2 czerwca 2013

ROZDZIAŁ VI cz. I

ROZDZIAŁ VI cz. I

Na widok oniemiałych z szoku gryfonek, przystojny Arystokrata przybrał na twarz triumfalny uśmieszek. Intryga się udała. Będą musiały znosić towarzystwo Blaise'a tak długo, jak będzie miał na to ochotę, a akurat tak się składało, że miał ochotę trzymać go jak najdłużej, przy czym codziennie pić i jak najwięcej przeszkadzać panoszącym się dziewczynom. Nikt nie będzie wyganiał go z jego własnego dormitorium. Chcą wojny, to będą ją mieć.
Poszerzył uśmiech i z błyskiem w oczach obrócił się w stronę ciemnoskórego przyjaciela.
- Wybierz sobie, Diable. Masz całe dormitorium do własnej dyspozycji - powiedział, kątem oka rejestrując, że starsza z dziewczyn spina się na dźwięk jego słów.- Oprócz MOJEGO łóżka, oczywiście- dodał z dezaprobatą w głosie, widząc, jak ten kieruje się w stronę jego sypialni.
Słysząc zakamuflowane ostrzeżenie, brunet zatrzymał się w pół kroku, a na jego twarzy ukazał się wyraz głębokiego zamyślenia.
Draco, jakby przeczuwając, jakie myśli rodzą się w głowie przyjaciela, spojrzał wrednym wzrokiem w stronę nadal milczących dziewczyn i zaśmiał się złośliwie. W tym samym momencie, jak na komendę, Zabini podszedł bliżej, a następnie posłał dwuznaczny uśmiech w stronę gryfonek.
- No nic... - zaczął, przywołując na twarz wyraz głębokiego zamyślenia, które podkreślił komicznym stukaniem palcem wskazującym o brodę. - Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak spać z którąś z was... zakładam, że ze ślicznym rudzielcem – dokończył z zalotnym uśmiechem, zuchwale patrząc dziewczynie w oczy.
Młoda Weasley nie dała się jednak zbić z tropu. Po wyjściu z pierwszej fali szoku, którą wywołało niespodziewane wtargnięcie ślizgona i jego deklaracja pozostania, zdołała doprowadzić się już do porządku. Spojrzała na niego z przekornym rozbawieniem, zakładając ręce na piersi.
- Możesz pomarzyć, Zabini.
- Och, to swoją drogą.
Dziewczyna prychnęła na widok jego zalotnego spojrzenia. Mimo wszelkich wysiłków, by pozostać niewzruszoną, ta zawoalowana deklaracja trafiła do jej serca. Zarumieniła się momentalnie i w chwili zmieszania, szybko odwróciła wzrok.
Blondyn widząc tę niezdarną próbę, uśmiechnął się jeszcze szerzej, a następnie skierował wzrok na Hermionę. Jej lodowate spojrzenie na moment zbiło go z tropu. Uśmiech spełzł z jego twarzy, ale natychmiast zmusił się do niego z powrotem. Przeklinał się w myślach, że znów dał jej się zaskoczyć. Poszerzył grymas, który teraz utrzymywał dzięki złości na siebie samego i spojrzał dziewczynie głęboko w oczy. Miał nadzieję, że zrozumie włożony w spojrzenie ironiczny przekaz: No i co teraz zrobisz, kotku? 
- Tak się składa, że Gin ma z kim spać – powiedziała spokojnie w stronę Zabiniego, jednak jej wzrok, ani na sekundę nie odwrócił się od blondyna.
W miarę wypowiadanych przez dziewczynę słów, stalowoszare oczy mimowolnie obniżyły się w stronę warg. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że gryfonka ma naprawdę ładne i pełne usta, o delikatnym malinowym odcieniu. W pierwotnym odruchu miał ochotę podejść, by nakreślić palcem ich linię.
Wzdrygnął się, czując wzrastającą po raz kolejny złość.
- Wszystko jedno, gdzie będziesz spał. Odłóż te graty i wychodzimy – powiedział, odwracając się do oburzonego przyjaciela.
- Zaraz zobaczysz graty,, jak wrócę do swojego dormitorium – odszczeknął się Zabini z wesołymi błyskami w oczach.
Blondyn zamarł na milisekundę.
- Dobra, śpisz u mnie – wysyczał, mrużąc wściekle oczy. - Ale tylko dzisiaj! - dodał na widok triumfalnej miny bruneta. - A teraz zbieraj dupę i wychodzimy.
- Nie spinaj się tak, Smoku – zaśmiał się, z tylko sobie znanym rozbawieniem, po czym rzucił torbę i wyszedł za nim z dormitorium.
  

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Po wyjściu ślizgonów, dziewczyny momentalnie rzuciły się w wir przygotowań. Hermiona zajęła łazienkę, gdzie robiła makijaż i co jakiś czas zerkała przez otwarte drzwi na zabieganą przyjaciółkę.
Pociągnęła rzęsy czarnym tuszem, włosy wyprostowała magicznie tak, że sięgały jej do połowy pleców. Musiała przyznać, że wygląda... seksownie. Zupełnie jak nie ona.
- Wow, Miona – usłyszała za sobą pełen aprobaty głos Ginny. - Wyglądasz... jak nie ty. Ale to dobrze! - dodała szybko na widok skrzywionej miny przyjaciółki. Przyjrzała się jej z góry do dołu. Było idealnie.
- Jeżeli skończyłaś się pindrzyć, to łaskawie zwolnij lustro – zaśmiała się Ruda, bez ceregieli wypychając oburzoną przyjaciółkę za drzwi.

Całość przygotowań nie zabrała im dużo czasu, mimo to szły do Pokoju Wspólnego Ravenclawu z poczuciem, że są nieprzyzwoicie spóźnione. Po pokonaniu całej masy krętych schodów, jękach oraz narzekaniach na wysokie obcasy, w końcu stanęły przed topornymi dębowymi drzwiami i wpatrzyły się w niewielką brązową kołatkę w kształcie orła, jak gdyby z nadzieją, że tak po prostu wpuści je do środka.
Na korytarzu panowała całkowita cisza, zupełnie nie wskazując na odbywające się jakiekolwiek większe wydarzenie. Spojrzały na siebie zdziwione, a może ktoś robi im wredny żart?
Nie, Luna na pewno nie wystawiłaby ich na pośmiewisko. Hermiona spojrzała na ubraną w obcisłą, czarną sukienkę Ginny, której kosmyki wychodzące z misternie upiętego koka opadały w miękkich falach na czoło, ramiona i plecy. Wyglądała prześlicznie.
- Wchodzimy?
Ruda kiwnęła potakująco głową i sięgnęła do kołatki, by stuknąć dwa razy o drzwi. Nieruchomy dotychczas ptak rozwinął swoje brązowe skrzydła, a z otwartego dzioba wydobył się, o dziwo, łagodny, damski głos. 
- Igrać z nim kusząco, aczkolwiek niebezpiecznie, 
Przez jeden mały błąd, cierpieć można wiecznie.
Ingerencja w nim surowo zakazana, 
Tajemnica czasem lepiej niech zostanie nie poznana.* O czym mowa?
Gryfonki ponownie spojrzały na siebie ze zdziwieniem. Ginny już po chwili wzruszyła ramionami na znak, że się poddaje, z kolei Hermiona zaczęła chodzić w kółko, powtarzając pod nosem słowa zagadki. Minuty mijały, a prawidłowa odpowiedź nie nadchodziła.
Jak na złość na korytarzu panowała kompletna pustka, więc na niczyją podpowiedź liczyć nie mogły… zresztą ambitna gryfonka i tak by jej nie przyjęła.
Znudzona Ginny przycupnęła na schodku, spoglądając bezradnie na przyjaciółkę.
- Mionka, czas nam leci...
Dziewczyna stanęła jak sparaliżowana i spojrzała na przyjaciółkę rozszerzonymi oczyma.
- C-co powiedziałaś?
- Że czas... - zaczęła głośniejszym tonem, ale natychmiast umilkła, słysząc głos aprobaty ze strony kołatki, a zaraz po tym dźwięk otwieranych drzwi.
- No tak! „Czas”! Że też na to nie wpadłam... - Hermiona najwyraźniej źle radziła sobie z poniesioną porażką, bo na jej twarzy wykwitł grymas bezgranicznego niezadowolenia, niezwykle kontrastujący z jej dzisiejszym image'm.
W miarę powiększania się szpary w drzwiach, do ich uszu zaczęły docierać dźwięki muzyki, mieszające się z odgłosami rozmów i śmiechu.
- Nie przejmuj się, Miona – powiedziała Ginny łapiąc ją za rękę. Oczy jej błyszczały. - Weszłyśmy, słyszysz? Jesteśmy w środku! Imprezę czas zacząć!
Zawołała i pociągnęła za sobą zdezorientowaną przyjaciółkę w stronę muzyki, rozmów i dobrej zabawy.

Wtapiając się w tłum, z zaciekawieniem rozglądały się po wielkim, okrągłym pomieszczeniu. Pierwszy raz znajdowały się w Pokoju Wspólnym Krukonów i były naprawdę zdziwione jego nieporównywalną z innymi salonami, wielkością. Hermionie przemknęło przez głowę, że Harry był tutaj, gdy poszukiwali Horkruksów, na dodatek z Luną, bo Ginny była zazdrosna o Cho. Uśmiechnęła się pod nosem na tę przewrotność losu. Jeszcze pół roku temu nigdy by nie powiedziała, że sprawy będą się miały tak, jak w chwili teraźniejszej.
Zerknęła przelotnie na towarzyszkę i zobaczyła, że ta spogląda ku górze, więc automatycznie podążyła za jej wzrokiem. Na widok kopulastego sklepienia, zaczarowanego tak by wyglądał jak bezchmurne niebo nocą, aż zaniemówiła. Nigdy nie widziała tak wielu gwiazd, w tak idealnym rozmieszczeniu. Okręciła się dookoła z niemalże dziecięcym zachwytem wymalowanym na pięknej twarzy.
 - Miona? - usłyszała znajomy głos, który uświadomił jej, że dotarły do foteli ustawionych pod przeciwległą ścianą w taki sposób, by zakrywały wejście do sypialni. Spojrzała w znajome zielone oczy i rozpromieniła się radośnie, rzucając chłopakowi na szyję.
- Harry!
- Na gacie Merlina, dziewczyno – odsunął się, by objąć stojącą obok niego Lunę, jednocześnie taksując przyjaciółkę spojrzeniem pełnym zdziwienia i aprobaty. - Zupełnie cię nie poznałem! Gdyby nie to, że zauważyłem Ginny, to nadal nie wiedziałbym, że ty to ty.
Dokończył z uśmiechem, kiwając głową w stronę byłej dziewczyny. Ginny odwzajemniła gest, obdarzając go przy okazji przyjaznym spojrzeniem.
- Nie przesadzaj – Hermiona wbrew sobie zarumieniła się delikatnie, co w zestawieniu z zieloną sukienką i błyszczącymi oczyma, nadało jej niewątpliwego uroku.
- Ma rację! - wtrąciła się Luna z przyjaznym, rozmarzonym uśmiechem. - Wyglądasz naprawdę cudownie, sama bym tak chciała.
Słysząc tę szczerą, naiwną wypowiedź, która mogła wyjść tylko z ust nietypowej Krukonki, Hermiona poczuła lekką konsternację. Na szczęście na pomoc przyszła jej Ginny.
- Ty także wyglądasz cudownie, Luno. Sądzę, że dla Harry'ego jesteś tu najpiękniejsza.
Blondynka obdarzyła ją takim samym spojrzeniem co wcześniej Hermionę, po czym wsunęła się w ramiona wybrańca i obejmując go, spojrzała w górę.
- Robi wrażenie, prawda? - zapytała prosto, zmieniając temat zupełnie bez ostrzeżenia. Gryfoni nie dając zbić się z tropu, podążyli za jej spojrzeniem.
- Ta-ak, sklepienie jest przepiękne- wyszeptała Hermiona.
- Mówię o ozdobach – odparła z rozbawieniem Krukonka i dopiero wtedy nowoprzybyłe zauważyły czarne nietoperze, zaczarowane tak, by poruszały się po określonej przestrzeni, bez możliwości przekroczenia niewidzialnej granicy. Kolorem całkowicie zlewały się z ciemnym odcieniem nieba, nic więc dziwnego, że zafascynowane gryfonki nie zauważyły ich wcześniej. Kontynuując swój wywiad przeniosły wzrok na kąty pod sufitem, w których znajdowały się wielkie pajęczyny, z równie wielkimi pająkami.
Miona domyśliła się, że obszar, w którym mogły się poruszać także był zaczarowany, tak by miały możliwość spuszczać się na grubej nici jedynie z góry na dół i z powrotem. Zastanowiło ją jednak, kto podjął się sprowadzenia tego obrzydlistwa do zamku, a później wcielenia go w ozdoby. Od razu przypomniał jej się irracjonalny lęk Ronalda przed tymi stworzeniami i jak na komendę zobaczyła rudą czuprynę, w niedalekiej odległości od największego pająka. Ze śmiechem zarejestrowała, że na twarzy chłopaka bezsprzecznie rysowała się świadomość bliskości jego największego koszmaru. Było widać, jak na dłoni, że z całych sił pilnuje się, by nie uciec z krzykiem, co miało wyraz w zaciśniętych szczękach, grymasie niezadowolenia i ręce mocno obejmującej, siedzącą obok Danielle.
Jakby czując na sobie czyjś wzrok, gryfon odwrócił się do Hermiony,  trafiając spojrzeniem na jej rozbawioną minę.
W pierwszym momencie, jego czoło przecięło podłużne wgłębienie oznaczające, że nad czymś intensywnie myśli, po chwili jednak, jego ręka bezwiednie opadła z pleców partnerki, a usta otworzyły się w niemym zdziwieniu.
Widząc jego reakcję na swój nietypowy, olśniewający wygląd, zaśmiała się perliście i pomachała.
- Z czego się cieszysz? - zapytała Ginny, podążając za wzrokiem przyjaciółki akurat w momencie, gdy Danielle zauważyła dziwne zachowanie swojego chłopaka. Pomachała mu ręką przed oczami i nie widząc reakcji, spojrzała wprost w ich stronę. Na widok Hermiony rozszerzyła oczy w zdziwieniu, a następnie zmrużyła, dając wyraz rozdrażnieniu.
Ginny, widząc ich zachowanie, zawtórowała przyjaciółce śmiechem, złapała ją za dłoń i pociągnęła w stronę prowizorycznego barku, który okazał się zwykłym, dużym stolikiem, stojącym pod ścianą z lewej strony od foteli.
- Widziałaś jego minę?- zawołała Ginny, próbując przekrzyczeć muzykę i nadal się śmiejąc. - Nie wiedział, gdzie ma oczy podziać!
- Widziałam – Hermiona roześmiała się i zaczęła rozglądać. - Gdzie Harry i Luna?
- Wyszli do kuchni, żeby skombinować jakieś żarcie – odpowiedź zamiast z ust przyjaciółki, rozbrzmiała zza jej pleców. Uśmiechnęła się pod nosem na znajome brzmienie głosu. - Hermiono… wow. Wyglądasz olśniewająco.
- Dziękuję, Terry – uśmiechnęła się słodko, odwracając głowę, by spojrzeć mu w oczy - miały piękny brązowy kolor, gdzieniegdzie mieniący się odcieniami zieleni. Zgarnął ręka swoje przydługie włosy z czoła i oddał uśmiech.
Patrząc na stojącego przed nią chłopaka zdała sobie sprawę, że przez siedem długich lat nie zwracała na niego zbytniej uwagi. Zastanowiła się dlaczego, skoro ewidentnie na nią zasługiwał ze swoimi lśniącymi włosami, wysportowaną i dostojną sylwetką, a także nietypowymi oczami. Poczuła, że mógłby się jej spodobać, a także, że ma ochotę poznać go bliżej. Poszerzyła uśmiech, odgarniając jednocześnie długie, idealnie proste włosy, po czym przerzuciła wzrok na prowizoryczny barek.
- Och, mogłabym przysiąc, że jeszcze przed chwilą stała tutaj butelka Ognistej- powiedziała zdziwiona, spoglądając na pusty stół, z powrotem na Terry'ego, a następnie na Ginny, która rozglądała się nerwowo po sali. - Wszystko w porządku? - szepnęła w stronę przyjaciółki, korzystając z faktu, że Terry poszedł po alkohol.l.
- Nie wiem... - jęknęła ruda. - Chyba widziałam gdzieś Seamusa...
- Jesteś pewna, że nie był to po prostu Harry**? - zapytała, na co przyjaciółka wykrzywiła usta w imitacji uśmiechu mrucząc coś, że przecież Potter'a nie ma w pomieszczeniu. W następnej chwili rozszerzyła oczy, a na jej twarz wypłynął wyraz przerażenia.
- Schowaj mnie! - szepnęła, nim rzuciła się w stronę pobliskiego fotela, w poszukiwaniu schronienia. Przepychała się między nogami, za nic mając niezadowolone pomruki siedzących tam osób.
Widząc dziecinne zachowanie przyjaciółki, Hermiona parsknęła niepohamowanym śmiechem. W tym stanie zastał ją Terry, który właśnie wrócił i rozstawiał pełne butelki Ognistej, tuż obok czystych szklanek.
- Co cię tak bawi? - zapytał z błyskiem w oku, jednak Hermiona w odpowiedzi pokręciła tylko głową i wciąż się śmiejąc sięgnęła po butelkę, by nalać sobie trunku. - Chcesz lodu?
- A jest?
Posłał jej piękny uśmiech i wyciągnął parę kostek lodu z szafki zaczarowanej w taki sposób, by pełniła funkcję zamrażarki. 
Hermiona rozejrzała się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, szukając jednocześnie wolnego miejsca, by usiąść. Jej wzrok zatrzymał się na moment w miejscu, gdzie schowała się Ginny, jednak nie zauważyła jej tam. Gdzie się podziała?
- Zatańczysz? - usłyszała nieśmiałe pytanie ze strony towarzyszącego jej Krukona, a piękny uśmiech po raz kolejny rozjaśnił jego przystojną twarz. Uśmiechnęła się ciepło i kiwnęła głową na znak zgody. Upiła duży łyk z ledwo napoczętego napoju, odłożyła go na pobliską półkę i notując w pamięci to miejsce, pozwoliła porwać się w tłum tańczących uczniów.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Oooo , stary! - Blaise zagwizdał przeciągle z zachwytu, spoglądając wprost na wejście do pokoju wspólnego Krukonów.
Po tym jak Draco siłą wyciągnął przyjaciela z dormitorium, udali się wprost do wieży Ravenclawu. W głębi duszy, Arystokrata czuł podekscytowanie na myśl o imprezie z okazji Nocy Duchów. Miał ochotę się napić i rozerwać, po prostu nie myśleć o niczym co, jak na razie, wychodziło mu całkiem nieźle.
Siedzieli z Zabinim w otoczeniu kilku innych osób z Domu Węża i popijali trzecią z kolei butelkę Ognistej. Na tańce nie miał zupełnie ochoty, mimo (a może zwłaszcza dlatego?) że Tracey Davis kilkakrotnie przychodziła do niego z przymilną miną próbując skusić go do pójścia z nią na całość i jak mniemał, nie chodziło jej jedynie o taniec.

Na dźwięk słów Diabła obrócił w jego stronę zdziwiony, lecz nadal jeszcze skupiony wzrok. Nie zauważając żadnej reakcji, wychylił się nieco do przodu, by zobaczyć co tak zachwyciło przyjaciela.
Jego oczom ukazała się długonoga piękność na wysokich, czarnych obcasach, o zgrabnej sylwetce i z długimi, prostymi włosami o barwie kasztanu, sięgającymi połowy jej pleców. Obcisła, koronkowa sukienka w odcieniu zieleni wydała mu się dziwnie znajoma... aż się zachłysnął, gdy skojarzył tę kreację z sytuacją sprzed półtorej godziny.
- Granger?! - kątem oka zobaczył, że zafascynowany Blaise delikatnie potakuje głową w odpowiedzi.
Wybałuszył oczy w szczerym zdziwieniu, a jego spojrzenie raz jeszcze powędrowało w stronę gryfonki. Dopiero teraz zauważył, że towarzyszy jej nieodłączna ostatnimi czasy Weasley, która – musiał to przyznać- wyglądała równie pociągająco.
Pokiwał głową w roztargnieniu, jakby w próbie wyzbycia niechcianych myśli, a następnie odwrócił wzrok w stronę okna, przez które widać było błonia skąpane w intensywnym blasku księżyca w pełni.
Próbował skupić myśli na czymkolwiek, jednak pomimo zawziętych prób, nie potrafił pozbyć się obrazu gryfonki, majaczącego mu przed oczami. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Blaisem, kiedy ten oświadczył, że Granger jest piękniejsza niż kiedykolwiek. Mimowolnie porównał jej teraźniejszy wygląd, do tego z Balu Bożonarodzeniowego sprzed czterech lat i ku swojej niechęci, musiał przyznać przyjacielowi rację.
Owszem, widział ją w samej bieliźnie, co zrobiło na nim niemałe wrażenie, wytłumaczył to jednak szokiem wywołanym faktem, że pod tymi workami, w które dziewczyna była na co dzień okutana, może znajdować się naprawdę piękne ciało. Jednak nawet wtedy, niemal całkowicie naga, nie zrobiła na nim takiego wrażenia, jak w tej chwili! Jak to możliwe?
Odstawił napełnioną do połowy szklankę, kręcąc znów głową, a jego wzrok powędrował w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała Granger.
- Szukasz kogoś, Draco? - usłyszał obok siebie przyjazny głos Pansy, ale nie odwrócił się do niej, nadal przeczesując wzrokiem tłum w poszukiwaniu zielonej koronki.
- Taaa – odpowiedział bezwiednie, jednak po chwili się opamiętał.- To znaczy nie. Niby kogo?
W końcu zwrócił twarz w jej stronę, po czym chwycił z powrotem szklankę i podniósł ją w akcie toastu. Uśmiechnęła się, oddała gest i przysunęła się bliżej, by móc obserwować ludzi lawirujących po parkiecie.
- Blaise, mógłbyś usiąść? Zasłaniasz mi widok – poskarżyła się z uśmiechem, na co chłopak odwrócił się  do niej z rozkojarzoną miną, zupełnie nie reagując na wypowiedzianą prośbę.
- Jak zrobię choćby jeden ruch, to padnę – odpowiedział dziwnym tonem, z powrotem wgapiając się tłum.
- Nie pieprz Diable, tylko siadaj – zdenerwował się Draco i pociągnął go za rękaw tak, że chłopak wylądował z głuchym tąpnięciem między nim, a Pansy.
- Widziałem Anioła... - zadeklamował Zabini rozmarzonym głosem. Siedząca obok niego dziewczyna rozszerzyła oczy w zdziwieniu, posyłając znaczące spojrzenie w stronę blondyna- Chyba przesadził z ognistą, nie sądzisz? 
- Jak cię palnę w łeb, to zaraz zobaczysz ich z dziesięć – odparował blondyn z rozbawieniem, wciskając przyjacielowi pełną szklankę w dłoń, na co Pansy zareagowała oburzeniem. Kiedy jednak wyłapała wzrok Dracona mówiący, że wie co robi, tylko roześmiała się i kręcąc głową ruszyła na parkiet.
Draco poniekąd wiedział co się dzieje z jego przyjacielem, sam miał podobne odczucia, nie był jednak na tyle głupi, żeby się z nimi obnosić! Co jak co, ale nie będzie przynosił wstydu Slytherinowi, okazując jawne zainteresowanie jakimiś gryfonkami.
- Przeszło ci robienie z siebie debila? - rzucił w stronę oprzytomniałego już bruneta.
- Taa, w pewnym sensie – odparł z dziwną miną. - Dawaj pijemy – zaproponował nalewając z trzymanej butelki do dwóch pustych szklanek . - A potem idę na łowy.
Draco zaśmiał się pod nosem na słowa przyjaciela i posłusznie uniósł szklankę. Jego wzrok po raz kolejny powędrował w stronę parkietu i w końcu znalazł, podświadomie szukaną, zieloną koronkę.
Dziewczyna tańczyła w parze z Boot'em. W momencie, gdy na nią spojrzał podniosła głowę, a ich oczy się spotkały, co poskutkowało delikatnym dreszczem zabarwionym jakby uczuciem... zazdrości?
Merlinie, to będzie długa noc, westchnął przeciągle, dopijając resztkę napoju.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Panna Granger od niepamiętnych czasów, uwielbiała tańczyć. Taniec był jej pasją, a co za tym idzie - również najlepszą rozrywka.
Niestety, z powodu pochłaniającej ją na co dzień nauki, nie mogła zbyt często oddawać się ulubionemu zajęciu, jednak gdy tylko nadarzała się okazja, by choć trochę poszaleć na parkiecie, nie potrafiła z niej nie skorzystać.
Tak było i tym razem. Wciągnięta przez przystojnego krukona na prowizoryczny parkiet, umieszczony pośrodku magicznie powiększonego salonu, tańczyła bez opamiętania. Terry bardzo dobrze prowadził, co skutkowało tym, iż większość uczniów musiała usuwać się z miejsca tańczącej parze.
Sama Hermiona, dosłownie płynęła po parkiecie wspierana silnymi ramionami chłopaka. Poruszała się z gracją, a jednocześnie bardzo pociągająco.
Większość z otaczających ją ludzi, w pierwszym momencie nie potrafiła skojarzyć kim jest ta piękna dziewczyna, wczuwająca się w rytm muzyki z tak wielką pasją. Gdy jednak świadomość jej tożsamości rozjaśniła w końcu ich przyćmione alkoholem umysły, otwierali szerzej oczy ze zdumienia i niedowierzania. Kto by pomyślał, że ta szara mysz, kujonka, a zarazem najlepsza uczennica w Hogwarcie, która na co dzień nosi workowate swetry, potrafi tak się ruszać? A jak była ubrana!
Zdumieniu, otaczających ją hogwartczyków, nie było miary.
Wieść o jej nietypowym wyglądzie oraz zachowaniu, z zawrotną prędkością obiegła cały Pokój Wspólny Krukonów, a każda znajdująca się tam osoba, chciała na własne oczy sprawdzić, czy nie są to tylko wolne żarty.

Tak więc, dziewczyna sunęła swobodnie po parkiecie w towarzystwie Terry'ego Botta, zupełnie nieświadoma swego wdzięku i emocji jakie wzbudza wokół, a zwłaszcza w osobie pewnego, siedzącego niedaleko niej, blond ślizgona...

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Terry, napiłabym się czegoś – szepnęła partnerowi do ucha, po którejś piosence z kolei. Skinął głową, po czym uścisnąwszy jej dłoń, odszedł do prowizorycznego barku.
Hermiona pozostawiona samej sobie, postanowiła skorzystać z sytuacji i rozejrzała się czujnie dookoła, w poszukiwaniu rudych włosów zaginionej przyjaciółki. Na moment zatrzymała się na jednej osobie, która niestety okazała się Ronem, więc poleciała wzrokiem dalej. Kierowana instynktem, popatrzyła za siebie, gdzie trafiła wprost na stalowoszare oczy Malfoya.
Sprzeczne emocje rozlały się po jej ciele- z jednej strony chciała zrobić pogardliwą minę, po czym odwrócić się na pięcie i odejść, a z drugiej coś jej na to nie pozwalało. Tym 'czymś' był nieznany jej dotychczas błysk w oczach blondyna.
Nadal patrzył na nią ironicznie, jednak nie potrafiła dojrzeć w tym wzroku wiecznie towarzyszącego mu obrzydzenia.
Patrzyli sobie przez dłuższą chwilę prosto w oczy, gdy dziewczyna poczuła, że zaczyna tracić panowanie nad sytuacją, a przez jej ciało przebiega lekki dreszcz. Skrzywiła się nieznacznie, na co obserwujący ją blondyn uśmiechnął się pod nosem i leniwie przesunął spojrzenie po jej sylwetce. W jego wzroku pojawił się błysk aprobaty sprawiając, że dziewczyna rozchyliła usta w niemym zdziwieniu. Trwało to jeszcze dobrą chwilę, zanim pojawił się Terry ze szklankami w rękach, nieświadomie ratując partnerkę z tej dziwnej sytuacji.
- Proszę, – powiedział wręczając jej trunek. Widząc dziwny wyraz twarzy gryfonki, jego spojrzenie przybrało badawczy wyraz. - Mionka, wszystko w porządku?
- Co? Taak – odpowiedziała z roztargnieniem, upijając pospiesznie łyk, by to zatuszować – Po prostu jestem trochę zmęczona. Możemy usiąść?
Posłała mu niewyraźny uśmiech z nadzieją, że wyglądał na niewinny i dała się poprowadzić w stronę chwilowo zwolnionych foteli.
Gdy dotarli na miejsce, klapnęła z głuchym tąpnięciem na najbliższe wolne miejsce, gdzie nie zważając na współczującą minę towarzyszącego jej Krukona, zatopiła się w myślach.
Co to do cholery było? Jeszcze nie widziała, żeby Malfoy patrzył w ten sposób na kogokolwiek, a już zwłaszcza na nią! Przecież według niego była tylko brudną szlamą, czyż nie? 
Jego dzisiejsze spojrzenie nie odzwierciedlało takich myśli ani na jotę... coś szepnęło w jej umyśle zaburzając cały tok myśli. Odzwierciedlało czy nie- było to dziwne. Sam fakt patrzenia sobie w oczy z dużej odległości, jak w jakiejś skretyniałej, mugolskiej komedii romantycznej!
Pokręciła głową z roztargnieniem i nadal nie zwracając uwagi na obecność Terry'ego, pociągnęła zdrowy łyk ognistej.
Dziś pierwszy raz przemknęło jej przez myśl, że blondyn ma w sobie pewien urok. Zaczynała rozumieć dlaczego te wszystkie dziewczyny miały na niego takie parcie - lśniące blond  włosy, przystojna twarz oraz wysportowana sylwetka robiły swoje. Nawet jego oczy były prześliczne, jeśli nie ładował w nie tyle ironii i pogardy. Tylko ten wredny charakter pozostawiał wiele do życzenia. Dzisiejsza chwila słabości nie oznaczała przecież od razu, że przestał być dupkiem! Żachnęła się sama na siebie, ze zdziwieniem zdając sobie sprawę,że Terry coś do niej mówi.
- Przepraszam cię, odpłynęłam na chwilę. Mógłbyś powtórzyć? - obdarzyła go przepraszającym uśmiechem, na co chłopak pokiwał głową na poły z irytacją, na poły z rozbawieniem.
- Właśnie zauważyłem – droczył się z nią, z uśmiechem. - Mówiłem, że idę na chwilę, bo Kathleen z Jeffrey'em mnie wołają.
Na potwierdzenie słów wskazał głową na stojącą w pobliżu parę, która patrzyła na nich z nerwowymi uśmiechami.
- Jasne, idź – zgodziła się Miona, ściskając go delikatnie za dłoń na pożegnanie.
Zapatrzona w plecy odchodzącego chłopaka, przybrała na twarz delikatny uśmiech. Była bardzo zadowolona z dotychczasowego przebiegu imprezy- Terry to naprawdę świetny kompan. 
Zatopiona we własnych myślach zupełnie nie zdawało sobie sprawy, że nadal wpatruje się w jeden punkt, gdy nagle wzrok przesłoniła jej wysoka sylwetka.
- Hej Harry, gdzie masz Lunę? - zapytała z uśmiechem, wskazując puste miejsce naprzeciw siebie.
- Poszła sprawdzić co się dzieje, podobno słychać muzykę od strony błoni – odpowiedział Potter, siadając na wskazanym miejscu.
Hermiona słysząc słowa przyjaciela, zmarszczyła czoło. Przypomniał jej się jeden szczegół, który wcześniej umknął jej uwadze z powodu rozgoryczenia przez nierozwiązaną zagadkę.
- Jak byłyśmy przed wejściem, to nigdzie nie było słychać żadnych dźwięków – podjęła temat. - Wydawało mi się to dziwne, ale zupełnie zapomniałam o ten fakt spytać.
- Muffliato – odpowiedział Wybraniec z uśmiechem. - Sam im to zaproponowałem. Bali się interwencji ze strony Flitwicka albo co gorsza McGonagall, więc stwierdziłem, że to dobry pomysł.
- Genialny! - pochwaliła i tak już dumnego z siebie chłopaka. - A właśnie, gdzie jedzenie, po które poszliście z Luną?
- Będzie za około godzinę, jak skrzaty wyrobią się z przygotowaniem – widząc skrzywioną minę przyjaciółki, uśmiechnął się z politowaniem, ale nijak tego nie skomentował. - Jedzenie będzie transportowane bezpośrednio na tamten stół, postawiony obok tego wielkiego pająka.
Na potwierdzenie słów wskazał na wolno stojący stolik pod oknem, a słysząc śmiech Hermiony, spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Nic – zaczęła nadal chichocząc. – Po prostu, przeszło mi przez myśl, że w takim razie Ron sobie nie poje.
Słysząc to dziwne zdanie brunet przez chwilę miał zdezorientowaną minę, ale kiedy spojrzał w stronę wielkiego pająka spuszczającego się po grubej pajęczynie metr od stołu, zrozumiał aluzję i zawtórował przyjaciółce śmiechem.
- Widziałeś może Ginny? - zapytała Hermiona kiedy już uspokoili napad niepohamowanego śmiechu. - Straciłam ją jakiś czas temu i do teraz nie odnalazłam.
- Jak to? - zdziwił się Wybraniec, po czym skierował wzrok na parkiet. - Przecież bawi się w tłumie, razem z tym głupkiem Zabinim.
Ostatnie zdanie powiedział z lekką niechęcią. Nie miało to jednak żadnego związku z zazdrością o dziewczynę, a jedynie stosunkiem do ślizgona.
- On wcale nie jest głupkiem – zaoponowała Hermiona ku zdziwieniu przyjaciela. - Ostatnio naprawdę pomógł Gin. Nie jest jak inni ślizgoni.
Harry przyjrzał się jej uważnie, jakby upewniając się czy jest pewna tego co mówi, po czym wzruszył ramionami i podniósł się z miejsca.
- Idę poszukać Luny.
Odwrócił się by odejść, jednak coś go zatrzymało. Spojrzał na przyjaciółkę z uśmiechem i dodał.
 - Szykuj się Mionka, bo nadchodzą atrakcje.
Dziewczyna patrzyła ze zdezorientowaną miną na plecy odchodzącego przyjaciela, zachodząc w głowę, o co też może mu chodzić. Po chwili wzruszyła ramionami z przeczuciem, że i tak prędzej czy później się dowie. Nie myliła się. Gdt zwróciła swój wzrok na świetnie bawiących się ze sobą Ginny i Blaise'a, ktoś nagle ściszył muzykę, a pomieszczenie wypełnił zwielokrotniony magicznie głos:
- Impreza bez małego turnieju to zupełna klapa. Jako organizatorzy, razem z Kathleen pomyśleliśmy, że naszą ogólnoszkolną rywalizację, można zmienić w zdrową, dla zabawy – przerwał na moment, jakby czekając na słowa protestu, jednak w sali panowała cisza, przerywana jedynie lecącą muzyką w tle. - Z początku plan był taki, aby wziąć po kilka osób z każdego domu i poddać ich kilku próbom, ale stwierdziliśmy, że wywołałoby to zbyt dużo zamieszania. Ostatecznym werdyktem jest, więc rywalizacja pomiędzy prefektami naczelnymi. Z tego co wiem, wszyscy znajdują się na tej sali, osobiście sprawdzałem. Zaczynamy za pół godziny.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- … pomiędzy prefektami naczelnymi. Z tego co wiem, wszyscy znajdują się na tej sali, osobiście sprawdzałem. Zaczynamy za pół godziny.
Wzrok wszystkich siedzących wokół osób skupił się na nim. Spojrzał na każdego po kolei i wzruszył ramionami.
- Nigdzie nie idę – odpowiedział spokojnie, opierając się wygodnie na znak, że nic go ta głupia szopka nie interesuje. - Niech biorą kogoś innego. Ja się bawić w żadne żałosne gierki nie będę.
Podniósł się powoli z zamiarem odejścia, jednak powstrzymała go delikatna kobieca dłoń. Obrócił się i spojrzał w ciemne oczy Pansy.
- Daj spokój, Draco – powiedziała, a jej twarz rozjaśnił wredny uśmiech. - Mamy szansę w końcu udowodnić, że jesteśmy najlepsi. A przy okazji – tu złośliwe błyski zatańczyły w jej oczach, – będziesz miał sposobność, by utrzeć nosa tej Granger.
Rozważając słowa dziewczyny, Draco zatrzymał się na moment, a jego spojrzenie powędrowało na znów bawiący się tłum.
Właściwie to, co powiedziała Parkinson miało sens, zwłaszcza zdanie z utarciem nosa kujonicy. Taak, odbuduje swoją dumę, zszarganą wcześniejszymi odczuciami na widok dziewczyny. Skinął głową na znak zgody i opadł z powrotem na kanapę.
- Czy Blaise, NASZ Blaise, tańczy właśnie z tą rudą zdrajczynią krwi? - usłyszał wysoki głos Tracey siedzącej nieopodal. Jej twarz wyrażała głęboką dezaprobatę przemieszaną z pogardą.
- Po pierwsze, Davis, Blaise nie jest niczyj – ku zdziwieniu Draco, słowa te wypłynęły z ust Astorii Greengrass. - A po drugie, w związku z tym, że jest wolny, ma prawo robić, co mu się podoba. Więc zajmij się swoimi wymuskanymi paznokciami, a nie tym co robią inni, jasne?
Draco poczuł, że jego szczęka zjeżdża coraz niżej, wraz z każdym usłyszanym słowem, zupełnie nie zdając sobie zupełnie sprawy, że Tracey posiada identyczną minę. Jedyna różnica była taka, że na twarzy blondyna zaczął malować się szacunek, a dziewczyny bezgraniczna złość.
- Uważaj do kogo mówisz, Greengrass – warknęła mrużąc oczy, na co zagrożona wybuchnęła gromkim śmiechem, zagłuszonym przez basy muzyki.
- Ogarnij się, Tracey i najlepiej spłyń. Nic tu po tobie – odpowiedziała z wesołym błyskiem w oku i odwróciła się od dziewczyny dając tym samym do zrozumienia, że rozmowa się skończyła.
Draco znając jednak popędliwość połączoną ze słabymi nerwami jedynej latorośli Davisów, wolał nie spuszczać z niej wzroku, przyglądając się niepostrzeżenie. Po paru sekundach pogratulował sobie tego zachowania, bo ślizgonka, wpatrując się nienawistnie w młodszą koleżankę, zaczęła wyciągać różdżkę. Z prędkością błyskawicy poderwał się i złapał ją za prawy nadgarstek.
- Nie radziłbym, Davis – wysyczał jej prosto w twarz, na co w oczach dziewczyny pojawił się strach. Puścił jej rękę, wskazując jednocześnie głową na drzwi, z miną nieznoszącą sprzeciwu. - A teraz zmiataj do dormitorium i żebym cię tu nie widział.
Patrzył przez chwilę na plecy znikającej w pośpiechu dziewczyny, jak gdyby upewniając się, że wykona jego polecenie, po czym widząc zamykające się za nią drzwi, posłał wpatrującej się w niego ze zdziwieniem Astorii  ironiczny uśmiech. Dziewczyna mimo iluzji ironii jaką na siebie założył, zrozumiała przesłanie blondyna, uśmiechnęła się ciepło i wzruszyła lekko ramionami. 
Spojrzał na parkiet, wpatrując się w przyjaciela tańczącego ze śmiejącą się wiewiórką i przez chwilę zwątpił w cały swój plan wkurzenia obu gryfonek, poprzez rozlokowanie Zabiniego u siebie. Niby wiedział o dziwnej sympatii Diabła do tych dwóch dziewczyn, nie sądził jednak, że zaszło to tak daleko.
Jego dalsze rozmyślania utopiły się w donośnym zwielokrotnionym głosie- nawet nie zauważył, kiedy ściszono muzykę.
- Zaczynamy! Wszystkich proszę o opuszczenie parkietu, a prefektów naczelnych zapraszam na środek.
Spojrzał przelotnie na Pansy, która pokiwała z uśmiechem głową i ruszył w stronę dwójki, stojących już tam, przedstawicieli domów.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Nie, nie i jeszcze raz nie! - szeptała coraz bardziej zdenerwowana Hermiona, spoglądając raz po raz na wolny parkiet. - Ja się na nic takiego nie pisałam!
- Mionka daj spokój! - powiedziała ze śmiechem Ginny, widząc zdenerwowanie przyjaciółki.- To tylko zabawa – obejrzała się na stojącego nieopodal Blaise'a, teatralnie ściszając głos. – A poza tym, masz szansę dokopać pewnemu aroganckiemu, blond-dupkowi.
Słysząc to określenie, Hermiona parsknęła cichym śmiechem i już z pewniejszym wzrokiem podniosła się z miejsca.
- Dasz radę, Miona – powiedział Zabini, mrugając do niej łobuzersko.
Zdziwiła się tym zachowaniem, ale oddała uśmiech, nim skierowała kroki na podest.
Zbliżając się do celu, dojrzała niepewną minę Hanny Abbott, arogancką Malfoya i uśmiechniętą Terry'ego. Zupełnie zapomniała, że on także należy do Prefektów Naczelnych***! Uśmiechnęła się szeroko, stając w wolnym miejscu między nim, a blondynem.
- Dygasz, Granger? - usłyszała ironiczny szept, stojącego nieprzyzwoicie blisko niej Malfoya. Odsunęła się nieznacznie w stronę Terry’ego i zmierzyła jego arogancką twarz pogardliwym spojrzeniem.
- Nie masz przypadkiem problemów z wybujałą wyobraźnią, Malfoy?
Uśmiechnęła się triumfalnie na widok zdezorientowanej miny chłopaka, po czym z dumnym wyrazem twarzy zwróciła się w stronę prowadzącego, który właśnie wchodził na scenę.
Okazał się nim Jeffrey Talker, ten sam, do którego wcześniej odszedł Terry.
- To jak, możemy zaczynać?

***~~~***~~~***~~~***~~~***

* zagadka wymyślona przeze mnie
** Chłopcy są do siebie podobni - przynajmniej od tyłu :D       
*** W moim opowiadaniu Prefektów Naczelnych jest 4 - po jednym z każdego domu

28 komentarzy:

  1. *_____*
    Rozdział SUPER!!!
    Zauważyłam, że opisy są trochę... Suche (?) i czytając je nie potrafię sobie wyobrazić opisywanych rzeczy :( Jednak do gustu przypadł mi opis sceny, kiedy Hermiona i Draco patrzyli sobie w oczy :D
    Literówek nie wyłapałam...
    Dodatkowo... Rozdział dłuuuugi, zwłaszcza jak na połówkę ;)
    Pozdrawiam
    Skrzat :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet dobre, choć czytając go w pewnych momentach skupiałam się na czymś całkiem innym odbiegając od opowiadania. Niektóre opisy były za długie, oraz jak koleżanka wyżej pisze "suche". W pewnym momencie nawet nie wiedziałam czego dotyczy to o czym czytam.

    "Patrząc na odchodzącego chłopaka uśmiechnęła się do siebie i z nadal pełną szklanką w ręku zaczęła patrzyć na tańczących, wsłuchując się jednocześnie w muzykę." - to zdanie mi totalnie nie pasuje, wybiło mnie z rytmu "patrzyć", choć jest poprawne, ja użyłabym "patrzeć". Ale mniejsza o to.
    Zawarłaś w nim tyle czasowników, że musiałam się chwilę zastanowić co ona w takim razie zrobiła?
    Patrzyła, uśmiechnęła się do siebie, miała pełną szklankę, [znowu!] patrzyła, aaa i jeszcze się wsłuchiwała w muzykę...
    + jedna literówka gdzieś pod koniec, chyba w wyrazie ślizgoni.
    Ale to już mniejsze zło ! :)

    B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie liczyłam literówek, nie wyłapywałam błędów, to nie moja działka i nie zamierzam cię z tego rozliczać bo zwyczajnie nie ma to sensu. Ja tam lubię sobie poczytać opisy i dobrze, że jest ich sporo. Dla mnie chwila gdy patrzyli sobie w oczy była magiczna :)
    Zazdroszczę ci długości i częstotliwości dodawania rozdziałów. Tak oto zamiast się uczyć czytam sobie bardzo dobre dramione i nie żałuję, że poświęciłam na o czas.
    Pozdrawiam

    Memory

    OdpowiedzUsuń
  4. Draco i Hermiona, Draco i Hermiona!!!!! :D Moim zdaniem cudownie Ci to wyszło, kiedy patrzyli sobie w oczka. Niestety muszę się troszeeczkę zgodzić, że nie które opisy były ciut za długie. Ale jeśli chodzi o całość to super ;)
    Chodź żywcem nie mam czasu na nic... No kurcze, musiała się spiąć, po prostu musiałam, i oto jestem.
    W dalszym ciągu nie mogę wyjść z podziwu dla Twojej osoby.
    Brawo, oby tak dalej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo!
    Szkoda, że przerwałaś w takim momencie ;<
    Ale tak, czy tak całość rozdziału cudowna!:D
    Weny życzę!!! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja po pierwsze chciał bym się przyczepić do jednej rzeczy. Jako chyba jedyny przedstawiciel innej "pci" nie zgodzę się z jednym. Ja rozumiem, że to fikcja literacka, rozumiem, że fantastyka ale chyba troszeczkę się zagalopowałaś i przegięłaś.. "Całość przygotowań nie zabrała im dużo czasu" - jakoś nie potrafię sobie wyobrazić jak dwóm kobietom przygotowania do JAKIEJKOLWIEK imprezy nie zajęły dużo czasu, chciał bym.. Ale nie potrafię :) A tak serio to mimo ciekawej fabuły tekst mnie nie porwał.. był w porządku, ale.. no wlasnie ale :) "dupy nie urywa" :)

    P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Może nie jestem jeszcze w pełni kobietą i wgl. ale ja szykuję się w 15 min. No, może poza włosami. :D Wierz mi, istnieją na świecie takie dziewczyny. ;)
      Pozdrawiam
      Fioletoowa

      Usuń
    2. 15 minut, poza włosami no i poza ciuchami i sprawdzeniem czy buty pasują do torebki, torebka do płaszcza, płaszcz do kolczyków, kolczyki do oczu... Tja ;) są na świecie rzeczy w które nie uwierzę :)

      Usuń
    3. Nie wiesz co kobiety potrafią, albo zwyczajnie nas nie znasz.. :D

      Usuń
    4. Nie będę się sprzeczał :) Ktoś mądry powiedział kiedyś "Jeżeli kobieta nie ma racji to pierwsze co powinieneś zrobić to ją przeprosić" ;)

      Usuń
    5. Ale my mamy rację więc nie masz za co przepraszać ;)

      Usuń
    6. Przepraszam ;)

      Usuń
    7. Serio, nie masz za co przepraszać ;)

      Usuń
  7. Genialne! Już nie mogę się doczekać, co też oni będą musieli zrobić. Mam nadzieje, że wymyślisz coś wielkiego ;)
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu,
    Bloom

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach te emocje szalejące....:D Wybitnie jak zwykle,mam nadzieję ,że pomysł masz jakiś genialny na to.Zielone koronki...podstawowy powód dlaczego mi się to tak podoba.Skojarzenie mam z zieloną koronką:D Cała notka zaliczona na wielkie sześć!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rany, rany, ranyyyyy!!!!! Proszę o więcej!!1 TO JEST ŚWIETNE!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabij mnie! Albo nie... Sama siebie zabiję! Albo jednak możesz mnie zabić. ;)Przez 4 dni, 4 dłuuugie, cholerne dni Twój rozdział dryfuje sobie na blogsferze, a ja nawet do niego nie zajrzałam... O wybacz... *składa pokłony jak muzułmanin* Żeby Ci wynagrodzić czekanie na mój komentarz (chyba, że na niego nie czekałaś..) rozpiszę Ci się na kilka dłuugich zdań. ;)
    Pomysł świetny, konkurs i sami prefekci naczelni - super. ;) Wprowadzasz oryginalność, co bardzo, ale to bardzo mi się podoba.
    Co do opisów - nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja mam dość wybujałą wyobraźnię, więc potrafiłam wyobrazić sobie wszystkie rzeczy, miejsca i sytuacje, które opisałaś. Apel do innych: Jeśli uważacie, że te cytaty są "suche", to przy innych blogach będzie jeszcze gorzej. ;) Czytam mnóstwo opowiadań i w niektórych opisy zajmują więcej niż dwie strony worda. Ale to już tak na marginesie...
    Zielona koronka skojarzyła mi się z blogiem "Diabelska Wpadka". Nwm, czy czytasz, ale podobny wątek. No może inne części ubrania, ale jednak. ;D
    Akcja, jak zwykle, szybka, wciągająca, nie przytłaczająca, fajnie opisujesz relacje pomiędzy nimi i... Oby tak dalej. ;)
    No to teraz, Diamenciku, życzę Ci mnóstwa weny, więcej wolnego czasu, chociaż tak często dodajesz rozdziały, że ja sama nie nadążam ich czytać(;D), wytrwałości, byś dociągnęła ten blog do końca i... takich wiernych czytelniczek jak ja. :D Może niekoniecznie takich zapominalskich. ;)
    Pozdrawiam
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałam na Twój komentarz z ogromną niecierpliwością! Już myślałam że o mnie zapomniałaś ;P dzięki za obronę <3
      A co do koronki i bloga który wymieniłaś to jest co całkowicie nieplanowana zbieżność ponieważ nigdy wcześniej o tym blogu nie słyszałam :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Też ostatnio czytałam " Diabelską wpadkę " i też mi się skojarzyło z zamiłowaniem Dracona do zielonych koronek . =D Ale cóż zbieżność to zbieżność. A blog jest super :-)

      Usuń
  11. Nowy rozdział zwarty i gotowy.
    http://sevmionelove.blogspot.com/2013/06/rozdzia-54.html
    Przepraszam za spam :c

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie liczę błędów, literówek itp. Ja po prostu czytam! A to, co czytam, bardzo mi się podoba! Tworzysz naprawdę śmieszne, optymistyczne scenki, takie jak np. te z Ronem. Dostaje on po głowie od Ciebie w tym opowiadaniu, oj dostaje. Ale należy mu się.
    Zdaje się, że Ruda naprawdę polubiła Zabiniego, z czego się cieszę, bo to sympatyczny gość jest!
    Masz całkiem fajny pomysł z tymi wyzwaniami. Myślę, że mogłabyś wrzucić coś takiego: oboje maja prawić sobie komplementy przez 10 minut. Żadnych przerw, oboje mówią coś na przemian, nie ma powtarzania dwa razy tego samego komplementu. Kto pierwszy zamyśli się na dłużej niż 20 sekund przegrywa. Co to by była za piękna scena! Oboje by się zapowietrzyli, stwierdzili, że mają swoją dumę i nie mogliby wykrztusić nawet jednego zdania. No, ale odpłynęłam...
    Pozdrawiam i lecę czytać następny rozdział (no i radzę zastanowić się nad moim pomyłem :))
    pakuti

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie spodziewałam się tak długiego rozdziału i to dopiero jest pierwsza część. Co do opisów to trochę się zgodzę. Trzeba to trochę urozmaicać. Mi też się bardzo spodobała scena, w której Draco i przygląda się Hermionie. Zielone koronki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojoj, jak słodko :) A kiedy Draco i Hermiona patrzyli sobie w oczy.... Mmmmmmmmm, aż się rozmarzyłam. Ciekawa jestem jakie to będzie zadanie i mam cichą nadzieję, by Hermiona i Draco musieli zrobić coś, co zbliży ich do siebie.
    Mnie osobiście opisy się podobają. Dobrze, że w ogóle są (u niektórych nie ma prawie wcale)
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  15. Kończysz w złych momentach ! Nie mg się doczekać kiedy przeczytam o tej zabawie .!! Brzmi interesującą <3
    By Lena Ccc

    OdpowiedzUsuń
  16. UUU , lecę czytać co się działo dalej !!!
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  17. och to takie beztroskie , taka impreza to świetny pomysł , czekam na rozwój wydarzeń . Z niemałą niecierpliwością czytam dalej ! :)
    Pozdrawiam ,
    Dawna Helga , teraz Arystea.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja się po prostu rozpływam , kiedy czytam o Harry'm i Lunie <3 Oni są tutaj u Ciebie tacy kochani :3
    Impreza wyszła Ci zajebiście <3 i pomysł z tym nagłym konkursem ! Jestem ciekawa jak to się rozegra :D
    Ginny i Blaise <3... Oni po prostu muszą być razem <3 Czytam daleeej :*********
    /DramiLoveStory

    OdpowiedzUsuń