X
Epilog:
Prawda, nadzieja i
miłość
Prawda...
Prawda
ma wiele twarzy.
Zadaniem
każdego człowieka
jest
odkrycie tej najbardziej ukrytej.
M.D.
Draco
Malfoy – bohater czy morderca?
Dracon
Lucjusz Malfoy – były śmierciożerca, obecny Minister Magii.
Przez jednych pogardzany, przez wielu innych podziwiany. Każdy zna
jego historię niemalże od podszewki, czy tyczy się to także
teraźniejszości? Czy czarodzieje wiedzą jaki mroczny sekret skrywa
rodzina Malfoy'ów? Specjalnie dla „Proroka Codziennego” odkrywa
go słynna reporterka, Parvati Patil.
Nie
od dziś wiadomo, że na świecie istnieje wielu ludzi spalanych
żądzą mordu, radujących się krzywdą innych. Po upadku Sami-
Wiecie- Kogo, byliśmy przekonani, że nasze problemy i cierpienia
się zakończą. Nikt, zupełnie nikt nie potrafił przewidzieć
takiego obrotu spraw. Ale czy nie tak właśnie działa zło? Skrada
się przyczajone i wychodzi z mroku całkowicie nieoczekiwane.
Organizacja
„Błękitna Zemsta” zebrała się kilka lat temu – jak
dowiedzieliśmy się z wiarygodnego źródła- pod przywództwem
niejakiego Joshuy Lucjusza Cartera. Jeżeli jakaś część imienia
czy nazwiska tego osobnika wydaje się Państwu znajoma – jesteście
na dobrym tropie.
Ze
względu na swoje ogromne podobieństwo to teraźniejszej Głowy
magicznego społeczeństwa- Ministra Dracona Lucjusza Malfoy'a-
został z nim niejednokrotnie pomylony. Kiedy postanowił pokazać
się ludziom od razu uznano, że jest to Minister Magii we własnej
osobie. Gdzie podziało się całe zaufanie społeczności?
Przyznam
szczerze, ze sama nie miałam w tej kwestii całkowitej pewności,
jednak po długotrwałych poszukiwaniach, a także rozmowach z
głównymi zainteresowanymi, mogę z ręka na sercu napisać, że
Dracon i Joshua są dwiema całkowicie odrębnymi osobami.
Skąd
w takim razie wziął się ten cały „Josh”?
Okazuje
się, że zmarły Lucjusz Malfoy Senior nie był wcale tak
przykładnym mężem jak się wszystkim wydawało.
Jak
donoszą najnowsze źródła, śp. Narcyza Malfoy przez dłuższy
czas miała problemy z poczęciem dziedzica. Jej dumny małżonek nie
mógł zostawić tego bez echa, postanowił więc wziąć sprawy „w
swoje ręce” i zadbać o „plan B”. Czy było to dobre
rozwiązanie? Cóż, patrząc na wydarzenia z kilku dni wstecz, można
śmiało wysunąć stwierdzenie, że ani trochę. Jeszcze większe
kontrowersje pociąga za sobą fakt pochodzenia matki bękarta.
Joshua
Lucjusz Carter przyszedł na świat 27 marca 1978 roku, w bogatym
domu na przedmieściach Denver. Jego matka była sławną aktorką
(zawód, bardzo popularny wśród mugoli) i nie miała w sobie ani
kropelki magicznej krwi. Dlaczego więc została wybranką tak bardzo
rygorystycznego i dbającego o czystość krwi człowieka jakim był
Lucjusz Malfoy? Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy niestety nigdy.
Mroczny
sekret Lucjusza Malfoy'a wreszcie ujrzał światło dzienne,
oczyszczając jego prawowitego dziedzica ze wszystkich podejrzeń w
związku z jego rzekomą przynależnością do „Błękitnej
Zemsty”. Jeżeli myślicie jednak że to koniec niespodzianek –
bardziej pomylić się nie mogliście.
Okazuje
się, że głównym celem przywódcy organizacji ( J. Cartera)
oczywiście była zemsta... jednak nie w imieniu
Tego-Którego-Imienia-Niewolno-Wymawiać. Z zazdrości o pozycję
społeczną swojego przyrodniego brata, postanowił pogrążyć go w
najgorszy możliwy sposób- wrabiając go w morderstwo, degradując
ze stanowiska, a ostatecznie eliminując Hermionę Granger (więcej
informacji na str. 10 „Nowa miłość Ministra Magii?”).
Gdyby
nie ciągłe interwencje najlepszego przyjaciela Ministra, Blaise'a
Zabiniego, nie wiadomo jak skończyłaby się ta historia (więcej na
str. 17 „Tragedia i heroizm Blaise'a Zabiniego – szaleństwo czy
bezgraniczna lojalność?”).
*~*~*
Nadzieja...
Nadzieja przychodzi do
człowieka wraz z drugim człowiekiem.
Dante Alighieri
Rok
później
Białe,
sterylne ściany mogły wprowadzić w przerażenie każdego człowieka
bez wyjątku- nawet tak wysoko postawioną osobistość jaką był
Dracon Lucjusz Malfoy. Rozglądał się na boki z nieudolnie ukrywaną
nerwowością, a jego ręce pokrywały malutkie kropelki potu. Nie
ważne było ile razy pokonywał już tę drogę, szalone spojrzenia
śledzące każdy jego ruch, nie były szczytem jego marzeń. Owszem,
lubił gdy wodzono za nim wzrokiem... jednak nie w taki sposób.
Wzdrygnął się nieznacznie, bardziej z przyzwyczajenia niż
potrzeby spoglądając na towarzyszącą mu kobietę. W
przeciwieństwie do niego nie okazywała żadnych oznak zdenerwowania
czy niepokoju. Kroczyła dumnie, z miną jak zwykle wyrażającą
bezgraniczną pewność siebie... Jak ona to robiła? Jak utrzymywała
ten spokój, kiedy on -Minister Magii!- miał ochotę dać nogi za
pas?
- No
co? - Kiedy usłyszał jej głos, zdał sobie sprawę, że wciąż
na nią patrzy... poczuł jak twarz oblewa mu niechciany rumieniec.
Wzruszył
ramionami i odwrócił spojrzenie, by nad sobą zapanować.
Widząc
jego reakcję, kobieta pokręciła jedynie głową, po czym skręciła
za prowadzącą ich pielęgniarką.
Niska,
krępa kobieta, o niezbyt przyjaznej twarzy, otworzyła przed nimi
drzwi, a po chwili zasłoniła je własnym ciałem. Założyła ręce
na piersi, przekrzywiając głowę tak, że jej niechlujny kok
zleciał nieco na lewą stronę.
- Żadnych
krzyków, żadnych ostrych narzędzi, żadnego...
- Tak,
tak. Wiemy o tym – przerwał jej Malfoy, nie zważając na maniery
przystające osobistości jego pokroju. Ile razy można słuchać
tego samego?
Pielęgniarka
zwęziła swoje ciemne oczy, jednak bez słowa odeszła tą samą
drogą, którą przyszli.
- Musiałeś
być taki niemiły? - Zapytała Hermiona, kiedy już znaleźli się
w pokoju- znów białym i sterylnym, jakżeby inaczej. Przewiesiła
swój płaszcz przez oparcie krzesła i posłała mu niezbyt
przychylne spojrzenie.
- Daj
spokój. - Machnął ręką, zbywając jej przytyk. - Nie masz już
dość słuchania w kółko tej samej regułki? Przecież...
- Cześć.
Też się cieszę, że was widzę. - Odezwał się głos spod
ściany, skutecznie przyciągając ich uwagę. Draco momentalnie
odwrócił się w tamtą stronę, patrząc jak Hermiona podchodzi do
łóżka i wita się z przyjacielem.
- Jak
się masz, Blaise?
- Jak
widać. - Uśmiechnął się uśmiechem, który powoli zaczynał
przypominać ten sprzed lat. Ten sam, który widniał na jego
twarzy, zanim... cóż, zanim zginęła Ginny.- Jestem wymyty za
wsze czasy! Codziennie mnie karmią, a raz na dzień mogę wyjść
na spacer po gościńcu. Żyć nie umierać!
- Widzę,
że znów wraca ci ochota na żarty! - powiedział Draco, posyłając
przyjacielowi krzywy uśmiech. - Choć muszę przyznać, że wciąż
jeszcze są kiepskie...
- Draco!-
fuknęła Hermiona, patrząc na niego z oburzeniem. Wbrew jej
ostrzeżeniu, Zabini wybuchnął głośnym, o dziwo!, szczerym
śmiechem.
Malfoy
spojrzał na niego, lustrując jego postać z góry na dół.
Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, jak dawno nie patrzył
na niego w ten sposób. Na wyciągnięcie dłoni widać było, jak
bardzo zmienił się Zabini od wydarzeń sprzed roku. Jego twarz
znów nabrała śniadego koloru, policzki zrobiły się pełne, a
przycięte włosy znów lśniły czystością i dawnym blaskiem.
Tylko w jego ciemnych oczach wciąż brakowało starej iskierki
wesołości... i raczej nie powróci już nigdy.
Zatopiony
we własnych myślach nie zauważył, że w pomieszczeniu pojawiła
się jeszcze jedna osoba. Siedząca przed nim para nagle przerwała
rozmowę, więc po raz kolejny skupił się na postaci Zabiniego.
Zauważył zmianę, jaka nastąpiła w jego twarzy, gdy spojrzał w
stronę drzwi. Mógłby przysiąc, że już gdzieś widział ten
wyraz twarzy... tak. Mniej więcej w ten sposób Diabeł zawsze
patrzył na swoją Wiewiórkę. Ale jakim cudem...?
Zanim
zdążył zrobić choćby jeden ruch, wyminęła go zwinna, szczupła
kobieta, kierując się wprost w stronę łóżka. Hermiona
rozpromieniła się na jej widok, a w oczach Zabiniego błysnął
jakiś bliżej nieokreślony płomyk... Przez jedną chwilę mógłby
przysiąc, że widzi rude włosy byłej ukochanej przyjaciela,
jednak szybko odrzucił tę wizję.
- Riley!
Jak dobrze cię widzieć! - zawołała Hermiona, przytulając do
siebie przyjaciółkę. Oczywiście, że to nie mogła być
Weasley, głuptasie...
- Jestem tutaj
praktycznie codziennie – odpowiedziała Riley, głaszcząc
Zabiniego po twarzy. Był to gest machinalny, a jednak tak
naturalny, jakby zachowywali się w ten sposób codziennie. Blaise
wtulił się w jej dłoń, przymykając lekko powieki. Riley
uśmiechnęła się, patrząc na niego z czułością, a Hermiona i
Draco wymienili spojrzenia.
Po chwili Draco
kiwnął głową, a Hermiona podniosła się z miejsca i cicho
wymknęli się z pomieszczenia, całkowicie niezauważeni.
Zatrzymali się za
drzwiami, patrząc na siebie z niedowierzaniem.
- Widziałeś to co
ja?
- To zależy o co
pytasz – powiedział Draco, uśmiechając się zadziornie. -
Jeżeli chodzi ci o maślane oczy Zabiniego, które robi do tej
twojej Riley, to nie dało się tego nie zauważyć...
W odpowiedzi dostał
mocnego kuksańca, a po chwili po korytarzu rozniósł się radosny okrzyk.
- Nie mogę w to
uwierzyć- emocjonowała się Hermiona, ruszając w stronę wyjścia.
- Jak mogliśmy tego nie zauważyć?
- Nie mam pojęcia. -
Kulturalnie przytrzymał jej drzwi, po czym ruszył jej śladem. -
Może zaczęło się to dopiero niedawno?
Hermiona zamyśliła
się na moment przetrawiając jego słowa. Po krótkiej chwili
pokręciła głową, a na jej ustach wykwitł uśmiech.
- A właściwie, czy
to ważne? Nareszcie zaczyna dochodzić do siebie.
Draco kiwnął
głową z zapałem.
- Jeszcze jest dla
niego nadzieja!
- Myślę, że to ona
jest jego nadzieją.
*~*~*
Miłość....
"Miłość to złota
nitka,która przechodzi przez wszystko,
wyciąga nas z mrocznych
dni w połyskujące światło."
N. Shisler: "Kruchość"
N. Shisler: "Kruchość"
3
lata i 4 tygodnie później...
- Draconie
Lucjuszu Malfoy! Znowu zostawiłeś skarpetki pod stołem!
Krzyk
Hermiony, od dwóch lat już nie Granger, a Malfoy, poniósł się
po całym domu. Nienawidziła niechlujstwa swojego męża, niestety
niektórych przyzwyczajeń nie da się wyplenić na stare lata...
Szybkim
ruchem zgarniała porozrzucaną garderobę, mamrocząc jednocześnie
pod nosem.
Już
miała odwrócił się, by krzyknąć po raz drugi ze zdwojoną
siłą, kiedy w drzwiach pojawił się Draco z ich roczną pociechą
na rękach.
Mała
Elaine była ich prawdziwym skarbem– rzadko zdarzało się by
kobieta w wieku Hermiony urodziła w pełni zdrowe dziecko... a
jednak cuda się zdarzają. Dziewczynka wniosła w ich życie tak
wiele szczęścia, że jego ilość całkowicie zrekompensowała
dawne lata smutku.
- Widzisz
Ellie?- powiedział Draco, sadzając małą w dziecięcym krzesełku.
- Mama tylko krzyczy i krzyczy. Musimy ją jakoś rozluźnić,
prawda?
Wzrok
jakim obdarzył małą, mógłby roztopić największy lód.
Mimo
zdenerwowania, Hermiona nie potrafiła powstrzymać uśmiechu
czułości, który cisnął jej się na usta.
Podeszła
do Dracona, wciąż pochylonego nad małą i, całkowicie
zapominając o wciąż rozrzuconych skarpetach, z ufnością wtuliła
się w jego bok.
W
młodości zawsze marzyła, że kiedyś spotka ją wielka miłość.
Tak wielka, że nie będzie widziała świata poza swoim mężczyzną.
Że będą wpatrzeni tylko w siebie, będą żyć tylko dla siebie.
Do pewnego momentu myślała, że tym mężczyzną będzie Ronald...
jednak dobrze, że tak się nie stało. To nie on był jej
przeznaczony, nie jego powinna kochać. Draco. To na niego czekała
całe swoje życie. Czy byli sobie przeznaczeni już w momencie, gdy
spotkali się po raz pierwszy? Nie wiedziała tego, jednak wraz ze
świadomością uczucia jakim go darzy, zrozumiała, że jej
wyobrażenie o miłości było mylne.
W
miłości nie chodzi o to by być zapatrzonym w siebie nawzajem,
lecz o to by patrzeć w tą samą stronę. Zyskała przyjaciela,
partnera i ukochanego w jednym, a ukoronowaniem ich związku było
maleństwo, które w tym momencie przyglądało im się swoimi
bystrymi, brązowymi ślepkami.
Poczuła
jak Draco obejmuje ją ramieniem, a po chwili utonęła w jego
niedźwiedzim uścisku.
A
jednak na stare lata można znaleźć prawdziwą miłość...
Uniosła głowę by
spojrzeć mu w oczy. To, co widziała w nich każdego dnia było
czymś stałym, wiecznym, zesłanym przez los. Odwzajemnił
spojrzenie, pocierając lekko swoim nosem o jej.
Kto
by się spodziewał, że ten chłodny Minister może mieć w sobie
tyle czułości...?
- Kocham cię.
- A ja ciebie.
W momencie gdy ich
usta połączyły się w pocałunku, nie potrzeba było więcej
słów. Mieli wszystko czego potrzebowali. Za sobą burzliwą
przeszłość, piękną teraźniejszość i jeszcze lepszą
przyszłość. Bez nienawiści, bez zemsty, bez złości.
Zemsta
jest tylko jedną z odmian lamentu i tylko miłość jest w stanie w
pełni nas wyzwolić
Koniec
Koniec... Zaczynając pisać to opowiadanie, byłam pewna, że pójdzie mi szybko- niestety myliłam się. Z czasem rozdziały zaczęły pojawiać się coraz rzadziej, za co przepraszam wszystkich czytelników, którzy na nie oczekiwali. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie. Nie potrafiłam się zebrać.
Nie jestem za bardzo zadowolona z epilogu, myślę, że będę musiała przejrzeć go jeszcze kilka razy zanim wyłapię wszystkie błędy i niedoskonałości. Nie chciałam jednak ciągnąć tej niepewności, czy opowiadanie zostanie skończone czy nie. Zostało. Mogę to podpiąć pod mój kolejny, mały sukces.
Wraz z zakończeniem "Czasu zemsty" miałam zamiar rozstać się z Dramione, teraz jednak nie jestem już pewna czy tego chcę. Mam pomysł na dwa niedługie opowiadania,lecz czy się pojawią i kiedy - nie wiem. Na razie nie mam czasu na nic poza nauką i pisaniem innego rodzaju tekstu.
Na ten moment dziękuję serdecznie wszystkim czytelnikom - zarówno "Prawdziwe miłości" jak i "czasu zemsty", że byli przy mnie, że czytali. Mam nadzieję, że sprawiłam Wam choć niewielką przyjemność swoimi tekstami.
Nie mówię więc "żegnajcie", ale "do zobaczenia". Myślę, że jeszcze o sobie usłyszymy!
Wasza,
M.D.
Dzięki Tobie mam zapewniony dobry humor do końca dnia. Cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze, w pewnym momencie zachciało mi się płakać :). Co tu więcej pisać? Masz talent, pisz dalej a ja na pewno przeczytam :) TO DO ZOBACZENIA :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co się będę rozpisywać, być Twoją czytelniczką to naprawdę wspaniałe uczucie.
OdpowiedzUsuńWróć jeszcze. :)
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
o kurcze o.O
OdpowiedzUsuńja nie wyłapałam żadnych błędów, bo wcale ich nie szukałam i dobrze mi z tym, uwielbiam twoje Dramione, zawsze są inne od reszty i zawsze z chęcią do nich sięgam, gdybyś zechciała nas jeszcze czymś poczęstować to z pewnością to przeczytam, bo wiem, że warto :)
trzymaj się cieplutko, będę tęsknić za tą historią, bo zawsze jest smutno, gdy coś dobrego się kończy, ale trzymam za ciebie kciuki, i w życiu prywatnym i tym blogerskim (istnieje takie słowo ? ;P)
Pozdrawiam i ... do zobaczenia ;D
Cieszę się, że dokończyłaś to opowiadanie. Epilog zgrabny, ciekawy i zawierający wszystko to co powinien. Pozdrawiam i do zobaczenia,
OdpowiedzUsuńAniaXXX
Jeju, bardzo się cieszę, że wreszcie opublikowałaś epilog. Po poprzednim rozdziale czułam niedosyt, a ten epilog z pewnością ów niedosyt został do końca zniszczony. Ta notka jest z pewnością pięknym uwieńczeniem całej historii... Już z początku mnie zdziwiłaś, kiedy okazało się, że bohaterowie są starsi niż zazwyczaj są opisywani w ff. Od pierwszego rozdziału wiedziałam, że chcę czytać dalej i dalej i dalej, a Ty tylko budowałaś napięcie, utrzymując nas w niepewności, aby w końcu wszystko wyjaśnić. Sporym zaskoczeniem w "Czasie Zemsty" była dla mnie postać Zabiniego; wykreowałaś go bardzo naturalnie. Epilog także mi się wyjątkowo podobał. Tak się cieszę, że jest happy end! Po "Prawdziwej miłości" na prawdę tego potrzebowałam. Wszystko jest dobrze, jest spokojnie i nic się nie dzieje, a mała istotka, jaka w końcu pojawiła się na świecie, tylko jeszcze bardziej umocniła ich uczucie. Tekst ze skarpetkami absolutnie mnie rozwalił. No i cieszę się, że Blaise po tylu latach od śmierci Ginny w końcu zaczyna dochodzić do siebie, i, no cóż, po prostu żyć w miarę normalnie. Zasługuje na szczęście.
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje kolejne opowiadanie, życzę powodzenia na egzaminach, i dziękuję za to opowiadanie. ;)
Jeśli masz ochotę i czas, u mnie jakiś czas temu pojawił się rozdział 9.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Cieszę się że dokończyłaś to opowiadania. Epilog jest dobry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki <3
Czyli w końcu nastał ten moment... koniec. "Czas zemsty" mimo iż nie za długi z całą pewnością skradł moje serce. To wszystko, co było mi dane przeżyć z bohaterami, ich wzloty i upadki, za to Ci dziękuję. Stworzyłaś coś pięknego, zawierającego w sobie wiele wartości, ale i ciekawej akcji. Takie historie pamięta się najdłużej.
OdpowiedzUsuńEpilog to bezdyskusyjna kwintesencja całości. Idealne zakończenie ukazujące prawdę, nadzieję i miłość, które dominowały w tym opowiadaniu. Cieszę się, że bohaterowie dali rade stawić czoło przeciwnościom losu, aby móc żyć szczęśliwe.
Gratuluję Ci stworzenia kolejnego tak pięknego Dramione i z całego serca liczę, że istotnie jeszcze się nie żegnamy :)
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Dziękuję za to opowiadanie, bardzo lubiłam tutaj zaglądać. Mam nadzieję, że niedługo znowu tutaj zawitasz :)
OdpowiedzUsuńEpilog bardzo fajny, przyjemnie się go czytało. Bardzo ucieszyło mnie takie zakończenie. Był mrok, ale wyszło słońce, u wszystkich :)
Pozdrawiam ciepło,
Domi
Coz powiedzieć.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest piękne.
Do końca nie byłam pewna co zrobisz.
Dziękuję za wszystkie mile spędzone momenty z rozdziałami.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
No fajny epilog. Mi się bardzo podobał ;) Jak dobrze że z Blaisem już jest lepiej ;) No i Hermiona z Draco małżeństwem :D Super ;) No to czekam na twoje kolejne opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa W ;*
Cóż... brakuje mi po prostu słów. To jest tak genialne, że aż boli.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak jest szczęśliwe zakończenie.
Liczę, że wrócisz kiedyś z nowym dramione.
Ubóstwiam Cię :)
Pozdrawiam,
Swish
Genialny epilog! Jest w nim coś takiego co chwyciło mnie za serce... Z chęcią przeczytam jakieś Twoje kolejne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga niedawno.... przeczytałam 2 całe opowiadania. Nie mogę się pogodziç z zakończeniem Prawdziwej Miłości....smutek
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne opowiadanie!
Skończyłam wszystkie rozdziały z Zemsty. Trochę głupio mi porównywać to opowiadanie z Prawdziwą miłością, której początki wciąż pamiętam, ale jednak to zrobię, bo chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, jak bardzo się rozwinęłaś. Półroczna przerwa od Twojego bloga miała jeden plus - zdecydowanie lepiej czytało mi się tę historię, lepiej to wszystko odbierałam i chyba troszkę bardziej zżyłam się z bohaterami, chociaż tutaj rozdziałów było o wiele mniej niż w pierwszym opowiadaniu. Niesamowicie wciągnęłam się w losy Draco i Hermiony (kończyłam ostatnie notki w przerwach pomiędzy jednym rozdaniem Oscarów a drugim, a to coś znaczy!). Przedstawienie Zabiniego - super, szkoda mi tylko Ginny, ale całość naprawdę świetna - dopracowana, ze szczegółami, wręcz idealna!
OdpowiedzUsuńNajgorsze (czy raczej najlepsze) jest to, że akurat podczas czytania Twojego opowiadania włączyłam link podesłany od koleżanki i tam była piosenka "Girl crush", w której się zakochałam i słuchałam podczas czytania. Teraz właśnie ona kojarzy mi się z Zemstą, z Draco ("long, blond hair") i jego niesamowitą Malfoy'owatością (tak jak zawsze z Prawdziwą miłością będzie mi się kojarzyło "Demons" Dragonsów :')).
Nie wiem, co jeszcze Ci napisać. Przepraszam za taką długą nieobecność. Wtedy odrzuciłam Dramione, zajęłam się czymś innym, ale to był błąd, bo HP i Dramione będzie zawsze częścią mnie, nawet jak już przestanę pisać. Ech, sentymenty mnie biorą.
W każdym razie mam nadzieję, że wrócisz do nas. Nieważne kiedy, gdzie i w jakiej formie - możemy czekać. Przerwa jest naprawdę dobra i oczyszczająca - pamiętaj, że nawet jeśli nie wrócisz z Dramione, będę Cię uwielbiać za te dwa opowiadania i piękne miniaturki (a ostatnia jeszcze przede mną, muszę ją nadrobić!). Do, mam nadzieję, napisania.
Twoja Fioletoowa
Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! Bez interwencji Zbiniego ta historia nie mogłaby się tak potoczyć. (Oh, czyż nie jestem genialna? W końcu byłam pewna, że Blais ma coś z tym wspólnego)
OdpowiedzUsuńSkończyłam, i powiem szczerze, jestem pełna podziwu co do Twojego samozaparcia, stylu i tzw. warsztatu! :)
Tak więc, wielkie brawa dla tej Pani za tak dobrze odwaloną robotę!
Cóż więcej mogę dodać. Dzisiaj, w tym "natłoku" Dramione rzadko się zdarza trafić na coś naprawdę dobrego i ORYGINALNEGO. A twoje opowiadanie, jak i miniaturki, zdecydowanie takie są. Wszystko czytało się z przyjemnością, momentami z zapartym tchem i uśmiechem na ustach. Świetnie opisujesz uczucia bohaterów, z którymi, prawdę mówiąc bardzo się zżyłam i zinterpretowałam (? nie mogę znaleźć odpowiedniego słówka, wybacz)
Cieszę się, że czeka mnie jeszcze jedno Twoje opowiadanko i mam nadzieję, na Twój rychły powrót.
Ach i oczywiście, zgadzam się z Kochaną Fioletoową pod każdym względem..
Buziaki
Nowa, wierna czytelniczka - Promise :D
Wczoraj skonczylam czytać obydwa twoje opowiadania i czulam się jakbym czytała je pierwszy raz :) bardzo dobrze napisane historię do których moglabym ciągle wracać ;)
OdpowiedzUsuńA przy okazji mam pytanie, czy planujesz stworzyć jakąś nową historię w najbliższym czasie ? :)
Po przeczytaniu epilogu bardzo zasmucil mnie fakt, ze nie wpadlam na tego bloga wczesniej :( Z pewnością nadrobie wszystkie rozdziały. Mam nadzieję, ze napiszesz te dwa krótkie opowiadania, o których wspominalas, bo naprawde miło czyta się twoje twórczości :)
OdpowiedzUsuńhttp://slughorn.blog.pl