23 maja 2013

ROZDZIAŁ IV


Czarnoskóry ślizgon ze śmiałością brnął przez korytarz pełen uczniów. Miał jasno określony cel i pełną determinację, by go ziścić. Nie był do końca pewny, co chce tym zachowaniem osiągnąć. Może udowodnić, że nie warto sugerować się stereotypami? A może po prostu odezwało się w nim dobre serce? Nie ważne.
Dotarł do klasy od zaklęć, gdzie rozejrzał się w tłumie siódmoklasistów z Gryffindoru i Hufflepuffu. W oczy rzuciła mu się rudowłosa istotka energicznie machająca rękami, najwyraźniej w próbie wytłumaczenia czegoś chłopakowi, w którym rozpoznał Finnigana. Chytry uśmieszek wypłynął na jego usta. Chyba komuś nie do końca się układa, hmm?
Zmierzył przeciągle drobną sylwetkę, nadal żywo gestykulującej dziewczyny i gwizdnął cicho z aprobatą. Była prześliczna, co mógł stwierdzić nawet patrząc na nią od tyłu. Nawiasem mówiąc, ten tył również był niczego sobie.
Nic dziwnego, że większa część męskiej populacji Hogwartu wodziła za nią wzrokiem. Z zaistniałej sytuacji można było wywnioskować, że posiada także nietuzinkowy charakterek, wrodzoną pewność siebie i upór. Idealna... 
Potrzebował dobrej minuty, żeby zorientować się, że stoi jak idiota na środku korytarza i wpatruje się z bliżej nieokreślonym uśmiechem w rudowłosą gryfonkę. Ze zdziwieniem stwierdził, że bezwiednie zaczął uderzać o dłoń zwiniętym plikiem pergaminów, który trzymał i to go trochę otrzeźwiło. Nie przyszedł tu po to, żeby podziwiać Weasley. 
Po raz drugi przebiegł wzrokiem po korytarzu, tym razem kierując spojrzenie w stronę okien. Po sekundzie dojrzał poszukiwaną przez siebie brązową szopę i bez wahania ruszył w tamtą stronę.
Hermiona siedziała spokojnie na parapecie okna, z zapamiętaniem czytając jakąś opasłą książkę. Jej brak kontaktu z rzeczywistością dowodziły lekko rozchylone usta, a także bezmyślny tik zawijania pukli włosów na wskazujący palec. Nawet nie zauważyła pojawienia się ciemnoskórego ślizgona.
Po sekundzie wpatrywania się w nieobecną dziewczynę, rozbawiony postanowił oznajmić swoją obecność, poprzez delikatne chrząknięcie. Nie przewidział jednak tak intensywnej reakcji. Z ust gryfonki wydobył się cichy pisk, a książka z hukiem wypadła z jej rąk. Brunet przewrócił oczami, po czym ze śmiechem schylił się, by podać dziewczynie przedmiot.
- Bb...Blaise?- wydukała z niedowierzaniem. Jej oczy przypominały dwa spodki, w których stopniowo zaczął pojawiać się czujny błysk. Całą swoją postawą okazywała, że ma się na baczności. - Co ty tu robisz?
Zmierzyła chłopaka podejrzliwie z góry na dół, całkowicie zapominając, by podziękować za podniesioną książkę. Była w tak ciężkim szoku, że nie potrafiła do końca jasno myśleć, jednak gdzieś w podświadomości cichy głosik radził jej, by uważała.
Jakby tego było mało, zaczęli zwracać uwagę coraz większej ilości uczniów!
Niezrażony chłopak uśmiechnął się i podszedł bliżej.
- Słyszałem, że masz niezłe zaległości przez... swoją ostatnią niedyspozycję - słysząc ten eufemizm, który po krótkim namyśle wypłynął z ust ślizgona, rozszerzyła oczy ze zdziwienia.- Pomyślałem więc, że gotowe notatki będą dla ciebie czymś w rodzaju zbawienia- dokończył myśl z łobuzerskim uśmiechem, jednocześnie wyciągając w stronę gryfonki zwinięte w rulon pergaminy.
Hermiona poczuła, że oczy wychodzą jej z orbit, a szczęka bez wątpienia leży już na zimnej, marmurowej podłodze. To sen?
Blaise uśmiechnął się zachęcająco, a w jego oczach błysnęły iskierki rozbawienia. Starał się wyglądać jak najbardziej naturalnie i szczerze. Niemal widział jak nad jej głową unosi się para, gdy próbuje przeanalizować wszystkie za i przeciw, a także odnaleźć tkwiący w jego zachowaniu haczyk. Po krótkiej chwili, musiała jednak stwierdzić, że wszystko jest w porządku, bo powoli wyciągnęła rękę po notatki, obdarzając go przy tym nieśmiałym uśmiechem.
- Dziękuję - szepnęła. Widział w jej oczach lekkie wahanie, gdy przyjrzała mu się jeszcze raz, badawczo. - Dlaczego to robisz?
Ślizgon wzruszył nonszalancko ramionami, a jego białe zęby błysnęły w szczerym uśmiechu.
- Bo chcę - odpowiedział prosto.- A jeśli wiem, że mogę ci tym samym ułatwić życie, to czemu nie?
Uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc zdezorientowanie w jej oczach, po czym odwrócił się by odejść.
- Good luck, sunshine*! - rzucił jeszcze na odchodne, sprawiając tym samym, że na korytarzu zapadła całkowita cisza. Zupełnie ignorując przyglądający mu się ze zdziwieniem tłum, zostawił Gryfonkę w całkowitym osłupieniu i odszedł.

                                                       ***~~~***~~~***~~~***~~~***

Hermiona wpatrywała się w plecy odchodzącego chłopaka, wciąż nie mogąc opanować szoku. Czy on naprawdę przed chwilą oddał jej swoje notatki? Trzymane w ręku pergaminy bezwarunkowo na to wskazywały. A to określenie?...
- „Słoneczko” co? - usłyszała za sobą dobrze znany głos, zabarwiony nutką wściekłej ironii. Ron stał sam, niedaleko niej, gdzie opierał się o ścianę i mierzył ją pogardliwie z góry na dół. - Widzę, że nieźle się stoczyłaś skoro zadajesz się z takimi szumowinami jak ślizgoni.
Odwróciła się do niego czując, że złość zaczyna buzować w jej krwi. Dziwiło ją, że w ogóle raczył się odezwać. Teraz nagle zaczęło go interesować co się z nią dzieje? Przybrała neutralny wyraz twarzy i odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła.
- Sądzę, że to nie twoja sprawa z kim się zadaję, Ronaldzie.
Zobaczyła, że jego oczy rozszerzają się w złości i niedowierzaniu. Poczuła nagły przypływ odwagi, zabarwionej cieniem satysfakcji. Z dumą uniosła głowę, po czym minęła go, by pójść w stronę klasy.
- Czego chciał? - usłyszała wściekłe pytanie. Wiedziała, że walczył ze sobą by je zadać, jednak nie umiał się powstrzymać. W środku czuła, że cała się trzęsie, ale przystanęła i odpowiedziała najsłodszym głosem, na jaki było ją stać.
- Myślę, że to także nie jest twoja sprawa.
Na widok grymasu gniewu, posłała mu delikatny, triumfalny uśmiech i odeszła do Ginny.
Ze zdziwieniem zobaczyła, że jej przyjaciółka kuca oparta o ścianę i ukrywa twarz w dłoniach. Rozejrzała się, marszcząc przy okazji brwi na rozkojarzone zachowanie Harry'ego, który chodził w kółko, jednak nigdzie nie znalazła Seamusa. Czyżby się pokłócili? Spojrzała na skuloną Ginny, a następnie na Wybrańca, po czym obiecała sobie, że z nim porozmawia później. Przykucnęła obok przyjaciółki, nadal ściskając pergaminy w rękach i delikatnie dotknęła jej ramienia. Ruda powoli podniosła na nią czerwone, załzawione oczy.
- Gin, co...
- Zapraszam do środka! - przerwał jej skrzekliwy głos profesora Flitwicka. Zaklęła w duchu. Rudowłosa się nie podnosiła, więc spojrzała na znikającego za drzwiami nauczyciela. Decyzję podjęła w ułamku sekundy.
- Profesorze! - zawołała, przeciskając się w drzwiach. Za nic miała zbuntowane pomruki. Niski człowieczek obrócił się do niej z zaciekawieniem na twarzy.
- Czy coś się stało, panno Granger?
- Tak, ja...- przełknęła ślinę, na co lewa brew staruszka podjechała do góry.- Ginny źle się poczuła, profesorze - skłamała, modląc się w duchu, by przyjaciółce nagle nie zachciało się wejść do sali. - Czy mogłabym odprowadzić ją z powrotem do dormitorium?
- No nie wiem, nie wiem.. - zawahał się przez chwilę, pocierając ręką brodę. - Dziś będziemy omawiać bardzo ważne zaklęcie, powodujące przyspieszone leczenie...
- Ja już to umiem! - zawołała dziewczyna, nie mijając się z prawdą. - Mogę jej wytłumaczyć później.
Flitwick wahał się jeszcze chwilę, jednak wiedziała, że to już kwestia czasu. Mimo, że ostatnio miała dużo zaległości, to i tak wciąż pozostawała jedną z najlepszych uczennic w szkole.
- Dobrze panno Granger, może pani wyjść...
Nie czekając na resztę wypowiedzi, dziewczyna podziękowała pospiesznie, po czym wybiegła z klasy. Kątem oka zarejestrowała zdziwione spojrzenie Harry'ego i wkurzone Rona, jednak postanowiła się tym nie przejmować. Rozejrzała się po korytarzu, ale nigdzie nie znalazła rudowłosej przyjaciółki. Przeklęła pod nosem, schowała pergaminy do torby i puściła się biegiem do Pokoju Wspólnego Gryfonów.

Biegnąc korytarzem przeklinała w myślach własną głupotę. Że też nie powiedziała Ginny, by chwilę na nią poczekała! A teraz nie wiadomo gdzie jest i co robi. W najgorszym wypadku wypłakuje oczy... w najgorszym?
Obiecała sobie, że zabije Seamusa jeśli coś jej zrobił. Spuściła wzrok na ziemię i przyspieszyła kroku. Daleko nie zaszła, gdy nagle poczuła, że odbija się od czegoś twardego i wysokiego. Odleciała pół kroku do tyłu i gdyby nie silne ramiona, na pewno wylądowałaby na ziemi. Podniosła wzrok, by podziękować wybawcy oraz przeprosić za niefortunną wpadkę, lecz widząc znajome tęczówki, skamieniała.
Pech chciał, że osobą, która uratowała ją od bolesnego upadku był nie kto inny tylko Malfoy, który w tej właśnie chwili patrzył na nią dziwnym wzrokiem, jakby zastanawiając się jakim cudem trzyma w ramionach szlamę.
- Malfoy?! - wydała cichy okrzyk. - Co ty tutaj robisz?
 Blondyn przewrócił teatralnie oczami.
- Już zawsze będziesz mnie witać tym samym zdaniem, Granger?
Skrzywiła się. Widać i jemu wypowiedź dziewczyny skojarzyła się z feralnym porankiem, gdy paradowała po salonie w samej bieliźnie. Na twarz wypłynął mu kpiący uśmieszek, a w jego zawsze zimnych oczach pojawiła się nietypowa iskierka, jakby.. rozbawienia?
 Gryfonka zarumieniła się z poczuciem, że jak najszybciej chce uwolnić się z tego uścisku.
- Puść mnie- powiedziała, ignorując jego pytanie tak samo zresztą, jak on jej. Odwróciła wzrok i splotła ręce na piersi, czekając na reakcję. Nie zauważyła, że uśmiechnął się delikatnie, aczkolwiek złośliwie.
- Jesteś pewna?
- Tak - odpowiedziała hardo, odwracając głowę, by spojrzeć mu w oczy. Ich stalowoszary kolor mógłby hipnotyzować gdyby nie to, że swoją konsystencją przypominał twardy metal.
- Upadniesz- ostrzegł, uśmiechając się złośliwie. Dziewczyna spojrzała pod siebie, zastanowiła się chwilę, po czym wzruszyła ramionami.
- Wolę upaść niż tkwić w twoich ramionach. Nie boisz się, że pobrudzę cię szlamem?
- Umyję się - odpowiedział sucho, po czym bez pardonu puścił ją, by poleciała na ziemię.
Zderzenie z zimnym marmurem było gorsze niż się spodziewała. Poczuła, że jej twarz wykrzywia grymas bólu, a ręka sama znajduje obite miejsce.
- Ała, ty kretynie... - szepnęła tłumiąc łzy. Kość ogonowa naprawdę nieźle dawała o sobie znać.
- Sama chciałaś, żebym cię puścił- odpowiedział wzruszając ramionami, a następnie odwrócił się do niej tyłem, dając do zrozumienia, że ze wstawaniem ma poradzić sobie sama.
Pokręciła głową nad tą dziecinadą i już szykowała w głowie jakąś ostrą ripostę, gdy ciszę korytarza przerwał głośny dźwięk, dochodzący z męskiej łazienki parę metrów od nich. Popatrzyli na siebie, po czym w chwili nieplanowanej solidarności, rzucili się by sprawdzić sytuację.
- Nigdy. Więcej. Nie waż. Się. Podnieść. Ręki. Na. Kobietę! - usłyszeli rozwścieczony głos. Gdy go rozpoznali, ponownie wymienili zdziwione spojrzenia. Bez słowa wpadli do środka.
Hermionę aż zatkało, gdy zobaczyła co się dzieje. Blaise przyciskał Seamusa do umywalki, trzymając za szyję, a jego głowę opierał o popękane lustro. Posadzka była cała pokryta szkłem i zaczynała powoli zapełniać się wodą, wypływającą ze zniszczonego kranu. 
Malfoy podszedł szybko, by rozdzielić chłopaków, z kolei gryfonka rozejrzała się po pomieszczeniu oceniając straty. Gdy dostrzegła skuloną w rogu Ginevrę, w otoczeniu wody i szkła, aż zabrakło jej tchu. 
- Ginny! - zawołała z przerażeniem. Nie zwlekając ani chwili, podbiegła do przyjaciółki.
Cała scena mogłaby wyglądać nieco melodramatycznie. Ot, dwójka zakochanych chłopaków bije się o dziewczynę, która płacze w kącie, bo nie wie, którego wybrać... jednak nie w tym przypadku. Gdy ścierają się dwa znienawidzone domy, można spodziewać się tylko najgorszego.
- Kochanie, popatrz na mnie – powiedziała łagodnie Hermiona, próbując odciągnąć dłoń zakrywającą twarz najmłodszej latorośli Weasley'ów.- Chodź, pójdziemy do mojego dormitorium. Mamy pozwolenie – dodała, widząc nikłą reakcję.
Ginny w końcu ustąpiła i powoli zaczęła się podnosić. Hermiona wciągnęła głośno powietrze, gdy zobaczyła jej twarz. Nie myśląc wiele puściła przyjaciółkę, po czym szybkim krokiem podeszła do sprzeczających się chłopaków. Jej serce biło jak oszalałe, gdy szła wpatrzona w jeden punkt. Nie musiała pytać kto jest sprawcą.
Pewnie minęła dwóch ślizgonów i wymierzyła siarczysty policzek byłemu już teraz, jak się domyślała, chłopakowi Ginny.
- Ty sukinsynu! - zawołała, nie panując nad słowami wywołanymi agresją. Nikt nie będzie bił jej przyjaciółki! – Minus 100 punktów za brak szacunku do dziewczyny i za rozwalenie łazienki. A teraz wyjazd bo dostaniesz szlaban! - wydarła się, zupełnie nie przejmując osłupiałymi minami wszystkich zgromadzonych osób, ani też faktem, że karze własny dom. Należało mu się. Dysząc z wściekłości zobaczyła, jak Finnigan umyka spod jej czujnego spojrzenia.
Ślizgoni nadal stali w miejscu, bojąc się zrobić choćby najmniejszy ruch. Wystraszyli się jej. Poczuła jak na twarz wypływa jej uśmiech satysfakcji, a po chwili miała ochotę roześmiać się w głos. Wiedziała jednak, że nie pora na to. Poza tym z pewnością wzięli by ją za niezrównoważoną wariatkę. Kto normalny wybucha śmiechem zaraz po akcie niepohamowanej agresji?
- Zabini – zaczęła ostro, na co chłopak zesztywniał. - Plus 30 punktów za szybką reakcję - dokończyła z lekkim uśmiechem widząc, że się rozluźnia. - I jeszcze raz dziękuję za notatki. Ratujesz mi życie.
- Nie ma sprawy- odpowiedział brunet już pewnie i posłał jej promienny uśmiech, który bez trudu odwzajemniła.
- Moglibyście zająć się tym burdelem? Ja mam przyjaciółkę do ogarnięcia – dodała szeptem wskazując na rudą. Nie czekając na odpowiedź, objęła ją ramieniem i wyprowadziła z pomieszczenia.
Wiedziała, że po tym wydarzeniu między nią, a Blaisem ma szansę utworzyć się delikatna nić przyjaźni. Postanowiła za wszelką cenę tego nie zepsuć.

                                               ***~~~***~~~***~~~***~~~***

Nerwowa atmosfera nie znikała jeszcze przez dobre kilka minut od wyjścia Gryfonek z łazienki. Chłopcy przez parę chwil wpatrywali się drzwi z bliżej nieokreślonymi minami, po czym Zabini wybuchnął szczerym, niepohamowanym śmiechem.
- Ma dziewczyna pazurki! - powiedział między spazmami śmiechu, klepiąc w ramię nadal oniemiałego blondyna. Nie widząc z jego strony żadnej reakcji pomachał mu lekko dłonią przed nosem, po czym odszedł, by zająć się naprawą szkód.
Draco wprost nie potrafił wyjść ze zdziwienia w związku z zachowaniem Granger. Owszem, widział ją w fazach rozpaczy, rozbawienia, a także – to chyba przede wszystkim- gniewu. Ani razu jednak, przez całe sześć lat kłótni i nienawiści, nie doświadczył aż takiego ogromu złości z jej strony. Oczy Gryfonki ciskały błyskawice, a twarz wykrzywił grymas, który z pewnością będzie straszył go nocami. Nigdy nie zechce zajść jej za skórę. 
Zaraz, czy on właśnie stwierdził, że boi się dziewczyny? W dodatku szlamy?! Wzdrygnął się teatralnie, jednak w głębi duszy wiedział, że odpowiedź była twierdząca.
Ze wściekłą miną obrócił się w stronę przyjaciela, który właśnie usuwał różdżką wodę z parkietu. Już miał powiedzieć, co myśli o słuchaniu słów gryfonki, gdy przypomniał mu się inny szczegół z niedawnej wymiany zdań.
- Co miała na myśli mówiąc, że dziękuje za notatki? - spytał bruneta, zakładając ręce na piersi, jak jakiś zazdrosny podlotek.
- Hermiona? - zapytał Zabini przerywając pracę, jednak widząc wyraz twarzy przyjaciela na pełne imię dziewczyny pożałował, że w ogóle podniósł wzrok. - Miała na myśli to co powiedziała. Dałem jej moje zapisy.
Dokończył odwracając się i lekko wzruszając przy tym ramionami. Spodziewał się wybuchu złości, która o dziwo nie nastąpiła. Zamiast tego zobaczył w odbiciu lustra, jak Draco podnosi przemoczony papier toaletowy i wyrzuca go do pobliskiego kosza na śmieci, po czym wychodzi z łazienki trzaskając drzwiami.

*

Młody arystokrata przemierzał korytarze zamku szybkim i nerwowym krokiem. Szedł bez celu, chcąc za wszelką cenę uwolnić się od Zabiniego, Granger i tej całej przyjaznej otoczki, która się między nimi tworzyła.
Pamiętał dobrze, jak jeszcze dwa lata temu brunet zarzekał się, że szlamy to najgorsze ścierwa na świecie, a zdrajcy krwi nie dotknąłby trzymetrowym kijem, nawet gdyby okazał się piękną dziewczyną. Miał wtedy oczywiście na myśli wiewiórkę, którą a propos dziś ratował niczym rycerz damę w opresji! Z ust przystojnego ślizgona wydobyło się gniewne prychnięcie.
Z każdym ze Slytherinu coś się działo zupełnie, jakby wpadła między nich jakaś dobra wróżka i mieszała im w głowach, albo ktoś uparcie dolewał im do napojów jakiś eliksir zmieniający ich charakter. Przystanął na moment w miejscu, analizując drugą sugestię, jednak szybko odrzucił ją jako absurdalną i ruszył dalej kręcąc głową.
Minął Wielką Salę, w której uczniowie zbierali się na obiad i skierował się w stronę wyjścia. Nagle naszła go ochota na spacer po błoniach, wśród ciepłych promieni październikowego słońca i powiewu wiatru muskającego jego przystojną twarz... Merlinie, co za sentymenty. Draco ogarnij się!
Wyklinając w myślach samego siebie oraz cały otaczający go świat, dotarł do kamienia stojącego nieopodal jeziora i usiadł na nim. Miał ochotę się napić. Że też nie pomyślał, żeby skoczyć do dormitorium po butelkę ognistej!
Zamknął oczy i schował twarz w dłoniach, z próbą wyzbycia się tej całej złości, zdziwienia, a także pewnej dozy szacunku dla znienawidzonej dziewczyny.
Nie był jednak typem człowieka, który potrafił bezczynnie siedzieć w jednym miejscu dłużej niż minutę. Zerwał się po chwili, jak osoba cierpiąca na ADHD i ruszył szybkim krokiem wzdłuż Zakazanego Lasu. Nie wiedział po co tak łazi bez celu, mimo to nie przychodziło mu do głowy żadne inne zajęcie. Nie miał ochoty iść na obiad, nie był na tyle głodny. Wracając zahaczy najwyżej o kuchnię. Nie bał się problemów z otrzymaniem jedzenia. Te durne skrzaty zawsze były chętne do służenia czarodziejom.
- Draco? - jego rozmyślania przerwał znajomy głos, na który momentalnie się spiął.- Czemu nie jesteś na obiedzie?
Obrócił się powoli i spojrzał w lekko skośne, czarne oczy Parkinson.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiedział oschle, zwężając przy tym swoje szare oczy. W każdej chwili spodziewał się umizgów ze strony dziewczyny. Nienawidził takiego zachowania, a już dziś szczególnie nie miał na nie ochoty. Zamiast tego ślizgonka spuściła wzrok i westchnęła ciężko. Draco, aż wypuścił powietrze na widok nietypowego zachowania byłej dziewczyny. Czujnie rozejrzał się dookoła, ale nigdzie nie znalazł jej stałej świty w postaci Thiks i Greengrass. To by się zgadzało. Bez ich obecności zawsze zachowywała się bardziej normalnie. Teraz jednak było jakoś inaczej. 
- Stało się coś? - zapytał, spoglądając na nią czujnie.
Widział wyraźne wahanie w jej zachowaniu, co po raz kolejny wytrąciło go z równowagi. Parkinson pozbawiona pewności siebie?
- Właściwie to chciałam cię przeprosić - powiedziała unosząc głowę i patrząc na niego łagodnie.
Założył ręce na piersi, marszcząc delikatnie brwi.
- Niby za co? - zapytał na poły arogancko, patrząc na nią z ironicznym rozbawieniem.
 Wiedział, że swoim zachowaniem ani trochę nie pomaga dziewczynie w tej widocznie trudnej dla niej sytuacji, jednak niewiele go to obchodziło. Widząc jak się waha, poczuł rosnące w nim zaciekawienie.
- Za te moje końskie zaloty – wyszeptała w ziemię.- Wiedziałam dobrze jak bardzo tego nie lubisz i jak cię to denerwuje, a mimo to doprowadzałam do tych wszystkich sytuacji, tylko po to, żeby wkupić się w łaski Daf i Pam. Merlinie jaka byłam głupia! - Początek wypowiedzi wychodził z jej ust niepewnie, jednak każde kolejne słowo nabierało na sile i pewności siebie. Przy ostatnim zdaniu wstała i zaczęła krążyć tam i z powrotem, a Draco czuł jak jego szczęka sięga ziemi. - Co to za przyjaciółki, które chcą być przy Tobie tylko wtedy, gdy będziesz miała powodzenie u najprzystojniejszego faceta w szkole? Nie. Koniec. Bardziej zależy mi na twojej przyjaźni, niż na tej całej szopce. W dodatku, że już nawet cię nie kocham! - wykrzyczała bardziej do siebie niż do niego, kręcąc głową z niedowierzaniem w swoje zachowanie.
Blondyn wpatrywał się w nią oniemiały. Co się dzieje z tymi ludźmi dzisiaj?! Blaise ratuje gryfonki w opresji i dzieli się swoimi cennymi notatkami, których nigdy nikomu nie pozwolił nawet tknąć, Granger zachowuje się jak pieprzony terminator, a teraz Parkinson stoi przed nim wylewając swoje żale i wrzeszcząc, że już go nie kocha!
Owszem, odetchnął z ulgą słysząc, że dziewczynie przeszła chęć na odstawianie szopek i w końcu postanowiła zachowywać się normalnie. Z tym, że nic już do niego nie czuje, też poczuł się lepiej, ale już nie tak bardzo. Gdzieś głęboko w środku jego duma doznała uszczerbku, że stracił swoją najwierniejszą fankę. Z drugiej strony jednak miał szansę zyskać naprawdę wartościową przyjaciółkę, a i głupie sceny będzie miał z głowy!
- Spokojnie, Parkinson, bo się zapowietrzysz – rzucił ironicznie. Uśmiechał się w miarę możliwości ciepło.
Dziewczyna zawahała się przez chwilę, po czym rzuciła mu na szyję. Oniemiały blondyn rozejrzał się ze strachem czy przypadkiem nikt ich nie obserwuje, po czym sztywno i z wahaniem, krzywiąc się przy tym niepomiernie, poklepał ją po plecach.
- Chodź lepiej na ten obiad – zaproponował odsuwając się od niej najszybciej  jak potrafił. Pchnął ją lekko w stronę zamku, po czym ruszył tuż za nią, uśmiechając się pod nosem.
A jednak nie wszystkie zmiany są tak całkowicie nie do przyjęcia.

                                                   ***~~~***~~~***~~~***~~~***

W czasie, gdy Zabini zajmował się doprowadzeniem męskiej łazienki do porządku, a Malfoy wysłuchiwał wyznań Pansy, Hermiona zdążyła doprowadzić załamaną przyjaciółkę do prywatnego dormitorium i wmusić w nią eliksir uspokajający.
Odstawiając pustą fiolkę, kątem oka zaczęła przyglądać się Ginny.
Od kiedy się znają, jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. Ciemny tusz spływał po policzkach razem ze łzami, rozmazując się po całej twarzy. Oczy miała czerwone i zapuchnięte, włosy w nieładzie, a jej piękna kaszmirowa koszulka, wystająca spod rozpiętej szaty, była pomięta i poplamiona. Do tego prawy policzek już nie tylko był czerwony, ale zaczynał puchnąć. Musiała oberwać dosyć mocno. Na samą myśl o tym, co zrobił ich były dobry kolega, aż zacisnęła pięści. Miała ochotę odnaleźć go, przyłożyć jeszcze raz, a następnie przyciągnąć do Rudej by przepraszał ją na kolanach. Jeszcze nigdy nie była taka agresywna... ale w końcu musiały się w jakiś sposób wydostać emocje, które tłumiła w sobie od dłuższego czasu. Pokręciła głową, po czym sięgnęła po naszykowany wcześniej wyciąg ze szczuroszczeta. Zawsze starała się mieć wszystkie potrzebne eliksiry oraz inne medykalia potrzebne przy pierwszej pomocy. Dziękowała sobie w duchu, że nie zostawiła przygotowania wyciągu na późniejszy czas.
Nasączyła czystą szmatkę i przyłożyła delikatnie do opuchniętego policzka załamanej dziewczyny. Młoda Weasley instynktownie złapała jej rękę, by przycisnąć kojący płyn mocniej do skóry. Hermiona widząc, gest przyjaciółki wyswobodziła rękę i poszła się umyć.
Nie chciała proponować jej, by poszła z tą sytuacją do McGonagall. Wiedziała, że wyszłoby wtedy na jaw jej kłamstwo przed profesorem Flitwickiem, a także cała akcja w łazience, łącznie ze starciem między ślizgonami, a gryfonami. Musieliby się wszyscy ostro tłumaczyć, dlaczego szwendali się po korytarzach zamiast być na zajęciach. W innej sytuacji, nie przejmowałaby się Zabinim i Malfoy'em ani trochę. W tym momencie jednak, była im bardzo wdzięczna, a szczególnie Blaise'owi. Zachował się naprawdę dobrze broniąc zdrajczyni krwi, jak sam jeszcze rok temu określał Ginny. Co do sprzątnięcia burdelu, nie była pewna, czy może na nich liczyć, postanowiła jednak zaufać intuicji. Później najwyżej pójdzie sprawdzić osobiście, tak na wszelki wypadek.
Poprawiła włosy i naciągnęła sweter, po czym wyszła sprawdzić, czy Ginny jest już w stanie rozmawiać. Gdy jednak podeszła do kanapy zobaczyła, że dziewczyna usnęła. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, wyczarowała koc, aby ją okryć, a sama usiadła w fotelu, z zamiarem przejrzenia notatek otrzymanych od Zabiniego. 
W ten dzień mieli jeszcze eliksiry ze Slughorn'em, zaraz po obiedzie, postanowiła jednak zostać w dormitorium i dopilnować zdrowia psychicznego przyjaciółki. Była jedną z najlepszych uczennic, miała więc pewność, że profesor nie będzie się zbytnio czepiał.
Skrzywiła się na samą myśl, że odpuszcza kolejne lekcje, mimo to była pewna swojej decyzji.
Nie do końca rozumiała co się z nią dzieje. Przed wojną, było zupełnie nie do pomyślenia, żeby kujonka Granger opuściła jakiekolwiek zajęcia, do tego dobrowolnie! Merlinie, chyba się staczam... 
Z roztargnieniem spojrzała w okno, a jej umysł nadal zaprzątały rozmyślania na temat zmian, które na nią spadły, gdy kątem oka zobaczyła ruch ze strony kanapy. Momentalnie skierowała tam wzrok i uśmiechnęła się kojąco, widząc wpatrujące się w nią, brązowe oczy.
- Jak tam śpiochu, już ci lepiej? - zapytała łagodnie, podnosząc się z fotela, by podać przyjaciółce wodę. Jako odpowiedź dostała jedynie kiwnięcie głową, po czym dziewczyna przyssała się do szklanki.
- Długo spałam? - zapytała po dłuższej chwili. Jej głos był lepki i lekko zachrypnięty od długotrwałego płaczu.
- Godzinkę.
- Miona... przepraszam. - powiedziała cicho, spuszczając wzrok na własne dłonie. Adresatka tych słów otworzyła szerzej oczy, po czym błyskawicznie usiadła obok przyjaciółki, by objąć ją ramieniem. 
- Za co ty mnie przepraszasz, głuptasie?- zapytała cicho.
- Choćby za to, że przeze mnie opuściłaś zaklęcia i eliksiry...
 - Nie martw się tym – żachnęła się kasztanowłosa. - Z Flitwickiem wszystko załatwiłam, a ze Slughornem dogadam się bez problemu.
Słowa przyjaciółki chyba jednak nie do końca przekonały Ginny, bo nadal siedziała ze spuszczoną głową. Jedyną reakcją było delikatne przesunięcie się w stronę Hermiony, jakby w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Zapadła między nimi ciężka cisza.
- Chcesz mi powiedzieć o co dokładnie wam poszło? - odważyła się w końcu zapytać starsza z dziewczyn.
Widziała wahanie w zachowaniu najmłodszej latorośli Weasley'ów. Między nimi znów zapanowała cisza. Nie chciała jej do niczego zmuszać. Wiedziała, że gdy będzie gotowa, sama się otworzy.
- Seamus... On... ja... - próbowała znaleźć odpowiednie słowa, aby móc wyrazić jak najlepiej, to co się wydarzyło, jednak przerwał jej wchodzący do salonu Malfoy.
Miał na twarzy triumfalny uśmieszek, jakby coś poszło dokładnie po jego myśli, który zniknął w momencie, gdy zobaczył siedzące w salonie i obejmujące się gryfonki. W jego oczach przemknęło zdziwienie, po czym nałożył swoją stałą ironiczną maskę, mającą wyrażać obojętność.
- To ja już pójdę... odszukać Blaise'a - zmieszana Ginny starała się wymyślić byle pretekst, by jak najszybciej uciec z tego pomieszczenia. Było jej tak bardzo wstyd! - Muszę mu podziękować za pomoc- wytłumaczyła się, po czym złapała szatę i rzuciła pędem do wyjścia. Nim zniknęła za drzwiami, zawahała się chwilę, ale odwróciła patrząc wprost na Malfoya. – Tobie też dziękuję - wyszeptała i tyle ją było widać.
Pozostała para spojrzała po sobie ze zdziwieniem, po czym w oczach gryfonki zaczęła pojawiać się złość.
- Ty to naprawdę masz wyczucie kiedy się pojawić, nie ma co - syknęła mrużąc powieki.
Chłopak zdziwił się jej naskokiem, jednak nie dał tego po sobie poznać.
- Mam prawo przychodzić tu kiedy mi się podoba, Granger - odpowiedział ironicznie wymijając ją, by nalać sobie ognistej i usiąść w fotelu.
- Prawie mi powiedziała o co poszło! - krzyknęła gryfonka, patrząc z góry na pozornie rozluźnionego blondyna. Jak on ją irytował! - A ty oczywiście musiałeś się pojawić i wszystko zepsuć! A teraz poszła nie wiadomo gdzie...- ostatnie zdanie dodała szeptem, jakby do siebie, jednak chłopak je usłyszał.
- Jak to nie wiadomo? - jego brwi podjechały delikatnie do góry. - Przecież wiewióra mówiła, że idzie do Blaise'a. Ja tam jej wierzę.
Dziewczyna spojrzała na niego z namysłem. Na jej twarzy widać było ślady wewnętrznej walki, nie wiedział jednak o co. Po dłuższej chwili jej wzrok delikatnie złagodniał, westchnęła i klapnęła na kanapę przodem do blondyna, który zmierzył ją zdziwionym spojrzeniem.
- Może masz rację - powiedziała gryfonka, a Draco aż się ochlapał ognistą.
Widząc to zaśmiała się cicho i wyczarowała chusteczkę, którą przyjął czując, że nie do końca panuje nad sytuacją.
- Z czym mam rację? - zapytał z zaciekawieniem, nie dbając tym razem o towarzyszący mu nieustannie ironiczny ton.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem, ale łaskawie wytłumaczyła,
- Że rzeczywiście mogła pójść do Blaise'a. Poza tym, starałeś się chyba przekazać mi bym tak bardzo się nie przejmowała? - dokończyła dziwnym tonem, sprawiając, że siedzący przed nią chłopak nie był do końca pewny, czy jej wypowiedź była pytaniem czy stwierdzeniem. Zdecydował się więc na delikatne skinienie głową i spojrzał na płomienie trzaskające w kominku.
- Może nie była jeszcze do końca gotowa, by o tym rozmawiać. Nie powinnam jej naciskać - kontynuowała dalej, odniósł jednak wrażenie, że mówiła bardziej do siebie niż do niego. Mimo to, postanowił się odezwać.
- Wiewiórka da sobie radę. Nie raz widziałem ją w akcji. Mimo krwi zdrajczyni posiada swoją wartość - powiedział beznamiętnie sprawiając, że dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy. Posłał jej w odpowiedzi ironiczny uśmieszek, po czym pociągnął dużego łyka.
Gryfonka, jakby czując, że rozmowa dobiega końca, wstała z kanapy i zrobiła dwa kroki w jego stronę.
- Wiesz co Malfoy? Dziękuję za pomoc dziś, ale i tak... wal się. - powiedziała niemalże z uśmiechem, a po chwili zamknęła się w swojej sypialni.
Chłopak patrzył na drzwi jeszcze przez parę sekund, próbując rozgryźć dziwne zachowanie współlokatorki, po czym wzruszył ramionami i zajął się degustacją wysokoprocentowego napoju.


15 komentarzy:

  1. Na początek... Aaaaa! Dedykacja dla mnie! Właśnie poprawiłaś mi humor do końca tygodnia. ;)
    Świetna akcja, szczególnie genialny pomysł z Seamusem. No, kto by się spodziewał po Gryfonku? ;)
    Uuuuu... Szykuje się moja ukochana para - Blaise i Ginny... *.*
    Hermiona opuszcza lekcje? Oj, nieładnie, nieładnie ;D
    "Granger zachowuje się jak pieprzony terminator" <---- to mnie rozwaliło... Padłam. :D
    Błędów nie wyłapałam, kolejny genialny tekst, bezbłędnie napisany. :)
    Ale długi rozdział.. Jestem zachwycona! Minęło kilka dni, a tu już widzę kolejny. ;D
    Pisz szybko nexta, a ja już teraz życzę Ci tyyyyyyyyle weny i meeeeega dużo wolnego czasu... No i takich czytelniczek, jak ja. :D
    Pozdrawiam
    Fioletoowa
    P.S. Jeszcze raz, dzięki za dedykację ;* Cieszę się, że moje komentarze podnoszą Cię na duchu i przepraszam za tą chaotyczność w mojej wypowiedzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc ;)
    Wybacz mi, ale komentarz bedzie krotki :C Niestety jestem na telefonie i bardzo nie wygodnie sie pisze :C Bardzo mi sie podobala ta notka c: Ogolnie rzecz biorac, notka jest napisana po prostu genialnie, ale z reszta jak zawsze ;) Zakonczenie sprawilo ze smialam sie jak glupia do telefonu c:
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, jestem pozytywnie nastawiona co do tego opowiadania :D Całość jest napisana dość lekko więc z przyjemnością będę dalej czytać + jeżeli nie masz nic przeciwko dodam u siebie w zakładce czytam adres twojego bloga.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ;)

    Memory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko- sama zrobiłam to już dawno :)
      Dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń
  4. Napisane lekko, bardzo przyjemnie mi się czyta i czekam na więcej i więcej!Masz ciekawe pomysły, podoba mi się jak opisujesz niektóre sytuacje. :)

    Jedyne co mi przeszkadza to tło, niby wszystko widać - bo tak jest, a mi literki się zlewają po pewnym czasie czytania, tak jakby ta biel mi przeszkadzała...nie wiem może to ze mną coś jest nie tak :P
    zapewne :D

    B.

    OdpowiedzUsuń
  5. http://mow-szeptem-o-milosci.blogspot.com/
    Hej, mój nowy blog. Mogłabys wejsc? dopiero zaczynam i wazna jest kazda opinia. kocham to jak piszesz i ciebie i dlatego chcialabym poznac twoje zdanie :))

    OdpowiedzUsuń
  6. "Granger zachowuje się jak pieprzony terminator"-no powaliłaś mnie tym zdaniem! Ale to rzeczywiście bardzo dobre określenie jej zachowania. Merlinie, tyle się dzieje w tym rozdziale, że nie bardzo wiem, od czego zacząć. No to może od początku. Blaise zaskoczył swoim zachowaniem, ale jestem pewna, że szykuje jeszcze kilka sztuczek w zanadrzu :) Będzie ich bardzo potrzebował, by rozśmieszyć Ginny, której naprawdę się dostało w tym rozdziale... Seamus okazał się nic niewartym dupkiem, a Blaise odegrał swoją rolę rycerza na białym koniu :)
    Draco coraz bardziej zmienia swoje poglądy, a Hermiona po sześciu latach w końcu nauczyła się, jak odczytywać sygnały wysyłane jej przez pewnego blondyna. Gryfonka stała się wyraźnie pewna siebie, nie ma już problemów z odpyskowaniem Ronowi, z czego bardzo się cieszę :)
    Pozdrawiam
    pakuti

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem po krótkiej przerwie. Dzisiaj przeczytam 2 rozdziały :)
    Wow, naprawdę wiele się działo. Wiedziałam, że Blaise czuje coś do Ginny. Ogólnie Blaise jest w tym opowiadaniu bardzo pozytywnie przedstawiony. To naprawdę fajna postać. Akcja z Seamusem naprawdę mnie zszokowała. Co za drań! Relacje Dracona i Miony poprawiają się z każdym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Następny genialny rozdział!!
    Seamus to dupek!! Jak można uderzyć kobietę!?!? Dobrze, że w porę zjawił się Blaise. Coś czuję, że Blaise zaczyna patrzeć na Ginny jak na... dziewczynę, piękną dziewczynę. I mi się to baaaardzo podoba.
    Draco oczywiście kocham go jak zawsze :) <3
    A co do Hermy... Cieszę się, że dziewczyna umie się obronić i powiedzieć kilka nieprzyjemnych i niecenzurowanych słów. Dobrze również, że nie przeklina na każdym kroku i cały czas pozostaje delikatną (może mniej niż wcześniej, ale cały czas delikatną ) dziewczyną.
    Znowu dopatrzyłam się kilku błędów interpunkcyjnych (ja zawsze się do czegoś muszę przyczepić), ale treść genialna. Masz dobry flow :) Nie rzucasz suchymi dialogami, opisujesz <3 Tekst jest dojrzały i na poziomie. Coś czuję, że nie pozbędziesz się mnie tak szybko <3
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie kolejny rozdział?
    KIEDY BĘDZIE KOLEJNY ROZDZIAŁ?!
    KKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDYYYYYYYYYYYYYYYY BBBBBBBBBBBBĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘDDDDDDDDDDDDDDZZZZZZZZZZZZZZZIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEE KKKKKKKKKKKKKKKKOOOOOOOOOOOOOOOOLLLLLLLLLLLLLLLLLEEEEEEEEEEEEEJJJJJJJJJJJJJJNNNNNNNNNNNNNNNNYYYYYYYYYYYYYYY RRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRROOOOOOOOOOOOOOZZZZZZZZZZZZZZDDDDDDDDDDDDDDDDZZZZZZZZZZZZZZZIIIIIIIIIIIIIIAAAAAAAAAAAAAŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁ!!!!!!!!!!!!!
    Są to jedyne 3 pytania przychodzące mi do głowy. Rozdział cudowny i ja CHCĘ, a nie proszę o jak najszybsze dodanie nastepnego. Poza tym życze duzo weny i czasu na pisanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobre <3 ,,Wiesz co Malfoy? Dziękuję za pomoc dziś, ale i tak... wal się" Kochaam :* :* :* :* Jak nie przeczytam następnego to zwariuję :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O Matko, to jest tak dziwne i intrygujące że nie mogę :)
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam, rozdział jak zawsze super :)

    OdpowiedzUsuń
  13. nie powiedziałabym , aby ktoś uderzył Wiewiórkę , no ale takie rzeczy najwyraźniej się zdarzają .
    Ach noo i jak Draco i Hermiona się kochają :D Cudne dialogi pomiędzy nimi , jakbym czasami widziała siebie :)
    Pozdrawiam ,
    Jany.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ahh, ten Blaise <3 To było świetne jak powiedział jej "powodzenia słońce ":D i potem to zdenerwowanie Rona . I bardzo dobrze , niech żałuje rozstania z Hermi !!
    O matko , nie spodziewałam się tego po Seamusie ! o,o No ale na szczęście Blaise się nim zajął. Ohh , jak ja go uwielbiam <3 No i kolejny udany rozdział , czytam dalej :**********
    /DramiLoveStory

    OdpowiedzUsuń