ROZDZIAŁ
VI cz. I
Na
widok oniemiałych z szoku gryfonek, przystojny Arystokrata przybrał na twarz
triumfalny uśmieszek. Intryga się udała. Będą musiały znosić towarzystwo
Blaise'a tak długo, jak będzie miał na to ochotę, a akurat tak się składało, że
miał ochotę trzymać go jak najdłużej, przy czym codziennie pić i jak najwięcej
przeszkadzać panoszącym się dziewczynom. Nikt nie będzie wyganiał go z jego
własnego dormitorium. Chcą wojny, to będą ją mieć.
Poszerzył
uśmiech i z błyskiem w oczach obrócił się w stronę ciemnoskórego przyjaciela.
-
Wybierz sobie, Diable. Masz całe dormitorium do własnej dyspozycji -
powiedział, kątem oka rejestrując, że starsza z dziewczyn spina się na dźwięk
jego słów.- Oprócz MOJEGO łóżka, oczywiście- dodał z dezaprobatą w głosie,
widząc, jak ten kieruje się w stronę jego sypialni.
Słysząc
zakamuflowane ostrzeżenie, brunet zatrzymał się w pół kroku, a na jego twarzy
ukazał się wyraz głębokiego zamyślenia.
Draco,
jakby przeczuwając, jakie myśli rodzą się w głowie przyjaciela, spojrzał
wrednym wzrokiem w stronę nadal milczących dziewczyn i zaśmiał się złośliwie. W
tym samym momencie, jak na komendę, Zabini podszedł bliżej, a następnie posłał
dwuznaczny uśmiech w stronę gryfonek.
-
No nic... - zaczął, przywołując na twarz wyraz głębokiego zamyślenia, które
podkreślił komicznym stukaniem palcem wskazującym o brodę. - Chyba nie
pozostaje mi nic innego, jak spać z którąś z was... zakładam, że ze ślicznym
rudzielcem – dokończył z zalotnym uśmiechem, zuchwale patrząc dziewczynie w
oczy.
Młoda
Weasley nie dała się jednak zbić z tropu. Po wyjściu z pierwszej fali szoku,
którą wywołało niespodziewane wtargnięcie ślizgona i jego deklaracja
pozostania, zdołała doprowadzić się już do porządku. Spojrzała na niego z
przekornym rozbawieniem, zakładając ręce na piersi.
-
Możesz pomarzyć, Zabini.
-
Och, to swoją drogą.
Dziewczyna
prychnęła na widok jego zalotnego spojrzenia. Mimo wszelkich wysiłków, by
pozostać niewzruszoną, ta zawoalowana deklaracja trafiła do jej serca.
Zarumieniła się momentalnie i w chwili zmieszania, szybko odwróciła wzrok.
Blondyn
widząc tę niezdarną próbę, uśmiechnął się jeszcze szerzej, a następnie
skierował wzrok na Hermionę. Jej lodowate spojrzenie na moment zbiło go z
tropu. Uśmiech spełzł z jego twarzy, ale natychmiast zmusił się do niego z powrotem.
Przeklinał się w myślach, że znów dał jej się zaskoczyć. Poszerzył grymas,
który teraz utrzymywał dzięki złości na siebie samego i spojrzał dziewczynie
głęboko w oczy. Miał nadzieję, że zrozumie włożony w spojrzenie ironiczny
przekaz: No i co teraz zrobisz, kotku?
-
Tak się składa, że Gin ma z kim spać – powiedziała spokojnie w stronę
Zabiniego, jednak jej wzrok, ani na sekundę nie odwrócił się od blondyna.
W
miarę wypowiadanych przez dziewczynę słów, stalowoszare oczy mimowolnie
obniżyły się w stronę warg. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że gryfonka ma
naprawdę ładne i pełne usta, o delikatnym malinowym odcieniu. W pierwotnym
odruchu miał ochotę podejść, by nakreślić palcem ich linię.
Wzdrygnął
się, czując wzrastającą po raz kolejny złość.
-
Wszystko jedno, gdzie będziesz spał. Odłóż te graty i wychodzimy – powiedział,
odwracając się do oburzonego przyjaciela.
-
Zaraz zobaczysz graty,, jak wrócę do swojego dormitorium – odszczeknął się
Zabini z wesołymi błyskami w oczach.
Blondyn
zamarł na milisekundę.
-
Dobra, śpisz u mnie – wysyczał, mrużąc wściekle oczy. - Ale tylko dzisiaj! -
dodał na widok triumfalnej miny bruneta. - A teraz zbieraj dupę i wychodzimy.
-
Nie spinaj się tak, Smoku – zaśmiał się, z tylko sobie znanym rozbawieniem, po
czym rzucił torbę i wyszedł za nim z dormitorium.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Po
wyjściu ślizgonów, dziewczyny momentalnie rzuciły się w wir przygotowań.
Hermiona zajęła łazienkę, gdzie robiła makijaż i co jakiś czas zerkała przez
otwarte drzwi na zabieganą przyjaciółkę.
Pociągnęła
rzęsy czarnym tuszem, włosy wyprostowała magicznie tak, że sięgały jej do
połowy pleców. Musiała przyznać, że wygląda... seksownie. Zupełnie jak nie ona.
-
Wow, Miona – usłyszała za sobą pełen aprobaty głos Ginny. - Wyglądasz... jak
nie ty. Ale to dobrze! - dodała szybko na widok skrzywionej miny przyjaciółki.
Przyjrzała się jej z góry do dołu. Było idealnie.
-
Jeżeli skończyłaś się pindrzyć, to łaskawie zwolnij lustro – zaśmiała się Ruda,
bez ceregieli wypychając oburzoną przyjaciółkę za drzwi.
Całość
przygotowań nie zabrała im dużo czasu, mimo to szły do Pokoju Wspólnego
Ravenclawu z poczuciem, że są nieprzyzwoicie spóźnione. Po pokonaniu całej masy
krętych schodów, jękach oraz narzekaniach na wysokie obcasy, w końcu stanęły
przed topornymi dębowymi drzwiami i wpatrzyły się w niewielką brązową kołatkę w
kształcie orła, jak gdyby z nadzieją, że tak po prostu wpuści je do środka.
Na
korytarzu panowała całkowita cisza, zupełnie nie wskazując na odbywające się
jakiekolwiek większe wydarzenie. Spojrzały na siebie zdziwione, a może ktoś
robi im wredny żart?
Nie, Luna na pewno nie wystawiłaby ich na pośmiewisko. Hermiona spojrzała na ubraną w obcisłą, czarną sukienkę Ginny, której kosmyki wychodzące z misternie upiętego koka opadały w miękkich falach na czoło, ramiona i plecy. Wyglądała prześlicznie.
Nie, Luna na pewno nie wystawiłaby ich na pośmiewisko. Hermiona spojrzała na ubraną w obcisłą, czarną sukienkę Ginny, której kosmyki wychodzące z misternie upiętego koka opadały w miękkich falach na czoło, ramiona i plecy. Wyglądała prześlicznie.
-
Wchodzimy?
Ruda
kiwnęła potakująco głową i sięgnęła do kołatki, by stuknąć dwa razy o drzwi.
Nieruchomy dotychczas ptak rozwinął swoje brązowe skrzydła, a z otwartego
dzioba wydobył się, o dziwo, łagodny, damski głos.
-
Igrać z nim kusząco, aczkolwiek niebezpiecznie,
Przez
jeden mały błąd, cierpieć można wiecznie.
Ingerencja
w nim surowo zakazana,
Tajemnica
czasem lepiej niech zostanie nie poznana.* O czym mowa?
Gryfonki
ponownie spojrzały na siebie ze zdziwieniem. Ginny już po chwili wzruszyła
ramionami na znak, że się poddaje, z kolei Hermiona zaczęła chodzić w kółko,
powtarzając pod nosem słowa zagadki. Minuty mijały, a prawidłowa odpowiedź nie
nadchodziła.
Jak
na złość na korytarzu panowała kompletna pustka, więc na niczyją podpowiedź
liczyć nie mogły… zresztą ambitna gryfonka i tak by jej nie przyjęła.
Znudzona
Ginny przycupnęła na schodku, spoglądając bezradnie na przyjaciółkę.
-
Mionka, czas nam leci...
Dziewczyna
stanęła jak sparaliżowana i spojrzała na przyjaciółkę rozszerzonymi oczyma.
-
C-co powiedziałaś?
-
Że czas... - zaczęła głośniejszym tonem, ale natychmiast umilkła, słysząc głos
aprobaty ze strony kołatki, a zaraz po tym dźwięk otwieranych drzwi.
-
No tak! „Czas”! Że też na to nie wpadłam... - Hermiona najwyraźniej źle radziła
sobie z poniesioną porażką, bo na jej twarzy wykwitł grymas bezgranicznego
niezadowolenia, niezwykle kontrastujący z jej dzisiejszym image'm.
W
miarę powiększania się szpary w drzwiach, do ich uszu zaczęły docierać dźwięki
muzyki, mieszające się z odgłosami rozmów i śmiechu.
-
Nie przejmuj się, Miona – powiedziała Ginny łapiąc ją za rękę. Oczy jej
błyszczały. - Weszłyśmy, słyszysz? Jesteśmy w środku! Imprezę czas zacząć!
Zawołała
i pociągnęła za sobą zdezorientowaną przyjaciółkę w stronę muzyki, rozmów i
dobrej zabawy.
Wtapiając
się w tłum, z zaciekawieniem rozglądały się po wielkim, okrągłym pomieszczeniu.
Pierwszy raz znajdowały się w Pokoju Wspólnym Krukonów i były naprawdę
zdziwione jego nieporównywalną z innymi salonami, wielkością. Hermionie
przemknęło przez głowę, że Harry był tutaj, gdy poszukiwali Horkruksów, na
dodatek z Luną, bo Ginny była zazdrosna o Cho. Uśmiechnęła się pod nosem na tę
przewrotność losu. Jeszcze pół roku temu nigdy by nie powiedziała, że sprawy
będą się miały tak, jak w chwili teraźniejszej.
Zerknęła
przelotnie na towarzyszkę i zobaczyła, że ta spogląda ku górze, więc
automatycznie podążyła za jej wzrokiem. Na widok kopulastego sklepienia,
zaczarowanego tak by wyglądał jak bezchmurne niebo nocą, aż zaniemówiła. Nigdy
nie widziała tak wielu gwiazd, w tak idealnym rozmieszczeniu. Okręciła się
dookoła z niemalże dziecięcym zachwytem wymalowanym na pięknej twarzy.
-
Miona? - usłyszała znajomy głos, który uświadomił jej, że dotarły do foteli
ustawionych pod przeciwległą ścianą w taki sposób, by zakrywały wejście do
sypialni. Spojrzała w znajome zielone oczy i rozpromieniła się radośnie,
rzucając chłopakowi na szyję.
-
Harry!
-
Na gacie Merlina, dziewczyno – odsunął się, by objąć stojącą obok niego Lunę,
jednocześnie taksując przyjaciółkę spojrzeniem pełnym zdziwienia i aprobaty. -
Zupełnie cię nie poznałem! Gdyby nie to, że zauważyłem Ginny, to nadal nie
wiedziałbym, że ty to ty.
Dokończył
z uśmiechem, kiwając głową w stronę byłej dziewczyny. Ginny odwzajemniła gest,
obdarzając go przy okazji przyjaznym spojrzeniem.
-
Nie przesadzaj – Hermiona wbrew sobie zarumieniła się delikatnie, co w
zestawieniu z zieloną sukienką i błyszczącymi oczyma, nadało jej niewątpliwego
uroku.
-
Ma rację! - wtrąciła się Luna z przyjaznym, rozmarzonym uśmiechem. - Wyglądasz
naprawdę cudownie, sama bym tak chciała.
Słysząc
tę szczerą, naiwną wypowiedź, która mogła wyjść tylko z ust nietypowej
Krukonki, Hermiona poczuła lekką konsternację. Na szczęście na pomoc przyszła
jej Ginny.
-
Ty także wyglądasz cudownie, Luno. Sądzę, że dla Harry'ego jesteś tu
najpiękniejsza.
Blondynka
obdarzyła ją takim samym spojrzeniem co wcześniej Hermionę, po czym wsunęła się
w ramiona wybrańca i obejmując go, spojrzała w górę.
-
Robi wrażenie, prawda? - zapytała prosto, zmieniając temat zupełnie bez
ostrzeżenia. Gryfoni nie dając zbić się z tropu, podążyli za jej spojrzeniem.
-
Ta-ak, sklepienie jest przepiękne- wyszeptała Hermiona.
-
Mówię o ozdobach – odparła z rozbawieniem Krukonka i dopiero wtedy nowoprzybyłe
zauważyły czarne nietoperze, zaczarowane tak, by poruszały się po określonej
przestrzeni, bez możliwości przekroczenia niewidzialnej granicy. Kolorem
całkowicie zlewały się z ciemnym odcieniem nieba, nic więc dziwnego, że
zafascynowane gryfonki nie zauważyły ich wcześniej. Kontynuując swój wywiad
przeniosły wzrok na kąty pod sufitem, w których znajdowały się wielkie
pajęczyny, z równie wielkimi pająkami.
Miona
domyśliła się, że obszar, w którym mogły się poruszać także był zaczarowany,
tak by miały możliwość spuszczać się na grubej nici jedynie z góry na dół i z
powrotem. Zastanowiło ją jednak, kto podjął się sprowadzenia tego obrzydlistwa
do zamku, a później wcielenia go w ozdoby. Od razu przypomniał jej się irracjonalny
lęk Ronalda przed tymi stworzeniami i jak na komendę zobaczyła rudą czuprynę, w
niedalekiej odległości od największego pająka. Ze śmiechem zarejestrowała, że
na twarzy chłopaka bezsprzecznie rysowała się świadomość bliskości jego
największego koszmaru. Było widać, jak na dłoni, że z całych sił pilnuje się,
by nie uciec z krzykiem, co miało wyraz w zaciśniętych szczękach, grymasie
niezadowolenia i ręce mocno obejmującej, siedzącą obok Danielle.
Jakby
czując na sobie czyjś wzrok, gryfon odwrócił się do Hermiony, trafiając
spojrzeniem na jej rozbawioną minę.
W
pierwszym momencie, jego czoło przecięło podłużne wgłębienie oznaczające, że
nad czymś intensywnie myśli, po chwili jednak, jego ręka bezwiednie opadła z
pleców partnerki, a usta otworzyły się w niemym zdziwieniu.
Widząc
jego reakcję na swój nietypowy, olśniewający wygląd, zaśmiała się perliście i
pomachała.
- Z
czego się cieszysz? - zapytała Ginny, podążając za wzrokiem przyjaciółki akurat
w momencie, gdy Danielle zauważyła dziwne zachowanie swojego chłopaka.
Pomachała mu ręką przed oczami i nie widząc reakcji, spojrzała wprost w ich
stronę. Na widok Hermiony rozszerzyła oczy w zdziwieniu, a następnie zmrużyła,
dając wyraz rozdrażnieniu.
Ginny,
widząc ich zachowanie, zawtórowała przyjaciółce śmiechem, złapała ją za dłoń i
pociągnęła w stronę prowizorycznego barku, który okazał się zwykłym, dużym
stolikiem, stojącym pod ścianą z lewej strony od foteli.
-
Widziałaś jego minę?- zawołała Ginny, próbując przekrzyczeć muzykę i nadal się
śmiejąc. - Nie wiedział, gdzie ma oczy podziać!
-
Widziałam – Hermiona roześmiała się i zaczęła rozglądać. - Gdzie Harry i Luna?
-
Wyszli do kuchni, żeby skombinować jakieś żarcie – odpowiedź zamiast z ust
przyjaciółki, rozbrzmiała zza jej pleców. Uśmiechnęła się pod nosem na znajome
brzmienie głosu. - Hermiono… wow. Wyglądasz olśniewająco.
-
Dziękuję, Terry – uśmiechnęła się słodko, odwracając głowę, by spojrzeć mu w
oczy - miały piękny brązowy kolor, gdzieniegdzie mieniący się odcieniami
zieleni. Zgarnął ręka swoje przydługie włosy z czoła i oddał uśmiech.
Patrząc
na stojącego przed nią chłopaka zdała sobie sprawę, że przez siedem długich lat
nie zwracała na niego zbytniej uwagi. Zastanowiła się dlaczego, skoro
ewidentnie na nią zasługiwał ze swoimi lśniącymi włosami, wysportowaną i
dostojną sylwetką, a także nietypowymi oczami. Poczuła, że mógłby się jej
spodobać, a także, że ma ochotę poznać go bliżej. Poszerzyła uśmiech,
odgarniając jednocześnie długie, idealnie proste włosy, po czym przerzuciła
wzrok na prowizoryczny barek.
-
Och, mogłabym przysiąc, że jeszcze przed chwilą stała tutaj butelka Ognistej-
powiedziała zdziwiona, spoglądając na pusty stół, z powrotem na Terry'ego, a
następnie na Ginny, która rozglądała się nerwowo po sali. - Wszystko w
porządku? - szepnęła w stronę przyjaciółki, korzystając z faktu, że Terry
poszedł po alkohol.l.
-
Nie wiem... - jęknęła ruda. - Chyba widziałam gdzieś Seamusa...
-
Jesteś pewna, że nie był to po prostu Harry**? - zapytała, na co przyjaciółka
wykrzywiła usta w imitacji uśmiechu mrucząc coś, że przecież Potter'a nie ma w
pomieszczeniu. W następnej chwili rozszerzyła oczy, a na jej twarz wypłynął
wyraz przerażenia.
-
Schowaj mnie! - szepnęła, nim rzuciła się w stronę pobliskiego fotela, w
poszukiwaniu schronienia. Przepychała się między nogami, za nic mając
niezadowolone pomruki siedzących tam osób.
Widząc
dziecinne zachowanie przyjaciółki, Hermiona parsknęła niepohamowanym śmiechem.
W tym stanie zastał ją Terry, który właśnie wrócił i rozstawiał pełne butelki
Ognistej, tuż obok czystych szklanek.
-
Co cię tak bawi? - zapytał z błyskiem w oku, jednak Hermiona w odpowiedzi
pokręciła tylko głową i wciąż się śmiejąc sięgnęła po butelkę, by nalać sobie
trunku. - Chcesz lodu?
- A
jest?
Posłał
jej piękny uśmiech i wyciągnął parę kostek lodu z szafki zaczarowanej w taki
sposób, by pełniła funkcję zamrażarki.
Hermiona
rozejrzała się z zaciekawieniem po pomieszczeniu, szukając jednocześnie wolnego
miejsca, by usiąść. Jej wzrok zatrzymał się na moment w miejscu, gdzie schowała
się Ginny, jednak nie zauważyła jej tam. Gdzie się podziała?
-
Zatańczysz? - usłyszała nieśmiałe pytanie ze strony towarzyszącego jej Krukona,
a piękny uśmiech po raz kolejny rozjaśnił jego przystojną twarz. Uśmiechnęła
się ciepło i kiwnęła głową na znak zgody. Upiła duży łyk z ledwo napoczętego
napoju, odłożyła go na pobliską półkę i notując w pamięci to miejsce, pozwoliła
porwać się w tłum tańczących uczniów.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
-
Oooo , stary! - Blaise zagwizdał przeciągle z zachwytu, spoglądając wprost na
wejście do pokoju wspólnego Krukonów.
Po
tym jak Draco siłą wyciągnął przyjaciela z dormitorium, udali się wprost do
wieży Ravenclawu. W głębi duszy, Arystokrata czuł podekscytowanie na myśl o
imprezie z okazji Nocy Duchów. Miał ochotę się napić i rozerwać, po prostu nie
myśleć o niczym co, jak na razie, wychodziło mu całkiem nieźle.
Siedzieli
z Zabinim w otoczeniu kilku innych osób z Domu Węża i popijali trzecią z kolei
butelkę Ognistej. Na tańce nie miał zupełnie ochoty, mimo (a może zwłaszcza
dlatego?) że Tracey Davis kilkakrotnie przychodziła do niego z przymilną miną
próbując skusić go do pójścia z nią na całość i jak mniemał, nie chodziło jej
jedynie o taniec.
Na
dźwięk słów Diabła obrócił w jego stronę zdziwiony, lecz nadal jeszcze skupiony
wzrok. Nie zauważając żadnej reakcji, wychylił się nieco do przodu, by zobaczyć
co tak zachwyciło przyjaciela.
Jego
oczom ukazała się długonoga piękność na wysokich, czarnych obcasach, o zgrabnej
sylwetce i z długimi, prostymi włosami o barwie kasztanu, sięgającymi połowy
jej pleców. Obcisła, koronkowa sukienka w odcieniu zieleni wydała mu się
dziwnie znajoma... aż się zachłysnął, gdy skojarzył tę kreację z sytuacją
sprzed półtorej godziny.
-
Granger?! - kątem oka zobaczył, że zafascynowany Blaise delikatnie potakuje
głową w odpowiedzi.
Wybałuszył
oczy w szczerym zdziwieniu, a jego spojrzenie raz jeszcze powędrowało w stronę
gryfonki. Dopiero teraz zauważył, że towarzyszy jej nieodłączna ostatnimi czasy
Weasley, która – musiał to przyznać- wyglądała równie pociągająco.
Pokiwał
głową w roztargnieniu, jakby w próbie wyzbycia niechcianych myśli, a następnie
odwrócił wzrok w stronę okna, przez które widać było błonia skąpane w
intensywnym blasku księżyca w pełni.
Próbował skupić myśli na czymkolwiek, jednak pomimo zawziętych prób, nie potrafił pozbyć się obrazu gryfonki, majaczącego mu przed oczami. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Blaisem, kiedy ten oświadczył, że Granger jest piękniejsza niż kiedykolwiek. Mimowolnie porównał jej teraźniejszy wygląd, do tego z Balu Bożonarodzeniowego sprzed czterech lat i ku swojej niechęci, musiał przyznać przyjacielowi rację.
Próbował skupić myśli na czymkolwiek, jednak pomimo zawziętych prób, nie potrafił pozbyć się obrazu gryfonki, majaczącego mu przed oczami. Przypomniał sobie niedawną rozmowę z Blaisem, kiedy ten oświadczył, że Granger jest piękniejsza niż kiedykolwiek. Mimowolnie porównał jej teraźniejszy wygląd, do tego z Balu Bożonarodzeniowego sprzed czterech lat i ku swojej niechęci, musiał przyznać przyjacielowi rację.
Owszem,
widział ją w samej bieliźnie, co zrobiło na nim niemałe wrażenie, wytłumaczył
to jednak szokiem wywołanym faktem, że pod tymi workami, w które dziewczyna
była na co dzień okutana, może znajdować się naprawdę piękne ciało. Jednak
nawet wtedy, niemal całkowicie naga, nie zrobiła na nim takiego wrażenia, jak w
tej chwili! Jak to możliwe?
Odstawił napełnioną do połowy szklankę, kręcąc znów głową, a jego wzrok powędrował w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała Granger.
Odstawił napełnioną do połowy szklankę, kręcąc znów głową, a jego wzrok powędrował w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała Granger.
-
Szukasz kogoś, Draco? - usłyszał obok siebie przyjazny głos Pansy, ale nie
odwrócił się do niej, nadal przeczesując wzrokiem tłum w poszukiwaniu zielonej
koronki.
-
Taaa – odpowiedział bezwiednie, jednak po chwili się opamiętał.- To znaczy nie.
Niby kogo?
W
końcu zwrócił twarz w jej stronę, po czym chwycił z powrotem szklankę i
podniósł ją w akcie toastu. Uśmiechnęła się, oddała gest i przysunęła się
bliżej, by móc obserwować ludzi lawirujących po parkiecie.
-
Blaise, mógłbyś usiąść? Zasłaniasz mi widok – poskarżyła się z uśmiechem, na co
chłopak odwrócił się do niej z rozkojarzoną miną, zupełnie nie reagując
na wypowiedzianą prośbę.
-
Jak zrobię choćby jeden ruch, to padnę – odpowiedział dziwnym tonem, z powrotem
wgapiając się tłum.
-
Nie pieprz Diable, tylko siadaj – zdenerwował się Draco i pociągnął go za rękaw
tak, że chłopak wylądował z głuchym tąpnięciem między nim, a Pansy.
-
Widziałem Anioła... - zadeklamował Zabini rozmarzonym głosem. Siedząca obok
niego dziewczyna rozszerzyła oczy w zdziwieniu, posyłając znaczące spojrzenie w
stronę blondyna- Chyba przesadził z ognistą, nie sądzisz?
-
Jak cię palnę w łeb, to zaraz zobaczysz ich z dziesięć – odparował blondyn z
rozbawieniem, wciskając przyjacielowi pełną szklankę w dłoń, na co Pansy
zareagowała oburzeniem. Kiedy jednak wyłapała wzrok Dracona mówiący, że wie co
robi, tylko roześmiała się i kręcąc głową ruszyła na parkiet.
Draco
poniekąd wiedział co się dzieje z jego przyjacielem, sam miał podobne odczucia,
nie był jednak na tyle głupi, żeby się z nimi obnosić! Co jak co, ale nie
będzie przynosił wstydu Slytherinowi, okazując jawne zainteresowanie jakimiś
gryfonkami.
-
Przeszło ci robienie z siebie debila? - rzucił w stronę oprzytomniałego już
bruneta.
-
Taa, w pewnym sensie – odparł z dziwną miną. - Dawaj pijemy – zaproponował nalewając
z trzymanej butelki do dwóch pustych szklanek . - A potem idę na łowy.
Draco
zaśmiał się pod nosem na słowa przyjaciela i posłusznie uniósł szklankę. Jego
wzrok po raz kolejny powędrował w stronę parkietu i w końcu znalazł,
podświadomie szukaną, zieloną koronkę.
Dziewczyna
tańczyła w parze z Boot'em. W momencie, gdy na nią spojrzał podniosła głowę, a
ich oczy się spotkały, co poskutkowało delikatnym dreszczem zabarwionym jakby
uczuciem... zazdrości?
Merlinie,
to będzie długa noc, westchnął przeciągle, dopijając resztkę napoju.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Panna
Granger od niepamiętnych czasów, uwielbiała tańczyć. Taniec był jej pasją, a co
za tym idzie - również najlepszą rozrywka.
Niestety,
z powodu pochłaniającej ją na co dzień nauki, nie mogła zbyt często oddawać się
ulubionemu zajęciu, jednak gdy tylko nadarzała się okazja, by choć trochę
poszaleć na parkiecie, nie potrafiła z niej nie skorzystać.
Tak
było i tym razem. Wciągnięta przez przystojnego krukona na prowizoryczny parkiet,
umieszczony pośrodku magicznie powiększonego salonu, tańczyła bez opamiętania.
Terry bardzo dobrze prowadził, co skutkowało tym, iż większość uczniów musiała
usuwać się z miejsca tańczącej parze.
Sama
Hermiona, dosłownie płynęła po parkiecie wspierana silnymi ramionami chłopaka.
Poruszała się z gracją, a jednocześnie bardzo pociągająco.
Większość
z otaczających ją ludzi, w pierwszym momencie nie potrafiła skojarzyć kim jest
ta piękna dziewczyna, wczuwająca się w rytm muzyki z tak wielką pasją. Gdy jednak
świadomość jej tożsamości rozjaśniła w końcu ich przyćmione alkoholem umysły,
otwierali szerzej oczy ze zdumienia i niedowierzania. Kto by pomyślał, że ta
szara mysz, kujonka, a zarazem najlepsza uczennica w Hogwarcie, która na co
dzień nosi workowate swetry, potrafi tak się ruszać? A jak była ubrana!
Zdumieniu,
otaczających ją hogwartczyków, nie było miary.
Wieść
o jej nietypowym wyglądzie oraz zachowaniu, z zawrotną prędkością obiegła cały
Pokój Wspólny Krukonów, a każda znajdująca się tam osoba, chciała na własne
oczy sprawdzić, czy nie są to tylko wolne żarty.
Tak
więc, dziewczyna sunęła swobodnie po parkiecie w towarzystwie Terry'ego Botta,
zupełnie nieświadoma swego wdzięku i emocji jakie wzbudza wokół, a zwłaszcza w
osobie pewnego, siedzącego niedaleko niej, blond ślizgona...
***~~~***~~~***~~~***~~~***
-
Terry, napiłabym się czegoś – szepnęła partnerowi do ucha, po którejś piosence
z kolei. Skinął głową, po czym uścisnąwszy jej dłoń, odszedł do prowizorycznego
barku.
Hermiona
pozostawiona samej sobie, postanowiła skorzystać z sytuacji i rozejrzała się
czujnie dookoła, w poszukiwaniu rudych włosów zaginionej przyjaciółki. Na
moment zatrzymała się na jednej osobie, która niestety okazała się Ronem, więc
poleciała wzrokiem dalej. Kierowana instynktem, popatrzyła za siebie, gdzie
trafiła wprost na stalowoszare oczy Malfoya.
Sprzeczne
emocje rozlały się po jej ciele- z jednej strony chciała zrobić pogardliwą
minę, po czym odwrócić się na pięcie i odejść, a z drugiej coś jej na to nie
pozwalało. Tym 'czymś' był nieznany jej dotychczas błysk w oczach blondyna.
Nadal
patrzył na nią ironicznie, jednak nie potrafiła dojrzeć w tym wzroku wiecznie
towarzyszącego mu obrzydzenia.
Patrzyli
sobie przez dłuższą chwilę prosto w oczy, gdy dziewczyna poczuła, że zaczyna
tracić panowanie nad sytuacją, a przez jej ciało przebiega lekki dreszcz.
Skrzywiła się nieznacznie, na co obserwujący ją blondyn uśmiechnął się pod
nosem i leniwie przesunął spojrzenie po jej sylwetce. W jego wzroku pojawił się
błysk aprobaty sprawiając, że dziewczyna rozchyliła usta w niemym zdziwieniu.
Trwało to jeszcze dobrą chwilę, zanim pojawił się Terry ze szklankami w rękach,
nieświadomie ratując partnerkę z tej dziwnej sytuacji.
-
Proszę, – powiedział wręczając jej trunek. Widząc dziwny wyraz twarzy gryfonki,
jego spojrzenie przybrało badawczy wyraz. - Mionka, wszystko w porządku?
-
Co? Taak – odpowiedziała z roztargnieniem, upijając pospiesznie łyk, by to
zatuszować – Po prostu jestem trochę zmęczona. Możemy usiąść?
Posłała
mu niewyraźny uśmiech z nadzieją, że wyglądał na niewinny i dała się
poprowadzić w stronę chwilowo zwolnionych foteli.
Gdy
dotarli na miejsce, klapnęła z głuchym tąpnięciem na najbliższe wolne miejsce,
gdzie nie zważając na współczującą minę towarzyszącego jej Krukona, zatopiła
się w myślach.
Co
to do cholery było? Jeszcze nie widziała, żeby Malfoy patrzył w ten sposób na
kogokolwiek, a już zwłaszcza na nią! Przecież według niego była tylko brudną
szlamą, czyż nie?
Jego
dzisiejsze spojrzenie nie odzwierciedlało takich myśli ani na jotę... coś szepnęło w jej umyśle
zaburzając cały tok myśli. Odzwierciedlało czy nie- było to dziwne. Sam fakt
patrzenia sobie w oczy z dużej odległości, jak w jakiejś skretyniałej,
mugolskiej komedii romantycznej!
Pokręciła
głową z roztargnieniem i nadal nie zwracając uwagi na obecność Terry'ego,
pociągnęła zdrowy łyk ognistej.
Dziś
pierwszy raz przemknęło jej przez myśl, że blondyn ma w sobie pewien urok.
Zaczynała rozumieć dlaczego te wszystkie dziewczyny miały na niego takie parcie
- lśniące blond włosy, przystojna twarz oraz wysportowana sylwetka robiły
swoje. Nawet jego oczy były prześliczne, jeśli nie ładował w nie tyle ironii i
pogardy. Tylko ten wredny charakter pozostawiał wiele do życzenia. Dzisiejsza
chwila słabości nie oznaczała przecież od razu, że przestał być dupkiem!
Żachnęła się sama na siebie, ze zdziwieniem zdając sobie sprawę,że Terry coś do
niej mówi.
-
Przepraszam cię, odpłynęłam na chwilę. Mógłbyś powtórzyć? - obdarzyła go
przepraszającym uśmiechem, na co chłopak pokiwał głową na poły z irytacją, na
poły z rozbawieniem.
-
Właśnie zauważyłem – droczył się z nią, z uśmiechem. - Mówiłem, że idę na
chwilę, bo Kathleen z Jeffrey'em mnie wołają.
Na
potwierdzenie słów wskazał głową na stojącą w pobliżu parę, która patrzyła na
nich z nerwowymi uśmiechami.
-
Jasne, idź – zgodziła się Miona, ściskając go delikatnie za dłoń na pożegnanie.
Zapatrzona
w plecy odchodzącego chłopaka, przybrała na twarz delikatny uśmiech. Była bardzo zadowolona z dotychczasowego
przebiegu imprezy- Terry to naprawdę świetny kompan.
Zatopiona we własnych
myślach zupełnie nie zdawało sobie sprawy, że nadal wpatruje się w jeden punkt,
gdy nagle wzrok przesłoniła jej wysoka sylwetka.
- Hej Harry, gdzie masz
Lunę? - zapytała z uśmiechem, wskazując puste miejsce naprzeciw siebie.
- Poszła sprawdzić co
się dzieje, podobno słychać muzykę od strony błoni – odpowiedział Potter,
siadając na wskazanym miejscu.
Hermiona słysząc słowa
przyjaciela, zmarszczyła czoło. Przypomniał jej się jeden szczegół, który
wcześniej umknął jej uwadze z powodu rozgoryczenia przez nierozwiązaną zagadkę.
- Jak byłyśmy przed
wejściem, to nigdzie nie było słychać żadnych dźwięków – podjęła temat. -
Wydawało mi się to dziwne, ale zupełnie zapomniałam o ten fakt spytać.
- Muffliato –
odpowiedział Wybraniec z uśmiechem. - Sam im to zaproponowałem. Bali się
interwencji ze strony Flitwicka albo co gorsza McGonagall, więc stwierdziłem,
że to dobry pomysł.
- Genialny! - pochwaliła
i tak już dumnego z siebie chłopaka. - A właśnie, gdzie jedzenie, po które
poszliście z Luną?
- Będzie za około
godzinę, jak skrzaty wyrobią się z przygotowaniem – widząc skrzywioną minę
przyjaciółki, uśmiechnął się z politowaniem, ale nijak tego nie skomentował. -
Jedzenie będzie transportowane bezpośrednio na tamten stół, postawiony obok
tego wielkiego pająka.
Na potwierdzenie słów
wskazał na wolno stojący stolik pod oknem, a słysząc śmiech Hermiony, spojrzał
na nią ze zdziwieniem.
- Nic – zaczęła nadal
chichocząc. – Po prostu, przeszło mi przez myśl, że w takim razie Ron sobie nie
poje.
Słysząc to dziwne zdanie
brunet przez chwilę miał zdezorientowaną minę, ale kiedy spojrzał w stronę
wielkiego pająka spuszczającego się po grubej pajęczynie metr od stołu,
zrozumiał aluzję i zawtórował przyjaciółce śmiechem.
- Widziałeś może Ginny?
- zapytała Hermiona kiedy już uspokoili napad niepohamowanego śmiechu. -
Straciłam ją jakiś czas temu i do teraz nie odnalazłam.
- Jak to? - zdziwił się
Wybraniec, po czym skierował wzrok na parkiet. - Przecież bawi się w tłumie,
razem z tym głupkiem Zabinim.
Ostatnie zdanie
powiedział z lekką niechęcią. Nie miało to jednak żadnego związku z zazdrością
o dziewczynę, a jedynie stosunkiem do ślizgona.
- On wcale nie jest
głupkiem – zaoponowała Hermiona ku zdziwieniu przyjaciela. - Ostatnio naprawdę
pomógł Gin. Nie jest jak inni ślizgoni.
Harry przyjrzał się jej
uważnie, jakby upewniając się czy jest pewna tego co mówi, po czym wzruszył
ramionami i podniósł się z miejsca.
- Idę poszukać Luny.
Odwrócił się by odejść,
jednak coś go zatrzymało. Spojrzał na przyjaciółkę z uśmiechem i dodał.
- Szykuj się
Mionka, bo nadchodzą atrakcje.
Dziewczyna patrzyła ze
zdezorientowaną miną na plecy odchodzącego przyjaciela, zachodząc w głowę, o co
też może mu chodzić. Po chwili wzruszyła ramionami z przeczuciem, że i tak
prędzej czy później się dowie. Nie myliła się. Gdt zwróciła swój wzrok na
świetnie bawiących się ze sobą Ginny i Blaise'a, ktoś nagle ściszył muzykę, a
pomieszczenie wypełnił zwielokrotniony magicznie głos:
-
Impreza bez małego turnieju to zupełna klapa. Jako organizatorzy, razem z
Kathleen pomyśleliśmy, że naszą ogólnoszkolną rywalizację, można zmienić w
zdrową, dla zabawy – przerwał na moment, jakby czekając na słowa protestu,
jednak w sali panowała cisza, przerywana jedynie lecącą muzyką w tle. - Z
początku plan był taki, aby wziąć po kilka osób z każdego domu i poddać ich
kilku próbom, ale stwierdziliśmy, że wywołałoby to zbyt dużo zamieszania.
Ostatecznym werdyktem jest, więc rywalizacja pomiędzy prefektami naczelnymi. Z
tego co wiem, wszyscy znajdują się na tej sali, osobiście sprawdzałem.
Zaczynamy za pół godziny.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- …
pomiędzy prefektami naczelnymi. Z tego co wiem, wszyscy znajdują się na tej
sali, osobiście sprawdzałem. Zaczynamy za pół godziny.
Wzrok
wszystkich siedzących wokół osób skupił się na nim. Spojrzał na każdego po
kolei i wzruszył ramionami.
-
Nigdzie nie idę – odpowiedział spokojnie, opierając się wygodnie na znak, że
nic go ta głupia szopka nie interesuje. - Niech biorą kogoś innego. Ja się
bawić w żadne żałosne gierki nie będę.
Podniósł
się powoli z zamiarem odejścia, jednak powstrzymała go delikatna kobieca dłoń. Obrócił się i spojrzał w ciemne oczy Pansy.
-
Daj spokój, Draco – powiedziała, a jej twarz rozjaśnił wredny uśmiech. - Mamy
szansę w końcu udowodnić, że jesteśmy najlepsi. A przy okazji – tu złośliwe
błyski zatańczyły w jej oczach, – będziesz miał sposobność, by utrzeć nosa tej
Granger.
Rozważając
słowa dziewczyny, Draco zatrzymał się na moment, a jego spojrzenie powędrowało
na znów bawiący się tłum.
Właściwie
to, co powiedziała Parkinson miało sens, zwłaszcza zdanie z utarciem nosa
kujonicy. Taak, odbuduje swoją dumę, zszarganą wcześniejszymi odczuciami na
widok dziewczyny. Skinął głową na znak zgody i opadł z powrotem na kanapę.
-
Czy Blaise, NASZ Blaise, tańczy właśnie z tą rudą zdrajczynią krwi? - usłyszał
wysoki głos Tracey siedzącej nieopodal. Jej twarz wyrażała głęboką dezaprobatę
przemieszaną z pogardą.
-
Po pierwsze, Davis, Blaise nie jest niczyj – ku zdziwieniu Draco, słowa te
wypłynęły z ust Astorii Greengrass. - A po drugie, w związku z tym, że jest
wolny, ma prawo robić, co mu się podoba. Więc zajmij się swoimi wymuskanymi
paznokciami, a nie tym co robią inni, jasne?
Draco
poczuł, że jego szczęka zjeżdża coraz niżej, wraz z każdym usłyszanym słowem,
zupełnie nie zdając sobie zupełnie sprawy, że Tracey posiada identyczną minę.
Jedyna różnica była taka, że na twarzy blondyna zaczął malować się szacunek, a
dziewczyny bezgraniczna złość.
-
Uważaj do kogo mówisz, Greengrass – warknęła mrużąc oczy, na co zagrożona
wybuchnęła gromkim śmiechem, zagłuszonym przez basy muzyki.
-
Ogarnij się, Tracey i najlepiej spłyń. Nic tu po tobie – odpowiedziała z
wesołym błyskiem w oku i odwróciła się od dziewczyny dając tym samym do
zrozumienia, że rozmowa się skończyła.
Draco
znając jednak popędliwość połączoną ze słabymi nerwami jedynej latorośli
Davisów, wolał nie spuszczać z niej wzroku, przyglądając się niepostrzeżenie.
Po paru sekundach pogratulował sobie tego zachowania, bo ślizgonka, wpatrując
się nienawistnie w młodszą koleżankę, zaczęła wyciągać różdżkę. Z prędkością
błyskawicy poderwał się i złapał ją za prawy nadgarstek.
-
Nie radziłbym, Davis – wysyczał jej prosto w twarz, na co w oczach dziewczyny
pojawił się strach. Puścił jej rękę, wskazując jednocześnie głową na drzwi, z
miną nieznoszącą sprzeciwu. - A teraz zmiataj do dormitorium i żebym cię tu nie
widział.
Patrzył
przez chwilę na plecy znikającej w pośpiechu dziewczyny, jak gdyby upewniając
się, że wykona jego polecenie, po czym widząc zamykające się za nią drzwi,
posłał wpatrującej się w niego ze zdziwieniem Astorii ironiczny uśmiech.
Dziewczyna mimo iluzji ironii jaką na siebie założył, zrozumiała przesłanie
blondyna, uśmiechnęła się ciepło i wzruszyła lekko ramionami.
Spojrzał
na parkiet, wpatrując się w przyjaciela tańczącego ze śmiejącą się wiewiórką i
przez chwilę zwątpił w cały swój plan wkurzenia obu gryfonek, poprzez
rozlokowanie Zabiniego u siebie. Niby wiedział o dziwnej sympatii Diabła do
tych dwóch dziewczyn, nie sądził jednak, że zaszło to tak daleko.
Jego
dalsze rozmyślania utopiły się w donośnym zwielokrotnionym głosie- nawet nie
zauważył, kiedy ściszono muzykę.
-
Zaczynamy! Wszystkich proszę o opuszczenie parkietu, a prefektów naczelnych
zapraszam na środek.
Spojrzał
przelotnie na Pansy, która pokiwała z uśmiechem głową i ruszył w stronę dwójki,
stojących już tam, przedstawicieli domów.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
-
Nie, nie i jeszcze raz nie! - szeptała coraz bardziej zdenerwowana Hermiona,
spoglądając raz po raz na wolny parkiet. - Ja się na nic takiego nie pisałam!
-
Mionka daj spokój! - powiedziała ze śmiechem Ginny, widząc zdenerwowanie
przyjaciółki.- To tylko zabawa – obejrzała się na stojącego nieopodal Blaise'a,
teatralnie ściszając głos. – A poza tym, masz szansę dokopać pewnemu
aroganckiemu, blond-dupkowi.
Słysząc
to określenie, Hermiona parsknęła cichym śmiechem i już z pewniejszym wzrokiem
podniosła się z miejsca.
-
Dasz radę, Miona – powiedział Zabini, mrugając do niej łobuzersko.
Zdziwiła
się tym zachowaniem, ale oddała uśmiech, nim skierowała kroki na podest.
Zbliżając
się do celu, dojrzała niepewną minę Hanny Abbott, arogancką Malfoya i
uśmiechniętą Terry'ego. Zupełnie zapomniała, że on także należy do Prefektów
Naczelnych***! Uśmiechnęła się szeroko, stając w wolnym miejscu między nim, a
blondynem.
- Dygasz,
Granger? - usłyszała ironiczny szept, stojącego nieprzyzwoicie blisko niej
Malfoya. Odsunęła się nieznacznie w stronę Terry’ego i zmierzyła jego arogancką
twarz pogardliwym spojrzeniem.
-
Nie masz przypadkiem problemów z wybujałą wyobraźnią, Malfoy?
Uśmiechnęła
się triumfalnie na widok zdezorientowanej miny chłopaka, po czym z dumnym
wyrazem twarzy zwróciła się w stronę prowadzącego, który właśnie wchodził na
scenę.
Okazał
się nim Jeffrey Talker, ten sam, do którego wcześniej odszedł Terry.
-
To jak, możemy zaczynać?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
*
zagadka wymyślona przeze mnie
**
Chłopcy są do siebie podobni - przynajmniej od tyłu :D
***
W moim opowiadaniu Prefektów Naczelnych jest 4 - po jednym z każdego domu
*_____*
OdpowiedzUsuńRozdział SUPER!!!
Zauważyłam, że opisy są trochę... Suche (?) i czytając je nie potrafię sobie wyobrazić opisywanych rzeczy :( Jednak do gustu przypadł mi opis sceny, kiedy Hermiona i Draco patrzyli sobie w oczy :D
Literówek nie wyłapałam...
Dodatkowo... Rozdział dłuuuugi, zwłaszcza jak na połówkę ;)
Pozdrawiam
Skrzat :*
Nawet dobre, choć czytając go w pewnych momentach skupiałam się na czymś całkiem innym odbiegając od opowiadania. Niektóre opisy były za długie, oraz jak koleżanka wyżej pisze "suche". W pewnym momencie nawet nie wiedziałam czego dotyczy to o czym czytam.
OdpowiedzUsuń"Patrząc na odchodzącego chłopaka uśmiechnęła się do siebie i z nadal pełną szklanką w ręku zaczęła patrzyć na tańczących, wsłuchując się jednocześnie w muzykę." - to zdanie mi totalnie nie pasuje, wybiło mnie z rytmu "patrzyć", choć jest poprawne, ja użyłabym "patrzeć". Ale mniejsza o to.
Zawarłaś w nim tyle czasowników, że musiałam się chwilę zastanowić co ona w takim razie zrobiła?
Patrzyła, uśmiechnęła się do siebie, miała pełną szklankę, [znowu!] patrzyła, aaa i jeszcze się wsłuchiwała w muzykę...
+ jedna literówka gdzieś pod koniec, chyba w wyrazie ślizgoni.
Ale to już mniejsze zło ! :)
B.
zmiana tego zdania na + : )
UsuńNie liczyłam literówek, nie wyłapywałam błędów, to nie moja działka i nie zamierzam cię z tego rozliczać bo zwyczajnie nie ma to sensu. Ja tam lubię sobie poczytać opisy i dobrze, że jest ich sporo. Dla mnie chwila gdy patrzyli sobie w oczy była magiczna :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci długości i częstotliwości dodawania rozdziałów. Tak oto zamiast się uczyć czytam sobie bardzo dobre dramione i nie żałuję, że poświęciłam na o czas.
Pozdrawiam
Memory
Draco i Hermiona, Draco i Hermiona!!!!! :D Moim zdaniem cudownie Ci to wyszło, kiedy patrzyli sobie w oczka. Niestety muszę się troszeeczkę zgodzić, że nie które opisy były ciut za długie. Ale jeśli chodzi o całość to super ;)
OdpowiedzUsuńChodź żywcem nie mam czasu na nic... No kurcze, musiała się spiąć, po prostu musiałam, i oto jestem.
W dalszym ciągu nie mogę wyjść z podziwu dla Twojej osoby.
Brawo, oby tak dalej!
Pozdrawiam :*
Cudo!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przerwałaś w takim momencie ;<
Ale tak, czy tak całość rozdziału cudowna!:D
Weny życzę!!! ^.^
Ja po pierwsze chciał bym się przyczepić do jednej rzeczy. Jako chyba jedyny przedstawiciel innej "pci" nie zgodzę się z jednym. Ja rozumiem, że to fikcja literacka, rozumiem, że fantastyka ale chyba troszeczkę się zagalopowałaś i przegięłaś.. "Całość przygotowań nie zabrała im dużo czasu" - jakoś nie potrafię sobie wyobrazić jak dwóm kobietom przygotowania do JAKIEJKOLWIEK imprezy nie zajęły dużo czasu, chciał bym.. Ale nie potrafię :) A tak serio to mimo ciekawej fabuły tekst mnie nie porwał.. był w porządku, ale.. no wlasnie ale :) "dupy nie urywa" :)
OdpowiedzUsuńP
Cóż... Może nie jestem jeszcze w pełni kobietą i wgl. ale ja szykuję się w 15 min. No, może poza włosami. :D Wierz mi, istnieją na świecie takie dziewczyny. ;)
UsuńPozdrawiam
Fioletoowa
15 minut, poza włosami no i poza ciuchami i sprawdzeniem czy buty pasują do torebki, torebka do płaszcza, płaszcz do kolczyków, kolczyki do oczu... Tja ;) są na świecie rzeczy w które nie uwierzę :)
UsuńNie wiesz co kobiety potrafią, albo zwyczajnie nas nie znasz.. :D
UsuńNie będę się sprzeczał :) Ktoś mądry powiedział kiedyś "Jeżeli kobieta nie ma racji to pierwsze co powinieneś zrobić to ją przeprosić" ;)
UsuńAle my mamy rację więc nie masz za co przepraszać ;)
UsuńPrzepraszam ;)
UsuńSerio, nie masz za co przepraszać ;)
UsuńGenialne! Już nie mogę się doczekać, co też oni będą musieli zrobić. Mam nadzieje, że wymyślisz coś wielkiego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu,
Bloom
Ach te emocje szalejące....:D Wybitnie jak zwykle,mam nadzieję ,że pomysł masz jakiś genialny na to.Zielone koronki...podstawowy powód dlaczego mi się to tak podoba.Skojarzenie mam z zieloną koronką:D Cała notka zaliczona na wielkie sześć!
OdpowiedzUsuńRany, rany, ranyyyyy!!!!! Proszę o więcej!!1 TO JEST ŚWIETNE!!!
OdpowiedzUsuńZabij mnie! Albo nie... Sama siebie zabiję! Albo jednak możesz mnie zabić. ;)Przez 4 dni, 4 dłuuugie, cholerne dni Twój rozdział dryfuje sobie na blogsferze, a ja nawet do niego nie zajrzałam... O wybacz... *składa pokłony jak muzułmanin* Żeby Ci wynagrodzić czekanie na mój komentarz (chyba, że na niego nie czekałaś..) rozpiszę Ci się na kilka dłuugich zdań. ;)
OdpowiedzUsuńPomysł świetny, konkurs i sami prefekci naczelni - super. ;) Wprowadzasz oryginalność, co bardzo, ale to bardzo mi się podoba.
Co do opisów - nie wiem jak inni czytelnicy, ale ja mam dość wybujałą wyobraźnię, więc potrafiłam wyobrazić sobie wszystkie rzeczy, miejsca i sytuacje, które opisałaś. Apel do innych: Jeśli uważacie, że te cytaty są "suche", to przy innych blogach będzie jeszcze gorzej. ;) Czytam mnóstwo opowiadań i w niektórych opisy zajmują więcej niż dwie strony worda. Ale to już tak na marginesie...
Zielona koronka skojarzyła mi się z blogiem "Diabelska Wpadka". Nwm, czy czytasz, ale podobny wątek. No może inne części ubrania, ale jednak. ;D
Akcja, jak zwykle, szybka, wciągająca, nie przytłaczająca, fajnie opisujesz relacje pomiędzy nimi i... Oby tak dalej. ;)
No to teraz, Diamenciku, życzę Ci mnóstwa weny, więcej wolnego czasu, chociaż tak często dodajesz rozdziały, że ja sama nie nadążam ich czytać(;D), wytrwałości, byś dociągnęła ten blog do końca i... takich wiernych czytelniczek jak ja. :D Może niekoniecznie takich zapominalskich. ;)
Pozdrawiam
Fioletoowa
Czekałam na Twój komentarz z ogromną niecierpliwością! Już myślałam że o mnie zapomniałaś ;P dzięki za obronę <3
UsuńA co do koronki i bloga który wymieniłaś to jest co całkowicie nieplanowana zbieżność ponieważ nigdy wcześniej o tym blogu nie słyszałam :)
Pozdrawiam!
Też ostatnio czytałam " Diabelską wpadkę " i też mi się skojarzyło z zamiłowaniem Dracona do zielonych koronek . =D Ale cóż zbieżność to zbieżność. A blog jest super :-)
UsuńNowy rozdział zwarty i gotowy.
OdpowiedzUsuńhttp://sevmionelove.blogspot.com/2013/06/rozdzia-54.html
Przepraszam za spam :c
Nie liczę błędów, literówek itp. Ja po prostu czytam! A to, co czytam, bardzo mi się podoba! Tworzysz naprawdę śmieszne, optymistyczne scenki, takie jak np. te z Ronem. Dostaje on po głowie od Ciebie w tym opowiadaniu, oj dostaje. Ale należy mu się.
OdpowiedzUsuńZdaje się, że Ruda naprawdę polubiła Zabiniego, z czego się cieszę, bo to sympatyczny gość jest!
Masz całkiem fajny pomysł z tymi wyzwaniami. Myślę, że mogłabyś wrzucić coś takiego: oboje maja prawić sobie komplementy przez 10 minut. Żadnych przerw, oboje mówią coś na przemian, nie ma powtarzania dwa razy tego samego komplementu. Kto pierwszy zamyśli się na dłużej niż 20 sekund przegrywa. Co to by była za piękna scena! Oboje by się zapowietrzyli, stwierdzili, że mają swoją dumę i nie mogliby wykrztusić nawet jednego zdania. No, ale odpłynęłam...
Pozdrawiam i lecę czytać następny rozdział (no i radzę zastanowić się nad moim pomyłem :))
pakuti
Nie spodziewałam się tak długiego rozdziału i to dopiero jest pierwsza część. Co do opisów to trochę się zgodzę. Trzeba to trochę urozmaicać. Mi też się bardzo spodobała scena, w której Draco i przygląda się Hermionie. Zielone koronki :)
OdpowiedzUsuńOjoj, jak słodko :) A kiedy Draco i Hermiona patrzyli sobie w oczy.... Mmmmmmmmm, aż się rozmarzyłam. Ciekawa jestem jakie to będzie zadanie i mam cichą nadzieję, by Hermiona i Draco musieli zrobić coś, co zbliży ich do siebie.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście opisy się podobają. Dobrze, że w ogóle są (u niektórych nie ma prawie wcale)
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Kończysz w złych momentach ! Nie mg się doczekać kiedy przeczytam o tej zabawie .!! Brzmi interesującą <3
OdpowiedzUsuńBy Lena Ccc
UUU , lecę czytać co się działo dalej !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
och to takie beztroskie , taka impreza to świetny pomysł , czekam na rozwój wydarzeń . Z niemałą niecierpliwością czytam dalej ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ,
Dawna Helga , teraz Arystea.
Ja się po prostu rozpływam , kiedy czytam o Harry'm i Lunie <3 Oni są tutaj u Ciebie tacy kochani :3
OdpowiedzUsuńImpreza wyszła Ci zajebiście <3 i pomysł z tym nagłym konkursem ! Jestem ciekawa jak to się rozegra :D
Ginny i Blaise <3... Oni po prostu muszą być razem <3 Czytam daleeej :*********
/DramiLoveStory