Ostatnie cztery dni
dzielące ich od wyjazdu do Francji, Hermiona spędziła z nosem w książkach. W
dosłownym tego słowa znaczeniu.
Nieważne, czy spotkało się
ją w Wielkiej Sali, bibliotece, pod salami, w dormitorium, na korytarzu... za
każdym razem jej twarz była ukryta za którymś z podręczników, a oczy
nieprzerwanie wodziły po tekście.
Na te kilka krótkich dni na
nowo wróciła do życia stara Hermiona Granger – kujonka i mól książkowy.
Tym razem nie było pod ręką
Ginevry, która odciągnęłaby ją od tej ciągłej nauki, niechybnie prowadzącej do
przepracowania.
Panna Weasley całe dnie
spędzała z Blaisem. Można było zobaczyć ich razem na posiłkach, każdej
przerwie, a także lekcji, które Gryfoni mieli ze Ślizgonami.
Początkowo nowa para
wywoływała niemałą sensację między murami zamku.
Szczerze powiedziawszy,
uczniowie nadal nie rozmawiali o niczym innym jak o występie Zabiniego oraz
wielkiej, teoretycznie zakazanej miłości. Rozchwytywany dotychczas Diabeł,
jeszcze bardziej nie potrafił opędzić się od fanek, rzucając cień na samego
Dracona Malfoya.
A co na to blondas?
Chodził jak struty,
zachodząc w głowę, jak rozwiązać tę całą sprawę z Granger.
Doskonale widział, że stara
się go unikać, a wszelkie próby rozmowy wychodzące z jego strony, zostały zbyte
warczeniem oraz dymem puszczanym z uszu.
Nawet on twierdził, że jego
współlokatorka zbytnio się przepracowuje.
Także nadrabiał zaległości.
Codziennie przeglądał notatki Zabiniego, popijając przy tym kieliszek Ognistej.
Nie sądził, by trzeba było aż tyle czasu poświęcać na siedzenie przy zatęchłych
książkach, wdychając smród kurzu, który je pokrywał. Niestety Hermiona, jak
widać, uważała inaczej.
Żeby umilić sobie czas i
nie narażać się na zianie ogniem przez Granger, przechadzał się po korytarzach
bez celu.
Na Blaise'a nie miał co
liczyć. Za każdym razem, gdy widział jego i Wiewiórkę, zbierało mu się na
wymioty.
Wiedział, że to minie. To
przecież tylko taki początek, wtedy zawsze wszyscy wariują...
Taa. Wystarczy spojrzeć na
Głupotter'a i Pomylunę.
Są ze sobą prawie pół roku,
a dalej można zobaczyć ich jak pławią się w uczuciach, dzieląc swoim DNA przy
każdej możliwej okazji.
I jak tu nie zwariować?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Granger, daj już spokój!
- wykrzyknął w ostatni dzień przed wyjazdem.
Nie potrafił dłużej znieść
tej katorgi.
Od trzech godzin na
przemian to siedział, to chodził po salonie starając się znaleźć dla siebie coś
konkretnego do roboty.
Mógł się uczyć, ale po co?
Swoją dawkę książek na dziś już wykorzystał.
Niestety, Granger była
innego zdania i nie uraczyła go nawet spojrzeniem, gdy wszedł do pomieszczenia.
Historia Magii, którą
trzymała w rękach zdawała się pochłaniać ją bez reszty. I była bardziej
pociągająca niż siedzące przed nią bóstwo!
- Jutro wyjeżdżamy. Nie
możesz wreszcie zająć się czymś innym?
- Na przykład? - zapytała
beznamiętnym tonem, oblizując palec wskazujący i przewracając stronę opasłej
księgi.
Miał ochotę wyrwać jej tę
książkę z rąk i pocałować - mocno i namiętnie.
Po tych kilku dniach
unikania go, musiał to przyznać, stęsknił się.
Wciąż czuł na ustach jej
pocałunek z Sylwestra.
Odepchnęła go, a następnie
pocałowała.
Nie, żeby narzekał, ale jak
tu zrozumieć kobiety?
Wiedział już, że nie jest
mu obojętna. Właśnie dlatego postanowił, że będzie trzymał się od niej z
daleka. Już wtedy, na imprezie, złamał dane słowo, a i nadal nie potrafił się
go trzymać. Dokładnie tak, jakby jej obecność, a nawet choćby jej namiastka,
były warunkiem udanego dnia.
Przyjrzał się jej, a nie
widząc żadnej konkretnej reakcji wzniósł oczy do nieba i pokręcił głową.
Coraz poważniej brał pod
uwagę plan odebrania Gryfonce książki. Może to wyrwałoby ją wreszcie z tego
kujońskiego i (musiał to przyznać) w pewien sposób seksownego transu.
Prócz głowy, wiecznie
ukrytej za opasłymi tomami, nie mógł nie zauważyć tej naturalności, która
cechowała jej ruchy.
To, jak podginała jedną
nogę pod tyłek, uwydatniając jego kuszące krągłości. To, jak oblizywała palec,
przewracając stronice lub zakładała włosy za ucho, marszcząc nosek.
Momentami, gdy wynurzała
się spoza książki i spoglądała zamyślonym wzrokiem w przestrzeń, miała w
zwyczaju przygryzać dolną wargę, wywołując tym samym dziwny ucisk w jego
brzuchu.
Może dlatego wciąż nie
zabrał jej tych irytujących podręczników?
A może po prostu się bał?
Bał?! Też mi coś...
Prychnął pod nosem,
przewracając oczami.
On się niczego nie boi. JUŻ
nie.
Nie zastanawiając się
dłużej, podniósł z miejsca swoje cztery litery i jednym susem doskoczył do
Hermiony, zamykając jej tomiszcze tuż przed twarzą.
Pochylił się w jej kierunku
tak, by mogli spojrzeć sobie w oczy i nawet nie zauważył, że zaczęli stykać się
nosami.
Po pierwszej fazie
zdziwienia jej piękne, czekoladowe oczy zaczęły ciskać gromy, jednak niewiele
go to obchodziło.
Poczuł jej słodki zapach i
zakręciło mu się w głowie.
Siłą woli powstrzymał się,
żeby nie przymknąć powiek i nie rozkoszować się nim dłużej.
- Możesz mi łaskawie
wytłumaczyć, co robisz?- warknęła, omiatając jego twarz oddechem.
Była wściekła, to jasne.
Każdy wiedział, że gdy panna Granger wpada w swój książkowy trans, tylko
niezwykle odważny człowiek lub zwykły idiota odważyłby się jej przerwać.
Porwał się na niebezpieczne
wody.
Pogłębił spojrzenie,
odsuwając się ledwo dostrzegalnie, a na jego twarzy wypłynął uśmieszek.
- Nie wiem, czy wiesz, ale
jak tak dalej pójdzie to pojedziesz do Francji bez bagażu. Nie sądzę, żeby
jeden zestaw ubrań wystarczył ci na cały tydzień i osobiście nie miałbym nic
przeciwko, gdybyś zaczęła chodzić nago... - spuścił wzrok, ostentacyjnie
oglądając własne paznokcie. Dopiero po chwili się odezwał, dając wypowiedzi
nieco przekoloryzowany efekt. - Jednak nie wydaje mi się, żeby te snoby z
Beauxbatons były z tego powodu zadowolone.
Hermiona uśmiechnęła się
wrednie, zmniejszając przestrzeń między nimi do absolutnego minimum. Przysunęła
swoje usta do jego, wywołując szybsze bicie serce.
- Uważaj, żeby nie spotkało
to właśnie ciebie – wyszeptała. Już miał ją pocałować, kiedy bezpardonalnie
odepchnęła go z zamiarem odejścia.
O nie.
To był ułamek sekundy.
Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, zatapiając ich usta w
głębokim, namiętnym pocałunku.
Nie odepchnęła go, nie
protestowała. Po pasji, którą wkładała w odwzajemnienie pieszczoty
wywnioskował, że i ona tęskniła.
Zdawało się, że trwali w
tej pozycji całą wieczność. Zatopieni w sobie, zatraceni w całej gamie uczuć.
Ale jaki sens w tym
wszystkim?
Skąd pewność, czy czują to
samo?
A czy to ważne?
Odpowiedź brzmi... tak.
Może to dziwne, ale w tym
momencie było to bardzo ważne.
Po dłuższej chwili,
dziewczyna oderwała się od jego ust, patrząc mu prosto w oczy. Włożyła w to
spojrzenie tyle uczuć, że już sam nie potrafił rozróżnić co oznaczają.
Zrozumiał tylko jedno. Z
jakiegoś powodu cierpiała.
Zanim zdążył się odezwać
choćby jednym słowem, odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami swojej
sypialni.
Potrzebował jeszcze kilku
długich sekund, żeby opanować wzburzone serce i móc pójść jej śladem. Był zły
na siebie. Naprawdę zły za tę słabość.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Zamknęła się w pokoju,
opadając bezwładnie na łóżko.
Jej dłonie samowolnie
powędrowały do ust, kreśląc palcami ich kształt.
Chciała zachować dotyk warg
Dracona zarówno na skórze, jak i w pamięci.
Próbowała uciec, ponieważ
bała się właśnie takiego rozwoju sytuacji. Jego zapach, bliskość... Kiedy
szeptała wprost w jego usta myślała, że nie wytrzyma i wyciśnie na nich gorący
pocałunek.
Nie chciała tego, a jednak
stało się.
Nie potrafiła mu odmówić.
Nie potrafiła protestować.
A może tak naprawdę nie
chciała?
Przymknęła powieki,
przypominając sobie całą sytuację sprzed chwili.
Ból, który zadał jej przed
świętami nieco wyblakł, jednak nie zniknął całkowicie.
Wciąż miała do niego żal i
nic nie potrafiła na to poradzić. On po prostu był. Krążył w jej myślach, nie
dając spokoju.
Po za tym bała się własnych
uczuć.
Bała się zranienia oraz
złamanego serca.
Przeżyła bardzo rozstanie z
Ronem, a już teraz wiedziała, że to, co czuje do Draco to już wyższa liga.
Nie chciała wiedzieć jak by
bolało, gdyby to on ją skrzywdził.
Krzywdził cię przez tyle
lat, a jakoś dawałaś radę...
Pokręciła głową,
rozrzucając włosy bardziej na łóżku. Wtedy było inaczej.
To prawda. Było. Wtedy za
nim nie szalała, a także nie potrzebowała go jak powietrza.
Przez te parę dni, jej
ucieczką były książki, ale i tak nie sprawdzały się jak dawniej. Wciąż mogła
myśleć, co niestety robiła w nadmiernych ilościach.
Podniosła się do pozycji
siedzącej, omiatając spojrzeniem pokój.
Jutro czekał ich wyjazd. Do
obcego kraju, do całkowicie nieznanych terenów. Siedem dni zwiedzania Francji i
poznawania kultury uczniów z Beauxbatons.
Cały tydzień z NIM.
Ruchem różdżki przywołała
swój kufer z szafy i już miała spakować go w ten sam sposób, jednak w ostatniej
chwili zrezygnowała.
Postanowiła zrobić to
ręcznie, na zwyczajny, mugolski sposób.
Jak kiedyś, gdy razem z
mamą pakowały się na jeden z licznych wyjazdów.
Jeden minus tego
rozwiązania był taki, że będzie miała więcej czasu na myślenie. A drugi minus z
większym plusem, dawał jej możliwość unikania blondasa odrobinę dłużej.
Tchórz.
Znów wzruszyła ramionami. W
tym aspekcie była bezsilna.
*
- Malfoy? - zapytała dwie
godziny później, pukając do drzwi jego sypialni.
Wpadła na pewien pomysł,
jednak musiała skonsultować go właśnie z nim.
Spróbowała jeszcze raz,
uderzając odrobinę mocniej. Nic.
Zmarszczyła brwi i już
miała nacisnąć klamkę, żeby wejść do środka, kiedy usłyszała za sobą głośne
chrząknięcie.
- Chciałaś wejść bez
zaproszenia do mojej sypialni?
Obróciła się gwałtownie,
szeroko otwartymi oczami spoglądając na ręce założone na nagiej klatce
piersiowej i uniesioną brew.
Dopiero po chwili pozwoliła
sobie na coś więcej, podążając spojrzeniem za kropelką, która spadłszy z
mokrych włosów blondyna, wyrzeźbiła cieniutką linię ciągnącą się od piersi, aż
po brzeg czarnego ręcznika...
Przełknęła głośno ślinę.
- N-nie...
Druga brew uniosła się do
poziomu pierwszej, a głowa przekrzywiła lekko na bok.
- To co właściwie robiłaś?
- Ja... - nie umiała zebrać
myśli. Nie, kiedy stał przed nią prawie nagi.
Pokręciła głową, starając
się odgonić natręctwo, które zasiedliło się w jej głowie.
Wskazała brodą na kanapę.
- Siadaj, wpadłam na
pomysł.
- Więc? - Ponaglił ją,
rozkładając się na pufach, jak Adonis.
Skuliła się na samym
brzegu, obejmując kolana rękami.
- Oddamy dormitorium do
użytku Blaise'owi i Ginny...
- Co?!
- Nie wydzieraj się, bo mi
bębenki pękną - skrzywiła się, ostentacyjnie zakrywając uszy. Malfoy patrzył na
nią z niedowierzaniem w oczach.
- Niby czemu mielibyśmy to
robić?
- A czemu nie?
- Choćby dlatego, że znając
Blaise'a, po powrocie nie zostanie mi ani jedna butelka Ognistej – wymamrotał,
na co Hermiona przewróciła oczami, jednak postanowiła zignorować tę uwagę.
- Są naszymi przyjaciółmi,
do tego spotykają się. Myślę, że nasze dormitorium będzie lepsze niż ciasny
składzik na miotły. Poza tym zaoszczędzimy ludziom widoku ich migdalenia się.
- A co mnie obchodzą
ludzie? - obruszył się, zakładając ręce na piersi jak małe dziecko. - A jak
Diabłowi i Wiewiórze pasują składziki, to czemu mamy odbierać im przyjemność?
Znów przewróciła oczami.
Był gorszy niż dziecko.
- Nie bądź snobem, Malfoy –
syknęła, bagatelizując jego słowa machnięciem ręki.
- Dlaczego tak ci na tym
zależy? - czuła na sobie świdrujące spojrzenie stalowoszarych oczu.
Dobre pytanie: dlaczego?
Nie miała na nie konkretnej
odpowiedzi.
Opuściła nogi na podłogę,
zakładając jedną na drugą i zaczesała włosy w górę głowy.
- Po prostu – wzruszyła
ramionami - wiem, że Ginny zrobiłaby dla mnie to samo.
Spojrzała mu prosto w oczy,
próbując przekazać... coś.
Zdecydowanie? Pewność?
Nie wiedziała, ale w każdym
razie podziałało.
Blondas skinął głową,
podnosząc się z miejsca.
- Niech ci będzie. -
Westchnął, przez co spojrzała na niego z niedowierzaniem, że tak szybko się
poddał. - Zawołam ich tu i przekażemy tę jakże cudowną nowinę.
Wyczuła sarkazm w jego
głosie i zauważyła, że przewraca oczami. Nie przejęła się tym. Liczył się z jej
zdaniem. Ta myśl pochłonęła ją bez reszty.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Stał przy kominku,
wpatrując się w rozjaśnione szczęściem twarze Blaise'a i Ginny i wciąż nie
potrafił uwierzyć, że się na to zgodził.
Z obserwacji ich
zachowania, a także znajomości Zabiniego od czasów pieluch, obawiał się o stan
dormitorium po ich powrocie.
Był pewien moment, kiedy
chciał powiedzieć, że propozycja jednak nieaktualna, ale spojrzenie Granger
ostatecznie go powstrzymało.
Poza tym, patrząc na radość
błyszczącą w oczach Diabła poczuł, że chyba nie potrafiłby mu teraz tego
odebrać. To tak, jakby zabrać dziecku przed chwilą podarowaną zabawkę.
- Ale na pewno nie macie
nic przeciwko? - dopytywała się Ginny, spoglądając raz na jedno, raz na drugie.
Swoje długie włosy spięła w
koński ogon, który teraz miała przewieszony przez prawe ramię.
Przycupnęła na oparciu
fotela, na którym siedział Blaise, a jego ręka objęła ją w talii.
Draco po raz ostatni
spojrzał na Granger, po czym odpowiedział z lekkim sarkazmem.
- Gdybyśmy mieli, to ta
propozycja nie ujrzałaby światła dziennego, prawda?
Ruda popatrzyła na niego
zmieszana, ale skinęła jedynie głową.
- Kto na to wpadł? -
zapytał Zabini, skacząc spojrzeniem tak jak wcześniej jego dziewczyna.
Draco momentalnie wyciągnął
rękę w stronę Granger.
- Ona.
- Ja.
Ich głosy zabrzmiały
jednocześnie, mieszając się ze sobą.
Na chwilę połączyli się
spojrzeniami, a blondas zdążył zatopić się w słodyczy płynnej czekolady...
- Mionka! Od dziś jesteś
moją boginią! Najwspanialszą – oczywiście zaraz po tobie, Wiewióreczko- kobietą
na ziemi! - deklamował Blaise, łapiąc Hermionę w ramiona i okręcił się dookoła.
Draco patrzył na to z
politowaniem, a Ginny zanosiła się śmiechem.
- Będę cię wielbił i
składał ofiary. Tak! Postawię ołtarz specjalnie na twoją cześć! Każę Snape'owi
umyć włosy, a McGonagall zatańczyć kankana. Mogę nawet...
- Dobra, Diable. Myślę, że
wystarczy. Jesteś nam tak wdzięczny, że mógłbyś nawet pocałować Filcha, wiemy i
rozumiemy – przerwał mu Draco, uśmiechając się pod nosem.
Mimo wszystko jego także
rozbawił występ przyjaciela.
Hermiona posłała mu pełne
ulgi spojrzenie. Mimo że wyglądała, jakby zaraz miała zwymiotować od tego
kręcenia w kółko, w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
- Tylko nie rozwalcie
żadnego łóżka! - Draco uniósł palec wskazujący jak belfer, zabraniający uczniom
rozmawiać na lekcji. - A jak już musicie, to rozwalcie jej.
- Ej! - poczuł na plecach
oburzone spojrzenie Granger. - Niby w czym moje łóżko jest gorsze od twojego?
Blondas złapał się za
brodę, teatralnie postukując w nią wskazującym palcem.
- Niech pomyślę... jest
mniejsze, twardsze, niewygodne...
- I wiesz to z
doświadczenia?
- A żebyś wiedziała.
Kiedy to mówił, jego oczy
rozbłysły.
Hermiona patrzyła na niego
przez chwilę ze zdezorientowaniem, a kiedy skojarzyła sytuację po pamiętnej
imprezie, spłonęła rumieńcem.
Nie mógł uwierzyć, że o tym
zapomniała.
- Dobra, dobra. Rozumiemy –
powiedziała ugodowo Ginny i podniosła dłoń do góry, by móc wyliczać na palcach.
- Żadnych grubych imprez, nie udostępniać nikomu pokoi, w barku mają zostać co
najmniej trzy butelki Whiskey, nie rozwalić żadnego z łóżek. Coś jeszcze? -
spojrzała na Blaise'a, jakby szukając u niego podpowiedzi. - A tak. Nie ruszać
żadnej rzeczy w pokoju Malfoya. To wszystko?
Dwójka prefektów pokiwała
zgodnie głowami.
- A więc ustalone – powiedział
Draco, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. - A teraz idźcie zająć się sobą,
a my dokończymy pakowanie i pójdziemy do McGonagall.
- Malfoy!
Uśmiechnął się szerzej,
bagatelizując oburzenie Granger.
Nie miał ochoty oglądać
umizgów tej dwójki, a obawiał się, że im dłużej będą siedzieć tym szybciej się
to zacznie.
- Może ci pomogę, Herm? -
zapytała Ginny, a jego uśmiech spłynął z twarzy. Nie tego się spodziewał.
Kątem oka zobaczył, że
Granger kiwa głową z promiennym uśmiechem.
- No, Smoczku. Jesteśmy
skazani na swoją obecność – powiedział Blaise, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Draco pokręcił głową,
wznosząc oczy ku niebu.
- Zamknij się lepiej i
chodź. - Nie czekając, ruszył w stronę drzwi sypialni. - Czeka na nas butelka
Ognistej do opróżnienia, jeszcze przed moim wyjazdem.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Kolejny dzień był istną
gonitwą. Wczesna pobudka, szybki prysznic oraz śniadanie.
Korzystając z ostatniej
chwili w dormitorium, Hermiona starała się znaleźć i dopakować ostatnie
potrzebne rzeczy.
Wszystko poszło jej
niezwykle sprawnie i już miała wyjść z pokoju, kiedy jej wzrok przykuł lekki
blask wydobywający się z niedomkniętej szuflady w szafce nocnej.
Przez chwilę chciała go
zignorować, ale po braku dźwięków dochodzących z salonu, domyśliła się, że i
tak ma dużą przewagę nad Malfoyem, więc ugięła się.
Miała jeszcze trochę czasu.
Otworzyła szufladę i jej
oczom ukazał się niewielki amorek na łańcuszku. Prezent od Pierre'a.
Schowała go do szuflady tuż
po powrocie z przerwy świątecznej i zupełnie o nim zapomniała.
Cieszyła się, że go
znalazła. Była pewna, że Campbellowi byłoby przykro, gdyby go nie włożyła.
Z lekkim ociąganiem
umieściła go z powrotem na szyi, a kiedy opadł na pierś poczuła przyjemne
ciepło.
Złapała amorka do rąk,
przyglądając mu się uważnie. Był naprawdę bardzo ładny. Nie wiedziała co ją
podkusiło, by go ściągnąć.
Wzruszyła ramionami i z
lekkim uśmiechem ruszyła do salonu.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Leżał w łóżku, a czyjeś
delikatne ręce jeździły po jego klatce piersiowej.
Czuł, jak z niezwykłym
zapamiętaniem dotykają każdy skrawek jego ciała, schodząc coraz niżej i niżej,
do najbardziej pożądanego miejsca.
Uśmiechnął się pod nosem,
czując rosnące podniecenie.
Nie panując nad sobą,
wypiął się lekko do przodu chcąc dać lepszy dostęp oraz przekazać wiadomość.
Był gotowy.
Uchylił lekko oczy, chcąc
zobaczyć kto był tak hojny by serwować mu tego typu przyjemności.
Zanim jednak to zrobił,
poczuł drugą parę rąk, obejmujących go od boku.
- Draco...
Skąd on znał ten głos?
- Malfoy...
Otworzył oczy, a to co
zobaczył, wytrąciło go z równowagi.
Między jego nogami była
dziewczyna mająca włosy Granger, ale kiedy podniosła głowę...
Omal nie krzyknął z
przerażenia. Miała twarz Greengrass! Na dodatek malował się na niej ohydny,
lubieżny wyraz. Zebrało mu się na wymioty.
- Malfoy.
Obrócił się w bok,
podążając za ręką, która obejmowała jego szyję i zobaczył... prawdziwą Granger.
Ale czy na pewno? Miała jej twarz, jednak włosy
kategorycznie nie należały do niej. Były długie, jasne i proste. Jak u Dafne.
Miał wrażenie, że za chwilę oszaleje. Co się, do
cholery działo?!
Hermiona wpatrywała się w jego twarz, starając
się złapać spojrzenie oczu.
Zaczęła poruszać wargami....
- Malfoy! Ty głupi, nieodpowiedzialny kretynie!
- zmarszczył brwi. Wyraz jej twarzy zupełnie nie pasował do wypowiadanych słów.
Delikatna dłoń zsunęła się na jego bark, poruszając nim gwałtownie.
- Jeżeli za chwilę nie wstaniesz, to przysięgam,
że nigdy więcej nie zobaczysz Ognistej na oczy!
Co?
Momentalnie poderwał się do pozycji siedzącej, a
w jego głowę wystrzelił niebotyczny ból.
Hermiona stała tuż przed nim, z trzema
opróżnionymi butelkami po whiskey i chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
Potrzebował dokładnie dziesięciu sekund, żeby
przypomnieć sobie wczorajszy wieczór.
Blaise, pożegnanie, Ognista. Jak widać duuużo
Ognistej. A miała być tylko jedna butelka. Świetnie.
- Czy ty wiesz, człowieku, która jest godzina?!
- jej głos odbijał się w jego czaszce ze zwielokrotnionym pogłosem.
Instynktownie złapał się dłońmi za głowę.
- Nie krzycz tak, Granger...
- Nie krzycz?! Będę krzyczeć! - piekliła się
Gryfonka, z trudem opanowując chęć machania rękami. - Wyobraź sobie, że za
dziesięć minut mamy być u McGonagall. Dziesięć minut, Malfoy! A ty nawet ubrany
nie jesteś...
Kolejna rzecz, która wypłynęła na powierzchnię
świadomości.
Projekt. Wyjazd. Francja. DZIŚ.
Zerwał się z miejsca, nie zważając na coraz
większy ból głowy i wzrastające wymioty.
Dobiegł do szafki w prowizorycznej kuchni, po
czym wyciągnął eliksir na kaca, pochłaniając go jednym haustem.
Od razu lepiej.
- Masz pięć minut – usłyszał za plecami, nim
drzwi do łazienki zdążyły się zamknąć.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Mimo, że Malfoy pobił swój rekord w porannych
przygotowaniach to i tak dotarli do McGonagall spóźnieni o dobre piętnaście
minut.
Hermiona była wściekła.
Jak on mógł być aż tak nieodpowiedzialny?!
Dyrektorka na pewno się wścieknie.
Stanęła przed chimerą, wypowiadając hasło, a
kątem oka cały czas wysyłała błyskawice w stronę Malfoya.
Jak dostaną szlaban, to go zatłucze.
- Dzień dobry, panno Granger, panie Malfoy. -
kobieta siedziała za biurkiem, segregując jakieś papiery. Nie podniosła głowy
kiedy weszli, jednak można było dojrzeć lekkie skinienie głową.
- Pani profesor, przepraszamy za spóźnienie,
ale...
- Nic się nie stało, panno Granger – przerwała
jej dyrektorka, wstając z krzesła. Hermiona czuła, jak jej szczęka zjeżdża w
dół. - To się nawet dobrze składa, bo wasz świstoklik zniknie dopiero za – tu
spojrzała na staromodny zegarek, założony na kościstym nadgarstku- dziesięć
minut. Tak więc jesteście w sam raz.
- Zaraz. Świstoklik? - w głosie Malfoya dało się
wyczuć niedowierzanie. Hermiona bardzo dobrze wiedziała o czym myślał.
Skoro delegacje szkół przybyły do nich w
wygodnej karocy oraz statku, to dlaczego oni mieli posłużyć się marnym
świstoklikiem?
Nigdy jej nie zależało na pieniądzach ani
poklasku, ale w tym momencie poczuła się naprawdę poniżona.
- Tak, panie Malfoy. Świstoklik – potwierdziła
McGonagall, kładąc nacisk na ostatnie słowo. - Panna Abbott i pan Boot wyruszą
za godzinę. Zostaliście podzieleni. I żadnego ale!
Chciał zaprotestować, jednak wyraz twarzy
dyrektorki skutecznie go zniechęcił.
Kobieta usiadła z powrotem za biurkiem i
pochyliła się nad jakimś starym wiaderkiem.
- Podejdźcie tutaj. - gdy spełnili polecenie,
spojrzała obydwojgu w oczy. - Zachowujcie się jak należy i nie przynieście
hańby dobremu imieniu Hogwartu. - Głęboki wdech. - Nie naróbcie wstydu mi.
Jeszcze raz popatrzyła im w oczy i opuściła
spojrzenie dopiero, gdy skinęli głowami.
Wykonała ten sam gest, zerkając na zegarek.
- Przygotujcie się. Pięć, cztery, trzy, dwa,
jeden...
Hermiona poczuła uścisk w pępku, jednak nie tak
dotkliwy jak przy teleportacji.
Miała wrażenie, że została zamknięta w wielkiej
kuli, w której przetaczały się obrazy różnych miejsc. Nie było to przyjemne
doświadczenie i trwało o wiele dłużej niż zwykła teleportacja. Podróżowała już
w ten sposób, jednak było to kilka lat temu, więc zdążyła zapomnieć jak bardzo
jest to nieprzyjemne.
Przymknęła oczy, gdy poczuła mdłości, a zaledwie
po chwili czyjaś ręka zacisnęła się na jej ramieniu.
- Witajcie – usłyszała nieznany, tubalny głos.
Momentalnie otworzyła oczy, przyglądając się młodemu, na oko
trzydziestoletniemu mężczyźnie, z delikatnym zarostem i krótko przyciętymi,
czarnymi włosami. Jego głównym atutem były soczyście zielone, duże oczy.
Odcieniem przewyższały nawet kolor tęczówek Harry'ego, a to już naprawdę coś.
- Nazywam się Thomas Willow i jestem z
Departamentu Transportu Magicznego.
- Draco Malfoy, a to Hermiona Granger –
przedstawił ich Malfoy, zanim choćby zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią.
Mężczyzna skinął głową, uśmiechając się ciepło.
- Mogę wiedzieć, co tu robimy? - zapytał
blondas, unosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście – uśmiech Thomasa był wręcz
hipnotyzujący. - Jesteśmy w Dover, w hrabstwie Kent. Znajduje się tutaj
największa hodowla testrali w Wielkiej Brytanii.* Trzymamy tu również powozy,
których w razie potrzeby użyczamy Hogwartowi. Co prawda już dawno nie były
używane, ale powinno być z nimi wszystko w porządku... - ostatnie zdanie
wymruczał bardziej do siebie niż do nich, jednak Hermiona, która stała
najbliżej dosłyszała i nie bardzo jej się to spodobało.
- A dlaczego nie podstawiliście powozu pod
zamek? - kontynuował dalej Malfoy, wyraźnie urażony takim traktowaniem.
- Ponieważ ściągnięcie was tutaj było tańsze i
mniej czasochłonne – wzruszył ramionami, a Hermiona omal się nie uśmiechnęła.
Głównie ze względu na minę Malfoya, ale także z aprobatą. Lubiła ludzi
mówiących wszystko szczerze i prosto z mostu.
Przeszli przez niewielkie wzniesienie, za którym
zobaczyli niski, podłużny budynek z ciemnego drewna oraz ogromną zagrodę tuż za
nim.
- A czy testrale przypadkiem nie lubią ciemnych,
zalesionych miejsc? - zapytała Hermiona, wskazując palcem ogromne połacie
przestrzeni. - I właściwie dlaczego akurat one? Myślałam, że czarodzieje
uważają je za oznakę pecha.
- Ma pani rację w jednym jak i w drugim –
powiedział z uśmiechem, wprowadzając ich do podłużnego budynku.
To, co zobaczyła, zaparło jej dech w piersiach.
Marnie wyglądająca z zewnątrz budowla, mieściła
w sobie ogromny las, złożony z różnorodnych rodzajów drzew i krzewów.
Panował tam półmrok, a w powietrzu unosiła się
lekka wilgoć oraz upajający zapach sosen.
- Jak...
- Magia. - Uśmiech znów wypłynął na przystojną
twarz Thomasa, gdy oglądał zdumienie na ich własnych. - Pytała panienka
dlaczego akurat testrale. Otóż dlatego, że są bardzo mądre, silne oraz mają
doskonały zmysł orientacji. Poza tym myślę, że idealnie pasują do nieco
mrocznego wyglądu, który charakteryzuje Hogwart.
Puścił jej oczko, a ona poczuła, że się rumieni.
Stojący obok niej Malfoy chrząknął z dziwnym
zniecierpliwieniem.
- To w takim razie po co ten wybieg?
- Dla zamydlenia oczu – wzruszył ramionami,
jednak widząc brak zrozumienia w ich oczach, wytłumaczył spokojnie. - Testrale
nie wychodzą do zagrody, chyba że w ciągu nocy, żeby polatać. Gdyby przez całe
dnie była całkowicie pusta, ludzie zaczęliby coś podejrzewać. Dlatego właśnie
wypuszczamy tam po kilka krów.
Hermiona skinęła głową, wyglądając za drzwi.
- I co się później z nimi dzieje?
- Są zabijane i serwowane testralom jako
jedzenie.
Gryfonka skrzywiła się na
dźwięk tych słów, jednak nijak ich nie skomentowała. Zauważyła, że nawet
Malfoyowi nie spodobała się ta niezwykła brutalność.
- Żartowałem! - zawołał
Thomas, śmiejąc się tubalnie. Ten śmiech, jak i głos, zupełnie nie pasowały do
jego wyglądu oraz postury. - Mamy mugola, który się nimi opiekuje. Nocą zagania
je do swojej zagrody położonej za wzgórzem.
Hermiona spojrzała na niego
z wyrazem ulgi na twarzy, co przyjął uśmiechem.
- No, myślę, że na was już
czas.
Poprowadził ich brzegiem
lasu, do drzwi położonych po lewej stronie. Gdyby nie lśniąca, metalowa klamka,
nie sposób byłoby je dojrzeć, tak dobrze były zakamuflowane.
Chwilę później znaleźli się
w innym, mniejszym pomieszczeniu. Znajdował się tam powóz, średniej wielkości,
czarny, z ostrymi wieżyczkami i małymi oknami. Wyglądał nieco mrocznie, ale
także fascynująco i tajemniczo.
- Wejdźcie do środka -
zachęcił, widząc ich nietęgie miny. - Ja w tym czasie pójdę po trzy testrale.
Prefekci spojrzeli po
sobie, jakby każde z nich chciało zrzucić pierwszeństwo na to drugie.
W końcu Draco westchnął i
mamrocząc coś cicho pod nosem, wszedł po czarnych metalowych schodkach.
Zaledwie zniknął za drzwiczkami, a usłyszała jego zduszony okrzyk.
W panice rzuciła się do
przodu, by jak najszybciej się do niego dostać. Musiała mu pomóc!
Gdy tylko przekroczyła
drzwiczki, stanęła jak wryta.
W środku niepozornego
powozu znajdował się ogromny salon, urządzony w modnym, wygodnym stylu, dwie
sypialnie oraz łazienka. Zupełnie jak w ich prywatnym dormitorium. Nawet kolory
się zgadzały!
Spojrzeli po sobie, z
niemym zachwytem chłonąc wszystko dookoła.
- I jak tam? - usłyszeli
głos Thomasa, który po chwili znalazł się w środku. Gwizdnął cicho na widok
wystroju. - A więc tak go urządziliście.
- My? - zapytali
jednocześnie, unosząc brwi ze zdziwieniem.
- No tak – wzruszył
ramionami. Hermiona pomyślała, że jest to naprawdę nieprzyjemny nawyk. -
Wnętrze powozu kreuje osoba, która pierwsza do niego wejdzie.
Młodzi znów spojrzeli na
siebie, a z ich oczu nie znikało zdziwienie.
- I można to zmienić? -
zapytała Hermiona, zastanawiając się gdzie chciałaby się znaleźć.
- Myślę, że teraz już nie.
- Na widok jej smutnej miny po chwili dodał. - Ale jak będziecie wracać,
powinna być taka możliwość.
- Jak to?
- Jedna zmiana, na jedną
trasę.- Znów wzruszenie ramion. - A teraz, komu w drogę temu różdżka w dłoń.
Bawcie się dobrze!
Zniknął za drzwiczkami,
zostawiając prefektów całkiem samych.
Żadnych wskazówek ani rad.
Zupełnie nic. Po prostu wyszedł i zostawił ich samym sobie.
Po nie więcej niż minucie,
poczuli lekkie szarpnięcie.
Hermiona podbiegła do
najbliższego okna, a Malfoy dołączył do niej chwilę później.
Wpatrywali się w
przesuwający obraz, stojąc ramię w ramię z lekkimi uśmiechami na twarzach.
Przygodę czas zacząć.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* motyw całkowicie
wymyślony przeze mnie.
Haha jestem pierwsza!! Ide czytac
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!!! Rozbawił mnie sen Malfoya! Haha! I jeszcze Zabini :-)
UsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
o kurde, o kurde, o kurde
OdpowiedzUsuńJejciu,rozdział jest cudowny! :) Jestem zachwycona i mam teraz na twarzy ogromniasty uśmiech :P
Draco i Hermiona <3 Pocałowali się znowu, łiiiiiiiiii! :> Cieszę się jak głupia :3
Jestem bardzo ciekawa tego, co też będzie się działo w tej Francji :)
Um, cieszę się, że między Ginny i Blaisem jest tak dobrze :)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pisz szybciutko! :D
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Jak ja kocham gdy oni się całują ! I nie mogę się doczekać rozdziału ( +18) w ich wykonaniu, mam nadzieję, że taki będzie. Wiem jestem zboczona XD
OdpowiedzUsuńGinny i Blaise ♥ Moja ulubiona para zaraz po Hermionie i Draco!
Jak dobrze, że powiadamiasz mnie o rozdziałach, chwała Ci za to i nigdy nie przestawaj :)
Mam nadzieję, że Francji, będzie się duzo, dużo ale to dużo działo.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział,
L.I
Ojejku, rozdział przepiękny.
OdpowiedzUsuńA pocałunek Draco i Hermiony... *.* manifique!
Ahh co tam się będzie działo we Francji!!!
Ojejku, znowu pojawia się motyw tego naszyjnika :3
Co ja tu dużo będę pisać, rozdział jest jak zwykle cudowny :) Ta wymiana to genialna sprawa i już się nie mogę doczekać, co się na niej będzie działo :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Ojojojoj. Będzie sie działo. Ciekawy pomysł z tym powozem.
OdpowiedzUsuńBlaise i Ginny ^^
No, świetny rozdział.
Pozdrawiam, em.
Ale się wczułam, oni w ten Francji mam nadzieję zbliżą się jeszcze bardziej ;D Kocham jak się całują i wg, świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOjejku jakie to śliczne i w ogóle i noo cud miód i orzeszki. Ty tak ślicznie piszesz :)
OdpowiedzUsuńCharlotte
Zupełnie zapomniałam o ich wyjeździe! :P
OdpowiedzUsuńAle... Coś czuję, że będzie się działo w tej Francji xd
Będzie ciekawie :D Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńWeny:)
Pozdrawiam,Lili
panstwoweasley.blogspot.com
Haha Zabini jest wspaniały. Podoba mi się pomysł z wnętrzem powozu - może być ciekawie :) Czekam na następny, mam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o tej szkole i wydarzy się coś fajnego :D
OdpowiedzUsuńA ja tam liczę na rozdział 18+ Rudej i Diabła też jestem zboczona a co. Rozdział świetny no ale to już normalka w Twoim wykonaniu. Jak dobrze że trafiłam na to opowiadanie. Karola
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, ale u Ciebie to już normalne. Ile ja bym dała, żeby czarować słowem tak jak Ty... Czekam na kolejny, bo aż mnie skręca, żaby dowiedzieć się, co się w tej Francji wydarzy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
dramione-wiecej-niz-magia.blogspot.com
Nie, no kurde nie....
OdpowiedzUsuńNIE, NIE NIE NIE NIE NIE NIE! Nie zgadzam się!
Jak...PYTAM JAK do ciężkich gaci Merlina ty potrafiłaś napisać masę rozdziałów...DŁUGICH rozdziałów, podczas gdy ja, siedząc w domu jedynie zakuwałam i nie miałam absolutnie głowy do opowiadania....
Na Boga i co ja mam Ci napisać...Przecież ty doskonale wiesz, że to co piszesz, oraz Twoja ogromna praca włożona w to opowiadanie jest wielka. Zgadzam się z koleżanką wyżej chciałabym tak czarować słowem...
Chodź nie spotyka za często, to jednak jestem za łączeniem Ginny&Zabini.
Ach Francja...Czuję, że będzie się działo! :D
No nic, pozdrawia zakatarzona Rickmanicka.
Wybacz tę przerwę w komentowaniu, tak dużo zajęć, tak mało czasu...
Super *.* Zabini jest u ciebie genialny ! :) życze weny =^.^= ~ E .
OdpowiedzUsuńCzuję wiszącą w powietrzu przygodę a zarazem potwierdzam odczucia Draco-ich dormitorium zostanie zrównane z ziemią :D Znajcie jednak łaskę pana;) Cuś mnie nurtuje o co chodzi z tym naszyjnikiem? Ja wiem ,że to jest jakieś magiczne coś. Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całego i czuję się taka nieutalentowana przy Tobie ;c Ale zapiera dech w piersiach ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga, zaczęłam niedawno, ale może dojdę kiedyś do takiej perfekcji (wątpie) :D
http://mionadracon.blogspot.com/
Genialny rozdział! Pomysł z powozem jest świetny. :D
OdpowiedzUsuńA Draco i Herm się pocałowali.. :3 Jejciu. Ach, tak bym chciała, żeby w końcu wyznali swoje uczucia. xD
Mam złe przeczucia... Coś się wydarzy w następnych rozdziałach i nie będzie to nic miłego... Może za 2, może za 5, a może za jeszcze więcej rozdziałów, ale coś będzie i ja to czuję.. xD
A jeśli chodzi o dormitorium Prefektów.. Moim zdaniem nie było rozsądne zostawiać go Blaise'owi i Ginny. ^^
Już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, co w będzie Francji. :>
Pozdrawiam serdecznie,
Ana M.
Ale Ty jesteś utalentowana świetne to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakich zdarzyło mi się czytać.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość jednym tchem :)) Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam? Nie wiem, ale cieszę się, że znalazłam czas aby nadrobić :)) Niesamowite, uwielbiam jak opisujesz Draco. A najbardziej na świecie kocham jak opisujesz sytuacje pomiędzy nimi, pocałunku itp. Są PRZECUDOWNI. Nie mogę się doczekać następnej notki ;))
OdpowiedzUsuńCałują się!!! KOCHAJĄ SIĘ!!! NIECH ONI BĘDĄ RAZEM, CZEMU TO TAK DŁUGO TRWA. ;___;
OdpowiedzUsuńNiedosyt. Ogromny niedosyt... Pisz szybciej, czekam barrrrdzo niecierpliwie! :)
Ina
Udało się! Wreszcie udało mi się tutaj przybyć! xd
OdpowiedzUsuńTak więc... Ten pocałunek :3
Jak ja uwielbiam gdy opisujesz te wszystkie emocje! Ja tak nie potrafię :c A szkoda, bo pewnie moje rozdziały byłyby dłuższe :p
Cóż mam dodać do tego komentarza? Już Ci tyle razy pisałam, jak cudownie piszesz, jak łatwo się te rozdziały czyta i jak każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego... i jakie są bardzo długie xd
No nic. Zostaje mi tylko, życzyć weny i pozdrowić :D
Weny życzę i pozdrawiam! xd
Alexa
PS: Czekam na opowiadanie o Sevmione :p xd
Pretty nice post. I just stumbled upon your blog and wished to mention
OdpowiedzUsuńthat I have really loved surfing around your blog posts.
After all I will be subscribing to your feed and I'm hoping you write again soon!
Take a look at my page: hello (http://www.dsgu.co.kr)
No, ten rozdział mi się baardzo podobał ;) oby takich więcej !
OdpowiedzUsuńB.
Świetny rozdział :) Idę czytać dalej, jestem ciekawa, co też wydarzy się we Francji :)
OdpowiedzUsuńJakie zajebiaszcze , lece dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki