- Myślisz, że będą mieli
duże kłopoty?
- Nie mam pojęcia. Wiesz
jaka jest McGonagall kiedy się wkurzy.
Pozostała w salonie dwójka
spojrzała na siebie z przestrachem. W jednej chwili zapomnieli o dzielącym ich
zdaniu na temat planu rudej, łącząc się w niepokoju o przyjaciół. Wzrok
tymczasowych sprzymierzeńców spotkał się na dłuższą chwilę, ukazując całą
mieszankę uczuć, poczynając od niepokoju, a kończąc na podziwie.
Po kilku minutach tego
dziwnego połączenia, Ginny spuściła speszony wzrok na swoją szatę i usiadła na
kanapie.
- Nie martw się tak
wiewiórko, na pewno dadzą sobie radę – powiedział pocieszająco, zajmując
miejsce tuż obok niej. Kiedy ich ciała się zetknęły przez kręgosłup dziewczyny
przeszła przyjemny, elektryzujący dreszcz. Niewiele myśląc położyła głowę na
jego ramieniu, czym jeszcze bardziej zmniejszyła dzielącą ich odległość.
Poczuła, że zamiera na milisekundę, ale już po chwili silne ramię objęło jej
talię w opiekuńczym geście.
Poczuła rozchodzący się po
jej wnętrzu upragniony spokój. Automatycznie przymknęła powieki, rozkoszując
się kojącą chwilą.
- Musimy pomyśleć jak
rozegrać nasz plan – szepnęła po kilku minutach, nie otwierając oczu, ani nie zmieniając
pozycji. Cisza jaka zapanowała po jej słowach w niczym nie przypominała tej
wcześniejszej- naładowana była napięciem i rodzącą się złością.
- Nadal jestem temu
wszystkiemu przeciwny – spięty szept chłopaka, owionął jej szyję, sprowadzając
na skórę delikatne mrowienie, a na ciało kolejną falę dreszczy.
Na to doznanie, odsunęła
się od niego gwałtownie, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z pozycji, w
jakiej się znajdowała. Rozglądnęła się nerwowo, łapiąc przy tym jego zdziwiony,
a zarazem smutny wzrok. Poprawiła niesforny kosmyk swoich długich, rudych
włosów, a następnie podwinęła nogi na kanapę, sadowiąc się w pozycji 'po
turecku'.
- Przeciwny czy nie- i tak
wprowadzimy go w życie.
W ciemnych oczach chłopaka
pojawiły się groźne błyski.
- Nie.
- Tak. Nie masz nic do
gadania.
- Może i nie, ale Hermiona...
- Hermiona też nie ma –
powiedziała stanowczo, a widząc że chłopak szykuje się do dalszych protestów,
zakryła mu usta dłonią. - Poza tym, nawet jeżeli wy mi nie pomożecie, to zawsze
mogę liczyć na Malfoy'a – dokończyła spoglądając z triumfalną miną na bezradność
malującą się na twarzy chłopaka.
Wzrok Blaise'a skierował
się w górę na znak energicznego poszukiwania kontrargumentu. Po krótkiej chwili
spasował jednak, a na jego twarz wypłynęła mina przywodząca na myśl zbitego
psa. Ginny widząc, że tę wymianę zdań kategorycznie wygrała, postanowiła
uwolnić usta chłopaka, po czym ze śmiechem wstała z miejsca.
- I tak mi się to nie
podoba... - wyszeptał ślizgon pod nosem, jednak czuły słuch dziewczyny z
łatwością to wyłapał.
- Jakoś będziesz musiał to
znieść... Diabełku – dodała pieszczotliwie.
Puściła mu oczko, by
następnie zniknąć za drzwiami sypialni, zupełnie ignorując zdezorientowaną minę
chłopaka.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Cisza panująca między
dwojgiem nastolatków zmierzających w stronę gabinetu dyrektora, należała do
jednej z tych przyjemnych, nie krępujących żadnej ze stron.
Panowało między nimi zgodne
milczenie, bez najmniejszego śladu stałej aury wrogości. Obydwoje doskonale
zdawali sobie sprawę, że stosunki między nimi uległy diametralnej zmianie, a
rozpuszczona plotka, wbrew pozorom, zbliżyła ich do siebie w jakiś
niewytłumaczalny sposób.
I jedno i drugie
zrezygnowało z prób tłumienia pozytywnych myśli na swój temat, jednak żadne z
nich w życiu by się do tego fenomenu nie przyznało. Jakby dla potwierdzenia
tego faktu, na ich twarzach pojawiły się teatralne grymasy.
- Per aspera ad astra –
szepnęła Hermiona w stronę chimery, na co figura momentalnie odskoczyła,
ukazując długie ruchome schody.
Stanąwszy przed drzwiami,
poczuła nawracająca panikę, która zaczęła przejmować kontrolę nad jej ciałem.
Ściągając z twarzy maskę niechęci, spojrzała towarzyszowi prosto w oczy, nie
kryjąc tym razem przerażenia. Draco w pierwszej chwili odpowiedział jej
zdziwieniem malującym się w stalowoszarych oczach, a następnie zrobił coś,
czego ani jedno ani drugie zupełnie się nie spodziewało- pogłaskał ją po
plecach, na końcu ściskając delikatnie jej drobne ramię. Hermiona była w tak
ciężkim szoku, że w moment zapomniała o całym przerażeniu, wpatrując się w
Malfoy'a oniemiałym wzrokiem. Ślizgona także zaskoczył ten dziwny odruch jego
własnych kończyn, jednak przybrał na twarz ironiczny wyraz i bez dalszej zwłoki
zapukał do drzwi.
Po usłyszeniu krótkiego
'proszę' weszli do środka i rozejrzeli się z zaciekawieniem. Hermiona była w
tym gabinecie raz, może dwa w przeciągu swej nauki w Hogwarcie, zdążyła jednak
zapamiętać ten okrągły pokój. W pomieszczeniu nie zmieniło się praktycznie nic,
poza zniknięciem żerdzi z feniksem oraz pojawieniem nowego portretu,
przedstawiającego poprzedniego dyrektora – Albusa Dumbledore'a. Na widok
staruszka uśmiechającego się do niej wesoło, by następnie puścić oczko, nie
mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu. Kątem oka zauważyła, że Draco przygląda
się jej z zaciekawieniem, jednak nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi.
- Panno Granger, panie
Malfoy – surowy głos teraźniejszej dyrektorki sprowadził dziewczynę z powrotem
na ziemię, przywołując jednocześnie echo zapomnianego już strachu.
- Pani Profesor to wszystko
nieprawda, to nie tak. My wcale nic nie zrobiliśmy... oni też nie... to zwykła
głupia plotka... ja naprawdę jestem niewinna... zresztą nie tylko ja... ja
naprawdę nie wiem jak to się wszystko mogło stać, ale... - słowotok, który
zupełnie nagle i nieprzerwanie wypłynął z ust zestresowanej gryfonki wprawił w
niemałe zdziwienie zarówno jej towarzysza jak i dyrektorkę, która
oprzytomniawszy uciszyła ją jednym ruchem ręki. Jej srogie, jasne oczy zwęziły
się groźnie, wpatrując bacznie w uczennicę.
- Może mi pani wytłumaczyć,
panno Granger, o czym pani mówi?
Hermiona rozszerzyła oczy w
niemym zdziwieniu, otwierając usta z gotową odpowiedzią, jednak wyprzedził ją
Malfoy, wykazując się większym refleksem w kojarzeniu faktów.
- Myślę, że o nic pani
profesor. Granger majaczy dziś już od rana. To pewnie z ciągłego ślęczenia nad
książkami – dodał konspiracyjnym szeptem, nachylając się do dyrektorki i
zakrywając usta prawą dłonią. Kobieta zmierzyła oboje sceptycznym wzrokiem, po
czym skinęła głową wskazując dwa wolne krzesła obok obecnych już Boota i Abbott,
którzy obserwowali całą scenę w milczeniu.
Draco szturchnął Hermionę
ledwo dostrzegalnie, dając znak by doprowadziła się do porządku, a następnie
zajął wolne miejsce. Jego oczy obserwowały czujnie każdy ruch dziewczyny, która
z nadal zdezorientowanym wzrokiem usiadła obok niego. Po chwili skierował wzrok
na stojącą przed dużym, dębowym biurkiem, dyrektorkę.
Hermiona kątem oka
zarejestrowała wzrok Terry'ego skierowany w jej stronę. Oddała spojrzenie, lecz
ku jej zdziwieniu krukon odwrócił się, a na jego przystojną twarz wypłynął
nieprzyjemny grymas. Zdezorientowana dziewczyna poczuła, jak coś mocno kuje ją
w serce.
- Skoro panna Granger
rzeczywiście tak się przepracowuje, to utwierdzam się w myśli, iż dobrze
zrobiłam zapisując Hogwart na ten projekt.
- Jaki projekt, pani
profesor? - zaciekawiony głos Hanny wypowiedział pytanie, które zrodziło się w
głowach całej czwórki.
- Spokojnie, panno Abbott,
już tłumaczę – w oczach starszej kobiety pojawiły się wesołe iskierki,
całkowicie dekoncentrując siedzących przed nią uczniów. - Ministerstwo
zaproponowało, by w ramach próby przeprowadzić projekt o nazwie „ W jedności
siła”. Ma on na celu poznanie wzajemnych kultur, a co za tym idzie, jeszcze
bliższe złączenie się magicznych szkół Europy. Na czym miałoby to polegać? -
powiedziała uprzedzając ich kolejne pytanie. jej przenikliwe spojrzenie
spoczęło po kolei na każdym z prefektów naczelnych, a gdy dotarła do Hermiony,
dziewczyna poczuła jakby coś prześwietlało ją na wylot, odczytując jednocześnie
duszę. - Z początkiem grudnia ma pojawić się u nas po dwóch reprezentantów z
Beauxbatons, a także Durmstrangu, nad którymi opiekę sprawować będzie wasza
czwórka. Następnie nastąpi wymiana, w której dwoje z was
wybierze się do jednej szkoły, a następna dwójka do drugiej. Czy, jak na razie,
wszystko jest zrozumiałe?
Odpowiedziało jej milczenie, w którym wszyscy
kiwnęli głowami. Skinęła głową z aprobatą, a następnie obróciła się w stronę
biurka, podnosząc jakieś kartki.
- Ze względu na panujące w Durmstrangu
przekonania – ledwie widoczny grymas zniesmaczenia wykrzywił jej twarz,- sądzę,
że najlepszym rozwiązaniem będzie wysłanie tam panny Abbott i pana Malfoy'a, z
kolei odwiedziny w Beauxbatons przypadną pannie Granger i panu …
- Sądzę, że Hermiona lepiej będzie się czuła w
towarzystwie Malfoy'a, pani profesor – przerwał jej zimny głos krukona, na co
Hermiona otworzyła szeroko oczy i spojrzała na niego w zdumieniu. Wzrok
dyrektorki spoczął wprost na jej twarzy.
- To prawda?
- Ja.. ja … - gryfonka zupełnie nie wiedziała co
odpowiedzieć. Czuła żal, a także zdezorientowanie spowodowane słowami oraz
zimnym głosem, który wydobył się z ust lubianego chłopaka. Czyżby uwierzył w tę
durną plotkę?
- Tak pani profesor, to prawda – odpowiedział za
nią stanowczy głos, siedzącego obok niej Malfoya, po raz drugi tego dnia
wprawiając ją w osłupienie. Co się dzieje z tym ślizgonem?
McGonagall zmierzyła ich przeciągłym, badawczym
spojrzeniem.
- No skoro tak...
- Minerwo uważam, że to się bardzo dobrze
składa! - Przerwał jej radosny głos, wydobywający się z portretu Dumbledore'a.
- Mamy szansę złamać w końcu ten głupi stereotyp przyjmowania tylko uczniów
czystej krwi. Panna Granger świetnie sobie poradzi w tej roli...
- Ja też uważam, że to dobry pomysł Albusie –
przerwała mu współczesna dyrektorka z uśmiechem w oczach. - Uważam jednak, że
lepiej będzie jeśli wyślemy tę dwójkę do Akademii Beauxbatons, a pannę Abbott i
pana Boot'a do Durmstrangu – siwobrody staruszek skrzywił się słysząc werdykt,
jednak nijak nie skomentował decyzji swojej następczyni.
Hermiona przysłuchiwała się słowom profesorów,
zastanawiając się jednocześnie dlaczego na przystojnej twarzy Malfoya widniał
uśmiech satysfakcji, który z biegiem rozmowy zmienił się w wyraz zniesmaczenia.
A więc jadą do Francji.
Powróciła wzrokiem do profesorki, która znów
zwracała się bezpośrednio do nich.
- Tak więc ustalone. Podczas pobytu gości w
Hogwarcie, waszym obowiązkiem jest zapoznanie ich z naszymi zwyczajami,
oprowadzenie po zamku, a także opieka nad nimi.
- Pani profesor, a gdzie oni będą spali? -
zapytała Hermiona w końcu dochodząc do siebie.
Kobieta obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.
- Mamy kilka wolnych dormitoriów, które na czas
ich pobytu zostaną połączone bezpośrednim przejściem z waszymi. Ach,
zapomniałabym – przeszła za biurko by usiąść na krześle. - Cały projekt kończy
się wspólnym, tygodniowym pobytem wszystkich szkół w Paryżu.
- To jak długo to wszystko ma trwać? - Głos
ślizgona jak zwykle ociekał pewnością siebie i arogancją.
- Sądzę, że całość około miesiąca.
- Miesiąca?! - pisnęła Hermiona, kalkulując coś
zawzięcie w głowie. - Ależ pani profesor, a co z Owutemami?
Pobłażliwy uśmiech przebiegł po stanowczej
twarzy dyrektorki, a siedzący obok gryfonki Draco, parsknął śmiechem.
- A co Granger, już masz zamiar się uczyć?
- A żebyś wiedział, Malfoy – dziewczyna wypluła
wręcz ostatnie słowo, przymrużając przy tym swoje czekoladowe oczy.
- Ciebie to tylko zamknąć w jakimś pomieszczeniu
i...
- Cisza – stanowczy głos definitywnie zakończył
tę wymianę zdań. Hermiona odwróciła się od współlokatora zakładając ręce na
piersi. - Możecie się rozejść. Jeszcze tylko... liczę na was, nie zróbcie
wstydu Hogwartowi.
Odpowiedziało jej zgodne skinienie głową, po
czym prefekci jedno po drugim opuścili okrągły gabinet.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - wyszeptała
Minerwa McGonagall, gdy drzwi zamknęły się za Granger.
- Dobry, zaufaj mi. Ta dwójka ma potencjał.
Jesteśmy na dobrej drodze, by w końcu pogodzić dwa zwaśnione domy –
odpowiedział Dumbledore, uśmiechając się dobrotliwie do byłej przyjaciółki.
Kobieta po chwili wahania odwzajemniła uśmiech i powróciła do swoich spraw.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Wyszedł z gabinetu zaraz za Boot'em starając się
stłumić szalejące w nim emocje. Nie pożegnał się, nie zaszczycił dyrektorki ani
jednym spojrzeniem, po prostu wypadł z gabinetu i pognał za krukonem. Miał z
nim do pogadania. Tłumił w sobie wściekłość na niego od sytuacji w Wielkiej
Sali, jednak teraz miarka się przebrała.
- Hej Boot! - Jego zimny głos rozszedł się echem
po korytarzu. W zamku panowały pustki ze względu na ostatki pięknej,
niedzielnej pogody.
Chłopak w żaden sposób nie zareagował na wołanie
ślizgona, nadal idąc w tylko sobie znanym kierunku.
Widząc to aroganckie zachowanie, Draco zacisnął
dłonie w pięści i przyspieszył kroku, w dwóch susach doganiając drażniącego
krukona.
- Hej, Boot, wołałem cię, ogłuchłeś? - Zapytał,
łapiąc chłopaka z całej siły za ramię. Jego stalowoszare oczy sypały iskry, a
twarz wykrzywił grymas wściekłości. Nikt nie będzie ignorował Dracona Malfoya.
Terry zmierzył go spojrzeniem, w żaden sposób
nie pokazując, że pokaz siły zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. Kiedy
zakładał ręce na piersi, w jego ciemnych oczach widniały bezgraniczne znudzenie
i pogarda.
- Słyszałem, no i co w związku z tym? - Na
dźwięk aroganckiego tonu, Malfoy poczuł, że krew zaczyna w nim wrzeć, więc
szybko puścił szczupłe ramię nie ufając swym morderczym instynktom. Nie chciał
zrobić mu krzywdy, przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Trochę szacunku szlamo* - blondyn z mściwą
satysfakcją zauważył, że wyraz twarzy przeciwnika zmienia się diametralnie, a
dłonie zaciskają się w pięści.
Rozluźnił mięśnie widząc, że osiągnął przewagę i
odchylił się do tyłu, zakładając ręce na piersi.
- Nie obchodzi mnie co masz mi do powiedzenia,
spieszę się – odpowiedział krukon, siląc się na spokój, po czym odwrócił się w
celu odejścia. Nie zrobił jednak dwóch kroków, gdy na jego ramieniu po raz
kolejny zacisnęły się silne palce. Tym razem nie potrafił ukryć grymasu bólu,
który wymalował się na jego twarzy.
- Ale wysłuchasz – zimny głos Draco mroził krew
w żyłach. - Nie obchodzi mnie czy wierzysz w tę bzdurną plotkę czy nie. Nie waż
się jednak podejmować decyzji za którekolwiek z nas, rozumiesz?
Widział niezrozumienie w ciemnych oczach
przeciwnika. Miał świadomość, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne,
jednak w tej chwili nie obchodziło go to w żadnym calu.
- I jeszcze jedno. Jeżeli jeszcze raz usłyszę w
Twoim głosie pogardę skierowaną w stronę Granger, to gorzko tego pożałujesz –
zmierzył go z góry na dół, jakby próbując podkreślić swoją wyższość. - A tak w
ogóle to trzymaj się od niej z daleka. Rozumiemy się? To spadaj.
Puścił go znienacka, odpychając na parę stóp.
Krukon bezwiednie zrobił dwa kroki w tył, nie kryjąc szoku malującego się na
bladej twarzy.
- A co ciebie to właściwie obchodzi? - pytanie
wyrwało się z jego ust, zanim zdążył ugryźć się w język.
Draco zastanowił się na chwilę nad odpowiedzią,
nim skierował swój wzrok z powrotem na krukona.
- Nie obchodzi – powiedział wzruszając
ramionami. - Po prostu cię nie lubię, a wiem, że jesteś zazdrosny, bo ci się
podoba – zawahał się na moment. – Poza tym, tylko ja mogę traktować ją z góry.
Terry wyglądał jakby chciał jeszcze coś
powiedzieć, ale po chwili zrezygnował i po prostu obrócił się, by odejść.
Patrzył na jego plecy znikające za rogiem,
czując jak jego ciało wypełnia głęboka satysfakcja. Zupełnie nie wiedział po co
poszedł za krukonem, tak samo jak nie miał pojęcia co skłoniło go do
pogłaskania tej głupiej gryfonki po plecach, czy do zgodzenia się na ich
wspólny wyjazd. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie czuł się z tym ani
trochę źle, a wręcz przeciwnie- miał poczucie, że postąpił zgodnie z własnym
sumieniem. Zdawał sobie sprawę, że odpowiedź jaką udzielił Boot’owi nie
była do końca szczera, lecz gdyby miał powiedzieć prawdę to zupełnie nie
wiedziałby jak ją sformułować.
Nie rozumiał swoich myśli oraz zachowania.
Zupełnie się nie poznawał. Co się z nim działo?
Pokręcił głową na tę niewypowiedzianą głupotę i
już miał odejść w stronę lochów, kiedy jakaś drobna osóbka uderzyła o niego
ramieniem, po czym bez słowa pognała dalej. Ze zdziwieniem rozpoznał długie,
kasztanowe loki Granger. Zawahał się przez moment, ale tylko wzruszył ramionami
i poszedł w swoją stronę.
Nie doszedł do końca korytarza, kiedy dziwna
myśl zaświtała mu w głowie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że gryfonka
pobiegła dokładnie tym korytarzem, w którym chwilę wcześniej zniknęła jego
ofiara. Zbieżność?
Jakiś dziwny stwór, który parę dni temu zaczął
zadomawiać się w jego ciele, kazał mu za wszelką cenę to sprawdzić.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Ze względu na swoje niewytłumaczalne otępienie,
które towarzyszyło jej przez całe spotkanie z dyrektorką, wyszła z gabinetu
jako ostatnia. Zbyt wiele się wydarzyło i stanowczo zbyt dużo rzeczy z tego
wszystkiego nie rozumiała.
Po pierwsze, o co chodziło Malfoyowi z tym
głaskaniem po plecach oraz deklaracją, że rzeczywiście, przy nim czuje się
najlepiej? Wiedział bardzo dobrze, że to nieprawda, a takie gadanie tylko
wzmoże plotki. Co więc kombinuje?
Pytania brzęczały w jej głowie niczym natrętna,
niedająca spokoju mucha, ale był jeszcze jeden aspekt, który w tym momencie
pochłaniał ją bez reszty- Terry.
Podobał się jej i w jakiś niewytłumaczalny
sposób zaczął być dla niej ważny. Nie chciała by źle o niej myślał, a zwłaszcza
by zwracał się w ten sposób co dziś. Jego zimny ton barwiący słowa, które
wypowiedział, raz po raz wracał do jej myśli, raniąc boleśnie.
Nie sądziła, że tak bardzo zacznie jej zależeć,
przecież poznali się zaledwie niedawno... a jednak, był bardzo opiekuńczy,
miły, a przede wszystkim potrafił słuchać...
Przed jej oczami, z niewiadomych powodów,
pojawiła się twarz blondwłosego ślizgona, na co pokiwała głową z próbą pozbycia
się niechcianych obrazów. Zdezorientowana, dopiero po chwili zauważyła znajomą
sylwetkę znikającą za rogiem.
Niewiele myśląc przyspieszyła kroku.
Obrzeżami podświadomości zarejestrowała, że
wpadła na kogoś silnie tłukąc sobie ramię, jednak mimo mocnego dreszczu, który
przebiegł jej ciało, nie spojrzała w tamtą stronę.
- Terry, zaczekaj! - Jej błagalne wołanie
rozniosło się po pustym korytarzu. Zobaczyła, że chłopak zatrzymał się
zaciskając ręce w pięści, ale nie odwrócił się.
- Czego chcesz? - zapytał oschle w momencie, gdy
podeszła bliżej. Słysząc niechęć w jego głosie przystanęła wpół kroku, a w jej
serce znów wlała się fala goryczy. Godryku, czemu musiała być taka wrażliwa?!
- Ja tylko... dlaczego? - zapytała płaczliwie, spuszczając
wzrok. Poczuła, że odwraca się w jej stronę, ale skupiła spojrzenie na bucie,
którym lekko szurała o marmurową podłogę.
- Co dlaczego? - Nie potrafił zamaskować
zaciekawienia czającego się w jego głosie.
- Dlaczego tak mnie traktujesz?
- Jak?
- Oschle...
Nie słysząc odpowiedzi przez dłuższą chwilę,
podniosła wzrok, a jej oczom ukazała się pełna niepewności i jakiegoś silnego
uczucia, twarz Terry'ego. Nie wiedziała dlaczego to robi, ani skąd znalazła w
sobie tyle odwagi, ale podeszła do niego na niewielką odległość, próbując
złapać spojrzenie jego ciemnych oczu.
- Uwierzyłeś w to, prawda? - wyszeptała
spokojnie, nie odrywając od niego wzroku. Krukon przygryzł dolną wargę, dając
tym jednoznaczną odpowiedź. Hermiona opuściła ręce wzdłuż tułowia w geście
bezradności i pokiwała smutno głową. - Nie sądziłam, że masz o mnie tak niskie
mniemanie.
Odwróciła się na pięcie, by odejść, gdy wydało
jej się, że słyszy jednocześnie cichy jęk i dźwięk przywodzący na myśl
parsknięcie śmiechem. Po chwili do jej uszu dotarł pełen niepewności głos
Terry'ego.
- A co miałem pomyśleć? Ten taniec… a
później Tyler widział was razem w łazience...
Zatrzymała się wpół kroku, odwracając tak, że
stała do niego bokiem.
- Tańczyliśmy, bo wasz dom wymyślił tę durną
rywalizację, zapomniałeś? - Spojrzała mu prosto w oczy z niemym wyrzutem. - A
łazienkę współdzielimy, poza tym, nie byliśmy w niej sami. Zresztą, dlaczego ja
ci się tłumaczę? Nigdy nic między nami nie było, nie wiem dlaczego w ogóle za
tobą pobiegłam.
Skończyła stanowczo, choć bardzo wiele ją to
kosztowało. Z trudem powstrzymywała się, by nie zacząć biec. Miała ogromną
ochotę uciec i schować się w swoim dormitorium – jak zwykły tchórz.
Powstrzymała się jednak, nadal hardo wpatrując się w ciemne oczy chłopaka.
- Szkoda...
- Słucham? - zapytała głosem pełnym zdumienia.
Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział.
- Szkoda – powtórzył tym razem głośno, wpatrując
się jej prosto w oczy.
Oniemiała. Zupełnie nie wiedziała jak się w tej
sytuacji zachować. Owszem, przyznała, że się jej podoba i owszem, zależy jej na
nim, jednak tylko jako na przyjacielu!
Chociaż, gdyby tak przeanalizować moje słowa, to
sama zasugerowałam, iż chciałabym, by było inaczej.. pomyślała przetwarzając jeszcze raz swoje słowa.
- Terry, ja...
Nie dane jej było skończyć.
Kilka rzeczy znów wydarzyło się jednocześnie-
poczuła dotyk dłoni na swoim karku, usłyszała dźwięk przypominający wściekłe
syknięcie, coś tąpnęło, jakby ktoś uderzył w ścianę, a w następnym momencie
ciepłe wargi krukona spoczęły na jej własnych.
Coś często tracę ostatnio kontrolę nad tym, co
się wokół mnie dzieje... przemknęło jej jeszcze
przez myśl, nim całkowicie oddała się delikatnym pocałunkom.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Odnalezienie Hermiony nie zabrało mu zbyt wiele
czasu. Zobaczył ją dokładnie w połowie korytarza, w którym zniknęła w ślad
Boota. Nie zastanawiając się zbytnio nad swoim zachowaniem, schował się w
cieniu pobliskiej zbroi, skąd miał idealny widok na stojącą przed nim parę.
Dopiero po kilku chwilach oglądania toczącej się
przed nim sceny zaczął rozmyślać nad tym, co właściwie robi. On, Draco Malfoy,
szpiegujący jakąś szlamę po korytarzach Hogwartu? To śmieszne.
Poczuł się, dosłownie, jak stara baba
podsłuchująca pod oknami sąsiadów. Kiedy postanowił zakończyć tę niedorzeczną
zabawę i wyjść, kątem oka zauważył, że gryfonka zbliża się do tego głupka na
niebezpiecznie małą odległość. Bezwiednie zwinął dłonie w pięści. Czekał
chwilę, a gdy zobaczył, że odwraca się ze smutną miną w celu odejścia, z jego
ust wydarł się śmiech ulgi i rozbawienia. W tym momencie postanowił, że
zostanie. Domyślał się, że rozmowa nie idzie po myśli dziewczyny, co w
niewytłumaczalny sposób go podbudowało.
Oparł się wygodnie o ścianę, ręką przeczesał
swoje przydługie już blond włosy.
- Rusz się Granger, nie mam całego dnia –
mruknął pod nosem, zerkając na kosztowny zegarek, założony na lewym nadgarstku.
To, co wydarzyło się w następnej chwili,
zupełnie wyprowadziło go z równowagi. Ręce mu opadły, a oczy rozszerzyły się w
bezgranicznym szoku. Ten skretyniały Boot śmiał całować Granger! Uderzył
pięścią w ścianę i bezwiednie zaczął wychodzić z kryjówki. Nagle zatrzymał się
w pół kroku, analizując całą sytuację na zimno.
Co go to właściwie obchodzi? Właściwie to
dużo i to jest w tym wszystkim najgorsze. Pytanie tylko DLACZEGO go to
interesuje? Przecież to tylko głupia Granger, przyjaciółka Głupottera i
Wieprzleja. Co z tego, że zapragnął jej w trakcie tańca? Co z tego, że chciał
ją pocałować, a następnie pozwolił, by jakaś nieznana siła zagnała go do jej
łóżka? To wszystko nic nie znaczy. On nadal jest ślizgonem, arystokratą czystej
krwi, a ona zwykłą dziewczyną, z mugolskiej rodziny.
Nie cofnął się jednak z powrotem, bo w tym samym
momencie dostrzegł rude włosy Wieprzleja, który z furią wpadł między całującą
się parę.
Uśmiechnął się zajadle i oparł o ścianę z
zamiarem dalszego oglądania sceny.
- Nie wiedziałem, że jesteś … TAKA! - Krzyk
rozwścieczonego rudzielca rozniósł się echem po pustym korytarzu.
Granger z Boot'em spojrzeli na siebie z dziwnymi
minami, nie do końca wiedząc jak się w tej sytuacji zachować.
Na widok ich min Draco z trudem powstrzymał
głośny śmiech.
- Ronald... o co ci właściwie chodzi? - zapytała
Hermiona, patrząc na byłego chłopaka z wyniosłą miną.
- A o to, że całujesz się na środku korytarza z
tym palantem!...
- Weasley uważaj sobie... - zagroził krukon, ale
nakręcony rudzielec nic sobie z tego nie zrobił.
- … Co, Malfoy już ci się znudził i musisz
szukać innego?
Słysząc słowa znienawidzonego zdrajcy krwi,
Draco wypadł zza zbroi, poddając się instynktownym odruchom. On pozostawiony
przez dziewczynę! Dobre sobie.
- Nic cię to nie powinno obchodzić! - odparowała
Hermiona po krótkiej chwili ciężkiego milczenia.
- Nic? NIC?! Właśnie, że wszystko mnie obchodzi!
Jesteś moją dziewczyną...
- CO?!
- No właśnie, Granger, dobre pytanie... co? -
wtrącił się Draco, opierając o ścianę kilka metrów za Terrym i wpatrując się
wprost w czubek jego głowy.
Na dźwięk jego głosu wszyscy zamarli w jednej chwili,
niczym na określony znak. Z niechęcią przeniósł wzrok na Weasleya, podnosząc
lewą brew do góry w naglącym geście.
- Wydawało mi się, Wieprzlej, że
zostawiłeś Granger dla jakiejś małolaty. Jak jej tam było? Dennise?
- Danielle – odpowiedział Ron cicho, zanim
zdążył ugryźć się w język. Na jego piegowatej twarzy pojawił się wyraz
niepohamowanego gniewu. - Może i nie jest moją dziewczyną, ale chcę, by była
nią z powrotem! Dlatego nie życzę sobie, żeby całowała się po korytarzach z kim
popadnie, a następnie wskakiwała wszystkim do łóżka!
Zanim którekolwiek z nich zdążyło w jakikolwiek
sposób zareagować, rozsierdzona gryfonka pokonała dzielącą ich odległość, a po
chwili po korytarzu rozniósł się głośny dźwięk wymierzonego policzka.
Draco patrzył oniemiały na stojącą przed nim
dziewczynę, która już drugi raz pokazała swoją silną osobowość. Nie mógł
uwierzyć, że odważyła się uderzyć rudzielca. Nie sądził , że będzie ją na to
stać, choć niewątpliwie na to zasłużył. Gdyby nie fakt, że nie chciał się
skompromitować, sam zrobiłby dokładnie to samo.
- Nie jestem twoją własnością. Nigdy nie byłam i
już nigdy nie będę! - Mówiła cicho, ale jej głos przepełniony był jadem. W
trakcie mówienia pochyliła się lekko do przodu, a jej prawa dłoń powędrowała do
góry dźgając palcem wskazującym pierś rudzielca. - Nie jestem ani nie byłam z
Terrym i to samo się tyczy Malfoya. Co do ciebie to nigdy, przenigdy do ciebie
nie wrócę, więc lepiej spadaj jeżeli nie chcesz oberwać z drugiej strony.
W celu demonstracji uniosła wyżej rękę, rozkładając
jednocześnie dłoń. Rudzielec chcąc nie chcąc cofnął się dwa kroki.
- Jeszcze do tego wrócimy – powiedział pewnym
siebie głosem, po czym odszedł z dumnie uniesioną głową.
Dziki krzyk, jaki wyrwał się z płuc tej na pozór
spokojnej gryfonki, dosłownie przeraził dwóch pozostałych chłopaków. Dziewczyna
tupnęła nogą, a następnie obróciła się, by pobiec w przeciwną stronę.
Draco odprowadził ją wzrokiem dopóki nie
zniknęła mu z oczu, a później odwrócił zimne spojrzenie w stronę krukona.
Wyciągnął różdżkę i stukając nią o otwartą dłoń zaczął zbliżać się do coraz
bardziej wystraszonego chłopaka.
- Czyżbyś tak szybko zapomniał naszą rozmowę
Boot?
- Nie obchodzi mnie co o tym sądzisz –
odpowiedział, przybierając pewny ton i podnosząc podbródek do góry. - Ja i
Hermiona...
TRZASK! Gruchot łamanej kości rozniósł się
głośnym echem, jak każdy poprzedni dźwięk.
- To niech cię zacznie obchodzić – syknął do
ucha trzymającemu się za nos chłopakowi, po czym wyprostował się strzepując
nieistniejący pyłek z szaty i zmierzył przeciwnika z pogardą w oczach. - Zdaje
się, że twój nos ucierpiał już wcześniej z powodu Granger. Wiedz, że następnym
razem na samym nosie się nie skończy, Boot.
Dodał na odchodne, po czym odwrócił się
zostawiając pochylonego krukona samemu sobie.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona już po raz drugi tego dnia wpadła do
prywatnego dormitorium z prędkością wiatru. Po raz kolejny była wściekła i
czuła, że jej tolerancja na złość powoli zaczyna się wyczerpywać. Groził jej
albo rychły wybuch, albo powrót do załamania nerwowego– ani na jedno, ani na
drugie nie mogła sobie pozwolić.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i z ulgą zarejestrowała nieobecność
jej tymczasowych współlokatorów. Poszła do sypialni, gdzie przebrała się w
luźny dres, a niesforne włosy spięła w wysoki kucyk. Miała zamiar usiąść do
książek i powtórzyć materiał na cały przyszły tydzień. Musiała odreagować, a
opcja z Ognistą Whiskey kategorycznie poszła w odstawkę. Na samą myśl o kacu po
ostatniej imprezie, zbierało jej się na wymioty.
Machnęła różdżką by potrzebne książki i
pergaminy ułożyły się na jej łóżku, a sama poszła do niewielkiej lodówki, by
nalać sobie soku z dyni.
Obejmując kubek rękoma, oparła się o blat, a jej
myśli swobodnie popłynęły do sytuacji, która miała miejsce parę chwil temu.
Terry ją pocałował. Merlinie, pocałował ją! I co powinna teraz zrobić?
Przecież przyznała się sama przed sobą, że nie
czuje do niego nic więcej od przyjaznego przywiązania.
A może dobrze by było dać mu szansę? To miły ułożony chłopak, nigdy cię nie obraził ani nie zranił... Zbyt szybko uwierzył w tę durną plotkę. I tak samo szybko przestał w nią wierzyć. To dobry kandydat... Nie!
A może dobrze by było dać mu szansę? To miły ułożony chłopak, nigdy cię nie obraził ani nie zranił... Zbyt szybko uwierzył w tę durną plotkę. I tak samo szybko przestał w nią wierzyć. To dobry kandydat... Nie!
Miała dosyć własnych myśli. Dopiero co wyleczyła
się z depresji po związku z Ronem. Nie potrzebny jej nowy chłopak, nowe
zmartwienia i złamane kolejny raz serce. Nie, nie i nie.
Ron... co on sobie właściwie wyobraża? Jak mógł
przyjść do niej i powiedzieć coś takiego po tym co jej zrobił? Najchętniej
uderzyłaby go jeszcze raz.
Zacisnęła wolną dłoń w pięść i zmieniła pozycję,
opierając się łokciami o blat, w efekcie czego wypięła biodra maksymalnie do
tyłu.
Dobrze, że pojawił się Malfoy i przerwał ten
niedorzeczny słowotok. Nie chciała się do tego przyznać, ale sama jego obecność
tam, dziwnie na nią wpłynęła. Poczuła nagły przypływ pewności siebie i poczucia
bezpieczeństwa. A teraz jeszcze czuje do niego wdzięczność. To przecież
niedorzeczne!
- Muszę przyznać, że prezentujesz niezły widok –
usłyszała ironiczny głos za plecami, więc momentalnie się wyprostowałai.
Zauważyła, że stalowoszare oczy powędrowały w miejsce gdzie jej koszulka
uniosła się do góry, ukazując skrawek płaskiego brzucha. Spłoniła się i szybko
naciągnęła miękki materiał.
- Długo mnie tak podglądasz?
- Jakiś czas...
- W mugolskim świecie to jest karalne –
powiedziała triumfalnie, zakładając ręce na piersi.
- A w magicznym na szczęście nie – skontrował.
Zrobiła zawiedzioną minę, na co stojący przed nią chłopak parsknął śmiechem.
Przypomniało jej się to dziwne zachowanie z
dzisiejszego dnia i zawahała się na moment.
- Co robiłeś na tamtym korytarzu? - zapytała w
końcu, wiedząc, że nie musi precyzować o jaki korytarz jej chodzi. Ślizgon
spiął się na ułamek sekundy, ale już po chwili na jego twarz wypłynął stały
arogancki uśmieszek.
- Spacerowałem.
- Spacerowałeś? - powtórzyła, patrząc na niego
powątpiewającym wzrokiem.
- A co, sądziłaś, że Malfoy'owie nie wiedzą co
to spacer?
- Szczerze to... nie – uśmiechnęła się
zadziornie, zupełnie wbrew sobie, na co chłopak spojrzał na nią
zdezorientowany. - No więc, co tam robiłeś?
- Już ci powiedziałem, że...
- Spacerowałeś. Dobra, dobra, niech ci będzie.
Po co masz się tłumaczyć szlamie? - zapytała, odwracając poirytowany wzrok z
powrotem w stronę blatu.
- Ty to powiedziałaś.
Spojrzała na stojącego za nią chłopaka i drugi
raz w ciągu jednego dnia nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Co się na Merlina
dzieje dziś z tymi facetami? Nawąchali się wszyscy jakiegoś eliksiru, czy co?
Nie zdążyła zapytać już o nic więcej, bo do
salonu wpadli Ginny z Blaisem.
Wyglądali jakby przebiegli z dobrą milę- oboje
byli równie zdyszani i zaczerwienieni, jedynie wyraz ich oczu się różnił. U
gryfonki błyszczał niepokój, a ślizgona rozbawienie.
- Gin, co... - zaczęła Hermiona, ale
przyjaciółka doskoczyła do niej jednym susem, nie dając skończyć.
- Widziałaś Rona?
- Tak widziałam, kłóciliśmy się jak zwykle... -
zaczęła opowiadać, ale ruda odskoczyła od niej biegnąc z powrotem w stronę
drzwi. - Ginny, co się dzieje, do cholery?
Kiedy opowiedział jej jedynie trzask
zamykających się za dziewczyną drzwi, zwróciła swoje brązowe oczy na Blaise'a.
- Nie patrz tak na mnie, ja nic nie zrobiłem –
powiedział, podnosząc ręce w obronnym geście.
- To o co chodzi w takim
razie?
- A o to – odpowiedział i
wyciągnął przed siebie plik zdjęć, które momentalnie przejął Malfoy.
- No no no, kto by
pomyślał, że ta Patil ma takie ciałko? - skomentował, lubieżnie się przy tym
uśmiechając.
- Że co?! - Hermiona
rzuciła się w stronę współlokatora i niemalże z agresją wyrwała mu plik z ręki.
To, co zobaczyła sprawiło,
że poczuła nagłą słabość w nogach, więc oparła się o blat.
Fotografie przedstawiały
gryfonki z najstarszego rocznika w różnych intymnych sytuacjach, w tym i ją.
Właśnie trzymała w ręku zdjęcie z bliżej nieokreślonego czasu, na którym
przebierała się w piżamę, ukazując drogą, czerwoną bieliznę. Spłonęła
rumieńcem, po czym szybkim krokiem przemierzyła pokój, gdzie wrzuciła
kompromitujące zdjęcia wprost do kominka. Nie potrafiła umiejscowić zdjęcia w
czasie, nie miała jednak zamiaru wpatrywać się w nie dłużej niż było to
konieczne. Patrząc na płonące fotografie nie czuła nic poza zmęczeniem.
- Świnia- szepnęła
beznamiętnie, po czym odwróciła się do ślizgonów.
- Ej, Granger! Odebrałaś mi
właśnie źródło świetnej rozrywki – zaprotestował blondyn nadal uśmiechając się
lubieżnie.
Gryfonka prychnęła jak
rozjuszona kotka i ruszyła do sypialni.
- Jesteś obleśny Malfoy.
- Uuu, no to nieźle cię
podsumowała, Smoku – zadrwił Blaise, kiedy drzwi zamknęły się za Hermioną.
- Mówiłem ci już Diable,
żebyś milczał kiedy do mnie mówisz?
- No już, nie unoś się tak
– poklepał go po ramieniu, a wzrokiem powędrował w stronę płomieni. - Z tego
Weasleya to niezłe ziółko jest, nie ma co.
***~***~***
* Terry pochodzi z mugolskiej rodziny
Ty tez szybciej? ;)
OdpowiedzUsuńJa ja lubię ich docinki...A poza tym rozdział bardzo mi się podoba. Najbardziej końcówka,z tymi zdjęciami. Wyobraźnia pracuję. Czekam na nexta.
Uuuuuuuu.... Malfoy zazdrosny ;)
OdpowiedzUsuńAle szczerze...? Oczekiwałam, że do dyrektorki dotarła plotka i ma zamiar na nich nawrzszczeć, ale...
No cóż, Draco i Miona na wspólnym wyjeździe też będą ciekawym tematem <3
Co do błędów to nie wyłapałam ich poza jednym, ale nie mogę go teraz znaleźć xd
Znalazłam tylko niezgodność w treści...
Napisałaś, że drzwi do gabinetu McGonagall zamknęły się za Hanną. A później jest, że Granger wyszła ostatnia...?
W każdym razie, mniejsza :)
Ja kończę już swoje wywody i na konieć życzę jeszcze weny :*
Dla ciebie nawet teraz zabiorę się za pisanie nowego rozdziału!!!
Pozdrawiam, Skrzat :*
Jak dla mnie nic dodać, nic ująć. Przeczytałam do końca, nie odrywając się ani na chwilę.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy - więcej takich :)
B.
Świetny jest ! Grrr .. ^,^ nawet nie szkoda mo tego Botta . :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka , Ulekk . ;*
Cudo, zakochałam się w tym rozdziale. Niewidziałam żadnych błędów prócz jednego powtórzenia wyrazów i kilku przecinków. A co do samego rozdziału, to jak już mówiłam- genialny. ;) Nic dodać, nic ująć. Szczerze mówiąc, nie przepadam za Bottem, więc daj mu popalić ;D Oczywiście to tylko sugestia... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
PS Nie wiem, jak jest na komputerze, ale na telefonie ledwo się mogłam doczytać, bo jasne, szare literki na białym tle... Po prostu byłoby wygodniej, gdybyś jakoś zmieniła te kolory :)
Załatwione :)
UsuńWróciłam do świata żywych! Noo, powiedzmy.. ;)
OdpowiedzUsuńKolejne, dłuuugie rozdziały czyli to, co tygryski lubią najbardziej. xD
Cieszę sie, ze jednak dyrektorka nie słyszała o plotce, bo byłoby to przewidywalne, a wyjazd - super pomysł. ;D Sama koncepcja o wymianie/wycieczce do innych szkół często pojawia sie w Dramione, ale te szczegóły, które opisałaś, dotyczące wyjazdu, różnią się znacząco od innych i to jest fajne. ;3
Może mi za bardzo słońce dogrzało, ale nie wyłapałam żadnych błędów. ;)
Ich rozmowy.. Achh.. Świetnie sie czyta, zarówno w tym rozdziale, jak i w poprzednim (tamtego nie zdążyłam skomentować, wybacz ;*). ;3
Ogólnie jest tak jak zwykle, czyli płynnie, lekko, zabawnie i z przymrużeniem oka. xD Cały czas się powtarzam.. -,- Ale co zrobić, jak piszesz tak niesamowicie? Powinny lecieć w Twoją stronę same pochwały. ;)
Dzisiaj krócej, niestety nadal muszę uporać się z... zaległościami, ale czekam z niecierpliwością na nexta i mam nadzieję, że pojawi się tak szybko jak zawsze (a może nawet szybciej? ;>).
Pozdrawiam,
FIoletoowa
Dłuuuugi rozdział co mnie bardzo cieszy :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja też myślała, żę McGonagall na nich nakrzyczy, wlepi szlaban, ale najwyraźniej nie dowieedziała się niczego :P
Pomysł z wyjazdem fajny, i już nie mogę się go doczekac :)
Ta sytuacja z Terrym była.. fajna :D
Ron jak zwykle musiał się wciąć w akcje, przez co miałam jeszcze większy uśmiech na twarzy :P
Rozdział świetny, jak cała reszta, czekam niecierpliwie na next ;p
droga-do-milosci.blogspot.com
Pozdrawiam M.
Fajny wygląd bloga!Notka długa,ciekawa i poprostu niesamowita.Malfoy i zazdrość...Czytało mi się świetnie.Kawał dobrej roboty.Poprawiasz mi nastrój w urodziny.
OdpowiedzUsuńtak sobie stwierdziłam, że bardzo mi się ten rozdział podoba. dużo się działo i mnie wkręciło ;d czekam z niecierpliwością na kolejne
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas :D Woow,co tu się dzieje?! xD Hermiona z innym? Czyżby Draco zazdrosny? :D Świetny pomysł co do tego projektu xD Najbardziej nie mogę doczekać się ich wyjazdu :D Będzie musiało się dziać :d
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam :) Najpierw plusy!
OdpowiedzUsuń-Piękne jak Draco okrywał ją kołdrą... :)
-Słodkie jak Blaise bronił Ginny
-Urocze jak Malfoy walczy z tą swoją zazdrościom :)
-Dobry styl, niezłe dialogi, opisy nie przesadzone - to jak dla mnie naprawdę duży plus :)
-Fajny początek i cały wątek jej depresji
-Pomysł z Harrym i Luną też na plus.
-Rodzice Hermiony i ta nie jasna sytuacja - ciekawe.
No a teraz minusy:
-"Mówiłem Ci Diable żebyś milczał jak do mnie mówisz?" - napisałam ten tekst w 39 DŚ rozdziale i od tamtej pory znalazłam go na 3 różnych blogach... Nie jest specjalnie porywający, ani kreatywny, ale na Godryka naprawdę wymyśliłam go sama, a teraz wiele osób z tego korzysta bez nawet wspomnienia, że same tego nie wymyśliły.
-Czasem zdarzają się błędy, w jednym zdaniu zauważyłam, że powtórzyłaś dwa razy słowo raz napisane dobrze, raz źle - nic strasznego, ale to było dosłownie obok siebie.
-Pomysł z wymianą uczniów - co drugie dramione go ma.
-Pomysł ze wspólnym dormitorium - to samo.
-Prefektów naczelnych zawsze było dwóch - choć oczywiście to FF dopuszczalne są wszelkie zmiany jakie autor wymyśli :)
Ogólnie bardzo mnie wciągnął sam tekst i musiałam dziś doczytać z ciekawości co dalej. Czy opowiadanie ma przyszłość? OCZYWIŚCIE! Musisz tylko poprowadzić to w swój własny, indywidualny sposób, a na pewno będzie to hit :)
Dużo weny i wytrwałości.
Informujesz na gg o nowych rozdziałach? Jeśli tak to poproszę...
Pozdrawiam serdecznie i obiecuje jeszcze tu wpaść :)
Venetiia Noks.
Rozdział świetny, więcej takich!:) Cieszę się, że umieściłaś go szybciej i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJednak wyłapałam jeden błąd, a że prosiłaś żeby informować - "obydwoje", nie "oby dwoje" :P
I gratulacje zdania egzaminów którymi się tak stresowałaś! :*
N.
To tak-czytam twoje opowiadanie od prawie samego początku. Po prostu, nie wiem co napisać-jakbym pisała ciągle, że świetny blog, kocham go i w ogóle SUPER, to raczej szybko stałoby się to monotonne. A JA NA PRAWDĘ TAK UWAŻAM! Pisz, dziewczyno dalej!
OdpowiedzUsuńPalła
To nie ma znaczenia :) Możesz się powtarzać w kółko pisząc to samo :) Dla mnie najważniejsze jest, że widzę zainteresowanie. To naprawdę bardzo ważne! DLatego jeśli jesteś to się nie krępuj :)
UsuńA i dziękuję bardzo :*
Tak jak obiecałam, wpadłam do ciebie. Poświęciłam część nocy na przeczytanie wszystkich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od samego początku. Prolog mnie zaciekawił, chociaż niewiele mówił. ,,Czasem jednak warto przecierpieć będąc w mroku" - święta racja. Spodobały mi się te słowa.
Pierwszy rozdział wpędził mnie w jakiś dziwny nastrój. Było tak smutno i depresyjnie. Hermiona mocno przeżywa tę całą sprawę z Ronaldem ;/ I szkoda mi też, że jej rodzicom nie powróciła pamięć. Wszystko jest takie trudne. Tak jak pisałaś w prologu - los robi nam wszystko na przekór.
Zachowanie Malfoya było świetnie opisane. Te opatulanie kołdrą itd. Świetne :)
Rozdział drugi. Ahahaha. Ta scena z półnagą Granger często pojawia się w innych opowiadaniach, ale u ciebie fajnie to wyszło :) I ta afera z Pansy. hahha. Miona ma pazurki. Taką ją lubię.
Rozdział trzeci. Cieszę się, że połączyłaś w swoim opowiadaniu Harrego i Lunę. Lubię ten parring, chociaż jest tak niedoceniany. Zaległości panny Granger w nauce przypomniały mi moje problemy w szkole. Czasami też robiłam sobie takie schody i rzucałam książki w niewinnych ludzi :) I znów scena,w której Draco okrywa Mionę. Mmm... Romantycznie <333 Haha. Podoba mi się.
Rozdział czwarty. Fajnie, że Zabini dał Mionie notatki. To miłe :P Fuu... Okropny Ronald! Bezczelny! Nienawidzę go. I biedna Ginny. Dlaczego zawsze te fajne dziewczyny mają trudności? Strasznie mi jej żal, ale jednocześnie cieszę się, że Zabini ją uratował. I tak agresja Granger. Pazzzzurki :)
Rozdział piąty. Tutaj głównie skupiłam się na scenie z sukienką. Fajnie to wyszło i wyobraziłam to sobie w głowie. Miona musiała wyglądać naprawdę dobrze.
Rozdział szósty. Jeju. Nienawidzę Terry'ego ;/ Komplikuje wszystko. Zachwyt Draco na widok Miony mnie rozbawił. Hehe. Gryfoneczka podrywa, podrywa :) KIZOMBA! Jeju. Uwielbiam takie sceny. W opowiadaniach Dramione często się powtarzają, ale i tak je lubię. Tobie wyszło to świetnie.
,,Você dança bem, talvez um dia ele vai repetir" Cudo. Przypomniała mi się scena z mojego życia. Hahaha.
Ten mały dialog pijanego Draco i Miony był powalający. Fajnie, że tak wyglądała ich pierwsza noc w jednym łóżku :P I ta scena z wanną. Spodobało mi się.
Dobra, już się tak nie rozpisuję. Te plotki, które krążą po Hogwarcie na pewno są bolesne dla wszystkich. Szczególnie Ginny ;/ Ja bym była wściekła na ich miejscu. Byłoby super, gdyby Miona i Draco poudawali przez chwilę bycie parą, żeby zagrać wszystkim na nosie.
Ten ostatni rozdział był emocjonujący. Szczerze? ZABIJĘ TERRy'EGO!!!! Jak on mógł ją pocałować?!!!!!! Wrrr... Nienawidzę tego! I te ciosy Malfoya. Ktoś tu jest zazdrosny...
Podsumowując, spodobało mi się :) Wpadnę na następny rozdział, jeśli starczy mi czasu.
Pozdrawiam :)
Po dłuższej nieobecności udało mi się wszystko nadrobić i muszę przyznać, że nie żałuję :) Każdy kolejny rozdział jest lepszy :) Czasami zdarza się, że jest za dużo "rudowłosej, kasztanowłosej i innowłosych" co mi osobiście się nie podoba, ale czyta się naprawdę fajnie :) Oby jak najwięcej i jak najczęściej :)
OdpowiedzUsuńP :)
Zostałaś mianowana przeze mnie do Liebster Award. Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńWięcej tu: http://her-draco.blogspot.com/2013/06/liebster-award-nominacja.html
Kocham twojego bloga :P Niech Hermiona nie będzie z Terry'm.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię rozmowy Smoka i Diabła :P
''Mówiłem ci już Diable, żebyś milczał kiedy do mnie mówisz?''
Pozdrawiam i idę czytać dalej,
Crazy
To się porobiło. Masz niezłe pomysły. Coś czuję, że wrócą z tego Paryża jako para :) Śmieszyła mnie ta sytuacja z Granger i jej amantami :D
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od początku i muszę powiedzieć, że jest świetny! Nie przestawaj pisać :-)
OdpowiedzUsuńZnowu genialny rozdział. Draco jest zazdrosny!! I jeszcze ten gest ze strony Malfoya ^^ Uwielbiam dracona i blaisa w twoim opowiadaniu! Ich rozmowy mnie rozwalaja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie i zabieram sie za nexta
~hope~
Super rozdział !!! Cudo :*
OdpowiedzUsuńRon to świnia !!
A jak Draco walnął Terry `ego ach ta zazdrość :D
Hej!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie powaliło mnie Twoje opowiadanie. Od przyjazdu ze szkoły tylko siedzę i czytam, czytam i jeszcze raz czytam :)
Ogólnie to całość bardzo mi się podoba. Ron... no cóż, w samych książkach nawet go lubiłam, choć nie wiem czy nie jest to zbyt mocne określenie... Tutaj wręcz go nie znoszę. No cóż, kobieta zmienną jest ;p
Kończąc, lecę już czytać dalej:)
Zapraszam Cię również na swojego bloga, jednak z góry ostrzegam - to nie jest Dramione.
Buziaki,
Paradise :3
Kolejny genialny rozdział. Ron strasznie mnie irytuje. Co za dupek z niego! Hermiona mogła mu mocniej walnąć w tą gębę, albo lepiej gdzieś indziej, może wtedy by zrozumiał, że go nie chce :)
OdpowiedzUsuńZazdrosny Malfoy straszni mi się podobał. no i ten ich wyjazd do Francji:) Super.
Pozdrawiam serdecznie,
Guardian Angel
Ron - do odstrzelenia. Resszta w miarę. Ogólnie lbardzo fajnie, ciekawie jak na wyjeździe będzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Wymiana ? o,o Przynajmniej dobrze , że Draco i Miona pojadą razem <3 Może coś się wydarzy , a raczej na pewno :*****
OdpowiedzUsuńTerry byłby dla Hermiony dobrym chłopakiem , ale jak widać ona jeszcze niezdecydowana . Zresztą ... i tak i tak - zostanie panią Malfoy :3
Omg ,co te fotki xD Hahah :D
Jezuu , co ten Ron -,- Niech on się już lepiej w ogóle odwali od Hermi , bo i tak będzie przez tego jeb*nego Wiepszleja cierpieć -,- No i dobrze się składa , że wyjedzie z Draconem do Francji , przynajmniej miesiąc nie będzie miał z nią kontaktu :3 Niech zostanie do końca życia sam , niewdzięcznik jeden :/
/DramiLoveStory