25 października 2013

ROZDZIAŁ XXVI

Niektórzy pot­ra­fią kłamać tak dob­rze, że uda­je im się oszu­kiwać sa­mych siebie.
Nie zaw­sze jed­nak oz­nacza to efek­tywne ma­mienie innych.

- Nie interesui was to, co? - zapytał wysoki, mocno zbudowany brunet. Jak on miał na imię? Pomyślał Draco. Ach tak, Gael.
Od kiedy wyjaśniła się cała sprawa z konfliktem między Rabielle i Pierrem, wyciągając za sobą na światło dzienne prawdę o jego dziedzictwie, wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Już następnego dnia na miejscu Pierre'a pojawił się Gael, zadziwiając wszystkich, łącznie z Rabielle. Kiedy dostrzegła pytające spojrzenie Hermiony, jedynie wzruszyła ramionami, dając jasno do zrozumienia, że nic nie wie i nic, a nic ją to nie interesuje.
Co do samego Gael'a...
Był przystojny, to prawda, jednak równie tępy co niejedna mieszkanka Slytherinu. Już po pierwszej minucie, Draco i Hermiona zgodnie stwierdzili, że idealnie pasowałby do Greengrass.
Francuz wszędzie chodził z lusterkiem, błyskając śnieżnobiałymi zębami, które raziły w oczy bardziej niż słońce na niebie, a jego jedynym tematem rozmów były jego fanki i ciało.
Rabielle wyznała im w sekrecie, że tak naprawdę nikt za nim nie przepada, a rzekome „fanki”, to po prostu puste dziewczątka, nie patrzące na nic więcej, jak tylko wygląd. Starała się zataić, iż sama niegdyś do takiej grupki należała, jednak zdradził ją dość silny rumieniec.
Tak więc spędzili kolejne dwa dni, prosząc Merlina o cierpliwość, a także tęskniąc za obecnością Pierre'a. Może i zrobił im świństwo, ale naprawdę dało się go lubić.
- Zamknij się, Gael – warknęła Rabielle, mrużąc swoje błękitne oczy.
Już trzeci raz przerwał jej w pół słowa. Draco musiał przyznać, że rzeczywiście nieźle się wynudził, jednak w tym momencie całym sercem był przy Rabielle. Znienawidził Gael'a od pierwszego momentu, gdy tylko go zobaczył i próbował sobie wmawiać, że nie ma to nic wspólnego z jego nieudolnymi zalotami względem Hermiony.
Patrząc na jego umizgi, a także obleśny uśmiech skierowany w jej stronę, najzwyczajniej w świecie był zazdrosny. Jeżył się za każdym razem, gdy ze sobą rozmawiali, jednak usilnie wypierał to ze świadomości. Był pewny, że nadal znajduje się pod panowaniem dziwnej magii Pierre'a, a co za tym idzie, nie miał większego wpływu na własne emocje.
A odczuwał naprawdę dużo...
Gdy patrzył na jej profil, lekko zadarty nosek, pełne usta, delikatne piegi... mógłby przysiąc, że nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
Obserwował ją naprawdę uważnie, przez ostatnie kilka dni, gdy zwiedzali Carcassone. Bardziej skupiał się na fascynacji, malującej się na jej twarzy niż na samych słowach Rabielle, która przybliżała im co ciekawsze fakty z historii mugolsko-czarodziejskiego miasteczka.
Nie rozumiał własnych myśli, emocji, ani odruchów. Co jest prawdą, a co fikcją?
- Nie widzi tego? - zapytał Gael, a jego wypielęgnowane brwi podjechały do góry. - Oni znudzone. Lepiej idźmy do Royaume du chocolat* madame Latterie.
Rabielle spojrzała na niego morderczym wzrokiem, po czym odwróciła się z powrotem w stronę ogromnego zamku, z ciemnego kamienia.
Była wściekła i nie trzeba było być jasnowidzem, żeby to zobaczyć.
Hermiona spojrzała na Gael'a z politowaniem, a Draco z nienawiścią.
- Kazała ci się zamknąć, nie słyszałeś? - Jego głos wręcz ociekał jadem, jednak Francuz zdawał się tego nie słyszeć.
Obrócił się w jego stronę, wzruszając lekko ramionami.
- Tylko tak mówi. Kobiety mnie uwielbiaji. - Mrugnął porozumiewawczo, na co Draco skrzywił się ostentacyjnie. Gael znów nie zareagował. Podszedł do Hermiony i objął ją ramieniem, zupełnie jakby nikogo innego obok nich nie było. - Możi ma ochota na coś sucré et plaisante**?
Obleśny uśmiech wypłynął na jego wargi, zaraz po tym jak je lubieżnie oblizał.
- Ee, raczej nie... - wyjąkała Hermiona, z widocznym niezrozumieniem oraz przestrachem.
Draco także nie zrozumiał tej dziwnej propozycji, jednak poczuł, jak całe jego ciało spina się z wściekłości.
Już miał podejść i załatwić sprawę „po swojemu”, kiedy pojawiła się Rabielle, zakładając ręce na piersi.
- Odczep się od niej, Gael! Ona za ladni i za mądri dla ciebie.
Cała trójka spojrzała na nią ze zdziwieniem, a Hermiona także z wdzięcznością. W odpowiedzi posłała jej delikatny uśmiech.
- Wracamy do zamek – powiedziała Rabielle, ruszając w stronę wąskiej, brukowanej uliczki. - Po obidi, mam niespodziankę!
Nie czekając na nikogo, zniknęła za rogiem. Draco nadal stał w miejscu, morderczym wzrokiem mierząc rękę Gael'a, która nadal obejmowała skonsternowaną Hermionę.
W końcu podszedł do nich i bezpardonalnie zepchnął ją z ramion dziewczyny, zajmując swoją własną.
Wmawiał sobie, że zrobił to tylko dlatego, że potrzebowała jego pomocy.
Za nic by się nie przyznał do słodkich dreszczy, które przebiegły przez jego ciało, gdy tylko jej dotknął.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Hermiona kręciła się po pokoju, raz po raz poprawiając pedantycznie ułożone poduszki i przesuwając ustawione na półce książki.
Wciąż nie pozbyła się tego dziwnego uczucia dezorientacji, które ogarnęło ją podczas zwiedzania pobliskiego miasteczka. Wciąż nie potrafiła zapomnieć o dreszczach, które ogarnęły jej ciało w momencie, gdy znalazła się blisko Malfoya.
Gubiła się we własnych myślach i uczuciach. Nie rozumiała swoich pragnień.
Wszystko to, co od jakiegoś czasu działo się między nimi, było dla niej jedną wielką zagadką.
Teraz już wiedziała, że większość ich zachowań, a także krępujących sytuacji miało miejsce za sprawą Pierre'a. Jednak czy wszystko?
Doskonale pamiętała słowa Rabielle, w dniu ich wyjazdu:
Nie martwcie się. Od dziś wszystko co udawane wróci do normy.
Czy chodziło jej o to, co działo się między nią, a Draconem? Z pewnością. W tym momencie pojawia się kolejne pytanie: czy miała rację?
Owszem, pamiętała, że po ich wyjeździe stała się bardziej obojętna na widok, obecność i wszystkie inne przymioty związane z Malfoyem. Nie potrafiła jednak przypomnieć sobie, co wtedy czuła.
Jej zawsze gładkie czoło, przecięła podłużna zmarszczka, kiedy z głośnym westchnieniem opadła na kanapę. Zsunęła się nieco na oparciu i zamknąwszy oczy, złożyła dłonie na brzuchu.
Czuła się przepełniona złością, niepewnością, a także wszystkimi innymi emocjami związanymi z ostatnimi wydarzeniami.
Brakowało jej Pierre'a. Rozmowy z nim. Tego zrozumienia, z którym na nią patrzył.
A jednak nie miała pewności, czy byłaby w stanie z nim rozmawiać.
Czy już mu wybaczyła?
- Granger? - usłyszała za sobą cichy, łagodny głos, a mimo to podskoczyła. Nawet nie wiedziała kiedy odpłynęła tak bardzo, by nie być w stanie usłyszeć jego wejścia.
- Tutaj – odpowiedziała, unosząc rękę poza oparcie kanapy.
Po chwili usiadł koło niej, przyjmując tę samą pozycję.
Leżeli obok siebie, niemal stykając ramionami i wpatrywali się w sufit.
W pewnym momencie obróciła się w jego stronę, lustrując dokładnie idealny profil, nieskazitelnie bladą skórę i miękkie, jasne włosy.
Był naprawdę cudowny.
- Coś się stało? - zapytała, czując, że wcale nie ma ochoty przerywać tej błogiej ciszy.
Ostatnio coraz mniej się przy nim krępowała, a incydent ze sztuczkami Pierre'a -o dziwo- tylko ich zbliżył.
Zupełnie jakby mieli wspólny punkt odniesienia. Coś, co w gąszczu różnic, wreszcie łączyło ich ze sobą.
Kątem oka zauważyła jak wzrusza ramionami, a dłonią poprawia przydługie włosy.
- Sprawdzam tylko jak się czujesz. Ten dupek musiał nieźle cię zdenerwować, trzęsłaś się jak druzgotek.
- Druzgotki się nie trzęsą. - Zmarszczył czoło, patrząc na nią niepewnie. Po chwili znów wzruszył ramionami.
- Wiem, tak się tylko zgrywam.
Hermiona roześmiała się serdecznie, czując jak jej serce wypełnia błogość.
Naprawdę dało się go lubić. Zwłaszcza tu, na obcym terenie, z daleka od jego głupiutkich fanek, rasistowskich kumpli i psychopatycznego ojca.
Było w nim coś więcej, poza płytką, egoistyczną powierzchownością.
Nie zmieniając pozycji, znów obróciła głowę w jego stronę, a włosy opadły jej na policzek.
- Od kiedy tak się o mnie martwisz?
Znów wzruszenie ramion.
- A kto powiedział, że martwię?
- Ty.
- Ja? - uniósł brwi, z udawanym zdziwieniem. Hermiona znów się roześmiała, spoglądając na niego wymownie. - No dobra, może trochę – przyznał się, starając przybrać nonszalancki ton. - Ale to dlatego, że nie lubię tego dupka. Zakochany w sobie pawian.
Dziewczyna po raz kolejny się roześmiała, kręcąc głową. Jej włosy rozłożyły się kaskadą na oparciu, elektryzując miejscami.
Malfoy spojrzał na nią przelotnie, jednak nie powiedział nic więcej.
Siedzieli tak chwilę w ciszy, każde zatopione we własnych, tylko sobie znanych myślach.
Było im błogo i przyjemnie, co jasno odmalowało się na twarzach.
- Lepiej już pójdę. Za dwadzieścia minut mamy z b i ó r k ę – zaakcentował ostatnie słowo, z powodzeniem naśladując głos Gael'a. - Przygotuj się.
Zanim obrócił się do wyjścia, mogłaby przysiąc, że puścił jej oczko. Zmarszczyła brwi i potrzepała głową.
Kiedy zniknął, podniosła się z miejsca. Ruszyła do łazienki, bawiąc się bezwiednie naszyjnikiem z amorkiem, kiedy usłyszała ciche pukanie do wewnętrznych drzwi. Do wewnętrznych?
Zatrzymała się w miejscu, patrząc na nie niepewnym wzrokiem.
- Proszę.
- Cześć – mruknął Pierre, wynurzając się zza drzwi. Stanął kilka metrów od niej, z wyraźną skruchą oraz niepewnością wymalowanymi na twarzy.
Hermiona poczuła jak tęsknota i ból chwytają ją za serce.
Pokochała go jak brata, zaufała mu, a on zrobił jej takie świństwo.
Teraz rozumiała, dlaczego Rabielle darzyła go tak wielką niechęcią.
W nagłym przypływie niepewności, stanęła w pozycji obronnej, zakładając ręce na piersi. Nie mógł widzieć, że go jej brakuje. Jeszcze nie teraz.
- Czego chcesz?
Chciała by jej głos zabrzmiał surowo i obojętnie, jednak nic z tego. Jak na złość wkradła się niechciana, czuła nuta, chwiejąc jej pewnością siebie.
Pierre musiał to zauważyć, bo jego twarz nieco się rozpogodziła, a na usta wypłynął delikatny uśmiech.
- Porozmawiać.
Wyraźnie chciał usiąść na kanapie i urwać sobie pogawędkę, jednak nie chciała mu na to pozwolić. Utkwiwszy w nim spojrzenie, przeszła z nogi na nogę.
- A więc mów.
Dezorientacja oraz żal. Te dwa odczucia na moment odmalowały się w jego oczach.
Postanowiła nieco spuścić z tonu.
- Chcę cię przeprosić – wyszeptał, wciąż patrząc jej prosto w oczy.
Było to nieco deprymujące, ale także godne podziwu. Jeszcze nigdy nie widziała, by mężczyzna przepraszał w ten sposób.
Ron zawsze uciekał spojrzeniem w każdy kąt pomieszczenia, byle tylko nie spotkać jej czujnego wzroku. Zresztą nie tylko on.
Każdy z tych niewielu mężczyzn, z którymi miała do czynienia, nie potrafił patrzeć jej w oczy. Ale nie on, nie Pierre. On ją rozumiał i szanował jak nikt inny.
Czy potrafiła wybaczyć, ot tak, od razu?
Już otwierała usta, chcąc powiedzieć jakąś błyskotliwą replikę, kiedy zobaczyła jak Pierre unosi dłoń, a w jego oczach maluje się niema prośba: „daj mi skończyć. Proszę.
Chcąc, nie chcąc, skinęła głową w stronę kanapy. Każdy zasługuje na drugą szansę, czyż nie?
- Widzę, że wciąż nosisz mój wisiorek – zagadnął lekko, podbródkiem wskazując na amorka, którym wciąż bezwiednie się bawiła.
Momentalnie odpięła wisiorek i odłożyła go na stolik. Spojrzał na nią z żalem.
- Zapomniałam ściągnąć go wcześniej, dzięki za przypomnienie. - Założyła nogę na nogę, a dłonią odrzuciła włosy do tyłu. - Nie patrz tak na mnie – powiedziała, unikając jego wzroku. - Myślę, że wiesz dlaczego nie chcę go nosić.
- Dlaczego?
Przewróciła oczami.
- Jak mniemam, jest przepełniony tą twoją dziwną magią – wytłumaczyła nieco zniecierpliwionym tonem. Czuła jak irytacja zaczyna panować nad jej ciałem. - Nie chcę, żebyś majstrował przy moich uczuciach.
- Nie robię tego. - Pokręcił przecząco głową, a ciemne włosy opadły mu na czoło. - Ten amorek, to pamiątka. Na świecie są takie zaledwie trzy. - Wziął do ręki wisiorek, dotykając go z pietyzmem. - Legenda mówi, że zostały stworzone przez samego Cupida.
- A dlaczego dałeś go akurat mi? - zapytała z fascynacją, zupełnie zapominając o wcześniejszej irytacji.
- Bo uważam, że zasługujesz na szczęście oraz miłość. Zasługujesz na to, by odnaleźć się z kimś, kogo kochasz.
- I ty uważasz, że wiesz co to za osoba? - zapytała sceptycznie, a złość znów zalała jej serce. - Uważasz, że możesz bawić się moimi uczuciami i mówić mi kto jest dla mnie stworzony?
Z każdym jej kolejnym słowem, coraz bardziej zamaszyście kręcił głową.
W jego oczach pojawił się smutek.
- Hermiono, to nie tak – westchnął przeciągle, widząc, że nie wierzy mu ani trochę. - Zrobiłem błąd, mieszając się między was. Przepraszam. Jednak robiłem to w dobrej wierze. Jestem PEWNY waszych uczuć do siebie – Hermiona prychnęła. - Obiecuję, że już tego nie zrobię.
Zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Miała ochotę skinąć głową i powiedzieć, że już wszystko w porządku, jednak nie potrafiła.
Od kiedy zrobiła się taka zawzięta?
- Nie ściągaj wisiorka.
- Już ci powiedziałam, że nie będę go nosić.
- On nie jest taki jak myślisz. Jego właściwości opisałem ci dokładnie ostatnim razem. Nie mam i nie mogę mieć na niego żadnego wpływu. Nikt nie może. – Podniósł się powoli z miejsca, kładąc amorka z powrotem na stole. - Zacznij go znów nosić, a jego działanie potwierdzi ci moje słowa na temat waszych uczuć. I nie złość się na mnie, proszę.
Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym pożegnawszy przelotnym buziakiem w czoło, zniknął za wewnętrznymi drzwiami.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Zaraz po wyjściu Pierre'a, Hermiona pełna sprzeczności rzuciła się w stronę szafy.
Zostało jej dokładnie pięć minut do „zbiórki”, a nie miała ochoty wysłuchiwać narzekania Gael'a, że się spóźnia. To po pierwsze, a po drugie, najzwyczajniej w świecie nie lubiła tego robić.
Z natury była bardzo punktualna i nie miała zamiaru zmieniać się pod tym względem.
Takim sposobem ubrała się w zawrotnym tempie, pojawiając przed ogromnymi wrotami zamku jako pierwsza.
Rozejrzała się dookoła, wdychając sosnowy zapach, płynący z lasu otaczającego zamek.
Podążyła spojrzeniem w stronę budynku, a jej uwagę przykuł ogromny herb tuż nad marmurowym obramowaniem wejścia. Przedstawiał dwie skrzyżowane, złote różki na błękitnym tle, z których każda tryskała trzema gwiazdkami. Kontury herbu także utrzymane były w złotej tonacji, a spoza nich wyłaniały się dwa błękitne pegazy, utrzymujące na swych skrzydłach wielki napis „BEAUXBATONS”. Był przepiękny. Zastanowiła się jak to jest możliwe, że nie zauważyła go wcześniej.
- Cześć piękna – usłyszała za plecami głos Gael'a i skrzywiła się nieprzyjemnie. Nie miała ochoty spędzać z nim czasu. Dlaczego Pierre zrezygnował?
Zapomniała go o to zapytać, gdy ją odwiedził.
Odwróciła się w stronę chłopaka i z ulgą zobaczyła Rabielle i Malfoya wyłaniających się z zamku.
- Dokąd nas zabierasz? - zapytała z uśmiechem Hermiona, kiedy już dotarli.
- Do...
- Zamknij się, Gael – Rabielle zgromiła Francuza spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do Granger. - Zobaczi jak dotrzemy.
Ruszyli w głąb lasu, idealnie wydeptaną i najwyraźniej często używaną ścieżką. Była dosyć szeroka, z powodzeniem mieściłaby trzy osoby obok siebie.
Draco momentalnie dołączył do Hermiony, przyciągając Rabielle by szła z jej drugiej strony. Nie miał najmniejszego zamiaru dopuszczać Gael'a blisko niej. Z braku innych możliwości, Francuz szedł parę metrów przed nimi, sam i z wyraźnie naburmuszoną miną.
- Zadufany w sobie pajac – mamrotał Malfoy, patrząc z nienawiścią na plecy chłopaka.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc głową.
- Jeszcze trochę, wytrzymasz.
Blondas spojrzał na nią, a wyraz jego oczu momentalnie złagodniał.
Czy przez te kilka dni zdążyli się w pewien sposób zaprzyjaźnić, czy tylko jej się wydawało?
Zaczęła wahać się przez moment czy powinna powiedzieć o wizycie Pierre'a, czy też nie.
Już miała otworzyć usta, kiedy przerwała jej Rabielle.
- Jesteśmy na miejscu!
Spoza drzew zaczął wyłaniać się ogromny, brązowy budynek, nieco przypominający ten, który widzieli w Dover, przed przylotem do Francji. Był większy i bardziej dostojny, jednak z pewnością spełniał podobną funkcję.
- Konie? - zapytał Draco, a jego brwi podjechały aż pod linię włosów.
Rabielle zaśmiała się, przewracając pobłażliwie oczami.
- Nie taki zwykli konie.
Hermiona zmarszczyła nos na krótki moment, zastanawiając się nad jej słowami. Dopiero po chwili jej dłoń uniosła się, uderzając lekko o czoło.
- Abraksany!
- Co?
Malfoy wyglądał na naprawdę zdezorientowanego.
Był głupi czy naprawdę nie wiedział?
- Jest to jedna z odmian pegaza, pochodząca właśnie stąd, z Francji. Mają złotawo- brązową sierść i niewiarygodną siłę. Piją tylko niemieszaną whiskey. - Malfoy nadal wyglądał jakby zobaczył ducha, więc Hermiona szturchnęła go lekko w ramię. - Widziałeś je na czwartym roku, podczas Turnieju Trójmagicznego, głupku.
- Nie mów tak do mnie, bo jeszcze popamiętasz kujonico! - Zbulwersował się blondas, a Hermiona jedynie roześmiała się melodyjnie i dała mu pstryczka w ucho.
Rabielle niepewnie zmarszczyła brwi, ale nijak tego nie skomentowała, z kolei Gael wyglądał jakby miał ochotę kogoś uderzyć.
- Wchodzimy czy nie?
Cała trójka spojrzała na niego, a w oczach Malfoya błysnęła satysfakcja. Przyciągnął Hermionę do siebie i nie puszczając jej ramienia, minął Francuza z podniesioną wysoko głową.
Gdy tylko poczuła jego dotyk, jej ciało zalały przyjemne dreszcze. Nie ważne było, że miała na sobie dosyć grubą, zimową kurtkę. Jego dłoń na jej ramieniu paliła, jakby dotykała gorącego czajnika. Było to bardzo przyjemne, kojące ciepło.
Spojrzała na niego ukradkiem, po raz tysięczny studiując jego profil.
- Wiedziałem, że ci się podobam, ale żeby aż tak? - zagadnął Malfoy na tyle głośno, żeby każdy usłyszał. Hermiona poczuła jak oblewa ją gorący rumieniec. On zawsze wiedział jak ją zażenować! Miała ochotę zapaść się pod ziemię. - Mi to pasuje – wyszeptał jej wprost do ucha, po czym odsunął się kawałek. - Oczywiście tylko dlatego, że dzięki temu doprowadzamy tego gogusia do białej gorączki.
Wskazał ręką do tyłu, puścił jej oczko i zniknął w cieniu stajni.
- Chodźmy – powiedziała Rabielle, ciągnąc ją z uśmiechem za rękaw. - Spodoba ci się, zobaczysz.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, czując rosnącą fascynację.
Jako mała dziewczynka uwielbiała konie. Lubiła je karmić, oglądać, a także jeździć na nich.
Wiedziała, że nie można porównywać zwykłego, mugolskiego zwierzęcia do dostojnych abraksanów, a mimo to zawsze kojarzyły jej się tak samo. Były tylko większe, bardziej dzikie no i te skrzydła. Cudowne, ogromne, silne, lśniące.
Nie zawiodła się ani na własnych wyobrażeniach, ani na pamięci sprzed czterech lat.
Gdy przeszli przez niewielki przedsionek, znaleźli się w ogromnych rozmiarów pomieszczeniu, z przegrodami wielkości całego dormitorium wspólnego prefektów naczelnych. W każdym z nich siedział bądź stał abraksan. Wszystkie wyglądały niemalże tak samo. Ta sama maść, budowa ciała... a jednak dało się je rozróżnić. Były to niewielkie oznaki, ale można było je zauważyć. Jak na przykład niewielka gwiazdka przed uchem najbliższego zwierzęcia.
- Widzi to gwiazdkę przy uchu? - zapytała Rabielle, wskazując dokładnie w to miejsce, w które patrzyła.
Skinęła lekko głową, ale nie zbliżyła się.
- To znami. Oznacza pochodzeni z królewski ród abraksan.
- To one mają jakieś rody? - zapytał Malfoy, podchodząc bliżej i przyglądając się pegazowi. - Tak jak czarodzieje?
Rabielle skinęła głową w odpowiedzi.
- Widzisz, Granger? Nawet zwierzęta mają hierarchię – powiedział zadziornym głosem, jednak w jego oczach błyskały się jedynie żartobliwe iskierki. Mimo to, poczuła lekkie ukłucie w sercu.
No tak. Może i przestała być dla niego nic nie znaczącą szlamą, ale i tak wciąż nie dorastała mu do pięt. Typowe.
Głupi, zakochany w sobie arystokrata...
Zacisnęła zęby, ale nie dała się sprowokować.
Malfoy spojrzał na nią krzywo, ale nie drążył tematu.
- Oni są hodowani u nas, od samego założenia Beauxbatons. Oni bardzo silni i...
- A możi chce popatrzyć z bliska? - Gael znów przerwał opowieść Rabielle, stając dokładnie obok Hermiony. Francuzka popatrzyła na niego z pogardą, ale jedynie założyła ręce na piersi. Najwidoczniej nie miała ochoty marnować na niego swoich nerwów.
Hermiona spojrzała na Gael'a zdezorientowana, z zażenowaniem skubiąc rąbek kurtki.
Tak naprawdę bardzo chciała podejść bliżej. Chciała także dowiedzieć się więcej na ich temat. Stanęła przed ciężkim wyborem.
Gael musiał wziąć jej milczenie za niemą zgodę i pociągnął ją bliżej królewskiego abraksana. Po chwili wszedł do zagrody, wyprowadzając zwierzę łagodnym, aczkolwiek stanowczym gestem. Wyglądało to nieco komicznie, biorąc pod uwagę różnicę w wielkości. Pegaz był naprawdę potężny.
- Mogę go dotknąć? - zapytała Hermiona, przyglądając się z podziwem, mieniącej delikatnie sierści.
- Możi, ale powoli. - Rabielle podeszła bliżej, uśmiechając się do niej łagodnie.
Hermiona wyciągnęła dłoń, po czym powolnym ruchem przejechała dłonią po brzuchu zwierzęcia. Sierść w dotyku była dokładnie taka, jak sobie wyobrażała – mięciutka i przyjemna.
Westchnęła z zachwytem.
- Żebyś tak wzdychała jak mnie głaszczesz po włosach... - powiedział Malfoy, zakładając ręce na piersi. Hermiona znów się spłoniła.
Czy on za wszelką cenę chciał ją dziś poniżyć?
Gael wszedł w jej pole widzenia, zasłaniając Malfoya.
- A możi chce na niego usiąść?
Zanim ktokolwiek zdążył choćby otworzyć buzię, wyciągnął różdżkę i machnąwszy lekko, zaczął lewitować Hermionę ku górze.
Dziewczyna pisnęła z zaskoczenia i wierzgnęła parę razy nogami próbując utrzymać równowagę. Wszystko na nic.
Zobaczyła jak Rabielle otwiera oczy z przerażenia, Malfoy patrzy na to wszystko z niedowierzaniem, a Gael wymachuje różdżką zadowolony z siebie jak nigdy.
- Co ty robi? To się źle skończy, zobaczy! - zawołała Rabielle, starając się wyrwać mu różdżkę z ręki.
- Nie panikuj, blondi.
Hermiona przymknęła oczy, nie chcąc patrzeć w dół. Od małego bała się wysokości, a jak było wspomniane wcześniej, abraksan, zwłaszcza królewski, do najniższych zwierząt nie należał.
Poczuła jak ląduje na czymś bardzo dużym, umięśnionym i podłużnym. Kolejne wydarzenia potoczyły się zaledwie w ułamku sekundy.
Nim zdążyła złapać się czegokolwiek by ustabilizować pozycję, abraksan wierzgnął, a następnie podniósł się na tylne nogi, zrzucając ją na ziemię.
Znów zamknęła oczy. Wytężonymi zmysłami usłyszała rozdzierający krzyk, a następnie poczuła pchnięcie. Uderzyła bokiem o coś twardego i poczuła, że uchodzi z niej powietrze.
Ostatkiem sił uniosła powieki, akurat w momencie by zobaczyć jak Draco obrywa z wielkiego kopyta prosto w brzuch i leci na drugą stronę stajni.
Jej ostatnia myśl brzmiała: „Draco, nie...!”
W następnej chwili była już tylko ciemność.

***~~~***~~~***~~~***~~~***

* Królestwo Czekolady
** słodkiego i przyjemnego

27 komentarzy:

  1. Żeby tylko Hermionie nic poważnego się nie stało. Fantastyczny rozdział zazdrosny Draco jest uroczy. Widać ze obydwoje ciągnie do siebie niesamowicie niech wreszcie przestaną udawać że nic do siebie nie czują. Karola

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Herm i Draco :(
    Ale rozdział fajny <3333 zwłaszcza po tak beznadziejnym dniu, jaki dziś miałam :/
    Jedyne ma co liczę, to szybki powrót Pierra :)
    Pozdrawiam, Ludum :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Draco ją uratował ♥
    A ten cały Grael to idiota.
    Jestem ciekawa kiedy naszyjnik Pierra zacznie działać.
    Może wtedy wreszcie przestaną udawać?

    OdpowiedzUsuń
  4. ;o! w takim momencie przerywać?! no wiesz co! cudny rozdział <3 Mam nadzieje że Pierre do nich wróci bo ten Gael mnie wkurza :P Draco ją osłonił :) zależyyyy muu :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały- nie było momentu, który by mi się nie podobał. Najlepsze przeprosiny Pierra <3 Mam nadzieję, że Draco i Mionie nic nie będzie. W sumie nie spodziewałam się takiego zakończenia xD. Czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie, ale w ostatniej części to zamarłam normalnie!!!
    Kiedy next, kiedy nest!!!>?????

    I fajnie, że Hermi i Pierre się pogodzili :D
    A ten Gael to idiota.
    Ale jedno mnie zastanawia, Hermiona i Draco - ok jedna para, Pierre jest gejem, ok, ale Rabielle? Może opiszesz coś i dasz jej jakiegoś chlopaka???

    OdpowiedzUsuń
  7. dzieje się dzieje...
    Świetnie :D
    Weny:)
    Pozdrawiam,Lili :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super! Uwielbiam Twoje pomysły, jestem pełna podziwu. :D Świetnie opisane, genialnie wykreowani bohaterowie, cud, miód, malina. xD
    Mam nadzieję, że nic poważnego im się nie stało. :(
    Pierre, głupi Pierre... mam podobne uczucia, jak Hermiona. Nie da się go nie lubić, ale jednak nieźle namieszał. ;/
    Rabielle robi się coraz fajniejsza. :D Zaczynam się do niej coraz bardziej przekonywać. :P

    Pozdrawiam,
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczyna się dziać, podoba mi się. Lubię tą Rabielle, Pierre namieszał nieźle. Życzę weny. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo! Jestem wielką fanką Twojej twórczości ;) Podziwiam Twoje pomysły na prawdę, masz wspaniałą wyobraźnię i ciekawy pomysł na Dramione.
    A co do treści.. Ojej, żeby tylko nic się nie stało Herm i Draco! Uwielbiam Rabielle, jest genialna. A Gael.. ughh ;/ Zastanawia mnie tylko zachowanie Draco.
    Na kiedy przewidujesz kolejny rozdział? :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Lana :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko, o matko, o matko, co za emocje, normalnie nie wytrzymuję!
    Mój biedny Draco... Pocieszę go :3 Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie, i Hermionie oczywiście też :D
    Jestem pełna podziwu dla Twoich pomysłów! Są genialne. Ciągle zaskakujesz mnie coraz to ciekawszymi :>
    Gael... Od pierwszego zdania, w którym go opisałaś, wiedziałam, że koleś jest coś nie halo.
    Cieszę się, że Hermiona pogadała trochę z Pierre. Co jak co, ale jego to lubię :)
    Mmm, Draco tak do Hermiony.... mmmm :D
    Rozdział świetny, naprawdę!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Niech Hermiona wybaczy dla Pierożka! :c
    Rzygam tym Gaelem. Niech wpadnie w stóg siana abraksanów i niech go wywiozą heeen, heeeeen... :)
    Piszesz tak, że emocje buzują w człowieku jak w garnku, a to wielki plus! :)
    Pozdrawiam
    Ina

    OdpowiedzUsuń
  13. Super blog! Dodaj następny rozdział!! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gael-typowy, zakochany w sobie dupek ale mimo wszystko wykręcił fajną akcję, wręcz dobrze go było wprowadzić dla samego-,,Zamknij się Gael" Rabielle :D
    Malfoy dostał z kopyta jak mniemam, oby sobie fryzurki chłopina nie zniszczył bo bym była zła. A Hermiona i jej zamiłowanie do koników rozbroiła mnie totalnie. Jak zawsze kawał dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniały rozdział ale załamała mnie końcówka
    haha, na początku jak pisało o tym gościu co ciągle przegląda się w lusterku i ma fanki przysięgam jak żelki kocham że pierwsze skojarzenie miałam z Malfoy' em :)
    Cudo i czekam na kolejny
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jest fenomenalny. brak mi słów, podobało mi się dosłownie wszystko. mam nadzieje, że Hermiona pogodzi się z Pierre, bo osobiście bardzo go lubię, a ten francuz na jago zastępstwo to jakaś genetyczna pomyłka. Tak czy siak wszystko jest idealne :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Gael - debil roku -.-
    Co do rozdziału jest mega, ale końcówka mnie trochę zmartwiła. Życzę weny, Anjaa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak zwykle mój komentarz nudny, bo powtarza się pod każdym nowym rozdziałem - cudo! Bardzo jestem ciekawa, co się stanie dalej, a i niech ten cały Gael trzyma swoje obrzydliwe łapska z dala od Hermiony i niech nawet nie myśli o tym, by ją dotknąć, chociaż Drao jest taaaki słodki, gdy jest zazdrosny.
    Pozdrawiam magicznie i czekam na NN bardzo niecierpliwie
    ~hope~
    Ps. Skąd Ty dziewczyno bierzesz takie genialne pomysły? <3

    OdpowiedzUsuń
  19. No genialny rozdział, no :3
    Że też Pierre zrezygnował. Polubiłam go. A jego następca to młot. Żeby tylko Hermionie nic się nie stało.
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
  20. Super czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Eeeeeee....... no.....tego..... .*_*
    Nie mam nic do dodania. A ten komentarz potraktuj jako akt uwielbienia w kierunku tego rozdziału oraz twojej osoby droga Dia Ment.

    Życzę weny i czasu na pisanie.
    Vera :*

    OdpowiedzUsuń
  22. powoli jestem na bieżąco :) ostatnie tygodnie dały mi w kość ale w końcu nadrobiłem :) Dziwie się sobie, że mi się podoba. Nie lubie romantycznych historii a jednak.. Fajne jest to, że kiedy już wydaje Ci się, że wiesz co będzie dalej Ty odwracasz wszystko tak, że historia toczy się w kierunku którego bym się nie spodziewał ( no dobra, że Pierd jest pe... gejem się domyśliłem xD tylko geje tak się zachowują ). Do czego się przyczepię? Dałaś kiedyś komuś pstryczka w ucho? Wiem, że w opowiadaniach tego typu teksty są normą, ale przyzwyczaiłaś mnie do tego, że normy często łamiesz.. Nie wiem jak inni ale czytając historię staram się ją widzieć :D pstryczek w ucho? :D Mimo wszystko czytam z zapałem i nie marudź tylko pisz bo masz dla kogo :)

    Zawsze wierny fan, nie zawsze na bieżąco P

    OdpowiedzUsuń
  23. :'(:'(:'( biedny Draco
    Smutna Nivis

    OdpowiedzUsuń
  24. Nadrabiam, więc lecę dalej :)
    Rozdział nie powalał - chodzi mi o to co się w nim działo - ale napisałaś go bardzo fajnie :) Dobrze i szybko się czytało :)

    B.

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział, jak wszystkie zresztą, bardzo mi się podobał. Ten cały Gael, czy jak mu tam, strasznie mnie irytuje. Biedna Hermiona i Draco. Idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  26. Biedni.
    "Draco oberwał z kopyta"
    hahaha,mimo ,że mi przykro to zachciało mi się śmiać.
    Przypomniało mi się 'Więzień Azkabanu' ;D

    OdpowiedzUsuń
  27. O jaa, biedny Dracze.
    Pozdrawiam,
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń