomniała mu się sytuacja sprzed godziny. Mówiąc szczerze, to ani na moment nie zniknął mu sprzed oczu obraz półnagiej gryfonki, osłoniętej jedynie w strategicznych miejscach. Nie potrafił wypchnąć tego wspomnienia z pamięci, niezależnie od tego, jak bardzo się starał. Przede wszystkim jednak, nie mógł pogodzić się z faktem, że bardzo mu się ten widok spodobał. Musiał przyznać nawet przed samym sobą, że dziewczyna jest atrakcyjna.
Jak to facet, od zawsze był ciekawy ciała, które tak zawzięcie ukrywała pod tymi workowatymi swetrami. Owszem widział ją w piżamie, gdy chodziła po dormitorium, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, jednak nigdy nie zobaczył jej w pełnej okazałości. Ten widok zaskoczył go tym bardziej, że przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Najgorsze w tym wszystkim było jednak poczucie, że z chęcią zobaczyłby ją w tym wydaniu jeszcze raz.
Na Merlina, Draco, co się z Tobą dzieje?!
- Sądzę, że i ty powinieneś... - doszedł go pewny siebie głos Blaise’a.
- Co? - zapytał nie rozumiejąc, na co Zabini przewrócił oczami.
- Mówię o nastawieniu - wytłumaczył cierpliwie. - Sądzę, że też powinieneś dać sobie spokój z tą całą szopką, dotyczącą czystości krwi.
Draco nic nie odpowiedział, za to zmierzył przyjaciela pogardliwym wzrokiem. Zerknął na Granger z nienawiścią w oczach, po czym bez słowa zerwał się i wyszedł z Wielkiej Sali zostawiając Blaise'a ze zdziwioną miną.

15 komentarzy:

  1. Hmm.. Natknęłam się na Twojego bloga przypadkiem i muszę przyznać, że mile mnie zaskoczył. Masz fajny styl pisania, tekst jest dojrzały (temu się nie dziwię - w końcu jesteś studentką ;D), ale zauważyłam też, że rozdziały przebiegają mniej więcej jak na pozostałych blogach... Hogwart, on ją nienawidzi, ale jednak chce jej pomóc, sam nie rozumie swojego zachowania. Wiem, że dopiero zaczynasz i na razie nie masz zbyt wiele do popisu, ale od razu chciałam Ci tylko.. napisać jak ja to widzę. Ogólnie rozdział fajny, nie mam żadnych zastrzeżeń, ale sama nie jestem mistrzem jeśli chodzi o stylistykę i ortografię. Czekam na NN i życzę Ci dużo weny, żebyś napisała szybko kolejną notkę. ;)
    Fioletoowa
    P.S. Zauważyłam też, że długość notki jest całkiem niezła w porównaniu do czasu, w którym je dodajesz. Jest to niewątpliwie duży plus. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Co do przebiegu akcji, to w gruncie rzeczy nie jest łatwo wymyślić jakieś cuda w związku z tą parą :P Domyślam się, że jest podobnie jak na innych blogach, co jest nieuniknione, jednak mam nadzieję wplątać w to co nieco swojego :)
      Kolejna notka pojawi się, jak sądzę, już niebawem :)

      Usuń
  2. Przepraszam Cię bardzo, że tutaj, ale widzę, że nie masz Spamownika :c
    Notkę nadrobię w wolnej chwili. Tym czasem Zapraszam na nowy rozdział.
    http://sevmionelove.blogspot.com/2013/05/rozdzia-51.html

    OdpowiedzUsuń
  3. hej,przeczytalam dopiero 2 rozdzialy i miniaturke i juz wiem ze zostaje tu na stale ;) bardzo fajnie piszesz, zycze weny i biore sie za kolejne rozdzialy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny :D i co najważniejsze akcja nie toczy sie szybko, tak ze nie mozna nadążyc tak jak w niektórym Dramione które czytam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się naprawdę ciekawie. Dobrze, że Hermiona wreszcie wróciła do żywych. Poradziła sobie doskonale z Parkinson. Co za wredna mopsica. Rozmyślenia Dracona są bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wszystko wróciło do normy! Świat znowu jest przyjaznym miejscem :) Rozdział niezły, umiesz pisać z punktu widzenia kilku postaci, co nie zawsze mi wychodzi :) Blaise wydaje się dość przyjaźnie nastawiony, za co masz u mnie wielki plus, bo bardzo lubię tę postać (przynajmniej w opowiadaniach Dramione). Fajna akcja z Pansy, szkoda tylko, że sprowadziłaś ją wyłącznie do roli wściekłej lali. No cóż, rozumiem, jeden przyjazny ślizgon na raz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. I następny świetny rozdział! Wręcz ubóstwiam Twój styl! Znów wypatrzyłam kilka błędów interpunkcyjnych, ale każdemu się zdarza, prawda?? :)
    Cieszę się, że Hermiona pozbierała się i wróciła do świata żywych. Scena na samym początku (ich spotkanie w bieliźnie) było genialne!! Wyobraziłam sobie ich miny ^^
    Pozdrawiam magicznie i zabieram się za NN
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  8. B-O-S-K-I-E !-!-! Jak Hermiona dogadała Pansy !! <3 Yeah ! Trzymać tak dalej .:P

    OdpowiedzUsuń
  9. Nom nom nom co my tu mamy? Czyżby kolejny banalnie napisany blog o miłości Hermiony i Draco? Odpowiedź brzmi absolutnie NIE! Według mnie potrafisz wspaniale opisać zachowania i uczucia bohaterów a co za tym idzie cudowną historię. Myślę że masz ogromne zdolności i cóż... czytuję dalej booo jestem bardzo ale to bardzo ciekawa co będzie później
    Dodająca do zakładek
    Nivis

    OdpowiedzUsuń
  10. UUuu...
    Dobrze, dobrze. Herma nie da sobą pomiatać! :D
    Ohh Blaise Blaise! Zmiana nastawienia... Nieoczekiwana zmiana... Draco też myśli...
    Ehh żebym miała więcej czasu czytać twoje ff!!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozumiem Dracze, ale Blaise taki kochany niech się zaprzyjaźni z Mionką !
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmm ciekawie , ciekawie. Postawa Hermiony-lwicy przy Pansy - czekałam na to długo i to jest pierwszy blog gdzie natrafiłam na taką gwałtowną scenę i to jest miłe zaskoczenie. Ach no i oczywiście Hermi w bieliźnie :) Dało Draconowi do myślenia ;)
    Czytam dalej, Helga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Blaise zdecydowanie sobie u mnie zapunktował! Widać, że będzie jedyną osobą mogącą zapanować nad Malfoyem. Bezzwłocznie idę czytać kolejne rozdziały! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No w końcu Miona wróciła ! Bardzo dobrze jej Hermi odpowiedziała . Draco już widzę zaczyna myśleć o naszej Gryfonce :D :D Lecę czytać dalej :*********
    /DramiLoveStory

    OdpowiedzUsuń