11 października 2013

ROZDZIAŁ XXIV



Ostatnie cztery dni dzielące ich od wyjazdu do Francji, Hermiona spędziła z nosem w książkach. W dosłownym tego słowa znaczeniu.
Nieważne, czy spotkało się ją w Wielkiej Sali, bibliotece, pod salami, w dormitorium, na korytarzu... za każdym razem jej twarz była ukryta za którymś z podręczników, a oczy nieprzerwanie wodziły po tekście.
Na te kilka krótkich dni na nowo wróciła do życia stara Hermiona Granger – kujonka i mól książkowy.
Tym razem nie było pod ręką Ginevry, która odciągnęłaby ją od tej ciągłej nauki, niechybnie prowadzącej do przepracowania.
Panna Weasley całe dnie spędzała z Blaisem. Można było zobaczyć ich razem na posiłkach, każdej przerwie, a także lekcji, które Gryfoni mieli ze Ślizgonami.
Początkowo nowa para wywoływała niemałą sensację między murami zamku.
Szczerze powiedziawszy, uczniowie nadal nie rozmawiali o niczym innym jak o występie Zabiniego oraz wielkiej, teoretycznie zakazanej miłości. Rozchwytywany dotychczas Diabeł, jeszcze bardziej nie potrafił opędzić się od fanek, rzucając cień na samego Dracona Malfoya.
A co na to blondas?
Chodził jak struty, zachodząc w głowę, jak rozwiązać tę całą sprawę z Granger.
Doskonale widział, że stara się go unikać, a wszelkie próby rozmowy wychodzące z jego strony, zostały zbyte warczeniem oraz dymem puszczanym z uszu.
Nawet on twierdził, że jego współlokatorka zbytnio się przepracowuje.
Także nadrabiał zaległości. Codziennie przeglądał notatki Zabiniego, popijając przy tym kieliszek Ognistej. Nie sądził, by trzeba było aż tyle czasu poświęcać na siedzenie przy zatęchłych książkach, wdychając smród kurzu, który je pokrywał. Niestety Hermiona, jak widać, uważała inaczej.
Żeby umilić sobie czas i nie narażać się na zianie ogniem przez Granger, przechadzał się po korytarzach bez celu.
Na Blaise'a nie miał co liczyć. Za każdym razem, gdy widział jego i Wiewiórkę, zbierało mu się na wymioty.
Wiedział, że to minie. To przecież tylko taki początek, wtedy zawsze wszyscy wariują...
Taa. Wystarczy spojrzeć na Głupotter'a i Pomylunę.
Są ze sobą prawie pół roku, a dalej można zobaczyć ich jak pławią się w uczuciach, dzieląc swoim DNA przy każdej możliwej okazji.
I jak tu nie zwariować?

***~~~***~~~***~~~***~~~***

- Granger, daj już spokój! - wykrzyknął w ostatni dzień przed wyjazdem.
Nie potrafił dłużej znieść tej katorgi.
Od trzech godzin na przemian to siedział, to chodził po salonie starając się znaleźć dla siebie coś konkretnego do roboty.
Mógł się uczyć, ale po co? Swoją dawkę książek na dziś już wykorzystał.
Niestety, Granger była innego zdania i nie uraczyła go nawet spojrzeniem, gdy wszedł do pomieszczenia.
Historia Magii, którą trzymała w rękach zdawała się pochłaniać ją bez reszty. I była bardziej pociągająca niż siedzące przed nią bóstwo!
- Jutro wyjeżdżamy. Nie możesz wreszcie zająć się czymś innym?
- Na przykład? - zapytała beznamiętnym tonem, oblizując palec wskazujący i przewracając stronę opasłej księgi.
Miał ochotę wyrwać jej tę książkę z rąk i pocałować - mocno i namiętnie.
Po tych kilku dniach unikania go, musiał to przyznać, stęsknił się.
Wciąż czuł na ustach jej pocałunek z Sylwestra.
Odepchnęła go, a następnie pocałowała.
Nie, żeby narzekał, ale jak tu zrozumieć kobiety?
Wiedział już, że nie jest mu obojętna. Właśnie dlatego postanowił, że będzie trzymał się od niej z daleka. Już wtedy, na imprezie, złamał dane słowo, a i nadal nie potrafił się go trzymać. Dokładnie tak, jakby jej obecność, a nawet choćby jej namiastka, były warunkiem udanego dnia.
Przyjrzał się jej, a nie widząc żadnej konkretnej reakcji wzniósł oczy do nieba i pokręcił głową.
Coraz poważniej brał pod uwagę plan odebrania Gryfonce książki. Może to wyrwałoby ją wreszcie z tego kujońskiego i (musiał to przyznać) w pewien sposób seksownego transu.
Prócz głowy, wiecznie ukrytej za opasłymi tomami, nie mógł nie zauważyć tej naturalności, która cechowała jej ruchy.
To, jak podginała jedną nogę pod tyłek, uwydatniając jego kuszące krągłości. To, jak oblizywała palec, przewracając stronice lub zakładała włosy za ucho, marszcząc nosek.
Momentami, gdy wynurzała się spoza książki i spoglądała zamyślonym wzrokiem w przestrzeń, miała w zwyczaju przygryzać dolną wargę, wywołując tym samym dziwny ucisk w jego brzuchu.
Może dlatego wciąż nie zabrał jej tych irytujących podręczników?
A może po prostu się bał?
Bał?! Też mi coś...
Prychnął pod nosem, przewracając oczami.
On się niczego nie boi. JUŻ nie.
Nie zastanawiając się dłużej, podniósł z miejsca swoje cztery litery i jednym susem doskoczył do Hermiony, zamykając jej tomiszcze tuż przed twarzą.
Pochylił się w jej kierunku tak, by mogli spojrzeć sobie w oczy i nawet nie zauważył, że zaczęli stykać się nosami.
Po pierwszej fazie zdziwienia jej piękne, czekoladowe oczy zaczęły ciskać gromy, jednak niewiele go to obchodziło.
Poczuł jej słodki zapach i zakręciło mu się w głowie.
Siłą woli powstrzymał się, żeby nie przymknąć powiek i nie rozkoszować się nim dłużej.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co robisz?- warknęła, omiatając jego twarz oddechem.
Była wściekła, to jasne. Każdy wiedział, że gdy panna Granger wpada w swój książkowy trans, tylko niezwykle odważny człowiek lub zwykły idiota odważyłby się jej przerwać.
Porwał się na niebezpieczne wody.
Pogłębił spojrzenie, odsuwając się ledwo dostrzegalnie, a na jego twarzy wypłynął uśmieszek.
- Nie wiem, czy wiesz, ale jak tak dalej pójdzie to pojedziesz do Francji bez bagażu. Nie sądzę, żeby jeden zestaw ubrań wystarczył ci na cały tydzień i osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdybyś zaczęła chodzić nago... - spuścił wzrok, ostentacyjnie oglądając własne paznokcie. Dopiero po chwili się odezwał, dając wypowiedzi nieco przekoloryzowany efekt. - Jednak nie wydaje mi się, żeby te snoby z Beauxbatons były z tego powodu zadowolone.
Hermiona uśmiechnęła się wrednie, zmniejszając przestrzeń między nimi do absolutnego minimum. Przysunęła swoje usta do jego, wywołując szybsze bicie serce.
- Uważaj, żeby nie spotkało to właśnie ciebie – wyszeptała. Już miał ją pocałować, kiedy bezpardonalnie odepchnęła go z zamiarem odejścia.
O nie.
To był ułamek sekundy. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, zatapiając ich usta w głębokim, namiętnym pocałunku.
Nie odepchnęła go, nie protestowała. Po pasji, którą wkładała w odwzajemnienie pieszczoty wywnioskował, że i ona tęskniła.
Zdawało się, że trwali w tej pozycji całą wieczność. Zatopieni w sobie, zatraceni w całej gamie uczuć.
Ale jaki sens w tym wszystkim?
Skąd pewność, czy czują to samo?
A czy to ważne?
Odpowiedź brzmi... tak.
Może to dziwne, ale w tym momencie było to bardzo ważne.
Po dłuższej chwili, dziewczyna oderwała się od jego ust, patrząc mu prosto w oczy. Włożyła w to spojrzenie tyle uczuć, że już sam nie potrafił rozróżnić co oznaczają.
Zrozumiał tylko jedno. Z jakiegoś powodu cierpiała.
Zanim zdążył się odezwać choćby jednym słowem, odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
Potrzebował jeszcze kilku długich sekund, żeby opanować wzburzone serce i móc pójść jej śladem. Był zły na siebie. Naprawdę zły za tę słabość.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Zamknęła się w pokoju, opadając bezwładnie na łóżko.
Jej dłonie samowolnie powędrowały do ust, kreśląc palcami ich kształt.
Chciała zachować dotyk warg Dracona zarówno na skórze, jak i w pamięci.
Próbowała uciec, ponieważ bała się właśnie takiego rozwoju sytuacji. Jego zapach, bliskość... Kiedy szeptała wprost w jego usta myślała, że nie wytrzyma i wyciśnie na nich gorący pocałunek.
Nie chciała tego, a jednak stało się.
Nie potrafiła mu odmówić. Nie potrafiła protestować.
A może tak naprawdę nie chciała?
Przymknęła powieki, przypominając sobie całą sytuację sprzed chwili.
Ból, który zadał jej przed świętami nieco wyblakł, jednak nie zniknął całkowicie.
Wciąż miała do niego żal i nic nie potrafiła na to poradzić. On po prostu był. Krążył w jej myślach, nie dając spokoju.
Po za tym bała się własnych uczuć.
Bała się zranienia oraz złamanego serca.
Przeżyła bardzo rozstanie z Ronem, a już teraz wiedziała, że to, co czuje do Draco to już wyższa liga.
Nie chciała wiedzieć jak by bolało, gdyby to on ją skrzywdził.
Krzywdził cię przez tyle lat, a jakoś dawałaś radę...
Pokręciła głową, rozrzucając włosy bardziej na łóżku. Wtedy było inaczej.
To prawda. Było. Wtedy za nim nie szalała, a także nie potrzebowała go jak powietrza.
Przez te parę dni, jej ucieczką były książki, ale i tak nie sprawdzały się jak dawniej. Wciąż mogła myśleć, co niestety robiła w nadmiernych ilościach.
Podniosła się do pozycji siedzącej, omiatając spojrzeniem pokój.
Jutro czekał ich wyjazd. Do obcego kraju, do całkowicie nieznanych terenów. Siedem dni zwiedzania Francji i poznawania kultury uczniów z Beauxbatons.
Cały tydzień z NIM.
Ruchem różdżki przywołała swój kufer z szafy i już miała spakować go w ten sam sposób, jednak w ostatniej chwili zrezygnowała.
Postanowiła zrobić to ręcznie, na zwyczajny, mugolski sposób.
Jak kiedyś, gdy razem z mamą pakowały się na jeden z licznych wyjazdów.
Jeden minus tego rozwiązania był taki, że będzie miała więcej czasu na myślenie. A drugi minus z większym plusem, dawał jej możliwość unikania blondasa odrobinę dłużej.
Tchórz.
Znów wzruszyła ramionami. W tym aspekcie była bezsilna.

*

- Malfoy? - zapytała dwie godziny później, pukając do drzwi jego sypialni.
Wpadła na pewien pomysł, jednak musiała skonsultować go właśnie z nim.
Spróbowała jeszcze raz, uderzając odrobinę mocniej. Nic.
Zmarszczyła brwi i już miała nacisnąć klamkę, żeby wejść do środka, kiedy usłyszała za sobą głośne chrząknięcie.
- Chciałaś wejść bez zaproszenia do mojej sypialni?
Obróciła się gwałtownie, szeroko otwartymi oczami spoglądając na ręce założone na nagiej klatce piersiowej i uniesioną brew.
Dopiero po chwili pozwoliła sobie na coś więcej, podążając spojrzeniem za kropelką, która spadłszy z mokrych włosów blondyna, wyrzeźbiła cieniutką linię ciągnącą się od piersi, aż po brzeg czarnego ręcznika...
Przełknęła głośno ślinę.
- N-nie...
Druga brew uniosła się do poziomu pierwszej, a głowa przekrzywiła lekko na bok.
- To co właściwie robiłaś?
- Ja... - nie umiała zebrać myśli. Nie, kiedy stał przed nią prawie nagi.
Pokręciła głową, starając się odgonić natręctwo, które zasiedliło się w jej głowie.
Wskazała brodą na kanapę.
- Siadaj, wpadłam na pomysł.
- Więc? - Ponaglił ją, rozkładając się na pufach, jak Adonis.
Skuliła się na samym brzegu, obejmując kolana rękami.
- Oddamy dormitorium do użytku Blaise'owi i Ginny...
- Co?!
- Nie wydzieraj się, bo mi bębenki pękną - skrzywiła się, ostentacyjnie zakrywając uszy. Malfoy patrzył na nią z niedowierzaniem w oczach.
- Niby czemu mielibyśmy to robić?
- A czemu nie?
- Choćby dlatego, że znając Blaise'a, po powrocie nie zostanie mi ani jedna butelka Ognistej – wymamrotał, na co Hermiona przewróciła oczami, jednak postanowiła zignorować tę uwagę.
- Są naszymi przyjaciółmi, do tego spotykają się. Myślę, że nasze dormitorium będzie lepsze niż ciasny składzik na miotły. Poza tym zaoszczędzimy ludziom widoku ich migdalenia się.
- A co mnie obchodzą ludzie? - obruszył się, zakładając ręce na piersi jak małe dziecko. - A jak Diabłowi i Wiewiórze pasują składziki, to czemu mamy odbierać im przyjemność?
Znów przewróciła oczami. Był gorszy niż dziecko.
- Nie bądź snobem, Malfoy – syknęła, bagatelizując jego słowa machnięciem ręki.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? - czuła na sobie świdrujące spojrzenie stalowoszarych oczu.
Dobre pytanie: dlaczego?
Nie miała na nie konkretnej odpowiedzi.
Opuściła nogi na podłogę, zakładając jedną na drugą i zaczesała włosy w górę głowy.
- Po prostu – wzruszyła ramionami - wiem, że Ginny zrobiłaby dla mnie to samo.
Spojrzała mu prosto w oczy, próbując przekazać... coś.
Zdecydowanie? Pewność?
Nie wiedziała, ale w każdym razie podziałało.
Blondas skinął głową, podnosząc się z miejsca.
- Niech ci będzie. - Westchnął, przez co spojrzała na niego z niedowierzaniem, że tak szybko się poddał. - Zawołam ich tu i przekażemy tę jakże cudowną nowinę.
Wyczuła sarkazm w jego głosie i zauważyła, że przewraca oczami. Nie przejęła się tym. Liczył się z jej zdaniem. Ta myśl pochłonęła ją bez reszty.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Stał przy kominku, wpatrując się w rozjaśnione szczęściem twarze Blaise'a i Ginny i wciąż nie potrafił uwierzyć, że się na to zgodził.
Z obserwacji ich zachowania, a także znajomości Zabiniego od czasów pieluch, obawiał się o stan dormitorium po ich powrocie.
Był pewien moment, kiedy chciał powiedzieć, że propozycja jednak nieaktualna, ale spojrzenie Granger ostatecznie go powstrzymało.
Poza tym, patrząc na radość błyszczącą w oczach Diabła poczuł, że chyba nie potrafiłby mu teraz tego odebrać. To tak, jakby zabrać dziecku przed chwilą podarowaną zabawkę.
- Ale na pewno nie macie nic przeciwko? - dopytywała się Ginny, spoglądając raz na jedno, raz na drugie.
Swoje długie włosy spięła w koński ogon, który teraz miała przewieszony przez prawe ramię.
Przycupnęła na oparciu fotela, na którym siedział Blaise, a jego ręka objęła ją w talii.
Draco po raz ostatni spojrzał na Granger, po czym odpowiedział z lekkim sarkazmem.
- Gdybyśmy mieli, to ta propozycja nie ujrzałaby światła dziennego, prawda?
Ruda popatrzyła na niego zmieszana, ale skinęła jedynie głową.
- Kto na to wpadł? - zapytał Zabini, skacząc spojrzeniem tak jak wcześniej jego dziewczyna.
Draco momentalnie wyciągnął rękę w stronę Granger.
- Ona.
- Ja.
Ich głosy zabrzmiały jednocześnie, mieszając się ze sobą.
Na chwilę połączyli się spojrzeniami, a blondas zdążył zatopić się w słodyczy płynnej czekolady...
- Mionka! Od dziś jesteś moją boginią! Najwspanialszą – oczywiście zaraz po tobie, Wiewióreczko- kobietą na ziemi! - deklamował Blaise, łapiąc Hermionę w ramiona i okręcił się dookoła.
Draco patrzył na to z politowaniem, a Ginny zanosiła się śmiechem.
- Będę cię wielbił i składał ofiary. Tak! Postawię ołtarz specjalnie na twoją cześć! Każę Snape'owi umyć włosy, a McGonagall zatańczyć kankana. Mogę nawet...
- Dobra, Diable. Myślę, że wystarczy. Jesteś nam tak wdzięczny, że mógłbyś nawet pocałować Filcha, wiemy i rozumiemy – przerwał mu Draco, uśmiechając się pod nosem.
Mimo wszystko jego także rozbawił występ przyjaciela.
Hermiona posłała mu pełne ulgi spojrzenie. Mimo że wyglądała, jakby zaraz miała zwymiotować od tego kręcenia w kółko, w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
- Tylko nie rozwalcie żadnego łóżka! - Draco uniósł palec wskazujący jak belfer, zabraniający uczniom rozmawiać na lekcji. - A jak już musicie, to rozwalcie jej.
- Ej! - poczuł na plecach oburzone spojrzenie Granger. - Niby w czym moje łóżko jest gorsze od twojego?
Blondas złapał się za brodę, teatralnie postukując w nią wskazującym palcem.
- Niech pomyślę... jest mniejsze, twardsze,  niewygodne...
- I wiesz to z doświadczenia?
- A żebyś wiedziała.
Kiedy to mówił, jego oczy rozbłysły.
Hermiona patrzyła na niego przez chwilę ze zdezorientowaniem, a kiedy skojarzyła sytuację po pamiętnej imprezie, spłonęła rumieńcem.
Nie mógł uwierzyć, że o tym zapomniała.
- Dobra, dobra. Rozumiemy – powiedziała ugodowo Ginny i podniosła dłoń do góry, by móc wyliczać na palcach. - Żadnych grubych imprez, nie udostępniać nikomu pokoi, w barku mają zostać co najmniej trzy butelki Whiskey, nie rozwalić żadnego z łóżek. Coś jeszcze? - spojrzała na Blaise'a, jakby szukając u niego podpowiedzi. - A tak. Nie ruszać żadnej rzeczy w pokoju Malfoya. To wszystko?
Dwójka prefektów pokiwała zgodnie głowami.
- A więc ustalone – powiedział Draco, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. - A teraz idźcie zająć się sobą, a my dokończymy pakowanie i pójdziemy do McGonagall.
- Malfoy!
Uśmiechnął się szerzej, bagatelizując oburzenie Granger.
Nie miał ochoty oglądać umizgów tej dwójki, a obawiał się, że im dłużej będą siedzieć tym szybciej się to zacznie.
- Może ci pomogę, Herm? - zapytała Ginny, a jego uśmiech spłynął z twarzy. Nie tego się spodziewał.
Kątem oka zobaczył, że Granger kiwa głową z promiennym uśmiechem.
- No, Smoczku. Jesteśmy skazani na swoją obecność – powiedział Blaise, zalotnie trzepocząc rzęsami.
Draco pokręcił głową, wznosząc oczy ku niebu.
- Zamknij się lepiej i chodź. - Nie czekając, ruszył w stronę drzwi sypialni. - Czeka na nas butelka Ognistej do opróżnienia, jeszcze przed moim wyjazdem.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Kolejny dzień był istną gonitwą. Wczesna pobudka, szybki prysznic oraz śniadanie.
Korzystając z ostatniej chwili w dormitorium, Hermiona starała się znaleźć i dopakować ostatnie potrzebne rzeczy.
Wszystko poszło jej niezwykle sprawnie i już miała wyjść z pokoju, kiedy jej wzrok przykuł lekki blask wydobywający się z niedomkniętej szuflady w szafce nocnej.
Przez chwilę chciała go zignorować, ale po braku dźwięków dochodzących z salonu, domyśliła się, że i tak ma dużą przewagę nad Malfoyem, więc ugięła się.
Miała jeszcze trochę czasu.
Otworzyła szufladę i jej oczom ukazał się niewielki amorek na łańcuszku. Prezent od Pierre'a.
Schowała go do szuflady tuż po powrocie z przerwy świątecznej i zupełnie o nim zapomniała.
Cieszyła się, że go znalazła. Była pewna, że Campbellowi byłoby przykro, gdyby go nie włożyła.
Z lekkim ociąganiem umieściła go z powrotem na szyi, a kiedy opadł na pierś poczuła przyjemne ciepło.
Złapała amorka do rąk, przyglądając mu się uważnie. Był naprawdę bardzo ładny. Nie wiedziała co ją podkusiło, by go ściągnąć.
Wzruszyła ramionami i z lekkim uśmiechem ruszyła do salonu.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Leżał w łóżku, a czyjeś delikatne ręce jeździły po jego klatce piersiowej.
Czuł, jak z niezwykłym zapamiętaniem dotykają każdy skrawek jego ciała, schodząc coraz niżej i niżej, do najbardziej pożądanego miejsca.
Uśmiechnął się pod nosem, czując rosnące podniecenie.
Nie panując nad sobą, wypiął się lekko do przodu chcąc dać lepszy dostęp oraz przekazać wiadomość. Był gotowy.
Uchylił lekko oczy, chcąc zobaczyć kto był tak hojny by serwować mu tego typu przyjemności.
Zanim jednak to zrobił, poczuł drugą parę rąk, obejmujących go od boku.
- Draco...
Skąd on znał ten głos?
- Malfoy...
Otworzył oczy, a to co zobaczył, wytrąciło go z równowagi.
Między jego nogami była dziewczyna mająca włosy Granger, ale kiedy podniosła głowę...
Omal nie krzyknął z przerażenia. Miała twarz Greengrass! Na dodatek malował się na niej ohydny, lubieżny wyraz. Zebrało mu się na wymioty.
- Malfoy.
Obrócił się w bok, podążając za ręką, która obejmowała jego szyję i zobaczył... prawdziwą Granger. Ale czy na pewno? Miała jej twarz, jednak włosy kategorycznie nie należały do niej. Były długie, jasne i proste. Jak u Dafne.
Miał wrażenie, że za chwilę oszaleje. Co się, do cholery działo?!
Hermiona wpatrywała się w jego twarz, starając się złapać spojrzenie oczu.
Zaczęła poruszać wargami....
- Malfoy! Ty głupi, nieodpowiedzialny kretynie! - zmarszczył brwi. Wyraz jej twarzy zupełnie nie pasował do wypowiadanych słów. Delikatna dłoń zsunęła się na jego bark, poruszając nim gwałtownie.
- Jeżeli za chwilę nie wstaniesz, to przysięgam, że nigdy więcej nie zobaczysz Ognistej na oczy!
Co?
Momentalnie poderwał się do pozycji siedzącej, a w jego głowę wystrzelił niebotyczny ból.
Hermiona stała tuż przed nim, z trzema opróżnionymi butelkami po whiskey i chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
Potrzebował dokładnie dziesięciu sekund, żeby przypomnieć sobie wczorajszy wieczór.
Blaise, pożegnanie, Ognista. Jak widać duuużo Ognistej. A miała być tylko jedna butelka. Świetnie.
- Czy ty wiesz, człowieku, która jest godzina?! - jej głos odbijał się w jego czaszce ze zwielokrotnionym pogłosem. Instynktownie złapał się dłońmi za głowę.
- Nie krzycz tak, Granger...
- Nie krzycz?! Będę krzyczeć! - piekliła się Gryfonka, z trudem opanowując chęć machania rękami. - Wyobraź sobie, że za dziesięć minut mamy być u McGonagall. Dziesięć minut, Malfoy! A ty nawet ubrany nie jesteś...
Kolejna rzecz, która wypłynęła na powierzchnię świadomości.
Projekt. Wyjazd. Francja. DZIŚ.
Zerwał się z miejsca, nie zważając na coraz większy ból głowy i wzrastające wymioty.
Dobiegł do szafki w prowizorycznej kuchni, po czym wyciągnął eliksir na kaca, pochłaniając go jednym haustem.
Od razu lepiej.
- Masz pięć minut – usłyszał za plecami, nim drzwi do łazienki zdążyły się zamknąć.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Mimo, że Malfoy pobił swój rekord w porannych przygotowaniach to i tak dotarli do McGonagall spóźnieni o dobre piętnaście minut.
Hermiona była wściekła.
Jak on mógł być aż tak nieodpowiedzialny?!
Dyrektorka na pewno się wścieknie.
Stanęła przed chimerą, wypowiadając hasło, a kątem oka cały czas wysyłała błyskawice w stronę Malfoya.
Jak dostaną szlaban, to go zatłucze.
- Dzień dobry, panno Granger, panie Malfoy. - kobieta siedziała za biurkiem, segregując jakieś papiery. Nie podniosła głowy kiedy weszli, jednak można było dojrzeć lekkie skinienie głową.
- Pani profesor, przepraszamy za spóźnienie, ale...
- Nic się nie stało, panno Granger – przerwała jej dyrektorka, wstając z krzesła. Hermiona czuła, jak jej szczęka zjeżdża w dół. - To się nawet dobrze składa, bo wasz świstoklik zniknie dopiero za – tu spojrzała na staromodny zegarek, założony na kościstym nadgarstku- dziesięć minut. Tak więc jesteście w sam raz.
- Zaraz. Świstoklik? - w głosie Malfoya dało się wyczuć niedowierzanie. Hermiona bardzo dobrze wiedziała o czym myślał.
Skoro delegacje szkół przybyły do nich w wygodnej karocy oraz statku, to dlaczego oni mieli posłużyć się marnym świstoklikiem?
Nigdy jej nie zależało na pieniądzach ani poklasku, ale w tym momencie poczuła się naprawdę poniżona.
- Tak, panie Malfoy. Świstoklik – potwierdziła McGonagall, kładąc nacisk na ostatnie słowo. - Panna Abbott i pan Boot wyruszą za godzinę. Zostaliście podzieleni. I żadnego ale!
Chciał zaprotestować, jednak wyraz twarzy dyrektorki skutecznie go zniechęcił.
Kobieta usiadła z powrotem za biurkiem i pochyliła się nad jakimś starym wiaderkiem.
- Podejdźcie tutaj. - gdy spełnili polecenie, spojrzała obydwojgu w oczy. - Zachowujcie się jak należy i nie przynieście hańby dobremu imieniu Hogwartu. - Głęboki wdech. - Nie naróbcie wstydu mi.
Jeszcze raz popatrzyła im w oczy i opuściła spojrzenie dopiero, gdy skinęli głowami.
Wykonała ten sam gest, zerkając na zegarek.
- Przygotujcie się. Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
Hermiona poczuła uścisk w pępku, jednak nie tak dotkliwy jak przy teleportacji.
Miała wrażenie, że została zamknięta w wielkiej kuli, w której przetaczały się obrazy różnych miejsc. Nie było to przyjemne doświadczenie i trwało o wiele dłużej niż zwykła teleportacja. Podróżowała już w ten sposób, jednak było to kilka lat temu, więc zdążyła zapomnieć jak bardzo jest to nieprzyjemne.
Przymknęła oczy, gdy poczuła mdłości, a zaledwie po chwili czyjaś ręka zacisnęła się na jej ramieniu.
- Witajcie – usłyszała nieznany, tubalny głos. Momentalnie otworzyła oczy, przyglądając się młodemu, na oko trzydziestoletniemu mężczyźnie, z delikatnym zarostem i krótko przyciętymi, czarnymi włosami. Jego głównym atutem były soczyście zielone, duże oczy. Odcieniem przewyższały nawet kolor tęczówek Harry'ego, a to już naprawdę coś.
- Nazywam się Thomas Willow i jestem z Departamentu Transportu Magicznego.
- Draco Malfoy, a to Hermiona Granger – przedstawił ich Malfoy, zanim choćby zdążyła pomyśleć nad odpowiedzią.
Mężczyzna skinął głową, uśmiechając się ciepło.
- Mogę wiedzieć, co tu robimy? - zapytał blondas, unosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście – uśmiech Thomasa był wręcz hipnotyzujący. - Jesteśmy w Dover, w hrabstwie Kent. Znajduje się tutaj największa hodowla testrali w Wielkiej Brytanii.* Trzymamy tu również powozy, których w razie potrzeby użyczamy Hogwartowi. Co prawda już dawno nie były używane, ale powinno być z nimi wszystko w porządku... - ostatnie zdanie wymruczał bardziej do siebie niż do nich, jednak Hermiona, która stała najbliżej dosłyszała i nie bardzo jej się to spodobało.
- A dlaczego nie podstawiliście powozu pod zamek? - kontynuował dalej Malfoy, wyraźnie urażony takim traktowaniem.
- Ponieważ ściągnięcie was tutaj było tańsze i mniej czasochłonne – wzruszył ramionami, a Hermiona omal się nie uśmiechnęła. Głównie ze względu na minę Malfoya, ale także z aprobatą. Lubiła ludzi mówiących wszystko szczerze i prosto z mostu.
Przeszli przez niewielkie wzniesienie, za którym zobaczyli niski, podłużny budynek z ciemnego drewna oraz ogromną zagrodę tuż za nim.
- A czy testrale przypadkiem nie lubią ciemnych, zalesionych miejsc? - zapytała Hermiona, wskazując palcem ogromne połacie przestrzeni. - I właściwie dlaczego akurat one? Myślałam, że czarodzieje uważają je za oznakę pecha.
- Ma pani rację w jednym jak i w drugim – powiedział z uśmiechem, wprowadzając ich do podłużnego budynku.
To, co zobaczyła, zaparło jej dech w piersiach.
Marnie wyglądająca z zewnątrz budowla, mieściła w sobie ogromny las, złożony z różnorodnych rodzajów drzew i krzewów.
Panował tam półmrok, a w powietrzu unosiła się lekka wilgoć oraz upajający zapach sosen.
- Jak...
- Magia. - Uśmiech znów wypłynął na przystojną twarz Thomasa, gdy oglądał zdumienie na ich własnych. - Pytała panienka dlaczego akurat testrale. Otóż dlatego, że są bardzo mądre, silne oraz mają doskonały zmysł orientacji. Poza tym myślę, że idealnie pasują do nieco mrocznego wyglądu, który charakteryzuje Hogwart.
Puścił jej oczko, a ona poczuła, że się rumieni.
Stojący obok niej Malfoy chrząknął z dziwnym zniecierpliwieniem.
- To w takim razie po co ten wybieg?
- Dla zamydlenia oczu – wzruszył ramionami, jednak widząc brak zrozumienia w ich oczach, wytłumaczył spokojnie. - Testrale nie wychodzą do zagrody, chyba że w ciągu nocy, żeby polatać. Gdyby przez całe dnie była całkowicie pusta, ludzie zaczęliby coś podejrzewać. Dlatego właśnie wypuszczamy tam po kilka krów.
Hermiona skinęła głową, wyglądając za drzwi.
- I co się później z nimi dzieje?
- Są zabijane i serwowane testralom jako jedzenie.
Gryfonka skrzywiła się na dźwięk tych słów, jednak nijak ich nie skomentowała. Zauważyła, że nawet Malfoyowi nie spodobała się ta niezwykła brutalność.
- Żartowałem! - zawołał Thomas, śmiejąc się tubalnie. Ten śmiech, jak i głos, zupełnie nie pasowały do jego wyglądu oraz postury. - Mamy mugola, który się nimi opiekuje. Nocą zagania je do swojej zagrody położonej za wzgórzem.
Hermiona spojrzała na niego z wyrazem ulgi na twarzy, co przyjął uśmiechem.
- No, myślę, że na was już czas. 
Poprowadził ich brzegiem lasu, do drzwi położonych po lewej stronie. Gdyby nie lśniąca, metalowa klamka, nie sposób byłoby je dojrzeć, tak dobrze były zakamuflowane.
Chwilę później znaleźli się w innym, mniejszym pomieszczeniu. Znajdował się tam powóz, średniej wielkości, czarny, z ostrymi wieżyczkami i małymi oknami. Wyglądał nieco mrocznie, ale także fascynująco i tajemniczo.
- Wejdźcie do środka - zachęcił, widząc ich nietęgie miny. - Ja w tym czasie pójdę po trzy testrale.
Prefekci spojrzeli po sobie, jakby każde z nich chciało zrzucić pierwszeństwo na to drugie.
W końcu Draco westchnął i mamrocząc coś cicho pod nosem, wszedł po czarnych metalowych schodkach. Zaledwie zniknął za drzwiczkami, a usłyszała jego zduszony okrzyk.
W panice rzuciła się do przodu, by jak najszybciej się do niego dostać. Musiała mu pomóc!
Gdy tylko przekroczyła drzwiczki, stanęła jak wryta.
W środku niepozornego powozu znajdował się ogromny salon, urządzony w modnym, wygodnym stylu, dwie sypialnie oraz łazienka. Zupełnie jak w ich prywatnym dormitorium. Nawet kolory się zgadzały!
Spojrzeli po sobie, z niemym zachwytem chłonąc wszystko dookoła.
- I jak tam? - usłyszeli głos Thomasa, który po chwili znalazł się w środku. Gwizdnął cicho na widok wystroju. - A więc tak go urządziliście.
- My? - zapytali jednocześnie, unosząc brwi ze zdziwieniem.
- No tak – wzruszył ramionami. Hermiona pomyślała, że jest to naprawdę nieprzyjemny nawyk. - Wnętrze powozu kreuje osoba, która pierwsza do niego wejdzie.
Młodzi znów spojrzeli na siebie, a z ich oczu nie znikało zdziwienie.
- I można to zmienić? - zapytała Hermiona, zastanawiając się gdzie chciałaby się znaleźć.
- Myślę, że teraz już nie. - Na widok jej smutnej miny po chwili dodał. - Ale jak będziecie wracać, powinna być taka możliwość.
- Jak to?
- Jedna zmiana, na jedną trasę.- Znów wzruszenie ramion. - A teraz, komu w drogę temu różdżka w dłoń. Bawcie się dobrze!
Zniknął za drzwiczkami, zostawiając prefektów całkiem samych.
Żadnych wskazówek ani rad. Zupełnie nic. Po prostu wyszedł i zostawił ich samym sobie.
Po nie więcej niż minucie, poczuli lekkie szarpnięcie.
Hermiona podbiegła do najbliższego okna, a Malfoy dołączył do niej chwilę później.
Wpatrywali się w przesuwający obraz, stojąc ramię w ramię z lekkimi uśmiechami na twarzach.
Przygodę czas zacząć.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

* motyw całkowicie wymyślony przeze mnie.


27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wspaniały rozdział!!! Rozbawił mnie sen Malfoya! Haha! I jeszcze Zabini :-)
      Pozdrawiam magicznie
      ~hope~

      Usuń
  2. o kurde, o kurde, o kurde
    Jejciu,rozdział jest cudowny! :) Jestem zachwycona i mam teraz na twarzy ogromniasty uśmiech :P
    Draco i Hermiona <3 Pocałowali się znowu, łiiiiiiiiii! :> Cieszę się jak głupia :3
    Jestem bardzo ciekawa tego, co też będzie się działo w tej Francji :)
    Um, cieszę się, że między Ginny i Blaisem jest tak dobrze :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pisz szybciutko! :D
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja kocham gdy oni się całują ! I nie mogę się doczekać rozdziału ( +18) w ich wykonaniu, mam nadzieję, że taki będzie. Wiem jestem zboczona XD
    Ginny i Blaise ♥ Moja ulubiona para zaraz po Hermionie i Draco!
    Jak dobrze, że powiadamiasz mnie o rozdziałach, chwała Ci za to i nigdy nie przestawaj :)
    Mam nadzieję, że Francji, będzie się duzo, dużo ale to dużo działo.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział,
    L.I

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku, rozdział przepiękny.
    A pocałunek Draco i Hermiony... *.* manifique!
    Ahh co tam się będzie działo we Francji!!!
    Ojejku, znowu pojawia się motyw tego naszyjnika :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ja tu dużo będę pisać, rozdział jest jak zwykle cudowny :) Ta wymiana to genialna sprawa i już się nie mogę doczekać, co się na niej będzie działo :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojojojoj. Będzie sie działo. Ciekawy pomysł z tym powozem.
    Blaise i Ginny ^^
    No, świetny rozdział.
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się wczułam, oni w ten Francji mam nadzieję zbliżą się jeszcze bardziej ;D Kocham jak się całują i wg, świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejku jakie to śliczne i w ogóle i noo cud miód i orzeszki. Ty tak ślicznie piszesz :)
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  9. Zupełnie zapomniałam o ich wyjeździe! :P
    Ale... Coś czuję, że będzie się działo w tej Francji xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Będzie ciekawie :D Świetny rozdział :D
    Weny:)
    Pozdrawiam,Lili
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha Zabini jest wspaniały. Podoba mi się pomysł z wnętrzem powozu - może być ciekawie :) Czekam na następny, mam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o tej szkole i wydarzy się coś fajnego :D

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja tam liczę na rozdział 18+ Rudej i Diabła też jestem zboczona a co. Rozdział świetny no ale to już normalka w Twoim wykonaniu. Jak dobrze że trafiłam na to opowiadanie. Karola

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział cudny, ale u Ciebie to już normalne. Ile ja bym dała, żeby czarować słowem tak jak Ty... Czekam na kolejny, bo aż mnie skręca, żaby dowiedzieć się, co się w tej Francji wydarzy.
    Pozdrawiam,
    Tuśka
    dramione-wiecej-niz-magia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie, no kurde nie....
    NIE, NIE NIE NIE NIE NIE NIE! Nie zgadzam się!
    Jak...PYTAM JAK do ciężkich gaci Merlina ty potrafiłaś napisać masę rozdziałów...DŁUGICH rozdziałów, podczas gdy ja, siedząc w domu jedynie zakuwałam i nie miałam absolutnie głowy do opowiadania....
    Na Boga i co ja mam Ci napisać...Przecież ty doskonale wiesz, że to co piszesz, oraz Twoja ogromna praca włożona w to opowiadanie jest wielka. Zgadzam się z koleżanką wyżej chciałabym tak czarować słowem...
    Chodź nie spotyka za często, to jednak jestem za łączeniem Ginny&Zabini.
    Ach Francja...Czuję, że będzie się działo! :D
    No nic, pozdrawia zakatarzona Rickmanicka.
    Wybacz tę przerwę w komentowaniu, tak dużo zajęć, tak mało czasu...

    OdpowiedzUsuń
  15. Super *.* Zabini jest u ciebie genialny ! :) życze weny =^.^= ~ E .

    OdpowiedzUsuń
  16. Czuję wiszącą w powietrzu przygodę a zarazem potwierdzam odczucia Draco-ich dormitorium zostanie zrównane z ziemią :D Znajcie jednak łaskę pana;) Cuś mnie nurtuje o co chodzi z tym naszyjnikiem? Ja wiem ,że to jest jakieś magiczne coś. Rozdział cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam całego i czuję się taka nieutalentowana przy Tobie ;c Ale zapiera dech w piersiach ;)

    Zapraszam na mojego bloga, zaczęłam niedawno, ale może dojdę kiedyś do takiej perfekcji (wątpie) :D

    http://mionadracon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny rozdział! Pomysł z powozem jest świetny. :D
    A Draco i Herm się pocałowali.. :3 Jejciu. Ach, tak bym chciała, żeby w końcu wyznali swoje uczucia. xD
    Mam złe przeczucia... Coś się wydarzy w następnych rozdziałach i nie będzie to nic miłego... Może za 2, może za 5, a może za jeszcze więcej rozdziałów, ale coś będzie i ja to czuję.. xD
    A jeśli chodzi o dormitorium Prefektów.. Moim zdaniem nie było rozsądne zostawiać go Blaise'owi i Ginny. ^^
    Już nie mogę się doczekać, żeby dowiedzieć się, co w będzie Francji. :>
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale Ty jesteś utalentowana świetne to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakich zdarzyło mi się czytać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przeczytałam całość jednym tchem :)) Dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam? Nie wiem, ale cieszę się, że znalazłam czas aby nadrobić :)) Niesamowite, uwielbiam jak opisujesz Draco. A najbardziej na świecie kocham jak opisujesz sytuacje pomiędzy nimi, pocałunku itp. Są PRZECUDOWNI. Nie mogę się doczekać następnej notki ;))

    OdpowiedzUsuń
  21. Całują się!!! KOCHAJĄ SIĘ!!! NIECH ONI BĘDĄ RAZEM, CZEMU TO TAK DŁUGO TRWA. ;___;
    Niedosyt. Ogromny niedosyt... Pisz szybciej, czekam barrrrdzo niecierpliwie! :)
    Ina

    OdpowiedzUsuń
  22. Udało się! Wreszcie udało mi się tutaj przybyć! xd
    Tak więc... Ten pocałunek :3
    Jak ja uwielbiam gdy opisujesz te wszystkie emocje! Ja tak nie potrafię :c A szkoda, bo pewnie moje rozdziały byłyby dłuższe :p
    Cóż mam dodać do tego komentarza? Już Ci tyle razy pisałam, jak cudownie piszesz, jak łatwo się te rozdziały czyta i jak każdy rozdział jest lepszy od poprzedniego... i jakie są bardzo długie xd
    No nic. Zostaje mi tylko, życzyć weny i pozdrowić :D
    Weny życzę i pozdrawiam! xd
    Alexa

    PS: Czekam na opowiadanie o Sevmione :p xd

    OdpowiedzUsuń
  23. Pretty nice post. I just stumbled upon your blog and wished to mention
    that I have really loved surfing around your blog posts.
    After all I will be subscribing to your feed and I'm hoping you write again soon!



    Take a look at my page: hello (http://www.dsgu.co.kr)

    OdpowiedzUsuń
  24. No, ten rozdział mi się baardzo podobał ;) oby takich więcej !

    B.

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział :) Idę czytać dalej, jestem ciekawa, co też wydarzy się we Francji :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jakie zajebiaszcze , lece dalej.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń