14 czerwca 2013

ROZDZIAŁ VII

ROZDZIAŁ VII

Wraz z nadejściem listopada, pojawiły się szare, zimne i deszczowe dni. Błonia Hogwartu spowiła gęsta mgła, w której można było dostrzec mdłe światło sączące się z chatki stojącej pod lasem. Nigdzie nie widać było żywej duszy, jedynie wielka kałamarnica dawała znać o swojej obecności, poruszając od czasu do czasu gładką taflę wody.
Uczniowie odczuwali skutki nieprzyjemnej pogody, włócząc się po korytarzach z niezbyt zadowolonymi minami. Szarówka panująca za oknem dosłownie odbierała chęci do jakiegokolwiek działania, z nauką włącznie. Dopiero pojawienie się plotki na temat dwójki, teoretycznie nienawidzących się, prefektów naczelnych i dwojga ich najlepszych przyjaciół, wzbudziło jakiekolwiek zainteresowanie w zasiedziałych, rozleniwionych uczniach.
Wiadomość o namiętnym tańcu w wieży krukonów, a następnie rzekomej orgii, odbywającej się dzień później w prywatnym dormitorium prefektów, obiegła cały zamek lotem błyskawicy. Już następnego dnia nie było ani jednej osoby, nie licząc kadry nauczycielskiej, która nie znałaby najbardziej pikantnych szczegółów, które w miarę przechodzenia z ust do ust robiły się coraz bardziej wymyślne i nierealne.
Tak więc, w umysłach paruset uczniów zrodziła się wizja Hermiony Granger i Draco Malfoy'a jako romantycznych kochanków, zawzięcie chowających się przed światem.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

W czasie, gdy plotka nadal krążyła po zamku rozprzestrzeniając się na coraz większe jego obszary, Hermiona siedziała w dormitorium, całkowicie zagłębiona w lekturze Zaklęć trzeciego stopnia. Mozolnie próbowała powtórzyć wiadomości na czekający jej rocznik sprawdzian, jednak przychodziło jej to z niezwykłą jak na nią trudnością. Po pół godzinie czytania w kółko tego samego zdania, westchnęła ciężko i odłożyła książkę na biurko. Wbrew jej naturze oraz zamiłowaniu do nauki, niezaprzeczalnie odczuwała krążącą po całym zamku aurę zniechęcenia i lenistwa. Zupełnie nie umiała się skupić, dosłownie na niczym!
Podeszła do barku, by nalać sobie wody, a jej wzrok powędrował ku drzemiącej na kanapie przyjaciółce. Leżała na wznak, z lekko uchylonymi ustami oraz z otwartą książką, leżącą na piersi. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok, podeszła by zabrać podręcznik i okryła dziewczynę kocem.
Tak bardzo przyzwyczaiła się do jej obecności tutaj, że już dawno uznała ją za pełnoprawną lokatorkę. Miała świadomość, że idylla w końcu się skończy i Ginny będzie musiała wrócić do swojego pokoju w wieży Gryffindor'u, jednak nie chciała o tym myśleć.

Wróciła do barku by dopić resztkę napoju i postanowiła wybrać się do biblioteki w celu napisania eseju na Historię Magii. Wychodząc, rozejrzała się pobieżnie po pomieszczeniu, a w jej umyśle pojawiło się słabe ostrzeżenie, że nie powinna się stąd ruszać. Zmarszczyła brwi, następnie wzruszywszy ramionami, przeszła przez dziurę.
Nieobecnością dwójki ślizgonów ani trochę się nie przejmowała- było jej jak najbardziej na rękę, że gdzieś zniknęli. Nadal złościła się za pozostawienie ogarnięcia łazienki na pastwę jej i Ginny. Zawarli z Malfoy'em niemy pakt milczenia, którego osobiście nie miała zamiaru łamać, ich stosunki ograniczały się więc do gniewnych pomruków i wściekłych spojrzeń.
Najgorsze jednak było to, że cała złość na Malfoya niekorzystnie wpływała na jej samopoczucie. To milczenie zdawało się być bardziej męczące niż najgłośniejszy krzyk. Zupełnie nie rozumiała swoich uczuć i myśli, ale czuła, że od pamiętnej imprezy sprzed zaledwie dwóch dni, coś się zmieniło. Tym czymś z pewnością był jej stosunek do aroganckiego chłopaka. Czasy bezgranicznej nienawiści minęły bezpowrotnie, zastąpione coraz częstszymi myślami na temat tego co robi, gdzie jest... Przed oczami wciąż miała jego obnażony tors, a pod rękami czuła ciepło jego ciała.
Merlinie, co się z nią dzieje?! Przecież to ślizgon, do tego Malfoy- dokładnie ten sam, który przez całe sześć lat obrażał ją i jej przyjaciół, ten sam, przez którego przepłakała niezliczoną ilość nocy... dlaczego więc zaczyna myśleć o nim w cieplejszych odcieniach? Dlaczego zastanawia się jakie są w dotyku jego włosy, albo jaką kawę lubi wypić rano?
Musi znaleźć sobie jakieś zajęcie, bo inaczej oszaleje.
Idąc przed siebie w głębokim zamyśleniu, nagle doznała dziwnego wrażenia, że coś jest nie w porządku. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że na korytarzu znajduje się niewiele osób, ale za to wszystkie są wpatrzone dokładnie w jej osobę. W obronnym geście objęła się szczelnie rękami, opuściła głowę i nieznacznie przyspieszyła kroku. Kiedy minęła drzwi do biblioteki, poczuła niewysłowioną ulgę, która jednak szybko minęła na widok kolejnej grupy uczniów wlepiających w nią oczy. Co tu się dzieje? Czy jest gdzieś brudna? Przyjrzała się swoim świeżo założonym ubraniom, następnie potarła dyskretnie twarz, ale na dłoni nie został żaden brud.
Wzruszyła ramionami i starając się ignorować natrętne spojrzenia, zaczęła szukać interesujących ją książek.
- Myślisz, że to prawda? - doszedł ją bezosobowy szept spoza regału.
- Nie mam pojęcia. Ale przecież jest taka nieatrakcyjna...
- No nie wiem. Pamiętasz jak wyglądała na imprezie. Niezła z niej laska, no i te ruchy... – dodał jakiś męski, obcy głos.
Rozległ się dźwięk ,oznaczający klepnięcie i cichy syk.
- Za co to?
- Już bardzo dobrze wiesz za co.
Chwila ciszy, w czasie której Hermiona zdążyła policzyć do dziesięciu. Przymknęła powieki z niewytłumaczalnym przeczuciem, że zaraz usłyszy coś bardzo nieprzyjemnego. Z zapartym tchem wyczekiwała dalszych słów. Nie zawiodła się.
- No, ale wracając do tematu. Myślicie, że naprawdę są razem?
- Nie mam pojęcia – w damskim głosie słychać było niepewność – Zawsze się kłócili, więc byłam pewna, że się nienawidzą, jednak teraz...
- Mnie bardziej interesuje – przerwał jej zniecierpliwiony chłopak – czy puknęła się z nim czy nie. Ja tam sądzę, że to prawda co gadają. Widzieliście jak tańczyli, jakby mieli ochotę zrobić to na parkiecie...
Słysząc te słowa, podsłuchująca gryfonka zesztywniała, a ogromna księga, którą właśnie trzymała w dłoniach, wyślizgnęła się i uderzyła z głuchym tąpnięciem o ziemię. Głosy nagle ucichły zaalarmowane tym dźwiękiem, a obok niej jak spod ziemi wynurzyła się zdenerwowana pani Pince.
- Co ty wyprawiasz dziewczyno?! - gorączkowała się – Jak można okazywać tak zupełny brak szacunku dla tych cennych dzieł? Wynocha. Wynocha!
Hermiona nawet nie kwapiła się na przeprosiny. Wybiegła na korytarz z totalnym mętlikiem w głowie, zupełnie zapominając o celu, w jakim się tam udała.
Już wiedziała dlaczego wszyscy tak na nią patrzyli. Cały zamek huczał o tym, że przespała się z Malfoyem i że jest jego sekretną dziewczyną! Ale skąd?...
Olśnienie spadło na nią tak nagle, że zatrzymała się na środku korytarza, nie zważając na pogardliwe pomruki. Tyler Torkins! Tylko on wiedział o sytuacji, która miała miejsce na drugi dzień w ich dormitorium. Tylko on wiedział, że spali w jednym łóżku!
Puściła się biegiem, z wściekłością buzującą w całym ciele.
Musiała porozmawiać z Malfoy'em i to w trybie natychmiastowym.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Stary, daj spokój. Dlaczego nie możemy po prostu wrócić do twojego dormitorium? - głos coraz bardziej znudzonego Blaise'a przerwał panującą dotychczas, głęboką ciszę.
Już drugą godzinę siedzieli w jakimś starym schowku w lochach, przy dawno opróżnionej butelce ognistej. Draco wiedział, że gdyby nie zaproponował przyjacielowi jakiegoś ustronnego miejsca by napić się w spokoju, to za nic nie ruszyłby się z miejsca. Doskonale zdawał sobie także sprawę, dlaczego przyjaciel tak bardzo chce wrócić do prywatnego dormitorium. Powód ten miał postać małego rudzielca, któreego najlepsza przyjaciółka akuratnie była odpowiedzią na zachowanie Draco, który za nic nie chciał tam być.
Od czasu imprezy zupełnie nie panował nad swoimi myślami i odruchami. Nadal nie potrafił zrozumieć, co go podkusiło, aby pójść do jej pokoju i spać z nią w jednym łóżku.
Już jakiś czas temu przestał nazywać ją szlamą, tak w życiu codziennym jak i w myślach, jednak nie miał zamiaru myśleć o niej w cieplejszym zabarwieniu. Nie chciał i nie mógł. Wiedział jak by zareagowali jego rodzice na wieść, że żyje w przyjaznych stosunkach kimś takim jak Granger… nie wspominając, że to jest TA Granger. Ta sama, która wykazywała się arogancją za każdym razem, gdy ją spotkali i którą ciotka Bellatrix torturowała na marmurowej posadzce ich domu.
To jest zupełnie nie do pomyślenia, a jednak nie potrafił pozbyć się z umysłu jej ciężaru, zapachu ciała, głębi czekoladowych oczu...
Po prostu nie umiał wyrzucić jej z głowy! Właśnie dlatego chował się w schowku, jak jakiś tchórz. Może rzeczywiście nim był? Nie może się błaźnić, Blaise ma rację, czas wrócić do dormitorium. Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści.
- Marudzisz – nie mógł powstrzymać się od aroganckiego tonu, jednocześnie podnosząc z miejsca i otrzepując ciemne jeansy z kurzu.
- Przestań Smoku, zachowujesz się jak tchórz.
Twarz blondyna stężała na słowa przyjaciela, a oczy zmrużyły się, tworząc ciasne szparki.
- Uważaj sobie, Diable.
Groźba jednak nie zrobiła na brunecie najmniejszego wrażenia. Machnął tylko ręką, kontynuując swój wywód.
- Co się z tobą dzieje? Największy casanova Hogwartu boi się dziewczyny?
Blaise doskonale wiedział, że igra z ogniem, lecz nic sobie z tego nie robił. Draco widział to w jego ciemnych oczach. To, a także niezmąconą pewność siebie oraz iście ślizgońską arogancję. Jego zachowanie było zwykłą prowokacją, która jak zwykle się udała. Malfoy słysząc trafne oskarżenie przyjaciela, poczuł jak krew się w nim gotuje.
No właśnie, dlaczego boi się tej głupiej Granger? Dziewczyny zawsze za nim biegały, mógł przebierać w nich jak chciał, dlaczego więc zachowuje się jak zagubione dziecko?
Przybrał na twarz firmowy, ironiczny uśmiech, a w głos wlał tyle pogardy ile potrafił.
- Bredzisz, jak zwykle. Ognista znów ci zaszkodziła?
Zabini po raz drugi machnął ręką na tę upartą naturę przyjaciela.
- Nie wiem jak ty, ale ja wracam.
- Po to wstałem, ośle.
- To zamknij się baranie i chodź.
Przepchnęli się przez wąskie przejście i ruszyli pustymi korytarzami. Nie odzywali się do siebie dłuższy czas, całkowicie zatopieni we własnych myślach.
Byli na pierwszym piętrze, gdy zaczęło mijać ich coraz więcej osób, nie szczędząc przy okazji zaciekawionych bądź pogardliwych spojrzeń. Draco czuł coraz większą frustrację i widział, że udziela się to także jego towarzyszowi. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i bez słowa, pewnym krokiem brnęli w przód. 
Kiedy miał chwilę słabości i już szykował się by nawrzeszczeć na bogu ducha winną dziewczynkę, która przechodziła obok, usłyszał, że ktoś woła ich imiona. Instynktownie obrócili się, a ich oczom ukazała się biegnącą ku nim Pansy.
- Draco, Blaise – powiedziała kiwając lekko głową by przedłużyć chwilę, lecz widać było dokładnie, że pali się, by o czymś powiedzieć.
- No już Pan, wyduś to z siebie – zaśmiał się Blaise, przewracając teatralnie oczami na widok zmagań dziewczyny.
Ślizgonka skierowała swój czujny wzrok na Dracona, przyglądając mu się przenikliwie.
- To prawda?
To z pozoru proste pytanie, tak zaskoczyło chłopaków, że spojrzeli na siebie z lekką irytacją.
- O czym ty gadasz, Pansy?
- No, to całe gadanie o tobie i Granger. To prawda?
Poczuł jak ciśnienie w jednym momencie wzrasta mu maksymalnie do góry, a serce znacznie zwiększa swój rytm. Co tu się dzieje?
- Niby co? - zapytał siląc się na obojętny ton. Stojący obok niego Blaise przysłuchiwał się wszystkiemu z wyraźnym zaciekawieniem.
Pansy zrobiła wielkie oczy, jednak od razu pospieszyła z wyjaśnieniami.
- W całym zamku mówią, że przespaliście się ze sobą. No... i że jesteście parą.
- Co?! - krzyk, który wydarł się z gardła zszokowanego ślizgona zwrócił uwagę wszystkich znajdujących się na korytarzu.
- No już, rozejść się, koniec przedstawienia – Blaise wszedł do akcji, próbując rozpędzić towarzystwo, po czym zwrócił się do Parkinson uśmiechając wesoło. - Daj spokój Pan, nasz Smoczek to przecież prawy...
- Ty tak nie cwaniakuj, Blaise – zgasiła go pospiesznie dziewczyna z lekkim rozbawieniem. - O tobie gadają dokładnie to samo, no, nie licząc tej części o byciu parą.
- Zabiję tego kto rozpuścił te plotki – wysyczał Zabini w jednym momencie zmieniając wyraz twarzy. Po pierwszym szoku, zmrużył swoje ciemne oczy w geście ogarniającej go bezgranicznej wściekłości. Draco przytaknął mu w milczeniu. Wolał się nie odzywać. Nie był do końca pewny swojego stanu emocjonalnego, a nie chciał by Pansy odczuła skutki szalejącej w nim zimnej furii.
Ślizgonka spojrzała na nich czujnie.
- A więc to nieprawda?
- No jasne, że nie! - krzyknęli obydwaj z oburzeniem, po czym spojrzeli po sobie. Usłyszeli jak dziewczyna wzdycha z ulgą.
- Musimy coś z tym w takim razie zrobić, bo jak to dojdzie do McGonagall...
- Musimy pogadać z naszymi gryfonkami – przerwał jej Zabini, zupełnie nie zwracając uwagi na przyjaciela, który przewrócił oczami na słowo „nasze”.
- To jest dobre rozwiązanie – potwierdziła Pansu, kiwając głową. – Zobaczymy się na kolacji.
Skinęli głowami, po czym ruszyli szybszym krokiem, by jak najprędzej znaleźć się w dormitorium z cichą nadzieją, że zastaną tam dziewczyny.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Wbrew pozorom, nie tylko zainteresowanych wzburzyła treść przekazywanej plotki. Ron Weasley, gdy tylko usłyszał o tym, że jego była dziewczyna rzekomo przespała się z największym wrogiem, aż zakipiał z niemej wściekłości.
Doprawdy, nie mógł uwierzyć jak mogła zrobić to z tym... z tą... zasmrodzoną fretką! On próbował namówić ją by spróbowali przez prawie miesiąc, a jego starania i tak spełzły na niczym. Musiał pocieszyć się, a także znaleźć zaspokojenie w ramionach głupiutkiej Danielle, której nawiasem mówiąc miał już po dziurki w nosie.
Żałował, że zrezygnował z Hermiony. Żałował już od momentu, kiedy zobaczył jak podchodzi do niej Zabini. Przekonał się wtedy, że nadal jest o nią chorobliwie zazdrosny. Gdy zobaczył jej wygląd oraz niewiele zakrywający strój na imprezie, a następnie ten erotyczny taniec, myślał, że eksploduje! Uciekł z wieży Ravenclawu zostawiając zdziwioną Danielle samą sobie, jednak nic sobie z tego nie robił. Musiał odreagować, uspokoić się, ale na niewiele się to zdało. Od momentu, gdy ją wtedy zobaczył, poczuł, że pragnie mieć ją z powrotem tylko i wyłącznie dla siebie. A teraz jeszcze ta plotka!
Zacisnął ręce w pięści, a na twarz wypłynął mu niekontrolowany rumieniec złości. Siedząca obok niego blondynka posłała mu zdziwione spojrzenie, a jej delikatna dłoń powędrowała do jego policzka.
- Co się stało, żabciu?
Ron skrzywił się paskudnie na to znienawidzone określenie i spojrzał na nią z nieopisaną pogardą w oczach. Odepchnął drobną dłoń, a wzrok zawiesił na tańczących w kominku płomieniach.
Dziewczyna widząc ten gest, a także doświadczając całkowitego braku odzewu, wykrzywiła usta w podkówkę. Nie myśląc wiele przysunęła się bliżej ukochanego, ostatecznie wciskając mu się na kolana.
Rudzielec bezwiednie i z zupełnego przyzwyczajenia objął ją w pasie, przyciągając bliżej. Po chwili jednak zdał sobie sprawę z tego co robi, więc bez pardonu zrzucił bogu ducha winną dziewczynę z nóg.
Spojrzała na niego gniewnie, błyskając oczami, w których zaczęły pojawiać się łzy.
- Dlaczego to zrobiłeś?
Pisk młodej gryfonki ranił jego uszy, drażniąc okropnie każdy nerw. W tej chwili przeszkadzała mu niczym natrętna mucha, latająca z samego rana, w momencie, gdy nie pragniesz niczego więcej jak tylko dobrze się wyspać. Spojrzał na bliską płaczu dziewczynę, beznamiętnie wzruszając ramionami.
- Bo nie chcę cię tutaj.
Oczy blondynki rozszerzyły się w niemym szoku, a usta otworzyły parę razy, jakby w próbie wyrzucenia z siebie słów. Najwidoczniej jednak głos ją zawiódł, bo pokręciła głową i ze szlochem rzuciła się w kierunku schodów wiodących do dormitoriów dziewcząt.
- Aha, jeszcze jedno, to koniec! - zawołał za nią, za co omal nie oberwał ozdobnym dzbanem stojącym przy wejściu na schody. Usłyszał głośny szloch, po czym dziewczyna zniknęła mu z oczu.
- Jesteś z siebie dumny? - usłyszał pełen wyrzutu głos Harry'ego, który pojawił się przy nim znienacka.
- A tobie o co chodzi?
- Nie udawaj głupiego – powiedział Wybraniec teatralnie przewracając oczami. – Ja wiem, że nie masz wyczucia, ale żeby aż tak?
- Znudziła mi się – wytłumaczył prosto Ronald, wzruszając ramionami na znak, że ani trochę się tą całą sytuacją nie przejmuje.
- Wiesz co, Ron? Nigdy nie spodziewałem się, że to powiem, ale... jesteś zwykłym dupkiem – Potter zmierzył z niesmakiem najlepszego przyjaciela, po czym odszedł zostawiając go samemu sobie.
Przez jakiś czas panowała niczym niezmącona cisza, a na twarzy Weasley’a zaczął pojawiać się wyraz beznadziei, smutku, a także determinacji.
- Jestem dupkiem i jestem głupi – jego głos rozniósł się po pustym pokoju wspólnym.– Ale mam zamiar to naprawić. Hermiono nadchodzę!
Uśmiechnął się do siebie, po czym ruszył do dormitorium zupełnie nieświadomy, że jego deklaracja została podsłuchana przez załamaną i porzuconą gryfonkę, ukrywającą się w cieniu schodów.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Hermiona wpadła do dormitorium z zawrotną szybkością, gdzie okiem jastrzębia zaczęła rozglądać się za przyjaciółką. Szukała w łazience, sypialni, zerknęła nawet do pokoju Malfoy'a, jednak nigdzie jej nie było.
Podminowana gryfonka usiadła na kanapie i przykryła się złożonym na niej kocem. Czuła, jak ręce zaczynają jej się trząść, a w oczach zbierają się łzy.
Ludzie plotkowali już o niej, jednak nigdy nie osiągnęło to tak gigantycznych rozmiarów jak teraz. Nigdy też nie zrobili z niej puszczalskiej!
Najgorsze jednak było to, że w tamtych plotkach zawsze było jakieś ziarenko prawdy, a teraz nie dość, że jest to wierutne kłamstwo, to jeszcze cały zamek nie mówi o niczym innym!
Podciągnęła nogi pod brodę, układając się w pozycji embrionalnej, a jej ciało zaczęło wykonywać delikatne ruchy w przód i w tył.
To całe gadanie, to jedno wielkie kłamstwo. Wiedziała o tym i była tego pewna, dlaczego więc zamiast stawić wszystkim czoła i chodzić po korytarzach z wysoko podniesioną głową, za nic mając szczeniackie gadanie, siedzi w dormitorium okutana w koc, kiwając się jak dziecko słońca?
Gdy zdała sobie sprawę z własnego zachowania, zrzuciła z siebie koc i wstała z bliżej nieokreślonym zamiarem. Po chwili cała determinacja znów z niej uleciała, niczym powietrze ze starego balona i opadła z powrotem na siedzenie, z twarzą schowaną w dłoniach.
Co ją tak bardzo poruszyło? Była zażenowana, bezsilna oraz bezgranicznie wściekła na tego dupka Torkinsa. Czuła jednak, gdzieś głęboko w sobie, że jest jeszcze coś, czego albo nie potrafiła, albo nie chciała dopuścić do świadomości. Zastanawiała się nad tym chwilę, po czym wzruszyła ramionami, krzywiąc się na tę małą osobistą porażkę. Już miała wstać, by pójść do sypialni, gdy do pokoju wbiegła zaczerwieniona Ginny.
 - Miona!
Rozejrzała się niewidzącym, rozkojarzonym wzrokiem, a kiedy wreszcie dojrzała przyjaciółkę, rzuciła się ku niej w desperackim ruchu.
- O tobie też? - odgadła Hermiona spoglądając we wciąż otwarte z oburzenia oczy przyjaciółki, która w odpowiedzi pokiwała głową, wykrzywiając usta w podkówkę.
- Co za świnia to rozpowiedziała! Normalnie usmażę go! Pokroję, ugotuję, a następnie zabiję! - gorączkowała się, chodząc tam i z powrotem po pokoju.
- Naprawdę nie domyślasz się kto to może być?
Hermiona przyjrzała się przyjaciółce, która zatrzymała się w niemym zamyśleniu. Na krótki moment jej czoło przecięła głęboka zmarszczka, zanim zrozumienie rozjaśniło jej twarz, a w oczach pojawiły się błyskawice, upodabniając ją w każdym calu do matki.
- Ten zapchlony, krukonowaty, dupek...
- ...Torkins! - dokończył za nią męski głos. Zaskoczone gryfonki podskoczyły w miejscu i zwróciły spojrzenia w stronę wejścia do dormitorium, w którym pojawili się ich współlokatorzy. Zabini podszedł do barku ze wściekłą miną, gdzie złapał za butelkę ognistej, a Malfoy z pozoru spokojnym krokiem podszedł do dziewczyn, aby usadowić się naprzeciw nich w fotelu.
- Biorąc pod uwagę treść wrzasków wiewiórki, domyślam się, że i do was dotarły wesołe nowiny.
- Daj spokój, Smoku, z tą zbędną przemową – przerwał mu Blaise, pojawiając się z pełną butelką i czterema szklankami. Wprawnym ruchem rozlał trunek dla wszystkich. Hermiona grzecznie odmówiła, wciąż mając w pamięci ostatniego kaca, ale Ginny przyssała się łapczywie do szklanki, szukając jakiegokolwiek sposoby na ujście frustracji.
Brunet podał ostatnią szklankę przyjacielowi i opadł na wolny fotel. W jego zawsze wesołych oczach tańczyły groźne błyski.
- Ja chcę ofiar, za ten występek.
Słysząc podniosły ton ślizgona, Hermiona w pierwszym momencie miała ochotę się roześmiać, jednak szybko zrezygnowała z tej reakcji, czując na sobie elektryzujące spojrzenie blondyna. W jednej chwili zrozumiała, że nie były to tylko czcze słowa, a potwierdził to błysk w stalowoszarych oczach, którym właśnie się przypatrywała.
Nie potrafiła powstrzymać dreszczu nieznanej emocji, przebiegającego jej po plecach. Była jedynie w stanie zepchnąć je w najdalszy kąt umysłu, co bezzwłocznie zrobiła, poruszając przy tym delikatnie głową.
W pomieszczeniu panowała napięta cisza. Wszyscy wpatrywali się w siebie nawzajem, obmyślając coraz to gorsze plany zemsty na bezczelnym krukonie.
Hermiona rozejrzała się po zaciętych twarzach i poczuła, że złość z niej uchodzi. Jakaś dziwna myśl, która niespodziewanie wkradła się do jej do głowy, kazała załagodzić sytuację. Czuła, że w innym przypadku skutki mogą być przerażające. Bezzwłocznie spojrzała na najbardziej gorączkującego się Blaise'a.
- Diable... - słysząc swój przydomek, chłopak podniósł bezwiednie głowę skupiając nie niej wzrok. Zadowolona, że zdobyła jego uwagę, spojrzała na siedzącą obok niej przyjaciółkę. - Dlaczego właściwie ty i Ginny denerwujecie się aż tak bardzo? Przecież to o mnie i o Malfoyu najwięcej się gada...
- Tak, ale to nie ty wyszłaś na dziwkę – przerwała jej zdenerwowana Ginny.
Hermiona już miała zaprzeczyć, kiedy w słowo wszedł jej Blaise.
- No właśnie – Weasley'ówna rzuciła mu zdziwione spojrzenie. – Poza tym, o was mówią, że jesteście parą...
- No właśnie! - przerwał mu zniecierpliwiony Draco, nie do końca rozumiejąc do czego zmierza jego przyjaciel.
Zabini słysząc bulwers w głosie Malfoya podniósł oczy do góry, kręcąc głową w geście bezradności.
Hermiona w pełni zgadzała się z Malfoy'em, dlatego posłała brunetowi pytające spojrzenie. Po chwili usłyszała, że siedząca obok niej Ginny prycha.
- Nie rozumiecie? - zapytała prosto, a widząc, że dwójka zainteresowanych kręci przecząco głowami, także wzniosła oczy ku niebu. - Właśnie o to w tym chodzi! O was mówią, że jesteście parą i to robi najwięcej szumu! A nie rzekomy seks, który byłby w takim przypadku rzeczą normalną. Ja z kolei wyszłam na zwykłą puszczalską... - ściszyła głos czując, że wkłada w niego zbyt dużo emocji.
- Gin, nie jesteś... - zaczęła Hermiona, ale przerwał jej Blaise, włączając się na nowo do rozmowy.
- Wiewiórka ma rację. Wolałbym, żeby wszyscy mówili, że jesteśmy parą. Po pierwsze Ginny nie byłaby uznawana, za... dziewczynę lekkich obyczajów – słysząc ten eufemizm, ruda zarumieniła się i rzuciła chłopakowi spojrzenie pełne wdzięczności. - A po drugie, ja to bym się cieszył, że przynajmniej MÓWIĄ, że jesteśmy razem...
Kończąc swoją wypowiedź, świdrował wzrokiem młodszą gryfonkę, która spłoniła się jeszcze bardziej, w jej brązowe oczy błysnęły zdziwieniem.
- Ale ja nie – powiedziała jednocześnie nienawidząca się para. Spojrzeli na siebie ze zdziwieniem, a ich usta ułożyły się w identyczny, niezadowolony grymas. 
- Ani trochę nie jest mi na rękę, że cały zamek plotkuje o moim rzekomym związku z Malfoyem.– Miała nadzieję, że wlała w słowa dostateczną ilość pogardy i że nie wyczuli drżenia, które wkradło się w jej głos z ostatnim słowem.
Draco słysząc słowa współlokatorki, zmrużył gniewnie oczy.
- Uwierz mi, Granger, że dla mnie to tym bardziej nie jest ani na rękę, ani na nogę, ani na żadną inną część ciała.
- Świetnie. Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia.
Hermiona wpatrywała się w niego z niepohamowaną złością. Miała ochotę rzucić mu czymś w twarz. Chciała, żeby zniknął z jej życia. Ale czy na pewno? W tej chwili odpowiedzią było kategoryczne TAK. W tym właśnie momencie nienawidziła go najbardziej na świecie. Wredny, arogancki, zarozumiały arystokrata!
Wpatrując się sobie wzajemnie w oczy przelewali na siebie bezgraniczną złość i nienawiść. Nie zauważyli, że siedzący obok nich Ginny z Blaisem, obserwują całą scenę z uśmiechami na ustach, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Aaach ta miłość... - rozmarzył się brunet, opierając komicznie dłonie na sercu i mrugając powiekami ze zdecydowanie zbyt dużą wielokrotnością.
Widząc jego zachowanie, rudowłosa wybuchnęła gromkim śmiechem, a prefekci posłali mu spojrzenia pełne pogardy.
- Nie słyszeliście o tym, że kto się czubi ten się lubi? - zapytał, nachylając się do przodu i podnosząc kilkakrotnie brwi w porozumiewawczym geście.
Cała scena tak rozbawiła najmłodszą z Weasleyów, że musiała wyjść do łazienki, aby choć trochę się uspokoić.
- Zamknij się Zabini – warknął Malfoy, ale zrezygnował z posyłania morderczych spojrzeń w stronę gryfonki.
Hermiona westchnęła przeciągle na tę niemą kapitulację, po czym spojrzała wyczekująco na drzwi od łazienki. Jak na zawołanie ukazała się w nich spokojna już Ginny, której twarz nadal zdobił delikatny uśmiech.
-No dobra, to co proponujecie?

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Siedzieli w salonie już dobre dwie godziny, wymyślając coraz to nowsze opcje, a każda była bardziej barwna od poprzedniej.
Draco rozłożył w swoim fotelu, popijając co jakiś czas ognistą. Obserwował zamieszanie, nie udzielając się w rozmowie, od kiedy kazano mu się zamknąć, po propozycji spuszczenia Torkinsowi prostego, przysłowiowego manto.
Blaise oczywiście poparł jego propozycję z nadmiernym wręcz entuzjazmem, jednak te głupie gryfonki kategorycznie przekreśliły takie rozwiązanie sprawy.
Po propozycji podłożenia bezczelnemu chłopakowi sklątki tylnowybuchowej do łóżka, wyłączył się całkowicie na dźwięki dochodzące z zewnątrz, a jego myśli pognały swoim torem.
W głowie raz po raz pojawiały mu się słowa Granger, na temat ich rzekomego bycia parą. Mimo, że sam żywił podobne odczucia względem całej tej sytuacji, musiał przyznać, że poniekąd go te słowa zabolały, a na pewno uderzyły w jego dumę. Nie pierwszy raz zresztą.
Dziewczyny zawsze lgnęły do jego towarzystwa, każda marzyła by choć przez chwilę mieć go przy sobie. Większość wręcz prowadziła ze sobą wojny, aby tylko zwrócić jego uwagę, ale nie Granger. Ona była zupełnie inna. Nie interesował jej ani trochę i pierwszy raz od kiedy się poznali zaczęło mu to przeszkadzać. Ta wredna, złośliwa, kasztanowłosa istota działała mu na nerwy jak nikt inny, a jednocześnie zaczęła go w dziwny sposób intrygować. Już nie potrafił zaprzeczyć sam sobie, że myśli o niej w cieplejszym zabarwieniu.
Wrócił myślami do ich pamiętnego tańca. Wspominając jej płynne, seksowne ruchy, nie potrafił powstrzymać dreszczu podniecenia. Czy jest możliwe, żeby pociągała go w ten inny, erotyczny sposób?
Przeciągłe westchnienie wydobyło się z jego piersi. Był zły na siebie. Zły za to, że dopuścił do ocieplenia swojego stosunku do tej dziewczyny. Wiedział jak może to się skończyć, dlatego miał zamiar powstrzymać do dziwne, irytujące poczucie przynależności na etapie, w którym się aktualnie znajdowało. Nie potrzebował jej, ani szerzących się razem z nią problemów. Ojciec siedzi w Azkabanie, ale gdy już wyjdzie, to nigdy by mu nie wybaczył chwili słabości w stosunku do Granger. Reakcji matki nie był do końca pewien, zawsze okazywała niewielki sceptycyzm w stosunku do rygorystycznych nauk męża, jednak nigdy nie wyraziła swojego zdania. Nie chciał ryzykować. Salazarze, o czym on w ogóle myśli? Ta dziewczyna go nienawidzi, zresztą ze wzajemnością. A więc nie ma o czym mówić, sprawa zamknięta.
 - Mam! - z krainy sprzecznych myśli wyrwał go triumfalny głos wiewióry. - Skoro o was mówią, że jesteście parą, ale tego nie chcecie – dodała szybko widząc grymas na twarzy obojga,- to po prostu zachowujcie się normalnie, a jak ktoś zapyta to zaprzeczajcie wszystkiemu zgodnie z prawdą. A skoro ja jestem ta puszczalska, to z łatwością mogę to wykorzystać... - w jej oczach zaświeciły się złośliwe iskierki, na co Draco mimowolnie się wzdrygnął. Ta mała potrafi być naprawdę przerażająca… zupełnie jak Granger.
- Co masz na myśli?
Hermiona patrzyła na przyjaciółkę z zaciekawieniem, ale także bardzo nieufnie. Widział po jej minie, że nie chce, by ta się narażała.
- Spokojnie, Miona – powiedziała łagodnie, jednocześnie puszczając perskie oko. - Uwiodę go, a następnie złapiemy kretyna w sieci i...
- Nie zgadzam się – zgodny protest wydobył się z ust dziewczyny i Zabiniego.
- A ja tam uważam, że to dobry pomysł – wtrącił się Draco z błyskiem w oku, węsząc świetny plan. - Pomyślcie tylko – zaczął przekonywać, widząc gniewne iskry w spojrzeniach obojga oponentów. – Każda akcja będzie dokładnie przemyślana, a ruda zawsze będzie miała któreś z nas na ogonie. A jak już go złapiemy... - jego przystojną twarz rozjaśnił złośliwy wyraz, który nie zwiastował niczego dobrego. - To dobry plan – dokończył nieznoszącym sprzeciwu tonem, na co Ginny klasnęła z zadowoleniem w ręce. Hermiona spojrzała sceptycznie na Malfoya, a następnie na przyjaciółkę.
- Gin, jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Twoja reputacja...
- Moja reputacja, jak mówisz, już i tak jest zszargana – przerwała jej stanowczo. – Mogę więc przynajmniej zrobić z tego jakiś użytek, by odegrać się na tym dupku...
Reszta słów dziewczyny utonęła w donośnym stukocie dochodzącym od strony okna. Cała trójka jak na komendę obróciła się w tamta stronę, tylko Blaise nadal siedział niewzruszony, z obrażoną i wściekłą miną wpatrując się w najmłodszą latorośl Weasley'ów.
Hermiona, odprowadzana spojrzeniem współlokatora czym prędzej podbiegła by wpuścić sowę do środka,.
- Do naszej dwójki – wyszeptała odbierając sowie list i wypuszczając ją z powrotem.
- Od kogo? - zapytał z zaciekawieniem, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Gryfonka zatopiła się w lekturze, a jej oczy zrobiły się ogromne jak spodki. Bez słowa podała ślizgonowi kartkę.

Panno Granger, Panie Malfoy,

Chcę widzieć Waszą dwójkę w moim gabinecie dziś o godzinie 18.30.
Mamy do omówienia sprawy niecierpiące zwłoki,
proszę się więc nie spóźnić.

Z wyrazami szacunku,
Dyrektor Hogwartu M. McGonagall

PS Per aspera ad astra*

Co ją tak przeraziło? Spojrzał ze zdziwieniem na siedzącą na kanapie dziewczynę i po chwili doznał olśnienia.
- Granger... - zaczął wracając spojrzeniem na kartkę papieru i marszcząc przy tym czoło. – Myślisz, że chodzi o tę całą plotkę?
- Nie mam pojęcia Malfoy, ale jeśli tak to mamy przerąbane – powiedziała piskliwym głosem, patrząc mu prosto w oczy, po raz pierwszy bez cienia złości.
Zamiast gniewu zobaczył w nich lęk, wahanie i jakby... wołanie o pomoc? Pewnie mu się wydawało, bo po chwili jej wzrok nie wyrażał już nic poza zwykłą obojętnością.
- Mamy dwadzieścia minut, a chyba rzeczywiście lepiej się nie spóźnić.
Pozostała dwójka patrzyła na przyjaciół ze współczuciem w oczach. Nie musieli pytać, doskonale wiedzieli skąd przyszedł list. Wiedzieli także, że jeżeli rzeczywiście chodzi o tę wredną plotkę, to Hermiona i Draco mogą mieć niemałe problemy, niezależnie od tego ile w tej plotce było prawdy, a ile nie. Spojrzeli na siebie ze zdenerwowaniem, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
Malfoy spojrzał na nich kątem oka, uśmiechnął się ironicznie i ruszył do wyjścia.
- A więc chodźmy, Granger. Jak to mówią mugole, raz baranowi śmierć – powiedział jeszcze, po czym zniknął za drzwiami, nie widząc już zdziwionego spojrzenia gryfonki.

26 komentarzy:

  1. Uuuuuuu... do dyrektora na dywanik!!! Ciekawe o czym McGonagall chce z nimi porozmawiać...?
    Rozdział świetny i baaardzo spodobało mi się porównanie do "natrętnej muchy".
    Zazdroszczę Ci długości rozdziałów, ja nie potrafię napisać czegoś tak długiego :(
    I nie masz za co dziękować bo ja też lubię z tobą pogadać :*
    Nie będę się rozpisywać, bo nie mam teraz czasu i idę jeść Toruńskie pierniki <3
    Pozdrawiam, Skrzat!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermionie buzują hormony :D
    Ludzie to potrafią plotkować, nic nie wiedzą, a doszukują się nie wiadomo czego. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na nexta. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, co takiego powie McGonagall ;) Rozdział świetny i już czekam na kolejny. Bardzo mi się podoba to, jak piszesz i zazdroszczę talentu. Zapraszam Cię serdecznie tu: dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Tuśka

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam czytać twoje opowiadanie.. Niezłe ;) czekam na dalszy ciąg. Jesteś w stanie informować?
    Gg: 45531844
    Lub na blogu (Dramione) na którego zapraszam: hermiona-hogwart.blogspot.com
    Irytek

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę dług to trwało ale w końcu jest nowy rozdział na:
    http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com

    czekam z niecierpliwością na opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem!
    Cała historia, strasznie mnie wciągnęła i nie zauważyłam kiedy doszłam do końca. I krzycze : chce jeszcze !
    Taniec na imprezie u krukonów był.. gorący i straszliwie namiętny! :D
    Bardzo mi się spodobał. A długość rozdziałów? Zniewaalająca :D
    Strasznie mi się podoba Twoje opowiadanie, i uwierz, będe wpadać często :)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
    Zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com -możesz mnie tam informować o nowych notkach? :)

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uhuu hu spowiedz na dywaniku,ostro!Ja to się nie mogę doczekać aż Draco złapie tego co rozpowiedział plotkę.Jak zawsze świetnie.
    Cieszę się ,że ci się podobała notka,sorki za tą zmianę jak pisałam Syriusz-Hortense ale zapomniałam naprawić.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział! Ciekawe co od nich chce McGonagall? Może chce dać im dodatkową robotę skoro są razem i świetnie się ze sobą dogadują? Nie no tylko zgaduje, ale wszystko zapowiada się niezwykle ciekawie. Ale chyba najbardziej nie mogą się doczekać momentu, w którym dorwą tego gościa od plotki.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
    Bloom

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział? Brak słów! :D
    Scena rozmyśleń Rona i te wszystkie plotki były powalające. Szkoda mi tylko Danielle. Potraktował ją okropnie! ;/ Ode mnie już dawno dostałby w twarz! :D
    Cudo! Czekam na następny rozdział! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. "Per aspera ad astra"? Masz moze cos wspolnego z urszulankami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie mam, dlaczego miałabym mieć? Uczęszczałam po prostu przez jakiś czas na zajęcia z łaciny, gdzie poznałam kilka fajnych sentencji :)

      Usuń
    2. Jest to motto szkol urszulanskich. Tak tylko pytalam. Bardzo podoba mi sie twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwoscia na kolejny rodzial.

      Usuń
  11. Super!
    Ale co sie dziwic jak zwykle zaskakujesz nowinkami i kolejnymi swietnymi pomyslami!
    Hermiona ma kosmate mysli <3333333
    Weny zycze, wybacz bledy/ tablet.
    Buzka <3

    OdpowiedzUsuń
  12. DUPEK RON DUPEK RON, seksistowska świnia i tyle :D widać ze tylko na jednym mu należy i pewnie jeszcze bardziej będę go nienawidzić :D co do listu to myślę, że dostaną jakąś misje i będą musieli gdzieś wyjechać :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
    i oczywiście dodaje do czytanych :D
    całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz świetny styl pisania. Lekko się czyta Twoją twórczość. Ron jak zwykle zły, ale nie przedstawiłaś go w podkolorowany sposób ;)

    Czy mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach na: potterowskie-co-nieco.blogspot.com ?

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm, hmm. Jestem ciekawa czego może chcieć od nich McGonagal... No i jak zwykle po momentach sielanki czas na komplikacje. Nigdy nic nie może być proste.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu znalazłam czas na przeczytanie xD To się porobiło xD Co za plotka i ciekawe co z tego wyniknie xD Aa, a co Ronowi jest?! xD Jest jakiś dziwny "Hermiono nadchodzę" xD Ja też nadejdę niedługo z nowym rozdziałem xD Super notka i czekam na kolejną. :* Jestem ciekawa, co chce od nich profesorka xD

    OdpowiedzUsuń
  16. http://czytojestmilosc-katrin.blogspot.com/2013/06/vii.html
    Nowy rozdział :) Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytało mi się dobrze :)
    Czekam na więcej!
    Ron niech spada na drzewo i tak jej nie będzie miał [ hmm czy to dlatego, że jest rudy xDD ?] chociaż robi się ciekawie...

    B.

    OdpowiedzUsuń
  18. Co za plotki. Ginny puszczalska :) Mam takie wrażenie, że McGonagall chciała z nimi porozmawiać w całkiem innej sprawie. Ron jak zwykle nie grzeszy inteligencją.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwsza i najważniejsza rzecz: PRZEPRASZAM! Wiem ze nie komentowałam dalej ale po prostu nie miałam zbytnio do tego głowy ;/ jednak do konca wakacji postaram sie nadrobić wszystkie zaległości! :》 a i postanowiłam odświeżyć sb Twoją historię, żeby dokładnie wiedziec o co chodzi ♡
    Co do rozdziału, jak zwykle genialnego! Ronald to palant. Strasznie potraktowal ta blondynke !! Takie troszke ślizgońskie zachowanie :/ nienawidze plotek, a szczegolnie takich. Mam nadzieje ze oni sie zemszczą i to tak ze tamtemu sie życ odechce !! I jestem ciekawa o co chodzi McGonagall ^^ mam nadzieje ze nic powaznego! ;-)
    Pozdrawiam magicznie i jeszcze raz przepraszam
    ~hope~

    Ps. Przepraszam za błedy ale pisze na telefonie, bo moj ukochany laptop postanowil umrzec! I najgorsze jest to ze jeszcze nie umarl tylko caly czas jest w trakcie (co chwila sie zacina, ale tak na amen!) i daje mi zludne nadzieje :'(
    Ps2. Uwielbiam to!! <3
    - Uwierz mi, Granger, że dla mnie to tym bardziej nie jest ani na rękę, ani na nogę, ani na żadną inną część ciała.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ron nie może być z Hermioną teraz on traktuje dziewczyny jak zabawki i chce znów z Mioną :/ A co do rozdziału to jak zwykle świetny !! ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne, świetne, świetne, świetne :) Uwielbiam Twoje opowiadanie, choć, jak chyba pisałam już wcześniej, nie przepadam za darmione. Twoja historia wciąga mnie niesamowicie. Nie mogę się oderwać od czytania. Na szczęście, przed mną jeszcze sporo rozdziałów do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezu, świetne to jest :)
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń
  23. ten taniec był taki zmysłowy, pokazał słabość do siebie. Ale ta plotka , nie wiem, ale ona mnie dziwnie męczy. Mam nadzieję , że wątek z nią będzie krótki i się nie zniechęcę.
    Czytająca dalej,
    Arystea

    OdpowiedzUsuń
  24. Dobra , odwołuję to , żeby Ron żałował i był zazdrosny :/ Kurdeee , ten debil na pewno coś głupiego sobie wymyśli -,- Na dodatek niewyżyte to jak nie wiem :/ Niech on już się lepiej ugania dalej za tymi swoimi pustakami , a Hermi zostawi w spokoju !
    Ooo , Blaise jest zazdrosny <3 Jak słodko !
    No i te plotki .. xD Oby McGonnagall ich nie opierdzieliła za bardzo :D Gorzej jakby się rodzina Dracona dowiedziała ... Łoooo , to by wtedy był ogień :D Lecę dalej :**********
    /DramiLoveStory

    OdpowiedzUsuń