EDIT: Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na blog miesiąca zorganizowanym przez Stowarzyszenie DHL (klik ) . Myślę, że jest to świetny sposób na wypromowanie swoich blogów :)
Piąta- ostatnia część.
Piąta- ostatnia część.
Przykro mi, że pod ostatnią notką pojawiło się tak mało komentarzy, zwłaszcza porównując ich ilość do poprzednich części.
Oczywiście dziękuję z całego serca osobom, które komentują :) Nawet nie wyobrażacie sobie ile sprawia mi to radości <3
W związku z okresem letnim notki będą dodawane z mniejszą częstotliwością.
Co do kolejnego rozdziału głównego opowiadania... nie jestem pewna kiedy się pojawi. Dużo się dzieje, w końcu są wakacje :)
Myślę jednak, że dużo zależy od motywacji, którą możecie dać mi tylko i wyłącznie WY :)
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za komentarze <3 Mam nadzieję, że będzie pojawiać się ich coraz więcej.
Życzę udanych wakacji i duuuuużo słońca ! :)
DiaMent.
*~*~*
One Shot II cz. V
Hello?
Hello?
Ca-Can you hear me?
I can be your china doll
If you want to see me fall.
(...)
Your love is deadly.
Tell me life is beautiful,
They all think I have it all.
I've nothing without you.
All my dreams and all the lights mean
Nothing without you.
Ca-Can you hear me?
I can be your china doll
If you want to see me fall.
(...)
Your love is deadly.
Tell me life is beautiful,
They all think I have it all.
I've nothing without you.
All my dreams and all the lights mean
Nothing without you.
Lana
Del Rey- Without you
Kiedy
serce składa czystą obietnicę,
wtedy
nawet los nie rzuca kłód pod nogi.
Cascade
ŚWIATŁO WŚRÓD
MROKU
- Już idę – odkrzyknął nie spoglądając w tamtą stronę.
Złapał się na tym, że od dobrych dwudziestu minut wpatrywał się
w trzymany w ręku pergamin. Schludne litery składały się w
różnorodne słowa, jednak on ich nie czytał. Nie chciał tego
robić. Wiedział, że wtedy znów zgniótłby go w rękach
stwierdzając, że to znów nie to.
Od kilku tygodni zbierał się w sobie by napisać ten list, lecz
mimo iż było to dla niego bardzo ważne, jakoś nie potrafił do
niego przysiąść. Bał się. Był zwykłym tchórzem, ale o tym
już bardzo dobrze wiedział. Bo jak inaczej można nazwać jego
postawę? Nie chce tu być, nie chce wykonywać pokręconych
rozkazów jakiegoś czerwonookiego psychopaty z chorymi ambicjami na
zawładnięcie nad światem.
Każdego dnia czując otaczającą go aurę śmierci i nienawiści
mieszanych z bolesnymi wspomnieniami, miał ochotę zniknął stąd
jak najszybciej. Jednak czy rzeczywiście nie robił tego tylko ze
względu na własne tchórzostwo?
Spojrzenie stalowoszarych oczu spoczęło na drzwiach zza których
parę minut temu dobywał się głos matki.
Nie. Nie tylko dlatego. Nie ruszy się stąd, ponieważ wie jakby
się to skończyło dla jednej z dwóch najważniejszych osób w
jego życiu. Jednej z dwóch, które kiedykolwiek okazały mu serce,
które akceptowały go takim jaki był. Nie mógł na to pozwolić.
Może więc nie był aż takim tchórzem? Może swoim szlachetnym
zachowaniem umniejsza tę wadę jaką było tchórzostwo? Nie
zmienia to jednak faktu, że gdyby miał w sobie choć trochę siły,
na pewno by coś wymyślił. Na pewno znalazłby sposób na wyrwanie
z tego bagna i siebie i matki, jednak nie potrafił.
Spojrzał na stojący na dębowym biurku, mosiężny zegarek.
Kolejne spotkanie śmerciożerców. Kolejna bezsensowna przemowa o
wartości Czystej Krwi i obowiązku tępienia szlam. Kolejny dzień
zakładania maski.
Jak długo wytrzyma? Jak najdłużej. Musi.
Zwinął list w rulon, po czym zalał woskiem i odbił rodową
pieczęć. Nie wiedział jaką reakcję wywoła ten list. Nie
wiedział nawet czy zostanie przeczytany, jednak musiał go wreszcie
wysłać.
Przywołał do siebie siedzącego na żerdzi brązowego puchacza i
włożył mu w dziób zwinięty pergamin.
Zanim wypuścił ptaka przez okno, szepnął mu pare słów, po czym
ruszył w stronę drzwi. Po raz pierwszy raz od tygodni czuł, że
postąpił właściwie.
*~*~*
Dumbledore nie żyje... nie żyje, nie żyje, nie żyje...
Mimo iż od tego wydarzenia minęły tygodnie, Hermiona wciąż
powtarzała w głowie te słowa niczym mantrę.
Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Wciąż nie docierało do
niej, że po tym co mu powiedziała, ile czasu razem spędzili,
zdecydował się dokończyć dzieła.
Ciągle miała przed oczami tak dobrze znaną sylwetkę znikającą
w mroku razem z resztą śmierciożerców. Pamiętała jakby to było
dziś- chwilowe połączenie spojrzeń oraz dreszcz przebiegający
po jej ciele. Była obolała, zmęczona i obdrapana, jednak to nie
było ważne. Kiedy zobaczyła ten dziwny błysk w stalowoszarych
oczach od razu wiedziała, że plan Voldemorta się powiódł.
Wiedziała jaki będzie tego efekt. Wiedziała już dłuższy czas i
mimo prób nie potrafiła powstrzymać biegu wydarzeń.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że w o wiele większym stopniu
niż jego, winiła siebie. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że nie
próbowała bardziej wpłynąć na jego decyzję. Żałowała, że
odwróciła się od niego i przestała go pilnować. Sądziła, że
co osiągnie tym dziecinnym zachowaniem?!
Przecież to Malfoy! Poznała go już na tyle, żeby wiedzieć, że
takie zagrywki na niego nie działają, że nie jest jednym z tych
chłopaków, którzy będą biegać i się kajać.
Dlaczego więc tak się zachowała? Gdyby nie jej durna gryfońska
duma, jedyny czarodziej, którego bał się sam Voldemort wciąż by
żył! Dałoby im to choć iskierkę szansy na wygranie! A teraz?...
Nie potrafiła spojrzeć w oczy przyjaciołom ze świadomością, że
to wszystko po części jest jej winą. Z niedającym spokoju
faktem, że o wszystkim wiedziała, a jednak nikogo nie
poinformowała.
Co ona sobie do cholery wyobrażała?!
Opadła na łóżko z impetem chowając twarz w dłonie.
Wiedziała, że takim sposobem wreszcie się wykończy, jednak nie
potrafiła zapanować nawet nad własnym ciałem, a co dopiero nad
myślami czy emocjami. W dodatku ta przedłużająca się cisza,
także wcale nie nastrajała jej pozytywnie. Już sama nie
wiedziała, czy lepiej gdy nie ma z nim kontaktu czy też nie.
Jedyne czego była świadoma, to pogarszająca się sytuacja ludzi
jej pochodzenia. Musiała coś zrobić, zacząć w końcu działać.
Czas gonił nieubłaganie, a ona wciąż stała w miejscu.
Do jej nieskładnych myśli dotarł dziwny dźwięk od strony okna.
Nauczona od jakiegoś czasu przezorności, złapała za różdżkę
i z szybkością lamparta poderwała się do góry celując w szybę.
Okazało się, że tym dziwnym dźwiękiem był kontakt małego
dzioba ze szkłem, mimo to rozejrzała się dokładnie nim wpuściła
ptaka do środka.
Brązowy puchacz okrążył niewielki pokój spuszczając zwinięty
pergamin na łóżko, po czym odleciał w tylko sobie znanym
kierunku.
Hermiona czym prędzej zamknęła okno, zabezpieczyła je czarami, a
następnie usiadła naprzeciw pergaminu wpatrując się w niego
nieufnie.
Po kilku sekundach zauważyła herb Malfoy'ów na złączeniu. W
instynktownym odruchu złapała list, jednak coś kazało jej się
zatrzymać.
Co jeśli nie chce znać jego treści? Co jeśli zawiera informacje,
które tylko pogorszą i tak już złą sytuację?
Nastały ciężkie czasy, musiała być odważna. Tchórze nie mieli
prawa bytu.
Odetchnęła głęboko dwa razy, po czym drżącymi rękami
rozwinęła pergamin. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to
gęstość tekstu. Dopiero po chwili rozpoznała schludne pismo
Dracona.
Przymknęła na moment powieki, próbując dodać sobie w ten sposób
odwagi, po czym nie będąc już niczego pewną, zagłębiła się w
lekturze.
Londyn,
15.07.1997r.
Hermiono,
Nie
wiem ile razy już siadałem przy tym biurku, aby w mdłym świetle
różdżki napisać
do
Ciebie te kilka słów. Nie potrafię zliczyć pogniecionych
i
podartych kartek walających się codziennie
po
tej nieskazitelnie czystej podłodze. Jestem w kropce.
Rozpacz, krzyk, złość... to stały repertuar każdej ciemnej,
nieprzespanej nocy.
Minęło
zaledwie parę tygodni, lecz dla mnie to jak wieczność.
Wciąż
mam przed oczami bezkres rozpaczy i niedowierzania malujących się w
Twoich pięknych,
czekoladowych
oczach.
Wyrzuty
sumienia oraz bezsilna złość- to jedne z najgorszych emocji
trawiących człowieka.
Niszczą
powoli, od środka niczym rak, a sposobów na wyleczenie jest tak
niewiele...
Każdego
dnia, w każdej godzinie, minucie, sekundzie...
W
każdym momencie odnoszę wrażenie jakby moje ciało trawił ogień
szalejący wewnątrz.
To
uczucie niezwykle przypomina skutki klątwy Cruciatus, a jednak pod
wieloma względami jest dużo gorsze.
Nigdy
Ci tego nie powiedziałem, ale chwile, które spędziliśmy wspólnie
w tym białym domku położonym niemal na końcu świata, były
najlepszymi jakie przeżyłem w całym swoim parszywym życiu.
Właśnie
wtedy, opiekując się mną, akceptując, rozmawiając czy śmiejąc
się z moich bezsensownych żartów, nauczyłaś mnie czym jest
człowieczeństwo. Będąc przy Tobie te kilkanaście dni
zrozumiałem,
że na świecie istnieje coś takiego jak bezinteresowność i...
prawdziwa
przyjaźń. Tak, Hermiono, przyjaźń. Choć nigdy wcześniej bym się
do tego nie przyznał,
byłaś
wtedy moją przyjaciółką.
Dzięki
Twojej obecności i dobroci, wreszcie nastąpił we mnie pewnego
rodzaju przełom.
Moje
skute lodem serce, zaczęło w skuteczny sposób tajać.
Wewnętrznie
już nie byłem zimnym draniem bez uczuć, nauczyłaś mnie ich w
każdym tego słowa znaczeniu.
Zrozumiałem,
że nie ma żadnej różnicy skąd pochodzimy, ile mamy złota w
banku, ani jaka krew płynie w naszych żyłach. Najważniejsze jest
to, co mamy w duszy, bo to właśnie
decyduje
jak bardzo wartościowymi ludźmi jesteśmy.
Zauważyłem,
że przestało sprawiać mi jakąkolwiek przyjemność wyzywanie Cię
czy celowe denerwowanie. Momentami wręcz musiałem się do takiego
zachowania zmuszać.
Tak,
musiałem! Wiem jak głupio to brzmi, ale zrozum. Otrzymałem misję
od Czarnego Pana, a ona z pewnością nie obejmowała zawierania
bliskich znajomości z osobami mugolskiego pochodzenia.
W
tym momencie nie chodzi o obelgę. Chodzi o to, że znalazłabyś się
w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a nie mogłem do tego dopuścić!
Nie zasługiwałaś na to w żadnym calu. Nie po tym, jak wiele serca
i współczucia okazałaś swojemu największemu wrogowi.
Długi
czas broniłem się jak tylko mogłem przed wszelkimi pozytywnymi
odczuciami i emocjami, które we mnie budziłaś. Nie bez pewnej
radości przyznam, że przegrałem tę walkę na całej linii.
Wcześniej
nigdy bym się do tego nie przyznał, jednak teraz, biorąc pod uwagę
chaos
i
beznadzieję jaka nas otacza, jest mi już wszystko jedno.
Moje
życie zostało uratowane przez dziewczynę, a w dodatku największego
wroga!
Zostałem
ocalony przez osobę, która mimo swego mugolskiego pochodzenia,
okazała się najzdolniejszą czarownicą, jaką kiedykolwiek było
dane mi spotkać.
Przez
najmądrzejszą gryfonkę od czasów Roweny Ravenclaw, której
zniszczyłem większą część życia.
Nigdy
nie przestanę być Ci wdzięczny za to co dla mnie zrobiłaś.
Jestem
złym człowiekiem. Śmierciożercą. Największym, aroganckim,
dupkiem na świecie, a mimo to pomogłaś. Nadal zadaję sobie czasem
pytanie; dlaczego?
Zwykłe
dziękuję nie odda ogromu mojej wdzięczności za tę opiekę, na
którą w żadnym stopniu nie zasłużyłem. Mimo to, napiszę prosto
z serca- dziękuję.
Może
to głupie, ale pamiętasz jak krzątałaś się po kuchni robiąc
obiad, by następnie wyrzucić go bo stwierdziłaś, że nie wyszedł
Ci taki jaki powinien? Zawsze musiałaś być perfekcyjna, we
wszystkim.
Albo
pierwsze wieczory po moim wybudzeniu ze śpiączki? Stawałaś wtedy
w drzwiach, obserwując mnie stroskanym wzrokiem przekonana, że
śpię. Nie spałem.
Doskonale
pamiętam Twoją zgrabną sylwetkę skąpaną w jasnym blasku
księżyca...
Dawałaś
mi oparcie, siłę do walki oraz dalszego działania.
Zrozumiałem
to dopiero, gdy nasze drogi rozeszły się na dworcu King's Cross.
Kiedy musiałem zacząć udawać, że te chwile spędzone u Twego
boku nic dla mnie nie znaczą. Że tych trzech cudownych tygodni
nigdy nie było...
Wtedy,
w tym zaułku, miałem ochotę złapać Cię w ramiona i już nigdy
nie wypuścić.
Nie
potrafiłem zrozumieć swoich myśli, emocji ani nastawienia...
Teraz
już wiem, teraz rozumiem – byłaś moją ostoją, domem. Moim
Aniołem, który zawsze był przy mnie siedząc na ramieniu, a
którego dobrowolnie wygnałem.
Lecz
mimo mojego szyderczego zachowania, mimo wznowionych wyzwisk i
złośliwości, pojawiłaś się znów. Znów zostałaś moim
Aniołem. Znów otoczyłaś mnie swoją przyjaźnią i opieką.
Nawet
nie wiesz jak wiele spokoju i radości wniosłaś wtedy w moje
chaotyczne życie.
Te
ponad trzy miesiące spędzone bez Twojej obecności, w ciągłym
poświęceniu realizacji misji, powoli niszczyły mnie od środka.
Znów
byłaś obok, a ja wciąż robiłem swoje. Wykonywałem zadanie, lecz
nie chciałem Ci nic powiedzieć. Bałem się.
Tak,
ja Dracon Lucjusz Malfoy bałem się, że odejdziesz...
że
znów znikniesz zabierając ze sobą całe to szczęście, poczucie
troski i bezpieczeństwa...
że
zabierzesz wewnętrzne światło, którym oświetlałaś moją
mroczną duszę, dając nadzieję na lepsze jutro.
Przeceniłem
jednak tak moje jak i Twoje możliwości – domyśliłaś się.
Jakże by inaczej?
Zawsze
byłaś bystra, żadna zagadka nie stanowiła dla Ciebie problemu.
Do
dziś w moich uszach rozbrzmiewa echo Twoich słów. Gdybyś tylko
wiedziała z jaką siłą na mnie wpłynęły, jak dużo zmieniły w
moim sposobie myślenia!
Zresztą
nie tylko słowa. Ty. Twoja obecność.
Po
raz kolejny sprawiłaś, że zacząłem zastanawiać się nad sobą,
swoim zachowaniem, że zacząłem szukać innego rozwiązania.
Nie
znalazłem – nie potrafiłem.
Mimo,
że byłaś wściekła nie traciłaś nadziei. Nie traciłaś wiary
we mnie, a moje odtajałe serce krwawiło.
Nie
potrafiłem poradzić sobie z natłokiem otaczających mnie wydarzeń,
emocji...
znów
Cię zraniłem. Widziałem to w Twoich czekoladowych oczach, jednak
nijak nie zareagowałem.
Jaki
ze mnie głupiec!
Pozwoliłem
Ci uciec, patrzyłem z rozpaczą na oddalającą się sylwetkę
najbliższej mi osoby
i
nie potrafiłem nic zrobić.
Miesiąc
później zdołałem naprawić szafkę zniknięć, dając tym samym
początek powszechnemu chaosowi.
Patrząc
na falę sług Czarnego Pana, przedostających się do zamku za
pomocą zwykłego mebla,
w
mojej głowie nie pojawiło się nic na kształt podziwu.
W
moich myślach tkwiło tylko jedno; byś była w bezpiecznym miejscu.
By
nic Ci się nie stało.
Prośba
ta przeplatała się w mojej głowie niczym mantra, mieszając z
odbieraną rzeczywistością.
Towarzyszyła
mi przez całą drogę na Wieżę Astronomiczną, gdy rozbroiłem
Dumbledore'a
oraz
gdy szykowałem się do ostatecznego ciosu.
Kiedy
patrzyłem na postać bezbronnego starca skulonego na podłodze
i
skazanego na moją łaskę, przed oczami stanęła mi Twoja twarz.
Na
długi moment zatonąłem w utworzony przez mój umysł pięknych
oczach, a
w
moich uszach zabrzmiały jedne z ostatnich słów, które nie były
krzykiem;
„Jesteś
ponadto, Draco, wiem, że tak.
Jesteś
panem własnego życia. Nie musisz słuchać niczyich rozkazów.
Jestem
przy tobie Draco, będę cię wspierać. Pomogę...”
Nie
zrobiłem tego Hermiono.
Nie
zabiłem go, nie byłem w stanie. Nie uważam tego jednak za oznakę
tchórzostwa.
Dobrze
wiem, co byś powiedziała:
„Wykazałeś
się niezwykłą odwagą Draco. Jestem z ciebie dumna.”
Ja
jednak nie byłem.
Mimo,
że nie pozbawiłem go życia, zmuszony byłem patrzeć jak robi to
ktoś inny. Nie zareagowałem, nie zrobiłem zupełnie nic.
Nie
potrafiłem uwolnić się z oplatających mnie pęt.
Nie
potrafiłem ich zerwać i uciec do Ciebie, chociaż tego właśnie
pragnęło moje serce.
Diabeł,
który zagnieździł się w głowie, skutecznie wlewał w moją duszę
strach.
Chciałem
stamtąd uciec, zabrać Cię gdzieś daleko, ochronić – nie
mogłem.
Stałem
jak sparaliżowany, niczym posąg wciśnięty głęboko w ziemię.
Kiedy
było już po wszystkim, czułem się jak w amoku.
Słuchałem
poleceń machinalnie, jak marionetka podążając śladem Snape'a
i
innych śmierciożerców.
Mimo,
że w głowie wciąż miałem obraz prześlicznej dziewczyny o
kasztanowych włosach,
która
tak wiele dla mnie zrobiła, nie potrafiłem się zatrzymać.
Zupełnie
nie panowałem nad własnym ciałem.
Z
przerażeniem mijałem leżące nieruchomo ciała, lecz nie miałem
odwagi spojrzeć w ich twarze.
Modliłem
się tylko w duchu, aby nie było Cię wśród niezliczonej ilości
ofiar.
Nie
wiedziałem jakbym zareagował widząc Twoje nieruchome ciało...
szczerze
mówiąc nadal nie wiem. Nie wiem, czy bym to przeżył.
Jednak
wtedy Cię ujrzałem.
Stałaś
naprzeciw mnie z rozwianymi włosami, ranami na twarzy i szatą
umorusaną krwią.
Patrzyłaś
wprost na mnie, a w Twoim wzroku widniał szok, a także przerażenie
zmieszane z niedowierzaniem... to właśnie to spojrzenie prześladuje
mnie każdego dnia.
Nie
miałem tyle siły by do Ciebie podejść, wyjaśnić, pocieszyć.
Bałem
się. Bałem tego co mogą Ci zrobić.
Uciekłem.
Znowu.
Siedząc
w ciemnym pokoju w Malfoy Manor, często wpatruję się w niebo
upstrzone gwiazdami
i
uświadamiam sobie, że jestem tchórzem.
Głupcem i tchórzem.
Wrakiem
człowieka.
Niby
mam wszystko, ale tak naprawdę nie mam nic.
Bez
Ciebie jestem nikim.
Nie
ma słów, które mogłyby wyrazić to, jak bardzo żałuję swojego
zachowania, tchórzostwa
i
arogancji. Wiem, że zwykłe „przepraszam” niczego nie naprawi-
mimo
to z braku innej możliwości; PRZEPRASZAM.
Z
całego serca. Nie zasłużyłaś na to wszystko.
Jesteś
lepszą częścią mnie. Światłem, które oświetlało moją drogę,
pokazując jak postępować.
Byłem
jednak zbyt ślepy by to zauważyć. A teraz już za późno...
Nie
wiem gdzie jesteś, a jeżeli ma Ci to zapewnić bezpieczeństwo –
nie chcę wiedzieć.
Żyję
nadzieją, że jesteś ukryta w bezpiecznym miejscu, z dala od tego
chaosu.
Tylko
brak wiadomości na Twój temat pozwala mi normalnie żyć i
funkcjonować.
Dzięki
ciszy wśród śmierciożerców wiem, że żyjesz i że wciąż nie
zostałaś schwytana.
Wybacz,
że nie powiedziałem Ci tego wszystkiego wcześniej, gdy miałem ku
temu możliwość.
Gdy
to wszystko się skończy, odnajdę Cię. Obiecuję.
Ty
w zamian obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać.
JESTEŚ
WARUNKIEM MOJEGO ISTNIENIA.
Kocham
Cię,
Draco
Nawet nie zauważyła kiedy wszystkie jej emocje zaczęły wypływać
w postaci łez.
Instynktownie przetarła dłonią policzki, pociągając nosem.
Nie spełnił misji. Żył. To było najważniejsze. To był jej
motor, który przewrócił całe życie do góry nogami i napędził
do działania.
Już wiedziała, co powinna zrobić.
Będzie walczyć, przetrwa. Dla niego.
Jeszcze w ten sam dzień usunęła pamięć rodzicom, po czym z
bolącym sercem, w którym mimo wszystko tliła się nadzieja,
teleportowała się do Nory.
Największa bitwa, dopiero miała się zacząć.
„Czasem
jednak warto przecierpieć będąc w mroku,
by móc w końcu odnaleźć to
jasne światełko,
którym
jest prawdziwe szczęście.”
Ten list... Zakochałam się. :) Napisałaś to wszystko w taki sposób, że czytałam ma jednym wdechu nie mogąc się oderwać. Brak mi słów, aby opisać, co czuję. I cieszę się, że nie zakończyła tego w cukierkowy, banalny sposób.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
PS Czekam na kolejne tak świetne miniaturki.
Koniec...?
OdpowiedzUsuńKoniec...?!
Jak to koniec?!
To nie może być koniec!
A gdzie to przereklamowane "i żyli d ługo i szczęśliwie"...?
Pewnie zapomniałaś dopisać xd
Napisz kiedyś miniaturkę z widocznym happy endem, ok?
Tak ładnie ploszeeee!
Pozdrawiam, Skrzat ;*
Płaczę jak głupia i nie mogę przestac...
OdpowiedzUsuńNie było mnie tu trochę czasu, ale nadrobiłam z czytanie, :D
OdpowiedzUsuńMaaaatkooooo! Popłakałam się na końcu.. To było coś pięknego, dobrze czytało się, ale ta końcówka.. Merlinie.. Przecież ja twarda jestem :D Wolę jednak szczęśliwe zakończenia :D Przy takich zakończeniach też uroni się łezka, ale nie aż tyle ;p
Pozdrawiam KatRin ;p :*
Świetne.. A ten długi list.. Przez chwilę miałam wrażenie, ze to ja jestem Hermioną, że to ja odczytuję list od Draco, który pisze, że mnie kocha, że przeprasza.. Achh.. rozmarzyłam się. :D
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam błędów, ale to dlatego, że za bardzo się wczułam w tekst, by rejestrować wszystko, a jeszcze większym utrudnieniem były łzy, które (niewiadomo czemu) zebrały mi się w kącikach oczu. Krzyczę: głupie! to tylko litery na ciemnozielonym tle, nic nie znaczą! Ale one wiedzą swoje.. -,-
No nic, czekam na rozdział głównej historii i mam nadzieję, że będzie happy end. Pomimo tego, że wolę smutasy, to jednak czasem potrzeba nam takiego... oderwania sie od rzeczywistości. Oczywiście, w pozytywnym sensie. ;)
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Piękne. Poplakalam się. Napisalas to w taki realistyczny sposób. Czułam się jakbym to ja była hermiona. Przeniosła się w wir tego. Nie ma słów którymi mogłabym opisać to co przeczytałam. Ale mogę wyrazić to tylko jednym słowem GRATULUJE. Udało ci się stworzyć coś wielkiego coś co zapiera dech w piersiach. A czytając odzwierciedlasz uczucia bohaterów. Bardzo rzadko można stworzyć taki tekst. Tobie się udało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, charlotte
To co tu napisałaś jest czymś magicznym... tak, magicznym. To co nam tu pokazujesz i pozwalasz na czytanie twoich rozdziałów jest magiczne. Masz naprawdę wielki talent jeśli chodzi o pisarstwo, naprawdę. Umiesz wywoływać emocje z czytelników którzy siedzą po drugiej stronie monitora a to wcale nie łatwa sztuka. Życzę Ci abyś dalej pisała i miała dużo weny twórczej! Serdecznie pozdrawiam~ Carrie.
OdpowiedzUsuńPs. Cholernie uczepiłam się słowa ,,MAGICZNYM". Wybacz nie umiałam inaczej opisać twojego tekstu.
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo :)
OdpowiedzUsuńPo koniec tego listu po prostu łzy same zaczęły mi spływać po policzkach, to jest takie piękne ♥ Szkoda, że to ostatnia część, bo z chęcią dowiedział bym się co dalej, no ale trudno :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
jejku!!!! ryczę jak bóbr przez ten list! emocje, emocje i jeszcze raz emocje (i może opisy ;) tak pięknie potrafisz je opisać, perfekcyjnie! nie mam słów! może jak się uspokoję to napiszę coś bardziej elokwentnego ;)
OdpowiedzUsuńTe list był po prostu piękny. Bardzo się wzruszyłam.
OdpowiedzUsuńWybacz, że nie skomentowałam wcześniej, ale miałam pogrzeb, więc sama rozumiesz...
Pozdrawiam
Nie mogę,ostatnio tak ryczałam oglądając Sailor Moon jak umierał Nefrite.Brak mi słów by powiedzieć jak bardzo jesteś niesamowita.Potrafisz namalować wierny obraz czegoś co porównuję do burzy a to bardzo trudna sztuka.Brawo,Tobie się udało.
OdpowiedzUsuńBuziaki,miłych wakacji.Wpadnij do Remuska i Belli:) Kolejny mój blog.
Papa;*
Chcę mi się płakać, to nie mogło się tak zakończyć!!! :o rozdział świetny no ale, w mojej wyobraźni Draco i Herm są razem, mają dzieci, :D
OdpowiedzUsuńPiękne. Po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńNie ma słowa żeby to opisać , nie no słodkie niebiosa to było cudowne , przeczytałam wszystko na jednym wdechu , ślicznie pokazane i relacje i wszystko. nie no masz talent do pisania , to wprost niesamowite ile emocji można przedstawić słowami , kocham tego one shot'a, dobra nie będę juz ci truć ,
OdpowiedzUsuńżyczę weny
~mugol
To było naprawdę piękne. Wzruszyłam się czytając ten list. Było w nim tyle emocji, że nie mogłam oderwać wzroku i przeczytałam wszystko na jednym wydechu. Mam nadzieję, że nowy rozdział niedługo się pojawi. Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńPłacz... To było cudowne! ;__;
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale normalnie słów mi zabrakło ;)
No ... no ale co dalej. Nie dość że ryczę jak głupia to w głowie mam pustkę bo nie wiem co zdarzyło się później ...
OdpowiedzUsuńPozostawiam to dla Twojej własnej wyobraźni ;)
UsuńJejku, jejku, ale ryczę :C
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszej części ale byłam na wyjeździe :c
Ty tak wspaniale to wszystko opisujesz, wszystkie emocje, że jestem pełna podziwu. W tym momencie wstaje i dostajesz ode mnie brawa. Masz talent.. wow!
Oddaje Ci hołd :D
Czwarta część była taka.. mega smutna :C Draco płakał, pokazał że ma uczucia, i to przy kimś.. Te ich spotkania.. podejrzenia Hermiony. Kurde, nie jestem w stanie napisać sensownego komentarza, bo jeszcze się trzęse z nadmiaru emocji ;c
A 5 część? Ło matko, przy liście to tak płakałam.. tak płakałam.. zresztą to nie był płacz. To było wycie, ryk.
Nie potrafię pojąć jak Ty umiesz wywoływać u mnie takie emocje, po prostu nie potrafię.
Że co prosze? nie będzie kolejnej części? Nie. Nie zgadzam się! Ja chcę wiedzieć czy oni się spotkali, prosze :c
Idę najeść się lodów i czekolady, może to coś pomoże :c
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam (bardzo smutna) M.
Nie jestem typem komentatora, ale nie mogłam przejść obojętnie obok tak cudownego a jednocześnie przygnębiającego zakończenia. To było doskonałe w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. Ten list... Boże, dziewczyno masz dar... Poczułam się, jakbym sama była Hermioną czytającą list od Dracona. Doskonale potrafisz wczuć się w emocje bohaterów, przez co cała ta historia aż emanuje realizmem. Wyobrażam sobie, że gdy wojna się skończyła, nareszcie byli razem... Tylko to mnie pociesza... Przed oczami mam jedno z ostatnich zdań listu Dracona: "Gdy to wszystko się skończy, odnajdę Cię. Obiecuję."
OdpowiedzUsuńWierzę, że dla Hermiony i Draco wszystko skończyło się dobrze :)
P.S. Postaram się częściej wpadać i komentować. Może nie pod każdą notką, ale będę pracować nad sobą ;-)
Leah
Dziękuję Ci bardzo :) Cieszę się, że u mnie się przełamałaś :) Każda opinia jest dla mnie na wagę złota :)
UsuńbŁAGAM O WIĘCEJ!
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłem czas i przeczytałem! Właściwie cieszę się, że nie zrobiłem tego wcześniej bo musiał bym czekać na kolejne części a to nie było by przyjemne. REWELACJA! Gratuluje sposobu w jaki wplątałaś swoją część w prawdziwe wydarzenia z książki! Bardzo lubię książki tego typu (szczególnie fantasy wplecione w prawdziwą historie) i muszę Ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Twoje notki za każdym razem są coraz lepsze. Oby więcej i oby częściej. Życzę Tobie i Nam :) Mam nadzieję, że teraz będę już na bieżąco i będę czytać notki takie i jeszcze lepsze.
OdpowiedzUsuńP
Jednak z lepszych miniaturek jakie przeczytałam. Wszystkie części bardzo mi się podobały, chociaż bardzo żałuje, że było mało interakcji między nimi, takiej jak np. trzymanie głowy na jego ramieniu lub przytulanie.
OdpowiedzUsuńCała treść listu Draco rozwaliła mnie na łopatki i przyznaje to szczerze. Tyle emocji i uczuć się z tej treści wylewa, że jestem w ogromnym szoku. I cieszę się z zakończenia, te światełko w tynelu na ich szczęście jest miłe...
Dziękuję za możliwość przeczytania tego:)
Nadrobiłam wszystkie miniaturki i napiszę tyle : Kawał dobrej roboty :)
OdpowiedzUsuńNie potrafiłam się oderwać nawet na chwilę, tylko czytałam od początku do samego końca...Super, super i jeszcze raz super :)
B.
Przeczytałam właśnie wszystkie miniaturki i powiem, że jestem pod wrażeniem Twojego talentu. Piszesz cudownie, charaktery postaci idealnie pasują do tych książkowych ;) Kiedy będzie kolejna część? Powiem, że mnie wciągnęło i z wielką chęcią poznam dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńczarodziejskie-dramione.blogspot.com
Nie wiem co napisać, żadne słowa nie oddadzą mojego zafascynowania Twoja osoba, to jak piszesz i w jaki sposób Twoje słowa na mnie działają po prostu jesteś WIELKA! Dawno nie zachwyciły mnie żadne książki, blogi tak jak Twój. Mam nadzieje ze kiedyś będzie kolejny -ONE SHOT- kończący ta opowieść, bo przecież to jeszcze nie koniec.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejna notkę bądź tez miniaturkę. Wiem jak ciężko jest pisać w dzisiejszych czasach, niestety tylko niektórym udaje się moc z tego żyć, reszta skazana jest na panujący wszechobecny chaos i dążenie do godnego życia. Lecz tutaj liczy się determinacja, mam nadzieje ze jest w Tobie siła i chęć walki i stworzysz coś wspaniałego, piękną opowieść która będzie całkowicie Twoim dziełem i będę miała przyjemność, zaszczyt ja kupić i dołączyć do niewielkiej kolekcji samych najlepszych dziel ostatnich stuleci.
Życzę ci siły i weny, i mam nadzieje ze ciepło przyjmiesz moje słowa. Wielki szacun ;]]
Ana...!
Nawet nie wiesz ile radości sprawił mi Twój komentarz :) Nie wiedziałam, że jestem odbierana aż w tak pozytywny sposób dlatego jest mi bardzo miło :) Ba! Mam o wiele więcej chęci na pisanie :D
UsuńDziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa :*
Nie ma za co :)
UsuńCieszę się i z utęsknieniem czekam na coś nowego ! ;]]
Ana...!
O jejku! List Dracona był fantastyczny! Umiesz wspaniale opisywać emocje. Pod koniec miałam łzy w oczach :).
OdpowiedzUsuńTen list... ryczałam ja głupia, uśmiechając się przy tym. ale na mnie podziałało to jego "kocham cię", wtedy to rozkleiłam się kompletnie, nie obchodziło mnie to, że ktoś może wejść do mojego pokoju, ja po prostu gapiłam się w monitor i co chwila ocierałam policzki. Nie wiem, co napisać. Czy to powtarzanie w kółko "jesteś genialna, masz ogromny talent, zazdroszczę z całego serca"? Nie to, że nie zasługujesz na te słowa, bo zasługujesz jak nikt inny na świecie. Po prostu uznałam, że taki zwykły komentarz nie powinien znajdować się pod takim... arcydziełem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Ps. Przepraszam za mój bezsensowny komentarz, ale po prostu nie wiem co napisać <3
Zadziwiające podobieństwo do echo-naszych-slow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCo nie? :))) całaaa miniaturka, tak jakby była streszczeniem NIE TWOJEGO opowiadania :))
Przykro mi, ale dziś pierwszy raz weszłam na wymienionego przez Ciebie, drogi anonimie, bloga i nawet nie zaczęłam go czytać. Nie mam pojęcia o czym jest tamta historia i z pewnością na żadnej się nie wzorowałam. Całość miniaturki oraz jej koncepcja jest moim wymysłem, więc Twoje oskarżenie jest bardzo nie na miejscu ;) Jedyne podobieństwo jakie się wkradło , zostało wytłumaczone już na samym początku.
UsuńNie mam Ci nic więcej do powiedzenia :)
Pozdrawiam!
Genialne !
OdpowiedzUsuńBoże, to było świetne! Prawie się popłakałam przy tym liście ;) cudowna miniaturka, masz prawdziwy talent. Mam nadzieję, że go dobrze wykorzystasz :3
OdpowiedzUsuńJejku to było przepiękne :) Ta miniaturka cała była boska :) Ten list był taki wzruszający... Naprawdę jesteś uzdolniona :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ..? JAK?! DLACZEGO, DO CHOLERY, TO JEST OSTATNIA CZĘŚĆ! NO WEŹ, KOBITO, PRZEZ CIEBIE SIEDZĘ I PŁACZĘ, NAPRAWDĘ, NIE KŁAMIE. OCH CHOLERA! JESTEŚ OKROPNA.
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZĘ CIĘ.
A JEDNOCZEŚNIE SKRAJNIE KOCHAM,
dziękuję. <3
Boże błagam cię napisz kontynuację! Miniaturkę przeczytałam dopiero dzisiaj,ale jest genialna.
OdpowiedzUsuńWiększość blogowych opowiadań czy miniaturek jest kompletnie bezsensu i nie trzyma się kupy,ale to jest piękne.Wiem,że jestem naiwna,ale mam nadzieję,że powrócisz z kolejną częścią,bo z tego mogłoby wyjść naprawdę niezłe opowiadanie.
Pozdrawiam
Maja,od dziś,dzięki miniaturce,wierna czytelniczka.