ROZDZIAŁ XXXIV
Trzy miesiące później...
"I said I loved
you, but I lied.
This is more I ever feel
inside.
I said I loved you, but
I was wrong!
Love could never ever
been so strong"
Michael Bolton „I said I
loved you”
Jasne słońce wlewało się
przez ogromne okna Wielkiej Sali, oświetlając rzędy stolików ułożonych jeden za
drugim. Przy każdym z nich siedział uczeń siódmego roku, ze specjalny piórem
oraz arkuszem pergaminu. Ich zachowania były różne, poczynając od głębokiego
zamyślenia, a kończąc na wszechogarniającym znudzeniu.
Co ciekawe, do tej
ostatniej grupy należała sama Hermiona Granger, najlepsza uczennica, ulubienica
dyrektorki Hogwartu. Nie rwała włosów z głowy, nie zastanawiała się nad
miliardem opcjonalnych odpowiedzi – po prostu siedziała, raz po raz zerkając na
siedzącego kilka ławek od niej blondasa.
Prawda jest taka, że
skończyła pisać swój esej zaledwie godzinę po rozpoczęciu egzaminu i od tego
czasu dryfowała myślami daleko poza tematykę wojen z górskimi trollami i
eskapady po złoty róg buchorożca w 1795 roku. Zachowanie całkowicie pasujące do
każdej możliwej osoby, jeśli tylko nie była nią panna Granger.
Jeszcze nigdy, w całej
swojej karierze nie zrezygnowała z choćby minuty na to, by dokładnie sprawdzić,
co napisała. Nie ważne czy był to drugi czy już pięćdziesiąty raz.
A teraz, po raz pierwszy w
życiu była pewna swojej wiedzy na tyle, żeby pozwolić sobie na zadowolenie ze
zbliżającej się wolności i przygryzanie końcówki pióra w pełnym roztargnieniu.
Przetarła ze znudzeniem
oczy i siłą woli powstrzymała się od potężnego ziewnięcia, które z niezwykłym
zaparciem chciało wydostać się na świat. Pokręciła głową, aby odgonić zmęczenie
i po raz tysięczny tego dnia odwróciła się w wiadomym kierunku.
Jak można się było
spodziewać, blondas podpierał się na dłoniach, a jego wzrok utkwiony był wprost
w niej.
Zarumieniła się lekko, gdy
puścił jej oczko.
Merlinie! Przecież to już
trzy miesiące. Trzy, cudowne miesiące szczęścia, niemalże sielanki. Razem
wstawali, jedli posiłki, chodzili na spacery, kładli się spać... jedynymi
momentami, kiedy można było ujrzeć ich osobno, były nieliczne zajęcia, a także
egzaminy. Ale dziś, już był ostatni, już koniec. Od dziś wreszcie wejdą w
dorosłość!
Jeszcze kilka miesięcy temu
ta perspektywa z pewnością nie cieszyłaby jej w równym stopniu co teraz. Jednak
wszystko się zmieniło, włączając w to ją samą.
Była zakochana po uszy w
swoim byłym największym wrogu, pragnęła spędzić z nim resztę życia i z tego co
się orientowała, nie była w tym uczuciu odosobniona.
Uśmiechnęła się do siebie i
podparła dłonią policzek. Gdyby ktoś zapytał ją o jej osobistą definicję
szczęścia, odpowiedź zamknęłaby się w dwóch słowach: Draco Malfoy.
Podświadomie znów odwróciła
się w jego stronę, a w tym samym momencie od jej czoła odbiła się papierowa
kulka. Zatrzepotała powiekami, starając się ogarnąć sytuację, a gdzieś w
przestrzeni zarejestrowała stłumiony śmiech oraz przygłuszone „pssst!”.
Odwróciła się do źródła
dźwięku, posyłając pochylonej w jej stronę Ginny pobłażliwy uśmiech. Ta
dziewczyna nawet na egzaminie nie mogła zachowywać się normalnie, nie
wspominając już o jej oficjalnym narzeczonym, który właśnie wkładał sobie pięść
do ust parę stolików dalej. Cudny obrazek.
- Miona! Po wszystkim
czekaj na mnie przy wejściu!
Po co jej to mówiła?
Przecież i tak wyjdą jednocześnie. Zmarszczyła czoło na tę logikę i ze
zdumieniem zorientowała się, że jej przyjaciółka jest podekscytowana jeszcze
bardziej niż zwykle.
Już miała się odezwać,
kiedy tuż przed jej oczami wyrosła postać Slughorna, jednego z pilnujących
nauczycieli.
Podniosła na niego
zlęknione spojrzenie, czując jak jej serce bije w zawrotnym tempie. Przecież za
rozmowę podczas Owutemów można dostać Trolla*!
- Panno Granger, co to za
szepty? Czyżby już pani skończyła?- Jej usta ułożyły się w krągłe „o” kiedy z
ust nauczyciela zamiast reprymendy wypłynęło swobodne pytanie. Nie zmieniając
wyrazu twarzy, skinęła głową.
- A więc dobrze, - podszedł
bliżej by zabrać kartkę, - w takim razie proszę nie przeszkadzać innym i wyjść
z sali.
Zmarszczyła brwi, ale
posłusznie podniosła się z miejsca. Nigdy wcześniej taka sytuacja nie miała
miejsca. Zawsze każdy uczeń musiał czekać do końca. Wzruszyła ramionami.
Właściwie dobrze, że tak
się stało. Nie miała już siły tam siedzieć, nuda potrafi być doprawdy dołująca.
*
- Miona! - usłyszała krzyk
za plecami, kiedy po raz dziesiąty obróciła się, by ruszyć utartą ścieżką.
Po wyjściu z sali zastanawiała się nad szybkim wpadnięciem do
dormitorium, jednak zrezygnowała. Domyśliła się, że jej przyjaciele pojawią się
niedługo po niej, więc postanowiła poczekać, a wychodzący nagle stres kazał jej
chodzić w kółko tam i z powrotem. Miała ochotę uderzyć się w czoło za ten brak
logiki. Dlaczego siedząc w środku, pisząc, a następnie się nudząc nie czuła żadnego
zdenerwowania, a teraz wręcz wychodziła z siebie? To naprawdę nienormalne.
Po chwili poczuła jak
czyjeś silne ramiona oplatają ją w pasie, a do uszu dotarł najukochańszy szept:
- O czym tak myślisz?
Uśmiechnęła się,
przymykając z lubością powieki. Uwielbiała, gdy był tak blisko.
Już miała odpowiedzieć
kiedy poczuła inną parę rąk na ramionach, a przed oczami ujrzała brązowe
tęczówki Ginny.
- Wołałam cię! - zawołała
Ruda, odsuwając się kawałek i zakładając ręce na piersi.
Hermiona potrzebowała
chwili, by otrząsnąć się ze stanu, w który wprowadziła ją sama obecność Malfoya
i zogniskować spojrzenie na przyjaciółce.
- Słyszałam – uśmiechnęła
się dla poparcia słów. - No, co się stało?
Na twarzy Ginny w sekundzie
wykwitł przepiękny uśmiech, a jej wzrok padł na idącego w ich stronę Blaise'a.
Wtuliła się w jego bok, splatając ich dłonie w jedno.
- Blaise powiedział, że ma
dla mnie niespodziankę – oznajmiła, a w jej oczach zaświeciły się dwa ogniki. -
I tak pomyślałam... może chcielibyście zobaczyć ją ze mną?
Popatrzyła na Hermionę i na
Draco, przeskakując z jednej twarzy na drugą. Hermiona spojrzała na nią
zdziwiona, po czym odwróciła się w stronę Malfoya. Patrzyła mu chwilę w oczy,
rejestrując błąkający się w nich, bliżej nieokreślony błysk, który jeszcze bardziej
zbił ją z pantałyku.
- A nie wolisz najpierw
zobaczyć jej sama? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę i starając się
ogarnąć logikę przyjaciółki.
Ginevra zaczerwieniła się
lekko, po czym z roztargnieniem założyła włosy za ucho.
- Tak się składa, że ja już
wiem co to jest... - spojrzała Blaise'owi prosto w oczy, posyłając przepiękny
uśmiech. Po chwili znów zwróciła się do Hermiony, wyciągając dłonie w jej
stronę. - Dlatego właśnie chciałabym, żebyście obejrzeli go razem ze mną.
- Go? - brwi panny Granger
podjechały pod samą linię włosów. Jej myśli pracowały na pełnych obrotach, ale
nie potrafiła dojść do tego, o czym mówi jej przyjaciółka. Ginevra w odpowiedzi
jedynie kiwnęła głową, a jej dłonie wykonały naglący ruch.
Hermiona odwróciła się w
stronę Dracona, starając się odnaleźć odpowiedź w jego spojrzeniu. Wiedziała,
że coś planował na ten dzień, mówił jej o tym już od jakiegoś czasu, a teraz
miałaby z tego zrezygnować?
- Wybacz Gin, ale chyba
będziemy musieli pocieszyć się twoją relacją.
- Dlaczego? - usta Rudej
wygięły się w podkówkę, a oczy emanowały zawiedzeniem.
Hermiona po raz kolejny
spojrzała na Dracona, łapiąc jego dłoń i uśmiechając się radośnie.
- Tak się składa, że mamy
swoje plany.
Ginny wyglądała jakby miała
zamiar dalej oponować, jednak powstrzymał ją Blaise.
- Daj spokój Wiewiórko. -
powiedział łagodnie, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Jeszcze przecież będą mieli
okazję zobaczyć twoją niespodziankę. I to nawet nie raz.
Spojrzała na niego
przeciągle, jakby analizując wszystkie za i przeciw, po czym podeszła do
Hermiony i uścisnęła ją serdecznie.
- A więc bawcie się dobrze.
- Wy też.
- Dobra odpowiedź –
usłyszała znów szept, kiedy przyjaciele zniknęli za rogiem.
Malfoy po raz kolejny objął
ją w pasie, a ona położyła mu głowę w zagłębieniu szyi. Mogłaby tak trwać całą
wieczność. Przymknęła powieki, by jak najbardziej odczuwać całą chwilę, a z jej
ust wydobyło się ciche westchnienie.
Nim zdążyła się
zorientować, została obrócona tak, że stała twarzą w twarz z Draconem,
wpatrując się w jego hipnotyzujące, stalowoszare oczy.
Pogłaskał ją czule po
policzku, kreśląc linię aż po kącik ust i kończąc namiętnym pocałunkiem.
Miała wrażenie, że stado
motyli, które zasiedliło się w jej brzuchu, właśnie wykonuje zbiorowe salto.
Kiedy się od niej odsunął, z trudem powstrzymała jęk protestu. Już i tak
pozwalała sobie na zbyt wiele. Nie musi wiedzieć, że aż tak odpłynęła.
Przekrzywiła głowę i
zmrużyła zalotnie powieki.
- To jakie plany?
- Na początek, obiad u
mojej mamy. - Hermiona poczuła jak jej szczęka zjeżdża w dół. Narcyza wiedziała
o ich związku od niecałego miesiąca i podobno nie była mu przeciwna... a
jednak, czy była gotowa na to, by się z nią zmierzyć? Już teraz?
Widząc jej niepewność i
strach malujące się w oczach, złapał ją za twarz, by potrzeć swoim nosem o jej.
- Nie masz się o co
martwić, Hermiono – zapewnił, patrząc jej prosto w oczy. - Mówiłem ci, że
akceptuje nas w całości. Poza tym, sama nas
zaprosiła. Chce cię poznać.
Spojrzała na niego niepewnie, ważąc w głowie
jego słowa na szali razem z własnym strachem. Niestety, wewnętrzne przerażenie
jak na razie wygrywało w każdym calu.
Musiał to zobaczyć, bo podniósł ją do góry i raz
po raz całując w usta, ruszył w stronę wyjścia.
- Idziemy. Zobaczysz – cmok- będzie- cmok-
dobrze.
Hermiona próbowała coś powiedzieć, jednak
skutecznie jej to uniemożliwił, zamykając ich usta w dłuższym, a mimo to
delikatnym, pocałunku.
- No niech ci będzie – poddała się w końcu
wiedząc, że i tak nie wygra. - Ale jak masz zamiar opuścić teren Hogwartu?
Przecież uczniowie muszą przebywać tutaj do końca semestru.
- Tak samo jak Wiewióra z Diabłem, a wcześniej
Lovegood z Potterem. - wzruszył ramionami, odstawiając ją z powrotem na ziemię.
Widząc jej pełne niezrozumienia spojrzenie, przewrócił oczami. - Mamy
pozwolenie na opuszczenie Hogwartu, Granger.
Przystanęła, zakładając ręce na piersi i mrużąc
zadziornie oczy.
- Nie panoszysz się zbytnio, Malfoy?
Pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem.
- Nie gadaj tylko chodź - machnął ręką i ruszył
przed siebie. Dopiero po kilkunastu krokach zorientował się, że jest sam.
Odwrócił się patrząc na nią z niedowierzaniem, a widząc jak kręci głową,
założył ręce piersi.
- Idziesz czy nie?
Pokręciła głową, po chwili przekrzywiając ją
lekko w bok w wyzywającym geście.
- Jesteś tego pewna? - kiwnięcie. - No to
jeszcze zobaczymy – wyszeptał bardziej do siebie niż do niej i w dwóch susach
wrócił z powrotem.
Stanął tak blisko, że niemal stykali się nosami,
a Hermiona poczuła lekkie zawroty głowy. Miał cudowne perfumy.
- Pytam ostatni raz – wyszeptał zmysłowo,
drażniąc lekko jej usta. Kiedy przymknęła oczy, zaczął czuć niemałą
satysfakcję, która zniknęła w momencie gdy pokręciła przecząco głową. A więc
postanowiła obstawać przy swoim. - Jak chcesz.
Wzruszył ramionami w geście kapitulacji.
Odczekał chwilę, z ledwo skrywanym uśmieszkiem obserwując jak traci czujność,
po czym jednym zwinnym złapał ją wpół i zarzuciwszy sobie przez ramię, ruszył
dalej.
Głośny pisk rozbrzmiał w murach zamku, a zaraz
po nim pojawił się okrzyk frustracji. Wiedział wtedy, że już wygrał. Nawet
gdyby chciała, nie dałaby rady się wyrwać.
Najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo z
naburmuszoną miną założyła ręce na piersi, nie omieszkując przed tym uderzyć go
z pięści w plecy. Czując ten gest, roześmiał się i oddał lekko w tyłek. Nie
mogła zrobić zupełnie nic.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Nie mogę uwierzyć, że z nami nie poszli –
marudziła Ginny, dając prowadzić się za rękę. Wiedziała co jest jej
niespodzianką, nie wiedziała jednak gdzie się ona znajduje. Wygadał się z
jednym, jednak większych szczegółów nie potrafiła z niego wyciągnąć.
- Jeszcze wszystko zobaczą, nie masz się o co
martwić – odpowiedział Blaise, śmiejąc się z jej dziecinnego zachowania. W jego
spojrzeniu prócz rozbawienia, widać było wszechobecną czułość.- A teraz zamknij
oczy i trzymaj mnie mocno.
Słysząc jego poważny ton wyprostowała się i
zasalutowała niczym mugolski żołnierz. Blaise parsknął śmiechem i pokręcił
głową. Po chwili zniknęli z głośnym trzaskiem.
Od kiedy udało jej się wyciągnąć z niego ten
najmniejszy strzępek informacji, chodziła cała podekscytowana. Owszem,
przebłyskiwało w jej pamięci, że kiedyś już o czymś takim wspomniał, sądziła
jednak, że były to jedne z tych czczych słów bez pokrycia.
Wyobrażała sobie wiele różnych scenariuszy,
jednak żaden nie wpasował się nawet o cal w widok, który zastała. Niewielkie,
drewniane ogrodzenie, z dwoma wejściami na podwórko, a za nim wielki dom...
bliźniak. Okazało się, że dwie osobne „furtki” prowadzą do dwóch oddzielnych, a
jednak niemalże w pełni połączonych domów. Dzielił ich tylko niski żywopłot, a
także jak się domyślała, ściana w domu.
Mówiąc szczerze, była nieco zawiedziona, jednak
starała się tego nie okazywać.
Naprawdę się postarał, zorganizował wszystko
zupełnie sam, jak mogła być aż taką niewdzięcznicą?
Posłała mu najlepszy uśmiech na jaki było ją w
tej chwili stać i przyjrzała się połowie przed którą stali jeszcze raz.
Dom był ładny, nie można było temu zaprzeczyć.
Był w odcieniu jasnego beżu przechodzącego w złoto, ze schodkami, wieloma
oknami, których futryny były czerwone i z dużymi, drewnianymi drzwiami. Chcąc
nie chcąc spojrzała na drugą, niechcianą połowę i z konsternacją zauważyła, że
wygląda niemalże całkowicie tak samo, z tą jedyną różnicą, że była koloru
jasnoszarego, przechodzącego w srebro, a futryny okien miała koloru ciemnej
zieleni.
Beż z czerwienią? Szary z zielenią? Co to w
ogóle ma być za połączenie?
Przerzuciła spojrzenie na Blaise'a i ze
zdumieniem zdała sobie sprawę, że stoi z otwartymi ustami.
Zabini zaśmiał się na ten widok i przygarnął ją
ramieniem.
- Wchodzimy do środka?
Skinęła głową. Bądź co bądź, była naprawdę
bardzo ciekawa tego domu. Ich domu. Merlinie, jak to cudownie brzmi!
Uśmiechnęła się do siebie, spychając problem niewiadomych i niechcianych
sąsiadów gdzieś na obrzeża umysłu.
Już z pewniejszą miną spojrzała na Blaise'a,
który uśmiechnął się do niej czule i pocałował w czoło. Odsunęła się nieco na
bok, by dopuścić go do drzwi. Podekscytowanie rosło w niej z każdą chwilą.
Miała wrażenie, że wsadzenie klucza do zamka i
przekręcenie trwa całą wieczność, więc gdy tylko drzwi się uchyliły, wpadła do
środka niczym pershing. Długi korytarz prowadzący do trzech innych pomieszczeń.
Jasne ściany, z obrazami ze świata czarodziejów, długie schody z grubą,
misterną poręczą. Mimo zewnętrznego wyglądu, w tym momencie poczuła się jakby
weszła do własnego prywatnego zamku.
Nie czekając na Zabiniego, który z uśmiechem
kręcił na nią głową, zaczęła biegać od pomieszczenia do pomieszczenia.
Wielka kuchnia, z oknem wychodzącym na ogromne
połacie pola rozciągające się za domkiem. Była urządzona skromnie, ale z
gustem. Ginny rozejrzała się dookoła, a jej wzrok padł na czajnik stojący obok
zlewu. Zmarszczyła brwi i podeszła do niego niepewnie, jakby bojąc się, że ją
pogryzie. Kiedy rozpoznała urządzenie, roześmiała się w głos.
- Naprawdę potrafisz się tym posługiwać? -
zapytała Blaise'a, który stał oparty o futrynę drzwi i przyglądał się jej z
uwagą.
- Oczywiście, że potrafię Wiewióreczko. Diabeł
potrafi wszystko – zaznaczył, puszczając jej oczko. Pokręciła głową, ale nie
potrafiła powstrzymać chichotu. - Chodź, pokażę ci najlepsze miejsce w tym
domu.
Wyciągnął do niej dłoń, którą ochoczo przyjęła,
a już po chwili biegła po schodach do góry. W zawrotnym tempie zarejestrowała,
że ściany na górze są tego samego koloru co na dole, zauważyła jakiś niewielki
pokój na końcu korytarza, drzwi do łazienki aż wreszcie stanęła przed
ostatnimi, zamkniętymi. Ze zdumieniem ujrzała na nich imię swoje i Blaise'a.
- Wiesz, że nie zdążyłam jeszcze dokładnie
obejrzeć dołu? - zapytała, unosząc brwi do góry.
Jej dłonie powędrowały na pierś, w geście uporu.
- Obejrzysz później – powiedział, biorąc jej
twarz w dłonie. - Teraz zabieram cię tutaj.
Nie czekając na zgodę, ani na żaden inny przejaw
aprobaty, otworzył drzwi, po czym bezpardonalnie wciągnął ją do środka.
Już miała zacząć protestować, kiedy jej uwagę
przykuło wnętrze. Różniło się diametralnie od całej reszty domu. Sypialnia była
średnich rozmiarów, ze ścianami w kolorze bladego fioletu. Tuż obok drzwi stała
ogromna szafa, a na ścianie po prawej stronie widniało ogromnych rozmiarów
okno. Podeszła do niego zafascynowana. Po pierwszym, niezbyt pozytywnym
wrażeniu nie było nawet śladu. Po dłuższych oględzinach mogła śmiało
stwierdzić, że zakochała się w tym miejscu bez pamięci.
Wyjrzała przez okno, za którym znów było widać
rozciągające się pola i zaledwie kilka innych domków. Zdała sobie sprawę, że
wciąż nie zapytała o nazwę miejscowości, w której mieli zamieszkać.
Odwróciła się w stronę Blaise, natrafiając na
jego tors. Jej serce wykonało duże salto, wzmagając swój rytm. Nawet nie
zauważyła kiedy podszedł tak blisko.
Zarzuciła mu ręce na szyję, uśmiechając się
słodko. Złączyła ich spojrzenia w jedno chcąc, aby zobaczył jak bardzo jest
szczęśliwa.
- Jest przepiękny. - wyszeptała, całując go w
usta. To naprawdę było spełnienie jej marzeń. Odchyliła się na moment, a z jej
ust wypłynęło nurtujące ją pytanie: - Gdzie tak właściwie jesteśmy?
- Obrzeża Hawes. Nie znajdziesz tego miejsca na
mapie – zaśmiał się widząc jej zdezorientowaną minę. Objął ją jednym ramieniem
i poprowadził bliżej okna. - Poza nami mieszka tu niewiele osób. Będzie to
idealne miejsce, żeby wychować nasze dzieci...
Ginny spojrzała na niego ze zdumieniem, a jej
serce zadrżało z czułości. Mówił całkowicie poważnie... Merlinie! Nie wiedzieli
nawet czy zdali Owutemy, a już rozmawiali o dzieciach!
Zarumieniła się lekko pod jego palącym
spojrzeniem.
- Chyba, że sąsiedzi okażą się palantami... -
wyszeptała, spuszczając głowę. Nie potrafiła już wytrzymać jego spojrzenia.
Paliło bardziej niż kiedykolwiek.
Zaśmiał się głośno.
- Nawet ich nie poznałaś, a już osądzasz? To do
ciebie niepodobne, Wiewióreczko – pokręcił głową nie przestając się śmiać. -
Ale pewnie masz rację. Okażą się jakąś parą kretynów...
- Albo syfiarzy! Wiesz, że nie lubię jak jest
brudno – wykrzywiła usta w podkówkę, a ręce znów zaplotła na piersi.
- Ale przecież nie będą musieli tu przychodzić,
głuptasie.
Czuła jak zalewa ją frustracja. Z czego on się
śmiał? To były poważne sprawy!
- A co do, jak to określiłaś, syfu – zaczął
podchodząc do niej z drapieżnym błyskiem w oczach. - Może trochę nabrudzimy?
- Nawet o tym nie myśl!
Zaczęła cofać się do tyłu w udawanym
przerażeniu, lecz na jej twarzy na nowo pojawił się uśmiech. W pewnym momencie
rzuciła się w stronę drzwi, jednak nie uciekła daleko. Silne ramiona złapały ją
w pasie, a w następnym momencie poczuła miękkość pościeli pod sobą i słodycz
upragnionych pocałunków.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zapytała
po raz setny tego dnia, poprawiając z roztargnieniem ramiączko swojej sukienki.
Dziękowała Malfoyowi w duchu, że pomyślał o czymś takim jak eleganckie rzeczy
do przebrania.
Zbliżali się powoli do ogromnych drzwi Malfoy
Manor, a ona miała wrażenie, że ze zdenerwowania zaraz ucieknie. Już dawno nie
czuła takiego stresu. Nawet tegoroczne egzaminy nie wzbudziły w niej tylu
emocji!
Odwrócił się w jej stronę, dłonią zbierając
zagubione kosmyki z czoła. Ich spojrzenia zmieszały się ze sobą, sprowadzając
namiastkę spokoju.
- Nie denerwuj się – pochylił się, by pocałować
ją w usta. Nie odrywał się dłuższą chwilę, a jej coraz bardziej miękły nogi. Jeśli
zaraz nie przestanie to już nigdzie nie pójdę...- Wyglądasz pięknie, a ona
naprawdę chce cię tylko poznać.
Widząc jej wciąż niepewną minę, pochylił się
tak, że ich nosy znalazły się na jednym poziomie, a spojrzenia pogłębiły się
jeszcze bardziej. Patrzył na nią chwilę, jakby szukając czegoś w jej oczach, a
ona czuła, że jej serce na moment zamiera.
Wciąż się nie podnosząc, pocałował ją w nos.
- Poza tym, będę cały czas przy tobie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Skinęła głową na zgodę, starając się znaleźć w
sobie resztki gryfońskiej odwagi. Przymknęła powieki, oddychając spokojnie, a
jej zmysły koił uścisk dłoni Draco.
Po nie więcej niż sekundzie, uśmiechnęła się już
pewniej i dała znak, że mogą iść.
Wielkie wrota otworzyły się przed nimi bez
żadnej ingerencji, a zimne wnętrze stanęło otworem. Rozejrzała się uważnie
dookoła doszukując się jakichkolwiek oznak, że to wciąż to samo miejsce. To
samo, w którym była torturowana. W którym dawniej mieszkał tyran i wychował się
Draco. Ze zdumieniem, ale też niemałą satysfakcją zauważyła, że niewiele się
zmieniło. Ściany były tak samo zimne jak dawniej, jak gdybym wchłonęły całe to
zło, które cechowało samego Voldemorta.
- Gotowa? - zapytał po raz ostatni, kiedy
stanęli przed wielkimi dębowymi drzwiami. Gałka, którą trzymał niemalże lśniła
czystością. No tak, skrzaty nieźle wywiązują się ze swojej pracy...
Skinęła głową, przygryzając lekko wargę. Oto
chwila prawdy.
Drzwi otworzyły się powoli, wpuszczając ich do
ogromnego pomieszczenia z wielkim stołem na środku. Hermiona aż otworzyła usta,
na widok tego pokoju. Różnił się diametralnie od całej reszty domu, swoim
kolorytem, bogactwem roślin, a przede wszystkim ciepłą atmosferą miłości i
oczekiwania. W wystroju doskonale było widać rękę czułej, aczkolwiek stanowczej
kobiety. Pod wpływem tego ciepła jej mięśnie zaczęły się nieco rozluźniać.
Poczuła uścisk dłoni Dracona, więc przysunęła się do niego bliżej.
- Witajcie – usłyszała za plecami. Jak na
komendę odwróciła się w tamtą stronę, a jej wzrok padł na wciąż piękną i
dostojną blondynkę, panią Malfoy. Kobieta stała w przejściu z dłońmi
splecionymi na podołku, a jej przenosiło się leniwie z jednego na drugie.
Hermiona poczuła, że pod jej świdrującym
wzrokiem zaczynają palić ją policzki. Emocje, które przesyłała nie były jednak
negatywne. Przywołała na usta delikatny uśmiech, który od razu został
odwzajemniony.
- Matko – przywitał się Draco, kiwając lekko
głową. Zachowywał się bardzo zdawkowo, jakby mimo zapewnień o tym, że
wszystko będzie dobrze, sam nie wiedział czego może się spodziewać.
Pani Malfoy widząc jego zachowanie, pokręciła
głową, po czym wyciągnęła dłonie w jego stronę.
- A może byś się przytulił?
Draco spojrzał na Hermionę, posyłając jej
uspokajające spojrzenie, po czym podszedł do matki, zamykając ją w uścisku. Na
ten widok, Hermiona poczuła jak coś ściska ją w sercu. On naprawdę kochał tę
kobietę.
Nawet nie wiedziała, że jej twarz zdobi
rozczulony uśmiech, a ona sama wpatruje się w tę scenę niczym w obrazek. Z
zadumy wyrwała ją dopiero matka Dracona, która puściwszy go, machnęła ręką w
jej stronę.
- Podejdź do mnie, dziecko. - Hermiona spojrzała
na jej przyjazny uśmiech, a następnie na Draco, który skinął głową z ledwo
skrywaną radością.
Chcąc, nie chcąc podeszła bliżej, za wszelką
cenę starając się nie potknąć o własne nogi.
Pani Malfoy dała jej znak by zatrzymała się
kilka kroków od niej i ruchem dłoni nakazała jej się obrócić wokół własnej osi.
Zdziwiona spełniła życzenie, zupełnie nie
wiedząc jak inaczej się zachować. Kiedy wróciła do punktu wyjścia zauważyła, że
kobieta kiwa głową z aprobatą.
- Jest naprawdę piękna – powiedziała do syna, na
co w jego oczach błysnęła duma. Hermiona poczuła, że jej serce przepełnia
zażenowanie, a mimo to poczuła się też mile połechtana. Narcyza spojrzała znów
w jej stronę, podchodząc bliżej. - Narcyza Malfoy, matka Dracona. -
przedstawiła się dostojnie, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Hermiona Granger.
Pani domu skinęła głową, po czym przekrzywiła ją
lekko w bok.
- Zapomnijmy proszę o dzielącej nas przeszłości.
Chcę byś wiedziała, że nie mam nic przeciwko tobie, ani twojemu związkowi z
Draconem. Jeżeli on jest szczęśliwy, mnie to całkowicie wystarczy. Pokocham cię
jak własną córkę.
Hermiona słuchała tych słów w niemym szoku. Od
połowy, wypowiedź pani Malfoy docierała do niej jakby zza ściany. Nigdy nie
spodziewała się takiej deklaracji. Nie po niej, kobiecie, którą zapamiętała
jako zimną i wewnętrznie zepsutą. A jednak był to tylko kamuflaż. Musiała grać,
udawać przed całym światem, a także przed samą sobą. Dopiero teraz wyszła na
wierzch jej prawdziwa, piękna natura.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, najpiękniejszym
uśmiechem na jaki było ją stać i pozwoliła poprowadzić się do stołu.
- Widzisz? Mówiłem, że nie będzie tak źle –
usłyszała szept Dracona, kiedy zajął miejsce tuż obok niej.
Spojrzała na niego z czułością, dając
przelotnego buziaka w usta.
Miał rację, nie było wcale tak źle.
- Macie ochotę na kurczaka?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Mówiłem? A tak się bałaś – śmiał się, patrząc
na jej radość i spokój ducha wypisane na twarzy. Szła kilka metrów przed
nim, raz po raz obracając się wokół własnej osi.
Nie było wcale późno, a pogoda dopisywała w
każdym calu, postanowili więc przejść się do zaułka położonego nieco dalej od
jego starego domu.
Malfoy Manor. Miejsce jego dzieciństwa, miejsce
jego katorgi. Nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek wyjdzie stamtąd tak
szczęśliwy. A był szczęśliwy, naprawdę.
Popatrzył z czułością na Hermionę, która właśnie
obracała się dookoła z zamkniętymi oczami i rękami rozłożonymi na boki. Była
taka piękna. Taka rześka i cudowna. Była najlepszym co mu się w życiu
przytrafiło. Kto by pomyślał, że tyle lat nienawiści może zrodzić coś tak
pięknego?
- Nie ślimacz się, Malfoy!
Spojrzał na nią z udawaną złością, zakładając
ręce na piersi. Przywdział na twarz stary wyraz, podłego arystokraty.
- Chciałaś coś powiedzieć, Granger?
Zaśmiała się na jego postawę i w podskokach
podbiegła bliżej. Stanęła na palcach i nachyliła w jego stronę, szepcząc prosto
w usta.
- Tak.
- Tak? A co takiego, bo nie dosłyszałem?
Spojrzała mu prosto w oczy, tak głęboko, że mógł
zobaczyć wszystkie jaśniejsze plamki na jej tęczówkach.
- Kocham cię.
Jej oddech po raz drugi owionął jego twarz, a
słowa zabrzmiały w uszach jak najpiękniejsza muzyka.
Objął ją w pasie jedną ręką, drugą gładząc po
policzku.
- Kocham cię. - Dwoje ludzi, dwoje serc, jedno
uczucie. Tak wielkie, tak czyste i cudowne, że momentami niemalże bolesne.
Pocałował ją krótko w usta, po czym złapał
mocniej za rękę.
- A teraz, trzymaj się!
Nim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować,
teleportował ich w tylko sobie wiadome miejsce. Czas zrealizować drugą część
dzisiejszego dnia.
Mówiąc szczerze nie był pewien jak zareaguje na
to, co miał jej do pokazania... i przekazania. Nigdy by się do tego nie
przyznał, ale czuł lekkie zdenerwowanie.
Skoro denerwował się przy tym, to co będzie przy
oświadczynach? Na Salazara...
- Gdzie jesteśmy? - zapytała, rozglądając się
dookoła.
W pobliżu znajdował się domek jednorodzinny,
bliźniak oraz wielkie, jak okiem sięgnąć, pola. Widział, że na jej czole
pojawia się zmarszczka oznajmująca głębokie zamyślenie. Pewnie starała się
umiejscowić ten widok w swojej pamięci.
Zaśmiał się wiedząc, że i tak jej się to nie
uda.
- Z czego się cieszysz? - założyła ręce na
piersi w obronnym geście, a na jej policzki wypłynął rumieniec.
Pokręcił tylko głową i objął ją w pasie, by
ruszyć dalej.
- Jesteśmy na obrzeżach Hawes.
Jej bystre oczy wpatrzyły się w niego z
zaciekawieniem, a on sam poczuł jak po jego kręgosłupie przebiega cudowny
dreszcz.
- A dlaczego tu jesteśmy?
Pochylił się, by pocałować ją w czubek głowy.
- Zaraz zobaczysz.
Powolnym krokiem, nie spiesząc się zupełnie
nigdzie, podeszli do stojącego niedaleko bliźniaka. Hermiona spojrzała na
niego, znów marszcząc czoło ze zdziwienia, jednak nie zadawała żadnych pytań.
Draco musiał przyznać, że radzi sobie naprawdę
nieźle ze swoją ciekawością. Zerknął na dom oceniającym wzrokiem. Był
pomalowany dokładnie tak jak chciał- szary, przechodzący w srebrny, z
ciemnozielonymi futrynami. Jak dla niego- idealnie. Ale co powie Granger...?
- Więc? - zapytała, wyrywając go z zamyślenia. -
Co tu robimy?
Zanim zdążył odpowiedzieć, drzwi z sąsiedniego
domu otworzyły się i stanęła w nich Wiewióra. Chcąc, nie chcąc, uśmiechnął się
pod nosem.
- Miona?!
- Gin?
Ze śmiechem patrzył na szok rodzący się na
twarzy Hermiony. Naprawdę lubił ją zaskakiwać. Ten wyraz twarzy wart był
wszystkiego.
- Co ty tu robisz? - zapytała Hermiona,
zaglądając przez ramię przyjaciółki na Blaise'a.
- Jak to co? To jest właśnie moja niespodzianka!
- zawołała Ginny, wskazując na dom. Przez swój wymach omal nie uderzyła
podchodzącego Blaise'a.
Draco buchnął śmiechem.
- Ale co? - zapytała Hermiona, nie potrafiąc
przyswoić informacji.
Wszyscy spojrzeli na nią z pobłażaniem, a Blaise
zaczął się śmiać.
- Halo! Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą mądrą
Mioną?
- Spadaj Zabini – założyła ręce na piersi, a
usta wygięła w podkówkę. Wyglądała tak słodko, że Draco miał ochotę do niej
podejść i przygarnąć do piersi. Ale nie teraz. Zaraz się dowie...
- Dom, Miona, dom!
Hermiona spojrzała na wszystkich, jakby w
oczekiwaniu, że ktoś krzyknie „prima aprilis!”, jednak nic takiego się nie
stało. Ginny podeszła do niej, nachylając się jak akcie konspiracji.
- Pytanie co ty tu robisz. W dodatku o tej
porze...
Draco spojrzał na nie, zastanawiając się czy to
właściwy moment, a kiedy poczuł na sobie wzrok Hermiony wiedział już, że tak.
Jednym ruchem wyciągnął klucze z kieszeni,
unosząc je do góry tak, by wszyscy widzieli.
- Tak się składa, Wiewiórko, że cała druga część
jest nasza. - Mówiąc to patrzył prosto w oczy Granger. Nie wiedział czego się
spodziewać, a przedłużająca się cisza z pewnością nie działała na niego kojąco.
Bo kilku sekundach, ciągnących się w nieskończoność,
wydała z siebie bliżej nieokreślony pisk, po czym rzuciła mu się na szyję.
- Ten dom naprawdę jest nasz? - upewniła się,
odrywając na chwilę, by spojrzeć w jego oczy.
- Naprawdę, Granger. Calutki nasz.
- No nie taki calutki. Druga połowa jest nasza,
wiesz – powiedział Blaise, jednak uciszył się pod karcącym spojrzeniem
Wiewiórki.
Hermiona pocałowała Draco prosto w usta, po czym
złapawszy za klucze i dłoń Ginny, pognała prosto do drzwi.
Chłopcy stali w tym samy
miejscu, obserwując ich zachowanie z dużym pobłażaniem.
Po chwili Blaise zaśmiał
się, opierając dłoń na ramieniu Dracona.
- Zareagowała dokładnie
tak, jak powinna zareagować Wiewiórka – powiedział, kręcąc głową, ale uśmiech
nie schodził z jego twarzy.
- A jak zareagowała
Wiewióra? - spytał Draco, patrząc na przyjaciela z ciekawością.
Blaise wzruszył ramionami.
- Tak, jak powinna
zareagować Hermiona.
Obydwoje jak na komendę
pokręcili głowami, patrząc na drzwi za którymi zniknęły ich ukochane.
- Kobiety...
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* najgorsza ocena w Hogwarcie
Najwspanialszy rozdział, jaki kiedykolwiek powstał. Kocham sielankowe notki, możesz pisać takich więcej, nie mam nic przeciwko :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Narcyzę w takim wydaniu, przynajmniej matka nie jest taka okropna jak ojciec.
Dom? Dom?! DOM!!! Szczerzę się do ekranu jak głupia, bo to takie piękne, takie cudowne, że aż niemożliwe, nie do ogarnięcia moim małym rozumkiem... <3
Nie wiem jak wytrzymam bez Twojego opowiadania, naprawdę nie wiem. Jednak nie martwmy się przeszłością, tylko cieszmy się teraźniejszością.
Rozdział idealny :)
Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością!
Pozdrawiam cieplutko,
Fioletoowa
Ojjj, jak słodziutko c:
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Hermiona weźmie i zemdleje :D
No to teraz ta czwórka będzie nierozłączna :)
Taka ich własna idylla :)
Kolorki są świetne :D
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Ojej jaki słodki rozdział. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przy czytaniu każdego zdania. Wchłonęłam całą notkę za jednym zamachem spragniona dalszych słów, jakie napisałaś.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo interesujący i fantastyczny.
Pozdrawiam,
Miss Frost
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńChłopcy przeszli samych siebie z tym domkiem. Reakcje dziewczyn trochę mnie zaskoczyły, rzeczywiście odwrotne niż zwykle. Cieszę sie, że wszystkim, wszystko się układa ;P Fajne było spotkanie z Narcyzą.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Bezbłędny, pełen optymizmu, przywołujący uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńAle już w pierwszym akapicie miał w sobie dawkę tęsknoty, coś, co osobiście postrzegam jako początek końca... OWTM-y, egzaminy, koniec nie tylko roku.
Mimo, że wiem od dawna, iż opowiadanie zbliża się ku zakończeniu uświadomiłam to sobie dopiero teraz :P
Swoją drogą ciekawi mnie najbardziej sposób, w jaki masz zamiar napisać moment odejścia z Hogwartu, pożegnania się z dzieciństwem, scenę ni to smutną, ni to szczęśliwą. To jeden z powodów dla którego jestem w stanie pogodzić się z myślą o nieuchronnym zakończeniu :)
No i jeszcze wątek wspólnego życia całej czwórki i to praktycznie pod jednym dachem, w domu, nie szkole, gdzie są zasady, bo coś mi się wydaje, że akurat w tym bliźniaku będzie bliżej do bezprawia, niż do jakichkolwiek konkretnych regół, w dodatku przestrzeganych xd no ale zasady są po to, żeby je łamać :P
Pozdrawiam, Ludum :*
Witaj :) Po raz pierwszy komentuje Twój blog bo i trafiłam na niego niedawno. Świetny rozdział, i uważam, że właśnie taki był potrzeby. Sielanki nigdy za dużo! ;) Aż mi samej poprawił się humor. Jestem strasznie ciekawa jak to się wszystko skończy, ale mam przeczucie, że będzie pięknie i ze smakiem. Pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :D Ginny i Hermiona będą mieszkały obok siebie!
OdpowiedzUsuńAle będą szczęśliwe :) Mam nadzieję że sielanka będzie trwała do końca :)
Czekam na następny rozdział :D
Przepraszam, że tak krótko, ale niestety funkcja liniowa mnie w tym momencie bardziej absorbuje.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.:)
O boziu, jakie to słodkie Kocham to..., Uwielbiam Cię po prostu za ten rozdział. Uśmiechałam się jak głupi do sera. Rozdział jest po prostu fenomenalny i nic innego jak tylko to słowo ciśnie mi się do ust.
OdpowiedzUsuńOczarował mnie całą swoja treścią po prostu piękny :)
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
Ach...
OdpowiedzUsuńCóż ja biedny człowiek mam powiedzieć w sprawie twego geniusz? Że jest świetny i fenomenalny? To wydaje mi się, że wiesz :)
Rozdział niby sielankowy ale jak dla mnie bomba. Taka duża bomba. Dom opisany tak jak najbardziej lubię - szczegółowo, ale bez przesady. Uwielbiam taką Narcyzę mimo, że pani Rowling trochę inaczej ją wykreowała. Będę musiała tak długo czekać na nn? Czemu? Przecież nic ci nie zrobiłam (na razie ;P)
Jedyne co mi pozostaje to czekać i codziennie nabijać ci statystyki ^^
Pozdrawiam i wenę przesyłam
Luar Princesa♥
Oooo co tak krótko? Nke martw się. I tak Cię kicham. Cudowny. Przez cały czas uśmiechałam się i wydawałam bliżej nieokreślone ciche piski. Czekam na więcej. No wiesz. Na oświadczyny, przeprowadzkę, dzieci i tak dalej. Jestem ogromnie tego wszystkiego ciekawa. Uff to już chyba wszystko co chciałam powiedzieć (z naciskiem na "chyba"). Pazdrawiam
OdpowiedzUsuńSwish (Czarnoczarna, Nivis. Do wyboru do koloru.)
Ps. Sorki za błędy. Ciemno jest. Nic nie widzę. I na telefonie jestem :) Jescze raz ściskam
UsuńSwish
Stop (Znowu ja) Po dokładniejszym przyjrzeniu się rozdziałowi stwierdzam iż wcale nie jest taki krótki jak mi się zdawało :) Chodzi po prostu o to, że mnie wessało i nie chciało wypuścić. No. To tyle.
UsuńTym razem całuję
Swish
G.E.N.I.A.L.N.E!
OdpowiedzUsuńCudownie napisane!
Po prostu brak mi słów!
Dastra
PS: zostałaś przeze mnie nominowana do LA, więcej info u mnie na blogu
dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com
Wspaniale :D
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili.
Haha no nieźle sąsiedzi xD
OdpowiedzUsuńOd razu jak Ginny zaczęła mówić o sąsiadach to pomyslałam o Draco i Hermionie ;p
Bedzie sie działo ;p
Pozdrawiam i życze weny ;)
http://polecalnia-dhl.blogspot.com/
Hahaha
OdpowiedzUsuńCudowny, zabawny, uroczy.
Hmmm... Draco myśli nad oświadczynami?
Nie moge sie doczekac!
Z niecierpliwoscia czekam na kolejny, rœwnie, a nawet bardziej wspaniały rozdział.
Buźka Diabełek
świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny :)
Rozdział był... cudowny. Tak, to chyba najlepsze słowo.
OdpowiedzUsuńTaki słodki, czuły, przepełniony szczęściem, no nic dodać, nic ująć!
Pomysł na zamieszkanie naszych dwóch par moim zdaniem jest świetny, nie wspominając już nawet o samej reakcji dziewczyn na ten temat :D
Zastanawiam się tylko, czy Blaise i Draco się tak ze sobą zgadali, czy to tak po prostu samo wyszło, choć jestem bardziej skłonna wierzyć w tą pierwszą wersję.
Wizyta u Narcyzy również mi się podobała, bo pokazała prawdziwe oblicze tej kobiety oraz to, jak bardzo musiała walczyć wcześniej sama ze sobą, by uzyskać upragniony spokój. Cieszy mnie również fakt, że nie ma nic przeciwko Hermionie i, że tak to ujmę, daje 'przyzwolenie' na ten związek.
Jestem bardzo ciekawa, co będzie się działo dalej, mam nadzieję, że wena Ci dopisze, a i czasu też trochę przybędzie, byś mogła nam umilić czas swoim kolejnym rozdziałem. :)
Pozdrawiam cieplutko!
Silje.
Eh. Ja naprawdę już nie wiem co mam pisać o Twoich rozdziałach. Brakuje mi już synonimów! Powtórzę to, co dziewczyny napisały powyżej - rozdział jest cudowny! :D
OdpowiedzUsuńTaki sielankowy, nie dzieje się w nim nic szczególnego, a i tak jestem w nim zakochana.
Chłopcy się zgadali. No to ładnie, ładnie... Podobała mi się reakcja Ginny. Na początku nie była domem zachwycona- nowość! :)
Wizyta u Narcyzy przebyła w miłej atmosferze, i kamień z serca, że Narcyza nic nie miała do Hermiony! :D
Dobra, domy mają, teraz zasadzić drzewo i płodzić syna! xD
Hermionę wywalili z sali? Cud. Nie mogę wyjść z szoku :o
Jeju, jeju, jak to już się koniec zbliża, protestuję i mówię nie :C
Wszystko ma się skończyć piękniusio, z dzieciaczkami i oczywiście, oświadczynami! Jestem bardzo ciekawa czy przedstawisz nam sposób, w jaki Draco oświadczy się Hermionie :)
W końcu Ty dodasz szybciej epilog ode mnie. Czas się wziąć za pisanie! (Powiedziała M. po raz kolejny, od dwóch tygodni) :D
Przepraszam za taki krótki komentarz, ale matematyka mnie wzywa :(
Pozdrawiam, M.
Ten rozdział był to prostu śliczny. Lubię takie. Są odskocznią. Można czytać, marzyć, śmiać się.. urocze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam I życzę weny aż do nieba :)
Kath.
Super rozdział bliźniak fajnie przyjaciele będą tak blisko siebie mieszkać będzie ciekawie i na pewno im się nudzić nie będzie..) Ciekawa jestem oświadczyn Draco ciekawe co wymyśli. Karola
OdpowiedzUsuńSielanka to malo powiedziane. :)
OdpowiedzUsuńA rozdzial jest naprawde cudowny. Az ten glupi usmiech pojawia mi sie na twarzy. Napawam sie ich szczesciem. Jak to mozliwe, ze koniec zbliza sie wielkimi krokami?
Nigdy nie zwracalam uwagi na to, ktory rozdzial czytam, zawsze jestem zaabsorbowana zawartoscia. :)
Czekam na kolejny, zycze weny!
~Salvio
Fajny rozdział, wszystko zbliża się do końca. Jestem ciekawa co się jeszcze wydarzy. Życzę weny i czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńAAAA!!! No mniej więcej tak to było po przeczytaniu. Teraz powoli pauzuję, czekam aż mi się wszystko poukłada :D Rozdział nie był sielankowy, on nawet nie był słodki, on był CUDOWNY! Poprostu mnie rozwalił. Mój dzień stał się różowy do kwadratu. Jedyne co mi radość mąci to to, że mam świadomość nieuchronnego końca tej opowieści :( Musisz założyć nowego bloga jak ten skończysz!
OdpowiedzUsuńOstatnie słowa....mnie dobiły. Ległam i wstać nie mogłam :D
Ps. Zapraszam do mnie :D
Świetny rozdział. Naprawdę słodki i uroczy, ale bez przesady. Fajnie, że jak na razie wszystko jest w porządku, mam nadzieje, że tak będzie również na końcu :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Świetny!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA więcej informacji na http://czy-to-jest-milosc.blogspot.com/
Pozdrawiam
Cudowny rozdział!!! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lumos
Zapraszam na hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńlub
czy-to-jest-milosc.blogspot.com
PS Proszę o nie usuwanie.
Wspaniałe,.nie mogę sie doczekac nexxt <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zwykle zresztą :) troszkę sielankowy, aczkolwiek słodziutki <3 przepraszam że dopiero teraz komentuje, ale mam takie urwanie głowy w szkole, że na nic nie mam czasu :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Ha, domyśliłam się, że będą mieszkać obok siebie :D
OdpowiedzUsuńB.
Uuuu, to będą imprezy, świetny rozdział !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3