ROZDZIAŁ XXVII
Miłość poznaje się po tym, że czyjegoś
głosu pragniesz bardziej, niż ciszy;
kochać to zgodnie przerwać rozmowę, żeby
posłuchać deszczu...
Wojciech Kuczok
You jump - I jump. Remember?
Jack Dawson "Titanic"
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Miona!
Nie
ma Cię dopiero kilka dni, a ja dosłownie pękam z tęsknoty.
Nawet
nie wiesz ile mam Ci do opowiedzenia!
Tak,
wiem. Mam jeszcze Lunę. Wiesz jednak jak ona się zachowuje od kiedy zaczęła być
z Harry'm, prawda? Od ich zaręczyn jest jeszcze gorzej.
Mam
wrażenie, że zamienili się w jakieś duchy, które pokazują się jedynie podczas
posiłków i zajęć. Nie pamiętam, żebym widziała ich w czasie wolnym. Trochę
przesada, prawda? Mam nadzieję, że ze mną i z Blaisem tak nie jest.
Obiecałam
sobie, że poczekam ze zwierzeniami aż wrócisz, jednak nie potrafię. Zresztą,
znasz mnie.
Mówiłam
już, jak bardzo jestem Ci wdzięczna za udostępnienie nam dormitorium?
Jeśli
tak, to się powtórzę, a jeśli nie...
Dziękuję,
Herm!
Dzięki
Tobie przeżywam istny raj na ziemi. Zupełnie nie wiem dlaczego nazywają
Blaise'a Diabłem. Przy mnie zachowuje się jak istny aniołek, chociaż...
przyznam, że ma w sobie coś złośliwego i drapieżnego. Oczywiście w pozytywnym
sensie, a i bez podtekstów proszę!
Właśnie,
co do tego...
Wiem,
że jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni, a Ty prawdopodobnie zabijesz mnie za to
co napiszę, ale... zastanawiam się całkowicie na serio czy nie zrobić
następnego kroku.
Jestem
głupia, prawda? Jestem?
Merlinie,
jak mi Ciebie tu brakuje! Kto ma mnie kopnąć w tyłek i powiedzieć „Wiewióro weź
się w garść!”?
To
mieszkanie z Blaisem naprawdę mnie demoralizuje. Jego ciało nie daje w nocy
spać, a oczy hipnotyzują...
Gdyby
nie było tak wcześnie!
A
właściwie co u Ciebie? Jak nasza blond zołza? Dalej jej nie lubię, szczerze
mówiąc. Pociągnij ją za te szkuty ode mnie!
A
jak Malfoy? Sytuacja choć trochę się wyjaśniła czy nadal jesteście pokłóceni
jak Snape z szamponem?
Wracaj,
wracaj. A jak wrócisz, to koniecznie musimy porozmawiać.
Tęsknię!
Twoja
Gin
PS Chyba to zrobię...
Fragment +18
Czytasz na własną
odpowiedzialność!
- Co zrobisz? - usłyszała za sobą głęboki głos,
a jej serce na moment stanęło. Nie mógł tego widzieć!
Czym prędzej obróciła się
do niego, zasłaniając pergamin własnym ciałem.
- Nic takiego –
odpowiedziała, starając się panować nad własnym głosem. Czuła, jak na policzki
wypływa jej rumieniec.
Spuściła głowę i podniosła
się z miejsca, zabierając ze sobą list. Chciała iść go wysłać, jednak poczuła
silną dłoń na ramieniu.
Obróciła się i spojrzała
wprost w ukochane, ciemnobrązowe, niemal czarne oczy.
Blaise bez słowa
przyciągnął ją do siebie, z całej siły przyciskając do piersi. Poczuła jak jej
mięśnie powoli zaczynają się rozluźniać. Nawet nie wiedziała, że aż tak była
spięta. Oddała pieszczotę, z przyjemnością przymykając powieki.
Kiedy gorące wargi Blaise'a
zaczęły kreślić ścieżkę od jej skroni, aż po żuchwę stwierdziła, że wysłanie
listu może poczekać kilka minut. A kiedy ich wargi się złączyły...
Nieodwołalnie odłożyła tę czynność na jutro.
Teraz liczył się tylko on.
On i jego wargi, złaknione więcej i więcej.
Czuła duże, silne dłonie
chłopaka błądzące po jej ciele, podciągające lekko koszulkę do góry.
Jeżeli wcześniej miała
jeszcze jakieś obiekcje – teraz wyzbyła się ich całkowicie.
Kochała go i miała pewność,
że on czuje to samo. Wiedziała, że po wszystkim wciąż będzie. Nie skrzywdzi
jej, nie odejdzie. Są dla siebie. Chyba zawsze byli.
Poddała się jego
niewerbalnym wskazówkom i pozwoliła podnieść do góry tak, że teraz wisiała na
nim niczym małpka.
Nawet nie zauważyła, kiedy
pozbyli się wierzchnich ubrań, zostając jedynie w bieliźnie. Nie zauważyła też
kiedy weszli do sypialni. Ledwie zarejestrowała, że leży na łóżku. Potrafiła
czuć jedynie palące pocałunki, którymi było obdarzane całe jej ciało.
Nie pozostawił żadnego
miejsca na zmarnowanie. Jego dłonie, usta... był po prostu wszędzie, sprawiając
jej tak niebiańską rozkosz, jak nikt nigdy.
Rozchyliła wargi, wydając z
siebie przeciągły jęk, a jej dłonie powędrowały do jego krótko przyciętych
włosów.
Pragnęła go tak bardzo,
miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. Nigdy nie sądziła, że coś takiego jest
możliwe.
Poczuła, że czekała na
niego nie kilka miesięcy, a całe życie.
Byli dla siebie jak dwie,
idealnie pasujące połówki jabłka.
Kiedy w amoku zerwał z niej
majtki, dostając się do najczulszego miejsca, pociemniało jej w oczach.
Chciała jeszcze i jeszcze.
To pragnienie było niczym studnia bez dna. Niekończące się, nieprzerwane.
Dołączyła do jego
pieszczot, nieporadnie muskając dłońmi idealnie umięśnione ramiona, brzuch, a
następnie schodząc jeszcze niżej...
Westchnęli jednocześnie,
gdy dotarła do samego meritum.
Spojrzał jej prosto w oczy
z niemym pytaniem o zgodę. Udzieliła jej.
Z cichym jękiem przyjęła
jego pierwsze pchnięcie, dostosowując swój rytm.
Była jego, on był jej.
Połączeni nierozerwalnie, tak w mentalny jak i fizyczny sposób.
Kolejne chwile były
najcudowniejszymi jakie było dane im przeżyć.
Obydwoje nie byli
„świeżakami” w tych sprawach, a jednak tak się czuli.
Poruszali się niezdarnie,
zamroczeni podnieceniem. A jednak było idealnie. Dotykali się wzajemnie, chcąc
dać jak najwięcej rozkoszy.
Kończąc prawie
jednocześnie, opadli z westchnieniem na łóżko.
Obydwoje wykończeni gamą
doznań, obydwoje szczęśliwi jak nigdy.
Ginny spojrzała na
mężczyznę swojego życia, dłonią gładząc delikatnie jego szorstki od zarostu
policzek. Kiedy odwrócił się w jej stronę, ujrzała bezkresną miłość i
uwielbienie wymalowane na jego twarzy, emanujące z całego ciała.
Czy żałowała?
Ani trochę.
Nawet gdyby miało się to
skończyć źle, w tym momencie była szczęśliwa jak nigdy.
Leżała w ramionach
najwspanialszego mężczyzny na świecie. Czy można chcieć więcej?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Obudził ją nieznośny ból w
skroni i echo słów rozbrzmiewających gdzieś w pobliżu. Nie rozumiała ich,
jednak z tonu głosów wywnioskowała, że rozmówcy są naprawdę zmartwieni.
Chciała otworzyć oczy,
jednak gdy tylko o tym pomyślała, pojawiły się drażniące zawroty głowy. Czuła
się jak po ogromnej dawce alkoholu. Nawet zrobiło jej się niedobrze.
Zaczęła oddychać przez nos,
starając się uspokoić oddech i pozbierać myśli. Nie do końca pamiętała co się
właściwie stało, ani gdzie się znajduje.
- … mówi ci. Mademoiselle
'Ermiona niedługi czas się obudzi.
- Jesteś pewna?
Znała ten głos. Zmarszczyła
lekko czoło, przywołując w głowie znajomy obraz. Pierre. W jej sercu zatlił się
lekki płomyk złości, jednak ugasiła go całkowicie. Tak bardzo cieszyła się, że
tu był! Martwił się o nią!
- Oui.*
Uniosła powieki. Najpierw
tylko troszeczkę, obawiając się nagłego oślepienia, a po chwili patrzyła już na
ogromną salę ozdobioną malowidłami przedstawiającymi jakieś człekopodobne
istoty. Miały krótkie, czarne włosy sięgające uszu, zwyczajne postury oraz
ubrania... Tym, co najbardziej odróżniało je od ludzi, był fakt, że posiadały
troje oczu, dwie pary rąk zamiast jednej, a także lekko prześwitujący odcień
skóry.
Zastanowiła się nad nazwą
tych dziwnych stworzeń. Pamiętała, że już gdzieś je widziała, tylko gdzie?
Obróciła spojrzenie w stronę rozmawiającej pary i aż pisnęła z emocji.
Przeskoczyła wzrokiem
kilkakrotnie ze stojącej przed nią istoty, na malunki, i z powrotem. Nie było
wątpliwości. To to samo stworzenie.
- Hermiona! - głos Pierre'a
dotarł do niej gdzieś z głębin podświadomości. Patrzyła na niego, ale go nie
widziała, zbyt zamroczona szokiem. - Jak się czujesz? Boli cię głowa? Jest ci
niedobrze? A może...
W odpowiedzi na każde
pytanie kręciła jedynie głową, cały czas wpatrując się w dziwną postać. Była
kobietą, zobaczyła to po lekkim wcięciu w talii.
- Pierre. Zostawi ją. Pewni
nie czui najlepij. Prawda bébé** ? - Zwróciła się do Hermiony,
uśmiechając łagodnie. Jej przeźroczystobiałe zęby ujrzały światło dzienne.
Dziewczyna otworzyła
szerzej oczy, ale grzecznie skinęła głową.
Istota podeszła do niej z
wyciągniętą dłonią. Najwyraźniej chciała sprawdzić jej temperaturę. Pozwoliła.
Spodziewała się delikatnego, chłodnego dotyku, przypominającego muśnięcie
wiatru – nic bardziej błędnego. Dłoń, która dotknęła jej czoła była silna i
ciepła, jak u zwykłego człowieka.
Musiała wiedzieć z kim ma
do czynienia. Otwierała usta, by zadać nurtujące ją pytanie, gdy jej wzrok
przykuła osoba leżąca kilka łóżek od niej.
Blond włosy. Malfoy.
- Nie – jęknęła, a jej dłoń
instynktownie zakryła usta. Chciała zerwać się i podbiec do niego, ale Pierre
złapał ją zanim zrobiła choćby krok. Gdyby nie jego interwencja, z pewnością
wylądowałaby na posadzce.
- Spokojnie. Jeszcze
całkowicie ci nie przeszło.
- Ale Draco...
Spojrzała na niego
błagalnie, czując jak w oczach zbierają jej się łzy rozpaczy.
Właściwie nie wiedziała
dlaczego płacze. Nie miała pojęcia co mu się stało, ani w jakim jest stanie, a
mimo to... nawet najmniejsza myśl o tym, że leży tutaj, nieprzytomny, łamała
jej serce.
Odwróciła się w jego
stronę, z odległości starając się dokładnie ogarnąć sytuację. Ze swojego
miejsca widziała wielkie sińce pod oczami, kontrastujące z dojmującą bladością.
Chciała złapać go za dłoń,
przytulić. Natychmiast.
Nie czekając na zgodę,
podniosła się jeszcze raz. Nie poczuła zawrotów głowy, więc niepewnie zrobiła
krok do przodu. Pierre nie odstępował jej ani na sekundę, asekurując każdy
kolejny ruch, ale już nie protestował. Jak zwykle doskonale rozumiał jej stan.
Wiedział także, że nie odpuści dopóki nie zobaczy z bliska co się dzieje z
jej... no właśnie, z kim? Przyjacielem? Tak, chyba tak...
Pochyliła głowę, żeby ukryć
grymas, który pojawił się na jej twarzy.
Nie czas o tym myśleć.
- Co z nim? - zapytała
cicho, pochylając się niepewnie nad bezwładnym ciałem Malfoya. Wyglądał
strasznie. Wymizerowany, blady... tak, jakby leżał tu już parę dni, bez żadnej
konkretnej dawki jedzenia. Właśnie... - I ile właściwie już tu jesteśmy?
Kiedy nie otrzymała
odpowiedzi, uniosła głowę by spojrzeć Pierre'owi prosto w oczy.
Chłopak patrzył na nią
niepewnie, z ogromną troską wymalowaną w ciemnych oczach.
Pochylił głowę i podszedł
bliżej.
- Jesteście tu dwa i pół
dnia.
Hermiona zmarszczyła czoło.
Dwa i pół? Ale przecież...
- Nie powinniśmy dzisiaj
wrócić do Anglii?
- Powinniście. - Wzruszył
lekko ramionami, spoglądając na Dracona. - Ale w tym wypadku nie jest to
możliwe. Madame Maxime powiadomiła waszą dyrektorkę o zaistniałej sytuacji.
Macie zostać tu jeszcze kolejne dwa lub trzy dni. Tyle powinno zająć leczenie...
- No właśnie! Co z nim? -
przerwała mu gorączkowo. Mogą zostać, nie ma sprawy. Ale niech on z tego
wyjdzie!
- Jego stan stabilni, ale
jest na eliksir słodki sen – odpowiedziała istota, pojawiając się tuż obok
nich. Hermiona momentalnie zwróciła się w jej stronę, łaknąc jak najwięcej
informacji.
- Specjalnie go usypiacie?
Dlaczego?
- Potrzebuje dużo
odpoczynku. - Tym razem głos zabrał Pierre. - Ma bardzo duże uszkodzenia
wewnętrzne...
Urwał, niepewnie odwracając wzrok. Najwyraźniej
nie chciał jej martwić, ale ona musiała wiedzieć. Po prostu musiała!
- Co znaczy „bardzo duże”? - Dłonią uniosła jego
głowę do góry tak, by spojrzał jej prosto w oczy. Sam gest potrzebował dużej
dawki wysiłku. Nawet nie wiedziała, że jest aż tak osłabiona.
Pierre spojrzał na stojącą obok nich kobietę i
skinął lekko głowa.
- Jego żołądek i wątroba zostały zmiażdżone, a
żebra połamane. Z trudem udało się go odratować.
Hermiona poczuła silne zawroty głowy i gdyby nie
silne ramiona Pierre'a, z pewnością by upadła.
Mógł tego nie przeżyć. Dalej nie wiadomo czy
przeżyje. Nie, to nie może tak się skończyć...
- Nie martw się, wyjdzie z tego.
Podniosła głowę, patrząc wprost w ciemne oczy
Campbella.
- Skąd wiesz?
- Jego stan jest stabilny, nie słyszałaś? -
Uśmiechnął się łagodnie, pomagając jej utrzymać równowagę. - Usypiają go tylko
po to, by szybciej się zregenerował.
Gdy Pierre mówił, Hermiona kątem oka zobaczyła
jak istota podchodzi do Malfoya z jakimś dziwnym preparatem w dłoniach.
Trzymała go jedną parą rąk, a drugą nabierała,
by po chwili zanurzyć je w ciele Dracona. Zanurzyć w ciele?
Rozszerzyła szerzej oczy, ze zdumieniem
obserwując całe to zjawisko. W jej głowie zapaliła się lampka. Wiedziała, że
gdzieś już widziała te stworzenia!
- Wiem kim jesteś! - powiedziała głośno, ze
słyszalną dozą satysfakcji. Kobieta popatrzyła na nią z taką miną jakby nie
wiedziała, czy ma się obrazić czy pogratulować.
Jej dłonie nadal zajmowały się pacjentem – jedne
w jego wnętrzu, drugie na powierzchni.
- Jesteś leśnym strażnikiem życia***!
- W skróci Leczniczka – odpowiedziała,
uśmiechając się lekko, ale wciąż nie przerywając pracy. - Jesteś bardzi mądrą
osobą 'Ermiono. Wyczuli to tu – dłonią trzymaną na powierzchni ciała Malfoya,
dotknęła swojego czoła. Hermiona zarumieniła się, jednak postanowiła kontynuować.
- Potraficie zmieniać się w ludzi w razie
potrzeby. Większość waszego ciała ma takie same funkcje jak zwykłe- ludzkie.
Tylko dodatkowe przymioty, jak druga para rąk czy trzecie oko służą typowo do
leczenia. - Podążyła spojrzeniem do jej dłoni, wciąż będących wewnątrz ciała
Malfoya. - W ten sposób badacie, prawda? Możecie przenikać ciało, dotykając i
lecząc wewnętrzne organy w momencie, gdy samo oko nie wystarcza?
Istota cały czas kiwała głową, dobrotliwie
potwierdzając jej słowa.
- Ale... - Hermiona zacięła się na moment, nie
do końca wiedząc jak ująć swoją myśl w słowa. - Czytałam, że jesteście
gatunkiem wymarłym...
Wbrew jej obawom, Leczniczka wcale się nie
obraziła. Spokojnie wyciągnęła dłonie, którymi badała Draco i wytarła je specjalną
ściereczką. Na jej twarzy widniał uśmiech.
- Widzi, że panienka odrobili zadanie. Oui,
większość naszi rasy wyginęli. Zostali nas niewieli i Madame Maxime
zaopiekowali nami. Teraz pomagamy i leczymy ludzi tu.
- A jak masz na imię? - zapytała, znów
niepewnie. Skąd miała wiedzieć, czy czymś jej nie urazi?
- Magali.
Hermiona uśmiechnęła się do niej uprzejmie i
skinąwszy głową podeszła do Malfoya. W opiekuńczym geście poprawiła mu poduszkę
pod głową oraz naciągnęła pościel na całe ciało.
Mimo dość dobrych rokowań strasznie się
martwiła.
- Chodźmy do pokoju. Musisz się przebrać i zjeść
coś porządnego – powiedział Pierre, wyciągając do niej dłoń. Spojrzała na nią z
roztargnieniem, ale przyjęła. - Wrócimy tu później.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Przez kolejne półtora dnia, Hermiona chodziła
jak struta. Nie potrafiła spać, nie chciała z nikim rozmawiać, a jedzenie wręcz
stawało jej w gardle. Nie wiedziała, że może tak źle reagować na stres. Już nie
pamiętała w jakim stanie była na początku roku szkolnego.
Pojawiało się także pytanie, dlatego właściwie
tak bardzo się tym wszystkim przejmuje? Owszem, Malfoy był jej współlokatorem,
partnerem, a ostatnimi czasy także przyjacielem... w głębi duszy czuła jednak,
że to nie to. Definitywnie chodziło o coś więcej.
Westchnęła cicho, pochylając się do przodu i
chowając twarz w dłoniach. W towarzystwie nieprzytomnego Malfoya nie miała
wiele do roboty, jednak czuła wewnętrzną potrzebę, by przy nim czuwać.
Schodziła z warty naprawdę bardzo rzadko, głównie pod usilną namową Pierre'a
lub Rabielle, która po wyplątaniu się z całego tego incydentu była dla niej
wsparciem w każdym calu. Hermiona dowiedziała się, że Gael został surowo
ukarany za swoje bezmyślne zachowanie. Został wykluczony z zajęć i przez
najbliższe dwa miesiące musiał pomagać tutejszemu woźnemu patrolować korytarze,
rąbać drewno, zajmować się abraksanami... Hermionie skojarzyło się to z
„zawieszeniem” znanym w mugolskich szkołach, jednak tutaj wyglądało to o wiele
gorzej. Kara, która spotkała zadufanego w sobie Francuza była najgorszą z
możliwych.
Czy mu współczuła? Odpowiedź była prosta – ani
trochę. Gdyby chodziło tylko o nią, to z pewnością by się ulitowała, jednak nie
mogła mu wybaczyć, że przez niego Draco leży w szpitalu, w dodatku w takim
stanie.
Rabielle opowiedziała jej wszystko. Okazało się,
że Draco ją uratował. Rzucił się własnym ciałem pod ogromne kopyta
gigantycznego pegaza, byle tylko ją ochronić. Ją, szlamę. Dlaczego?
W tej sytuacji nie można było zrzucić winy na
magię Pierre'a. Nie było go tam, więc nie mógł nimi manipulować. Czyżby więc
miał rację mówiąc, że coś do siebie czują? A może chodzi tylko o poczucie
odpowiedzialności?
Ona coś czuła, z pewnością. Przyznała się sama
przed sobą już dawno. Miała moment zwątpienia, gdy dowiedziała się o dziedzictwie
Pierre'a i jego machlojkach... jednak teraz, siedząc przy szpitalnym łóżku i
obserwując nieprzytomnego Malfoya, była pewna jak nigdy dotąd. Jej serce nigdy
wcześniej nie biło w takim rytmie, a całego ciała nigdy nie wypełniała tak
wielka tęsknota. Nawet wtedy, gdy Pierre majstrował przy ich emocjach.
Podniosła głowę czując na sobie czyjś wzrok i
napotkała spojrzenie Rabielle. Dziewczyna obserwowała ją z czułym uśmiechem,
przekrzywiając lekko głowę. Odwzajemniła gest i podniosła się z miejsca. Chociaż
jedna sprawa się rozwiązała- Rabielle patrzyła na Pierre'a z o wiele mniejszą
niechęcią niż dotąd. Zrozumiała, że się myliła. Wtedy, w stajni, zrozumiała
także coś, co dotarło do Hermiony całe trzy dni później, a do Dracona nie miało
jeszcze możliwości dotrzeć. Wiedziała już, że to Pierre miał rację, od samego
początku.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Przerażenie, determinacja, ulga, a następnie ból
i wszechogarniająca ciemność.
Nie wiedział, gdzie się znajduje, nie pamiętał
co właściwie się stało. Był w stanie skupiać się jedynie na odpychaniu
pochłaniającej go ciemności. Zmagał się z nią przez bardzo długi czas, który
dla niego wydawał się wiecznością. Wiecznością w bezdennej pustce, głuszy oraz
ciemności. Bez Ognistej Whiskey, żartów Blaise'a, tyranii ojca. Bez problemów i
zmartwień. Bez kochającej go matki i... przed oczami nagle pokazała mu się para
tak dobrze znanych oczu, uwodzących swą cudowną, czekoladową barwą. Znał te oczy.
Były dla niego bardzo ważne. Hermiona. Wszechogarniająca pustka, ciemność. Bez
niej.
Gdyby mógł, zacząłby się szamotać, jednak nie
był w stanie się ruszyć. Ból rozciągający się od klatki piersiowej przez cały
brzuch, paraliżował go i odbierał dech. Nie mógł nic zrobić.
Czy będzie tęskniła? Czy się martwi? Czy... nic
jej się nie stało?
Leżał w tej pustce kilka godzin, dni, a może
lat. Kiedy zaczął się przyzwyczajać, wszystko nagle minęło. Tak po prostu. W
jednej chwili ciemność ustąpiła jasności, ból zaczął znikać, a oddech się
wyrównał.
Już wtedy wiedział, że najgorsze minęło.
Nie potrafił otworzyć oczu, jednak czuł bodźce z
zewnątrz. Słyszał jej głos, gdy cicho szeptała, czuł jej delikatną dłoń,
ściskającą jego własną. Nie potrafił opisać uczucia, które starało się wydostać
na wierzch i zawładnąć jego sercem. Pozwolił mu na to. Jeżeli już nigdy nie
będzie mu dane otworzyć oczu, to dlaczego ma się hamować? Tutaj nie musiał tego
robić. Tutaj nie było zasad, statusu krwi, ani patologicznego ojca. Tutaj mógł
być prawdziwy. A prawda była taka, że czuł niewysłowione szczęście, gdy była
obok.
Nagle dłoń wysunęła się z jego uścisku,
zabierając jednocześnie całe szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Nie
odchodź!
Włożył w to całą swoją siłę. Całą duszę oraz
wolę. I udało się.
- Granger … - usłyszał swój ochrypły szept,
krzywiąc się niemiłosiernie. Chciał powtórzyć. Bał się, że już sobie poszła,
ale w tym samym momencie poczuł znajomy zapach jej szamponu do włosów.
- Draco? - jej głos był pełen niedowierzania,
ale także nadziei. Czyżby zaczynała w niego wątpić?
Skupił się, by po chwili całą siłą woli unieść
ciężkie jak smoła powieki. Zobaczył ją, nareszcie. Na jego twarz wypłynął
krzywy, aczkolwiek bardzo szczery uśmiech.
- Draco! - zawołała, po czym niewiele myśląc,
rzuciła się na niego przykrywając własnym ciałem.
- Granger, u-udusisz mnie – wycharczał. Żałował,
że musiał to zrobić, bo było mu naprawdę przyjemnie.
Dziewczyna podniosła się, by po chwili opaść z
powrotem i połączyć jego usta ze swoimi.
Nie pamiętał, by kiedykolwiek całowała go w ten
sposób. W tej krótkiej pieszczocie zawarła całą swoją złość, niepewność,
frustrację, a także... tęsknotę? Nie, niemożliwe.
- Wiedziałem, że ci się podobam – powiedział z
łobuzerskim uśmiechem, kiedy już się od niego oderwała. Hermiona jedynie
wywróciła oczami i obróciwszy się, machnęła na kogoś ręką.
Po nie więcej niż pół minucie pojawiła się przy
nim najdziwniejsza istota jaką w życiu widział. Półprzezroczysta skóra, dwie
pary rąk, troje oczu... Miał ochotę uciec z krzykiem. Dziwił się, że Hermiona
stoi spokojnie, uśmiechając się do stwora jakby nigdy nic. Co gorsza, istota
odwzajemniała uśmiech, ukazując w nim swoje proste zęby.
- Jak się czui? - zapytała go, podnosząc dłoń by
sprawdzić mu gorączkę. Spodziewał się zimna, dlatego rozkoszne ciepło, które
poczuł, gdy dotknęła jego skóry, wprowadziły go w osłupienie.
- D-dobrze. - Zobaczył kątem oka, jak Hermiona
śmieje się cichutko z jego reakcji. Wredna, mała kujonica...
- Draco, to jest Magali.
Leśny strażnik życia – powiedziała, jednocześnie posyłając mu spojrzenie
mówiące „ później ci wszystko wyjaśnię”.
Magali skinęła głową, po czym zaczęła oglądać
jego do połowy obnażone ciało.
- To może byci trochi nieprzyjemni –
powiedziała, unosząc dwie pary rąk lekko do góry i przymykając na moment
powieki.
- Ale co...
Zanim zdążył dokończyć zdanie, Magali w jakiś
magiczny sposób włożyła swoje ręce w jego ciało. Poczuł nieprzyjemny chłód,
ukłucie, a następnie lekkie łaskotanie, jakby coś zagnieździło się w jego
wnętrzu i poruszało się tam delikatnie. Zrobiło mu się niedobrze.
- Wszystki z nim jak najlepij – powiedziała,
wyciągając dłonie z jego brzucha.
Hermiona uśmiechnęła się radośnie.
- Dziękuję, Magali. Za wszystko.
- To moi praca – odpowiedziała, wzruszając
ramionami, ale w jej oczach błysnęła radość. Po chwili odwróciła się i lekkim
krokiem wróciła do niewielkiego pokoiku przyłączonego do sali szpitalnej.
Hermiona wyciągnęła do niego dłoń, uśmiechając
się zadziornie.
- Chodźmy do pokoju. Trzeba poinformować
McGonagall, że wrócimy szybciej niż było zaplanowane.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona wracała ze szkolnej sowiarni, nucąc
cichutko pod nosem. Jej wczorajsze zaczątki depresji zniknęły całkowicie,
stłumione niemalże w zalążku.
Obudził się! Ta jedna rzecz wystarczyła, by
odzyskać humor na cały dzień. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby stało się inaczej.
Chociaż zupełnie nie miała wpływu na te wydarzenia, to mimo wszystko czuła się
trochę winna.
Ale już po wszystkim. Jutro wracają i nareszcie
zobaczy się z Ginny!
Dziś rano otrzymała od niej list, jednak dopiero
po przebudzeniu Malfoya miała siłę by go przeczytać. Nie mogła uwierzyć, że
zdecydowała się na tak wielki krok! Nie miała jej tego za złe, w żadnym
wypadku. Cieszyła się razem z nią. Mimo wszystko sądziła, że... wszystko działo
się zbyt szybko. Jednak Ginevra była dorosła i z pewnością bardzo dobrze
wiedziała co robi.
Tak bardzo chciała z nią porozmawiać!
Skręciła w boczny korytarz, kierując się wprost
do sypialni Malfoya. Zostali przy nim Pierre i Rabielle, żeby nadrobić stracony
czas, a także opowiedzieć wszystkie wydarzenia ze szczegółami. Obawiała się
zostawiać ich samych, jednak nie miała wyjścia. Obiecała, że osobiście da znać
McGonagall, jak tylko pojawi się jakiś przełom.
Westchnęła dwa razy, po czym zapukawszy
cichutko, weszła do środka. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że Malfoy jest sam.
Sądziła, że wciąż będzie miał towarzystwo.
Ze zmarszczonym czołem podeszła do kanapy, ale
nie znalazła go tam. Rozejrzała się dookoła, ale wszędzie panował taki porządek
jaki był wcześniej. Żadnych dowodów odwiedzin, ani nawet jakiejkolwiek bytności.
W momencie, gdy zaczynała panikować, drzwi do
łazienki uchyliły się i stanął w nich poszukiwany, w samych bokserkach.
Hermiona zachłysnęła się powietrzem i powoli
cofnęła w stronę drzwi.
- Granger? - Nie była
pewna, czy było to bardziej pytanie czy stwierdzenie.
- Ja... ja chciałam tylko
sprawdzić, czy niczego nie potrzebujesz.
Miała nadzieję, że nie
widział jak bardzo zaciska ręce ani, że nie zwrócił uwagi na jej lekko
roztrzęsiony ton.
Blondas rozejrzał się
dookoła, wzruszając po chwili ramionami. Podszedł do łóżka i położył się na
nim, przeciągając lekko.
- Zostaniesz? - zapytał po
prostu, a ją zalała fala gorąca.
Miała... zostać? Tutaj? Z
nim? Miała spać z nim w ł ó ż k u ?!
Popatrzyła na niego jak na
wariata, spodziewając się, że za chwilę wybuchnie śmiechem. Nic takiego się nie
stało. Zamiast tego, zobaczyła w jego oczach niepewność, a także niemą prośbę.
- Raczej nie – wydukała,
cofając się jeszcze krok do tyłu.
- Daj spokój – żachnął się,
unosząc do pozycji siedzącej. - Nic ci przecież nie zrobię. Nie czuję się
najlepiej i wolałbym, żebyś ze mną została – zawahał się na moment – jako
przyjaciele.
Wytrzeszczyła oczy, a jej
serce przecięło zimne ostrze. A czego więcej się spodziewałaś?...
- Dobrze się czujesz? - zapytała podejrzliwie,
ignorując własne odczucia.
- No przecież mówię, że nie
za bardzo.
- Wiesz o co mi chodzi.
Mierzyli się przez moment
spojrzeniami, a Hermiona zaczęła pluć sobie w brodę za to, że zaczyna wszystko
psuć. No i na co ta podejrzliwość?
Malfoy przyjrzał się jej
dokładnie, po czym uniósł lekko głowę do góry.
- W tym względzie, tak. -
Położył się z powrotem, patrząc na nią wyczekująco. - A teraz przestań narzekać
i się kładź, Granger. Mam zamiar być jutro wyspany.
Dziewczyna przewróciła
oczami, ale podeszła, wsuwając się pod kołdrę.
- Masz zamiar spać w
ubraniu?
- Mogę z tobą zostać, ale
nikt nie powiedział, że muszę się rozbierać. W niczym ci to nie pomoże.
- Czy ja wiem...
Hermiona prychnęła, a w
odpowiedzi otrzymała krótki śmiech.
Położyła się na plecach,
patrząc w sufit, ale już po chwili wylądowała w jego ramionach.
- Draco?
- Hmm?
- Dziękuję.
- Za co?
- Że mnie uratowałeś.
Nie odpowiedział. Nie
musiał. Była mu wdzięczna. Uratował jej życie i nie spodziewała się z jego
strony żadnych więcej aktów miłosierdzia.
Wsłuchiwała się w jego
oddech, oddając powoli w ręce Morfeusza. Gdzieś na granicy jawy i snu dotarły
do niej słowa:
- Zrobiłbym to za każdym
razem, gdybym musiał.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* tak
** skarbie
*** Motyw wymyślony
całkowicie przeze mnie.
Super rozdział, cieszę się, że Hermiona pogodziła się z Pierrem. Zakończenie po prostu genialne. Życzę weny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ahhh i nasze Dramionowate gołąbeczki coraz bliżej ;D Końcówka najwspanialsza, życzę weny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńO Matulu, cóż za rozdział!
OdpowiedzUsuńZbieram jeszcze szczękę z podłogi, serio.
Kochana, jesteś niesamowita! Wszystko opisujesz tak realnie, tak genialnie, że mam wrażenie jakbym stała obok i wszystkiemu się dokładnie przypatrywała. :)
Jeej! Jak ja się cieszę, że Hermiona pogodziła się z Pierre'em :3
Czekałam na ten moment :>
Troska Hermiony o Draco.. Powalająca. Sama miałam łzy w oczach, gdy to czytałam, serio. Świetnie oddajesz uczucia bohaterów. Jestem pod wrażeniem. I jeszcze się pocałowali do tego! :3
Łiiii, Ginny i Blaise, łohoohoho. Scenka opisana świetnie :)
A końcówka? Boże, brak mi już przymiotników :P
MEGA, MEGA, MEGA :D
Przyjaciele? Oj, Draco chyba był jeszcze pod silnym wpływem leków :P
Eh.. Niestety ludzie są tak leniwi, że aż chce się płakać.. Nie tylko Ty zmagasz się z tym :c Ale ja jestem, i zostanę do końca, choćby nie wiem co! :)
Więc nawet nie myśl o niekontynuowaniu opowiadania, bo M. ma znajomości i Cię znajdzie.. :> Ale to nie jest szantaż, skądże znowu!
Więc czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Piszesz niesamowicie i nie śmiej się nigdy w to wątpić. :)
Pozdrawiam M.
O jensy, ludzie, którzy nie zostawiają komentów to niewdzięcznicy, świetna robota. Ni spodziewałam się po Hermionie tak mocnego wybuchu uczucia, ona się wręcz na Draco rzuciła :D Ale w sumie dobrze, biedulek, jak czytałam o tych łamanych kościach to aż mnie zatrzęsło. No i Ginny, nie spodziewałam się tak odważnego kroku, i to tak szybko! No ale Gin jest dorosła i chyba wie co robi nie? Ostatnia scena przesłodka mimo tych ,,przyjaciół", Malfoy sam się okłamuje eh...faceci.
OdpowiedzUsuńBuziaki i do następnej notki ;*
Wpadnij do Remusa i Belli.
Tak bardzo super. .
OdpowiedzUsuńDobrze, że Draco już się obudził.
Świetny pomysł z tymi strażnikami życia.
Pozdrawiam, em. :)
genialne.
OdpowiedzUsuńnie ma słów, by opisać Twój talent, naprawdę :))
Wspaniały rozdział :) Uwielbiam Hermionę i Draco w takich sytuacjach !! Końcówka po prostu genialna !!
OdpowiedzUsuńJa ci dam zamykać bloga ani nie kończyć go...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zajebisty czy co tam jeszcze chcesz :D
Boski roździał, opisana scena naprawde świetna.
OdpowiedzUsuńMasz dobre pomysły i wspaniałe roździały na które czekam ze zniecierpliwieniem.
Ale ja dalej czekam na taką poważną rozmowę o uczuciach między Hermioną i Draco.Nooo niech już będą razem!:d haha
Tak,więc weny,weny,weny. ^^
~Nika
Piszesz świetnie. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam do tego głowy. Twoje opowiadanie jest naprawdę ciekawe i bardzo mi się podoba. W tym rozdziale najbardziej podobała mi się scena, gdy Draco się obudził. To było takie słodkie :) A co do tego, że coraz mniej ludzi komentuje, to według mnie nawet jeżeli miałabyś pisać nawet dla jednej osoby, to jest to tego warte. Więc nie poddawaj się, jestem pewna, że czyta to więcej ludzi niż myślisz :) Pozdrawiam i życzę weny kasiuu98
OdpowiedzUsuń<333333
OdpowiedzUsuńTaki cudny rozdział... Ale trochę krótki (?) czy to ja go tak szybko połknęłam xd
Jest Blinny i Dramione... Czego więcej chcieć od życie (no może jeszcze czekolada by się przydała :P )
Komentarz krótki, bo zależy mi żeby u mnie jeszcze w październiku pojawiła się jakaś notka :)
Mam nadzieję, że zdążę przed północą, więc zapraszam :D
Pozdrawiam, Ludum :*
Super rozdzial ! Czekam na wiecej :) ~E. =^.^=
OdpowiedzUsuńrozdział piękny, moj ulubiony, ostatnia scena piękna, aż mam łzy w oczach . :")
OdpowiedzUsuńprzepraszam ze nie komentowałam poprzednich rozdziałow, wiedz ze ten blog jest jednym z najlepszych w całej sieci. Draco w tym rozdziale był niesamowity. Bardzo rozczuliły mnie jego slowa. o panie , jak chce mi się teraz płakać ;p
z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. życzę weny i pozdrawiam.
Zuza
Boski, genialny, świetny :)
OdpowiedzUsuńA końcówka...
Och ...
Normalnie, cud.
Weny:)
Pozdrawiam,Lili Blue(Potter)
panstwoweasley.blogspot.com
Kocham Cię rozdział po prostu nieziemski i fantastyczny. Dziękuje za Blinny i że opisałaś to z takim wyczuciem i delikatnością pięknie. Draco staje się coraz bardziej idealnym facetem dla Hermiony. Karola
OdpowiedzUsuńjakie cudne zakończenie rozdziału :) achhh kocham Cię za to! :D
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńWow, :)
Jestem w szoku oni i no nie wierzę. pfuu wdech i wydech dobra już ogarnęłam sie z szoku :)
Wspaniały rozdział już nie moge doczekać się następnego *-*
Pozdrawiam
Charlotte
Świetny rozdział. Uwielbiam Twoją Hermionę i Draco. Są niesamowici. Cudownie ich przedstawiasz! No i motyw Ginny i Zabiniego! Boski :D
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się już następnego rozdziału. Twoje opowiadanie jest na serio bardzo dobre i niesamowicie ciekawe :D
Pozdrawiam i życzę weny,
Pożoga
Jedno z lepszych opowiadań Dramione jakie czytałam. Fajnie pokazujesz emocje między bohaterami. No i całość jest oryginalna.:D
OdpowiedzUsuńCzyta się z zapartym tchem.
Czekam na więcej.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Właśnie tu trafiłam i jestem absolutnie zakochana! Genialny pomysł z tą wymianą. Pierre jest absolutnie uroczy i już go kocham! ;) Twoje dramione jest wyjątkowe, Hermiona z taakim pazurem.. No, no :D Pozdrawiam i życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńLionne
Cudowne!!!!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie myśl o zawieszeniu tego opowiadania. Piszesz fantastycznie i bardzo ciekawie a bohaterowie są świetni. Rozdział niesamowity.
OdpowiedzUsuńI znów zaskakujesz mnie swoimi pomysłami! :**
OdpowiedzUsuńRozdział był genialny. Rozumiem rozterki Ginny. Jednak cieszę się, że to zrobili. Ja wiem, tak samo, jak Gin, że Blaise jej nie zostawi. xD Będzie dobrze.
A miałam taką nadzieję, że w końcu coś ruszy... Ale Malfoy wyjechał z przyjaciółmi.. ;/ Niby nic takiego, ale jednak.. Ech... Zlitujże się, kobieto! Kiedy oni wreszcie przyznają się do swoich uczuć?! :P
Mam nadzieję, że znajdziesz czas, by napisać nowy rozdział. :P
I nawet nie myśl o tym, żeby zawieszać albo przerwać to opowiadanie!!! Inaczej Cię znajdę... A wtedy.... będzie źle....
Pozdrawiam! xD I wenyyy! :3
Ana M.
JUŻ MIAŁAM NADZIEJĘ, ŻE TO DRAMIONE +18!!!! JESTEŚ OKRUTNA!!!!!
OdpowiedzUsuńDziewczyno- Twoja wyobraźnia mnie powala, naprawdę! Jestem w szoku! Wielkie ukłony za ten pomysł z medykami.
Hermiona jest przesłodka. Ogólnie bardzo mi się podobała cała ta rozprawka po wypadku, a co do Blinny to brakowało mi trochę pikanterii w tym całym +18... :)
Pozdrawiam serdecznie i, aha, zapraszam na następną część one shota. :)
Ina
mmm... Cud, miód i orzeszki :D Pragnę więcej!!! Chociarz przyznam się szczerze, myślałam że scena +18 będzie dramione. Zawiodłam się na tobie...
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czasu na pisanie.
Pozdrawiam, Vera :*
O BOŻE!!! Wspaniały, genialny rozdział! Kobieto , ja po prostu nie mogę!! :) A szczególnie Draco i Miona... Ale zacznę od początku.
OdpowiedzUsuńW tym liście rozśmieszyło mnie jedno (aczkolwiek bardzo trafne) stwierdzenie: ,,czy nadal jesteście pokłóceni jak Snape z szamponem?" Po prostu się uśmiałam :D Co do Ginny i Blaise'a.... Zgadzam się z Iną, w końcu to Diabełek i Ruda, oni są szaleni i ich 18+ również jako takowe sobie wyobrażałam, ale z drugiej strony... Hah, mam dopiero 15 lat a czytam takie rzeczy. Moja matka by mnie zabiła xD Nie no, ale to jest część historii, więc wydaje mi się, że lepiej żebym wiedziała co i jak (taa ja się muszę zawsze tłumaczyć)
Co do Dracona i Miony... ONI SIĘ POCAŁOWALI!!! Nawet nie wiesz, jak mi serce zaczęło walić, gdy nasz słodki blondynek się obudził. I to jego zdanie:,,- Robiłbym to za każdym razem, gdybym musiał." BOŻE ŚWIĘTY!!! Jakie to słooooodkie! W ogóle podczas tego rozdziału piszczałam jak najęta ^^ I za to uwielbiam Twoją historię.
A co do coraz mniejszej ilości komentarzy... Nie przejmuj się, pewnie tym leniom śmierdzącym nie chce się skrobnąć paru słów, bo nie mogę uwierzyć, by komuś się znudziło, to chyba jest nierealne!! Jeżeli chodzi o mnie zostanę do samego końca i pewnie jeżeli poźniej zaczniesz pisać nową historię, będę Ci towarzyszyć od samego początku. I jeszcze raz nawet nie waż się przestawać, bo jakimś nygusom nie chce się napisać komentarza. Uwierz mi mam różdżkę (na serio mam z Harrego Pottera, kiedyś była taka gazetka i tam można było szachy czarodziejskie uzbierać i w pierwszym wydaniu właśnie była ^^) i nie zawaham się owej różdżki użyć (np. żeby rzucić Imperiusa, czy coś)
Pozdrawiam magicznie i życzę duużo weny ( szczególnie dla upragnionej 18+ z Draconem i Hermioną w roli głównej)
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Ostanie zdanie mnie strasznie rozczuliło ♥ Rozdział jest oczywiście boski :) Piszesz wspaniale i nigdy w to nie wątp :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Czasami nie zdaję sobie sprawę, jak wiele znaczą dla autorów pojedyncze komentarze... Czasami mówię sobie: "a po co pisać to samo co już napisali inni... przecież i tak ma już dużo komentarzów". Przepraszam za ten egoizm i obiecuję poprawę, bo nie chcę żebyś przerywała pisanie na tym blogu!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Cieszę się, że z głównymi bohaterami wszystko w porządku po tym przykrym wypadku. Oczywiście, najchętniej bym chciała, żeby Draco i Hermi rzucili się w swoje ramiona i wyznali targające nimi uczucia, ale wiem, że to jeszcze za wcześnie, jeszcze nie ten etap : ) Dlatego związek Blaisa i Ginny mi to rewanżuje xD
pozdrawiam!
o rety, ta końcówka taka słodka <3
OdpowiedzUsuńOczywiście ile razy widzę +18 to myśle o Draco i Herm ale mam nadzieję, że tego też się doczekamy :D
Bardzo fajny rozdział! :)
Weny :)
Gin i Blaise!!! <3
OdpowiedzUsuńJak słodko!
A Draco i Herm! Brak mi słów! To było cudowne! I ten pocałunek *.*
Jejku!!!!
Świetny rozdział, taki przyjemny i przeprzesłodki! Więcej takich proszę
Niecierpliwie oczekuję następnego!
Boski chciałabym takiego faceta jak Zabini jest absolutnie w moim typie Malfoyem też bym nie pogardziła..) Rozdział i znowu się powtarzam jest Boski uwielbiam Twoje opowiadanie więc nawet nie myśl o jego zawieszeniu bo Cię znajdę i rzucę klątwę na Ciebie..) WiW
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! ;3
OdpowiedzUsuńGin i Blaise i ich pierwszy raz (tzn.razem) ^^
Cudownie opisana ta troska Hermiony, jej spontaniczny pocałunek...*.*
Znów jestem pełna podziwu nad wymyślonym stworzeniem - gratuluję pomysłu!
Mam nadzieję, że relacje między bohaterami będę pnąć się ku lepszemu :)
ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com
Rozumiem, że brakuję ci weny i czasu- zdarza się :) Czasami na pomysł trzeba cierpliwie poczekać. Uważam, że jeśli pisanie sprawia ci przyjemność, to powinnaś to robić. Zobacz jak daleko zaszłaś :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze napisane świetnym stylem, wniosłaś do opowiadania postacie których nie było w książkach...
Herm trochę poniosło, ale wciąż czekam na jakiś większy rozwój tego uczucia. Malfoy trochę nietaktownie powiedział, że zostanie z nim tylko jako przyjaciółka. Chyba nie zdaję sobie do końca sprawy jak jej zależy.
A co do dalszego ciągu opowiadania- coś wymyślisz nie martw się.
Och dziś odkryłam tego bloga i przeczytałam calutkiego! Genialny i zdecydowanie bardziej ciekawy niż przeciętne blogi o Hermionie i Draco. Nie mogę doczekać się następnej notki!
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania jest wspaniały, właśnie tego szukałam.
Czekam niecierpliwie na kolejne wpisy!
Nie chciał bym żebyś źle mnie zrozumiała bo bardzo lubię całego bloga i bardzo chętnie czytam ale ten rozdział podobał mi się trochę mniej od pozostałych. Był odrobinę chaotyczny? nie wiem jak to określić. początek podobał mi się dużo bardziej od reszty, cześć +18 była zdecydowanie lepiej napisana :) Życzę weny, bo zdaję sobie sprawę, że może być ciężko :)
OdpowiedzUsuńP
Wczesniej nie komentowałam twojego bloga, ale teraz zacznę bo widze ze ma to dla ciebie duze znaczenie :) Pamietaj ze masz duzo takich czytelników, ktorzy nie przestana czytac az do samego konca.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i wiecej wiary w to co robisz <3
D.
Leczniczka? :D wybacz, naprawdę nie wiem czemu mnie to śmieszy. Gratuluje Ci zgrabnie wymyślonego motywu, postaci itp, ale nazwa po prostu super! :) Nadrabiam dziś wszystkie zaległe notki na blogach i muszę przyznać, że z każda jedną u Ciebie coraz lepiej :) Fajna relacja Blaise-Ginny, choć przyznam, że jest ona już w prawie każdym dramione :) i czytelnicy kochają tę parę chyba tak samo mocno :) Bardzo podobało mi się ostatnie zdanie Dracona - przemyślane i niebanalne - gratulacje :) Dużo Weny na przyszłość i powodzenia!
OdpowiedzUsuńPS. Wybacz brak regularnych komentarzy... zawsze komentuje, jeśli przeczytam, ale po prostu sytuacja wygląda właśnie tak, że długo tu nie zaglądam, a później staram się nadrobić wszystko na raz. :) ale obiecuje, że raz na jakiś czas będę tu wracać i nadrabiać zaległe notki. Pozdrawiam!
V.
Głupia ja też nie komentowałam ale teraz obiecuję poprawę i będę zostawiała swój autograf. To jeden z moich ulubionych blogów bez lukru postaci są autentyczni i interesujący bardzo fajnie piszesz. Anielica
OdpowiedzUsuńNom więc tak: siedzę sobie pod kołdrą (troszeczkę się już dusząc) z telefonem w ręce i czytam. W pewnej chwili zachłysnęłam się powietrzem i tak głośno pisnęłam że aż mama z sąsiedniego pokoju przybiegła pytając czy dobrze się czuję. Więc jak widzisz rozdział wspaniały. Nom lovciam i wysyłam Ci 347 całusków
OdpowiedzUsuńLekko już przyduszona
Nivis
Część +18 zasługuje na duuży plus! :)
OdpowiedzUsuńDalsza na trochę mniejszy, ale też mi się podobało :)
Piszesz na prawdę dobrze, nie muszę Ci chyba tego powtarzać po raz 100!!
B.
Piszesz genialnie. Kolejne zdania połykam z taką szybkością i łatwością, że sama się sobie dziwię.
OdpowiedzUsuńDraco z Hermioną są tacy słodcy, a scena +18 wyszła Ci naprawdę super :)
Robiłbym to za każdym razem, gdybym musiał. - JEDNO ZDANIE DOPROWADZIŁO MNIE DO ŁEZ.
OdpowiedzUsuńJesteś geniuszem.
Rozdział genialny!
Tak bardzo genialne, mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki