12 marca 2014

ROZDZIAŁ XXXV

Dla wszystkich tych, którzy są , komentują i wspierają za każdym razem. 
Niezależnie od dnia, godziny, jakości notki.
 Bez żadnych wymówek. Tak po prostu.
Dziękuję Wam.


***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

ROZDZIAŁ XXXV

 

To już siódmy las, siedem rwących rzek,

za tym wszystkim już, bajka zacznie się,

napiszemy ją, dla kolejnych par,

jako dowód na nieśmiertelny czar.

 

Bajka. Księżniczka, pałac i przystojny książę na białym rumaku...

No, może nie do końca w ten sposób, ale odczucia, emocje i szczęście te same.

Czuła się, jakby wrzucili ją do jakiejś alternatywnej, sielankowej rzeczywistości, gdzie nie ma miejsca na smutek czy złość.

Budziła się rano u boku swojego księcia, obserwując jak słońce powoli zaczyna oświetlać czyste, błękitne niebo. Jedli razem śniadania, wygłupiali się, chodzili na spacery. Mieszkali daleko od wszystkich, ale bardzo blisko tych najważniejszych, najbliższych osób – Ginny i Blaise'a.

Spędzali w czwórkę praktycznie każdy dzień, rozkoszując się piękną pogodą, wolnością, a także świadomością zbliżającego się wesela Luny i Harry'ego. To właśnie z jego względu dostali pozwolenie na pobyt poza murami Hogwartu, z jednym tylko zastrzeżeniem, że muszą wrócić na zakończenie roku.

Czy było im trzeba czegoś więcej?

Dni mijały szybko, pełne słońca i radości. Ani się obrócili, a nadszedł ten ważny dzień. Dzień, który Ginevra określiła jednym, adekwatnym słowem:

- IMPREZA! - Jej krzyk rozniósł się po sypialni Hermiony i Draco sprawiając, że podskoczyli lekko na łóżku.

Nie wystraszył ich o tyle sam krzyk, co fakt, że o mało nie zostali przyłapani na drobnej chwili „sam na sam”. Hermiona zaczerwieniła się po cebulki włosów i schowała głowę w zagłębieniu szyi Dracona, z kolei on sam wyglądał jakby zobaczył ducha. Zupełnie nie potrafił pojąć co się właściwie stało i jakim cudem zapomniał zamknąć drzwi frontowe na noc.

Ale z drugiej strony, czy coś by to pomogło? Ginevra była czarownicą, w dodatku niezwykle utalentowaną, więc zwykły zamek z pewnością nie stanowił dla niej żadnego wyzwania.

Przymknął powieki, czując jak rumieniec Hermiony grzeje jego skórę. Uśmiechnął się z czułością. Była tak cudownie słodka, że można by ją schrupać.

Nagle łóżko ugięło się pod ciężarem kolejnego ludzkiego ciała, wprawiając go w jeszcze większą konsternację. Ginny wskoczyła na pościel zupełnie nie przejmując się ich pełnym zażenowania zachowaniem ani ewentualnymi kontuzjami, które mogła spowodować. Draco rzucił jej gniewne spojrzenie spod przymrużonych powiek, jednak tym także się nie przejęła. W odpowiedzi posłała mu śliczny uśmiech i bez żadnych skrupułów zaczęła poszarpywać Hermionę za ramię. Zupełnie jak nastolatka.

- Wstawaj śpiochu. Mamy trzy godziny, żeby znaleźć się u Luny. Musimy się przygotować!

- To idź – odpowiedziała Hermiona, nadal wtulona w ramię Draco. - Mi wystarczy godzina.

Oczy Ginevry powiększyły się do wielkości galeonów, a usta rozchyliły w niezwykle kształtne „o”.

Nie zastanawiając się długo, złapała za kołdrę i pociągnęła ją z całej siły. Hermiona pisnęła głośno, odruchowo zakrywając się rękoma.

- Oszalałaś Wiewióro? - zapytał Draco, coraz bardziej zły. Z początku nawet mogło być to śmieszne, jednak w tym momencie zaczynało być irytujące.

Ginny obróciła się w jego stronę, przekrzywiając lekko głowę.

- Blaise czeka na ciebie w salonie z otwartą ognistą i garniturem.

- Garanturem? A co to na Salazara?- uniósł brwi po samą linię włosów. 

- Taka szata wyjściowa dla mugoli. Widziałeś go z pewnością nie raz – pośpieszyła z odpowiedzią Hermiona. Wyglądała już o wiele lepiej. Nie była zażenowana, a rumieniec całkowicie zszedł z jej twarzy, zastąpiony zrezygnowaniem. Wiedziała, że i tak nie wygra z tym małym, wrednym, rudym chochlikiem.

Spojrzała Draco prosto w oczy, a widząc nieme pytanie o zgodę, skinęła lekko głową.

Złapał za pierwsze lepsze spodnie, nie chcąc paradować po całym domu w samych bokserkach i wyszedł z pokoju, zostawiając je zupełnie same.

- To co, zabieramy się do pracy? - Zapytała Ginny, w momencie gdy zniknął za drzwiami. Jej oczy błyszczały tak wielkim podekscytowaniem, że Hermiona nie miała serca się wykłócać.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Na to, że potrafimy razem być,

ani złotówki do dziś nie postawił nikt,

a tak naprawdę tylko Ty i ja,

słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra.

 

Harry chodził tam i z powrotem czując, że jego nerwy są w coraz większych strzępach, a palce niebawem pękną od ciągłego wyłamywania.

Ostatni raz stresował się tak bardzo... właściwie to nigdy! Ani gdy szukał horkruksów, został złapany przez szmalcowników, czy za każdym razem gdy spotykał Voldemorta... ba, nawet gdy stanął z nim twarzą w twarz do ostatecznego rozrachunku!

To, co wtedy czuł było niczym w porównaniu do tego, co działo się z nim teraz. Miał wrażenie, że wszystkie uczucia, których doświadczył przez całe swoje życie były tylko tłem, zaledwie cieniem teraźniejszej miłości, a zarazem lęku.

Zupełny bezsens. Kochał tę dziewczynę z całego serca, chciał spędzić z nią resztę swojego życia. Dlaczego więc tak się stresuje? Dlaczego tak bardzo boi się tego prostego słowa „tak”? Przecież nie zawaha się ani przez moment. Co może pójść źle?

Błąd kochasiu. Nie boisz się swojego wahania. Boisz się j e j reakcji. Boisz się, że nie przyjdzie, ucieknie lub w ostatniej chwili odmówi...

Miał wrażenie, że zaraz pęknie mu głowa. A dodatkowo nie mógł jej zobaczyć! Od kiedy pojawiły się Ginny z Hermioną, została niemalże wydarta z jego ramion i od tego czasu nie widział jej nawet przez sekundę.

W roztargnieniu zerknął na zegarek, wolną dłonią wycierając pot z czoła. Ceremonia już za niecałą godzinę.

Spojrzał na wymyślny, błękitny garnitur leżący na oparciu fotela, a na jego usta wypłynął lekki uśmiech. Luna zawsze musiała wymyślić coś nietypowego. Nie chciała brać ślubu w zwykłej białej sukni, a jemu z pewnością nie mogła pozwolić na ubranie czarnego garnituru lub co gorsza zwykłej szaty wyjściowej. Zamiast tego postawiła na garnitur, ale w kolorze bladego błękitu. No cóż, czego to się nie robi dla miłości?

Westchnął przeciągle i opadł na siedzenie, ukrywając twarz w dłoniach. Musi przestać o tym myśleć, choć przez chwilę. W innym przypadku z pewnością oszaleje i do zaślubin podejdzie niespełna rozumu.

- Cześć Harry – usłyszał za plecami znajomy głos. Jak rażony prądem poderwał się do pozycji stojącej i ze zdziwieniem spojrzał w stronę drzwi.

- Ron? Co ty tu robisz? Nie miałeś być przypadkiem we Francji?

Rudzielec pokręcił głową, opierając się nonszalancko o drzwi. Z jego twarzy nie schodził promienny uśmiech.

- Stary, naprawdę sądzisz, że przegapiłbym ślub najlepszego kumpla?

Harry spojrzał na niego podejrzliwie, doszukując się w jego słowach drugiego dna. Najlepszego kumpla? To żart? Przecież ich kontakt się ukrócił. Ronald nie lubił Luny, uważał że jest nienormalna, a Harry nie raz miał ochotę przywalić mu w zęby za słowa, które rzucał pod jej adresem. Nigdy nie przestał go lubić, ale określenie „najlepsi kumple” nie pasowało do nich, już od dłuższego czasu.

Co miał jednak zrobić? Nie wyrzuci go przecież za drzwi. Nie w tak ważny dla niego dzień.

- A co z Rabielle? - zapytał, odruchowo zakładając ręce na piersi w czysto obronnym geście.

- Tu jestem. Cześć.

Przepiękna Francuzka wyłoniła się zza futryny, uśmiechając do Harry'ego przyjaźnie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że ktoś tak śliczny wybrał kogoś takiego jak Ronald. Może to myślenie nie było zbyt miłe, jednak taka była prawda. Ron urodą nie grzeszył, a i charakter potrafił mieć paskudny. Ale jeżeli akceptują się wzajemnie to co mu do tego? Nie chciał by Ron oceniał jego i Lunę, więc sam także powinien trzymać się tego samego względem nich.

Chcąc nie chcąc, przywołał na usta w miarę przyjazny uśmiech i rozłożył ręce niczym bardzo gościnny gospodarz.

- A więc wchodźcie! Cieszę się, że udało wam się dotrzeć. Bądź co bądź wiele to dla mnie znaczy. - Co dziwne, mówił szczerze. Mimo całej złości, którą w sobie trzymał przez dłuższy czas, ich pojawienie się znaczyło dla niego naprawdę bardzo dużo. Dziwny jest ten świat.

Odpowiedzieli mu uśmiechami, a on poczuł się nieco lepiej. Nie zdążył jednak powiedzieć nic więcej, bo w tym samym momencie na schodach pojawiła się najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widział.

Szczupłe ciało opinała idealnie dopasowana suknia w tym samym kolorze co jego garnitur. Była uszyta asymetrycznie- przód sięgał do kolan, eksponując nogi i ukazując buty na niewysokim obcasie, z kolei długi na dwa metry tył ciągnął się za nią do połowy schodów. Długie do pośladków, jasnoblond włosy, zostały skręcone w eleganckie loki i częściowo upięte. Makijaż miała delikatny, ale dobrany ze smakiem i całkowicie pasujący do jej osoby. Długą, smukłą szyję i odkryty dekolt zdobił cieniutki, złoty łańcuszek, zakończony zawieszką z czerwonym, małym oczkiem. Jedynym, co w jakimś stopniu psuło jej kreację, były kolczyki z rzodkiewek, które miała w zwyczaju nosić bardzo często. Ale dla niego nie miało to żadnego znaczenia- była najlepsza, najpiękniejsza. Nie zwrócił także uwagi na lekki grymas na twarzy Rona. Nic nie było w tej chwili ważne. Nic, bo w momencie, gdy się do niego uśmiechnęła poczuł, że traci grunt pod nogami.

- Ty nie powinni widzieci panni mlodi przed ślub – zaszczebiotała Rabielle, również urzeczona wyglądem przyszłej pani Potter.

- E tam, zabobony – powiedziała Hermiona, wynurzając się zza pleców Luny. Kiedy zobaczyła Rabielle, od razu podeszła się przywitać.

Dziewczyny uściskały się serdecznie, ciesząc na swój widok, a Ginny w tym czasie zaczęła skakać wokół Luny, dokonując ostatnich poprawek.

- Coś niebieskiego- jest, coś nowego- też. Masz coś pożyczonego... - wymieniała, wskazując kolejno sukienkę i złoty łańcuszek. Po chwili zmarszczyła brwi. - A gdzie coś starego?

- Kolczyki – odpowiedziała Luna, wskazując na swoje rzodkiewki.- Są stare. Należały do mojej mamy jak jeszcze była młoda.

Nie trzeba było dobrze jej znać, żeby usłyszeć drżącą nutę w jej głosie. Na co dzień radziła sobie z brakiem ukochanej matki. Była radosna i cieszyła się każdym momentem, jednak fakt, że tak ważnej osoby zabraknie na jej ślubie musiał być naprawdę bolesny. Wszyscy uprzejmie obrócili głowy, dając jej czas na dojście do siebie, tylko Harry podszedł i zgarnął ją opiekuńczo ramieniem.

- Gotowi na przeniesienie? Świetlik znika za pięć minut! - powiedziała Hermiona, wyciągając wszystkich z tego dziwnego otępienia. To jest wesele! Czas się radować i bawić! Już teraz rozumiała, dlaczego Ginny była taka podekscytowana. Ich najlepszy przyjaciel się żeni!

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Ceremonia była wspaniała. Para wyznała sobie miłość, wierność oraz uczciwość małżeńską aż do samej śmierci. Sakramentalne „tak” było dla nich już tylko zwyczajną formalnością. Wszyscy patrzyli na nich z czułością, a gdy złożyli na swoich ustach pocałunek przypieczętowujący przysięgę, nie było osoby, która nie klaskałaby ze szczerym entuzjazmem, nie wyłączając nawet Ronalda.

Cudowny krajobraz skąpany w blasku promieni także wprowadzał gości w radosny nastrój. Łuk ślubny został ustawiony na samym szczycie łagodnego wzgórza, a krzesła dla gości znajdowały się na zboczu pod wielkim, błękitnym namiotem. Po zaślubinach, wystarczył jeden ruch różdżką, a zamiast nich pojawił się ogromny parkiet, z cudownym widokiem na wielkie jezioro w dole. Hermiona rozglądała się dookoła w zachwycie, zupełnie nie mogąc zrozumieć gdzie Harry wynalazł tak piękne miejsce.

Ten dzień był całkowicie jak wyjęty z bajki. Luna podskakiwała raz po raz szczęśliwa, a Harry'emu uśmiech nie schodził z twarzy. Ten dobry nastrój udzielał się także wszystkim innym, zwłaszcza Ginny, która już snuła plany odnośnie własnego wesela.

- … ale myślę, że zrobimy przy naszym domu. Tam będzie najlepiej i jest dużo miejsca. Co sądzisz, Miona? - zwróciła się do przyjaciółki, rozdrażniona tym, że tylko Blaise wsłuchuje się uważnie w każde jej słowo.

- Tak, tak. Pewnie. - odpowiedziała Hermiona, z uśmiechem obserwując Dracona, który właśnie tańczył, trzymając na rękach młodszą kuzynkę Luny. Mała miała może z siedem lat i zaśmiewała się do łez w skocznych pląsach Malfoya.

Zupełnie nie słuchała paplaniny Ginevry- nie potrafiłaby się na niej skupić, nawet gdyby chciała. W tym momencie o wiele bardziej interesowało ją obecne wesele, a nie to przyszłe. Tym drugim zajmie się później. Teraz czas się bawić!

- Co Wiewióra taka skrzywiona? - zapytał Draco wracając do ich stołu i siadając obok Hermiony. Jego ręka momentalnie wylądowała na oparciu jej krzesła, a usta odnalazły drogę do jej ust. Obydwojga przeszedł przyjemny dreszcz.

- Nikt mnie nie słucha! - poskarżyła się Ginny, zakładając ręce na piersi i wykrzywiając usta w podkówkę niczym mała dziewczynka.

- Ja cię słucham – powiedział uspokajająco Blaise, głaszcząc ją po ramieniu.

Machnęła ręką, ale pocałowała go w policzek.

- Wiem, ale ty się nie liczysz.

Diabeł spojrzał na nią z urazą, a Hermiona i Draco parsknęli śmiechem.

- No wiesz? Jak możesz? Ranisz moje serce!- złapał się komicznie za klatkę piersiową i udawał, że mdleje. Hermiona zanosiła się śmiechem, a Ginny chcąc nie chcąc zawtórowała jej tym samym.

Po chwili pochyliła się w jego stronę, całując lekko w usta.

- No już, już. Wiesz, że nie to miałam na myśli.

- Dalej mi źle – powiedział, nie podnosząc się z miejsca i dodatkowo przymykając powieki.

Ginny przewróciła oczami, pochylając się by pocałować go po raz kolejny, tym razem dłużej. Blaise jakby tylko na to czekał, bo kiedy ich usta się złączyły, rozłożył ramiona i zamknął ją w żelaznym uścisku, sadzając jednocześnie na kolanach.

- Głupek! - sarknęła Ginny, klepiąc go lekko w ramię. Mimo pozornej irytacji, z jej ust nie schodził szeroki uśmiech.

- Tak możesz mnie ratować zawsze.

Ginevra zarumieniła się lekko na te słowa, które powinny być przeznaczone tylko dla niej, a dotarły także do uszu Dracona. Blondas jak na zawołanie przewrócił oczami i pokręcił na nich głową.

- Możecie pomigdalić się kiedy indziej?

- Draco! - oburzyła się Hermiona, patrząc na niego karcąco.

- No co? - Wzruszył ramionami, zupełnie nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Nie mów mi, że chcesz na to patrzeć.

W odpowiedzi pokręciła głową, z miną proszącą Merlina o cierpliwość, ale nijak tego nie skomentowała.

Odwróciła się w stronę parkietu, ignorując przekomarzania Ginny z Blaisem i rozkoszując się dotykiem dłoni Dracona, która delikatnie głaskała ją po ramieniu.

Obserwowała twarze bawiących się gości, raz po raz uśmiechając się i kiwając głową w geście pozdrowienia. Pomachała do Rabielle i wymieniła uśmiechy z Terrym Bootem, który uniósł swój kieliszek w toaście. Już miała się odwrócić, kiedy ze zdumieniem zauważyła jak dopija wino, a następnie rusza w jej stronę.

- Cześć Hermiono – przywitał się, kłaniając niczym lokaj, po czym spojrzał po reszcie. - Ginny. Blaise. Draco. Czy będziecie mieli coś przeciwko jeśli porwę Hermionę do tańca?

Pytanie skierował do wszystkich, jednak było całkowicie jasne, czyje zdanie liczyło się tu najbardziej.

Hermiona spojrzała na ukochanego, starając się odczytać z jego twarzy jakąkolwiek reakcję. Spodziewała się złości, bądź innego wybuchu emocji, jednak zamiast tego ujrzała jedynie lekko przymrużone powieki. Po krótkiej chwili zdawkowo skinął głową, dając pozwolenie.

Bezwiednie rozchyliła usta, a jej dłoń sama powędrowała do dłoni Terry'ego. Niczym automat wstała i ruszyła z nim na parkiet. Co się stało, że Draco tak łatwo wyraził zgodę? Przecież pamiętała jak bardzo był zazdrosny o tego Krukona.

- Sądziłem, że będzie trudniej – wyznał Terry, prowadząc ją w powolnym tańcu. - Choć muszę przyznać, że nie zrezygnował z tej swojej pozycji ochroniarza.

Hermiona obróciła się w stronę Dracona, a widząc wodzący za nią wzrok, uśmiechnęła się uspokajająco. Skoro ją puścił, to pewnie musi wiedzieć, że do niczego by nie doszło.

- Nie jest taki zły.

Wzruszył ramionami, ale nie odezwał się. Tańczyli tak przez kolejne dwie piosenki, odzywając się tylko raz na jakiś czas. Dopiero gdy trzeci utwór dobiegał powoli końca, ciszę między nimi przerwał znów Terry.

- Szkoda...

- Szkoda? - zapytała Hermiona marszcząc brwi. Nawet nie zauważyła kiedy zatrzymali się na środku parkietu, a jego dłoń powędrowała do jej twarzy. Dopiero delikatny dotyk palców na policzku nieco ją otrzeźwił. W defensywnym odruchu odsunęła się na bezpieczną odległość, a jej spojrzenie stało się podejrzliwe. W co on gra?

Stał chwilę z uniesioną dłonią, opuszczając ją dopiero po kilku sekundach. Z jego ust wydobyło się ciężkie westchnienie.

- Szkoda, że zmarnowałem szansę.

- Nie rozumiem o czym mówisz – obruszyła się, rozglądając dookoła. Kiedy odnalazła spojrzenie Draco od razu przekazała desperacką prośbę o pomoc. Wystarczyło. Zupełnie jakby czekał na jakikolwiek znak, wstał z miejsca i ruszył w jej stronę.

- Naprawdę nie rozumiesz? O nas. Chodzi o nas – wytłumaczył, robiąc krok w przód.

- Jakich nas?

- Myślę, że wiesz co mam na myśli – przerwał na moment. Najwyraźniej zobaczył zbliżającego się Dracona, bo uśmiechnął się lekko, ostatni raz głaszcząc ją po policzku. - Nie myśl o mnie źle. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Cieszę się też, że mogę pochwalić się twoją przyjaźnią. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć - ostatnie słowa wypowiedział szeptem, patrząc jej prosto w oczy, a ona poczuła lekki dreszcz na plecach. Był to jeden z tych dreszczy, które mają niewiele wspólnego ze strachem lub niechęcią. Należał do tych potwierdzających prawdziwość słów i intencji.

- Wszystko w porządku, Granger? - zapytał Draco, pojawiając się nagle i obejmując ją ramieniem. - Masz jakiś problem Boot?

A więc jego spokój był tylko powierzchowny. W środku nadal nie trawił Terry'ego, a zazdrość zżerała go od środka. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, ścisnęła mocniej jego dłoń.

Terry podniósł ręce do góry i pokręcił przecząco głową. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, a sekundę później zniknął w tłumie.

Draco odprowadził go wzrokiem pełnym nienawiści, po czym spojrzał jej w oczy. Brąz i stal po raz kolejny stopiły się w jedno, ignorując cały świat wokół. Miłość, przyjaźń, największe oddanie. Obydwoje wiedzieli, że gdyby zaszła taka potrzeba, bez zbędnych pytań oddaliby za siebie życie.

Nawet nie zauważyła kiedy zaczęli poruszać się w takt kolejnego, wolnego kawałka.

Ułożyła głowę na jego piersi, z lubością przymykając powieki i wsłuchując się w bicie jego serca.

Tu było jej miejsce. Tu był jej dom.

- Nawet nie wiesz jak wiele kosztowało mnie by nie wstać i mu nie przyłożyć – usłyszała kilka chwil później. Domyśliła się, że odczekał ten moment by mieć pewność, że nie będzie na nią warczał.

Uśmiechnęła się pod nosem i przyległa do niego jeszcze bardziej.

- Więc po co pozwoliłeś mu mnie zabrać? - zapytała, unosząc głowę, by spojrzeć mu w twarz.

Wzruszył ramionami.

- Stwierdziłem, że nie będę cię ograniczać. Masz też innych znajomych, z którymi pewnie chciałabyś spędzać czas. - Mówiąc to obrócił ją wokół własnej osi. Gdy wróciła do pierwotnej pozycji, na jej usta wypłynął zadziorny uśmiech.

- No proszę, a to coś nowego. Draco Malfoy dzielący się czymś z innymi. Czyżby włączała się w panu dusza samarytanina?

Przekrzywiła lekko głowę, obserwując jak przez jego twarz przebiega wyraz niezrozumienia.

- Nie wiem co to ten smartananin, ale z pewnością nie mam zamiaru się dzielić – przyciągnął ją bliżej tak, że ich usta dzieliły milimetry – a już szczególnie nie tobą. Jesteś moja.

- Twoja powiadasz? - jej zadziorny ton mógłby irytować, jednak na niego już nie działał. Poza tym widział wyraźnie wesoły błysk w jej oczach.

- Tak, dokładnie.

Teraz to ona nachyliła się w jego stronę, mącąc zmysły i wprawiając w dezorientację. Chyba nigdy nie przyzwyczai się do jej nieprzewidywalnego charakteru. Kiedy się odezwała, jej słodki szept omiótł jego usta.

- A jak bardzo twoja?

Już szykował się do odpowiedzi, kiedy orkiestra zagrała szybszą piosenkę, a Hermiona została zabrana z jego ramion.

- Odbijany!

Chcąc, nie chcąc dał porwać się muzyce, obserwując jak jego ukochana przechodzi z rąk do rąk. Ona sama zaśmiewała się do łez, pląsając w rytm muzyki i bawiąc ze wszystkimi. Uwielbiała wesela, tę atmosferę, te zabawy i tańce.

Kiedy została „odbita” po raz enty z kolei, wylądowała w znajomych ramionach przyjaciela.

- Witaj Hermiono.

- Harry! - ucieszyła się. - Wspaniałe wesele!

Pan młody uśmiechnął się do niej szczerze, a jego spojrzenie powędrowało do ukochanej, która jak na zawołanie znajdowała się akurat w ramionach Malfoya. Hermiona podążyła za jego spojrzeniem i uśmiechnęła się z czułością zadowolona, że jej chłopak wreszcie wyzbył się wszelkich uprzedzeń i bawił w najlepsze z dziewczyną, z którą wcześniej nie zamieniłby ani słowa. Ludzie jednak się zmieniają.

- Będziecie musieli nas odwiedzić w Dolinie Godryka – powiedział Harry, wracając spojrzeniem do Hermiony. - Kupiłem tam domek. Jest prezentem ślubnym, więc przypadkiem się nie wygadaj.

Hermiona posłała mu porozumiewawczy uśmiech, imitując zamykanie ust na klucz.

Bawili się razem do końca kolejnej piosenki, rozmawiając, wspominając stare czasy i zaśmiewając niemal do łez. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepszy przyjaciel jest już żonaty. Niedługo będzie myślał o dzieciach, posadzeniu drzewa, może jakimś psie...

Poczuła lekkie ukłucie w sercu. Dotychczas się nad tym nie zastanawiała, ale w tamtym momencie dotarło do niej, że także tego pragnie. Także chciałaby, żeby Draco uklęknął przed nią i poprosił o jej rękę. Wiedziała, że ją kocha, że jest dla niego ważna, ale w pewnym momencie potrzeba też innej deklaracji.

Nie za szybko na coś takiego, głuptasku?

Może i za szybko. Ale mimo wszystko. Harry już jest żonaty, Ginny z Blaisem planują wesele w dzień wyników z Owutemów... a ona nawet nie ma pierścionka na palcu.

Wiedziona wewnętrzną intuicją odwróciła się w stronę Draco, a ich spojrzenia po raz kolejny się spotkały.

Czyżby nie był jeszcze pewny? A może sądzi, że nie jest gotowy, że to jeszcze za wcześnie?

Za dużo myślisz, głupia!

- Hermiono, wszystko w porządku? - usłyszała głos Harry'ego, więc oderwała spojrzenie od Draco i przerzuciła je na niego.

Pokiwała głową z roztargnieniem.

- Tak. Tylko trochę rozbolała mnie głowa.

Spojrzał na nią, ze zrozumieniem.

- Chodź, odprowadzę cię do stolika.

Podziękowała mu lekkim uśmiechem i odprowadziła spojrzeniem, aż do Luny. Nie potrafiła nie uśmiechnąć się na ich widok. Byli tacy cudowni!

- Co się stało? - usłyszała ukochany szept, a na jej ciele wystąpiła gęsia skórka. Odwróciła się do niego, zagłębiając w cudownych, stalowoszarych oczach.

Nonszalancko wzruszyła ramionami, a jej dłoń mechanicznie założyła włosy za ucho.

- Nic. Po prostu jestem już trochę zmęczona.

Posłał jej podejrzliwe spojrzenie, ale nijak tego nie skomentował. Zamiast tego złapał za najbliższe krzesło i usiadł na nim okrakiem, pochylając się w jej stronę. Wyciągnął jedną dłoń i zaczął bawić się niesfornym kosmykiem, który przed chwilą tak usilnie próbowała zaczepić za uchem.

- To może się stąd zerwiemy?

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Mówił serio?

- Przecież to wesele Harry'ego! Nie mogę tak po prostu sobie wyjść.

Wzruszył ramionami, wciąż bawiąc się kosmykiem jej włosów.

- Ale jesteś zmęczona. To dobry powód.

Spojrzała na niego uważnie, a widząc, że nie zmieni zdania, westchnęła lekko. Rzeczywiście była już  zmęczona i marzyła o tym, żeby znaleźć się w jakimś zacisznym miejscu. Ale z kolei to wesele jej najlepszego przyjaciela...

- To jak?

Rozejrzała się po parkiecie, obserwując bawiących się gości. Była niemalże pewna, że większość była już w takim stanie, że i tak nie zauważyliby już jej nagłego zniknięcia. Co więc jej szkodzi?

Spojrzała mu w oczy, przywołując na usta lekki uśmiech.

- Prowadź.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Zawsze bądź taki sam,

chociaż wszystko płynie wokół nas,

zawsze bądź, trzymaj ster,

i nie pozwól by skończyło się. *

 

Hermiona wpatrywała się z niemym zachwytem w otaczający ją krajobraz. Pagórek, jeziorko, las, ławeczka, dąb. Wszystko kropka w kropkę identyczne jak w Pokoju Życzeń.

Blask księżyca odbijał się w gładkiej tafli, wprowadzając romantyczny nastrój, a lekki wietrzyk muskał jej odkryte ramiona, sprowadzając gęsią skórkę.

To miejsce było przepiękne. Zachwycała się nim za każdym razem, gdy je widziała,a w rzeczywistości wydawało się jeszcze piękniejsze.

Obróciła się w stronę Dracona, który stał nieopodal i przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy. W blasku księżyca wyglądał jak jasnoblond wersja Adonisa w garniturze. Był najpiękniejszą z rzeczy jakie kiedykolwiek widziała. Nie wiedziała, bo nie mogła wiedzieć, że myślał dokładnie to samo w odniesieniu do niej.

Jej długie włosy powiewały ledwo dostrzegalnie na letnim wietrzyku, oczy błyszczały szczęściem, a usta układały się w najcudowniejszy na świecie uśmiech. Była jego boginią, gwiazdą, światełkiem. Była dla niego wszystkim.

- Dlaczego nie mówiłeś, że to miejsce istnieje naprawdę? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę i nie odwracając spojrzenia od jego oczu.

Wzruszył ramionami, ale podszedł bliżej, żeby objąć ją ramieniem.

- Nigdy nie pytałaś.

Zmierzyła go spojrzeniem, zastanawiając się nad ripostą, jednak zrezygnowała. Zamiast tego położyła głowę na jego ramieniu.

- Gdzie tak właściwie jesteśmy?

Znów wzruszenie ramion.

- Gdzieś w Szkocji. - widząc jej uniesione brwi, uśmiechnął się i pospieszył z wytłumaczeniem. - Nie wiem dokładnie. Pierwszy raz zabrała mnie tu matka, miałem wtedy pięć lat. Od tamtego momentu teleportowałem się tutaj wizualizując sobie ten widok.

Dla podkreślenia słów, wyciągnął rękę i przeciągnął nią po horyzoncie, jakby prezentując otoczenie.

Hermiona skinęła głową ze zrozumieniem, po czym pociągnęła go w stronę ławki. Kiedy zaprotestował, spojrzała na niego pytająco.

- Nie tam – pokręcił przecząco głową, przyciągając ją z powrotem do siebie. Obrócił się w stronę wielkiego dębu, gdzie dosłownie znikąd pojawił się koc oraz kosz piknikowy.

Jakim cudem to wszystko załatwił? Czyżby od początku planował wcześniejsze wyjście z wesela?

Spojrzała na niego unosząc brwi do góry, ale jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.

Zaprowadził ją za rękę i posadził tak, że siedziała między jego nogami. Jej bordowa sukienka nie zakrywała zbyt wiele, jednak mimo lekkiego wiatru było dosyć ciepło. Objął ją ramieniem i razem wpatrzyli się w odbicie księżyca w jeziorze.

Siedząc tak, w jego ramionach, zdała sobie sprawę, że to miejsce już na zawsze zostanie ich. Ten pagórek, to jezioro, lasek, dąb. Nawet blask księżyca dzisiejszej nocy, a także gwieździste niebo.

- Widziałaś? - usłyszała jego głos tuż obok ucha.

Chciała na niego spojrzeć, ale położył brodę na jej ramieniu, więc po prostu przytuliła swój policzek do jego.

- Ale co?

- Spadająca gwiazda.

- W czerwcu? - zdziwiła się unosząc brwi. - Zawsze spadają w sierpniu.

Poczuła, że wzrusza ramionami i uśmiechnęła się pod nosem.

- W takim razie pomyśl życzenie.

Cisza. Sekunda, dwie, dziesięć...

- Pomyślałeś?

- Mhm...

- A powiesz mi co pomyślałeś?

- Nie.

Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale nie skomentowała. Osobiście nie wierzyła w zabobony, ale sama chyba też by nie powiedziała, więc w pełni go zrozumiała.

Siedzieli tak przez jakiś czas w ciszy, bujając się lekko na boki i rozkoszując swoją obecnością. Chciała by ta chwila trwała już wiecznie. Cichy wieczór, piękne otoczenie i On tuż obok, wtulony w jej ciało.

Bezwiednie wzmocniła uścisk na ramionach oplatających jej talię i przymknęła oczy opierając głowę na jego ramieniu.

- Draco?

- Hm?

- Dlaczego mnie kochasz?

Podniósł głowę, po czym obrócił ją tak, by siedziała do niego bokiem. Kiedy spojrzała mu w oczy, ujrzała w nich nieme pytanie. Nie powiedziała jednak nic więcej, czekała.

- Co to za głupie pytanie?

Pokręciła głową, roztrzepując swoje loki.

- Nie ma głupich pytań, Draco. Są tylko głupie odpowiedzi.

Mówiła całkowicie poważnie wprowadzając go w niemałe osłupienie. Zupełnie nie rozumiał o co jej chodzi, a i ona sama do końca tego nie wiedziała. To pytanie prawdopodobnie zostało zmotywowane jej wcześniejszymi przemyśleniami.

- Więc? - ponagliła, przybliżając się.

Spojrzał jej w oczy, jakby upewniając się, że mówi poważnie, po czym złapał się za brodę w geście zamyślenia.

- Niech pomyślę... - jego ton był na poły rozbawiony, na poły poważny, więc Hermiona roześmiała się i klepnęła go lekko w ramię.

- Draco! Pytam poważnie. Dlaczego?

- Nie wiem.

Rozszerzyła oczy w zdumieniu. A jej serce zadrżało.

- Jak to nie wiesz?

- Po prostu, nie wiem. - Widząc rodzący się na jej twarzy smutek, pokręcił głową i odgarnął jej włosy z twarzy. - Taka mądra, a tak bardzo nic nie rozumie.

Posłała mu oburzone spojrzenie, jednak nie przejął się nim zbytnio. Zamiast tego, obrócił ją do poprzedniej pozycji, znów obejmując ją w pasie i opierając się na jej ramieniu.

- Nie wiem dlaczego cię kocham, po prostu tak jest – zaczął powoli, jakby ważąc w myślach każde jedno słowo. - To uczucie wypływa ze mnie całego i chyba nie ma żadnego konkretnego źródła – zamyślił się na moment, a ona zmarszczyła lekko czoło. Czekała na ciąg dalszy. - Sądzę, że to logiczne. Kocha się tak po prostu, nie potrzeba do tego żadnych powodów. Kocha się za wszystko i za nic.

Po raz setny tego wieczoru wzruszył ramionami, a Hermiona zastanowiła się nad jego słowami. Na początku trochę ją zraniły, ale teraz... teraz stwierdziła, że ma całkowitą rację. Jakby się zastanowić, to sama nie miała pojęcia dlaczego czuje do niego to, co czuje. Gdyby było inaczej, to uczucie nie byłoby autentyczne. A tak, miała pewność, że niczego nie udaje, że jest prawdziwe.

Nie myśląc za wiele, obróciła się w jego stronę i z pełną determinacją wpiła w jego usta.

Przyjął jej działania z niemałym entuzjazmem, ułatwiając obojgu dostęp, poprzez posadzenie jej okrakiem na swoich kolanach.

Po kilku chwilach, jego dłonie powoli zaczęły wsuwać się pod jej dosyć krótką sukienkę. Czując jego dotyk zadrżała, a skórę znów pokryła gęsia skórka.

Nakreśliła pocałunkami linię jego szczęki, przygryzając na końcu jego ucho.

- Chyba mamy coś do skończenia... - wyszeptała namiętnie, z satysfakcją rejestrując reakcję jego ciała.

- Tak sądzisz? - odszepnął, przymykając oczy i pozwalając by jej dłonie powoli rozpinały jego koszulę.

- Mhmmm...

Jedno małe mruknięcie, a tyle potrafiło zdziałać. Nie potrzeba było więcej. Wytrzymał i tak wystarczająco długo. Nie czekając ani chwili położył ją na plecy, w wiadomym zamiarze. Obydwoje byli chętni, spragnieni swojej bliskości.

Już po chwili spletli się w jedną duszę i jedno ciało. Byli szczęśliwi i spełnieni. Nierozłączni.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

* Sylwia Grzeszczak "Bajka"

 

30 komentarzy:

  1. O jeju, jaki genialny rozdział. Cały przeczytałam z ogromnym uśmiechem na twarzy :)
    Hermiona i Draco są cudowni, nie ma co tu dużo mówić.
    Ginny i Blaise za każdym razem mnie rozwalają, nawet jak nic nie robią.
    Harry i Luna tworzą świetną parę. Z tym błękitnym garniturem to mnie zdziwiłaś.
    A Ron... Cieszę się, że znalazł swoje szczęście w postacie Rabielle.
    Wiesz, trochę mi szkoda Terry'ego, pomimo tego, co czasami wyrabiał. Jest nieszczęśliwie zakochany i nie pozostaje mu nic innego jak patrzeć na to, jak Hermiona jest szczęśliwa z Draco.
    Końcówka słodka i piękna :) Tak może być przez cały czas :P
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to urocze <3 Mogłabyś pisać każdy taki rozdział, a i tak żaden z nich by mi się nie znudził. Uwielbiam je!
    Draco i Hermiona - para zakochańców. Nie wiem, dlaczego ona ma wątpliwości, przecież widać, że on ją kocha. A ze ślubem mogą poczekać :)
    Ginny i Blaise <3 Kocham ich, są moim najukochańszym parringiem, jaki kiedykolwiek powstał, o 0,0000001% wyprzedzając Dramione.
    Ron i Rabielle dogadują się? Wow wow myślałam, że może już zerwali czy coś, ale jednak widać, że dziewczyna jest cierpliwa i czuje coś do rudzielca. No bo kto wytrzymałby napady złego humoru w wykonaniu Weasley'a, jak nie osoba w nim zakochana? :)
    Cudowny, piękny, słodki i uroczy <3
    Po prostu idealny.
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdzialik!
    Nie będę się rozpisywać, po prostu GENIALNIE!
    Dastra

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam przekonana, że się jej oświadczy, a tu jednak woleli inaczej zagospodarować czas :) tak czy siak rozdział jest cudowny, taki słodki i lekki ♥ Po przeczytaniu go od razu polepszył mi się humor :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne, piękne i wspaniałe. Tak prawdziwie oddałaś ich uczucia i... i tak w ogóle to brak mi słów i ksztuszę się szczęściem. Więc mam nadzieję, że masz świadomość jak trudno pisać komentarz bez słów :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział, taki słodki, jestem ciekawa jak to będzie ;) Życzę weny i czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki słodki i romantyczny rozdział !!! Naprawdę bardzo mi się podoba. Uśmiech towarzyszył mi przy czytaniu każdego zdania.
    Całuski,
    Miss Frost

    OdpowiedzUsuń
  8. boski, cudowny, genialny *.*
    no po prostu kocham! <3
    oni są tacy słodcy <3
    dzisiaj poprawiłaś mi humor. jesteś boska i ogólnie to cie kocham <3
    czekam na nexta :D
    pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny
    Love ya!

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny, boski, wspaniały, genialny :D
    uwielbiam Twojego bloga, jesteś na prawdę świetna. a takie słodkie rozdziały wprost kocham :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest idealny. Chciałabym żeby było tak do końca. Ubustwiam w tym rozdziale każde słowo. <3 Idealnie... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział jest boski!
    Romantyczny i słodki !!
    Cudo!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. " Była tak cudownie słodka, że można by ją schrupać." - ten tekst..,aww *.*
    A ja myślałam, że on się jej tam oświadczy, ale cóż..
    Fakt, że byli tam razem :D
    Pozdrawiam
    Kath.

    OdpowiedzUsuń
  13. pięknie, słodko, romantycznie.
    oby się nic nie zepsuło.
    pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak slodkooii:D
    zastanawiający fakt- czemu on sie jeszcze nie oświadczył i co ten Bott znów wymyślił.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział. Byłam pewna że On jej się oświadczy w Szkocji a tu taka niespodzianka. Czekam na nowy rozdział. Karola

    OdpowiedzUsuń
  16. oooo jaaaa, pół dnia później a ja dalej czytam tego bloga. Teraz? Skończyłam. Z każdą notką na twarzy pojawiał się usmiech. Z jaką lekkością piszesz, wszystko jest tak pięknie opisane. Szczerze strasznie sposobało mi się połączenie Luny i Harry'ego. Jakoś nigdy nie darzyłam sympatią Ginny. Nigdy też nie czytałam bloga, w którym Luna z nim. SUPER! Za kreatywnośc masz u mnie 5 gwiazdek!!
    I szczerze muszę napisać, że koncówka tego rozdziału....wooooow aż poczułam motyle w brzuchu!
    Czekam z na prawde przeogromną niecierpliwością na nowy rozdział a Twój magicznie genialny blog wędruje do mojej biblioteki! :D Pozdrawiam gorąco i czekam na nowości! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejkujejkujejku *.*
    Większość czytałam z uśmiechem na twarzy, ale jakoś w ostatnim akapicie zapłakałm... To wszystko, co napisałaś podczas rozmowy Herm i Draco, to było takie prawdziwe! Widziałam przed oczami gwieździste niebo, i spadaące gwiazdy i dąb... I była w tym jakaś cząstka nostalgii, przynajmniej ja to tak odebrałam :P
    I oczywiście wesela - huczne, radosne, bez uprzedzeń i smutku!!! Takie, jakie być powinno :D
    Ludum :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Mmm... Ten rozdział to cudo słoneczko ty moje :) Świetny opis wyglądu panny młodej. W pełni oddaje jej charakter i całą 'lunowatość' XD
    Ta Ginny na początku była mistrzowska, a później jeszcze lepsza . I nasz kochany Diabełek oczywiście ^^
    Pod koniec siedziałam jak na szpilkach czekając na oświadczyny, a tu nic. Ale wierzę, że jakoś ciekawie to rozwiniesz :)
    Draco jest taki delikatny, ale zarazem zachowuje swój Malfoyowaty charakter co mi bardzo imponuje ;P Hermiona to postać której nic dodać, nic ująć, więc chyba nie muszę tłumaczyć o co mi chodzi =>
    Jedyne co mi zostaje to czekać na nn i życzyć weny
    Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dobry rozdział :) Myślałam, że Draco jej się oświadczy, ale wiem, że na wszystko przyjdzie jeszcze czas. I świetna sytuacja na początku... Uwielbiam Ginny.
    Podoba mi się sukienka Luny. Jest taka... "lunowata"
    Przepraszam, że z anonima ale ma teraz informatykę w szkole i nie chce mi się logować na kompa.
    Pozdrawiam magicznie i czekam na NN
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  20. Mmmm jak słodko *.*
    Kochany Dracuś!
    Rozdział CUDNY. Słodki, zabawny, ciekawy i jak zwykle uroczy. Nie wierze, że niedługo koniec... Nie ja tak sie nie bawie!!! Chce wiecej!
    Pozdrawiam i całuje przez duże C
    Diabełek ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Wspaniały!
    Dracuś jest jak zwykle mmm *.*
    Rozdział jak zwykle słodki, zabawny, interesujący i jak zwykle Uroczyyyy
    Nie wierze, że to koniec!!! Nie ja nie chce... Ja sie tak nie bawie!
    Pozdrawiam i całuje przez duze C
    Diabełek ♥
    Ps. Bedziesz po tym dalej pisac?

    OdpowiedzUsuń
  22. Kochana to było fantastyczne. I przesłodkie. Ślub Harryego był genialny, on i Luna to fajna para :D Ginny i sceny z nią wręcz epickie! Uwielbiam Wiewiórkę i Diabełka razem! Natomiast Draco i Miona są tacy uroczy razem. Poprostu nie wiem co więcej powiedzieć.
    GENIALNE!
    I tyle :D
    Buziaki;**

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział jest cudowny, jak zawsze.
    Zazwyczaj nie lubie przesadnie słodkich rozdziałów, ale ty swoim mnie zachwyciłaś. Blaise i Ginny są po prostu najlepsi, uwielbiam ich u ciebie. :)
    Hermiona i Draco... też cudo, opisane niesamowicie. Hermiona jednak nie docenia tej miłości, już chce pierścionek, a jeszcze nie skończyła szkoły, porywcza dziewczyna no.
    Czekam na więcej, kochana. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Genialny rozdział.
    Cieszę sie, że między Hermioną, a Draco wszystko sie układa.
    Fajnie, że ślub Harry'ego i Luny się udał.
    Słodki ten rozdział.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo mi się ten rozdział podoba.
    Ile jeszcze do końca pozostało?

    OdpowiedzUsuń
  26. Fantastyczny rozdział. Spodobał mi się ale chyba najbardziej cieszę się że dodałaś cytaty z Bajki do rozdziału. Uważam że genialnie tutaj pasują.
    Doskonale opisałaś uczucia i sytuacje. Ogólnie rzecz biorąc po prostu rozdział mi się podobał za swój całokształt.
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  27. Twoje opowiadanie jest BOSKIE! Przeczytałam je całe w trochę ponad dzień i po prostu je UWIELBIAM <3 Jedno z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam ( a było tego dużo ;) ) A rozdział był niesamowity <3 <3 <3 <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego <3 <3 <3 <3

    Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałam na tt? Moje konto to @_1D_TVD_ ?? Byłabym bardzo wdzięczna :)

    No i życzę dużo weny!

    Do następnego rozdziału!
    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak słodziaśnie *.* Oni wszyscy są tacy boscy c:
    Ja chce małego Draco <3 Będzie mały Draco, prawda? :D
    Nie mogę się doczekać tych wszystkich słodkich wesel... chodź jakby wydarzyła się duża mała katastrofa na weselu Ginny i Blaisa (nie wiem jak to się pisze, a nie chce mi się sprawdzać c:) to byłoby ciekawie xD
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  29. Ooooooo... Rozdział słodki, boski, uroczy itd. Po prostu świetny. Wszystko super, extra i zajebiście. Mam to samo pytanie co Lexis: Będzie mały Draco?
    Pozdrawiam i WENY.
    Zapraszam jeśli masz ochotę
    czy-to-jest-milosc.blogspot.com
    lub na
    hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
    (proszę o nie usuwanie)

    OdpowiedzUsuń
  30. OOOO jak świetnie. A już myślałam , że Draco poprosi ją o rękę na weselu Harrego :)
    Pozdrawiam,
    Tsuki <3

    OdpowiedzUsuń