1 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ XXXVII




Dla wszystkich, którzy przy mnie trwają.

*~*~*

ROZDZIAŁ XXXVII

 

Mówi się, że po deszczu zawsze wychodzi słońce,

lecz dzieje się tak też w odwrotną stronę –

po słońcu zawsze nadejdzie deszcz.

Wszechświat lubi równowagę. Taka jest kolej rzeczy.

M.D.

 

*~*~*



Czy to tak wiele chcieć patrzeć na ciebie codziennie,

aż do końca moich dni?

 

Życie potrafi i lubi drwić z każdego człowieka na miliard możliwych sposobów. Najbardziej znanym i chyba największym żartem z jakim mamy do czynienia niemalże na co dzień, jest czas.

Jak to jest, że albo zwalnia, albo przyspiesza swój bieg? W zależności od sytuacji- gdy czegoś mocno się boimy – wskazówki zegara pędzą jak szalone, z kolei, gdy nie możemy się czegoś doczekać... no cóż, nie trudno domyślić się odpowiedzi.

Ginevra Weasley odczuła na własnej skórze to wypaczone poczucie humoru.

Najważniejszy dzień w jej życiu nadszedł z prędkością błyskawicy, nie dając zbyt wiele czasu na przygotowania ani nadmierne zastanawianie. Jakie miało to jednak znaczenie, skoro od kiedy otworzyła oczy właśnie w ten dzień, wskazówki nagle zamarły? Miała wrażenie, że od momentu pobudki minęły całe wieki, z kolei tarcza zegara wskazywała upływ zaledwie godziny.

Nie odrywała wzroku od nieruchomej wskazówki, z trudem hamując głośne westchnięcie. Zupełnie nie wiedziała co ma ze sobą począć. Chciała pomagać w przygotowaniach, jednak Hermiona zadeklarowała, że zajmie się wszystkim, a jej kazała odpoczywać. W końcu czekał ją wielki dzień, prawda? Prawda, ale co z tego skoro bardziej męczyła się siedząc? Merlinie, co za życie!

Jej dłoń wysunęła się spod brody, a głowa poleciała bezwładnie w dół.

Jak tak dalej pójdzie to zamiast być pełną energii panną młoda, będzie spała na stojąco. Świetnie.

Już miała wybiec i zacząć krzyczeć z frustracji, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły i stanęła w nich Hermiona z radosnym wyrazem twarzy. Na policzkach miała wypieki, a w dłoniach trzymała koperty i jakiś list.

- Przyszły wyniki!

- Jakie wyniki? - Ginny spojrzała na nią ze zdziwieniem. Czyżby o czymś nie wiedziała...?

- Z Owutemów głuptasie!

Rozszerzyła powieki, w jednym momencie zrywając się z miejsca. Ułamek sekundy zajęło jej przemierzenie pokoju i wyrwanie przyjaciółce poczty z rąk. Choć na chwilę zapomniała o znudzeniu i stresie.

Odnalazła swoje nazwisko, po czym obserwowana uważnie przez Hermionę, omiotła wzrokiem treść listu. Widząc swoje wyniki, otworzyła oczy jeszcze szerzej i z taką miną odwróciła się w jej stronę.

- Co? - zapytała Hermiona ze strapioną miną. - Tylko nie mów, że nie...

- Zdałam! - krzyknęła Ginny, a jej pierwszy szok przeszedł w bezgraniczną radość. Zaczęła wymachiwać kartką przed nosem przyjaciółki, a jej usta ułożyły się w uśmiechu. - Tylko jeden Nędzny! Reszta Powyżej oczekiwań i dwa Wybitne!

Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Przecież nie przeznaczyła na naukę jakoś specjalnie dużo czasu. A takich wyników nie spodziewała się nigdy w życiu!

Nagle przeniosła wzrok na Hermionę, która do tej pory nie odezwała się ani słowem odnośnie własnych ocen.

- A ty?

Hermiona wzruszyła ramionami i poszła usiąść na kanapę. Ginny spojrzała na nią ze zdziwieniem, po czym zajęła miejsce obok i przechyliła głowę.

- Powyżej oczekiwań z Eliksirów...

- A reszta?

- Wybitne.

Ginevra prychnęła głośno, po czym wzięła przyjaciółkę w ramiona. Ona jak zwykle musiała być najlepsza.

- Gratuluję! Z takimi wynikami dostaniesz każdą pracę jaką będziesz chciała!

Widząc, że Hermiona kręci głową, rzuciła jej zdziwione spojrzenie.

- Nie każdą.

- A jaką nie?

- Magomedyka.

Ginny miała ochotę przewrócić oczami. Czy naprawdę ona, Hermiona Granger, najlepsza uczennica od czasów Roweny Ravenclaw bała się, że nie dostanie posady w świętym Mungu? Przecież z pewnością nie było nikogo z lepszymi wynikami!

Już miała powiedzieć to głośno, kiedy drzwi do pokoju znów się otworzyły i stanął w nich Draco.

Spojrzał na obie dziewczyny z uśmiechem, a do Hermiony puścił figlarne oczko.

- Gdzie są listy?

Hermiona uniosła dłoń z kopertami, a on podszedł i bezpardonalnie zabrał swoją i Blaise'a. Nie przejmując się ich minami, otworzył obydwie, a po krótkiej chwili na jego twarz wypłynął zadziorny uśmiech.

- No, to mamy kolejny pretekst do picia.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

Dom przyszłych państwa Zabinich zapełniał się w zawrotnym tempie. Goście przychodzili dużo wcześniej niż powinni, by pomóc, a w większości przypadków – po prostu poplotkować.

Draco stał przy oknie w sypialni, którą dzielił z Hermioną i obserwował ją przez szybę jak dyryguje ludźmi niczym urodzony przywódca. Na jego usta wypłynął czuły uśmiech.

Na czas wesela, państwo młodzi uzgodnili, że Ruda zostaje w ich sypialni, a Zabini przygotowuje się u Draco i Hermiony. Może i głupota, ale przecież tradycja bardzo dokładnie mówiła, że pan młody nie może oglądać swojej wybranki tuż przed ślubem.

Draco pokręcił głową, a umysł zaprzątnęła mu myśl o tym, jak to wszystko będzie wyglądać u nich...

- Co się tak cieszysz, Smoku? - usłyszał głos Zabiniego, zdając sobie sprawę, że jak idiota szczerzy się do ściany. 

- Nie interesuj się, Diable – warknął, jak na niego, w miarę przyjaźnie. Sięgnął po szklankę z Ognistą i upił łyk. - Przyniosłeś wszystkie rzeczy?

Zabini rozejrzał się dookoła, sprawdzając dokładnie co zabrał. Po chwili skinął potwierdzająco głową.

Podszedł do przyjaciela i stanął obok niego przy oknie.

Gołe do tej pory podwórko, było zastawione rzędami krzeseł, między którymi ciągnął się długi, czerwony dywan. Jego zwieńczeniem był wielki łuk ślubny, ozdobiony przepięknymi frezjami. Po lewej stronie, czyli przed domem Dracona i Hermiony znajdował się parkiet, nad którym właśnie rozkładano ogromny namiot. Orkiestra miała pojawić się za niecałe dwie godziny, a pracownik Ministerstwa, przydzielony do udzielania ślubów, już za godzinę.

- Stresuję się.

Draco spojrzał na przyjaciela z lekkim zdziwieniem. Zabini nigdy niczym się nie przejmował. Nigdy. Zawsze i do wszystkiego podchodził z niewybrednym humorem. Śmiał się niezależnie od sytuacji, a teraz... co ta miłość robi z ludźmi.

Wyciągnął rękę, by poklepać go po ramieniu, jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. To do niego nie pasowało.

- Ja też - odpowiedział zamiast tego, ignorując zdziwienia malujące się na twarzy Blaise'a.

- Ty? Niby czym? - Uniósł brwi. - Przecież masz jedynie podać mi obrączki i stać przy mnie przez całą ceremonię. Potem, co prawda, musisz dbać o alkohol... nie sądzę jednak, żeby właśnie to cię tak stresowało.

Draco uśmiechnął się pod nosem, po czym odwrócił w jego stronę.

- Masz rację, to nie są dobre powody.

- Jakie więc są dobre? - Blaise wyglądał na naprawdę zaintrygowanego, zupełnie zapomniał o swoich obawach sprzed kilku minut.

Draco sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielkie czerwone pudełeczko, które ostatnimi czasy nosił ze sobą dosłownie wszędzie. Od zakończenia Hogwartu minął prawie miesiąc, a on wciąż nie zebrał się na ponowną rozmowę z Hermioną. Dlaczego? Właściwie nie wiedział. Planował to setki razy, odtwarzając w myślach różne warianty przemów. Raz zamówił nawet stolik w ekskluzywnej restauracji, jednak Hermiona była tak zaabsorbowana pomaganiem Rudej, że ze skruszoną miną musiała odmówić.

Wbrew pozorom nie był zły. W pewnym sensie to odwlekanie wszystkiego w czasie było mu nawet na rękę. Prawda jest taka, że ogromnie się stresował, a im więcej o tym myślał, tym gorzej było.

Zauważył, że Blaise przygląda mu się z coraz większym zniecierpliwieniem, więc uniósł pudełeczko o zasięgu jego wzroku.

Zabini z początku nie zrozumiał, a gdy informacja wreszcie do niego dotarła, rozszerzył oczy jakby zobaczył co najmniej ducha Umbridge.

- Czy to... czy ty...

- Zamierzam się oświadczyć – dokończył za niego blondas, przyglądając się zamkniętemu pudełku. Jego gładka, czerwona powierzchnia miała już nieco matowy odcień. -Dzisiaj.

Zabini kręcił głową z niedowierzaniem, ale jego oczy wyrażały dumę, a usta wygięły się w uśmiechu.

- Stary, to cudownie! Nareszcie. - Poklepał go po ramieniu, ignorując zabójczo-zdziwione spojrzenie.  - Myślałem, że już nigdy się nie zdecydujesz.

- O czym ty mówisz? - zdenerwował się Smok, strzepując dłoń przyjaciela. - Przecież nie jesteśmy ze sobą aż tak długo. Kiedy miałem się oświadczyć? Po miesiącu? Dwóch?

Nagle przerwał, zdając sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć jak wytyk. W końcu mniej więcej na tym etapie związku Blaise oświadczył się Wiewiórce...

Zanim jednak którykolwiek zdążył coś dodać, drzwi do sypialni otworzyły się na oścież i stanęła w nich Hermiona. Wyglądała prześlicznie w długiej do ziemi, dopasowanej sukni bez ramiączek. Czerwony materiał idealnie podkreślał jej delikatną urodę, a usta mające niemalże ten sam krwisty odcień, przyciągały spojrzenia. Długie włosy miała spięte w na pozór niedbałego koka, z kilkoma kosmykami okalającymi jej twarz.

Draco dosłownie nie potrafił oderwać od niej wzroku. Czuł jak jego serce wykonuje potężne salto, a ręce zaczynają lekko drżeć. Czy to kiedyś przeminie? Czuł się tak za każdym razem gdy ją widział. A w takim wydaniu jak dziś... no cóż. Była dla niego wszystkim. Była najpiękniejszą kobietą na ziemi. I należała do niego.

- Łał... - wydusił z siebie Blaise. Draco zupełnie zapomniał o obecności przyjaciela i wyglądał jakby zmieszał się trochę własną reakcją. - Ginny chyba ma konkurencję...

Draco zmroził go spojrzeniem, a Hermiona parsknęła śmiechem.

- Chodzi mi o wygląd! - zawołał Zabini, unosząc ręce w obronnym geście.

- Nie wystawiaj werdyktu dopóki jej nie zobaczysz. Nie założyła jeszcze sukni, a już wygląda pięknie– powiedziała Hermiona z miłym uśmiechem. Przemierzyła pokój, by złapać za niewielką kopertówkę, leżącą na komodzie. - Ruszcie się lepiej, bo ludzie zaczynają się już schodzić, a Rocknowell ma być za dziesięć minut.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Nie wystarczy pokochać

trzeba jeszcze umieć wziąć

tę miłość w ręce i przenieść ją przez całe życie.

K. J. Gałczyński



Nerwy coraz bardziej dawały się jej we znaki, wywołując drżenie rąk i niepotrzebne pocenie. Bała się, że jak tak dalej pójdzie to spłynie jej cały makijaż, nad którym Fleur biedziła się prawie godzinę. Myślała, że nie wytrzyma i zacznie rwać włosy z głowy, jednak musiała przyznać, że cierpliwość się opłaciła- wyglądała naprawdę cudownie.

Jej długie, rude włosy Fleur potraktowała jakimś czarem, który pięknie podkreślił i tak już intensywną barwę, a następnie upięła je tak, że kaskadami opadały w dół, spływając po plecach. Makijaż był delikatny, a jednak... sama nigdy nie potrafiła dokonać takich cudów. Jej twarz wyglądała zupełnie inaczej niż na co dzień. Zniknęła nawet większa część piegów!

- Gotowa? - usłyszała głos Fleur, stojącej przy drzwiach. Miała wyjść na sekundę, aby przynieść jej suknię ślubną. Ginny poczuła jak ze stresu skręca się jej żołądek.

Żona Billa weszła do pokoju i zawiesiła suknię na drzwiach szafy. Jakby wyczuwając zdenerwowanie Ginny, podeszła by zająć miejsce obok niej.

- Stres?

Ruda pokiwała głową. Nie ufała swojemu głosowi ani trochę. Merlinie. Miała tylko nadzieję, że przejdzie jej choć trochę. Nie chciała zawieść Blaise'a!

- Pamiętam. - Powiedziała Fleur, na pozór zupełnie nie na temat. Jednak kiedy Ginny spojrzała w jej stronę zauważyła, że ma zamyślony wyraz twarzy, zupełnie jakby zatopiła się we wspomnieniach. - Zdenerwowani to całkowici normalna rzecz. Ja miała tak samo. Nie znaczy to jednak, że nie kochala Bill. Stres potrzebny, wtedy wiesz, że naprawdę ci zależy. Że naprawdę chcesz. Zdenerwowani to taki oznaka pewności.

Uśmiechnęła się promiennie, po czym nie czekając na odpowiedź, wstała po suknię.

- Wskakuj.

Ginny wstała, czując ze zdziwieniem, że słowa Fleur trochę ją uspokoiły. Bez szemrania zdjęła szlafrok i pozwoliła wsunąć na siebie miękki materiał.

Koronkowe rękawy zsunęły się z ramion, zatrzymując tuż przed zgięciem łokcia. Suknia była gładka, bez ekstrawaganckich ozdób, jednak idealnie podkreślała zgrabną sylwetkę Ginny, a niezbyt głębokie wcięcie na plecach dodawało jej kobiecości i z pewnością pobudzało zmysły.

Kiedy kupowała tę suknię, sama sobie się dziwiła. Jako dziecko zawsze marzyła o ogromnej, pięciowarstwowej, tiulowej sukni na miarę księżniczki, którą zawsze chciała być. Przynajmniej jedno z tych marzeń się spełniło – została księżniczką swojego księcia.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Stojąc po prawej stronie Blaise'a i czekając na pojawienie się Ginny, Hermiona miała naprawdę dobry widok na wszystkich gości. Kilka razy podnosiła dłoń, żeby pomachać do Harry'ego i Luny, Neville'a czy Demelzy. Pojawiła się chyba cała rodzina Weasleyów, łącznie z ciotką Tessie. Ze strony Zabiniego była jego matka razem z chłopakiem. O dziwo, wyglądała na rozluźnioną, jakby nie miała nic przeciwko temu całemu zgiełkowi. To dobrze.

Hermiona wyłowiła z tłumu Deana Thomasa, który stał razem z Pansy, obejmując ją ramieniem. Rozmawiali z Ronaldem i Rabielle, co wywołało w Hermionie niemałe zdziwienie.

Po chwili poczuła znajomy dotyk w talii, a jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.

- Obserwujesz rudzielca, czy mi się wydaje? - wymruczał Draco, przygryzając lekko jej ucho. Hermiona zaśmiała się cicho i pokręciła głową tak, by nie zepsuć fryzury.

- Jesteś niemożliwy, wiesz? - Na ułamek sekundy wtuliła się plecami w jego tors, po czym zrobiła krok do przodu. - Zmykaj na drugą stronę, zaraz się zacznie.

Spojrzał jej przeciągłe spojrzenie spod przymrużonych powiek, od którego mimowolnie zadrżała. Za każdym razem obejmował ją tak, jakby był wdzięczny za to, że z nim jest. Patrzył na nią tak, jakby jutra miało nie być. To uczucie i zachowanie było wspaniałe.

Odepchnęła od siebie dziwną emocję, która nagle zawładnęła jej sercem i posłała mu buziaka w powietrzu. Wyciągnął dłonie w górę i klasnął nimi z satysfakcją, wywołując w niej rozbawienie.

Blaise przez cały ten czas stał obok nich, jednak zdawał się być całkowicie nieobecny. Patrzył w ziemię i zupełnie nie zwracał uwagi na to co się wokół niego dzieje. Hermiona obserwowała jak niczym automat podaje rękę Rocknowellowi, zdawkowo kiwając głową.

Zaczęła się o niego martwić i już miała się odezwać, kiedy w drzwiach pojawiła się Ginny, z ojcem pod rękę.

Przez tłum gości przeszła fala głośnego westchnienia, a Hermiona z uśmiechem obserwowała jak jej przyjaciółka płynie po rozłożonym dywanie. Kiedy pan Wealey przekazał dłoń córki Zabiniemu, z jego twarzy zupełnie zniknęło zagubienie, czy dezorientacja. Teraz jego oczy błyszczały szczęściem i zdecydowaniem, a na twarzy malowała się czułość.

Wyglądali jak wyjęci z obrazka. Nie często spotyka się pary, które tak idealnie do siebie pasują, a oni byli jednym z tych cudownych wyjątków.

- Czy ty, Ginevro Molly Weasley, bierzesz tego oto mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość oraz wierność małżeńską?

- Tak - głos jej nie zadrżał, chociaż w oczach zaczęły gromadzić się łzy wzruszenia, kiedy wsuwała ukochanemu pierścionek na palec.

- Blaisie Zabini, czy bierzesz tę oto kobietę za żonę i ślubujesz jej miłość oraz wierność małżeńską?

- Tak.

- Zostajecie połączeni Zaklęciem Małżeńskim – mówiąc te słowa, skierował różdżkę na ich złączone dłonie. - Proszę powtarzać za mną: Zgodnie z prawem magicznym i powszechnym w świecie Czarodziejów, wiążę się z tobą na wieki i na mocy zaklęcia ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość aż do końca moich dni.

Kiedy jasnoniebieskie nitki oplatające dłonie pary młodej zniknęły, Hermiona zdała sobie sprawę, że wszyscy obserwują ich z niesłabnącym wzruszeniem. Ze zdumieniem otarła pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku.

- Na mocy prawa i Zaklęcia, ogłaszam was mężem i żoną. - Rocknowell obrócił się w stronę Blaise'a. Na jego starej twarzy wykwitł łagodny uśmiech. - Możesz pocałować pannę młodą.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

So every time you hold me

Hold me like this is the last time

Every time you kiss me

Kiss me like you’ll never see me again

Every time you touch me

Touch me like this is the last time

Promise that you’ll love me

Love me like you’ll never see me again 

 

Alicia Keys „Like you'll never see me again”

 

Pełen gości namiot rozświetlały magiczne lampki rozstawione strategicznie w różnych miejscach na ziemi, a także wystawne świece zaczarowane tak, by unosiły się ponad głowami tańczących.

Zamówiona orkiestra grała naprzemiennie raz szybkie, raz wolne kawałki, trafiając idealnie w gusta wszystkich obecnych. Parkiet był zajęty niemalże cały czas, z niewielkimi przerwami by się napić, wziąć udział w zabawie czy zjeść.

Ginny wirowała w tańcu, tonąc w objęciach swojego męża. Długą suknię zamieniła na krótszą, ale równie piękną.

Hermiona siedziała przy stoliku, obserwując bawiących się gości. Jej wciąż czerwone usta ułożyły się w lekki dzióbek, kiedy wychyliła kieliszek, by napić się cudownego w smaku wina skrzatów. Nie pamiętała kiedy ostatni raz piła coś tak pysznego.

Nie czuła się w żadnym stopniu pijana, mimo że wesele trwało w najlepsze, a ona naprawdę nie szczędziła sobie procentów. Coś jednak trzymało ją w ciągłym stanie trzeźwości. Może to i dobrze? A może to dlatego, że dużo czasu spędzała na parkiecie? Możliwe.

Sięgnęła po butelkę stojącą na środku okrągłego stołu i nalała resztę płynu do kieliszka.

Zastanowiła się gdzie jest Draco. Przecież miał zniknąć jedynie „na sekundę”, a nie wracał i nie wracał... miała nadzieję, że nigdzie nie zasnął.

Rozejrzała się w tłumie gości i jak na komendę dojrzała go na samym skraju parkietu. Szedł od strony pola. Zmarszczyła brwi. Co tam robił, u licha?

- Jest piękny. - Usłyszała damski głos, dochodzący z niedalekiej odległości. Obróciła się w tamtą stronę, a w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą nie było nikogo, siedziała młoda, czarnowłosa kobieta. Była piękna i miała w sobie pewnego rodzaju dostojność. Hermiona miała wrażenie, że skądś ją zna, jednak wspomnienie to było tak zamazane...

- Astoria – powiedziała kobieta, wyciągając dłoń w jej stronę. - Jestem ze Slytherinu.

Hermiona pokiwała głową, domyślając się, że Astoria jest od niej młodsza co najmniej o rok. Nie kojarzyła jej z żadnych tegorocznych zajęć.

- Nie dziwię się, że moja siostra tak bardzo chciała ci go odebrać – ciągnęła dalej, nie słysząc żadnej odpowiedzi. Na jej słowa Hermiona momentalnie się spięła. - Ale mimo to, Daphne jest naprawdę tępa i irytująca.

To był cios poniżej pasa. Ta blond wywłoka jest siostrą tej dystyngowanej i ułożonej dziewczyny? W dodatku s t a r s z ą?!

Z uniesionymi brwiami i lekko rozchylonymi ustami obserwowała, jak Astoria bierze w dłoń kieliszek i niezwykle arystokratycznym gestem upija z niego łyk.

Nie zachowywała się wrednie ani wyniośle, a mimo to Hermiona czuła się od niej gorsza.

- Zatańczymy? - usłyszała głos Draco tuż przy swoim uchu i wzdrygnęła się ledwo dostrzegalnie. Nawet nie zauważyła kiedy podszedł.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, odezwała się Astoria.

- Witaj Draco.

- Astoria, cześć. Co tutaj robisz? - wyglądał na opanowanego, a mimo to jego brwi uniosły się o milimetr.

Kobieta wzruszyła ramionami, odkładając kieliszek na stół.

- Wiesz przecież, że jestem daleką kuzynką Zabiniego. Jego matka nas zaprosiła.

Widząc przerażoną minę Hermiony, zrozumiała w lot jej strach i roześmiała się głośno.

- Nie martw się. Daphne tu nie ma.

Posłała im lekki uśmiech, po czym obróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie.

Draco przygarnął Hermionę ramieniem i poprowadził w stronę parkietu. Po chwili zaczęli kołysać się w rytm wolnej melodii.

Czuła jego ciało tuż przy swoim. Przylegali do siebie tak bardzo, że nie dałoby się włożyć między nich nawet szpilki. Czuła bicie jego serca i słyszała cichy, aczkolwiek przyspieszony oddech. Zawsze w takich sytuacjach się uspokajała, a teraz jakoś nie potrafiła odpędzić od siebie uczucia niepokoju. Takim zabawom jak wesela często towarzyszy niepokój. Zapewne to jest podłożem.

Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić, po czym uniosła głowę.

Omiotła spojrzeniem twarz Dracona, podświadomie starając się zapamiętać jej kształt. Rozmieszczenie i kolor oczu, kształt nosa, gładkie włosy ułożone specjalnie tak, by wyglądały jak w nieładzie... „Jest piękny”. Astoria miała rację. Ale co się dziwić? Ona, Hermiona, też przecież bardzo dobrze to wiedziała.

Wtuliła się w jego ciało, pragnąc wtopić się w nie, złączyć w jedno. Jedno serce, jedną duszę, jedno ciało. Żeby mogli być razem już zawsze.

- Wszystko w porządku? - zapytał Draco, delikatnym gestem unosząc jej podbródek do góry. Spojrzeli sobie w oczy, zatapiając się we własnych spojrzeniach. Brąz i stal. Ogień i lód. Szczęście i cierpienie... 

Dlaczego to pomyślała?

Za dużo wina, za dużo emocji.

Widząc, że wciąż czeka na odpowiedź skinęła głową i stanęła na palcach, by pocałować go w usta. Mocno, namiętnie, z uczuciem rozrywającym jej serce. Kochała go jak nic innego na świecie. Chciała by o tym wiedział.

Kiedy oderwali się od siebie zamruczał niczym kot.

- To lubię...

Zaśmiała się cicho, pozwalając prowadzić do szybszej melodii.

Tańczyli, zatapiając się w doznaniach. Bawiąc jakby jutra miało nie być. Tuląc jakby miało ich zabraknąć. Byli zakochani i szczęśliwi, niemalże w tym samym stopniu co Młoda Para.

Kiedy orkiestra po raz kolejny postawiła na wolną melodię, a Hermiona wylądowała w ramionach Dracona, jej policzki były zaczerwienione, a oczy błyszczały.

Uniosła dłoń, by dotknąć jego twarzy i z uśmiechem patrzyła jak przymyka powieki.

- Wiesz, że cię kocham, prawda? - zapytała miękko, głosem nie głośniejszym niż tchnienie wiatru.

Draco otworzył oczy i spojrzał na nią swoimi stalowoszarymi tęczówkami.

- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Moim aniołem, szczęściem. Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym trzymać się z dala od ciebie – złapał za dłoń, którą wciąż trzymała na jego policzku i przytulił się do niej. Zniżył głos do szeptu. - Nie wyobrażam sobie, że nagle miałoby cię zabraknąć w moim życiu...

Zadrżała. Wtuliła się w niego, chowając twarz tuż pod ramieniem.

- Więc nigdy mnie nie zostawiaj.

- Nigdy.

Kołysali się jeszcze chwilę, chłonąc swoją obecność, po czym Draco zrobił krok w tył. Wyglądał jakby nie chciał tego robić, jednak robił, bo miał ku temu bardzo dobry powód.

Spojrzał gdzieś ponad jej ramieniem, po czym lekko skinąwszy głową, złapał ją za dłoń.

W jego oczach błyszczała radość, a także coś na kształt lekkiego niepokoju.

- Chodź ze mną.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Życie jest małą ściemniarą,

wróblicą, wygą, cwaniarą,

plącze nam nogi i mówi: idź.

Igor Herbut „Wkręceni”

 

Cause Lord only knows another day is not really guaranteed 

Alicia Keys „Like you'll never see me again”

 

Zwlekał dość długi czas i gdyby nie spojrzenie Blaise'a, które złapał ponad ramieniem Hermiony, pewnie zwlekałby i dłużej. Kto by pomyślał, że jest aż taki tchórzem?

Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę domu. Co prawda specjalne miejsce przygotował już wcześniej. W głębi pola znalazł zdeformowane drzewo, które swym wyglądem przypominało ławeczkę. Między jego liśćmi niemalże idealnie było widać gwieździste niebo. Miejsce było perfekcyjnie... ale najpierw pierścionek.

Zawsze nosił go przy sobie a dziś, jak na ironię, musiał upuścić go w sypialni, gdy pokazywał Blaise'owi.

Hermiona wyglądała na zdezorientowaną, jednak nie zadawała pytań, za co był jej bardzo wdzięczny. Gdyby zaczęła dopytywać, zupełnie nie wiedziałby jak się wykręcić – a to też nie zdarzało się zbyt często.

Kiedy dotarli pod dom, posadził ją na bujanej ławce. Złapał ją za dłonie, całując wierzch każdej z nich.

- Poczekaj tu na mnie, zaraz wrócę, dobrze?

Miał wrażenie, że chciała coś powiedzieć, może go zatrzymać... jednak nie dał jej takiej możliwości. Cmoknął ją jeszcze w policzek, po czym pędem ruszył w stronę domu. Im bliżej było tego pamiętnego wydarzenia tym większą czuł ekscytację. Nareszcie. 

Była jego, to fakt. Mimo wszystko, pierścionek na jej palcu będzie już niezaprzeczalną deklaracją...

Przemierzył schody z prędkością błyskawicy, wpadając do sypialni jakby goniła go sama śmierć. Nie zapalając światła ruszył w stronę łóżka, w blasku księżyca rozglądając się dookoła.

Pudełeczko wcale nie było takie znowu małe, nie mogło więc od tak zapaść się pod ziemię, to nie szpilka.

Po minucie bezowocnego szukania, postanowił jednak zapalić to światło. Jednym kliknięciem rozjaśnił cały pokój, a jego spojrzenia padło na czerwony punkt, odrobinę wystający spod komody. Chwycił go szybko i już miał wychodzić, kiedy dojrzał za oknem jakiś ruch. Obrócił się zdezorientowany i ze zdziwieniem zobaczył nową sowę matki.

Uniósł brwi do góry i wpuścił zwierzę do środka. Sądził, że będzie czekała na odpowiedź, jednak jedynie spuściła list na łóżko po czym wyleciała bezszelestnie jak duch.

Miał ochotę wyjść, jakby nic się nie stało. Chciał zostawić tę białą kopertę na później, coś jednak kazało mu zostać. Jak maszyna podszedł do łóżka i jednym ruchem wyciągnął starannie złożony list.

 

Draco,

 

Nie będę się rozpisywać, nie mam na to czasu.

Wypuścili ojca, jest w domu. Dowiedział się o Tobie i Hermionie, wpadł w szał.

Powiedział, że załatwi to wszystko dziś w nocy.

Zamknął się w pokoju, więc może jeszcze masz szansę.

Przyjedź jak najszybciej, może to coś pomoże...

 

Nie było podpisu, jednak nie potrzebował go. Dobrze wiedział od kogo jest ten list, a czytając go po raz drugi, trzeci, czwarty... czuł jak jego serce ściska się w piersi, a w gardle rośnie wielka gula.

Wypuścili ojca”, „Dowiedział się o tobie i Hermionie, wpadł w szał.”, „Przyjedź jak najszybciej...”. Spojrzał na czerwone pudełeczko, które wciąż trzymał w dłoniach, następnie na list. Bezwiednie otworzył pudełko, smukłymi palcami przejeżdżając po niewielkim, szmaragdowym oczku rodowego pierścionka Blacków. Dostał go od matki jakiś czas temu. „Daj go tej, którą pokochasz najbardziej na świecie”, powiedziała. Nie chciał iść. Nie teraz, kiedy Hermiona czekała na dole. Kiedy było tak blisko... Ale nie miał wyjścia. Jeżeli ojciec pojawi się tutaj to będzie źle. Zabije ją. Zabije. Ta myśl wstrząsnęła nim do głębi. Nie może na to pozwolić. Postanowił załatwić to od razu. Załatwi sprawę i wróci do niej, nim zdąży zauważyć jego nieobecność. 

Nie zastanawiając się wiele, zatrzasnął wieczko, wstał i teleportował się z miejsca gdzie stał.

Zajęło mu to zaledwie ułamek sekundy. Nie musiał otwierać oczu, żeby wiedzieć, że znalazł się na miejscu. Chłód i mrok jakby na nowo zapanowały w murach Malfoy Manor, rozprzestrzeniając się także na piękne ogrody Narcyzy.

Ruszył przed siebie, starając się pozbyć negatywnych odczuć, a skupić na tych pozytywnych. Myślał o niej, o Hermionie. O jej uśmiechu, dotyku, zapachu jej włosów...

Nawet nie zauważył kiedy znalazł się w ogromnym holu. Jak zaprogramowany ruszył wprost do salonu gdzie, jak się spodziewał, była jego matka. Nie mylił się.

Kiedy stanął w drzwiach, Narcyza wydała z siebie krótki okrzyk, jednak powstrzymała odruch, by do niego podbiec. Chwilę później wiedział już dlaczego.

- Jesteś, bękarcie. Zdrajco krwi... - usłyszał nienawistny głos, a z jego twarzy odpłynęła cała krew.

Czego się spodziewał przychodząc tutaj? Na pewno nie kolacji powitalnej. Ojciec był na niego wściekły już ostatnim razem, a teraz... teraz miarka się przebrała. Lucjusz wyglądał jakby miał zamiar zabić syna gołymi rękami. Jego oczy błyszczały złowrogo, a szczęka była zaciśnięta kiedy ruszył w jego stronę.

- Ciebie też dobrze widzieć. Jak się podobało w Azkabanie? Jak uciekłeś? Bo z pewnością nie wypuścili cię za dobre sprawowanie... - Narcyza wydała z siebie krótki okrzyk i wyglądała jakby miała zemdleć. Z przerażeniem patrzyła na męża, którego nozdrza drgały.

Jednym ruchem wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę syna.

Draco wiedział, że nie powinien go drażnić. Z tego nigdy nie wynikało nic dobrego, a w jego sytuacji... cóż i tak za kolorowo już nie było.

Nie zrezygnował jednak ze swojej aroganckiej postawy, tylko patrzył hardo w oczy, które łudząco przypominały jego własne. Jedyną różnicą był wyraz szaleństwa, którego Draco nigdy nie poznał. On był wściekły, ale nie szalony. Był wściekły bo musiał się tu pojawić, zamiast być z Nią. Chciał jak najszybciej to załatwić...

- Słyszałem, że masz problem odnośnie mojego życia prywatnego – powiedział Draco, siląc się na spokój. Jego ton nie był już aż tak arogancki... ale z pewnością drażniący. Igrasz z ogniem idioto... odezwał się głosik w jego umyśle, jednak z premedytacją go zignorował. - Pojawiłem się tylko po to, żeby powiedzieć, że nie masz już nade mną żadnej władzy...

Urwał, bo z gardła Lucjusza wydobył się głośny, szaleńczy śmiech. Jego oczy błyszczały szaleństwem, a z ciała w żadnym stopniu nie emanowała wesołość, jedynie lodowata wściekłość.

- Już ja cię nauczę posłuszeństwa...

Rzucił zaklęcie nim Draco choćby pomyślał o tym by wyciągnąć różdżkę. Na szczęście zdołał uniknąć dziwnego promienia, który mknął w jego stronę. Nigdy takiego nie wiedział... wyszarpnął różdżkę i już miał stanąć do walki, kiedy została wyrwana z jego rąk. Nawet nie zauważył kiedy Lucjusz znalazł się tuż obok. Jak mógł aż tak bardzo stracić koncentrację?

- Koniec ze szlamami. Nie będziesz brudził MOJEJ krwi, szczeniaku.

Nie zdążył zrobić nic. Odezwać się, ruszyć, nawet jęknąć! Był jak sparaliżowany. Lucjusz uniósł różdżkę do góry i jedyne co zapamiętał to rozpaczliwy krzyk matki, a później była już tylko ciemność.

 

***~~~***~~~***~~~***~~~***

 

Hermiona siedziała dokładnie w tym samym miejscu, w którym zostawił ją Draco i skubała paznokcie. Od kiedy odszedł minęło całe dziesięć minut, a ona nie ruszyła się nawet o milimetr. Zaczynała się martwić tą przedłużającą nieobecnością. Mówił, że nie będzie go tylko chwilę!

Czego się boisz głupia? Co mogłoby się stać w waszym własnym domu?

Rozsądek naigrywał się z jej odczuć, ale serce wiedziało swoje. Wbrew rozumowi nie potrafiła wyzbyć się tego uczucia niepewności i strachu, które zagnieździły się w niej parę godzin wcześniej.

Kiedy minęło kolejne pięć minut, nie wytrzymała.

Zerwała się z miejsca i prawie biegnąc, ruszyła w stronę domu.

Intuicyjnie czuła, że jego celem była sypialnia i właśnie tam udała się w pierwszej kolejności. Zapaliwszy światło stanęła w drzwiach i oceniającym wzrokiem obiegła pomieszczenie. Nie znalazła niczego co mogłoby zwrócić jej uwagę. Sprawdziła w łazience, jednej, drugiej, w kuchni... nie było go. Stanęła na środku przedpokoju, a jej serce zaczęło bić w szalonym tempie. Co mogło się stać? Bo na pewno coś się stało. Nie odszedłby od tak... prawda?

Aleś ty głupia i naiwna...

Ale przecież mówił! Deklarował się dziś!

Na pewno coś się stało. Tak.

Ale co miała zrobić w tej sytuacji? Powinna powiedzieć Blaise'owi i Ginny. Jednak czy chciała psuć ich wesele tą niezbyt szczęśliwą informacją? Nie, musi najpierw pomyśleć sama.

Opadła na kanapę w salonie, rozważając różne za i przeciw. Nie potrafiła zrozumieć co się stało. Nie wiedziała jak działać, co zrobić...

Nie miała pojęcia jak długo siedziała w salonie, jednak w pewnym momencie poczuła, że podnosi się z miejsca, a nogi same poniosły ją z powrotem na wesele.

Nie zauważyła kiedy weszła w krąg świateł. Nie słyszała głośnych dźwięków muzyki. Jedynym co była w stanie słyszeć był szum krwi w jej uszach. Zniknął. Tak po prostu...

Kiedy ktoś ją pchnął, zorientowała się, że stoi na parkiecie pełnym ludzi. Wtedy zrozumiała dlaczego nogi przyniosły ją właśnie tu. Może miała nadzieję, że jakoś wymknął się z domu i wrócił tu z powrotem? A może się minęli w momencie, jak wchodziła do domu?

- Tu jesteś! - usłyszała głos Ginny, a już po chwili była prowadzona pod rękę w stronę stolika. - Gdzie się podziewałaś? Wszędzie cię szukałam.

- Byłam w domu, czekałam na Draco...

- A właśnie, gdzie on jest ? - zapytała Ginny, marszcząc brwi, a Hermiona poczuła jak ulatuje z niej resztka nadziei.

- A nie ma go tutaj?

Przyjaciółka pokręciła głową w zamyśleniu.

- Gdyby był, to pewnie stałby z Blaisem – wskazała palcem swojego męża. - Ale tam go nie ma.

Przecież widzę, miała ochotę powiedzieć Hermiona, ale ugryzła się w język. Bycie wrednym w niczym jej nie pomoże. Poczuła, że jej ręce zaczynają drżeć, a z oczu lecą niechciane łzy bezradności.

- Hej, hej, Mionka – Ginny obróciła ją przodem do siebie i spojrzała jej prosto w oczy. - Już spokojnie. O co chodzi?

- Draco, on...

- Draco? Co znowu narobił? - wtrącił się Blaise, podchodząc znienacka.

Hermiona spojrzała na niego wielkimi, załzawionymi oczami, w których widać było rodzącą się panikę.

- On... zniknął.

 

40 komentarzy:

  1. Miałam iść spać, ale zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział. Po prostu musiałam go przeczytać. No i się nie zawiodłam. Świetnie napisane i bardzo fajnie opisałaś wszystko co związane ze ślubem. Tylko jak mogłaś skończyć w takim momencie.... Już nie umiem się doczekać rozwiązania sprawy z Lucjuszem.
    Pozdrawia.

    nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze czytałam Twoje rozdziały po nocy, więc nie miałam siły komentować ;) ale proszę, słoneczny ranek, aż grzech nie skomentować.
    Nie mam pojęcia skąd bierzesz te cytaty, ale są po prostu przecudowne. Zawsze mnie chwytają za serce.
    Zwykle nie czytam rozdziałów ze ślubami, bo są dość nudne i denne. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale stworzyłaś jedną z lepszych scen zaślubin, jaką czytałam.
    Czekam na nowy z niecierpliwością.
    Lumossy
    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Dostałam szlaban na komputer, dlatego nie komentowałam, ale dzisiaj weszłam i nadrobiłam.
    Rozdział wspaniały, dawno nie widziałam tak fajnego :D
    Tylko mam nadzieję, że jednak napiszesz jeszcze dwa rozdziały... Nie mogę uwierzyć, że koniec tak blisko...

    Tymczasem zapraszam do mnie na pierwszą część miniaturki: dramione-serce-nie-sluga.blogspot.com

    Pozdrawiam, Dastra

    OdpowiedzUsuń
  4. Obrażam się! Takim momencie?! Rozdział świetny!!! Dodaj kolejne dzisiaj!! Słodkie oczka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ślub Ginny i Blaisa iści wybuchowy za sprawą ojca Draco mam nadzieję że nic się nie stanie Draco. Czekam na następny rozdział Karola

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no, ale, że jak to tak? Jeden rozdział do końca, a Draco znika? Ja cię błagam tylko nie zrób nam jakiegoś strasznego w skutkach psikusa. Chyba bym się załamała, gdyby to wszystko nie zakończyło się happy end'em. Co do rozdział to sam w sobie jest naprawdę świetny. W sumie nawet nie wiem, co podobało mi się najbardziej, ale wszystko zgrało się idealnie :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. O kuźwa mać... Właśnie się załamałam psychicznie.
    Oni muszą uratować Draco! Niech zabiją Lucjusza i będzie z głowy. Azkaban jest dla niego zbyt dobrym miejscem. Powinien zginąć, ale przed tym dużo cierpieć ;_;
    Biedna Hermiona...
    Jeju, nie wiem co napisać.
    Rozdział jest cudowny, piękny, genialny... Dużo by wymieniać :)
    Wybacz, że tak krótko, ale jestem na lekcjach :P

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  9. A już myślałam, że będzie słodko i romantycznie do końca.:D
    Lucjusz... Jak zwykle dba o "szczęście" swojej rodzinki.
    Genialnie, Dia Ment.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny !!!! popłakałam się, tak ładnie opisujesz każdy szczegół :) mam tylko nadzieję że CAŁE opowiadanie skończy się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio nie mogłam komentować, ponieważ miałam zepsuty komputer.
    Ale jestem.
    Rozdział wspaniały! Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny <3
    pozdrawiam i życzę weny
    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurde pieczone, mam nadzieję, że no wiesz Draco wróci i wszystko jej wyjasni. Faceci to jednak są dziwni. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni. Życzę wen i czekam na nexta. O nie, niedługo ostatni :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale się dzieje, jeju. Bylo zbyt spokojnie przez ostatnie rozdzialy, czułam że coś zrobisz ;/
    GENIALNY ROZDZIAL.

    OdpowiedzUsuń
  15. pięknie safgsadgafsdg! <3333333
    Karton.

    OdpowiedzUsuń
  16. C.U.D.O!!!!!!!!! Nic dodać nic ująć.:)
    Pozdrawiam
    +Zapraszam do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam nadzieję , że wszystko skończy się dobrze :)
    Rozdział cudowny :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniały rozdział.
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
    Cieszę się,że Blaise i Ginny wzięli ślub.
    Fajnie, że między Draco, a Hermioną wszystko się układało...
    Co ten Lucjusz zrobił Draconowi?
    Mam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży.
    Przecież Draco miał się oświadczyć Hermionie.
    Liczę na happy end;)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudny rozdzial! Ludzie staja sie coraz bardziej leniwi, wiec to naprawde denerwuje, gdy komentarzy ciagle mniej, mimo ze powinno byc wiecej.
    Jak Draco szedl do sypialni po pierscionek to wiedzialam, ze cos sie zlego wydarzy, no wiedzialam! Bardziej jednak obstawialam na Daphne, ktora na niego czeka, ale to co wymyslilas jest jeszcze lepsze, mimo ze bardzo duzo razy sie powielalo w innych opowiadaniach. Blinny, moja ulubiona para, wziela slub, nareszcie. :)
    Wiesz ty co? Czekam na zle zakonczenie, wiem, ze bedzie happy end, ale ja czekam na cos mrocznego. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczęłam to czytać od niedawna i powiem ci że jestem pod wielkim wrażeniem naprawdę podoba mi się to opowiadania z niecierpliwością czekaj na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Heh...cudowne jak zawsze! A juz myslalam że on sie jej w koncu oswiadczy a tu znowu nic :) jestem ciekawa co sie dalej stanie w domy Malfoyow i w jakiej scenerii Draco da pierscionek Mionie :)
    Rozdzial jak zawsze wspanialy
    pozdrawiam
    Czarna Róża

    OdpowiedzUsuń
  22. .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    ??????
    Jak tak można? Wszystko pięknie, aż chce się płakać ze szczęścia i wgl. Słodkość kwitnie! A ty wywinęłaś taki numer....
    W sumie...podoba mi się. Trochę smaczku żeby podkręcić akcję. Ładnie zagrałaś na emocjach. Wielki PLUS! Rozdział jak zwykle genialny i idealnie przemyślany.
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  23. Dlaczego akurat w takim momencie ?

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękne :)
    Boskie <3
    Czekam na więcej :*
    Nie przejmuj się komentarzami ;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Oh, nie! :o Draco mógł wrócić do niej i powiedzieć że dostał list! Smuteg! Fajny rozdział, stwierdzam fakt iż Lucjusz jest debilem. Pozdrawiam Lilz.

    http://lilz-przyjacielzawszejestblisko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. uwielbiam szczęśliwe zakończenia mam nadzieje że i to takie będzie :) świetna notka

    OdpowiedzUsuń
  27. Wow ale mnie zaintrygowalas :) świetny rozdział :) pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Rewelacja :) uwielbiam ten rozdział :) ! Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie przejmuj się :) komentarze raz sa raz ich nie ma :) wazne ze nie wymuszasz ich tak jak jedna z autorek innych dramione :) szacunek dla Ciebie za to :) co do rozdziału ... SUPER :) i czekam na cd :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Laaaaaaa !!!! Wstretny lucek ^^ bylo za słodko i wiedziałam że coś się stanie !! Czułam to po prostu , mam nadzieję że znajdziesz czas i chęci na więcej niż jeden rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  31. Miło zacząć popołudnie od przeczytania takiego genialnego rozdziału :-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Jaaaaak możesz kończyć w takim momencie :p wrrr :) rozdział rewelacyjny :) oby tak dalej :) buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  33. Cudowne <3 <3 <3 Ślub i cały ten opis... kobieto, jak ty piszesz! Aż się rozpływam ^^ Blaise i Ginny Zabini. Blaise i Ginny Zabini. Blaise i Ginny Zabini - jak to pięknie brzmi :)
    Draco miał się oświadczyć (znowu) ale Lucek wyszedł na wolność... Bu Lucjuszu, bu :'(
    Mam nadzieję, że się nie obrazisz za ten beznadziejny komentarz, ale jestem padnięta :(
    Całuje ~ Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  34. Mam nadzieje że będzie szczęśliwe zakończenie! Bo jak nie to się załamie:( Tak, to jest szantaż!

    OdpowiedzUsuń
  35. Całkowicie mnie zaskoczyłaś. Spodziewałam się wszystkiego, dosłownie wszystkiego, ale to... Końcówkę rozdziału przeczytałam na wdechu i nie mam pojęcia jak wytrwałam do końca. Nie będę się rozwodzić nad Twoim stylem i językiem, bo moje zdanie doskonale znasz, ale jeszcze wielkie brawa za wprowadzenie takiego dreszczyku emocji. Lucjusz zawsze wszystko psuje, trzeba było go uśmiercić :)
    Wiesz, taka mała cząstka mnie pragnie, żeby to się nie skończyło szczęśliwie, ale mam nadzieję, że się jej nie posłuchasz, bo jak nie będzie happy endu to pewnie się rozpłaczę, a chcę zostawić kilka łez, które zamierzam wykorzystać na opłakiwanie mojego marnego świadectwa. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział no i weny, kochana! :)
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  36. I mimo całej nadziei na happy end, czuje się jakoś dziwnie niespokojnie... Ciemność? Co takiego mógł zrobić Luciusz Draconowi (przychodzi mi do głowy jeden szczególny pomysł, ale nie chce go akceptować)? I to jeszcze w takiem momencie! Kiedy wszystko było już gotowe, zaplanowane, a sam Draco nareszcie odwarzył się na ten krok?! Z drugiej jednak strany, Lucjusz użył prawdopodobnie zaklęcia czarnomagicznsgo, a każdy czar jego różdżki, jak byłego więźnia azkabanu, musi być monitorowany przez ministerstwo, prawda?
    Czekam na koleiny rozdział!!!
    Ludum :*

    OdpowiedzUsuń
  37. Super rozdział ! :)
    Chwile mnie nie było ale od wczoraj zdążyłam nadrobić zaległości :)

    Już myślałam że wzystko powoli się kończy a tu jeszcze jednak nie i bardzo dobrze !!
    Nie musi być zawsze kolorowo, mam tylko nadzieję że Smokowi się nic nie stanie :P

    tylko dlaczego nie powiedział nic Hermionie ? Cokolwiek ?
    I dlaczego Narcyza nic nie zrobi?

    Czekam na kolejny rozdział , weny :]
    *btw planujesz nowe opowiadanie po zakończeniu tego ? Bo chętnie przeczytałabym jakieś jeszcze Twoje Dramione :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Cytaty ścisnęły moje serce doszczętnie. doskonale komponowały się z fabuła tego rozdziału. tworząc z nim jedną wielką całość. Sama treść rozdziału powaliła mnie na kolana. Była czarująca ale najbardziej zdruzgotała mnie końcówka. Teraz znając treść reszty rozdziałów chce mi się płakać bo jak czytałam ten rozdział ostatnim razem miałam jeszcze płomyk szczerej nadziei że to się tak nie skończy, że jednak jeszcze będą razem ale mimo to bardzo kocham tę historię i ciężko mi się z nią rozstać.
    Pozdrawiam
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  39. Głupi Lucjusz! Nie mogli go demetorzy pocałować, albo coś? "Kochany tatuś" wrócił do domu, cholibka... Rozdział jak zwykle przepięknie napisany, zero błędów, lekki styl... Nie mogę uwierzyć, że zaraz koniec, a ja tak zawalam z tym komentowaniem
    Pozdrawiam magicznie
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  40. Co ?!?!??!?!??! O nie, nie nie nie nie . Nie rób mi tego błagam !!!!!
    Tsuki

    OdpowiedzUsuń