Niektórzy
potrafią kłamać tak dobrze, że udaje im się oszukiwać samych siebie.
Nie
zawsze jednak oznacza to efektywne mamienie innych.
- Nie interesui was to, co?
- zapytał wysoki, mocno zbudowany brunet. Jak on miał na imię? Pomyślał
Draco. Ach tak, Gael.
Od kiedy wyjaśniła się cała
sprawa z konfliktem między Rabielle i Pierrem, wyciągając za sobą na światło
dzienne prawdę o jego dziedzictwie, wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt
stopni.
Już następnego dnia na
miejscu Pierre'a pojawił się Gael, zadziwiając wszystkich, łącznie z Rabielle.
Kiedy dostrzegła pytające spojrzenie Hermiony, jedynie wzruszyła ramionami,
dając jasno do zrozumienia, że nic nie wie i nic, a nic ją to nie interesuje.
Co do samego Gael'a...
Był przystojny, to prawda,
jednak równie tępy co niejedna mieszkanka Slytherinu. Już po pierwszej minucie,
Draco i Hermiona zgodnie stwierdzili, że idealnie pasowałby do Greengrass.
Francuz wszędzie chodził z
lusterkiem, błyskając śnieżnobiałymi zębami, które raziły w oczy bardziej niż
słońce na niebie, a jego jedynym tematem rozmów były jego fanki i ciało.
Rabielle wyznała im w
sekrecie, że tak naprawdę nikt za nim nie przepada, a rzekome „fanki”, to po
prostu puste dziewczątka, nie patrzące na nic więcej, jak tylko wygląd. Starała
się zataić, iż sama niegdyś do takiej grupki należała, jednak zdradził ją dość
silny rumieniec.
Tak więc spędzili kolejne
dwa dni, prosząc Merlina o cierpliwość, a także tęskniąc za obecnością
Pierre'a. Może i zrobił im świństwo, ale naprawdę dało się go lubić.
- Zamknij się, Gael –
warknęła Rabielle, mrużąc swoje błękitne oczy.
Już trzeci raz przerwał jej
w pół słowa. Draco musiał przyznać, że rzeczywiście nieźle się wynudził, jednak
w tym momencie całym sercem był przy Rabielle. Znienawidził Gael'a od
pierwszego momentu, gdy tylko go zobaczył i próbował sobie wmawiać, że nie ma
to nic wspólnego z jego nieudolnymi zalotami względem Hermiony.
Patrząc na jego umizgi, a
także obleśny uśmiech skierowany w jej stronę, najzwyczajniej w świecie był
zazdrosny. Jeżył się za każdym razem, gdy ze sobą rozmawiali, jednak usilnie
wypierał to ze świadomości. Był pewny, że nadal znajduje się pod panowaniem
dziwnej magii Pierre'a, a co za tym idzie, nie miał większego wpływu na własne
emocje.
A odczuwał naprawdę dużo...
Gdy patrzył na jej profil,
lekko zadarty nosek, pełne usta, delikatne piegi... mógłby przysiąc, że nic
więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
Obserwował ją naprawdę
uważnie, przez ostatnie kilka dni, gdy zwiedzali Carcassone. Bardziej skupiał
się na fascynacji, malującej się na jej twarzy niż na samych słowach Rabielle,
która przybliżała im co ciekawsze fakty z historii mugolsko-czarodziejskiego
miasteczka.
Nie rozumiał własnych
myśli, emocji, ani odruchów. Co jest prawdą, a co fikcją?
- Nie widzi tego? - zapytał
Gael, a jego wypielęgnowane brwi podjechały do góry. - Oni znudzone. Lepiej
idźmy do Royaume du chocolat* madame Latterie.
Rabielle spojrzała na niego
morderczym wzrokiem, po czym odwróciła się z powrotem w stronę ogromnego zamku,
z ciemnego kamienia.
Była wściekła i nie trzeba
było być jasnowidzem, żeby to zobaczyć.
Hermiona spojrzała na
Gael'a z politowaniem, a Draco z nienawiścią.
- Kazała ci się zamknąć,
nie słyszałeś? - Jego głos wręcz ociekał jadem, jednak Francuz zdawał się tego
nie słyszeć.
Obrócił się w jego stronę,
wzruszając lekko ramionami.
- Tylko tak mówi. Kobiety
mnie uwielbiaji. - Mrugnął porozumiewawczo, na co Draco skrzywił się
ostentacyjnie. Gael znów nie zareagował. Podszedł do Hermiony i objął ją
ramieniem, zupełnie jakby nikogo innego obok nich nie było. - Możi ma ochota na
coś sucré et plaisante**?
Obleśny uśmiech wypłynął na
jego wargi, zaraz po tym jak je lubieżnie oblizał.
- Ee, raczej nie... -
wyjąkała Hermiona, z widocznym niezrozumieniem oraz przestrachem.
Draco także nie zrozumiał
tej dziwnej propozycji, jednak poczuł, jak całe jego ciało spina się z
wściekłości.
Już miał podejść i załatwić
sprawę „po swojemu”, kiedy pojawiła się Rabielle, zakładając ręce na piersi.
- Odczep się od niej, Gael!
Ona za ladni i za mądri dla ciebie.
Cała trójka spojrzała na
nią ze zdziwieniem, a Hermiona także z wdzięcznością. W odpowiedzi posłała jej
delikatny uśmiech.
- Wracamy do zamek –
powiedziała Rabielle, ruszając w stronę wąskiej, brukowanej uliczki. - Po
obidi, mam niespodziankę!
Nie czekając na nikogo,
zniknęła za rogiem. Draco nadal stał w miejscu, morderczym wzrokiem mierząc
rękę Gael'a, która nadal obejmowała skonsternowaną Hermionę.
W końcu podszedł do nich i
bezpardonalnie zepchnął ją z ramion dziewczyny, zajmując swoją własną.
Wmawiał sobie, że zrobił to
tylko dlatego, że potrzebowała jego pomocy.
Za nic by się nie przyznał
do słodkich dreszczy, które przebiegły przez jego ciało, gdy tylko jej dotknął.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona kręciła się po
pokoju, raz po raz poprawiając pedantycznie ułożone poduszki i przesuwając
ustawione na półce książki.
Wciąż nie pozbyła się tego
dziwnego uczucia dezorientacji, które ogarnęło ją podczas zwiedzania
pobliskiego miasteczka. Wciąż nie potrafiła zapomnieć o dreszczach, które
ogarnęły jej ciało w momencie, gdy znalazła się blisko Malfoya.
Gubiła się we własnych
myślach i uczuciach. Nie rozumiała swoich pragnień.
Wszystko to, co od jakiegoś
czasu działo się między nimi, było dla niej jedną wielką zagadką.
Teraz już wiedziała, że
większość ich zachowań, a także krępujących sytuacji miało miejsce za sprawą Pierre'a.
Jednak czy wszystko?
Doskonale pamiętała słowa
Rabielle, w dniu ich wyjazdu:
Nie martwcie się. Od dziś
wszystko co udawane wróci do normy.
Czy chodziło jej o to, co
działo się między nią, a Draconem? Z pewnością. W tym momencie pojawia się
kolejne pytanie: czy miała rację?
Owszem, pamiętała, że po
ich wyjeździe stała się bardziej obojętna na widok, obecność i wszystkie inne
przymioty związane z Malfoyem. Nie potrafiła jednak przypomnieć sobie, co wtedy
czuła.
Jej zawsze gładkie czoło,
przecięła podłużna zmarszczka, kiedy z głośnym westchnieniem opadła na kanapę.
Zsunęła się nieco na oparciu i zamknąwszy oczy, złożyła dłonie na brzuchu.
Czuła się przepełniona
złością, niepewnością, a także wszystkimi innymi emocjami związanymi z
ostatnimi wydarzeniami.
Brakowało jej Pierre'a.
Rozmowy z nim. Tego zrozumienia, z którym na nią patrzył.
A jednak nie miała
pewności, czy byłaby w stanie z nim rozmawiać.
Czy już mu wybaczyła?
- Granger? - usłyszała za
sobą cichy, łagodny głos, a mimo to podskoczyła. Nawet nie wiedziała kiedy
odpłynęła tak bardzo, by nie być w stanie usłyszeć jego wejścia.
- Tutaj – odpowiedziała,
unosząc rękę poza oparcie kanapy.
Po chwili usiadł koło niej,
przyjmując tę samą pozycję.
Leżeli obok siebie, niemal
stykając ramionami i wpatrywali się w sufit.
W pewnym momencie obróciła
się w jego stronę, lustrując dokładnie idealny profil, nieskazitelnie bladą
skórę i miękkie, jasne włosy.
Był naprawdę cudowny.
- Coś się stało? -
zapytała, czując, że wcale nie ma ochoty przerywać tej błogiej ciszy.
Ostatnio coraz mniej się
przy nim krępowała, a incydent ze sztuczkami Pierre'a -o dziwo- tylko ich
zbliżył.
Zupełnie jakby mieli
wspólny punkt odniesienia. Coś, co w gąszczu różnic, wreszcie łączyło ich ze
sobą.
Kątem oka zauważyła jak
wzrusza ramionami, a dłonią poprawia przydługie włosy.
- Sprawdzam tylko jak się
czujesz. Ten dupek musiał nieźle cię zdenerwować, trzęsłaś się jak druzgotek.
- Druzgotki się nie trzęsą.
- Zmarszczył czoło, patrząc na nią niepewnie. Po chwili znów wzruszył
ramionami.
- Wiem, tak się tylko
zgrywam.
Hermiona roześmiała się
serdecznie, czując jak jej serce wypełnia błogość.
Naprawdę dało się go lubić.
Zwłaszcza tu, na obcym terenie, z daleka od jego głupiutkich fanek,
rasistowskich kumpli i psychopatycznego ojca.
Było w nim coś więcej, poza
płytką, egoistyczną powierzchownością.
Nie zmieniając pozycji,
znów obróciła głowę w jego stronę, a włosy opadły jej na policzek.
- Od kiedy tak się o mnie
martwisz?
Znów wzruszenie ramion.
- A kto powiedział, że
martwię?
- Ty.
- Ja? - uniósł brwi, z
udawanym zdziwieniem. Hermiona znów się roześmiała, spoglądając na niego
wymownie. - No dobra, może trochę – przyznał się, starając przybrać
nonszalancki ton. - Ale to dlatego, że nie lubię tego dupka. Zakochany w sobie
pawian.
Dziewczyna po raz kolejny
się roześmiała, kręcąc głową. Jej włosy rozłożyły się kaskadą na oparciu,
elektryzując miejscami.
Malfoy spojrzał na nią
przelotnie, jednak nie powiedział nic więcej.
Siedzieli tak chwilę w
ciszy, każde zatopione we własnych, tylko sobie znanych myślach.
Było im błogo i przyjemnie,
co jasno odmalowało się na twarzach.
- Lepiej już pójdę. Za
dwadzieścia minut mamy z b i ó r k ę – zaakcentował ostatnie słowo, z powodzeniem
naśladując głos Gael'a. - Przygotuj się.
Zanim obrócił się do
wyjścia, mogłaby przysiąc, że puścił jej oczko. Zmarszczyła brwi i potrzepała
głową.
Kiedy zniknął, podniosła
się z miejsca. Ruszyła do łazienki, bawiąc się bezwiednie naszyjnikiem z
amorkiem, kiedy usłyszała ciche pukanie do wewnętrznych drzwi. Do wewnętrznych?
Zatrzymała się w miejscu,
patrząc na nie niepewnym wzrokiem.
- Proszę.
- Cześć – mruknął Pierre,
wynurzając się zza drzwi. Stanął kilka metrów od niej, z wyraźną skruchą oraz
niepewnością wymalowanymi na twarzy.
Hermiona poczuła jak
tęsknota i ból chwytają ją za serce.
Pokochała go jak brata,
zaufała mu, a on zrobił jej takie świństwo.
Teraz rozumiała, dlaczego
Rabielle darzyła go tak wielką niechęcią.
W nagłym przypływie
niepewności, stanęła w pozycji obronnej, zakładając ręce na piersi. Nie mógł
widzieć, że go jej brakuje. Jeszcze nie teraz.
- Czego chcesz?
Chciała by jej głos zabrzmiał
surowo i obojętnie, jednak nic z tego. Jak na złość wkradła się niechciana,
czuła nuta, chwiejąc jej pewnością siebie.
Pierre musiał to zauważyć,
bo jego twarz nieco się rozpogodziła, a na usta wypłynął delikatny uśmiech.
- Porozmawiać.
Wyraźnie chciał usiąść na
kanapie i urwać sobie pogawędkę, jednak nie chciała mu na to pozwolić.
Utkwiwszy w nim spojrzenie, przeszła z nogi na nogę.
- A więc mów.
Dezorientacja oraz żal. Te
dwa odczucia na moment odmalowały się w jego oczach.
Postanowiła nieco spuścić z
tonu.
- Chcę cię przeprosić –
wyszeptał, wciąż patrząc jej prosto w oczy.
Było to nieco deprymujące,
ale także godne podziwu. Jeszcze nigdy nie widziała, by mężczyzna przepraszał w
ten sposób.
Ron zawsze uciekał
spojrzeniem w każdy kąt pomieszczenia, byle tylko nie spotkać jej czujnego
wzroku. Zresztą nie tylko on.
Każdy z tych niewielu
mężczyzn, z którymi miała do czynienia, nie potrafił patrzeć jej w oczy. Ale
nie on, nie Pierre. On ją rozumiał i szanował jak nikt inny.
Czy potrafiła wybaczyć, ot
tak, od razu?
Już otwierała usta, chcąc
powiedzieć jakąś błyskotliwą replikę, kiedy zobaczyła jak Pierre unosi dłoń, a
w jego oczach maluje się niema prośba: „daj mi skończyć. Proszę.”
Chcąc, nie chcąc, skinęła
głową w stronę kanapy. Każdy zasługuje na drugą szansę, czyż nie?
- Widzę, że wciąż nosisz
mój wisiorek – zagadnął lekko, podbródkiem wskazując na amorka, którym wciąż
bezwiednie się bawiła.
Momentalnie odpięła
wisiorek i odłożyła go na stolik. Spojrzał na nią z żalem.
- Zapomniałam ściągnąć go
wcześniej, dzięki za przypomnienie. - Założyła nogę na nogę, a dłonią odrzuciła
włosy do tyłu. - Nie patrz tak na mnie – powiedziała, unikając jego wzroku. -
Myślę, że wiesz dlaczego nie chcę go nosić.
- Dlaczego?
Przewróciła oczami.
- Jak mniemam, jest
przepełniony tą twoją dziwną magią – wytłumaczyła nieco zniecierpliwionym
tonem. Czuła jak irytacja zaczyna panować nad jej ciałem. - Nie chcę, żebyś
majstrował przy moich uczuciach.
- Nie robię tego. -
Pokręcił przecząco głową, a ciemne włosy opadły mu na czoło. - Ten amorek, to
pamiątka. Na świecie są takie zaledwie trzy. - Wziął do ręki wisiorek,
dotykając go z pietyzmem. - Legenda mówi, że zostały stworzone przez samego
Cupida.
- A dlaczego dałeś go
akurat mi? - zapytała z fascynacją, zupełnie zapominając o wcześniejszej
irytacji.
- Bo uważam, że zasługujesz
na szczęście oraz miłość. Zasługujesz na to, by odnaleźć się z kimś, kogo
kochasz.
- I ty uważasz, że wiesz co
to za osoba? - zapytała sceptycznie, a złość znów zalała jej serce. - Uważasz,
że możesz bawić się moimi uczuciami i mówić mi kto jest dla mnie stworzony?
Z każdym jej kolejnym
słowem, coraz bardziej zamaszyście kręcił głową.
W jego oczach pojawił się
smutek.
- Hermiono, to nie tak –
westchnął przeciągle, widząc, że nie wierzy mu ani trochę. - Zrobiłem błąd,
mieszając się między was. Przepraszam. Jednak robiłem to w dobrej wierze.
Jestem PEWNY waszych uczuć do siebie – Hermiona prychnęła. - Obiecuję, że już
tego nie zrobię.
Zmierzyła go uważnym
spojrzeniem. Miała ochotę skinąć głową i powiedzieć, że już wszystko w
porządku, jednak nie potrafiła.
Od kiedy zrobiła się taka
zawzięta?
- Nie ściągaj wisiorka.
- Już ci powiedziałam, że
nie będę go nosić.
- On nie jest taki jak myślisz.
Jego właściwości opisałem ci dokładnie ostatnim razem. Nie mam i nie mogę mieć
na niego żadnego wpływu. Nikt nie może. – Podniósł się powoli z miejsca, kładąc
amorka z powrotem na stole. - Zacznij go znów nosić, a jego działanie
potwierdzi ci moje słowa na temat waszych uczuć. I nie złość się na mnie,
proszę.
Spojrzał jej głęboko w
oczy, po czym pożegnawszy przelotnym buziakiem w czoło, zniknął za wewnętrznymi
drzwiami.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Zaraz po wyjściu Pierre'a,
Hermiona pełna sprzeczności rzuciła się w stronę szafy.
Zostało jej dokładnie pięć
minut do „zbiórki”, a nie miała ochoty wysłuchiwać narzekania Gael'a, że się
spóźnia. To po pierwsze, a po drugie, najzwyczajniej w świecie nie lubiła tego
robić.
Z natury była bardzo
punktualna i nie miała zamiaru zmieniać się pod tym względem.
Takim sposobem ubrała się w
zawrotnym tempie, pojawiając przed ogromnymi wrotami zamku jako pierwsza.
Rozejrzała się dookoła,
wdychając sosnowy zapach, płynący z lasu otaczającego zamek.
Podążyła spojrzeniem w
stronę budynku, a jej uwagę przykuł ogromny herb tuż nad marmurowym
obramowaniem wejścia. Przedstawiał dwie skrzyżowane, złote różki na błękitnym
tle, z których każda tryskała trzema gwiazdkami. Kontury herbu także utrzymane
były w złotej tonacji, a spoza nich wyłaniały się dwa błękitne pegazy,
utrzymujące na swych skrzydłach wielki napis „BEAUXBATONS”. Był przepiękny.
Zastanowiła się jak to jest możliwe, że nie zauważyła go wcześniej.
- Cześć piękna – usłyszała
za plecami głos Gael'a i skrzywiła się nieprzyjemnie. Nie miała ochoty spędzać
z nim czasu. Dlaczego Pierre zrezygnował?
Zapomniała go o to zapytać,
gdy ją odwiedził.
Odwróciła się w stronę
chłopaka i z ulgą zobaczyła Rabielle i Malfoya wyłaniających się z zamku.
- Dokąd nas zabierasz? -
zapytała z uśmiechem Hermiona, kiedy już dotarli.
- Do...
- Zamknij się, Gael –
Rabielle zgromiła Francuza spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do Granger. -
Zobaczi jak dotrzemy.
Ruszyli w głąb lasu,
idealnie wydeptaną i najwyraźniej często używaną ścieżką. Była dosyć szeroka, z
powodzeniem mieściłaby trzy osoby obok siebie.
Draco momentalnie dołączył
do Hermiony, przyciągając Rabielle by szła z jej drugiej strony. Nie miał
najmniejszego zamiaru dopuszczać Gael'a blisko niej. Z braku innych możliwości,
Francuz szedł parę metrów przed nimi, sam i z wyraźnie naburmuszoną miną.
- Zadufany w sobie pajac –
mamrotał Malfoy, patrząc z nienawiścią na plecy chłopaka.
Hermiona uśmiechnęła się
pod nosem, kręcąc głową.
- Jeszcze trochę, wytrzymasz.
Blondas spojrzał na nią, a
wyraz jego oczu momentalnie złagodniał.
Czy przez te kilka dni
zdążyli się w pewien sposób zaprzyjaźnić, czy tylko jej się wydawało?
Zaczęła wahać się przez
moment czy powinna powiedzieć o wizycie Pierre'a, czy też nie.
Już miała otworzyć usta,
kiedy przerwała jej Rabielle.
- Jesteśmy na miejscu!
Spoza drzew zaczął wyłaniać
się ogromny, brązowy budynek, nieco przypominający ten, który widzieli w Dover,
przed przylotem do Francji. Był większy i bardziej dostojny, jednak z pewnością
spełniał podobną funkcję.
- Konie? - zapytał Draco, a
jego brwi podjechały aż pod linię włosów.
Rabielle zaśmiała się,
przewracając pobłażliwie oczami.
- Nie taki zwykli konie.
Hermiona zmarszczyła nos na
krótki moment, zastanawiając się nad jej słowami. Dopiero po chwili jej dłoń
uniosła się, uderzając lekko o czoło.
- Abraksany!
- Co?
Malfoy wyglądał na naprawdę
zdezorientowanego.
Był głupi czy naprawdę nie
wiedział?
- Jest to jedna z odmian pegaza, pochodząca
właśnie stąd, z Francji. Mają złotawo- brązową sierść i niewiarygodną siłę.
Piją tylko niemieszaną whiskey. - Malfoy nadal wyglądał jakby zobaczył ducha,
więc Hermiona szturchnęła go lekko w ramię. - Widziałeś je na czwartym roku,
podczas Turnieju Trójmagicznego, głupku.
- Nie mów tak do mnie, bo jeszcze popamiętasz
kujonico! - Zbulwersował się blondas, a Hermiona jedynie roześmiała się
melodyjnie i dała mu pstryczka w ucho.
Rabielle niepewnie zmarszczyła brwi, ale nijak
tego nie skomentowała, z kolei Gael wyglądał jakby miał ochotę kogoś uderzyć.
- Wchodzimy czy nie?
Cała trójka spojrzała na niego, a w oczach
Malfoya błysnęła satysfakcja. Przyciągnął Hermionę do siebie i nie puszczając
jej ramienia, minął Francuza z podniesioną wysoko głową.
Gdy tylko poczuła jego dotyk, jej ciało zalały
przyjemne dreszcze. Nie ważne było, że miała na sobie dosyć grubą, zimową
kurtkę. Jego dłoń na jej ramieniu paliła, jakby dotykała gorącego czajnika.
Było to bardzo przyjemne, kojące ciepło.
Spojrzała na niego ukradkiem, po raz tysięczny
studiując jego profil.
- Wiedziałem, że ci się podobam, ale żeby aż
tak? - zagadnął Malfoy na tyle głośno, żeby każdy usłyszał. Hermiona poczuła
jak oblewa ją gorący rumieniec. On zawsze wiedział jak ją zażenować! Miała
ochotę zapaść się pod ziemię. - Mi to pasuje – wyszeptał jej wprost do ucha, po
czym odsunął się kawałek. - Oczywiście tylko dlatego, że dzięki temu
doprowadzamy tego gogusia do białej gorączki.
Wskazał ręką do tyłu, puścił jej oczko i zniknął
w cieniu stajni.
- Chodźmy – powiedziała Rabielle, ciągnąc ją z
uśmiechem za rękaw. - Spodoba ci się, zobaczysz.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, czując rosnącą
fascynację.
Jako mała dziewczynka uwielbiała konie. Lubiła
je karmić, oglądać, a także jeździć na nich.
Wiedziała, że nie można porównywać zwykłego,
mugolskiego zwierzęcia do dostojnych abraksanów, a mimo to zawsze kojarzyły jej
się tak samo. Były tylko większe, bardziej dzikie no i te skrzydła. Cudowne,
ogromne, silne, lśniące.
Nie zawiodła się ani na własnych wyobrażeniach,
ani na pamięci sprzed czterech lat.
Gdy przeszli przez niewielki przedsionek,
znaleźli się w ogromnych rozmiarów pomieszczeniu, z przegrodami wielkości
całego dormitorium wspólnego prefektów naczelnych. W każdym z nich siedział
bądź stał abraksan. Wszystkie wyglądały niemalże tak samo. Ta sama maść, budowa
ciała... a jednak dało się je rozróżnić. Były to niewielkie oznaki, ale można
było je zauważyć. Jak na przykład niewielka gwiazdka przed uchem najbliższego
zwierzęcia.
- Widzi to gwiazdkę przy uchu? - zapytała
Rabielle, wskazując dokładnie w to miejsce, w które patrzyła.
Skinęła lekko głową, ale nie zbliżyła się.
- To znami. Oznacza pochodzeni z królewski ród
abraksan.
- To one mają jakieś rody? - zapytał Malfoy,
podchodząc bliżej i przyglądając się pegazowi. - Tak jak czarodzieje?
Rabielle skinęła głową w odpowiedzi.
- Widzisz, Granger? Nawet zwierzęta mają
hierarchię – powiedział zadziornym głosem, jednak w jego oczach błyskały się
jedynie żartobliwe iskierki. Mimo to, poczuła lekkie ukłucie w sercu.
No tak. Może i przestała być dla niego nic nie
znaczącą szlamą, ale i tak wciąż nie dorastała mu do pięt. Typowe.
Głupi, zakochany w sobie arystokrata...
Zacisnęła zęby, ale nie dała się sprowokować.
Malfoy spojrzał na nią krzywo, ale nie drążył
tematu.
- Oni są hodowani u nas, od samego założenia
Beauxbatons. Oni bardzo silni i...
- A możi chce popatrzyć z
bliska? - Gael znów przerwał opowieść Rabielle, stając dokładnie obok Hermiony.
Francuzka popatrzyła na niego z pogardą, ale jedynie założyła ręce na piersi.
Najwidoczniej nie miała ochoty marnować na niego swoich nerwów.
Hermiona spojrzała na
Gael'a zdezorientowana, z zażenowaniem skubiąc rąbek kurtki.
Tak naprawdę bardzo chciała
podejść bliżej. Chciała także dowiedzieć się więcej na ich temat. Stanęła przed
ciężkim wyborem.
Gael musiał wziąć jej milczenie
za niemą zgodę i pociągnął ją bliżej królewskiego abraksana. Po chwili wszedł
do zagrody, wyprowadzając zwierzę łagodnym, aczkolwiek stanowczym gestem.
Wyglądało to nieco komicznie, biorąc pod uwagę różnicę w wielkości. Pegaz był
naprawdę potężny.
- Mogę go dotknąć? -
zapytała Hermiona, przyglądając się z podziwem, mieniącej delikatnie sierści.
- Możi, ale powoli. -
Rabielle podeszła bliżej, uśmiechając się do niej łagodnie.
Hermiona wyciągnęła dłoń,
po czym powolnym ruchem przejechała dłonią po brzuchu zwierzęcia. Sierść w
dotyku była dokładnie taka, jak sobie wyobrażała – mięciutka i przyjemna.
Westchnęła z zachwytem.
- Żebyś tak wzdychała jak
mnie głaszczesz po włosach... - powiedział Malfoy, zakładając ręce na piersi.
Hermiona znów się spłoniła.
Czy on za wszelką cenę
chciał ją dziś poniżyć?
Gael wszedł w jej pole
widzenia, zasłaniając Malfoya.
- A możi chce na niego
usiąść?
Zanim ktokolwiek zdążył
choćby otworzyć buzię, wyciągnął różdżkę i machnąwszy lekko, zaczął lewitować
Hermionę ku górze.
Dziewczyna pisnęła z
zaskoczenia i wierzgnęła parę razy nogami próbując utrzymać równowagę. Wszystko
na nic.
Zobaczyła jak Rabielle
otwiera oczy z przerażenia, Malfoy patrzy na to wszystko z niedowierzaniem, a
Gael wymachuje różdżką zadowolony z siebie jak nigdy.
- Co ty robi? To się źle
skończy, zobaczy! - zawołała Rabielle, starając się wyrwać mu różdżkę z ręki.
- Nie panikuj, blondi.
Hermiona przymknęła oczy,
nie chcąc patrzeć w dół. Od małego bała się wysokości, a jak było wspomniane
wcześniej, abraksan, zwłaszcza królewski, do najniższych zwierząt nie należał.
Poczuła jak ląduje na czymś
bardzo dużym, umięśnionym i podłużnym. Kolejne wydarzenia potoczyły się
zaledwie w ułamku sekundy.
Nim zdążyła złapać się
czegokolwiek by ustabilizować pozycję, abraksan wierzgnął, a następnie podniósł
się na tylne nogi, zrzucając ją na ziemię.
Znów zamknęła oczy.
Wytężonymi zmysłami usłyszała rozdzierający krzyk, a następnie poczuła
pchnięcie. Uderzyła bokiem o coś twardego i poczuła, że uchodzi z niej
powietrze.
Ostatkiem sił uniosła
powieki, akurat w momencie by zobaczyć jak Draco obrywa z wielkiego kopyta
prosto w brzuch i leci na drugą stronę stajni.
Jej ostatnia myśl brzmiała:
„Draco, nie...!”
W następnej chwili była już
tylko ciemność.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* Królestwo Czekolady
** słodkiego i przyjemnego
Żeby tylko Hermionie nic poważnego się nie stało. Fantastyczny rozdział zazdrosny Draco jest uroczy. Widać ze obydwoje ciągnie do siebie niesamowicie niech wreszcie przestaną udawać że nic do siebie nie czują. Karola
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Herm i Draco :(
OdpowiedzUsuńAle rozdział fajny <3333 zwłaszcza po tak beznadziejnym dniu, jaki dziś miałam :/
Jedyne ma co liczę, to szybki powrót Pierra :)
Pozdrawiam, Ludum :*
Draco ją uratował ♥
OdpowiedzUsuńA ten cały Grael to idiota.
Jestem ciekawa kiedy naszyjnik Pierra zacznie działać.
Może wtedy wreszcie przestaną udawać?
;o! w takim momencie przerywać?! no wiesz co! cudny rozdział <3 Mam nadzieje że Pierre do nich wróci bo ten Gael mnie wkurza :P Draco ją osłonił :) zależyyyy muu :P
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały- nie było momentu, który by mi się nie podobał. Najlepsze przeprosiny Pierra <3 Mam nadzieję, że Draco i Mionie nic nie będzie. W sumie nie spodziewałam się takiego zakończenia xD. Czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńŚwietnie, ale w ostatniej części to zamarłam normalnie!!!
OdpowiedzUsuńKiedy next, kiedy nest!!!>?????
I fajnie, że Hermi i Pierre się pogodzili :D
A ten Gael to idiota.
Ale jedno mnie zastanawia, Hermiona i Draco - ok jedna para, Pierre jest gejem, ok, ale Rabielle? Może opiszesz coś i dasz jej jakiegoś chlopaka???
dzieje się dzieje...
OdpowiedzUsuńŚwietnie :D
Weny:)
Pozdrawiam,Lili :)
Super! Uwielbiam Twoje pomysły, jestem pełna podziwu. :D Świetnie opisane, genialnie wykreowani bohaterowie, cud, miód, malina. xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nic poważnego im się nie stało. :(
Pierre, głupi Pierre... mam podobne uczucia, jak Hermiona. Nie da się go nie lubić, ale jednak nieźle namieszał. ;/
Rabielle robi się coraz fajniejsza. :D Zaczynam się do niej coraz bardziej przekonywać. :P
Pozdrawiam,
Ana M.
Zaczyna się dziać, podoba mi się. Lubię tą Rabielle, Pierre namieszał nieźle. Życzę weny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńCudo! Jestem wielką fanką Twojej twórczości ;) Podziwiam Twoje pomysły na prawdę, masz wspaniałą wyobraźnię i ciekawy pomysł na Dramione.
OdpowiedzUsuńA co do treści.. Ojej, żeby tylko nic się nie stało Herm i Draco! Uwielbiam Rabielle, jest genialna. A Gael.. ughh ;/ Zastanawia mnie tylko zachowanie Draco.
Na kiedy przewidujesz kolejny rozdział? :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Lana :)
O matko, o matko, o matko, co za emocje, normalnie nie wytrzymuję!
OdpowiedzUsuńMój biedny Draco... Pocieszę go :3 Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie, i Hermionie oczywiście też :D
Jestem pełna podziwu dla Twoich pomysłów! Są genialne. Ciągle zaskakujesz mnie coraz to ciekawszymi :>
Gael... Od pierwszego zdania, w którym go opisałaś, wiedziałam, że koleś jest coś nie halo.
Cieszę się, że Hermiona pogadała trochę z Pierre. Co jak co, ale jego to lubię :)
Mmm, Draco tak do Hermiony.... mmmm :D
Rozdział świetny, naprawdę!
Czekam z niecierpliwością na kolejny :)
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Niech Hermiona wybaczy dla Pierożka! :c
OdpowiedzUsuńRzygam tym Gaelem. Niech wpadnie w stóg siana abraksanów i niech go wywiozą heeen, heeeeen... :)
Piszesz tak, że emocje buzują w człowieku jak w garnku, a to wielki plus! :)
Pozdrawiam
Ina
Super blog! Dodaj następny rozdział!! :)
OdpowiedzUsuńGael-typowy, zakochany w sobie dupek ale mimo wszystko wykręcił fajną akcję, wręcz dobrze go było wprowadzić dla samego-,,Zamknij się Gael" Rabielle :D
OdpowiedzUsuńMalfoy dostał z kopyta jak mniemam, oby sobie fryzurki chłopina nie zniszczył bo bym była zła. A Hermiona i jej zamiłowanie do koników rozbroiła mnie totalnie. Jak zawsze kawał dobrej roboty!
Wspaniały rozdział ale załamała mnie końcówka
OdpowiedzUsuńhaha, na początku jak pisało o tym gościu co ciągle przegląda się w lusterku i ma fanki przysięgam jak żelki kocham że pierwsze skojarzenie miałam z Malfoy' em :)
Cudo i czekam na kolejny
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
Rozdział jest fenomenalny. brak mi słów, podobało mi się dosłownie wszystko. mam nadzieje, że Hermiona pogodzi się z Pierre, bo osobiście bardzo go lubię, a ten francuz na jago zastępstwo to jakaś genetyczna pomyłka. Tak czy siak wszystko jest idealne :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Gael - debil roku -.-
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału jest mega, ale końcówka mnie trochę zmartwiła. Życzę weny, Anjaa.
Jak zwykle mój komentarz nudny, bo powtarza się pod każdym nowym rozdziałem - cudo! Bardzo jestem ciekawa, co się stanie dalej, a i niech ten cały Gael trzyma swoje obrzydliwe łapska z dala od Hermiony i niech nawet nie myśli o tym, by ją dotknąć, chociaż Drao jest taaaki słodki, gdy jest zazdrosny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie i czekam na NN bardzo niecierpliwie
~hope~
Ps. Skąd Ty dziewczyno bierzesz takie genialne pomysły? <3
No genialny rozdział, no :3
OdpowiedzUsuńŻe też Pierre zrezygnował. Polubiłam go. A jego następca to młot. Żeby tylko Hermionie nic się nie stało.
Pozdrawiam, em.
Super czekam na następny.
OdpowiedzUsuńEeeeeee....... no.....tego..... .*_*
OdpowiedzUsuńNie mam nic do dodania. A ten komentarz potraktuj jako akt uwielbienia w kierunku tego rozdziału oraz twojej osoby droga Dia Ment.
Życzę weny i czasu na pisanie.
Vera :*
powoli jestem na bieżąco :) ostatnie tygodnie dały mi w kość ale w końcu nadrobiłem :) Dziwie się sobie, że mi się podoba. Nie lubie romantycznych historii a jednak.. Fajne jest to, że kiedy już wydaje Ci się, że wiesz co będzie dalej Ty odwracasz wszystko tak, że historia toczy się w kierunku którego bym się nie spodziewał ( no dobra, że Pierd jest pe... gejem się domyśliłem xD tylko geje tak się zachowują ). Do czego się przyczepię? Dałaś kiedyś komuś pstryczka w ucho? Wiem, że w opowiadaniach tego typu teksty są normą, ale przyzwyczaiłaś mnie do tego, że normy często łamiesz.. Nie wiem jak inni ale czytając historię staram się ją widzieć :D pstryczek w ucho? :D Mimo wszystko czytam z zapałem i nie marudź tylko pisz bo masz dla kogo :)
OdpowiedzUsuńZawsze wierny fan, nie zawsze na bieżąco P
:'(:'(:'( biedny Draco
OdpowiedzUsuńSmutna Nivis
Nadrabiam, więc lecę dalej :)
OdpowiedzUsuńRozdział nie powalał - chodzi mi o to co się w nim działo - ale napisałaś go bardzo fajnie :) Dobrze i szybko się czytało :)
B.
Rozdział, jak wszystkie zresztą, bardzo mi się podobał. Ten cały Gael, czy jak mu tam, strasznie mnie irytuje. Biedna Hermiona i Draco. Idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńBiedni.
OdpowiedzUsuń"Draco oberwał z kopyta"
hahaha,mimo ,że mi przykro to zachciało mi się śmiać.
Przypomniało mi się 'Więzień Azkabanu' ;D
O jaa, biedny Dracze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki