24 lutego 2014

ROZDZIAŁ XXXIV

ROZDZIAŁ XXXIV

 

Trzy miesiące później...

 

"I said I loved you, but I lied.

This is more I ever feel inside.

I said I loved you, but I was wrong!

Love could never ever been so strong"

Michael Bolton „I said I loved you”

 

Jasne słońce wlewało się przez ogromne okna Wielkiej Sali, oświetlając rzędy stolików ułożonych jeden za drugim. Przy każdym z nich siedział uczeń siódmego roku, ze specjalny piórem oraz arkuszem pergaminu. Ich zachowania były różne, poczynając od głębokiego zamyślenia, a kończąc na wszechogarniającym znudzeniu.

Co ciekawe, do tej ostatniej grupy należała sama Hermiona Granger, najlepsza uczennica, ulubienica dyrektorki Hogwartu. Nie rwała włosów z głowy, nie zastanawiała się nad miliardem opcjonalnych odpowiedzi – po prostu siedziała, raz po raz zerkając na siedzącego kilka ławek od niej blondasa.

Prawda jest taka, że skończyła pisać swój esej zaledwie godzinę po rozpoczęciu egzaminu i od tego czasu dryfowała myślami daleko poza tematykę wojen z górskimi trollami i eskapady po złoty róg buchorożca w 1795 roku. Zachowanie całkowicie pasujące do każdej możliwej osoby, jeśli tylko nie była nią panna Granger.

Jeszcze nigdy, w całej swojej karierze nie zrezygnowała z choćby minuty na to, by dokładnie sprawdzić, co napisała. Nie ważne czy był to drugi czy już pięćdziesiąty raz.

A teraz, po raz pierwszy w życiu była pewna swojej wiedzy na tyle, żeby pozwolić sobie na zadowolenie ze zbliżającej się wolności i przygryzanie końcówki pióra w pełnym roztargnieniu.

Przetarła ze znudzeniem oczy i siłą woli powstrzymała się od potężnego ziewnięcia, które z niezwykłym zaparciem chciało wydostać się na świat. Pokręciła głową, aby odgonić zmęczenie i po raz tysięczny tego dnia odwróciła się w wiadomym kierunku.

Jak można się było spodziewać, blondas podpierał się na dłoniach, a jego wzrok utkwiony był wprost w niej.

Zarumieniła się lekko, gdy puścił jej oczko.

Merlinie! Przecież to już trzy miesiące. Trzy, cudowne miesiące szczęścia, niemalże sielanki. Razem wstawali, jedli posiłki, chodzili na spacery, kładli się spać... jedynymi momentami, kiedy można było ujrzeć ich osobno, były nieliczne zajęcia, a także egzaminy. Ale dziś, już był ostatni, już koniec. Od dziś wreszcie wejdą w dorosłość!

Jeszcze kilka miesięcy temu ta perspektywa z pewnością nie cieszyłaby jej w równym stopniu co teraz. Jednak wszystko się zmieniło, włączając w to ją samą.

Była zakochana po uszy w swoim byłym największym wrogu, pragnęła spędzić z nim resztę życia i z tego co się orientowała, nie była w tym uczuciu odosobniona.

Uśmiechnęła się do siebie i podparła dłonią policzek. Gdyby ktoś zapytał ją o jej osobistą definicję szczęścia, odpowiedź zamknęłaby się w dwóch słowach: Draco Malfoy.

Podświadomie znów odwróciła się w jego stronę, a w tym samym momencie od jej czoła odbiła się papierowa kulka. Zatrzepotała powiekami, starając się ogarnąć sytuację, a gdzieś w przestrzeni zarejestrowała stłumiony śmiech oraz przygłuszone „pssst!”.

Odwróciła się do źródła dźwięku, posyłając pochylonej w jej stronę Ginny pobłażliwy uśmiech. Ta dziewczyna nawet na egzaminie nie mogła zachowywać się normalnie, nie wspominając już o jej oficjalnym narzeczonym, który właśnie wkładał sobie pięść do ust parę stolików dalej. Cudny obrazek.

- Miona! Po wszystkim czekaj na mnie przy wejściu!

Po co jej to mówiła? Przecież i tak wyjdą jednocześnie. Zmarszczyła czoło na tę logikę i ze zdumieniem zorientowała się, że jej przyjaciółka jest podekscytowana jeszcze bardziej niż zwykle.

Już miała się odezwać, kiedy tuż przed jej oczami wyrosła postać Slughorna, jednego z pilnujących nauczycieli.

Podniosła na niego zlęknione spojrzenie, czując jak jej serce bije w zawrotnym tempie. Przecież za rozmowę podczas Owutemów można dostać Trolla*!

- Panno Granger, co to za szepty? Czyżby już pani skończyła?- Jej usta ułożyły się w krągłe „o” kiedy z ust nauczyciela zamiast reprymendy wypłynęło swobodne pytanie. Nie zmieniając wyrazu twarzy, skinęła głową.

- A więc dobrze, - podszedł bliżej by zabrać kartkę, - w takim razie proszę nie przeszkadzać innym i wyjść z sali.

Zmarszczyła brwi, ale posłusznie podniosła się z miejsca. Nigdy wcześniej taka sytuacja nie miała miejsca. Zawsze każdy uczeń musiał czekać do końca. Wzruszyła ramionami.

Właściwie dobrze, że tak się stało. Nie miała już siły tam siedzieć, nuda potrafi być doprawdy dołująca.

 

*

 

- Miona! - usłyszała krzyk za plecami, kiedy po raz dziesiąty obróciła się, by ruszyć utartą ścieżką. Po  wyjściu z sali zastanawiała się nad szybkim wpadnięciem do dormitorium, jednak zrezygnowała. Domyśliła się, że jej przyjaciele pojawią się niedługo po niej, więc postanowiła poczekać, a wychodzący nagle stres kazał jej chodzić w kółko tam i z powrotem. Miała ochotę uderzyć się w czoło za ten brak logiki. Dlaczego siedząc w środku, pisząc, a następnie się nudząc nie czuła żadnego zdenerwowania, a teraz wręcz wychodziła z siebie? To naprawdę nienormalne.

Po chwili poczuła jak czyjeś silne ramiona oplatają ją w pasie, a do uszu dotarł najukochańszy szept:

- O czym tak myślisz?

Uśmiechnęła się, przymykając z lubością powieki. Uwielbiała, gdy był tak blisko.

Już miała odpowiedzieć kiedy poczuła inną parę rąk na ramionach, a przed oczami ujrzała brązowe tęczówki Ginny.

- Wołałam cię! - zawołała Ruda, odsuwając się kawałek i zakładając ręce na piersi.

Hermiona potrzebowała chwili, by otrząsnąć się ze stanu, w który wprowadziła ją sama obecność Malfoya i zogniskować spojrzenie na przyjaciółce.

- Słyszałam – uśmiechnęła się dla poparcia słów. - No, co się stało?

Na twarzy Ginny w sekundzie wykwitł przepiękny uśmiech, a jej wzrok padł na idącego w ich stronę Blaise'a. Wtuliła się w jego bok, splatając ich dłonie w jedno.

- Blaise powiedział, że ma dla mnie niespodziankę – oznajmiła, a w jej oczach zaświeciły się dwa ogniki. - I tak pomyślałam... może chcielibyście zobaczyć ją ze mną?

Popatrzyła na Hermionę i na Draco, przeskakując z jednej twarzy na drugą. Hermiona spojrzała na nią zdziwiona, po czym odwróciła się w stronę Malfoya. Patrzyła mu chwilę w oczy, rejestrując błąkający się w nich, bliżej nieokreślony błysk, który jeszcze bardziej zbił ją z pantałyku.

- A nie wolisz najpierw zobaczyć jej sama? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę i starając się ogarnąć logikę przyjaciółki.

Ginevra zaczerwieniła się lekko, po czym z roztargnieniem założyła włosy za ucho.

- Tak się składa, że ja już wiem co to jest... - spojrzała Blaise'owi prosto w oczy, posyłając przepiękny uśmiech. Po chwili znów zwróciła się do Hermiony, wyciągając dłonie w jej stronę. - Dlatego właśnie chciałabym, żebyście obejrzeli go razem ze mną.

- Go? - brwi panny Granger podjechały pod samą linię włosów. Jej myśli pracowały na pełnych obrotach, ale nie potrafiła dojść do tego, o czym mówi jej przyjaciółka. Ginevra w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową, a jej dłonie wykonały naglący ruch.

Hermiona odwróciła się w stronę Dracona, starając się odnaleźć odpowiedź w jego spojrzeniu. Wiedziała, że coś planował na ten dzień, mówił jej o tym już od jakiegoś czasu, a teraz miałaby z tego zrezygnować?

- Wybacz Gin, ale chyba będziemy musieli pocieszyć się twoją relacją.

- Dlaczego? - usta Rudej wygięły się w podkówkę, a oczy emanowały zawiedzeniem.

Hermiona po raz kolejny spojrzała na Dracona, łapiąc jego dłoń i uśmiechając się radośnie.

- Tak się składa, że mamy swoje plany.

Ginny wyglądała jakby miała zamiar dalej oponować, jednak powstrzymał ją Blaise.

- Daj spokój Wiewiórko. - powiedział łagodnie, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Jeszcze przecież będą mieli okazję zobaczyć twoją niespodziankę. I to nawet nie raz.

Spojrzała na niego przeciągle, jakby analizując wszystkie za i przeciw, po czym podeszła do Hermiony i uścisnęła ją serdecznie.

- A więc bawcie się dobrze.

- Wy też.

- Dobra odpowiedź – usłyszała znów szept, kiedy przyjaciele zniknęli za rogiem.

Malfoy po raz kolejny objął ją w pasie, a ona położyła mu głowę w zagłębieniu szyi. Mogłaby tak trwać całą wieczność. Przymknęła powieki, by jak najbardziej odczuwać całą chwilę, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie.

Nim zdążyła się zorientować, została obrócona tak, że stała twarzą w twarz z Draconem, wpatrując się w jego hipnotyzujące, stalowoszare oczy.

Pogłaskał ją czule po policzku, kreśląc linię aż po kącik ust i kończąc namiętnym pocałunkiem.

Miała wrażenie, że stado motyli, które zasiedliło się w jej brzuchu, właśnie wykonuje zbiorowe salto. Kiedy się od niej odsunął, z trudem powstrzymała jęk protestu. Już i tak pozwalała sobie na zbyt wiele. Nie musi wiedzieć, że aż tak odpłynęła.

Przekrzywiła głowę i zmrużyła zalotnie powieki.

- To jakie plany?

- Na początek, obiad u mojej mamy. - Hermiona poczuła jak jej szczęka zjeżdża w dół. Narcyza wiedziała o ich związku od niecałego miesiąca i podobno nie była mu przeciwna... a jednak, czy była gotowa na to, by się z nią zmierzyć? Już teraz?

Widząc jej niepewność i strach malujące się w oczach, złapał ją za twarz, by potrzeć swoim nosem o jej.

- Nie masz się o co martwić, Hermiono – zapewnił, patrząc jej prosto w oczy. - Mówiłem ci, że akceptuje nas w całości. Poza tym, sama nas zaprosiła. Chce cię poznać.

Spojrzała na niego niepewnie, ważąc w głowie jego słowa na szali razem z własnym strachem. Niestety, wewnętrzne przerażenie jak na razie wygrywało w każdym calu.

Musiał to zobaczyć, bo podniósł ją do góry i raz po raz całując w usta, ruszył w stronę wyjścia.

- Idziemy. Zobaczysz – cmok- będzie- cmok- dobrze.

Hermiona próbowała coś powiedzieć, jednak skutecznie jej to uniemożliwił, zamykając ich usta w dłuższym, a mimo to delikatnym, pocałunku.

- No niech ci będzie – poddała się w końcu wiedząc, że i tak nie wygra. - Ale jak masz zamiar opuścić teren Hogwartu? Przecież uczniowie muszą przebywać tutaj do końca semestru.

- Tak samo jak Wiewióra z Diabłem, a wcześniej Lovegood z Potterem. - wzruszył ramionami, odstawiając ją z powrotem na ziemię. Widząc jej pełne niezrozumienia spojrzenie, przewrócił oczami. - Mamy pozwolenie na opuszczenie Hogwartu, Granger.

Przystanęła, zakładając ręce na piersi i mrużąc zadziornie oczy.

- Nie panoszysz się zbytnio, Malfoy?

Pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem.

- Nie gadaj tylko chodź - machnął ręką i ruszył przed siebie. Dopiero po kilkunastu krokach zorientował się, że jest sam. Odwrócił się patrząc na nią z niedowierzaniem, a widząc jak kręci głową, założył ręce piersi.

- Idziesz czy nie?

Pokręciła głową, po chwili przekrzywiając ją lekko w bok w wyzywającym geście.

- Jesteś tego pewna? - kiwnięcie. - No to jeszcze zobaczymy – wyszeptał bardziej do siebie niż do niej i w dwóch susach wrócił z powrotem.

Stanął tak blisko, że niemal stykali się nosami, a Hermiona poczuła lekkie zawroty głowy. Miał cudowne perfumy.

- Pytam ostatni raz – wyszeptał zmysłowo, drażniąc lekko jej usta. Kiedy przymknęła oczy, zaczął czuć niemałą satysfakcję, która zniknęła w momencie gdy pokręciła przecząco głową. A więc postanowiła obstawać przy swoim. - Jak chcesz.

Wzruszył ramionami w geście kapitulacji. Odczekał chwilę, z ledwo skrywanym uśmieszkiem obserwując jak traci czujność, po czym jednym zwinnym złapał ją wpół i zarzuciwszy sobie przez ramię, ruszył dalej.

Głośny pisk rozbrzmiał w murach zamku, a zaraz po nim pojawił się okrzyk frustracji. Wiedział wtedy, że już wygrał. Nawet gdyby chciała, nie dałaby rady się wyrwać.

Najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo z naburmuszoną miną założyła ręce na piersi, nie omieszkując przed tym uderzyć go z pięści w plecy. Czując ten gest, roześmiał się i oddał lekko w tyłek. Nie mogła zrobić zupełnie nic.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

- Nie mogę uwierzyć, że z nami nie poszli – marudziła Ginny, dając prowadzić się za rękę. Wiedziała co jest jej niespodzianką, nie wiedziała jednak gdzie się ona znajduje. Wygadał się z jednym, jednak większych szczegółów nie potrafiła z niego wyciągnąć.

- Jeszcze wszystko zobaczą, nie masz się o co martwić – odpowiedział Blaise, śmiejąc się z jej dziecinnego zachowania. W jego spojrzeniu prócz rozbawienia, widać było wszechobecną czułość.- A teraz zamknij oczy i trzymaj mnie mocno.

Słysząc jego poważny ton wyprostowała się i zasalutowała niczym mugolski żołnierz. Blaise parsknął śmiechem i pokręcił głową. Po chwili zniknęli z głośnym trzaskiem.

 

Od kiedy udało jej się wyciągnąć z niego ten najmniejszy strzępek informacji, chodziła cała podekscytowana. Owszem, przebłyskiwało w jej pamięci, że kiedyś już o czymś takim wspomniał, sądziła jednak, że były to jedne z tych czczych słów bez pokrycia.

Wyobrażała sobie wiele różnych scenariuszy, jednak żaden nie wpasował się nawet o cal w widok, który zastała. Niewielkie, drewniane ogrodzenie, z dwoma wejściami na podwórko, a za nim wielki dom... bliźniak. Okazało się, że dwie osobne „furtki” prowadzą do dwóch oddzielnych, a jednak niemalże w pełni połączonych domów. Dzielił ich tylko niski żywopłot, a także jak się domyślała, ściana w domu.

Mówiąc szczerze, była nieco zawiedziona, jednak starała się tego nie okazywać.

Naprawdę się postarał, zorganizował wszystko zupełnie sam, jak mogła być aż taką niewdzięcznicą?

Posłała mu najlepszy uśmiech na jaki było ją w tej chwili stać i przyjrzała się połowie przed którą stali jeszcze raz.

Dom był ładny, nie można było temu zaprzeczyć. Był w odcieniu jasnego beżu przechodzącego w złoto, ze schodkami, wieloma oknami, których futryny były czerwone i z dużymi, drewnianymi drzwiami. Chcąc nie chcąc spojrzała na drugą, niechcianą połowę i z konsternacją zauważyła, że wygląda niemalże całkowicie tak samo, z tą jedyną różnicą, że była koloru jasnoszarego, przechodzącego w srebro, a futryny okien miała koloru ciemnej zieleni.

Beż z czerwienią? Szary z zielenią? Co to w ogóle ma być za połączenie?

Przerzuciła spojrzenie na Blaise'a i ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że stoi z otwartymi ustami.

Zabini zaśmiał się na ten widok i przygarnął ją ramieniem.

- Wchodzimy do środka?

Skinęła głową. Bądź co bądź, była naprawdę bardzo ciekawa tego domu. Ich domu. Merlinie, jak to cudownie brzmi! Uśmiechnęła się do siebie, spychając problem niewiadomych i niechcianych sąsiadów gdzieś na obrzeża umysłu.

Już z pewniejszą miną spojrzała na Blaise'a, który uśmiechnął się do niej czule i pocałował w czoło. Odsunęła się nieco na bok, by dopuścić go do drzwi. Podekscytowanie rosło w niej z każdą chwilą.

Miała wrażenie, że wsadzenie klucza do zamka i przekręcenie trwa całą wieczność, więc gdy tylko drzwi się uchyliły, wpadła do środka niczym pershing. Długi korytarz prowadzący do trzech innych pomieszczeń. Jasne ściany, z obrazami ze świata czarodziejów, długie schody z grubą, misterną poręczą. Mimo zewnętrznego wyglądu, w tym momencie poczuła się jakby weszła do własnego prywatnego zamku.

Nie czekając na Zabiniego, który z uśmiechem kręcił na nią głową, zaczęła biegać od pomieszczenia do pomieszczenia.

Wielka kuchnia, z oknem wychodzącym na ogromne połacie pola rozciągające się za domkiem. Była urządzona skromnie, ale z gustem. Ginny rozejrzała się dookoła, a jej wzrok padł na czajnik stojący obok zlewu. Zmarszczyła brwi i podeszła do niego niepewnie, jakby bojąc się, że ją pogryzie. Kiedy rozpoznała urządzenie, roześmiała się w głos.

- Naprawdę potrafisz się tym posługiwać? - zapytała Blaise'a, który stał oparty o futrynę drzwi i przyglądał się jej z uwagą.

- Oczywiście, że potrafię Wiewióreczko. Diabeł potrafi wszystko – zaznaczył, puszczając jej oczko. Pokręciła głową, ale nie potrafiła powstrzymać chichotu. - Chodź, pokażę ci najlepsze miejsce w tym domu.

Wyciągnął do niej dłoń, którą ochoczo przyjęła, a już po chwili biegła po schodach do góry. W zawrotnym tempie zarejestrowała, że ściany na górze są tego samego koloru co na dole, zauważyła jakiś niewielki pokój na końcu korytarza, drzwi do łazienki aż wreszcie stanęła przed ostatnimi, zamkniętymi. Ze zdumieniem ujrzała na nich imię swoje i Blaise'a.

- Wiesz, że nie zdążyłam jeszcze dokładnie obejrzeć dołu? - zapytała, unosząc brwi do góry.

Jej dłonie powędrowały na pierś, w geście uporu.

- Obejrzysz później – powiedział, biorąc jej twarz w dłonie. - Teraz zabieram cię tutaj.

Nie czekając na zgodę, ani na żaden inny przejaw aprobaty, otworzył drzwi, po czym bezpardonalnie wciągnął ją do środka.

Już miała zacząć protestować, kiedy jej uwagę przykuło wnętrze. Różniło się diametralnie od całej reszty domu. Sypialnia była średnich rozmiarów, ze ścianami w kolorze bladego fioletu. Tuż obok drzwi stała ogromna szafa, a na ścianie po prawej stronie widniało ogromnych rozmiarów okno. Podeszła do niego zafascynowana. Po pierwszym, niezbyt pozytywnym wrażeniu nie było nawet śladu. Po dłuższych oględzinach mogła śmiało stwierdzić, że zakochała się w tym miejscu bez pamięci.

Wyjrzała przez okno, za którym znów było widać rozciągające się pola i zaledwie kilka innych domków. Zdała sobie sprawę, że wciąż nie zapytała o nazwę miejscowości, w której mieli zamieszkać.

Odwróciła się w stronę Blaise, natrafiając na jego tors. Jej serce wykonało duże salto, wzmagając swój rytm. Nawet nie zauważyła kiedy podszedł tak blisko.

Zarzuciła mu ręce na szyję, uśmiechając się słodko. Złączyła ich spojrzenia w jedno chcąc, aby zobaczył jak bardzo jest szczęśliwa.

- Jest przepiękny. - wyszeptała, całując go w usta. To naprawdę było spełnienie jej marzeń. Odchyliła się na moment, a z jej ust wypłynęło nurtujące ją pytanie: - Gdzie tak właściwie jesteśmy?

- Obrzeża Hawes. Nie znajdziesz tego miejsca na mapie – zaśmiał się widząc jej zdezorientowaną minę. Objął ją jednym ramieniem i poprowadził bliżej okna. - Poza nami mieszka tu niewiele osób. Będzie to idealne miejsce, żeby wychować nasze dzieci...

Ginny spojrzała na niego ze zdumieniem, a jej serce zadrżało z czułości. Mówił całkowicie poważnie... Merlinie! Nie wiedzieli nawet czy zdali Owutemy, a już rozmawiali o dzieciach!

Zarumieniła się lekko pod jego palącym spojrzeniem.

- Chyba, że sąsiedzi okażą się palantami... - wyszeptała, spuszczając głowę. Nie potrafiła już wytrzymać jego spojrzenia. Paliło bardziej niż kiedykolwiek.

Zaśmiał się głośno.

- Nawet ich nie poznałaś, a już osądzasz? To do ciebie niepodobne, Wiewióreczko – pokręcił głową nie przestając się śmiać. - Ale pewnie masz rację. Okażą się jakąś parą kretynów...

- Albo syfiarzy! Wiesz, że nie lubię jak jest brudno – wykrzywiła usta w podkówkę, a ręce znów zaplotła na piersi.

- Ale przecież nie będą musieli tu przychodzić, głuptasie.

Czuła jak zalewa ją frustracja. Z czego on się śmiał? To były poważne sprawy!

- A co do, jak to określiłaś, syfu – zaczął podchodząc do niej z drapieżnym błyskiem w oczach. - Może trochę nabrudzimy?

- Nawet o tym nie myśl!

Zaczęła cofać się do tyłu w udawanym przerażeniu, lecz na jej twarzy na nowo pojawił się uśmiech. W pewnym momencie rzuciła się w stronę drzwi, jednak nie uciekła daleko. Silne ramiona złapały ją w pasie, a w następnym momencie poczuła miękkość pościeli pod sobą i słodycz upragnionych pocałunków.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zapytała po raz setny tego dnia, poprawiając z roztargnieniem ramiączko swojej sukienki. Dziękowała Malfoyowi w duchu, że pomyślał o czymś takim jak eleganckie rzeczy do przebrania.

Zbliżali się powoli do ogromnych drzwi Malfoy Manor, a ona miała wrażenie, że ze zdenerwowania zaraz ucieknie. Już dawno nie czuła takiego stresu. Nawet tegoroczne egzaminy nie wzbudziły w niej tylu emocji!

Odwrócił się w jej stronę, dłonią zbierając zagubione kosmyki z czoła. Ich spojrzenia zmieszały się ze sobą, sprowadzając namiastkę spokoju.

- Nie denerwuj się – pochylił się, by pocałować ją w usta. Nie odrywał się dłuższą chwilę, a jej coraz bardziej miękły nogi. Jeśli zaraz nie przestanie to już nigdzie nie pójdę...- Wyglądasz pięknie, a ona naprawdę chce cię tylko poznać.

Widząc jej wciąż niepewną minę, pochylił się tak, że ich nosy znalazły się na jednym poziomie, a spojrzenia pogłębiły się jeszcze bardziej. Patrzył na nią chwilę, jakby szukając czegoś w jej oczach, a ona czuła, że jej serce na moment zamiera.

Wciąż się nie podnosząc, pocałował ją w nos.

- Poza tym, będę cały czas przy tobie.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Skinęła głową na zgodę, starając się znaleźć w sobie resztki gryfońskiej odwagi. Przymknęła powieki, oddychając spokojnie, a jej zmysły koił uścisk dłoni Draco.

Po nie więcej niż sekundzie, uśmiechnęła się już pewniej i dała znak, że mogą iść.

Wielkie wrota otworzyły się przed nimi bez żadnej ingerencji, a zimne wnętrze stanęło otworem. Rozejrzała się uważnie dookoła doszukując się jakichkolwiek oznak, że to wciąż to samo miejsce. To samo, w którym była torturowana. W którym dawniej mieszkał tyran i wychował się Draco. Ze zdumieniem, ale też niemałą satysfakcją zauważyła, że niewiele się zmieniło. Ściany były tak samo zimne jak dawniej, jak gdybym wchłonęły całe to zło, które cechowało samego Voldemorta.

- Gotowa? - zapytał po raz ostatni, kiedy stanęli przed wielkimi dębowymi drzwiami. Gałka, którą trzymał niemalże lśniła czystością. No tak, skrzaty nieźle wywiązują się ze swojej pracy...

Skinęła głową, przygryzając lekko wargę. Oto chwila prawdy.

Drzwi otworzyły się powoli, wpuszczając ich do ogromnego pomieszczenia z wielkim stołem na środku. Hermiona aż otworzyła usta, na widok tego pokoju. Różnił się diametralnie od całej reszty domu, swoim kolorytem, bogactwem roślin, a przede wszystkim ciepłą atmosferą miłości i oczekiwania. W wystroju doskonale było widać rękę czułej, aczkolwiek stanowczej kobiety. Pod wpływem tego ciepła jej mięśnie zaczęły się nieco rozluźniać. Poczuła uścisk dłoni Dracona, więc przysunęła się do niego bliżej.

- Witajcie – usłyszała za plecami. Jak na komendę odwróciła się w tamtą stronę, a jej wzrok padł na wciąż piękną i dostojną blondynkę, panią Malfoy. Kobieta stała w przejściu z dłońmi splecionymi na podołku, a jej przenosiło się leniwie z jednego na drugie. 

Hermiona poczuła, że pod jej świdrującym wzrokiem zaczynają palić ją policzki. Emocje, które przesyłała nie były jednak negatywne. Przywołała na usta delikatny uśmiech, który od razu został odwzajemniony.

- Matko – przywitał się Draco, kiwając lekko głową. Zachowywał się bardzo zdawkowo, jakby mimo  zapewnień o tym, że wszystko będzie dobrze, sam nie wiedział czego może się spodziewać.

Pani Malfoy widząc jego zachowanie, pokręciła głową, po czym wyciągnęła dłonie w jego stronę.

- A może byś się przytulił?

Draco spojrzał na Hermionę, posyłając jej uspokajające spojrzenie, po czym podszedł do matki, zamykając ją w uścisku. Na ten widok, Hermiona poczuła jak coś ściska ją w sercu. On naprawdę kochał tę kobietę.

Nawet nie wiedziała, że jej twarz zdobi rozczulony uśmiech, a ona sama wpatruje się w tę scenę niczym w obrazek. Z zadumy wyrwała ją dopiero matka Dracona, która puściwszy go, machnęła ręką w jej stronę.

- Podejdź do mnie, dziecko. - Hermiona spojrzała na jej przyjazny uśmiech, a następnie na Draco, który skinął głową z ledwo skrywaną radością.

Chcąc, nie chcąc podeszła bliżej, za wszelką cenę starając się nie potknąć o własne nogi.

Pani Malfoy dała jej znak by zatrzymała się kilka kroków od niej i ruchem dłoni nakazała jej się obrócić wokół własnej osi.

Zdziwiona spełniła życzenie, zupełnie nie wiedząc jak inaczej się zachować. Kiedy wróciła do punktu wyjścia zauważyła, że kobieta kiwa głową z aprobatą.

- Jest naprawdę piękna – powiedziała do syna, na co w jego oczach błysnęła duma. Hermiona poczuła, że jej serce przepełnia zażenowanie, a mimo to poczuła się też mile połechtana. Narcyza spojrzała znów w jej stronę, podchodząc bliżej. - Narcyza Malfoy, matka Dracona. - przedstawiła się dostojnie, wyciągając dłoń w jej stronę.

- Hermiona Granger.

Pani domu skinęła głową, po czym przekrzywiła ją lekko w bok.

- Zapomnijmy proszę o dzielącej nas przeszłości. Chcę byś wiedziała, że nie mam nic przeciwko tobie, ani twojemu związkowi z Draconem. Jeżeli on jest szczęśliwy, mnie to całkowicie wystarczy. Pokocham cię jak własną córkę.

Hermiona słuchała tych słów w niemym szoku. Od połowy, wypowiedź pani Malfoy docierała do niej jakby zza ściany. Nigdy nie spodziewała się takiej deklaracji. Nie po niej, kobiecie, którą zapamiętała jako zimną i wewnętrznie zepsutą. A jednak był to tylko kamuflaż. Musiała grać, udawać przed całym światem, a także przed samą sobą. Dopiero teraz wyszła na wierzch jej prawdziwa, piękna natura.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi, najpiękniejszym uśmiechem na jaki było ją stać i pozwoliła poprowadzić się do stołu.

- Widzisz? Mówiłem, że nie będzie tak źle – usłyszała szept Dracona, kiedy zajął miejsce tuż obok niej.

Spojrzała na niego z czułością, dając przelotnego buziaka w usta.

Miał rację, nie było wcale tak źle.

- Macie ochotę na kurczaka?

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

- Mówiłem? A tak się bałaś – śmiał się, patrząc na jej radość i spokój ducha wypisane na twarzy. Szła  kilka metrów przed nim, raz po raz obracając się wokół własnej osi.

Nie było wcale późno, a pogoda dopisywała w każdym calu, postanowili więc przejść się do zaułka położonego nieco dalej od jego starego domu.

Malfoy Manor. Miejsce jego dzieciństwa, miejsce jego katorgi. Nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek wyjdzie stamtąd tak szczęśliwy. A był szczęśliwy, naprawdę.

Popatrzył z czułością na Hermionę, która właśnie obracała się dookoła z zamkniętymi oczami i rękami rozłożonymi na boki. Była taka piękna. Taka rześka i cudowna. Była najlepszym co mu się w życiu przytrafiło. Kto by pomyślał, że tyle lat nienawiści może zrodzić coś tak pięknego?

- Nie ślimacz się, Malfoy!

Spojrzał na nią z udawaną złością, zakładając ręce na piersi. Przywdział na twarz stary wyraz, podłego arystokraty.

- Chciałaś coś powiedzieć, Granger?

Zaśmiała się na jego postawę i w podskokach podbiegła bliżej. Stanęła na palcach i nachyliła w jego stronę, szepcząc prosto w usta.

- Tak.

- Tak? A co takiego, bo nie dosłyszałem?

Spojrzała mu prosto w oczy, tak głęboko, że mógł zobaczyć wszystkie jaśniejsze plamki na jej tęczówkach.

- Kocham cię.

Jej oddech po raz drugi owionął jego twarz, a słowa zabrzmiały w uszach jak najpiękniejsza muzyka.

Objął ją w pasie jedną ręką, drugą gładząc po policzku.

- Kocham cię. - Dwoje ludzi, dwoje serc, jedno uczucie. Tak wielkie, tak czyste i cudowne, że momentami niemalże bolesne.

Pocałował ją krótko w usta, po czym złapał mocniej za rękę.

- A teraz, trzymaj się!

Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, teleportował ich w tylko sobie wiadome miejsce. Czas zrealizować drugą część dzisiejszego dnia.

Mówiąc szczerze nie był pewien jak zareaguje na to, co miał jej do pokazania... i przekazania. Nigdy by  się do tego nie przyznał, ale czuł lekkie zdenerwowanie.

Skoro denerwował się przy tym, to co będzie przy oświadczynach? Na Salazara...

- Gdzie jesteśmy? - zapytała, rozglądając się dookoła.

W pobliżu znajdował się domek jednorodzinny, bliźniak oraz wielkie, jak okiem sięgnąć, pola. Widział, że na jej czole pojawia się zmarszczka oznajmująca głębokie zamyślenie. Pewnie starała się umiejscowić ten widok w swojej pamięci.

Zaśmiał się wiedząc, że i tak jej się to nie uda.

- Z czego się cieszysz? - założyła ręce na piersi w obronnym geście, a na jej policzki wypłynął rumieniec.

Pokręcił tylko głową i objął ją w pasie, by ruszyć dalej.

- Jesteśmy na obrzeżach Hawes.

Jej bystre oczy wpatrzyły się w niego z zaciekawieniem, a on sam poczuł jak po jego kręgosłupie przebiega cudowny dreszcz.

- A dlaczego tu jesteśmy?

Pochylił się, by pocałować ją w czubek głowy.

- Zaraz zobaczysz.

Powolnym krokiem, nie spiesząc się zupełnie nigdzie, podeszli do stojącego niedaleko bliźniaka. Hermiona spojrzała na niego, znów marszcząc czoło ze zdziwienia, jednak nie zadawała żadnych pytań.

Draco musiał przyznać, że radzi sobie naprawdę nieźle ze swoją ciekawością. Zerknął na dom oceniającym wzrokiem. Był pomalowany dokładnie tak jak chciał- szary, przechodzący w srebrny, z ciemnozielonymi futrynami. Jak dla niego- idealnie. Ale co powie Granger...?

- Więc? - zapytała, wyrywając go z zamyślenia. - Co tu robimy?

Zanim zdążył odpowiedzieć, drzwi z sąsiedniego domu otworzyły się i stanęła w nich Wiewióra. Chcąc, nie chcąc, uśmiechnął się pod nosem.

- Miona?!

- Gin?

Ze śmiechem patrzył na szok rodzący się na twarzy Hermiony. Naprawdę lubił ją zaskakiwać. Ten wyraz twarzy wart był wszystkiego.

- Co ty tu robisz? - zapytała Hermiona, zaglądając przez ramię przyjaciółki na Blaise'a.

- Jak to co? To jest właśnie moja niespodzianka! - zawołała Ginny, wskazując na dom. Przez swój wymach omal nie uderzyła podchodzącego Blaise'a.

Draco buchnął śmiechem.

- Ale co? - zapytała Hermiona, nie potrafiąc przyswoić informacji.

Wszyscy spojrzeli na nią z pobłażaniem, a Blaise zaczął się śmiać.

- Halo! Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą mądrą Mioną?

- Spadaj Zabini – założyła ręce na piersi, a usta wygięła w podkówkę. Wyglądała tak słodko, że Draco miał ochotę do niej podejść i przygarnąć do piersi. Ale nie teraz. Zaraz się dowie...

- Dom, Miona, dom!

Hermiona spojrzała na wszystkich, jakby w oczekiwaniu, że ktoś krzyknie „prima aprilis!”, jednak nic takiego się nie stało. Ginny podeszła do niej, nachylając się jak akcie konspiracji.

- Pytanie co ty tu robisz. W dodatku o tej porze...

Draco spojrzał na nie, zastanawiając się czy to właściwy moment, a kiedy poczuł na sobie wzrok Hermiony wiedział już, że tak.

Jednym ruchem wyciągnął klucze z kieszeni, unosząc je do góry tak, by wszyscy widzieli.

- Tak się składa, Wiewiórko, że cała druga część jest nasza. - Mówiąc to patrzył prosto w oczy Granger. Nie wiedział czego się spodziewać, a przedłużająca się cisza z pewnością nie działała na niego kojąco.

Bo kilku sekundach, ciągnących się w nieskończoność, wydała z siebie bliżej nieokreślony pisk, po czym rzuciła mu się na szyję.

- Ten dom naprawdę jest nasz? - upewniła się, odrywając na chwilę, by spojrzeć w jego oczy.

- Naprawdę, Granger. Calutki nasz.

- No nie taki calutki. Druga połowa jest nasza, wiesz – powiedział Blaise, jednak uciszył się pod karcącym spojrzeniem Wiewiórki.

Hermiona pocałowała Draco prosto w usta, po czym złapawszy za klucze i dłoń Ginny, pognała prosto do drzwi.

Chłopcy stali w tym samy miejscu, obserwując ich zachowanie z dużym pobłażaniem.

Po chwili Blaise zaśmiał się, opierając dłoń na ramieniu Dracona.

- Zareagowała dokładnie tak, jak powinna zareagować Wiewiórka – powiedział, kręcąc głową, ale uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- A jak zareagowała Wiewióra? - spytał Draco, patrząc na przyjaciela z ciekawością.

Blaise wzruszył ramionami.

- Tak, jak powinna zareagować Hermiona.

Obydwoje jak na komendę pokręcili głowami, patrząc na drzwi za którymi zniknęły ich ukochane.

- Kobiety...

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

* najgorsza ocena w Hogwarcie

 

33 komentarze:

  1. Najwspanialszy rozdział, jaki kiedykolwiek powstał. Kocham sielankowe notki, możesz pisać takich więcej, nie mam nic przeciwko :)
    Uwielbiam Narcyzę w takim wydaniu, przynajmniej matka nie jest taka okropna jak ojciec.
    Dom? Dom?! DOM!!! Szczerzę się do ekranu jak głupia, bo to takie piękne, takie cudowne, że aż niemożliwe, nie do ogarnięcia moim małym rozumkiem... <3
    Nie wiem jak wytrzymam bez Twojego opowiadania, naprawdę nie wiem. Jednak nie martwmy się przeszłością, tylko cieszmy się teraźniejszością.
    Rozdział idealny :)
    Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością!
    Pozdrawiam cieplutko,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj, jak słodziutko c:
    Już myślałam, że Hermiona weźmie i zemdleje :D
    No to teraz ta czwórka będzie nierozłączna :)
    Taka ich własna idylla :)
    Kolorki są świetne :D
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej jaki słodki rozdział. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przy czytaniu każdego zdania. Wchłonęłam całą notkę za jednym zamachem spragniona dalszych słów, jakie napisałaś.
    Bardzo, bardzo interesujący i fantastyczny.
    Pozdrawiam,
    Miss Frost

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział.
    Chłopcy przeszli samych siebie z tym domkiem. Reakcje dziewczyn trochę mnie zaskoczyły, rzeczywiście odwrotne niż zwykle. Cieszę sie, że wszystkim, wszystko się układa ;P Fajne było spotkanie z Narcyzą.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. Bezbłędny, pełen optymizmu, przywołujący uśmiech na twarzy.
    Ale już w pierwszym akapicie miał w sobie dawkę tęsknoty, coś, co osobiście postrzegam jako początek końca... OWTM-y, egzaminy, koniec nie tylko roku.
    Mimo, że wiem od dawna, iż opowiadanie zbliża się ku zakończeniu uświadomiłam to sobie dopiero teraz :P
    Swoją drogą ciekawi mnie najbardziej sposób, w jaki masz zamiar napisać moment odejścia z Hogwartu, pożegnania się z dzieciństwem, scenę ni to smutną, ni to szczęśliwą. To jeden z powodów dla którego jestem w stanie pogodzić się z myślą o nieuchronnym zakończeniu :)
    No i jeszcze wątek wspólnego życia całej czwórki i to praktycznie pod jednym dachem, w domu, nie szkole, gdzie są zasady, bo coś mi się wydaje, że akurat w tym bliźniaku będzie bliżej do bezprawia, niż do jakichkolwiek konkretnych regół, w dodatku przestrzeganych xd no ale zasady są po to, żeby je łamać :P
    Pozdrawiam, Ludum :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :) Po raz pierwszy komentuje Twój blog bo i trafiłam na niego niedawno. Świetny rozdział, i uważam, że właśnie taki był potrzeby. Sielanki nigdy za dużo! ;) Aż mi samej poprawił się humor. Jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko skończy, ale mam przeczucie, że będzie pięknie i ze smakiem. Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział :D Ginny i Hermiona będą mieszkały obok siebie!
    Ale będą szczęśliwe :) Mam nadzieję że sielanka będzie trwała do końca :)
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że tak krótko, ale niestety funkcja liniowa mnie w tym momencie bardziej absorbuje.

    Rozdział genialny.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O boziu, jakie to słodkie Kocham to..., Uwielbiam Cię po prostu za ten rozdział. Uśmiechałam się jak głupi do sera. Rozdział jest po prostu fenomenalny i nic innego jak tylko to słowo ciśnie mi się do ust.
    Oczarował mnie całą swoja treścią po prostu piękny :)
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach...
    Cóż ja biedny człowiek mam powiedzieć w sprawie twego geniusz? Że jest świetny i fenomenalny? To wydaje mi się, że wiesz :)
    Rozdział niby sielankowy ale jak dla mnie bomba. Taka duża bomba. Dom opisany tak jak najbardziej lubię - szczegółowo, ale bez przesady. Uwielbiam taką Narcyzę mimo, że pani Rowling trochę inaczej ją wykreowała. Będę musiała tak długo czekać na nn? Czemu? Przecież nic ci nie zrobiłam (na razie ;P)
    Jedyne co mi pozostaje to czekać i codziennie nabijać ci statystyki ^^
    Pozdrawiam i wenę przesyłam
    Luar Princesa♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Oooo co tak krótko? Nke martw się. I tak Cię kicham. Cudowny. Przez cały czas uśmiechałam się i wydawałam bliżej nieokreślone ciche piski. Czekam na więcej. No wiesz. Na oświadczyny, przeprowadzkę, dzieci i tak dalej. Jestem ogromnie tego wszystkiego ciekawa. Uff to już chyba wszystko co chciałam powiedzieć (z naciskiem na "chyba"). Pazdrawiam

    Swish (Czarnoczarna, Nivis. Do wyboru do koloru.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Sorki za błędy. Ciemno jest. Nic nie widzę. I na telefonie jestem :) Jescze raz ściskam
      Swish

      Usuń
    2. Stop (Znowu ja) Po dokładniejszym przyjrzeniu się rozdziałowi stwierdzam iż wcale nie jest taki krótki jak mi się zdawało :) Chodzi po prostu o to, że mnie wessało i nie chciało wypuścić. No. To tyle.
      Tym razem całuję
      Swish

      Usuń
  12. G.E.N.I.A.L.N.E!
    Cudownie napisane!
    Po prostu brak mi słów!
    Dastra
    PS: zostałaś przeze mnie nominowana do LA, więcej info u mnie na blogu
    dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniale :D
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha no nieźle sąsiedzi xD
    Od razu jak Ginny zaczęła mówić o sąsiadach to pomyslałam o Draco i Hermionie ;p
    Bedzie sie działo ;p
    Pozdrawiam i życze weny ;)
    http://polecalnia-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha
    Cudowny, zabawny, uroczy.
    Hmmm... Draco myśli nad oświadczynami?
    Nie moge sie doczekac!
    Z niecierpliwoscia czekam na kolejny, rœwnie, a nawet bardziej wspaniały rozdział.
    Buźka Diabełek

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny rozdział.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział był... cudowny. Tak, to chyba najlepsze słowo.
    Taki słodki, czuły, przepełniony szczęściem, no nic dodać, nic ująć!
    Pomysł na zamieszkanie naszych dwóch par moim zdaniem jest świetny, nie wspominając już nawet o samej reakcji dziewczyn na ten temat :D
    Zastanawiam się tylko, czy Blaise i Draco się tak ze sobą zgadali, czy to tak po prostu samo wyszło, choć jestem bardziej skłonna wierzyć w tą pierwszą wersję.
    Wizyta u Narcyzy również mi się podobała, bo pokazała prawdziwe oblicze tej kobiety oraz to, jak bardzo musiała walczyć wcześniej sama ze sobą, by uzyskać upragniony spokój. Cieszy mnie również fakt, że nie ma nic przeciwko Hermionie i, że tak to ujmę, daje 'przyzwolenie' na ten związek.
    Jestem bardzo ciekawa, co będzie się działo dalej, mam nadzieję, że wena Ci dopisze, a i czasu też trochę przybędzie, byś mogła nam umilić czas swoim kolejnym rozdziałem. :)
    Pozdrawiam cieplutko!
    Silje.

    OdpowiedzUsuń
  18. Eh. Ja naprawdę już nie wiem co mam pisać o Twoich rozdziałach. Brakuje mi już synonimów! Powtórzę to, co dziewczyny napisały powyżej - rozdział jest cudowny! :D
    Taki sielankowy, nie dzieje się w nim nic szczególnego, a i tak jestem w nim zakochana.
    Chłopcy się zgadali. No to ładnie, ładnie... Podobała mi się reakcja Ginny. Na początku nie była domem zachwycona- nowość! :)
    Wizyta u Narcyzy przebyła w miłej atmosferze, i kamień z serca, że Narcyza nic nie miała do Hermiony! :D
    Dobra, domy mają, teraz zasadzić drzewo i płodzić syna! xD
    Hermionę wywalili z sali? Cud. Nie mogę wyjść z szoku :o
    Jeju, jeju, jak to już się koniec zbliża, protestuję i mówię nie :C
    Wszystko ma się skończyć piękniusio, z dzieciaczkami i oczywiście, oświadczynami! Jestem bardzo ciekawa czy przedstawisz nam sposób, w jaki Draco oświadczy się Hermionie :)
    W końcu Ty dodasz szybciej epilog ode mnie. Czas się wziąć za pisanie! (Powiedziała M. po raz kolejny, od dwóch tygodni) :D
    Przepraszam za taki krótki komentarz, ale matematyka mnie wzywa :(

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten rozdział był to prostu śliczny. Lubię takie. Są odskocznią. Można czytać, marzyć, śmiać się.. urocze :)
    Pozdrawiam I życzę weny aż do nieba :)
    Kath.

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rozdział bliźniak fajnie przyjaciele będą tak blisko siebie mieszkać będzie ciekawie i na pewno im się nudzić nie będzie..) Ciekawa jestem oświadczyn Draco ciekawe co wymyśli. Karola

    OdpowiedzUsuń
  21. Sielanka to malo powiedziane. :)
    A rozdzial jest naprawde cudowny. Az ten glupi usmiech pojawia mi sie na twarzy. Napawam sie ich szczesciem. Jak to mozliwe, ze koniec zbliza sie wielkimi krokami?
    Nigdy nie zwracalam uwagi na to, ktory rozdzial czytam, zawsze jestem zaabsorbowana zawartoscia. :)
    Czekam na kolejny, zycze weny!
    ~Salvio

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajny rozdział, wszystko zbliża się do końca. Jestem ciekawa co się jeszcze wydarzy. Życzę weny i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. AAAA!!! No mniej więcej tak to było po przeczytaniu. Teraz powoli pauzuję, czekam aż mi się wszystko poukłada :D Rozdział nie był sielankowy, on nawet nie był słodki, on był CUDOWNY! Poprostu mnie rozwalił. Mój dzień stał się różowy do kwadratu. Jedyne co mi radość mąci to to, że mam świadomość nieuchronnego końca tej opowieści :( Musisz założyć nowego bloga jak ten skończysz!
    Ostatnie słowa....mnie dobiły. Ległam i wstać nie mogłam :D
    Ps. Zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny rozdział. Naprawdę słodki i uroczy, ale bez przesady. Fajnie, że jak na razie wszystko jest w porządku, mam nadzieje, że tak będzie również na końcu :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny!

    Zostałaś nominowana do LBA więcej informacji na http://czy-to-jest-milosc.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Cudowny rozdział!!! :D
    Pozdrawiam,
    Lumos

    OdpowiedzUsuń
  27. Zapraszam na hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
    lub
    czy-to-jest-milosc.blogspot.com
    PS Proszę o nie usuwanie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wspaniałe,.nie mogę sie doczekac nexxt <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny rozdział, jak zwykle zresztą :) troszkę sielankowy, aczkolwiek słodziutki <3 przepraszam że dopiero teraz komentuje, ale mam takie urwanie głowy w szkole, że na nic nie mam czasu :(
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  30. Ha, domyśliłam się, że będą mieszkać obok siebie :D

    B.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uuuu, to będą imprezy, świetny rozdział !!
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń