ROZDZIAŁ
VII
Wraz
z nadejściem listopada, pojawiły się szare, zimne i deszczowe dni. Błonia
Hogwartu spowiła gęsta mgła, w której można było dostrzec mdłe światło sączące
się z chatki stojącej pod lasem. Nigdzie nie widać było żywej duszy, jedynie
wielka kałamarnica dawała znać o swojej obecności, poruszając od czasu do czasu
gładką taflę wody.
Uczniowie
odczuwali skutki nieprzyjemnej pogody, włócząc się po korytarzach z niezbyt
zadowolonymi minami. Szarówka panująca za oknem dosłownie odbierała chęci do
jakiegokolwiek działania, z nauką włącznie. Dopiero pojawienie się plotki na
temat dwójki, teoretycznie nienawidzących się, prefektów naczelnych i dwojga
ich najlepszych przyjaciół, wzbudziło jakiekolwiek zainteresowanie w
zasiedziałych, rozleniwionych uczniach.
Wiadomość
o namiętnym tańcu w wieży krukonów, a następnie rzekomej orgii, odbywającej się
dzień później w prywatnym dormitorium prefektów, obiegła cały zamek lotem
błyskawicy. Już następnego dnia nie było ani jednej osoby, nie licząc kadry
nauczycielskiej, która nie znałaby najbardziej pikantnych szczegółów, które w
miarę przechodzenia z ust do ust robiły się coraz bardziej wymyślne i
nierealne.
Tak
więc, w umysłach paruset uczniów zrodziła się wizja Hermiony Granger i Draco
Malfoy'a jako romantycznych kochanków, zawzięcie chowających się przed światem.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
W
czasie, gdy plotka nadal krążyła po zamku rozprzestrzeniając się na coraz
większe jego obszary, Hermiona siedziała w dormitorium, całkowicie zagłębiona w
lekturze Zaklęć trzeciego stopnia. Mozolnie próbowała powtórzyć wiadomości na
czekający jej rocznik sprawdzian, jednak przychodziło jej to z niezwykłą jak na
nią trudnością. Po pół godzinie czytania w kółko tego samego zdania, westchnęła
ciężko i odłożyła książkę na biurko. Wbrew jej naturze oraz zamiłowaniu do
nauki, niezaprzeczalnie odczuwała krążącą po całym zamku aurę zniechęcenia i
lenistwa. Zupełnie nie umiała się skupić, dosłownie na niczym!
Podeszła
do barku, by nalać sobie wody, a jej wzrok powędrował ku drzemiącej na kanapie
przyjaciółce. Leżała na wznak, z lekko uchylonymi ustami oraz z otwartą
książką, leżącą na piersi. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok, podeszła by
zabrać podręcznik i okryła dziewczynę kocem.
Tak
bardzo przyzwyczaiła się do jej obecności tutaj, że już dawno uznała ją za
pełnoprawną lokatorkę. Miała świadomość, że idylla w końcu się skończy i Ginny
będzie musiała wrócić do swojego pokoju w wieży Gryffindor'u, jednak nie
chciała o tym myśleć.
Wróciła
do barku by dopić resztkę napoju i postanowiła wybrać się do biblioteki w celu
napisania eseju na Historię Magii. Wychodząc, rozejrzała się pobieżnie po
pomieszczeniu, a w jej umyśle pojawiło się słabe ostrzeżenie, że nie powinna
się stąd ruszać. Zmarszczyła brwi, następnie wzruszywszy ramionami, przeszła przez
dziurę.
Nieobecnością
dwójki ślizgonów ani trochę się nie przejmowała- było jej jak najbardziej na
rękę, że gdzieś zniknęli. Nadal złościła się za pozostawienie ogarnięcia
łazienki na pastwę jej i Ginny. Zawarli z Malfoy'em niemy pakt milczenia,
którego osobiście nie miała zamiaru łamać, ich stosunki ograniczały się więc do
gniewnych pomruków i wściekłych spojrzeń.
Najgorsze
jednak było to, że cała złość na Malfoya niekorzystnie wpływała na jej
samopoczucie. To milczenie zdawało się być bardziej męczące niż najgłośniejszy
krzyk. Zupełnie nie rozumiała swoich uczuć i myśli, ale czuła, że od pamiętnej
imprezy sprzed zaledwie dwóch dni, coś się zmieniło. Tym czymś z pewnością był
jej stosunek do aroganckiego chłopaka. Czasy bezgranicznej nienawiści minęły bezpowrotnie,
zastąpione coraz częstszymi myślami na temat tego co robi, gdzie jest... Przed
oczami wciąż miała jego obnażony tors, a pod rękami czuła ciepło jego ciała.
Merlinie,
co się z nią dzieje?! Przecież to ślizgon, do tego Malfoy- dokładnie ten sam, który
przez całe sześć lat obrażał ją i jej przyjaciół, ten sam, przez którego
przepłakała niezliczoną ilość nocy... dlaczego więc zaczyna myśleć o nim w
cieplejszych odcieniach? Dlaczego zastanawia się jakie są w dotyku jego włosy,
albo jaką kawę lubi wypić rano?
Musi
znaleźć sobie jakieś zajęcie, bo inaczej oszaleje.
Idąc
przed siebie w głębokim zamyśleniu, nagle doznała dziwnego wrażenia, że coś
jest nie w porządku. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że na korytarzu
znajduje się niewiele osób, ale za to wszystkie są wpatrzone dokładnie w jej
osobę. W obronnym geście objęła się szczelnie rękami, opuściła głowę i
nieznacznie przyspieszyła kroku. Kiedy minęła drzwi do biblioteki, poczuła
niewysłowioną ulgę, która jednak szybko minęła na widok kolejnej grupy uczniów
wlepiających w nią oczy. Co tu się dzieje? Czy jest gdzieś brudna? Przyjrzała
się swoim świeżo założonym ubraniom, następnie potarła dyskretnie twarz, ale na
dłoni nie został żaden brud.
Wzruszyła
ramionami i starając się ignorować natrętne spojrzenia, zaczęła szukać
interesujących ją książek.
-
Myślisz, że to prawda? - doszedł ją bezosobowy szept spoza regału.
-
Nie mam pojęcia. Ale przecież jest taka nieatrakcyjna...
-
No nie wiem. Pamiętasz jak wyglądała na imprezie. Niezła z niej laska, no i te ruchy...
– dodał jakiś męski, obcy głos.
Rozległ
się dźwięk ,oznaczający klepnięcie i cichy syk.
-
Za co to?
-
Już bardzo dobrze wiesz za co.
Chwila
ciszy, w czasie której Hermiona zdążyła policzyć do dziesięciu. Przymknęła
powieki z niewytłumaczalnym przeczuciem, że zaraz usłyszy coś bardzo
nieprzyjemnego. Z zapartym tchem wyczekiwała dalszych słów. Nie zawiodła się.
-
No, ale wracając do tematu. Myślicie, że naprawdę są razem?
-
Nie mam pojęcia – w damskim głosie słychać było niepewność – Zawsze się
kłócili, więc byłam pewna, że się nienawidzą, jednak teraz...
-
Mnie bardziej interesuje – przerwał jej zniecierpliwiony chłopak – czy puknęła
się z nim czy nie. Ja tam sądzę, że to prawda co gadają. Widzieliście jak
tańczyli, jakby mieli ochotę zrobić to na parkiecie...
Słysząc
te słowa, podsłuchująca gryfonka zesztywniała, a ogromna księga, którą właśnie
trzymała w dłoniach, wyślizgnęła się i uderzyła z głuchym tąpnięciem o ziemię. Głosy
nagle ucichły zaalarmowane tym dźwiękiem, a obok niej jak spod ziemi wynurzyła
się zdenerwowana pani Pince.
-
Co ty wyprawiasz dziewczyno?! - gorączkowała się – Jak można okazywać tak
zupełny brak szacunku dla tych cennych dzieł? Wynocha. Wynocha!
Hermiona
nawet nie kwapiła się na przeprosiny. Wybiegła na korytarz z totalnym mętlikiem
w głowie, zupełnie zapominając o celu, w jakim się tam udała.
Już
wiedziała dlaczego wszyscy tak na nią patrzyli. Cały zamek huczał o tym, że
przespała się z Malfoyem i że jest jego sekretną dziewczyną! Ale skąd?...
Olśnienie
spadło na nią tak nagle, że zatrzymała się na środku korytarza, nie zważając na
pogardliwe pomruki. Tyler Torkins! Tylko on wiedział o sytuacji, która miała
miejsce na drugi dzień w ich dormitorium. Tylko on wiedział, że spali w jednym
łóżku!
Puściła
się biegiem, z wściekłością buzującą w całym ciele.
Musiała
porozmawiać z Malfoy'em i to w trybie natychmiastowym.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
-
Stary, daj spokój. Dlaczego nie możemy po prostu wrócić do twojego dormitorium?
- głos coraz bardziej znudzonego Blaise'a przerwał panującą dotychczas, głęboką
ciszę.
Już
drugą godzinę siedzieli w jakimś starym schowku w lochach, przy dawno
opróżnionej butelce ognistej. Draco wiedział, że gdyby nie zaproponował
przyjacielowi jakiegoś ustronnego miejsca by napić się w spokoju, to za nic nie
ruszyłby się z miejsca. Doskonale zdawał sobie także sprawę, dlaczego
przyjaciel tak bardzo chce wrócić do prywatnego dormitorium. Powód ten miał
postać małego rudzielca, któreego najlepsza przyjaciółka akuratnie była
odpowiedzią na zachowanie Draco, który za nic nie chciał tam być.
Od
czasu imprezy zupełnie nie panował nad swoimi myślami i odruchami. Nadal nie
potrafił zrozumieć, co go podkusiło, aby pójść do jej pokoju i spać z nią w
jednym łóżku.
Już
jakiś czas temu przestał nazywać ją szlamą, tak w życiu codziennym jak i w
myślach, jednak nie miał zamiaru myśleć o niej w cieplejszym zabarwieniu. Nie
chciał i nie mógł. Wiedział jak by zareagowali jego rodzice na wieść, że żyje w
przyjaznych stosunkach kimś takim jak Granger… nie wspominając, że to jest TA
Granger. Ta sama, która wykazywała się arogancją za każdym razem, gdy ją
spotkali i którą ciotka Bellatrix torturowała na marmurowej posadzce ich domu.
To
jest zupełnie nie do pomyślenia, a jednak nie potrafił pozbyć się z umysłu jej
ciężaru, zapachu ciała, głębi czekoladowych oczu...
Po
prostu nie umiał wyrzucić jej z głowy! Właśnie dlatego chował się w schowku,
jak jakiś tchórz. Może rzeczywiście nim był? Nie może się błaźnić, Blaise ma
rację, czas wrócić do dormitorium. Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści.
-
Marudzisz – nie mógł powstrzymać się od aroganckiego tonu, jednocześnie
podnosząc z miejsca i otrzepując ciemne jeansy z kurzu.
-
Przestań Smoku, zachowujesz się jak tchórz.
Twarz
blondyna stężała na słowa przyjaciela, a oczy zmrużyły się, tworząc ciasne
szparki.
-
Uważaj sobie, Diable.
Groźba
jednak nie zrobiła na brunecie najmniejszego wrażenia. Machnął tylko ręką,
kontynuując swój wywód.
-
Co się z tobą dzieje? Największy casanova Hogwartu boi się dziewczyny?
Blaise
doskonale wiedział, że igra z ogniem, lecz nic sobie z tego nie robił. Draco
widział to w jego ciemnych oczach. To, a także niezmąconą pewność siebie oraz
iście ślizgońską arogancję. Jego zachowanie było zwykłą prowokacją, która jak
zwykle się udała. Malfoy słysząc trafne oskarżenie przyjaciela, poczuł jak krew
się w nim gotuje.
No właśnie, dlaczego boi się tej głupiej Granger? Dziewczyny zawsze za nim biegały, mógł przebierać w nich jak chciał, dlaczego więc zachowuje się jak zagubione dziecko?
No właśnie, dlaczego boi się tej głupiej Granger? Dziewczyny zawsze za nim biegały, mógł przebierać w nich jak chciał, dlaczego więc zachowuje się jak zagubione dziecko?
Przybrał
na twarz firmowy, ironiczny uśmiech, a w głos wlał tyle pogardy ile potrafił.
-
Bredzisz, jak zwykle. Ognista znów ci zaszkodziła?
Zabini
po raz drugi machnął ręką na tę upartą naturę przyjaciela.
-
Nie wiem jak ty, ale ja wracam.
-
Po to wstałem, ośle.
-
To zamknij się baranie i chodź.
Przepchnęli
się przez wąskie przejście i ruszyli pustymi korytarzami. Nie odzywali się do
siebie dłuższy czas, całkowicie zatopieni we własnych myślach.
Byli
na pierwszym piętrze, gdy zaczęło mijać ich coraz więcej osób, nie szczędząc
przy okazji zaciekawionych bądź pogardliwych spojrzeń. Draco czuł coraz większą
frustrację i widział, że udziela się to także jego towarzyszowi. Spojrzeli na
siebie porozumiewawczo i bez słowa, pewnym krokiem brnęli w przód.
Kiedy
miał chwilę słabości i już szykował się by nawrzeszczeć na bogu ducha winną
dziewczynkę, która przechodziła obok, usłyszał, że ktoś woła ich imiona.
Instynktownie obrócili się, a ich oczom ukazała się biegnącą ku nim Pansy.
-
Draco, Blaise – powiedziała kiwając lekko głową by przedłużyć chwilę, lecz
widać było dokładnie, że pali się, by o czymś powiedzieć.
-
No już Pan, wyduś to z siebie – zaśmiał się Blaise, przewracając teatralnie
oczami na widok zmagań dziewczyny.
Ślizgonka
skierowała swój czujny wzrok na Dracona, przyglądając mu się przenikliwie.
-
To prawda?
To
z pozoru proste pytanie, tak zaskoczyło chłopaków, że spojrzeli na siebie z
lekką irytacją.
- O
czym ty gadasz, Pansy?
-
No, to całe gadanie o tobie i Granger. To prawda?
Poczuł
jak ciśnienie w jednym momencie wzrasta mu maksymalnie do góry, a serce
znacznie zwiększa swój rytm. Co tu się dzieje?
-
Niby co? - zapytał siląc się na obojętny ton. Stojący obok niego Blaise
przysłuchiwał się wszystkiemu z wyraźnym zaciekawieniem.
Pansy
zrobiła wielkie oczy, jednak od razu pospieszyła z wyjaśnieniami.
- W
całym zamku mówią, że przespaliście się ze sobą. No... i że jesteście parą.
-
Co?! - krzyk, który wydarł się z gardła zszokowanego ślizgona zwrócił uwagę
wszystkich znajdujących się na korytarzu.
-
No już, rozejść się, koniec przedstawienia – Blaise wszedł do akcji, próbując
rozpędzić towarzystwo, po czym zwrócił się do Parkinson uśmiechając wesoło. -
Daj spokój Pan, nasz Smoczek to przecież prawy...
-
Ty tak nie cwaniakuj, Blaise – zgasiła go pospiesznie dziewczyna z lekkim
rozbawieniem. - O tobie gadają dokładnie to samo, no, nie licząc tej części o
byciu parą.
-
Zabiję tego kto rozpuścił te plotki – wysyczał Zabini w jednym momencie
zmieniając wyraz twarzy. Po pierwszym szoku, zmrużył swoje ciemne oczy w geście
ogarniającej go bezgranicznej wściekłości. Draco przytaknął mu w milczeniu.
Wolał się nie odzywać. Nie był do końca pewny swojego stanu emocjonalnego, a
nie chciał by Pansy odczuła skutki szalejącej w nim zimnej furii.
Ślizgonka
spojrzała na nich czujnie.
- A
więc to nieprawda?
-
No jasne, że nie! - krzyknęli obydwaj z oburzeniem, po czym spojrzeli po sobie.
Usłyszeli jak dziewczyna wzdycha z ulgą.
-
Musimy coś z tym w takim razie zrobić, bo jak to dojdzie do McGonagall...
-
Musimy pogadać z naszymi gryfonkami – przerwał jej Zabini, zupełnie nie
zwracając uwagi na przyjaciela, który przewrócił oczami na słowo „nasze”.
-
To jest dobre rozwiązanie – potwierdziła Pansu, kiwając głową. – Zobaczymy się
na kolacji.
Skinęli
głowami, po czym ruszyli szybszym krokiem, by jak najprędzej znaleźć się w
dormitorium z cichą nadzieją, że zastaną tam dziewczyny.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Wbrew
pozorom, nie tylko zainteresowanych wzburzyła treść przekazywanej plotki. Ron
Weasley, gdy tylko usłyszał o tym, że jego była dziewczyna rzekomo przespała
się z największym wrogiem, aż zakipiał z niemej wściekłości.
Doprawdy,
nie mógł uwierzyć jak mogła zrobić to z tym... z tą... zasmrodzoną fretką! On
próbował namówić ją by spróbowali przez prawie miesiąc, a jego starania i tak
spełzły na niczym. Musiał pocieszyć się, a także znaleźć zaspokojenie w
ramionach głupiutkiej Danielle, której nawiasem mówiąc miał już po dziurki w
nosie.
Żałował,
że zrezygnował z Hermiony. Żałował już od momentu, kiedy zobaczył jak podchodzi
do niej Zabini. Przekonał się wtedy, że nadal jest o nią chorobliwie zazdrosny.
Gdy zobaczył jej wygląd oraz niewiele zakrywający strój na imprezie, a
następnie ten erotyczny taniec, myślał, że eksploduje! Uciekł z wieży
Ravenclawu zostawiając zdziwioną Danielle samą sobie, jednak nic sobie z tego
nie robił. Musiał odreagować, uspokoić się, ale na niewiele się to zdało. Od
momentu, gdy ją wtedy zobaczył, poczuł, że pragnie mieć ją z powrotem tylko i
wyłącznie dla siebie. A teraz jeszcze ta
plotka!
Zacisnął ręce w pięści,
a na twarz wypłynął mu niekontrolowany rumieniec złości. Siedząca obok niego
blondynka posłała mu zdziwione spojrzenie, a jej delikatna dłoń powędrowała do
jego policzka.
- Co się stało, żabciu?
Ron skrzywił się
paskudnie na to znienawidzone określenie i spojrzał na nią z nieopisaną pogardą
w oczach. Odepchnął drobną dłoń, a wzrok zawiesił na tańczących w kominku płomieniach.
Dziewczyna widząc ten
gest, a także doświadczając całkowitego braku odzewu, wykrzywiła usta w
podkówkę. Nie myśląc wiele przysunęła się bliżej ukochanego, ostatecznie
wciskając mu się na kolana.
Rudzielec bezwiednie i z
zupełnego przyzwyczajenia objął ją w pasie, przyciągając bliżej. Po chwili
jednak zdał sobie sprawę z tego co robi, więc bez pardonu zrzucił bogu ducha
winną dziewczynę z nóg.
Spojrzała na niego
gniewnie, błyskając oczami, w których zaczęły pojawiać się łzy.
- Dlaczego to zrobiłeś?
Pisk młodej gryfonki
ranił jego uszy, drażniąc okropnie każdy nerw. W tej chwili przeszkadzała mu
niczym natrętna mucha, latająca z samego rana, w momencie, gdy nie pragniesz
niczego więcej jak tylko dobrze się wyspać. Spojrzał na bliską płaczu dziewczynę,
beznamiętnie wzruszając ramionami.
- Bo nie chcę cię tutaj.
Oczy blondynki
rozszerzyły się w niemym szoku, a usta otworzyły parę razy, jakby w próbie
wyrzucenia z siebie słów. Najwidoczniej jednak głos ją zawiódł, bo pokręciła
głową i ze szlochem rzuciła się w kierunku schodów wiodących do dormitoriów
dziewcząt.
- Aha, jeszcze jedno, to
koniec! - zawołał za nią, za co omal nie oberwał ozdobnym dzbanem stojącym przy
wejściu na schody. Usłyszał głośny szloch, po czym dziewczyna zniknęła mu z
oczu.
- Jesteś z siebie dumny?
- usłyszał pełen wyrzutu głos Harry'ego, który pojawił się przy nim znienacka.
- A tobie o co chodzi?
- Nie udawaj głupiego –
powiedział Wybraniec teatralnie przewracając oczami. – Ja wiem, że nie masz
wyczucia, ale żeby aż tak?
- Znudziła mi się –
wytłumaczył prosto Ronald, wzruszając ramionami na znak, że ani trochę się tą
całą sytuacją nie przejmuje.
- Wiesz co, Ron? Nigdy
nie spodziewałem się, że to powiem, ale... jesteś zwykłym dupkiem – Potter
zmierzył z niesmakiem najlepszego przyjaciela, po czym odszedł zostawiając go
samemu sobie.
Przez jakiś czas
panowała niczym niezmącona cisza, a na twarzy Weasley’a zaczął pojawiać się
wyraz beznadziei, smutku, a także determinacji.
- Jestem dupkiem i
jestem głupi – jego głos rozniósł się po pustym pokoju wspólnym.– Ale mam
zamiar to naprawić. Hermiono nadchodzę!
Uśmiechnął się do
siebie, po czym ruszył do dormitorium zupełnie nieświadomy, że jego deklaracja
została podsłuchana przez załamaną i porzuconą gryfonkę, ukrywającą się w
cieniu schodów.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona wpadła do
dormitorium z zawrotną szybkością, gdzie okiem jastrzębia zaczęła rozglądać się
za przyjaciółką. Szukała w łazience, sypialni, zerknęła nawet do pokoju
Malfoy'a, jednak nigdzie jej nie było.
Podminowana gryfonka
usiadła na kanapie i przykryła się złożonym na niej kocem. Czuła, jak ręce
zaczynają jej się trząść, a w oczach zbierają się łzy.
Ludzie plotkowali już o
niej, jednak nigdy nie osiągnęło to tak gigantycznych rozmiarów jak teraz.
Nigdy też nie zrobili z niej puszczalskiej!
Najgorsze jednak było
to, że w tamtych plotkach zawsze było jakieś ziarenko prawdy, a teraz nie dość,
że jest to wierutne kłamstwo, to jeszcze cały zamek nie mówi o niczym innym!
Podciągnęła nogi pod
brodę, układając się w pozycji embrionalnej, a jej ciało zaczęło wykonywać
delikatne ruchy w przód i w tył.
To całe gadanie, to
jedno wielkie kłamstwo. Wiedziała o tym i była tego pewna, dlaczego więc
zamiast stawić wszystkim czoła i chodzić po korytarzach z wysoko podniesioną
głową, za nic mając szczeniackie gadanie, siedzi w dormitorium okutana w koc,
kiwając się jak dziecko słońca?
Gdy zdała sobie sprawę z
własnego zachowania, zrzuciła z siebie koc i wstała z bliżej nieokreślonym
zamiarem. Po chwili cała determinacja znów z niej uleciała, niczym powietrze ze
starego balona i opadła z powrotem na siedzenie, z twarzą schowaną w dłoniach.
Co ją tak bardzo
poruszyło? Była zażenowana, bezsilna oraz bezgranicznie wściekła na tego dupka
Torkinsa. Czuła jednak, gdzieś głęboko w sobie, że jest jeszcze coś, czego albo
nie potrafiła, albo nie chciała dopuścić do świadomości. Zastanawiała się nad
tym chwilę, po czym wzruszyła ramionami, krzywiąc się na tę małą osobistą
porażkę. Już miała wstać, by pójść do sypialni, gdy do pokoju wbiegła
zaczerwieniona Ginny.
- Miona!
Rozejrzała się
niewidzącym, rozkojarzonym wzrokiem, a kiedy wreszcie dojrzała przyjaciółkę,
rzuciła się ku niej w desperackim ruchu.
- O tobie też? - odgadła
Hermiona spoglądając we wciąż otwarte z oburzenia oczy przyjaciółki, która w
odpowiedzi pokiwała głową, wykrzywiając usta w podkówkę.
- Co za świnia to
rozpowiedziała! Normalnie usmażę go! Pokroję, ugotuję, a następnie zabiję! -
gorączkowała się, chodząc tam i z powrotem po pokoju.
- Naprawdę nie domyślasz
się kto to może być?
Hermiona przyjrzała się
przyjaciółce, która zatrzymała się w niemym zamyśleniu. Na krótki moment jej
czoło przecięła głęboka zmarszczka, zanim zrozumienie rozjaśniło jej twarz, a w
oczach pojawiły się błyskawice, upodabniając ją w każdym calu do matki.
- Ten zapchlony,
krukonowaty, dupek...
- ...Torkins! -
dokończył za nią męski głos. Zaskoczone gryfonki podskoczyły w miejscu i
zwróciły spojrzenia w stronę wejścia do dormitorium, w którym pojawili się ich
współlokatorzy. Zabini podszedł do barku ze wściekłą miną, gdzie złapał za
butelkę ognistej, a Malfoy z pozoru spokojnym krokiem podszedł do dziewczyn,
aby usadowić się naprzeciw nich w fotelu.
- Biorąc pod uwagę treść
wrzasków wiewiórki, domyślam się, że i do was dotarły wesołe nowiny.
- Daj spokój, Smoku, z
tą zbędną przemową – przerwał mu Blaise, pojawiając się z pełną butelką i
czterema szklankami. Wprawnym ruchem rozlał trunek dla wszystkich. Hermiona
grzecznie odmówiła, wciąż mając w pamięci ostatniego kaca, ale Ginny przyssała
się łapczywie do szklanki, szukając jakiegokolwiek sposoby na ujście
frustracji.
Brunet podał ostatnią
szklankę przyjacielowi i opadł na wolny fotel. W jego zawsze wesołych oczach
tańczyły groźne błyski.
- Ja chcę ofiar, za ten
występek.
Słysząc podniosły ton
ślizgona, Hermiona w pierwszym momencie miała ochotę się roześmiać, jednak
szybko zrezygnowała z tej reakcji, czując na sobie elektryzujące spojrzenie
blondyna. W jednej chwili zrozumiała, że nie były to tylko czcze słowa, a
potwierdził to błysk w stalowoszarych oczach, którym właśnie się przypatrywała.
Nie potrafiła
powstrzymać dreszczu nieznanej emocji, przebiegającego jej po plecach. Była
jedynie w stanie zepchnąć je w najdalszy kąt umysłu, co bezzwłocznie zrobiła,
poruszając przy tym delikatnie głową.
W pomieszczeniu panowała
napięta cisza. Wszyscy wpatrywali się w siebie nawzajem, obmyślając coraz to
gorsze plany zemsty na bezczelnym krukonie.
Hermiona rozejrzała się
po zaciętych twarzach i poczuła, że złość z niej uchodzi. Jakaś dziwna myśl,
która niespodziewanie wkradła się do jej do głowy, kazała załagodzić sytuację.
Czuła, że w innym przypadku skutki mogą być przerażające. Bezzwłocznie
spojrzała na najbardziej gorączkującego się Blaise'a.
- Diable... - słysząc
swój przydomek, chłopak podniósł bezwiednie głowę skupiając nie niej wzrok.
Zadowolona, że zdobyła jego uwagę, spojrzała na siedzącą obok niej
przyjaciółkę. - Dlaczego właściwie ty i Ginny denerwujecie się aż tak bardzo?
Przecież to o mnie i o Malfoyu najwięcej się gada...
- Tak, ale to nie ty
wyszłaś na dziwkę – przerwała jej zdenerwowana Ginny.
Hermiona już miała
zaprzeczyć, kiedy w słowo wszedł jej Blaise.
- No właśnie –
Weasley'ówna rzuciła mu zdziwione spojrzenie. – Poza tym, o was mówią, że
jesteście parą...
- No właśnie! - przerwał
mu zniecierpliwiony Draco, nie do końca rozumiejąc do czego zmierza jego
przyjaciel.
Zabini słysząc bulwers w
głosie Malfoya podniósł oczy do góry, kręcąc głową w geście bezradności.
Hermiona w pełni zgadzała
się z Malfoy'em, dlatego posłała brunetowi pytające spojrzenie. Po chwili
usłyszała, że siedząca obok niej Ginny prycha.
- Nie rozumiecie? -
zapytała prosto, a widząc, że dwójka zainteresowanych kręci przecząco głowami,
także wzniosła oczy ku niebu. - Właśnie o to w tym chodzi! O was mówią, że
jesteście parą i to robi najwięcej szumu! A nie rzekomy seks, który byłby w
takim przypadku rzeczą normalną. Ja z kolei wyszłam na zwykłą puszczalską... -
ściszyła głos czując, że wkłada w niego zbyt dużo emocji.
- Gin, nie jesteś... -
zaczęła Hermiona, ale przerwał jej Blaise, włączając się na nowo do rozmowy.
- Wiewiórka ma rację.
Wolałbym, żeby wszyscy mówili, że jesteśmy parą. Po pierwsze Ginny nie byłaby
uznawana, za... dziewczynę lekkich obyczajów – słysząc ten eufemizm, ruda
zarumieniła się i rzuciła chłopakowi spojrzenie pełne wdzięczności. - A po
drugie, ja to bym się cieszył, że przynajmniej MÓWIĄ, że jesteśmy razem...
Kończąc swoją wypowiedź,
świdrował wzrokiem młodszą gryfonkę, która spłoniła się jeszcze bardziej, w jej
brązowe oczy błysnęły zdziwieniem.
- Ale ja nie –
powiedziała jednocześnie nienawidząca się para. Spojrzeli na siebie ze
zdziwieniem, a ich usta ułożyły się w identyczny, niezadowolony grymas.
- Ani trochę nie jest mi
na rękę, że cały zamek plotkuje o moim rzekomym związku z Malfoyem.– Miała
nadzieję, że wlała w słowa dostateczną ilość pogardy i że nie wyczuli drżenia,
które wkradło się w jej głos z ostatnim słowem.
Draco słysząc słowa
współlokatorki, zmrużył gniewnie oczy.
- Uwierz mi, Granger, że
dla mnie to tym bardziej nie jest ani na rękę, ani na nogę, ani na żadną inną
część ciała.
- Świetnie. Cieszę się,
że doszliśmy do porozumienia.
Hermiona wpatrywała się
w niego z niepohamowaną złością. Miała ochotę rzucić mu czymś w twarz. Chciała,
żeby zniknął z jej życia. Ale czy na pewno? W tej chwili odpowiedzią było
kategoryczne TAK. W tym właśnie momencie nienawidziła go najbardziej na
świecie. Wredny, arogancki, zarozumiały arystokrata!
Wpatrując się sobie
wzajemnie w oczy przelewali na siebie bezgraniczną złość i nienawiść. Nie
zauważyli, że siedzący obok nich Ginny z Blaisem, obserwują całą scenę z
uśmiechami na ustach, rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Aaach ta miłość... -
rozmarzył się brunet, opierając komicznie dłonie na sercu i mrugając powiekami
ze zdecydowanie zbyt dużą wielokrotnością.
Widząc jego zachowanie,
rudowłosa wybuchnęła gromkim śmiechem, a prefekci posłali mu spojrzenia pełne
pogardy.
- Nie słyszeliście o
tym, że kto się czubi ten się lubi? - zapytał, nachylając się do przodu i
podnosząc kilkakrotnie brwi w porozumiewawczym geście.
Cała scena tak rozbawiła
najmłodszą z Weasleyów, że musiała wyjść do łazienki, aby choć trochę się
uspokoić.
- Zamknij się Zabini –
warknął Malfoy, ale zrezygnował z posyłania morderczych spojrzeń w stronę
gryfonki.
Hermiona westchnęła
przeciągle na tę niemą kapitulację, po czym spojrzała wyczekująco na drzwi od
łazienki. Jak na zawołanie ukazała się w nich spokojna już Ginny, której twarz
nadal zdobił delikatny uśmiech.
-No dobra, to co
proponujecie?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Siedzieli w salonie już
dobre dwie godziny, wymyślając coraz to nowsze opcje, a każda była bardziej
barwna od poprzedniej.
Draco rozłożył w swoim
fotelu, popijając co jakiś czas ognistą. Obserwował zamieszanie, nie udzielając
się w rozmowie, od kiedy kazano mu się zamknąć, po propozycji spuszczenia
Torkinsowi prostego, przysłowiowego manto.
Blaise oczywiście poparł
jego propozycję z nadmiernym wręcz entuzjazmem, jednak te głupie gryfonki
kategorycznie przekreśliły takie rozwiązanie sprawy.
Po propozycji podłożenia
bezczelnemu chłopakowi sklątki tylnowybuchowej do łóżka, wyłączył się
całkowicie na dźwięki dochodzące z zewnątrz, a jego myśli pognały swoim torem.
W głowie raz po raz
pojawiały mu się słowa Granger, na temat ich rzekomego bycia parą. Mimo, że sam
żywił podobne odczucia względem całej tej sytuacji, musiał przyznać, że
poniekąd go te słowa zabolały, a na pewno uderzyły w jego dumę. Nie pierwszy
raz zresztą.
Dziewczyny zawsze lgnęły
do jego towarzystwa, każda marzyła by choć przez chwilę mieć go przy sobie.
Większość wręcz prowadziła ze sobą wojny, aby tylko zwrócić jego uwagę, ale nie
Granger. Ona była zupełnie inna. Nie interesował jej ani trochę i pierwszy raz
od kiedy się poznali zaczęło mu to przeszkadzać. Ta wredna, złośliwa,
kasztanowłosa istota działała mu na nerwy jak nikt inny, a jednocześnie zaczęła
go w dziwny sposób intrygować. Już nie potrafił zaprzeczyć sam sobie, że myśli
o niej w cieplejszym zabarwieniu.
Wrócił myślami do ich
pamiętnego tańca. Wspominając jej płynne, seksowne ruchy, nie potrafił
powstrzymać dreszczu podniecenia. Czy jest możliwe, żeby pociągała go w ten
inny, erotyczny sposób?
Przeciągłe westchnienie
wydobyło się z jego piersi. Był zły na siebie. Zły za to, że dopuścił do
ocieplenia swojego stosunku do tej dziewczyny. Wiedział jak może to się
skończyć, dlatego miał zamiar powstrzymać do dziwne, irytujące poczucie
przynależności na etapie, w którym się aktualnie znajdowało. Nie potrzebował
jej, ani szerzących się razem z nią problemów. Ojciec siedzi w Azkabanie, ale
gdy już wyjdzie, to nigdy by mu nie wybaczył chwili słabości w stosunku do
Granger. Reakcji matki nie był do końca pewien, zawsze okazywała niewielki
sceptycyzm w stosunku do rygorystycznych nauk męża, jednak nigdy nie wyraziła
swojego zdania. Nie chciał ryzykować. Salazarze, o czym on w ogóle myśli? Ta
dziewczyna go nienawidzi, zresztą ze wzajemnością. A więc nie ma o czym mówić, sprawa
zamknięta.
- Mam! - z krainy
sprzecznych myśli wyrwał go triumfalny głos wiewióry. - Skoro o was mówią, że
jesteście parą, ale tego nie chcecie – dodała szybko widząc grymas na twarzy
obojga,- to po prostu zachowujcie się normalnie, a jak ktoś zapyta to
zaprzeczajcie wszystkiemu zgodnie z prawdą. A skoro ja jestem ta puszczalska,
to z łatwością mogę to wykorzystać... - w jej oczach zaświeciły się złośliwe
iskierki, na co Draco mimowolnie się wzdrygnął. Ta mała potrafi być naprawdę
przerażająca… zupełnie jak Granger.
- Co masz na myśli?
Hermiona patrzyła na
przyjaciółkę z zaciekawieniem, ale także bardzo nieufnie. Widział po jej minie,
że nie chce, by ta się narażała.
- Spokojnie, Miona –
powiedziała łagodnie, jednocześnie puszczając perskie oko. - Uwiodę go, a
następnie złapiemy kretyna w sieci i...
- Nie zgadzam się –
zgodny protest wydobył się z ust dziewczyny i Zabiniego.
- A ja tam uważam, że to
dobry pomysł – wtrącił się Draco z błyskiem w oku, węsząc świetny plan. -
Pomyślcie tylko – zaczął przekonywać, widząc gniewne iskry w spojrzeniach
obojga oponentów. – Każda akcja będzie dokładnie przemyślana, a ruda zawsze
będzie miała któreś z nas na ogonie. A jak już go złapiemy... - jego przystojną
twarz rozjaśnił złośliwy wyraz, który nie zwiastował niczego dobrego. - To
dobry plan – dokończył nieznoszącym sprzeciwu tonem, na co Ginny klasnęła z
zadowoleniem w ręce. Hermiona spojrzała sceptycznie na Malfoya, a następnie na
przyjaciółkę.
- Gin, jesteś pewna, że
chcesz to zrobić? Twoja reputacja...
- Moja reputacja, jak
mówisz, już i tak jest zszargana – przerwała jej stanowczo. – Mogę więc
przynajmniej zrobić z tego jakiś użytek, by odegrać się na tym dupku...
Reszta słów dziewczyny
utonęła w donośnym stukocie dochodzącym od strony okna. Cała trójka jak na
komendę obróciła się w tamta stronę, tylko Blaise nadal siedział niewzruszony,
z obrażoną i wściekłą miną wpatrując się w najmłodszą latorośl Weasley'ów.
Hermiona, odprowadzana
spojrzeniem współlokatora czym prędzej podbiegła by wpuścić sowę do środka,.
- Do naszej dwójki –
wyszeptała odbierając sowie list i wypuszczając ją z powrotem.
- Od kogo? - zapytał z
zaciekawieniem, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Gryfonka zatopiła się w
lekturze, a jej oczy zrobiły się ogromne jak spodki. Bez słowa podała ślizgonowi
kartkę.
Panno Granger, Panie
Malfoy,
Chcę widzieć Waszą dwójkę w moim gabinecie dziś o godzinie 18.30.
Mamy do omówienia sprawy niecierpiące zwłoki,
proszę się więc nie spóźnić.
Z wyrazami szacunku,
Dyrektor Hogwartu M. McGonagall
PS Per aspera ad astra*
Co
ją tak przeraziło? Spojrzał ze zdziwieniem na siedzącą na kanapie dziewczynę i
po chwili doznał olśnienia.
-
Granger... - zaczął wracając spojrzeniem na kartkę papieru i marszcząc przy tym
czoło. – Myślisz, że chodzi o tę całą plotkę?
-
Nie mam pojęcia Malfoy, ale jeśli tak to mamy przerąbane – powiedziała
piskliwym głosem, patrząc mu prosto w oczy, po raz pierwszy bez cienia złości.
Zamiast
gniewu zobaczył w nich lęk, wahanie i jakby... wołanie o pomoc? Pewnie mu się
wydawało, bo po chwili jej wzrok nie wyrażał już nic poza zwykłą obojętnością.
-
Mamy dwadzieścia minut, a chyba rzeczywiście lepiej się nie spóźnić.
Pozostała
dwójka patrzyła na przyjaciół ze współczuciem w oczach. Nie musieli pytać,
doskonale wiedzieli skąd przyszedł list. Wiedzieli także, że jeżeli
rzeczywiście chodzi o tę wredną plotkę, to Hermiona i Draco mogą mieć niemałe
problemy, niezależnie od tego ile w tej plotce było prawdy, a ile nie.
Spojrzeli na siebie ze zdenerwowaniem, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć.
Malfoy
spojrzał na nich kątem oka, uśmiechnął się ironicznie i ruszył do wyjścia.
- A
więc chodźmy, Granger. Jak to mówią mugole, raz baranowi śmierć – powiedział
jeszcze, po czym zniknął za drzwiami, nie widząc już zdziwionego spojrzenia
gryfonki.
Uuuuuuu... do dyrektora na dywanik!!! Ciekawe o czym McGonagall chce z nimi porozmawiać...?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i baaardzo spodobało mi się porównanie do "natrętnej muchy".
Zazdroszczę Ci długości rozdziałów, ja nie potrafię napisać czegoś tak długiego :(
I nie masz za co dziękować bo ja też lubię z tobą pogadać :*
Nie będę się rozpisywać, bo nie mam teraz czasu i idę jeść Toruńskie pierniki <3
Pozdrawiam, Skrzat!
Hermionie buzują hormony :D
OdpowiedzUsuńLudzie to potrafią plotkować, nic nie wiedzą, a doszukują się nie wiadomo czego. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na nexta. :D
Ciekawe, co takiego powie McGonagall ;) Rozdział świetny i już czekam na kolejny. Bardzo mi się podoba to, jak piszesz i zazdroszczę talentu. Zapraszam Cię serdecznie tu: dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Tuśka
Zaczynam czytać twoje opowiadanie.. Niezłe ;) czekam na dalszy ciąg. Jesteś w stanie informować?
OdpowiedzUsuńGg: 45531844
Lub na blogu (Dramione) na którego zapraszam: hermiona-hogwart.blogspot.com
Irytek
Trochę dług to trwało ale w końcu jest nowy rozdział na:
OdpowiedzUsuńhttp://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
czekam z niecierpliwością na opinie :)
Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńCała historia, strasznie mnie wciągnęła i nie zauważyłam kiedy doszłam do końca. I krzycze : chce jeszcze !
Taniec na imprezie u krukonów był.. gorący i straszliwie namiętny! :D
Bardzo mi się spodobał. A długość rozdziałów? Zniewaalająca :D
Strasznie mi się podoba Twoje opowiadanie, i uwierz, będe wpadać często :)
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ;)
Zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com -możesz mnie tam informować o nowych notkach? :)
Pozdrawiam M.
Uhuu hu spowiedz na dywaniku,ostro!Ja to się nie mogę doczekać aż Draco złapie tego co rozpowiedział plotkę.Jak zawsze świetnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że ci się podobała notka,sorki za tą zmianę jak pisałam Syriusz-Hortense ale zapomniałam naprawić.
Weny!
Super rozdział! Ciekawe co od nich chce McGonagall? Może chce dać im dodatkową robotę skoro są razem i świetnie się ze sobą dogadują? Nie no tylko zgaduje, ale wszystko zapowiada się niezwykle ciekawie. Ale chyba najbardziej nie mogą się doczekać momentu, w którym dorwą tego gościa od plotki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny
Bloom
Rozdział? Brak słów! :D
OdpowiedzUsuńScena rozmyśleń Rona i te wszystkie plotki były powalające. Szkoda mi tylko Danielle. Potraktował ją okropnie! ;/ Ode mnie już dawno dostałby w twarz! :D
Cudo! Czekam na następny rozdział! ^.^
"Per aspera ad astra"? Masz moze cos wspolnego z urszulankami?
OdpowiedzUsuńNie nie mam, dlaczego miałabym mieć? Uczęszczałam po prostu przez jakiś czas na zajęcia z łaciny, gdzie poznałam kilka fajnych sentencji :)
UsuńJest to motto szkol urszulanskich. Tak tylko pytalam. Bardzo podoba mi sie twoje opowiadanie i czekam z niecierpliwoscia na kolejny rodzial.
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńAle co sie dziwic jak zwykle zaskakujesz nowinkami i kolejnymi swietnymi pomyslami!
Hermiona ma kosmate mysli <3333333
Weny zycze, wybacz bledy/ tablet.
Buzka <3
DUPEK RON DUPEK RON, seksistowska świnia i tyle :D widać ze tylko na jednym mu należy i pewnie jeszcze bardziej będę go nienawidzić :D co do listu to myślę, że dostaną jakąś misje i będą musieli gdzieś wyjechać :D czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńi oczywiście dodaje do czytanych :D
całuski :*
Masz świetny styl pisania. Lekko się czyta Twoją twórczość. Ron jak zwykle zły, ale nie przedstawiłaś go w podkolorowany sposób ;)
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach na: potterowskie-co-nieco.blogspot.com ?
Hmm, hmm. Jestem ciekawa czego może chcieć od nich McGonagal... No i jak zwykle po momentach sielanki czas na komplikacje. Nigdy nic nie może być proste.:)
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas na przeczytanie xD To się porobiło xD Co za plotka i ciekawe co z tego wyniknie xD Aa, a co Ronowi jest?! xD Jest jakiś dziwny "Hermiono nadchodzę" xD Ja też nadejdę niedługo z nowym rozdziałem xD Super notka i czekam na kolejną. :* Jestem ciekawa, co chce od nich profesorka xD
OdpowiedzUsuńhttp://czytojestmilosc-katrin.blogspot.com/2013/06/vii.html
OdpowiedzUsuńNowy rozdział :) Zapraszam :*
Czytało mi się dobrze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Ron niech spada na drzewo i tak jej nie będzie miał [ hmm czy to dlatego, że jest rudy xDD ?] chociaż robi się ciekawie...
B.
Co za plotki. Ginny puszczalska :) Mam takie wrażenie, że McGonagall chciała z nimi porozmawiać w całkiem innej sprawie. Ron jak zwykle nie grzeszy inteligencją.
OdpowiedzUsuńPierwsza i najważniejsza rzecz: PRZEPRASZAM! Wiem ze nie komentowałam dalej ale po prostu nie miałam zbytnio do tego głowy ;/ jednak do konca wakacji postaram sie nadrobić wszystkie zaległości! :》 a i postanowiłam odświeżyć sb Twoją historię, żeby dokładnie wiedziec o co chodzi ♡
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, jak zwykle genialnego! Ronald to palant. Strasznie potraktowal ta blondynke !! Takie troszke ślizgońskie zachowanie :/ nienawidze plotek, a szczegolnie takich. Mam nadzieje ze oni sie zemszczą i to tak ze tamtemu sie życ odechce !! I jestem ciekawa o co chodzi McGonagall ^^ mam nadzieje ze nic powaznego! ;-)
Pozdrawiam magicznie i jeszcze raz przepraszam
~hope~
Ps. Przepraszam za błedy ale pisze na telefonie, bo moj ukochany laptop postanowil umrzec! I najgorsze jest to ze jeszcze nie umarl tylko caly czas jest w trakcie (co chwila sie zacina, ale tak na amen!) i daje mi zludne nadzieje :'(
Ps2. Uwielbiam to!! <3
- Uwierz mi, Granger, że dla mnie to tym bardziej nie jest ani na rękę, ani na nogę, ani na żadną inną część ciała.
Ron nie może być z Hermioną teraz on traktuje dziewczyny jak zabawki i chce znów z Mioną :/ A co do rozdziału to jak zwykle świetny !! ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne, świetne, świetne, świetne :) Uwielbiam Twoje opowiadanie, choć, jak chyba pisałam już wcześniej, nie przepadam za darmione. Twoja historia wciąga mnie niesamowicie. Nie mogę się oderwać od czytania. Na szczęście, przed mną jeszcze sporo rozdziałów do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńJezu, świetne to jest :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
ten taniec był taki zmysłowy, pokazał słabość do siebie. Ale ta plotka , nie wiem, ale ona mnie dziwnie męczy. Mam nadzieję , że wątek z nią będzie krótki i się nie zniechęcę.
OdpowiedzUsuńCzytająca dalej,
Arystea
Dobra , odwołuję to , żeby Ron żałował i był zazdrosny :/ Kurdeee , ten debil na pewno coś głupiego sobie wymyśli -,- Na dodatek niewyżyte to jak nie wiem :/ Niech on już się lepiej ugania dalej za tymi swoimi pustakami , a Hermi zostawi w spokoju !
OdpowiedzUsuńOoo , Blaise jest zazdrosny <3 Jak słodko !
No i te plotki .. xD Oby McGonnagall ich nie opierdzieliła za bardzo :D Gorzej jakby się rodzina Dracona dowiedziała ... Łoooo , to by wtedy był ogień :D Lecę dalej :**********
/DramiLoveStory