Jestem Wam winna przeprosiny - i to potrójne.
1. Za to, że tak późno dodaję tę część;
2. Z to, że nie wyrobiłam i nie udało mi się zamknąć miniaturki w dwóch notkach;
3. Nie wiem kiedy pojawi się trzecia część - zaliczenia i zbliżające się egzaminy nie są moim sprzymierzeńcem :(
Postaram się uporać z tym jak najszybciej - tylko tyle mogę obiecać.
UWAGA!
Tak jak pisałam nad poprzednią częścią, miniaturka może być nieco dziwna, a charaktery głównych bohaterów odbiegają nieco od tych kanonicznych. Proszę o podejście do tekstu na luzie - gdybym zrobiła to inaczej, straciło by większy sens.
Tak jak pisałam nad poprzednią częścią, miniaturka może być nieco dziwna, a charaktery głównych bohaterów odbiegają nieco od tych kanonicznych. Proszę o podejście do tekstu na luzie - gdybym zrobiła to inaczej, straciło by większy sens.
Pojawiły się też porównania do "Historii Kopciuszka". Potwierdzam :) Miniaturka jest w pełni inspirowana na tym filmie.
Zapraszam do czytania!
Wasza,
Manea.
*~*~*
One
Shot V cz. II
NIEPEWNOŚĆ
Nie
warto uciekać przed nieuniknionym,
gdyż
wcześniej czy później trafia się w miejsce,
gdzie
nieuniknione właśnie przybyło i czeka.
Terry
Pratchett
Przeglądnęła się w lustrze, po raz ostatni sprawdzając czy na
pewno wszystko do siebie pasuje. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła
się na ten szalony pomysł Christiny. Przecież mówi się, że
ubieranie sukni ślubnej dla zabawy przynosi pecha! Z drugiej strony
– straciła już tak wiele, że jeden pech w przód już niczego by
nie zmienił.
Obróciła się wokół własnej osi, z zachwytem patrząc jak
błyszczący materiał, długiej do ziemi sukni, podąża za nią.
Jej biust był idealnie wyeksponowany gorsetem bez ramiączek, przez
którego środek biegły czarne wzory, znikając w zwiewnym tiulu
spódnicy. Christina musiała wyglądać naprawdę pięknie w dniu
swojego ślubu.
- Dobra! Pimky dał się namówić na dowózkę alkoholu. Nawet nie
zauważył, że zniknęłaś! - powiedziała Christy, zamykając za
sobą drzwi do garderoby na tyłach bufetu. Przyjrzała się jej
uważnie, kiwając głową z nieskrywaną aprobatą. - Wyglądasz
naprawdę przepięknie. Daj, upnę ci włosy.
Hermiona usiadła na jedynym krzesełku w pomieszczeniu, pozwalając
aby dłonie przyjaciółki czyniły cuda z jej zazwyczaj niesfornymi
włosami.
Nie wysilała się za bardzo, nie było większego sensu, skoro nie
miała zamiaru spędzić całej nocy po drugiej stronie bufetu. Mimo
to, kiedy Hermiona spojrzała w lustro, śmiało stwierdziła, że
powoli zamienia się w lepszą siebie.
Nogi wciąż nieco bolały od biegania, jednak czuła rosnące w
niej podniecenie. Pojawiła się w pracy punktualnie, tak jak kazał
szef. Obsługiwała klientów bez żadnego jęknięcia, z
cierpliwością czekając na znak od Christy. Dopiero wtedy ruszyła
na zaplecze modląc się, by cały plan wypalił. Naprawdę nie
chciała stracić tej pracy.
- Gotowe – oznajmiła tymczasowa fryzjerka, nakładając na jej
twarz biało-czarną maskę, zakrywającą oczy. - Powalisz go na
kolana.
Hermiona podziękowała jej uśmiechem, zerkając nerwowo na
zegarek. Już czas. A co jeśli naprawdę go zawiedzie? Odetchnęła
głośno.
- Będzie dobrze, Miona, zobaczysz. - Poczuła delikatną dłoń
Christy na ramieniu, a do w jej serca wlało się echo gryfońskiej
odwagi. - Pamiętaj tylko by wrócić przed dwunastą!
*~*~*
Tłum ludzi był tak gęsty, że nie sposób było przedrzeć się
na środek bez jakichkolwiek uszczerbków. W czasie drogi zdążyła
zostać dwa razy pchnięta, a raz straciła jeden pantofelek. Nie
było to jednak ważne.
Podniosła suknię do góry, uważając by nikt na nią nie nadepnął,
i brnęła przed siebie, szukając wzrokiem wspomnianego wcześniej
klosza. Był naprawdę ogromny, więc nie było z tym wielkiego
problemu.
Stanęła w umówionym miejscu, nerwowym ruchem poprawiając
sukienkę i z zaciekawieniem rozglądając się po tłumie ludzi
wokół niej. W tych różnorodnych przebraniach naprawdę ciężko
było rozpoznać niektóre twarze. Czarodzieje przebierali się, o
dziwo, nie tylko w postacie z ich świata, ale także ze świata
mugolskich książek czy filmów. Wokół niej wirowała w tańcu
cała masa kolorów, przyprawiając o lekkie zawroty głowy.
Nie wiedziała ile czasu stała w jednym miejscu, wsłuchując się
w muzykę graną przez „Górskie trolle”. Miała wrażenie, że
zaraz zrobi jej się słabo z coraz bardziej rosnącej temperatury,
kiedy poczuła jak ktoś lekko szturcha ją w ramię. Zesztywniała
na moment, przygotowując się mentalnie na widok swojego
„Łagodnego”... a wtedy usłyszała dziwnie znajomy głos.
- Czy mi się wydaje, czy stoisz na środku sali?
Obróciła się gwałtownie, ze zrezygnowaniem wciągając
powietrze. Nie wiedziała do końca czego tak właściwie się
spodziewała. Zarzekała się, że nie ma znaczenia kim jest, ani
jak wygląda, jednak widok nieporadnego Ranly'ego Dunsky, nieco ją
zawiódł. Poczuła silne wyrzuty sumienia.
- Cześć Ranly. - Pochyliła się w jego stronę, starając się
przekrzyczeć dudniącą muzykę. - Jesteś Łagodnym Smokiem?
- Aktualnie jestem Zorro – odpowiedział mężczyzna pokazując na
swój czarny strój. Jego małe, ciemne oczy błysnęły dumą. -
Ale dla ciebie, moja pani, mogę być kim tylko zechcesz.
Hermiona pokręciła głową, starając się zrozumieć logikę
Ranly'ego. Lubiła go, jednak uważała, że był nie do końca
rozgarnięty. Po chwili złapał za pelerynę, przybliżając się
do niej niebezpiecznie.
- Poczekaj tu, moja pani. Przyniosę nam coś do picia.
Nim zdążyła odpowiedzieć, zniknął w tłumie, a jej zebrało
się na płacz. Czy naprawdę była aż tak krnąbrna i zarazem
naiwna, wyobrażając sobie nie wiadomo jak idealnego księcia z
bajki? Chyba już na zawsze zostanie sama...
- Drapieżna Dziewica?
Zesztywniała słysząc swój niedorzeczny pseudonim. Tylko jedna
osoba go znała, czy to możliwe, że wciąż nie spotkała swojego
anonimowego rozmówcy?
Po raz kolejny tego wieczoru wstrzymała oddech, tym razem
przymykając także powieki.
Powolnym ruchem obróciła się za siebie, nakładając na twarz
delikatny uśmiech. Kiedy spojrzała na twarz swojego rozmówcy,
cały jej zapał zniknął gdzieś w otchłani umysłu, a serce
ścisnęło się z bólu, znów.
- Draco Malfoy? - zapytała niepewnie, jednak nie miała wątpliwości.
Tylko jedna osoba była znana z tak bardzo jasnych włosów i tylko
jedne oczy miały tak przenikliwą, stalowoszarą barwę. Mimo, że
tym razem widziała w nich jedynie iskierki zaciekawienia oraz
szczęścia, tak dla niego nietypowych, nie było możliwości aby
rozmawiała z kimkolwiek innym. - Jesteś Łagodnym Smokiem?-
- To ja – zmarszczył brwi, zbliżając się o krok. Widziała jak
próbuje ją rozpoznać, dopasować do jakiejkolwiek znanej mu
osoby, dlatego czym prędzej poprawiła niewiele zakrywającą
maskę. W tym momencie żałowała, że nie założyła niczego
innego. - Znamy się?
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Pytał naprawdę, czy stroił
sobie z niej żarty?
Chodzili przecież sześć lat do szkoły. Na korytarzach Hogwartu,
a teraz także w murach Ministerstwa, widzieli się niemal
codziennie. Jakim cudem jej nie poznał?
Popatrzyła mu w oczy, spodziewając się dojrzeć stały chłód
oraz smutek, jednak nie znalazła ich. Wydawał się być
szczęśliwy, jednak nie było możliwości aby było to szczere.
Gdyby wiedział kim jest, z pewnością by się nie cieszył.
- Tak – odpowiedziała zdawkowo, nerwowo poprawiając idealnie
ułożone włosy. - To była pomyłka. Wybacz, muszę już iść.
Widziała zdziwienie w jego oczach, jednak nie mogła zostać.
Wykorzystała chwilę zaskoczenia i wmieszała się w tłum,
przepychając w stronę ustawionego na czas balu bufetu.
Nie zrobiła jednak więcej niż kilka kroków, kiedy poczuła jego
chłodną dłoń na swoim ramieniu. Przeszedł ją przyjemny
dreszcz.
- Zaczekaj – poprosił, a ona ujrzała w jego oczach coś jeszcze –
desperację. - Tak długo czekałem na to spotkanie. Dlaczego już
uciekasz?
Nagle znikąd pojawił się Ranly, z dwoma kubkami w dłoniach. Nie
potrzebował żadnych słów wyjaśnienia. Wystarczyło, że
zobaczył z kim stoi jego „partnerka”, aby wiedzieć, że jest
przegrany. Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Moja pani, z Draconem Malfoy'em. Oczywiście, że tak.
Nawet gdyby chciała coś powiedzieć, nie zdążyłaby, tak szybko
zniknął w tłumie.
Odwróciła się z powrotem w stronę Malfoy'a, ze zdumieniem
zauważając, że się jej przygląda.
- Naprawdę mnie nie poznajesz?
Uniósł dłoń, dotykając jej policzka z niezwykłą jak na niego
delikatnością.
- Tych oczu nie byłbym w stanie zapomnieć nigdy.
Zmieszana odsunęła się o krok, jednak postanowiła nie uciekać.
Nie poznał jej, a ona nie musiała przyznawać się kim jest. Po
tej nocy urwie kontakt, a za nie więcej niż tydzień z pewnością
zapomni o jej istnieniu.
- Zatańczysz?
Z roztargnieniem zobaczyła, że po dżentelmeńsku wyciągnął
dłoń w jej stronę, a ciało zareagowało samo. Już po chwili
sunęli po parkiecie, nie zważając na otaczających ich ludzi. Ta
chwila była całkowicie dla nich.
- Zagrajmy w dwadzieścia pytań – odezwał się po dłuższej
chwili, okręcając ją wokół własnej osi.
- Dziesięć.
Spojrzał na nią z rozbawieniem w oczach, jednak postanowiła się
nie uginać. Zbyt wiele informacji może pomóc mu dojść do tego
kim jest. Nie chciała tego, nie teraz.
- Dobrze. - Zgodził się, o dziwo, dobrodusznie. Nigdy nie widziała
Dracona Malfoy'a w takim wydaniu. Czyżby to, jaki był na co dzień
było jedynie maską? No tak, pisał przecież, że nie chce już
tak żyć... - Jeżeli miałabyś wybrać między zjedzeniem
dziesięciu czekoladowych żab i dziesięciu mandarynek co byś
wybrała?
- Dziesięć czekoladowych żab – odpowiedziała, bez wahania. Nigdy
nie lubiła tych pomarańczowych, kwaśnych według niej, owoców. -
Co to za głupie pytanie?
- Nie ma głupich pytań, są jedynie głupie odpowiedzi. Większość
kobiet odpowiedziałaby, że madarynki.- Przewróciła oczami, ale
nie skomentowała jego słów. - Piwo kremowe czy Ognista?
Zmarszczyła brwi.
- To zależy od sytuacji, ale myślę że Ognista. Najbardziej jednak
lubię wino skrzatów.
- Naprawdę?
Roześmiała się.
Co w tym dziwnego?
Pokręcił głową z niedowierzaniem, zatrzymując się nagle w
miejscu.
- Przejdziemy się?
Kiwnęła głową, dając poprowadzić się w stronę wyjścia.
Kiedy wychodzili zerknęła przelotem na wielki zegar nad drzwiami.
Wskazówki na tarczy wskazywały, że miała jeszcze dwadzieścia
pięć minut. Dobrze.
- No więc? - zagadnęła, kiedy szli przez kilka sekund w ciszy.
- Co więc?
- Nie odpowiedziałeś co w tym dziwnego.
Zaśmiał się lekko, tak szczerze i tak pięknie, że niemal
zaparło jej dech w piersiach. Jeszcze nigdy nie słyszała tak
cudownego dźwięku z jego ust.
- Wino skrzatów jest najmocniejszym trunkiem w świecie czarodziejów.
Większość kobiet nie daje sobie z nim rady.
- Nie jestem jak większość kobiet... – wzruszyła ramionami,
jakby to była najbardziej logiczna rzeczy na świecie. - Nawiązując
tym też do pierwszego pytania.
Pokręcił głową, a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
Poczuła coś na kształt dumy, że jej towarzystwo tak dobrze
wpływało na jego samopoczucie. Tylko, że on nie wie, że ty to
ty...
- Książki czy imprezy?
Popatrzyła na niego jakby użył niecenzuralnego słowa.
- Książki, oczywiście. - Przez moment wystraszyła się, że jej
ton był za bardzo przemądrzały, przywodzący na myśl lata
szkolne, jednak poza ledwie widoczną zmarszczką na czole, nie
okazał żadnej reakcji.
- Uczyłaś się w Hogwarcie czy gdzie indziej?
- W Hogwarcie.
- Często mijaliśmy się na korytarzach?
Zdawkowo kiwnęła głową, czując jak spinają się w niej
mięśnie. Chyba wyczuł, że schodzi na niepewny grunt, bo nieco
zmienił bieg rozmowy.
- Urodziłaś się w Londynie?
- Tak.
Od kilku minut spacerowali po jednej z większych sal Ministerstwa,
teraz przemienionej w ogromnych rozmiarów park. Tyle roboty tylko
po to, by jacyś bogaci, nadęci czarodzieje mogli odetchnąć
„świeżym” powietrzem, bez wychodzenia na dwór.
- Jakiej drużynie kibicowałaś na Igrzyskach Świata w Quidditcha?
Kopnęła pobliski kamień, wstrzymując się chwilę od odpowiedzi.
Wiedziała, że uwielbiał ten sport, jak więc zareaguje na jej
odpowiedź? Nie będzie kłamać, nie ma to żadnego sensu.
- Nie lubię Quidditcha.
O dziwo, nie zareagował w żaden negatywny sposób. Pokiwał
jedynie głową i szedł dalej jakby wcale nie było tematu.
- Też uważałaś, że włosy Snape'a wyglądają jakby nigdy nie
widziały szamponu?
Hermiona roześmiała się głośno, nie mogąc uwierzyć, że
marnował pytanie na coś tak błahego.
- Tak. Zostały ci już tylko dwa pytania, wiesz?
Kiwnął głową, poważniejąc nagle.
- Byłaś w szeregach Voldemorta?
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czy on naprawdę o to
zapytał?
Zatrzymali się przy niewielkiej, białej altance, po raz pierwszy
od dłuższego czasu patrząc sobie w oczy.
- Nie, nigdy. - Jej głos był tak cichy, że nie była pewna czy w
ogóle usłyszał. Nie wiedziała dlaczego poruszył tak drażliwy i
zarazem ciężki dla siebie temat. Słyszała jak bardzo przeżył
czas wojny. Odchrząknęła i dodała po chwili już pewniejszym
głosem. - Ostatnie pytanie.
Momentalnie się ożywił, jednym susem przyskakując do jednej ze
ścianek altanki. Złapał za niewielką różę i podsunął
Hermionie, uśmiechając się zalotnie.
- Czy zgodzisz się spotkać ze mną jeszcze raz?
Przekrzywiła głowę, zabierając kwiat z jego rąk. Nie potrafiła
powstrzymać szerokiego uśmiechu pchającego się na jej usta.
- Może.
Nie zauważyła momentu kiedy całkowicie zmniejszył dzielącą ich
odległość. Ostatnim co pamiętała był widok jego pięknych oczu
i ciepły oddech na jej ustach. Zaledwie milimetry dzieliły ich od
pocałunku... i wtedy poczuła jak jej różdżka zaczyna wibrować,
niemalże wkręcając się w kostkę. Przez chwilę nie wiedziała o
co chodzi, ale świadomość spadła na nią niczym grom z nieba.
Jednym ruchem odsunęła się od niego.
- Naprawdę muszę iść, wybacz.
Nie czekając na odpowiedź, rzuciła się w stronę – jak jej się
wydawało – wejścia do głównej sali. Tłum, który nagle zaczął
zbierać się w prowizorycznym parku, rozdzielił ją od Malfoy'a,
jednak usłyszała jego wołanie by poczekała. Nie mogła.
Nie obracając się za siebie ani na sekundę, pognała w stronę
drzwi. W tym momencie ważyły się losy jej pracy.
*~*~*
Siedziała na ulubionym fotelu, ściskając w dłoniach kubek z
herbatą. Dzisiejszy dzień miała wolny, przynajmniej od pracy w
bufecie. Pozostało jej jedynie wysprzątanie gabinetów popołudniu,
ale do tego zostało jeszcze trochę czasu.
Przeciągnęła się niczym kotka, a ciszę przerwało głośne
strzelanie kości.
Mimo obolałego po wczorajszym dniu ciała, czuła się naprawdę
rozluźniona i szczęśliwa.
Wszystko udało się dokładnie tak, jak zaplanowała Christina.
Poznała swojego Smoka, najwidoczniej rzeczywiście powaliła go na
kolana swoim wyglądem, a w dodatku zdążyła do bufetu tuż przed
szefem. Co prawda usiadła przy zmywaku dosłownie w ostatniej chwili
przed jego wejściem, jednak udało się. Wczorajszy dzień można
było uznać niemalże za perfekcyjny. Niemal.
Mimo tego spokoju i rozluźnienia, czuła także żal. Żal o to, że
Smok okazał się jej największym wrogiem ze szkolnych lat, osobą,
która wciąż nie darzyła jej nawet znikomym szacunkiem. Wiedziała,
że będzie musiała trzymać się podjętej poprzedniego dnia
decyzji i zerwać całą korespondencję – nie było innego
wyjścia.
Nie mógł się dowiedzieć, że to ona była kobietą, którą uznał
za „najcudowniejszą na świecie”. Nie potrzebowała w swoim
życiu kogoś takiego jak Dracon Malfoy, nie ważne jak bardzo był
przystojny i jak bardzo zawrócił jej w głowie tymi wszystkimi
listami. Łagodnego Smoka znała od najlepszej strony, z kolei
Dracona... tylko od tej najgorszej. Już raz została zraniona, nie
chciała cierpieć po raz kolejny.
Podniosła się z miejsca, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
Zmarszczyła czoło, zastanawiając się kto postanowił ją
odwiedzić – nie spodziewała się nikogo. Zanim jednak zdążyła
dojść do drzwi, te otworzyły się z cichym zgrzytem, a do środka
wślizgnęła się Christina.
Kiedy zobaczyła Hermionę, stojącą ze zdziwioną miną dwa kroki
od niej, uśmiechnęła się radośnie.
- Już się bałam, że cię nie będzie! - Zawołała, łapiąc ją
za dłoń i ciągnąć z powrotem w stronę fotela. Kiedy usiadły,
złapała za najbliższą poduszkę i utkwiła spojrzenie w
Hermionie. - No więc opowiadaj, jak było? Kto to jest?
Hermiona przewróciła oczami, nawet nie próbując tłumić
uśmiechu. Mogła się spodziewać, że z natury ciekawska Christy
złapie ją przy pierwszej lepszej okazji i wyciśnie co ciekawsze
informacje.
- Było wspaniale. Nie spodziewałam się, że może być właśnie
taki... myślę, że nikt nie zna go z tej strony.
- Ale kogo? Kto to był? - Christina wręcz wychodziła z siebie, by
tylko poznać tajemniczego wielbiciela Hermiony, jak sama nazywała
Łagodnego.
Granger odwróciła spojrzenie od przyjaciółki, za wszelką cenę
pragnąc ukryć wyraz twarzy.
- Dracon Malfoy.
Cisza, która zapadła po tych dwóch słowach, zdawała się
wwiercać w bębenki, drażniąc jednocześnie wszystkie zmysły.
Trwała dobrych kilka minut, dopóki Hermiona nie wytrzymała
napięcia i nie spojrzała z powrotem na Christinę.
Na widok rozszerzonych oczu i szeroko otwartych ust, omal nie
parsknęła śmiechem. W innej sytuacji pewnie by się nie
powstrzymywała, jednak teraz... cóż, temat był po prostu
delikatny.
Uśmiechnęła się, machając Ramon dłonią przed oczami.
- Halo! Ziemia do Christy. Żyjesz?
- Draco Malfoy? - zapytała, zupełnie ignorując zaczepkę
przyjaciółki. Hermiona westchnęła ostentacyjnie i zaczęła
kiwać głową dla potwierdzenia. Wiedziała, że na jednym pytaniu
z pewnością się nie skończy. - Ten Draco Malfoy? Ten
przystojniak z hipnotyzującymi oczami? Ten, który razem z drugim
przystojniakiem pracuje w Departamencie Magicznych Gier i Sportów?
Hermiona po raz kolejny przewróciła oczami.
- Nie udawaj, że nie wiesz kim jest Malfoy.
- Oczywiście, że wiem! - oburzyła się Christy, zupełnie przecząc
logice swoich poprzednich pytań. - Nie mogę uwierzyć, że mi nie
powiedziałaś!
- Jak to nie? Przecież właśnie...
Ramon machnęła ręką, przerywając Hermionie w pół zdania.
Pochyliła się w jej stronę i złapała za dłonie.
- Masz opowiedzieć mi wszystko. Wszystko co do joty.
Granger spojrzała na nią uważnie, jakby ważąc w myślach
wszystkie za i przeciw. Z wiadomych powodów miała problemy z
zaufaniem do ludzi, dlatego bała się. Bała, że zostanie to
wykorzystane przeciwko niej. Ale czy naprawdę wszyscy naokoło
czyhają na jej zdrowie psychiczne? Czy Christina nie udowodniła
już, że jest warta zaufania?
Spojrzała w znajome, niebieskie tęczówki i poczuła pewność.
Usta jakby same się otworzyły i zaczęły relacjonować przebieg
całego wczorajszego wieczoru, zgodnie z życzeniem Christiny, nie
pomijając nawet najmniejszego faktu.
- Właśnie dlatego muszę urwać cały kontakt – zakończyła,
nienawidząc się za tę żałosną nutę we własnym głosie.
Ramon podniosła głowę, jakby nagle wybudziła się z jakiegoś
letargu. W jej oczach błyszczało niedowierzanie.
- Dlaczego?
- Dlaczego? - prychnęła Hermiona, czując rosnącą frustrację. -
Christy, czy ty mnie w ogóle nie słuchałaś? Nie wie kim jestem!
Wyobrażasz sobie jego reakcję, jakby dowiedział się, że ja to
ja? Chyba by...
- Był zachwycony.
Spojrzała na nią z niedowierzaniem. Czy ona ma dobrze pod sufitem?
- Ty chyba żartujesz. Nie znasz go nawet w połowie tak jak ja, a ja
znam go tylko z najgorszej strony. - W miarę jak mówiła,
Christina coraz szybciej kręciła głowa. Poczuła silną
irytację.- Nie kręć tak tą głową! On mnie nienawidzi! Gardzi
mną! Jestem dla niego tylko zwykłą szlamą, a teraz w dodatku
złodziejką...
Christina pochyliła się w jej stronę, po raz kolejny łapiąc za
ręce.
- Nie jesteś złodziejką – powiedziała łagodnie, zmuszając by
spojrzała jej w oczy. - A status krwi nie ma żadnego znaczenia.
Już nie. - Podniosła ją z miejsca i podprowadziła do
niewielkiego lustra na przedpokoju. - Spójrz na siebie, co widzisz?
- Co mogła widzieć? Siebie. Duże, czekoladowe oczy, długie,
kręcone włosy, owalna twarz...
- Widzę zgorzkniałą kobietę, która zbyt wiele w życiu przeszła,
żeby nakładać na siebie jeszcze problem pod postacią Dracona
Malfoy'a.
- Użalasz się nad sobą wiesz? - Ałć, uderzyło w jej dumę.
Christina położyła dłoń na jej ramieniu, a jej twarz ukazała
się w odbiciu tuż obok twarzy Hermiony. - Wiesz co ja widzę? -
Pokręciła przecząco głową. - Widzę młodą, piękną i
niezwykle utalentowaną kobietę, która rzeczywiście dużo
przeszła w życiu, ale która ma szansę na prawdziwe szczęście i
własnowolnie z niego rezygnuje.
Słowa Christiny odbijały się w jej umyśle jeszcze przez parę
sekund, nie dając spokojnie odetchnąć. Wiedziała, że
przyjaciółka chciała dobrze, jednak tylko jeszcze bardziej ją
poruszyła.
Pokręciła głową i ściągnęła dłoń Christiny ze swojego
ramienia.
- Muszę iść do pracy.
- Nie masz przypadkiem wolnego?
Od pracy w bufecie, tak. Zostały mi jeszcze te nieszczęsne
gabinety...
- Odprowadzę cię. - Zadeklarowała Christy, sięgając po kurtkę
przerzuconą przez oparcie krzesła.
Hermiona zmierzyła ją spojrzeniem, jednak wzruszyła ramionami.
Przecież jej nie zabroni.
- Byłaś szczęśliwa? - usłyszała, kiedy wyszły z klatki i
ruszyły w stronę tunelu między blokami.
- Kiedy?
- Wczoraj. Z nim.
Hermiona zatrzymała się, patrząc na nią wyzywająco. Co to w
ogóle za pytanie?
- A jakie to ma znaczenie?
- Po prostu chcę wiedzieć jak się czułaś. - Christy wzruszyła
ramionami i wyciągnęła dłonie w jej stronę, aby przenieść się
za pomocą teleportacji łącznej.
Hermiona westchnęła, jednak nie odpowiedziała.
W ciszy przeniosły się w stałe miejsce aportacji i ruszyły w
stronę wyjścia.
- Byłam. - Powiedziała w końcu Granger, odwracając się w stronę
budynku, jakby w jego murze znajdowały się odpowiedzi na wszystkie
dręczące ją pytania.
- Słucham?
- Pytałaś, czy byłam szczęśliwa. Odpowiedź brzmi: byłam –
odetchnęła z mocą, po czym odwróciła się w stronę
towarzyszki. - Jednak jak mówiłam, nie ma to żadnego znaczenia.
Jestem tylko...
- Już ci mówiłam kim jesteś!
Przewróciła oczami.
- Dobrze. Nawet jeśli jest tak jak mówisz i nawet jeśli mu się
spodobałam, to do dziś z pewnością mu przeszło. - Z każdym
kolejnym słowem jej głos stawał się coraz bardziej dobitny, a
także przepełniony żalem. - Jego najdłuższy związek trwał
rok, ale w jego czasie miał dziesiątki innych panienek! Niby
dlaczego teraz miałby się zmienić? To Draco Malfoy! Na pewno już
o mnie zapomniał...
Christina pokręciła sceptycznie głową, jednak nie odezwała się
już ani słowem, bo w tym samym momencie weszły do Ministerstwa.
Hermiona spojrzała na nią badawczym wzrokiem, zastanawiając się
dlaczego tak właściwie jej towarzyszy. Przecież także miała
dziś wolne, a nic nie stało na przeszkodzie by mogła wrócić do
domu. Zanim jednak zdążyła o to spytać, usłyszała jej lekko
drwiący głos. Obróciła się gwałtownie, aż rozbolał ją kark.
- Na pewno już zapomniał, co?
I co w związku z tym?
Christina wyciągnęła dłoń przed siebie, pokazując na tablicę
ogłoszeń tuż przy wejściu. Z początku nie rozumiała na co ma
patrzeć, a kiedy dotarło do niej co tak rozbawiło Christy,
poczuła jak jej serce wykonuje ogromne salto: patrzyła na ogromny
plakat przedstawiający szkic kobiety w długiej, ślubnej sukni i z
przepięknie upiętymi włosami, ale bez twarzy. Zamiast oczu, nosa
czy ust, widniał duży znak zapytania, ciągnący się od czoła aż
po brodę. Kobieta z rysunku podkasała spódnicę sukni, a pod jej
lewą dłonią zaczynał się, rzucający w oczy napis:
Czy ktoś widział, czy ktoś wie:
Przepiękna dziewczyna ubrana na balu w białą suknię i maskę,
bardzo pilnie poszukiwana.
Wszelkie informacje proszę zgłaszać do gabinetu Dracona
Malfoy'a, nr 568, Departament Magicznych Gier i Sportów.
Nieznajoma, jeśli to czytasz, odezwij się.
Świat zawirował jej przed oczami, a serce biło tak, jakby miało
zamiar wyskoczyć z piersi. Gdyby nie szybka reakcja Christiny, z
pewnością zaliczyłaby bolesne spotkanie z podłogą.
*~*~*
Zbierała właśnie ostatnie worki, układając je pod ścianą.
Sprzątanie poszło jej dziś w zadziwiającym tempie i sama nie była
pewna, czy była to kwestia braku jakichkolwiek ohydnych wydzielin,
czy też jej ogromnego rozkojarzenia.
Wciąż nie potrafiła dojść do siebie po ujrzeniu tego plakatu.
Nie mogła uwierzyć, że tak bardzo pragnął dowiedzieć się kim
jest. Czym go tak zafascynowała? Tymi poszukiwaniami tylko doda jej
zmartwień.
Christina oczywiście wpadła w tak wielką euforię oraz poczucie
triumfu, że nawet nie chciała słuchać o możliwości nie
ujawnienia się. Dla niej było to tak logiczne jak 2+2=4, Hermiona
jednak uważała inaczej. Używała dokładnie tych samych argumentów
co wcześniej, jednak spłynęło to po przyjaciółce jak po
przysłowiowej kaczce.
Westchnęła, czując nagły przypływ chęci aby w coś uderzyć.
Nienawidziła takich sytuacji, czuła się naprawdę bezsilna, a w
tym momencie dodatkowo żałowała, że nie pomyślała i nie
schowała tego cholernego listu zanim wpadł w ręce Ramon. Cóż,
stało się.
Obeszła resztę pomieszczeń, sprawdzając czy wszystko wygląda
tak jak powinno, jako ostatni zostawiając sobie gabinet numer 568.
Nie wiedzieć czemu, obawiała się tam wejść. Było to zupełnie
niedorzeczne i nieracjonalne, przecież oporządzała to
pomieszczenie codziennie! Teraz jednak, po przeczytaniu tego
piekielnego plakatu czuła jak jej dłonie zaczynają drżeć z
każdym kolejnym krokiem.
Stanęła przed drzwiami, dając sobie sekundę na oddech. Zebrawszy
się na odwagę, wyciągnęła dłoń by złapać za klamkę, a ta
wręcz uciekła spod jej dłoni. Dopiero po chwili uświadomiła
sobie, że drzwi zostały otwarte, a wzrok przesłania jej szeroka
klatka piersiowa, z szyldem ministerstwa na szacie.
- O, szlamcia. - Odezwał się Zabini, przywołując na twarz
ironiczny uśmiech. - Przyszłaś posprzątać nasz bałagan?
Cudownie.
Świdrował ją spojrzeniem, najwyraźniej zupełnie nie zamierzając
się odsunąć. Jednak kiedy zrobiła krok w przód, łaskawie
ruszył w tył, mamrocząc coś na temat szlamu.
- Smoku, idziesz? - Smoku! Jak mogła wcześniej nie skojarzyć
tego przezwiska?
Z przerażeniem spojrzała w stronę biurka, zza którego podnosił
się Draco Malfoy.
Sięgnął po płaszcz powieszony na oparciu, ale nadal nie
podnosił wzroku znad biurka.
- Nie mogę uwierzyć, że się nie pojawiła – powiedział w końcu,
dopinając guziki i zakładając szalik. Nawet taki okutany po samą
szyję był naprawdę bardzo przystojny.
Hermionę tak zafascynował jego wygląd, że dopiero po chwili
dotarły do niej jego słowa. Kto się nie pojawił?
- Daj spokój, stary. - Mogłaby przysiąc, że Zabini machnął ręką,
jednak nie mogła tego zobaczyć, zbyt zajęta udawaniem, że
sprząta. - Bal był wczoraj, a dziś dużo osób miało wolne.
Znajdziesz ją.
Zanim zdążyła pomyśleć, upuściła na ziemię ciężki i z
pewnością bardzo drogocenny dzban.
Po co go w ogóle podniosła? Nie była pewna.
Z przerażeniem uniosła głowę, a jej wzrok spotkał się ze
spojrzeniem Malfoy'a. Zamarła, czując jak na twarz wypływają jej
rumieńce. Miała ochotę przymknąć powieki w oczekiwaniu na stek
wyzwisk, słów niedowierzania, czegokolwiek co wskazywałoby na to,
że ją rozpoznał. Tych oczu nie byłbym w stanie zapomnieć
nigdy...
Nic takiego nie miało jednak miejsca. Mężczyzna stał przez
moment wpatrując się w nią z jakimś dziwnym namysłem, o którym
świadczyła głęboka zmarszczka na czole. Trwało to jednak ułamek
sekundy. W następnej chwili pokręcił głową i odwrócił
spojrzenie.
- Co robisz łamago?! - warknął Zabini, przywracając ją do pionu.
Zupełnie zapomniała, że w pomieszczeniu jest ktoś jeszcze.
Czym prędzej wyciągnęła różdżkę, żeby naprawić szkodę.
- Nie wiem co tacy jak ty robią wśród takich jak my.
Jesteś...
- Blaise. - Nie reagowała na słowa Zabiniego, jednak kiedy usłyszała
ganiący głos Malfoy'a, omal znów nie wypuściła z rąk nowo
naprawionego dzbana. - Daj spokój, chodźmy już.
Widziała kątem oka jak posyła przyjacielowi srogie spojrzenie, a
ten kiwa głową i wychodzi. Już miała odetchnąć z ulgą, kiedy
usłyszała jak Malfoy zamiast ruszyć za nim, podchodzi w jej
stronę.
Czyżby jednak poznał...?
- Granger.
Przymknęła oczy, biorąc dwa płytkie wdechy.
- Tak?
Przyglądał jej się chwilę, jednak tym razem unikała kontaktu
wzrokowego. Za dużo jak na jeden dzień.
- Jutro będę siedział do późna. Nie przychodź sprzątać.
Skinęła zdawkowo głową, czując jak napięcie niemal rozsadza
jej głowę. Sekundy w czasie których wychodził ciągnęły się w
nieskończoność. Kiedy wreszcie zamknęły się za nim drzwi,
opadła na podłogę, starając się opanować bijące w zawrotnym
tempie serce.
*~*~*
- Ale jak to cię nie rozpoznał? - zapytała Christina, a jej mina
przywodziła na myśl dziecko, które właśnie usłyszało, że
jego nowa zabawka wypadła przez okno i roztrzaskała się w drobny
mak. - Przecież mówiłaś, że stwierdził...
- Tak, że „tych oczu nie byłby w stanie zapomnieć nigdy”. -
Cytując słowa Malfoy'a, Hermiona zrobiła palcami w powietrzu
cudzysłów. Poprawiła kucyk i wróciła do podliczania zysków z
całego tygodnia. Co prawda nie był to jej obowiązek, jednak z
pewnością radziła sobie z tym lepiej niż Pimky. - Cóż, jak
widać te słowa niewiele dla niego znaczyły.
Christy przewróciła oczami, przygryzając kawałek marchewki.
- Ci faceci...
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, doskonale wiedząc, że
przyjaciółka przejmuje się całą tą sytuacją o wiele bardziej
niż ona sama. Oczywiście było jej przykro, jednak z drugiej
strony także się ucieszyła. Nie będzie musiała znosić
upokorzenia, jakie nastąpiłoby po tym gdyby się dowiedział. Nie
był już dla niej aż tak nie miły, to prawda, jednak nie miała
pewności jakby się zachował w podbramkowej sytuacji. Pewnie
powróciłby uśpiony gdzieś głęboko, wredny Ślizgon...
- A mówiąc już o mężczyznach – słysząc zadziorną nutę w
głosie Christy, podejrzliwie podniosła głowę do góry. Widząc,
że patrzy w stronę lady, zmarszczyła czoło. - Chyba ktoś do
ciebie.
- Co?
Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Zamiast tego, Christina złapała
ją za ramiona i obróciła w przodem do lady, popychając lekko w
tamtą stronę.
Hermiona omal nie zachłysnęła się powietrzem, kiedy zobaczyła
siedzącego przy bufecie Malfoy'a. Wyglądał na załamanego i
sfrustrowanego jednocześnie.
A gdzie jego świta w postaci Zabiniego?
Gwałtownie pokręciła głową, zapierając się nogami.
- Nigdzie nie idę.
- Właśnie, że pójdziesz. Chyba czas wreszcie porozmawiać. -
Poczuła mocny uścisk na ramieniu, jednak nic sobie z tego nie
zrobiła. Nie pójdzie tam. Nie i już!
- Ty idź go obsłuż. Ja muszę jeszcze skończyć te rachunki...
Obróciła się w stronę stolika, jednak nic na nim nie było.
Zacisnęła dłonie w pięści.
- Christy!
- Co? Rachunki już skończyłaś.
- Ty wredna...
- Tak, tak to ja. Jeszcze mi podziękujesz – skomentowała, nic nie
robiąc sobie z mamrotania Hermiony. Kobieta wiedziała, że
zachowuje się jak mała dziewczynka, jednak nie potrafiła
powstrzymać tego panicznego odruchu.
- Nie idę.
Christina zmierzyła ją uważnym spojrzeniem, w którym pojawiły
się złośliwe iskierki.
- Jak sobie chcesz...
Odeszła zanim Hermiona zdążyła się odezwać, jednak doskonale
zrozumiała przesłanie. Jeżeli ty nie pójdziesz, zrobię to
ja. A wtedy wszystkiego dowie się właśnie ode mnie.
Rzuciła się przed siebie, łapiąc za notes i w ostatniej chwili
wyprzedzając Christinę.
- W czym mogę służyć? - Była dumna, że w jej głosie nie było
słychać ani jednej, zdyszanej nuty.
Nie zdążyła jednak wyłapać momentu gdy podniósł głowę, po
raz kolejny została więc ofiarą jego hipnotyzującego spojrzenia.
Przyglądał się jej przez chwilę, po czym spuścił wzrok na
trzymaną w dłoniach solniczkę. Wzruszył ramionami.
- Małą czarną.
Skinęła głową i schyliła się do ekspresu, który znajdował
się pod ladą.
Chciała odejść na czas parzenia kawy, jednak wymowne spojrzenie
Christiny kazało jej zostać w miejscu.
Odchrząknęła, nie bardzo wiedząc jak zacząć rozmowę z kimś,
kto nawet nie zauważał jej obecności. Poczuła jak serce ściska
jej się z żalu.
- Czy coś jeszcze mogę...
- Granger – przerwał jej, jakby w ogóle się nie odzywała.
Spojrzała na niego tak zdumiona, że z trudem powstrzymała się od
rozchylenia ust.
- Tak?
Odczekał chwilę, po czym westchnąwszy głośno, podniósł
spojrzenie po raz kolejny. Tym razem jednak przyglądał się jej
jakoś inaczej, tak, że poczuła jak jej serce wykonuje fikołka.
- Przez tyle lat wyzywałem cię, nawet przez chwilę nie myśląc o
tym jak się czujesz... - zaczął, a ona poczuła, że jej
zdziwienie zaraz sięgnie zenitu. O co mu chodziło? - Wtedy nie
wiedziałem jak to jest być ocenianym przez innych, nie wiedziałem,
że niszczę ci życie. Bo niszczyłem, prawda?
Nie mogąc zapanować nad własnymi odruchami, skinęła zdawkowo
głową. Oparła się o blat, żeby nie upaść na podłogę – tak
bardzo trzęsły jej się nogi.
- Cóż, karma o której wszyscy mówią, rzeczywiście powraca. -
Podała mu kawę, a on skwapliwie objął ją dłońmi. Nie patrzył
już na nią, za co była mu w pełni wdzięczna. Cieszyła się, że
rozmawia z nią normalnie, zastanawiała się jednak dlaczego
to robi? Wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Była dla niego jak
powietrze, co się więc zmieniło? Po raz kolejny zadała sobie
pytanie czy rzeczywiście jej nie rozpoznał, czy też nie chciał
rozpoznać...
- Snujesz się wśród ludzi, którzy mówią o tobie, widząc tylko
te złe rzeczy, stawiając cię w świetle przeszłości. A kiedy
wreszcie znajdujesz kogoś, kto może pomóc ci wydostać się z
tego beznadziejnego stanu, okazuje się, że jest dla ciebie
nieuchwytny...- podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy,
głęboko i tak szczerze, że gdyby nie blat, o który wciąż się
opierała, z pewnością wylądowałaby na podłodze. - Znasz to
uczucie?
Na jej twarzy zrodziło się zdziwienie, jednak spróbowała
zatuszować je poprawiając swój kucyk. I co miała mu
odpowiedzieć?
Nagle w jej umyśle zapaliła się lampka. A może rzeczywiście się
ujawnić? Może nie bezpośrednio, ale... dać jakieś wskazówki? W
końcu właśnie rozmawiał z nią, - z Hermioną Granger,
normalnie. Co jej szkodziło?
- Tak, znam – odpowiedziała wreszcie, a on spojrzał na nią ze
zdziwieniem, jakby całkowicie zapomniał, że tu jest. - Wiem jak
to jest być obmawianym przez wszystkich, zwłaszcza niesłusznie –
skrzywił się jakby mimowolnie, jednak postanowiła kontynuować. -
Znam także uczucie, o którym mówisz. To okropne wiedzieć, że
jest osoba, która rozumie cię jak nikt inny, a której nie możesz
się choćby odezwać. Zwłaszcza kiedy wiesz, że ta osoba jest tuż
obok ciebie, a wystarczy po prostu lepiej patrzeć.
Posłała mu wymowne spojrzenie, a ona wyglądał jakby nagle dostał
olśnienia. Kiedy podnosił się z miejsca, nie spuszczając z niej
wzroku, miała wrażenie, że jej serce wyskoczy z piersi ze
szczęścia i niepewności.
- Masz rację – przyznał, odstawiając nienapoczętą kawę. A ona
po raz kolejny poczuła zdziwienie. Przecież nie dała mu żadnej
rady. - Ta osoba może być tuż obok mnie... Jesteś naprawdę
mądra, Granger.
Uśmiechnął się do niej, znów po raz pierwszy, szczerze, po czym
położył na blacie złoty galeon i ruszył w stronę wyjścia.
Hermiona obserwowała jego plecy, zastanawiając się co właśnie
nastąpiło. Co zrobiła, bądź powiedziała nie tak? Czy nie
wyraziła się w miarę jasno?
Chyba nigdy nie zrozumie mężczyzn.
- I co? I co? - zawołała Christy, łapiąc ją za nadgarstek i
ciągnąc na zaplecze. Stojącego przy blacie klienta spławiła
ruchem ręki, po czym schowała je za meblościanką. - Powiedziałaś
mu?
- Próbowałam.
- I..?
Hermiona wzruszyła ramionami, starając się nie okazywać jak
wielką czuje porażkę.
- Nie zrozumiał.
Christy dosłownie zdębiała, a jej ręce bezwładnie opadły
wzdłuż ciała.
- Ale jak to?
- Normalnie. Dałam mu wskazówkę, ale nie zrozumiał. Po prostu
podziękował, wstał i wyszedł.
Opadła na krzesło i oparła policzek na dłoni. Christina słysząc
jej słowa, parsknęła śmiechem.
- To jest facet, Miona, f a c e t. Im trzeba wszystko dosłownie,
inaczej nigdy nie zrozumieją.
- Myślisz, że nie wiem? - przewróciła oczami, uśmiechając się
do własnych wspomnień. - Niemal wychowałam się z dwoma. Znam
zachowania facetów.
- Więc o co chodzi?
Hermiona znów westchnęła, wzruszając ramionami. Sama nie
rozumiała.
- Miałam wrażenie, że prowadzi jakąś grę i chce, żebym wzięła
w niej udział – wytłumaczyła, jednak nie było to do końca
logiczne, bo Christy posłała jej podejrzliwe spojrzenie. - Nie
wiem, zazwyczaj rozumiał przesłania między wierszami...
przynajmniej w listach.
Christina westchnęła i zeskoczyła ze stolika, na którym
siedziała. Sięgnęła na szafę, ściągnęła z niej jakieś
papiery, po czym podała Hermionie.
- Może zaskoczy, kto go tam wie? Na razie o tym nie myśl, tylko weź
te papiery i wypełnij.
- Co to jest? - Hermiona wzięła niewielki plik i przejrzała go
pobieżnie. - Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów?
- Potrzebują pracowników, a ty nadajesz się jak nikt inny.
- Ale...
- Żadnego ale. Męczysz się tutaj, przecież widzę. Co ci
szkodzi spróbować? Możesz wreszcie zmienić swoje życie – i
nie mam tu na myśli tylko pracy.
Uśmiechnęła się tajemniczo i wróciła za ladę, zostawiając ją
z mętlikiem w głowie.
c.d.n.
Świetna miniaturka.
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że to Draco jest tym Łagodnym Smokiem.
Ciesze się, że się spotkali i miło spędzili wieczór.
Cudny był ten tekst o oczach.
Cieszę się, że Miona ma przyjaciółkę.
Dziwię się, że Malfoy nie poznał Hermiony.
Liczę na happy end.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Moja ulubiona miniaturka, ze wszystkich !!!
OdpowiedzUsuńKocham ten film, a miniaturka mnie zauroczyła :) nie umiem doczekać się kolejnej części. Mam nadzieję, że Miona dostanie nową pracę, a do Malfoya dotrze kto był dziewczyną na balu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
GENIALNE !!!!! :P
OdpowiedzUsuńCudowne o.O
OdpowiedzUsuńNajlepsza miniaturka ze wszystkich. :(
OdpowiedzUsuńFajna miniaturka, znaczy jej kolejna część :D Życze weny i czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuńWow, wow, jakie świetne , czekam na dalszą część !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Boskie!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliowscia na kolejna część. :D
weny.
Pozdrawiam,Lili
A mnie tam miniaturka się podoba, szczególnie za to, że jest taka inna i urocza :) uwielbiam historie Kopciuszka, więc i ta przypadła mi do gustu. Ciekawa jestem, co będzie dalej:D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jaka cudowna, jeju :c aż chyba dzisiaj wieczorem obejrze sobie "Historię Kopciuszka" :D
OdpowiedzUsuńW ogóle wszystko tak genialnie opisujesz, że wszystko można sobie bez problemu wyobrazić.
Zdesperowany Draco Malfoy. No nieźle. Jestem strasznie ciekawa co przedstawisz nam w kolejnej części. Nie mogę się doczekać! :D
Pozdrawiam, M.
Boże... to jest przepiękne! pełne uczuć i widać, jak dużo serca w to włożyłaś. Sam pomysł jest genialny ;) A ponoć Draco też jest inteligenty... ciekawe, kogo wybierze sobie za Drapieżną Dziewicę. Ja chcę już kolejną część! :D
OdpowiedzUsuńSectumsempra
http://www.jestes-moim-wrogiem-kochanie.blogspot.com/
A miałam nadzieję, że jednak skończysz tę miniaturkę. Jest po prostu genialna !
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to Kopciuszka, a konkretnie film "Kopciuszek : Roztańczona historia"
Dramione True Love <3
I co będzie dalej? No co? Wiesz, przez ciebie mam chęć znów obejrzeć tą wersję kopciuszka ^^
OdpowiedzUsuńCo ten Draco wymyślił? W jakim sensie Herm miała rację? Ach! Znowu tyle pytań! Wykończysz mnie! Obiecuje, będę cię odwiedzała w nocy i straszyła :)
Miniaturka jest świetna i jak dla mnie - nic dodać, nic ująć...
Tak więc kończę ten swój krótki wywód i pozdrawiam
Luar Princesa ♥
Fantastyczne, zwłaszcza, że mam sentyment do Historii Kopciuszka. Chcę więcej no! Zwłaszcza, że mam więcej czasu teraz. Biję pokłony...
OdpowiedzUsuńxoxo
Cudowne one-shot! Na prawde dobrze piszesz;) To opowiadanie przywodzi mi na mysl historie kopciuszka;) Dodalam Cie do ulubionych. Jak masz ochote to wpadnij do mnie: http://beznadziejnie-zakochana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetna miniaturka! dzisiaj znalazłam czas żeby przeczytać i nie mogę się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńZnowu ja. Miniaturka najcudowniejsza pod słońcem, księżycem i innymi gwiazdami oraz tymi innymi badziewiami latającymi w kosmosie. Z najbardziej niecierpliwą niecierpliwością oczekuję na następną część. Podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSwish
Miniaturka jest świetna, zakochałam się w niej! Która z nas nie chciałaby przeżyć podobnej historii ( pod warunkiem, że skończy się ona dobrze). Ciężko, mi jest dobrać jakieś odpowiednie słowa, by opisać twój talent, twoją umiejętność dobierania odpowiednich słów, zaciekawiania czytelnika. Nie zmarnuj go :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie na bloga z miniaturkami dramione you-make-me-rise-when-i-fall-dramione.blogspot.com
good job :)
OdpowiedzUsuń