ROZDZIAŁ XXXV
To
już siódmy las, siedem rwących rzek,
za
tym wszystkim już, bajka zacznie się,
napiszemy
ją, dla kolejnych par,
jako
dowód na nieśmiertelny czar.
Bajka. Księżniczka, pałac i
przystojny książę na białym rumaku...
No, może nie do końca w ten
sposób, ale odczucia, emocje i szczęście te same.
Czuła się, jakby wrzucili
ją do jakiejś alternatywnej, sielankowej rzeczywistości, gdzie nie ma miejsca
na smutek czy złość.
Budziła się rano u boku
swojego księcia, obserwując jak słońce powoli zaczyna oświetlać czyste,
błękitne niebo. Jedli razem śniadania, wygłupiali się, chodzili na spacery.
Mieszkali daleko od wszystkich, ale bardzo blisko tych najważniejszych,
najbliższych osób – Ginny i Blaise'a.
Spędzali w czwórkę
praktycznie każdy dzień, rozkoszując się piękną pogodą, wolnością, a także
świadomością zbliżającego się wesela Luny i Harry'ego. To właśnie z jego
względu dostali pozwolenie na pobyt poza murami Hogwartu, z jednym tylko
zastrzeżeniem, że muszą wrócić na zakończenie roku.
Czy było im trzeba czegoś
więcej?
Dni mijały szybko, pełne
słońca i radości. Ani się obrócili, a nadszedł ten ważny dzień. Dzień, który
Ginevra określiła jednym, adekwatnym słowem:
- IMPREZA! - Jej krzyk
rozniósł się po sypialni Hermiony i Draco sprawiając, że podskoczyli lekko na
łóżku.
Nie wystraszył ich o tyle
sam krzyk, co fakt, że o mało nie zostali przyłapani na drobnej chwili „sam na
sam”. Hermiona zaczerwieniła się po cebulki włosów i schowała głowę w
zagłębieniu szyi Dracona, z kolei on sam wyglądał jakby zobaczył ducha.
Zupełnie nie potrafił pojąć co się właściwie stało i jakim cudem zapomniał
zamknąć drzwi frontowe na noc.
Ale z drugiej strony, czy
coś by to pomogło? Ginevra była czarownicą, w dodatku niezwykle utalentowaną,
więc zwykły zamek z pewnością nie stanowił dla niej żadnego wyzwania.
Przymknął powieki, czując
jak rumieniec Hermiony grzeje jego skórę. Uśmiechnął się z czułością. Była tak
cudownie słodka, że można by ją schrupać.
Nagle łóżko ugięło się pod
ciężarem kolejnego ludzkiego ciała, wprawiając go w jeszcze większą
konsternację. Ginny wskoczyła na pościel zupełnie nie przejmując się ich pełnym
zażenowania zachowaniem ani ewentualnymi kontuzjami, które mogła spowodować.
Draco rzucił jej gniewne spojrzenie spod przymrużonych powiek, jednak tym także
się nie przejęła. W odpowiedzi posłała mu śliczny uśmiech i bez żadnych
skrupułów zaczęła poszarpywać Hermionę za ramię. Zupełnie jak nastolatka.
- Wstawaj śpiochu. Mamy
trzy godziny, żeby znaleźć się u Luny. Musimy się przygotować!
- To idź – odpowiedziała
Hermiona, nadal wtulona w ramię Draco. - Mi wystarczy godzina.
Oczy Ginevry powiększyły
się do wielkości galeonów, a usta rozchyliły w niezwykle kształtne „o”.
Nie zastanawiając się
długo, złapała za kołdrę i pociągnęła ją z całej siły. Hermiona pisnęła głośno,
odruchowo zakrywając się rękoma.
- Oszalałaś Wiewióro? -
zapytał Draco, coraz bardziej zły. Z początku nawet mogło być to śmieszne,
jednak w tym momencie zaczynało być irytujące.
Ginny obróciła się w jego
stronę, przekrzywiając lekko głowę.
- Blaise czeka na ciebie w
salonie z otwartą ognistą i garniturem.
- Garanturem? A co to na
Salazara?- uniósł brwi po samą linię włosów.
- Taka szata wyjściowa dla
mugoli. Widziałeś go z pewnością nie raz – pośpieszyła z odpowiedzią Hermiona.
Wyglądała już o wiele lepiej. Nie była zażenowana, a rumieniec całkowicie
zszedł z jej twarzy, zastąpiony zrezygnowaniem. Wiedziała, że i tak nie wygra z
tym małym, wrednym, rudym chochlikiem.
Spojrzała Draco prosto w
oczy, a widząc nieme pytanie o zgodę, skinęła lekko głową.
Złapał za pierwsze lepsze
spodnie, nie chcąc paradować po całym domu w samych bokserkach i wyszedł z
pokoju, zostawiając je zupełnie same.
- To co, zabieramy się do
pracy? - Zapytała Ginny, w momencie gdy zniknął za drzwiami. Jej oczy
błyszczały tak wielkim podekscytowaniem, że Hermiona nie miała serca się
wykłócać.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Na
to, że potrafimy razem być,
ani
złotówki do dziś nie postawił nikt,
a
tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy
siebie, wiemy co nam w duszy gra.
Harry chodził tam i z
powrotem czując, że jego nerwy są w coraz większych strzępach, a palce niebawem
pękną od ciągłego wyłamywania.
Ostatni raz stresował się
tak bardzo... właściwie to nigdy! Ani gdy szukał horkruksów, został złapany
przez szmalcowników, czy za każdym razem gdy spotykał Voldemorta... ba, nawet
gdy stanął z nim twarzą w twarz do ostatecznego rozrachunku!
To, co wtedy czuł było
niczym w porównaniu do tego, co działo się z nim teraz. Miał wrażenie, że
wszystkie uczucia, których doświadczył przez całe swoje życie były tylko tłem,
zaledwie cieniem teraźniejszej miłości, a zarazem lęku.
Zupełny bezsens. Kochał tę
dziewczynę z całego serca, chciał spędzić z nią resztę swojego życia. Dlaczego
więc tak się stresuje? Dlaczego tak bardzo boi się tego prostego słowa „tak”?
Przecież nie zawaha się ani przez moment. Co może pójść źle?
Błąd kochasiu. Nie boisz
się swojego wahania. Boisz się j e j reakcji. Boisz się, że nie przyjdzie,
ucieknie lub w ostatniej chwili odmówi...
Miał wrażenie, że zaraz
pęknie mu głowa. A dodatkowo nie mógł jej zobaczyć! Od kiedy pojawiły się Ginny
z Hermioną, została niemalże wydarta z jego ramion i od tego czasu nie widział
jej nawet przez sekundę.
W roztargnieniu zerknął na
zegarek, wolną dłonią wycierając pot z czoła. Ceremonia już za niecałą godzinę.
Spojrzał na wymyślny,
błękitny garnitur leżący na oparciu fotela, a na jego usta wypłynął lekki
uśmiech. Luna zawsze musiała wymyślić coś nietypowego. Nie chciała brać ślubu w
zwykłej białej sukni, a jemu z pewnością nie mogła pozwolić na ubranie czarnego
garnituru lub co gorsza zwykłej szaty wyjściowej. Zamiast tego postawiła na
garnitur, ale w kolorze bladego błękitu. No cóż, czego to się nie robi dla
miłości?
Westchnął przeciągle i
opadł na siedzenie, ukrywając twarz w dłoniach. Musi przestać o tym myśleć,
choć przez chwilę. W innym przypadku z pewnością oszaleje i do zaślubin
podejdzie niespełna rozumu.
- Cześć Harry – usłyszał za
plecami znajomy głos. Jak rażony prądem poderwał się do pozycji stojącej i ze
zdziwieniem spojrzał w stronę drzwi.
- Ron? Co ty tu robisz? Nie
miałeś być przypadkiem we Francji?
Rudzielec pokręcił głową,
opierając się nonszalancko o drzwi. Z jego twarzy nie schodził promienny
uśmiech.
- Stary, naprawdę sądzisz,
że przegapiłbym ślub najlepszego kumpla?
Harry spojrzał na niego
podejrzliwie, doszukując się w jego słowach drugiego dna. Najlepszego kumpla?
To żart? Przecież ich kontakt się ukrócił. Ronald nie lubił Luny, uważał że
jest nienormalna, a Harry nie raz miał ochotę przywalić mu w zęby za słowa,
które rzucał pod jej adresem. Nigdy nie przestał go lubić, ale określenie
„najlepsi kumple” nie pasowało do nich, już od dłuższego czasu.
Co miał jednak zrobić? Nie
wyrzuci go przecież za drzwi. Nie w tak ważny dla niego dzień.
- A co z Rabielle? -
zapytał, odruchowo zakładając ręce na piersi w czysto obronnym geście.
- Tu jestem. Cześć.
Przepiękna Francuzka
wyłoniła się zza futryny, uśmiechając do Harry'ego przyjaźnie. Wciąż nie mógł
uwierzyć, że ktoś tak śliczny wybrał kogoś takiego jak Ronald. Może to myślenie
nie było zbyt miłe, jednak taka była prawda. Ron urodą nie grzeszył, a i
charakter potrafił mieć paskudny. Ale jeżeli akceptują się wzajemnie to co mu
do tego? Nie chciał by Ron oceniał jego i Lunę, więc sam także powinien trzymać
się tego samego względem nich.
Chcąc nie chcąc, przywołał
na usta w miarę przyjazny uśmiech i rozłożył ręce niczym bardzo gościnny
gospodarz.
- A więc wchodźcie! Cieszę
się, że udało wam się dotrzeć. Bądź co bądź wiele to dla mnie znaczy. - Co
dziwne, mówił szczerze. Mimo całej złości, którą w sobie trzymał przez dłuższy
czas, ich pojawienie się znaczyło dla niego naprawdę bardzo dużo. Dziwny jest
ten świat.
Odpowiedzieli mu
uśmiechami, a on poczuł się nieco lepiej. Nie zdążył jednak powiedzieć nic
więcej, bo w tym samym momencie na schodach pojawiła się najpiękniejsza kobieta
jaką kiedykolwiek widział.
Szczupłe ciało opinała
idealnie dopasowana suknia w tym samym kolorze co jego garnitur. Była uszyta
asymetrycznie- przód sięgał do kolan, eksponując nogi i ukazując buty na
niewysokim obcasie, z kolei długi na dwa metry tył ciągnął się za nią do połowy
schodów. Długie do pośladków, jasnoblond włosy, zostały skręcone w eleganckie
loki i częściowo upięte. Makijaż miała delikatny, ale dobrany ze smakiem i
całkowicie pasujący do jej osoby. Długą, smukłą szyję i odkryty dekolt zdobił
cieniutki, złoty łańcuszek, zakończony zawieszką z czerwonym, małym oczkiem.
Jedynym, co w jakimś stopniu psuło jej kreację, były kolczyki z rzodkiewek,
które miała w zwyczaju nosić bardzo często. Ale dla niego nie miało to żadnego
znaczenia- była najlepsza, najpiękniejsza. Nie zwrócił także uwagi na lekki
grymas na twarzy Rona. Nic nie było w tej chwili ważne. Nic, bo w momencie, gdy
się do niego uśmiechnęła poczuł, że traci grunt pod nogami.
- Ty nie powinni widzieci
panni mlodi przed ślub – zaszczebiotała Rabielle, również urzeczona wyglądem
przyszłej pani Potter.
- E tam, zabobony – powiedziała
Hermiona, wynurzając się zza pleców Luny. Kiedy zobaczyła Rabielle, od razu
podeszła się przywitać.
Dziewczyny uściskały się
serdecznie, ciesząc na swój widok, a Ginny w tym czasie zaczęła skakać wokół
Luny, dokonując ostatnich poprawek.
- Coś niebieskiego- jest,
coś nowego- też. Masz coś pożyczonego... - wymieniała, wskazując kolejno
sukienkę i złoty łańcuszek. Po chwili zmarszczyła brwi. - A gdzie coś starego?
- Kolczyki – odpowiedziała
Luna, wskazując na swoje rzodkiewki.- Są stare. Należały do mojej mamy jak
jeszcze była młoda.
Nie trzeba było dobrze jej
znać, żeby usłyszeć drżącą nutę w jej głosie. Na co dzień radziła sobie z
brakiem ukochanej matki. Była radosna i cieszyła się każdym momentem, jednak
fakt, że tak ważnej osoby zabraknie na jej ślubie musiał być naprawdę bolesny.
Wszyscy uprzejmie obrócili głowy, dając jej czas na dojście do siebie, tylko
Harry podszedł i zgarnął ją opiekuńczo ramieniem.
- Gotowi na przeniesienie?
Świetlik znika za pięć minut! - powiedziała Hermiona, wyciągając wszystkich z
tego dziwnego otępienia. To jest wesele! Czas się radować i bawić! Już teraz
rozumiała, dlaczego Ginny była taka podekscytowana. Ich najlepszy przyjaciel
się żeni!
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Ceremonia była wspaniała.
Para wyznała sobie miłość, wierność oraz uczciwość małżeńską aż do samej
śmierci. Sakramentalne „tak” było dla nich już tylko zwyczajną formalnością.
Wszyscy patrzyli na nich z czułością, a gdy złożyli na swoich ustach pocałunek
przypieczętowujący przysięgę, nie było osoby, która nie klaskałaby ze szczerym
entuzjazmem, nie wyłączając nawet Ronalda.
Cudowny krajobraz skąpany w
blasku promieni także wprowadzał gości w radosny nastrój. Łuk ślubny został
ustawiony na samym szczycie łagodnego wzgórza, a krzesła dla gości znajdowały się
na zboczu pod wielkim, błękitnym namiotem. Po zaślubinach, wystarczył jeden
ruch różdżką, a zamiast nich pojawił się ogromny parkiet, z cudownym widokiem
na wielkie jezioro w dole. Hermiona rozglądała się dookoła w zachwycie,
zupełnie nie mogąc zrozumieć gdzie Harry wynalazł tak piękne miejsce.
Ten dzień był całkowicie
jak wyjęty z bajki. Luna podskakiwała raz po raz szczęśliwa, a Harry'emu
uśmiech nie schodził z twarzy. Ten dobry nastrój udzielał się także wszystkim
innym, zwłaszcza Ginny, która już snuła plany odnośnie własnego wesela.
- … ale myślę, że zrobimy
przy naszym domu. Tam będzie najlepiej i jest dużo miejsca. Co sądzisz, Miona?
- zwróciła się do przyjaciółki, rozdrażniona tym, że tylko Blaise wsłuchuje się
uważnie w każde jej słowo.
- Tak, tak. Pewnie. -
odpowiedziała Hermiona, z uśmiechem obserwując Dracona, który właśnie tańczył,
trzymając na rękach młodszą kuzynkę Luny. Mała miała może z siedem lat i
zaśmiewała się do łez w skocznych pląsach Malfoya.
Zupełnie nie słuchała
paplaniny Ginevry- nie potrafiłaby się na niej skupić, nawet gdyby chciała. W
tym momencie o wiele bardziej interesowało ją obecne wesele, a nie to przyszłe.
Tym drugim zajmie się później. Teraz czas się bawić!
- Co Wiewióra taka
skrzywiona? - zapytał Draco wracając do ich stołu i siadając obok Hermiony.
Jego ręka momentalnie wylądowała na oparciu jej krzesła, a usta odnalazły drogę
do jej ust. Obydwojga przeszedł przyjemny dreszcz.
- Nikt mnie nie słucha! -
poskarżyła się Ginny, zakładając ręce na piersi i wykrzywiając usta w podkówkę
niczym mała dziewczynka.
- Ja cię słucham –
powiedział uspokajająco Blaise, głaszcząc ją po ramieniu.
Machnęła ręką, ale
pocałowała go w policzek.
- Wiem, ale ty się nie
liczysz.
Diabeł spojrzał na nią z
urazą, a Hermiona i Draco parsknęli śmiechem.
- No wiesz? Jak możesz?
Ranisz moje serce!- złapał się komicznie za klatkę piersiową i udawał, że
mdleje. Hermiona zanosiła się śmiechem, a Ginny chcąc nie chcąc zawtórowała jej
tym samym.
Po chwili pochyliła się w
jego stronę, całując lekko w usta.
- No już, już. Wiesz, że
nie to miałam na myśli.
- Dalej mi źle –
powiedział, nie podnosząc się z miejsca i dodatkowo przymykając powieki.
Ginny przewróciła oczami,
pochylając się by pocałować go po raz kolejny, tym razem dłużej. Blaise jakby
tylko na to czekał, bo kiedy ich usta się złączyły, rozłożył ramiona i zamknął
ją w żelaznym uścisku, sadzając jednocześnie na kolanach.
- Głupek! - sarknęła Ginny,
klepiąc go lekko w ramię. Mimo pozornej irytacji, z jej ust nie schodził
szeroki uśmiech.
- Tak możesz mnie ratować
zawsze.
Ginevra zarumieniła się
lekko na te słowa, które powinny być przeznaczone tylko dla niej, a dotarły
także do uszu Dracona. Blondas jak na zawołanie przewrócił oczami i pokręcił na
nich głową.
- Możecie pomigdalić się
kiedy indziej?
- Draco! - oburzyła się
Hermiona, patrząc na niego karcąco.
- No co? - Wzruszył
ramionami, zupełnie nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Nie mów mi, że chcesz na
to patrzeć.
W odpowiedzi pokręciła
głową, z miną proszącą Merlina o cierpliwość, ale nijak tego nie skomentowała.
Odwróciła się w stronę
parkietu, ignorując przekomarzania Ginny z Blaisem i rozkoszując się dotykiem
dłoni Dracona, która delikatnie głaskała ją po ramieniu.
Obserwowała twarze
bawiących się gości, raz po raz uśmiechając się i kiwając głową w geście
pozdrowienia. Pomachała do Rabielle i wymieniła uśmiechy z Terrym Bootem, który
uniósł swój kieliszek w toaście. Już miała się odwrócić, kiedy ze zdumieniem
zauważyła jak dopija wino, a następnie rusza w jej stronę.
- Cześć Hermiono –
przywitał się, kłaniając niczym lokaj, po czym spojrzał po reszcie. - Ginny.
Blaise. Draco. Czy będziecie mieli coś przeciwko jeśli porwę Hermionę do tańca?
Pytanie skierował do
wszystkich, jednak było całkowicie jasne, czyje zdanie liczyło się tu
najbardziej.
Hermiona spojrzała na
ukochanego, starając się odczytać z jego twarzy jakąkolwiek reakcję.
Spodziewała się złości, bądź innego wybuchu emocji, jednak zamiast tego ujrzała
jedynie lekko przymrużone powieki. Po krótkiej chwili zdawkowo skinął głową,
dając pozwolenie.
Bezwiednie rozchyliła usta,
a jej dłoń sama powędrowała do dłoni Terry'ego. Niczym automat wstała i ruszyła
z nim na parkiet. Co się stało, że Draco tak łatwo wyraził zgodę? Przecież
pamiętała jak bardzo był zazdrosny o tego Krukona.
- Sądziłem, że będzie
trudniej – wyznał Terry, prowadząc ją w powolnym tańcu. - Choć muszę przyznać,
że nie zrezygnował z tej swojej pozycji ochroniarza.
Hermiona obróciła się w stronę
Dracona, a widząc wodzący za nią wzrok, uśmiechnęła się uspokajająco. Skoro ją
puścił, to pewnie musi wiedzieć, że do niczego by nie doszło.
- Nie jest taki zły.
Wzruszył ramionami, ale nie
odezwał się. Tańczyli tak przez kolejne dwie piosenki, odzywając się tylko raz
na jakiś czas. Dopiero gdy trzeci utwór dobiegał powoli końca, ciszę między
nimi przerwał znów Terry.
- Szkoda...
- Szkoda? - zapytała
Hermiona marszcząc brwi. Nawet nie zauważyła kiedy zatrzymali się na środku
parkietu, a jego dłoń powędrowała do jej twarzy. Dopiero delikatny dotyk palców
na policzku nieco ją otrzeźwił. W defensywnym odruchu odsunęła się na
bezpieczną odległość, a jej spojrzenie stało się podejrzliwe. W co on gra?
Stał chwilę z uniesioną
dłonią, opuszczając ją dopiero po kilku sekundach. Z jego ust wydobyło się
ciężkie westchnienie.
- Szkoda, że zmarnowałem
szansę.
- Nie rozumiem o czym
mówisz – obruszyła się, rozglądając dookoła. Kiedy odnalazła spojrzenie Draco
od razu przekazała desperacką prośbę o pomoc. Wystarczyło. Zupełnie jakby
czekał na jakikolwiek znak, wstał z miejsca i ruszył w jej stronę.
- Naprawdę nie rozumiesz? O
nas. Chodzi o nas – wytłumaczył, robiąc krok w przód.
- Jakich nas?
- Myślę, że wiesz co mam na
myśli – przerwał na moment. Najwyraźniej zobaczył zbliżającego się Dracona, bo
uśmiechnął się lekko, ostatni raz głaszcząc ją po policzku. - Nie myśl o mnie
źle. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Cieszę się też, że mogę pochwalić się
twoją przyjaźnią. Zawsze będziesz mogła na mnie liczyć - ostatnie słowa
wypowiedział szeptem, patrząc jej prosto w oczy, a ona poczuła lekki dreszcz na
plecach. Był to jeden z tych dreszczy, które mają niewiele wspólnego ze
strachem lub niechęcią. Należał do tych potwierdzających prawdziwość słów i
intencji.
- Wszystko w porządku,
Granger? - zapytał Draco, pojawiając się nagle i obejmując ją ramieniem. - Masz
jakiś problem Boot?
A więc jego spokój był
tylko powierzchowny. W środku nadal nie trawił Terry'ego, a zazdrość zżerała go
od środka. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, ścisnęła mocniej jego dłoń.
Terry podniósł ręce do góry
i pokręcił przecząco głową. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, a sekundę później
zniknął w tłumie.
Draco odprowadził go
wzrokiem pełnym nienawiści, po czym spojrzał jej w oczy. Brąz i stal po raz
kolejny stopiły się w jedno, ignorując cały świat wokół. Miłość, przyjaźń,
największe oddanie. Obydwoje wiedzieli, że gdyby zaszła taka potrzeba, bez
zbędnych pytań oddaliby za siebie życie.
Nawet nie zauważyła kiedy
zaczęli poruszać się w takt kolejnego, wolnego kawałka.
Ułożyła głowę na jego
piersi, z lubością przymykając powieki i wsłuchując się w bicie jego serca.
Tu było jej miejsce. Tu był
jej dom.
- Nawet nie wiesz jak wiele
kosztowało mnie by nie wstać i mu nie przyłożyć – usłyszała kilka chwil
później. Domyśliła się, że odczekał ten moment by mieć pewność, że nie będzie
na nią warczał.
Uśmiechnęła się pod nosem i
przyległa do niego jeszcze bardziej.
- Więc po co pozwoliłeś mu
mnie zabrać? - zapytała, unosząc głowę, by spojrzeć mu w twarz.
Wzruszył ramionami.
- Stwierdziłem, że nie będę
cię ograniczać. Masz też innych znajomych, z którymi pewnie chciałabyś spędzać
czas. - Mówiąc to obrócił ją wokół własnej osi. Gdy wróciła do pierwotnej
pozycji, na jej usta wypłynął zadziorny uśmiech.
- No proszę, a to coś
nowego. Draco Malfoy dzielący się czymś z innymi. Czyżby włączała się w panu
dusza samarytanina?
Przekrzywiła lekko głowę,
obserwując jak przez jego twarz przebiega wyraz niezrozumienia.
- Nie wiem co to ten
smartananin, ale z pewnością nie mam zamiaru się dzielić – przyciągnął ją
bliżej tak, że ich usta dzieliły milimetry – a już szczególnie nie tobą. Jesteś
moja.
- Twoja powiadasz? - jej
zadziorny ton mógłby irytować, jednak na niego już nie działał. Poza tym
widział wyraźnie wesoły błysk w jej oczach.
- Tak, dokładnie.
Teraz to ona nachyliła się
w jego stronę, mącąc zmysły i wprawiając w dezorientację. Chyba nigdy nie
przyzwyczai się do jej nieprzewidywalnego charakteru. Kiedy się odezwała, jej
słodki szept omiótł jego usta.
- A jak bardzo twoja?
Już szykował się do
odpowiedzi, kiedy orkiestra zagrała szybszą piosenkę, a Hermiona została
zabrana z jego ramion.
- Odbijany!
Chcąc, nie chcąc dał porwać
się muzyce, obserwując jak jego ukochana przechodzi z rąk do rąk. Ona sama
zaśmiewała się do łez, pląsając w rytm muzyki i bawiąc ze wszystkimi.
Uwielbiała wesela, tę atmosferę, te zabawy i tańce.
Kiedy została „odbita” po
raz enty z kolei, wylądowała w znajomych ramionach przyjaciela.
- Witaj Hermiono.
- Harry! - ucieszyła się. -
Wspaniałe wesele!
Pan młody uśmiechnął się do
niej szczerze, a jego spojrzenie powędrowało do ukochanej, która jak na
zawołanie znajdowała się akurat w ramionach Malfoya. Hermiona podążyła za jego
spojrzeniem i uśmiechnęła się z czułością zadowolona, że jej chłopak wreszcie
wyzbył się wszelkich uprzedzeń i bawił w najlepsze z dziewczyną, z którą
wcześniej nie zamieniłby ani słowa. Ludzie jednak się zmieniają.
- Będziecie musieli nas
odwiedzić w Dolinie Godryka – powiedział Harry, wracając spojrzeniem do
Hermiony. - Kupiłem tam domek. Jest prezentem ślubnym, więc przypadkiem się nie
wygadaj.
Hermiona posłała mu
porozumiewawczy uśmiech, imitując zamykanie ust na klucz.
Bawili się razem do końca
kolejnej piosenki, rozmawiając, wspominając stare czasy i zaśmiewając niemal do
łez. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepszy przyjaciel jest już żonaty. Niedługo
będzie myślał o dzieciach, posadzeniu drzewa, może jakimś psie...
Poczuła lekkie ukłucie w
sercu. Dotychczas się nad tym nie zastanawiała, ale w tamtym momencie dotarło
do niej, że także tego pragnie. Także chciałaby, żeby Draco uklęknął przed nią
i poprosił o jej rękę. Wiedziała, że ją kocha, że jest dla niego ważna, ale w
pewnym momencie potrzeba też innej deklaracji.
Nie za szybko na coś
takiego, głuptasku?
Może i za szybko. Ale mimo
wszystko. Harry już jest żonaty, Ginny z Blaisem planują wesele w dzień wyników
z Owutemów... a ona nawet nie ma pierścionka na palcu.
Wiedziona wewnętrzną
intuicją odwróciła się w stronę Draco, a ich spojrzenia po raz kolejny się
spotkały.
Czyżby nie był jeszcze
pewny? A może sądzi, że nie jest gotowy, że to jeszcze za wcześnie?
Za dużo myślisz, głupia!
- Hermiono, wszystko w
porządku? - usłyszała głos Harry'ego, więc oderwała spojrzenie od Draco i
przerzuciła je na niego.
Pokiwała głową z
roztargnieniem.
- Tak. Tylko trochę
rozbolała mnie głowa.
Spojrzał na nią, ze
zrozumieniem.
- Chodź, odprowadzę cię do
stolika.
Podziękowała mu lekkim
uśmiechem i odprowadziła spojrzeniem, aż do Luny. Nie potrafiła nie uśmiechnąć
się na ich widok. Byli tacy cudowni!
- Co się stało? - usłyszała
ukochany szept, a na jej ciele wystąpiła gęsia skórka. Odwróciła się do niego,
zagłębiając w cudownych, stalowoszarych oczach.
Nonszalancko wzruszyła
ramionami, a jej dłoń mechanicznie założyła włosy za ucho.
- Nic. Po prostu jestem już
trochę zmęczona.
Posłał jej podejrzliwe
spojrzenie, ale nijak tego nie skomentował. Zamiast tego złapał za najbliższe
krzesło i usiadł na nim okrakiem, pochylając się w jej stronę. Wyciągnął jedną
dłoń i zaczął bawić się niesfornym kosmykiem, który przed chwilą tak usilnie
próbowała zaczepić za uchem.
- To może się stąd
zerwiemy?
Spojrzała na niego z
niedowierzaniem. Mówił serio?
- Przecież to wesele
Harry'ego! Nie mogę tak po prostu sobie wyjść.
Wzruszył ramionami, wciąż
bawiąc się kosmykiem jej włosów.
- Ale jesteś zmęczona. To
dobry powód.
Spojrzała na niego uważnie,
a widząc, że nie zmieni zdania, westchnęła lekko. Rzeczywiście była już
zmęczona i marzyła o tym, żeby znaleźć się w jakimś zacisznym miejscu. Ale z
kolei to wesele jej najlepszego przyjaciela...
- To jak?
Rozejrzała się po
parkiecie, obserwując bawiących się gości. Była niemalże pewna, że większość
była już w takim stanie, że i tak nie zauważyliby już jej nagłego zniknięcia.
Co więc jej szkodzi?
Spojrzała mu w oczy,
przywołując na usta lekki uśmiech.
- Prowadź.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Zawsze
bądź taki sam,
chociaż
wszystko płynie wokół nas,
zawsze
bądź, trzymaj ster,
i
nie pozwól by skończyło się. *
Hermiona wpatrywała się z
niemym zachwytem w otaczający ją krajobraz. Pagórek, jeziorko, las, ławeczka,
dąb. Wszystko kropka w kropkę identyczne jak w Pokoju Życzeń.
Blask księżyca odbijał się
w gładkiej tafli, wprowadzając romantyczny nastrój, a lekki wietrzyk muskał jej
odkryte ramiona, sprowadzając gęsią skórkę.
To miejsce było przepiękne.
Zachwycała się nim za każdym razem, gdy je widziała,a w rzeczywistości wydawało
się jeszcze piękniejsze.
Obróciła się w stronę
Dracona, który stał nieopodal i przyglądał się jej z uśmiechem na twarzy. W
blasku księżyca wyglądał jak jasnoblond wersja Adonisa w garniturze. Był
najpiękniejszą z rzeczy jakie kiedykolwiek widziała. Nie wiedziała, bo nie
mogła wiedzieć, że myślał dokładnie to samo w odniesieniu do niej.
Jej długie włosy powiewały
ledwo dostrzegalnie na letnim wietrzyku, oczy błyszczały szczęściem, a usta
układały się w najcudowniejszy na świecie uśmiech. Była jego boginią, gwiazdą,
światełkiem. Była dla niego wszystkim.
- Dlaczego nie mówiłeś, że
to miejsce istnieje naprawdę? - zapytała, przekrzywiając lekko głowę i nie
odwracając spojrzenia od jego oczu.
Wzruszył ramionami, ale
podszedł bliżej, żeby objąć ją ramieniem.
- Nigdy nie pytałaś.
Zmierzyła go spojrzeniem,
zastanawiając się nad ripostą, jednak zrezygnowała. Zamiast tego położyła głowę
na jego ramieniu.
- Gdzie tak właściwie
jesteśmy?
Znów wzruszenie ramion.
- Gdzieś w Szkocji. -
widząc jej uniesione brwi, uśmiechnął się i pospieszył z wytłumaczeniem. - Nie
wiem dokładnie. Pierwszy raz zabrała mnie tu matka, miałem wtedy pięć lat. Od
tamtego momentu teleportowałem się tutaj wizualizując sobie ten widok.
Dla podkreślenia słów,
wyciągnął rękę i przeciągnął nią po horyzoncie, jakby prezentując otoczenie.
Hermiona skinęła głową ze
zrozumieniem, po czym pociągnęła go w stronę ławki. Kiedy zaprotestował,
spojrzała na niego pytająco.
- Nie tam – pokręcił
przecząco głową, przyciągając ją z powrotem do siebie. Obrócił się w stronę
wielkiego dębu, gdzie dosłownie znikąd pojawił się koc oraz kosz piknikowy.
Jakim cudem to wszystko
załatwił? Czyżby od początku planował wcześniejsze wyjście z wesela?
Spojrzała na niego unosząc
brwi do góry, ale jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi.
Zaprowadził ją za rękę i
posadził tak, że siedziała między jego nogami. Jej bordowa sukienka nie
zakrywała zbyt wiele, jednak mimo lekkiego wiatru było dosyć ciepło. Objął ją
ramieniem i razem wpatrzyli się w odbicie księżyca w jeziorze.
Siedząc tak, w jego
ramionach, zdała sobie sprawę, że to miejsce już na zawsze zostanie ich. Ten
pagórek, to jezioro, lasek, dąb. Nawet blask księżyca dzisiejszej nocy, a także
gwieździste niebo.
- Widziałaś? - usłyszała
jego głos tuż obok ucha.
Chciała na niego spojrzeć,
ale położył brodę na jej ramieniu, więc po prostu przytuliła swój policzek do
jego.
- Ale co?
- Spadająca gwiazda.
- W czerwcu? - zdziwiła się
unosząc brwi. - Zawsze spadają w sierpniu.
Poczuła, że wzrusza
ramionami i uśmiechnęła się pod nosem.
- W takim razie pomyśl
życzenie.
Cisza. Sekunda, dwie,
dziesięć...
- Pomyślałeś?
- Mhm...
- A powiesz mi co
pomyślałeś?
- Nie.
Pokręciła głową z
niedowierzaniem, ale nie skomentowała. Osobiście nie wierzyła w zabobony, ale
sama chyba też by nie powiedziała, więc w pełni go zrozumiała.
Siedzieli tak przez jakiś
czas w ciszy, bujając się lekko na boki i rozkoszując swoją obecnością. Chciała
by ta chwila trwała już wiecznie. Cichy wieczór, piękne otoczenie i On tuż
obok, wtulony w jej ciało.
Bezwiednie wzmocniła uścisk
na ramionach oplatających jej talię i przymknęła oczy opierając głowę na jego
ramieniu.
- Draco?
- Hm?
- Dlaczego mnie kochasz?
Podniósł głowę, po czym
obrócił ją tak, by siedziała do niego bokiem. Kiedy spojrzała mu w oczy,
ujrzała w nich nieme pytanie. Nie powiedziała jednak nic więcej, czekała.
- Co to za głupie pytanie?
Pokręciła głową,
roztrzepując swoje loki.
- Nie ma głupich pytań,
Draco. Są tylko głupie odpowiedzi.
Mówiła całkowicie poważnie
wprowadzając go w niemałe osłupienie. Zupełnie nie rozumiał o co jej chodzi, a
i ona sama do końca tego nie wiedziała. To pytanie prawdopodobnie zostało
zmotywowane jej wcześniejszymi przemyśleniami.
- Więc? - ponagliła,
przybliżając się.
Spojrzał jej w oczy, jakby
upewniając się, że mówi poważnie, po czym złapał się za brodę w geście
zamyślenia.
- Niech pomyślę... - jego
ton był na poły rozbawiony, na poły poważny, więc Hermiona roześmiała się i
klepnęła go lekko w ramię.
- Draco! Pytam poważnie.
Dlaczego?
- Nie wiem.
Rozszerzyła oczy w
zdumieniu. A jej serce zadrżało.
- Jak to nie wiesz?
- Po prostu, nie wiem. -
Widząc rodzący się na jej twarzy smutek, pokręcił głową i odgarnął jej włosy z
twarzy. - Taka mądra, a tak bardzo nic nie rozumie.
Posłała mu oburzone
spojrzenie, jednak nie przejął się nim zbytnio. Zamiast tego, obrócił ją do
poprzedniej pozycji, znów obejmując ją w pasie i opierając się na jej ramieniu.
- Nie wiem dlaczego cię
kocham, po prostu tak jest – zaczął powoli, jakby ważąc w myślach każde jedno
słowo. - To uczucie wypływa ze mnie całego i chyba nie ma żadnego konkretnego
źródła – zamyślił się na moment, a ona zmarszczyła lekko czoło. Czekała na ciąg
dalszy. - Sądzę, że to logiczne. Kocha się tak po prostu, nie potrzeba do tego
żadnych powodów. Kocha się za wszystko i za nic.
Po raz setny tego wieczoru
wzruszył ramionami, a Hermiona zastanowiła się nad jego słowami. Na początku
trochę ją zraniły, ale teraz... teraz stwierdziła, że ma całkowitą rację. Jakby
się zastanowić, to sama nie miała pojęcia dlaczego czuje do niego to, co czuje.
Gdyby było inaczej, to uczucie nie byłoby autentyczne. A tak, miała pewność, że
niczego nie udaje, że jest prawdziwe.
Nie myśląc za wiele,
obróciła się w jego stronę i z pełną determinacją wpiła w jego usta.
Przyjął jej działania z
niemałym entuzjazmem, ułatwiając obojgu dostęp, poprzez posadzenie jej okrakiem
na swoich kolanach.
Po kilku chwilach, jego
dłonie powoli zaczęły wsuwać się pod jej dosyć krótką sukienkę. Czując jego
dotyk zadrżała, a skórę znów pokryła gęsia skórka.
Nakreśliła pocałunkami
linię jego szczęki, przygryzając na końcu jego ucho.
- Chyba mamy coś do
skończenia... - wyszeptała namiętnie, z satysfakcją rejestrując reakcję jego
ciała.
- Tak sądzisz? - odszepnął,
przymykając oczy i pozwalając by jej dłonie powoli rozpinały jego koszulę.
- Mhmmm...
Jedno małe mruknięcie, a
tyle potrafiło zdziałać. Nie potrzeba było więcej. Wytrzymał i tak
wystarczająco długo. Nie czekając ani chwili położył ją na plecy, w wiadomym
zamiarze. Obydwoje byli chętni, spragnieni swojej bliskości.
Już po chwili spletli się w
jedną duszę i jedno ciało. Byli szczęśliwi i spełnieni. Nierozłączni.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* Sylwia Grzeszczak "Bajka"
O jeju, jaki genialny rozdział. Cały przeczytałam z ogromnym uśmiechem na twarzy :)
OdpowiedzUsuńHermiona i Draco są cudowni, nie ma co tu dużo mówić.
Ginny i Blaise za każdym razem mnie rozwalają, nawet jak nic nie robią.
Harry i Luna tworzą świetną parę. Z tym błękitnym garniturem to mnie zdziwiłaś.
A Ron... Cieszę się, że znalazł swoje szczęście w postacie Rabielle.
Wiesz, trochę mi szkoda Terry'ego, pomimo tego, co czasami wyrabiał. Jest nieszczęśliwie zakochany i nie pozostaje mu nic innego jak patrzeć na to, jak Hermiona jest szczęśliwa z Draco.
Końcówka słodka i piękna :) Tak może być przez cały czas :P
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
Jakie to urocze <3 Mogłabyś pisać każdy taki rozdział, a i tak żaden z nich by mi się nie znudził. Uwielbiam je!
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona - para zakochańców. Nie wiem, dlaczego ona ma wątpliwości, przecież widać, że on ją kocha. A ze ślubem mogą poczekać :)
Ginny i Blaise <3 Kocham ich, są moim najukochańszym parringiem, jaki kiedykolwiek powstał, o 0,0000001% wyprzedzając Dramione.
Ron i Rabielle dogadują się? Wow wow myślałam, że może już zerwali czy coś, ale jednak widać, że dziewczyna jest cierpliwa i czuje coś do rudzielca. No bo kto wytrzymałby napady złego humoru w wykonaniu Weasley'a, jak nie osoba w nim zakochana? :)
Cudowny, piękny, słodki i uroczy <3
Po prostu idealny.
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Cudowny rozdzialik!
OdpowiedzUsuńNie będę się rozpisywać, po prostu GENIALNIE!
Dastra
Byłam przekonana, że się jej oświadczy, a tu jednak woleli inaczej zagospodarować czas :) tak czy siak rozdział jest cudowny, taki słodki i lekki ♥ Po przeczytaniu go od razu polepszył mi się humor :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Cudowne, piękne i wspaniałe. Tak prawdziwie oddałaś ich uczucia i... i tak w ogóle to brak mi słów i ksztuszę się szczęściem. Więc mam nadzieję, że masz świadomość jak trudno pisać komentarz bez słów :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, taki słodki, jestem ciekawa jak to będzie ;) Życzę weny i czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJaki słodki i romantyczny rozdział !!! Naprawdę bardzo mi się podoba. Uśmiech towarzyszył mi przy czytaniu każdego zdania.
OdpowiedzUsuńCałuski,
Miss Frost
boski, cudowny, genialny *.*
OdpowiedzUsuńno po prostu kocham! <3
oni są tacy słodcy <3
dzisiaj poprawiłaś mi humor. jesteś boska i ogólnie to cie kocham <3
czekam na nexta :D
pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny
Love ya!
cudowny, boski, wspaniały, genialny :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga, jesteś na prawdę świetna. a takie słodkie rozdziały wprost kocham :D
Rozdział jest idealny. Chciałabym żeby było tak do końca. Ubustwiam w tym rozdziale każde słowo. <3 Idealnie... :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest boski!
OdpowiedzUsuńRomantyczny i słodki !!
Cudo!!!
" Była tak cudownie słodka, że można by ją schrupać." - ten tekst..,aww *.*
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że on się jej tam oświadczy, ale cóż..
Fakt, że byli tam razem :D
Pozdrawiam
Kath.
pięknie, słodko, romantycznie.
OdpowiedzUsuńoby się nic nie zepsuło.
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Jak slodkooii:D
OdpowiedzUsuńzastanawiający fakt- czemu on sie jeszcze nie oświadczył i co ten Bott znów wymyślił.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Super rozdział. Byłam pewna że On jej się oświadczy w Szkocji a tu taka niespodzianka. Czekam na nowy rozdział. Karola
OdpowiedzUsuńoooo jaaaa, pół dnia później a ja dalej czytam tego bloga. Teraz? Skończyłam. Z każdą notką na twarzy pojawiał się usmiech. Z jaką lekkością piszesz, wszystko jest tak pięknie opisane. Szczerze strasznie sposobało mi się połączenie Luny i Harry'ego. Jakoś nigdy nie darzyłam sympatią Ginny. Nigdy też nie czytałam bloga, w którym Luna z nim. SUPER! Za kreatywnośc masz u mnie 5 gwiazdek!!
OdpowiedzUsuńI szczerze muszę napisać, że koncówka tego rozdziału....wooooow aż poczułam motyle w brzuchu!
Czekam z na prawde przeogromną niecierpliwością na nowy rozdział a Twój magicznie genialny blog wędruje do mojej biblioteki! :D Pozdrawiam gorąco i czekam na nowości! :D
Jejkujejkujejku *.*
OdpowiedzUsuńWiększość czytałam z uśmiechem na twarzy, ale jakoś w ostatnim akapicie zapłakałm... To wszystko, co napisałaś podczas rozmowy Herm i Draco, to było takie prawdziwe! Widziałam przed oczami gwieździste niebo, i spadaące gwiazdy i dąb... I była w tym jakaś cząstka nostalgii, przynajmniej ja to tak odebrałam :P
I oczywiście wesela - huczne, radosne, bez uprzedzeń i smutku!!! Takie, jakie być powinno :D
Ludum :*
Mmm... Ten rozdział to cudo słoneczko ty moje :) Świetny opis wyglądu panny młodej. W pełni oddaje jej charakter i całą 'lunowatość' XD
OdpowiedzUsuńTa Ginny na początku była mistrzowska, a później jeszcze lepsza . I nasz kochany Diabełek oczywiście ^^
Pod koniec siedziałam jak na szpilkach czekając na oświadczyny, a tu nic. Ale wierzę, że jakoś ciekawie to rozwiniesz :)
Draco jest taki delikatny, ale zarazem zachowuje swój Malfoyowaty charakter co mi bardzo imponuje ;P Hermiona to postać której nic dodać, nic ująć, więc chyba nie muszę tłumaczyć o co mi chodzi =>
Jedyne co mi zostaje to czekać na nn i życzyć weny
Luar Princesa ♥
Bardzo dobry rozdział :) Myślałam, że Draco jej się oświadczy, ale wiem, że na wszystko przyjdzie jeszcze czas. I świetna sytuacja na początku... Uwielbiam Ginny.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sukienka Luny. Jest taka... "lunowata"
Przepraszam, że z anonima ale ma teraz informatykę w szkole i nie chce mi się logować na kompa.
Pozdrawiam magicznie i czekam na NN
~hope~
Mmmm jak słodko *.*
OdpowiedzUsuńKochany Dracuś!
Rozdział CUDNY. Słodki, zabawny, ciekawy i jak zwykle uroczy. Nie wierze, że niedługo koniec... Nie ja tak sie nie bawie!!! Chce wiecej!
Pozdrawiam i całuje przez duże C
Diabełek ♥
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńDracuś jest jak zwykle mmm *.*
Rozdział jak zwykle słodki, zabawny, interesujący i jak zwykle Uroczyyyy
Nie wierze, że to koniec!!! Nie ja nie chce... Ja sie tak nie bawie!
Pozdrawiam i całuje przez duze C
Diabełek ♥
Ps. Bedziesz po tym dalej pisac?
Kochana to było fantastyczne. I przesłodkie. Ślub Harryego był genialny, on i Luna to fajna para :D Ginny i sceny z nią wręcz epickie! Uwielbiam Wiewiórkę i Diabełka razem! Natomiast Draco i Miona są tacy uroczy razem. Poprostu nie wiem co więcej powiedzieć.
OdpowiedzUsuńGENIALNE!
I tyle :D
Buziaki;**
Rozdział jest cudowny, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie lubie przesadnie słodkich rozdziałów, ale ty swoim mnie zachwyciłaś. Blaise i Ginny są po prostu najlepsi, uwielbiam ich u ciebie. :)
Hermiona i Draco... też cudo, opisane niesamowicie. Hermiona jednak nie docenia tej miłości, już chce pierścionek, a jeszcze nie skończyła szkoły, porywcza dziewczyna no.
Czekam na więcej, kochana. :)
Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że między Hermioną, a Draco wszystko sie układa.
Fajnie, że ślub Harry'ego i Luny się udał.
Słodki ten rozdział.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Bardzo mi się ten rozdział podoba.
OdpowiedzUsuńIle jeszcze do końca pozostało?
Fantastyczny rozdział. Spodobał mi się ale chyba najbardziej cieszę się że dodałaś cytaty z Bajki do rozdziału. Uważam że genialnie tutaj pasują.
OdpowiedzUsuńDoskonale opisałaś uczucia i sytuacje. Ogólnie rzecz biorąc po prostu rozdział mi się podobał za swój całokształt.
Pozdrawiam
Charlotte Petrova
Twoje opowiadanie jest BOSKIE! Przeczytałam je całe w trochę ponad dzień i po prostu je UWIELBIAM <3 Jedno z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam ( a było tego dużo ;) ) A rozdział był niesamowity <3 <3 <3 <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMogłabyś mnie informować o nowych rozdziałam na tt? Moje konto to @_1D_TVD_ ?? Byłabym bardzo wdzięczna :)
No i życzę dużo weny!
Do następnego rozdziału!
Maggie Z.
Jak słodziaśnie *.* Oni wszyscy są tacy boscy c:
OdpowiedzUsuńJa chce małego Draco <3 Będzie mały Draco, prawda? :D
Nie mogę się doczekać tych wszystkich słodkich wesel... chodź jakby wydarzyła się duża mała katastrofa na weselu Ginny i Blaisa (nie wiem jak to się pisze, a nie chce mi się sprawdzać c:) to byłoby ciekawie xD
Pozdrawiam i życzę weny :*
Ooooooo... Rozdział słodki, boski, uroczy itd. Po prostu świetny. Wszystko super, extra i zajebiście. Mam to samo pytanie co Lexis: Będzie mały Draco?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i WENY.
Zapraszam jeśli masz ochotę
czy-to-jest-milosc.blogspot.com
lub na
hermionariddle-dracomalfoy.blogspot.com
(proszę o nie usuwanie)
OOOO jak świetnie. A już myślałam , że Draco poprosi ją o rękę na weselu Harrego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3