Obiecałam, więc dodaję ;)
Dziękuję ślicznie za reakcję <3
*~*~*
One shot II cz. II
Zmiany
zachodzą tylko wtedy, gdy idziemy pod prąd,
kiedy robimy coś całkowicie wbrew
wszystkiemu, do czego przywykliśmy.
Paulo Coelho
ROZTOPY
Dni mijały jeden za drugim, zlewając się ze sobą. Czas
nieubłaganie przybliżał dzień pierwszego września, który był
jednoznaczny z powrotem do Hogwartu.
Draco leżał na hamaku zawieszonym w ogromnym podwórku, między
dwoma rozłożystymi jabłoniami. Zachodzące słońce oświetlało
jego platynowoblond włosy tworząc różnorodną konstelację
kolorów, a delikatny ciepły wietrzyk muskał jego wciąż bladą
twarz.
Od dwóch dni czuł się całkiem nieźle i bardzo dobrze zdawał
sobie sprawę, że jest to zasługa troskliwej opieki, którą
obdarzała go ta niezwykła gryfonka.
Od pamiętnego dnia, gdy się obudził, a dziewczyna wybiegła z
pokoju trzaskając drzwiami, starał się nie naciskać jej na
odcisk. Próbował być uprzejmy, ale preferował raczej trwanie z
boku połączone z obserwowaniem jej poczynań. Do teraz nie odważył
się podziękować jej za wszystko co dla niego zrobiła. Sumienie
gryzło go z każdym dniem coraz bardziej, szepcząc natarczywie by
to zrobił, jednak nie potrafił się zebrać. Za każdym razem gdy
próbował, dziwny blask w jej czekoladowych oczach z łatwością
odbierał mu całą determinację i pewność siebie.
Zmienił pozycję tak, by móc obserwować leżącą nieopodal na
kocu, brązowowłosą nastolatkę. Dziewczyna leżała na brzuchu,
ubrana w krótkie, granatowe spodenki oraz letnią koszulkę na
ramiączkach. Wyglądała bardzo dziewczęco i... słodko.
Mimo, że pierwszy raz użył tego słowa już trzy dni temu, to
wciąż nie mógł pogodzić się z faktem, że takie myśli tworzą
się w jego głowie. Westchnął bezgłośnie, po czym opadł z
powrotem na plecy wpatrując się w czyste niebo.
Może i przez ten czas starał się unikać Granger, jednak
nieświadomie zawsze był w pobliżu obserwując każdy jej ruch czy
zachowanie. Znał już na pamięć rozkład jej dnia, ulubione danie,
książkę czy ciuch. Z łatwością potrafił odgadnąć z wyrazu
jej twarzy każdą emocję oraz myśl. Był bardzo dobrym
obserwatorem, jednak niewielu ludzi zdawało sobie z tego sprawę.
W umyśle pojawiła mu się scena jak dzień po ich pierwszym
wspólnym śniadaniu wyrzuciła cały obiad stwierdzając, że „nie
wyszedł jej tak jak powinien”. Musiała być jak zwykle
perfekcyjna; zawsze i we wszystkim.
Na
to wspomnienie z ledwością powstrzymał parsknięcie śmiechem,
który skumulował się w jego piersi. Coraz częściej zdarzało mu
się śmiać, co dawniej było niemalże anomalią. Przez te parę
dni spędzonych w maleńkim domku na malowniczej wsi, zdążył
całkowicie zapomnieć o czekającym go zadaniu. Czasem tylko, gdy
wieczorem leżał w samotności w przydzielonym mu pokoju, pojawiały
się bolesne myśli oraz wspomnienia. Musiał przyznać, że obecność
gryfonki przestała mu w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Nie
zwracał już najmniejszej uwagi na to, że nie jest czystej krwi.
Całkowicie też zrezygnował z nazywania jej szlamą. Po
tym jak okazała mu swoje serce, nie zasługiwała już na takie
traktowanie jakie serwował jej przez tyle lat.
Ta mała miała na niego dziwny wpływ... może nawet mógłby zacząć
z nią rozmawiać.
W momencie, gdy ta myśl zaświtała w jego głowie zauważył, że
nieświadomie podniósł się z miejsca. Jego ciało postanowiło
zdecydować za niego i jakoś nie miał ochoty mu się
przeciwstawiać. Złapawszy za jaśka, na którym leżał, podszedł
do leżącej na kocu kasztanowłosej. Kiedy znajdował się parę
kroków od niej, coś sprawiło, że się zawahał. Nagle zniknęła
cała determinacja, która towarzyszyła mu od momentu kiedy wstał z
wygodnego hamaka. Po raz kolejny poczuł się jak tchórz, co przy
tej drobnej osóbce zdarzało się stanowczo zbyt często.
Już miał się odwrócić by odejść, kiedy leżąca przed nim
dziewczyna zwróciła na niego zdziwione spojrzenie.
- Stało się coś? - zapytała mrużąc oczy od blasku zachodzącego
słońca.- Nie.
Niewielka zmarszczka przecięła jej gładkie jak marmur czoło.
- To dlaczego stoisz nade mną?
Draco zawahał się na moment. Co miał odpowiedzieć na tak jasno
postawione pytanie? Że zmienił do niej stosunek i postanowił, że
może rozmawiać z ludźmi jej pokroju? Jak nic dostałby w twarz, a
czuł, że dzisiejszego dnia nie chce denerwować swojej
„opiekunki”.
- Chciałem... - zupełnie nie wiedział jak dokończyć myśl.
Spojrzał we wpatrzone w niego zdziwione oczy i poczuł, że robi mu
się naprawdę głupio. Miała na niego zdecydowanie zbyt duży
wpływ. Za długo już przebywa w jej towarzystwie!
Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, następnie
obejmując nogi ramionami zaczęła przyglądać mu się bardziej
przenikliwym wzrokiem.
- Chciałeś...? - ponagliła, pochylając się delikatnie w jego
stronę.
- Chciałem... zapytać kiedy będzie kolacja – wydukał w końcu
pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła do głowy. Na widok miny
Granger niemal natychmiast skarcił się w duchu.
- Jak jesteś głodny to tam jest kuchnia – powiedziała wskazując
dłonią na postawiony za nią domek pokryty białą farbą. -
Odzyskałeś siły, masz dwie sprawne ręce, nic więc nie stoi na
przeszkodzie byś mógł przygotować sobie jedzenie.
Dodała opanowanym tonem, po czym wróciła do czytanej książki.
Dawniej za taki tekst Draco z pewnością zrównałby tę gryfonkę
z ziemią, teraz jednak nie poczuł nic. Przestąpił jedynie z nogi
na nogę, zastanawiając jak inaczej rozwiązać zaistniałą
sytuację.
- Coś jeszcze? - podejrzliwy głos Granger wyrwał go z zamyślenia.
Zupełnie nie zauważył kiedy się odwróciła. Z wyrazu jej twarzy
wywnioskował, że wpatruje się w niego już dłuższą chwilę.
Nie odpowiedział tym razem nic, tylko po prostu wpakował się na
koc tuż obok niej. Nie wiedział co go do tego podkusiło, lecz gdy
zobaczył oniemiałą minę Granger, pogratulował sobie takiego
zachowania.
Kasztanowłosa dosłownie musiała zbierać szczękę z ziemi. Draco
zaśmiał się lekko, kładąc jednocześnie z rękami podłożonymi
pod głowę.
- Co ty, przepraszam, robisz? - zapytała, gdy już udało jej się
otrząsnąć z pierwszego szoku.
Blondwłosy ślizgon nadal rozbawiony całą tą sytuacją, wzruszył
jedynie ramionami.
- Bolą mnie plecy – odpowiedział prosto, wpatrując się w
ciemniejący nieboskłon.
Zobaczył kątem oka, że marszczy czoło i ledwo zauważalnie kręci
głową. Nic już jednak nie odpowiedziała, wracając do przerwanej
lektury.
Zapanowała między nimi spokojna cisza, bez wrzasków, kłótni,
ani żadnych innych spięć. Draco nie potrafił wyjść z szoku, że
potrafią siedzieć tak blisko siebie bez żadnych obraźliwych słów
czy komentarzy. To zakrawało niemalże na cud, mimo to czuł się z
tym w miarę dobrze.
Leżeli tak w milczeniu, on zapatrzony w niebo, ona czytająca
książkę. Dopiero późnym wieczorem, kiedy już nawet przy
świetle różdżki nie było zbyt wiele widać, zebrali się z
miejsca i nadal w milczeniu ruszyli do domku. Pożegnali się lekkim
skinieniem głowy, po czym każde poszło do własnej sypialni
dokładnie analizując dzisiejsze wydarzenie, które bez wątpienia
było czymś na kształt przełomu.
*~*~*
Hermiona krzątała się po niewielkiej kuchni robiąc kanapki i
parząc herbatę. Pogoda za oknem po raz pierwszy od półtora
tygodnia, który spędziła ze swym największym wrogiem w hrabstwie
Wiltshire, przywitała nowy dzień ponurą szarością. Dotychczas
czyste niebo pokrywały ciemne chmury, a rzęsisty deszcz uderzał o
szyby z głuchym bębnieniem.
Aura rozchodząca się za oknem wpływała na gryfonkę wywołując w
niej melancholijny i zarazem bardzo senny nastrój.
Jej myśli płynęły własnym torem, nie zakłócane żadnym
dźwiękiem, prócz rytmicznych uderzeń kropel o szyby. Wpatrzyła
się w szary krajobraz za oknem, a przed jej oczami pojawił się
obraz nadal jeszcze śpiącego ślizgona.
Od kiedy wybudził się ze śpiączki, obserwowała uważnie każdy
jego ruch. Musiała przyznać, że była bardzo dumna widząc jak na
jego bladą twarz wraca kolor, w oczach błyska ironia, a słowa znów
barwi tak dobrze znany sarkastyczny ton. Co tu dużo mówić,
„odwaliła” kawał dobrej roboty, a efekty jej opieki oraz
ciężkiej pracy odzwierciedlał w pełni ten irytujący arystokrata.
Cztery dni od feralnej kłótni zauważyła, że całkowicie
przywykła do obecności chłopaka, co dawniej byłoby nie do
pomyślenia. A jednak tak się stało. Zupełnie jej nie
przeszkadzał, a czasem wręcz cieszyła się z jego obecności.
Szczególnie w ciemne i samotne noce dziękowała Godrykowi za
ślizgona śpiącego w drugim pokoju.
Podejrzewała, że w zmianie jej nastawienia bardzo dużą rolę
odgrywał sam fakt, iż Malfoy przestał jej dokuczać, kłócić się
z nią czy wyzywać. Ogólnie rzecz biorąc nie odzywał się
praktycznie w ogóle, nie licząc krótkich, zdawkowych pytań
dotyczących czysto przyziemnych spraw.
Myśli kasztanowłosej dziewczyny momentalnie popłynęły w stronę
wydarzenia sprzed dwóch dni. Doskonale pamiętała swoją reakcję
na obecność stojącego za nią chłopaka. Nie spodziewała się
zupełnie takiego zachowania, nie do tego ją przyzwyczaił. Nie
dość, że zazwyczaj się nie odzywał, to jeszcze traktował ją
jak powietrze. Co więc go podkusiło do leżenia z nią na tym kocu?
Pokręciła głową próbując odgonić nurtujące myśli, przez co
długie loki opadły bezładnie na jej twarz. Odgarnęła je jednym
ruchem ręki i aż podskoczyła, gdy zobaczyła w progu opierającego
się nonszalancko Malfoy'a. O wilku mowa...
Jego sylwetka wreszcie była w pełni wyprostowana, a od postawy biła
niezwykła pewność siebie. W stalowoszarych oczach zauważyła
dziwny blask, a na ustach ironiczny uśmiech. Jedynie delikatne sińce
pod oczami wskazywały na przebyte niedawno wydarzenia,
odzwierciedlając przy tym wewnętrzny stres. Mierząc go oceniającym
spojrzeniem utwierdziła się w przekonaniu, że jest już niemal
całkowicie zdrowy. Do rozpoczęcia roku nadal pozostał tydzień, a
do tego czasu z pewnością dojdzie do siebie w każdym możliwym
calu.
Skinęła mu głową zgodnie ze zwyczajem, po czym odwróciła
spojrzenie na blat. Ze zdziwieniem zauważyła, że kanapki leżą na
talerzu już gotowe do podania; musiała zrobić je w czasie tej
gonitwy wspomnień.
Złapała talerz, zaniosła go na stolik i wróciła po herbatę. W
tym czasie stojący w progu blondyn nie ruszył się ani o milimetr.
Usiadła w swoim zwyczajowym miejscu, nie zaszczycając go nawet
spojrzeniem, a po chwili zrobił to samo. Odniosła dziwne wrażenie,
że właśnie otrzymała pokaz dobrych manier; poczekał aż zajmie
miejsce pierwsza aby móc zrobić to samemu.
Skrzywiła się do własnych niedorzecznych myśli, po czym chwyciła
pierwszą lepszą kanapkę z brzegu i niewiele czekając wsadziła ją
sobie do ust. Przymknęła oczy z rozkoszą, czując delikatny smak
świeżego pomidora.
- Co będziemy dziś robić? - przerwał jej kontemplację
zaciekawiony głos. Momentalnie uniosła powieki, walcząc z
odzyskaniem oddechu, od którego została odcięta przez większy
kawałek, który stanął jej w przełyku. W panice złapała
herbatę, a po chwili zaniosła się donośnym kaszlem. Malfoy
zawahał się przez moment. Zdążyła dojrzeć jak przewraca tymi
swoimi stalowoszarymi oczami, a następnie nachylił się by
poklepać ją po plecach.
Nie wiedziała czy była to zasługa lekkiego uderzenia jego dłoni,
czy też szoku, ale w momencie gdy poczuła jego dotyk cały atak
minął, a oczy rozszerzyły się co najmniej do rozmiaru spodków.
Niewiele myśląc sięgnęła przez stół by chwycić stojący
przed nim kubek z herbatą, po czym podsunęła go pod nos. Eliksir
wzmacniający, wszystko w porządku. Co więc mu odbija?
Odłożyła jego własność rumieniąc się delikatnie na to
raptowne zachowanie. Kątem oka zarejestrowała jak ledwo
zauważalnie kręci głową, odgryzając kawałek kanapki.
Nie upomniał się o odpowiedź, więc postanowiła udawać, że
pytanie wraz całą tą sytuacją wcale nie miały miejsca.
Dokończyli swoje porcje w całkowitej ciszy, a w Hermionie zaczęła
rodzić się nadzieja, że nie będzie miał zamiaru niepokoić jej
więcej. Dopiła zimny już napój, odniosła do zlewu i już miała
wyjść kiedy usłyszała delikatne chrząknięcie.
Odetchnęła dwa razy, po czym odwróciła się z miną, wyrażającą
szczere zdziwienie.
- Za mało eliksiru? - zapytała poważnie, lecz zdradziła ją
nadzieja słyszalna w jej głosie. Na twarz blondyna wypłynął
ironiczny uśmiech.
- No więc co będziemy dziś robić? - odpowiedział pytaniem na
pytanie, zupełnie ignorując rezygnację malującą się na jej
twarzy.
- MY nie będziemy robić nic. JA mam zamiar rozłożyć się przed
kominkiem z książką, TY rób co tam tylko sobie chcesz –
odpowiedziała stanowczo, po czym idąc za własnymi słowami,
złapała „Gildię magów” pióra Trudi Canavan i usadowiła się
w miękkim fotelu.
Przez kilka cudownych chwil panował zupełny spokój. Jednak po
upływie kilkunastu minut usłyszała ciche skrzypienie drzwi do
salonu, a już po chwili Malfoy leżał na kanapie wpatrując się
tępo w sufit.
Postanowiła go ignorować ze szczerą nadzieją, że w końcu sobie
pójdzie. Właściwie to było jej wszystko jedno gdzie był, byleby
nie przeszkadzał, więc gdy usłyszała ciche pogwizdywanie
stopniowo przechodzące w głośniejsze, zamknęła z trzaskiem
trzymaną książkę i spojrzała na intruza wściekłym wzrokiem.
- Co tu robisz?
- Leżę – odpowiedział prosto nie patrząc w jej stronę.
- Ale dlaczego tutaj? - drążyła zirytowana dziewczyna. Niech w
końcu przestanie gwizdać!
- Mówiłaś, że mogę robić co mi się żywnie podoba. Mam ochotę
leżeć tutaj i gwizdać patrząc w sufit.
- To znaczy, że ja mam wyjść, tak? - Hermiona zwęziła swoje
czekoladowe oczy, nie spuszczając wzroku ze ślizgona.
- Nikt ci nie każe – odpowiedział, spoglądając wreszcie w jej
stronę.
Gryfonka zastanowiła się chwilę nad wyjściem z pokoju,
zdecydowała jednak nie dawać satysfakcji temu arogantowi.
- Świetnie – powiedziała, podsuwając jednocześnie nogi pot tyłek
i otwierając z powrotem książkę.
Pięć minut ciszy, a następnie po pokoju znów rozniósł się
dźwięk wygwizdywanej melodii.
Modląc się o cierpliwość przymknęła oczy.
- Mógłbyś. Przestać. Gwizdać? - wysyczała przez zaciśnięte
zęby nadal nie otwierając oczu.
- Mógłbym – arogancki ton, który wypłynął z jego ust
zabarwiony był domieszką rozbawienia.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem widząc tak szybką
kapitulację.
- Przestaniesz?
Wyglądał jakby mocno się nad czymś zastanawiał, a jego prawa
dłoń powędrowała do podbródka, stukając lekko wskazującym
palcem.
- A bardzo cię to dekoncentruje, Granger?
- Nawet nie wiesz jak... - odpowiedziała wciąż zdziwiona.
- Ok – wzruszył ramionami, a z jego ust znów wypłynął gwizd.
- MALFOY!
Miała już serdecznie dość tej dziecinady. Dosłownie ostatkami
sił powstrzymywała się przed wyrzuceniem tego dupka za drzwi.
Jakby wyczuwając jej napięcie, ślizgon zaśmiał się jedynie,
ale już więcej nie zakłócał obecnej między nimi ciszy.
*~*~*
Nie wiedział skąd mu się to wzięło. Nagła potrzeba spędzania
czasu z Granger spadła na niego niczym grom z jasnego nieba. Być
może było to spowodowane zbyt długim milczeniem w samotności, ale
i tak było to conajmniej dziwne. Mimo, że nie potrafił do końca
pogodzić się z tą anormalną potrzebą, spędzał przy niej bardzo
dużo czasu. Nie miał ochoty jej przeszkadzać ani dokuczać. Robił
to jednak, aby udowodnić samemu sobie, że wciąż jest tym samym
Draconem Malfoy'em co przed niemal dwoma tygodniami.
Ich wspólne „spędzanie czasu” polegało głównie na
przesiadywaniu w jednym pomieszczeniu w całkowitej ciszy. Przez
większość tego czasu gryfonka czytała, a on leżał patrząc w
sufit, bądź spoglądał przez okno.
Pogoda wyraźnie ich nie dopieszczała, ponieważ przez kolejne dni
nadal padało, a więc także i lista rzeczy którymi mogliby się
zająć została maksymalnie ukrócona.
Trzeciego dnia, ponura szarość za oknem, a także głuche bębnienie
deszczu o parapety połączone z obecną w pokoju głęboką ciszą,
zaczęły go naprawdę drażnić. Straszliwie się nudził.
Spojrzał na siedzącą na podłodze kasztanowłosą i niewiele
myśląc podszedł by opaść na położony naprzeciw niej fotel.
Oparł się nonszalancko, czekając aż w jakiś sposób zareaguje na
jego obecność, prowokując tym samym rozmowę. Przeliczył się
jednak. Dziewczyna odetchnęła chicho, po czym wyrafinowanym ruchem
oblizała palec, by w iście arystokratyczny sposób przewrócić
stronę.
Widząc jej zachowanie, przewrócił oczami i pochylił się do
przodu nie spuszczając z niej wzroku.
Musiał przyznać, że była... nawet atrakcyjna. Oczywiście jak na
kujonicę, mola książkowego, no i oczywiście gryfonkę, nieczystej
krwi.
Z niewiadomych przyczyn, do jego myśli napłynęły wspomnienia z
ostatniego spotkania z Czarnym Panem, wywołując na twarz bliżej
nieokreślony grymas.
- Skoro tak bardzo drażni cię mój widok, to po co mnie obserwujesz?
- usłyszał melodyjny głos. Dziewczyna ani na moment nie oderwała
wzroku od lektury, a mimo to musiała zobaczyć wyraz jego twarzy,
gdy się zamyślił.- Co czytasz? - zapytał zanim zdążył powstrzymać ten dziwny impuls.
- A pytasz o to bo...? - nadal nie podniosła wzroku, ostentacyjnie przewracając kolejną stronę.
Jej aroganckie zachowanie zaczęło nieźle działać mu na nerwy,
dlatego też wychylił się w stronę dziewczyny i jednym zręcznym
ruchem zamknął trzymaną przez nią książkę.
- Bo mnie to interesuje – odpowiedział. Zupełnie ignorując
oburzoną minę kasztanowłosej, zaczął dokładnie oglądać
zdobycz. - Trudi Canavan?
Nie zdążył podnieść pytającego wzroku, kiedy gruby wolumin
zniknął mu sprzed oczu by wylądować w rękach właścicielki.
- Tak, mugolska pisarka z Australii – odpowiedziała wstając z
miejsca i otrzepując krótkie, dresowe spodenki. Rzuciła mu
szybkie spojrzenie, jakby chciała coś dodać, ale po chwili
zrezygnowała znikając za drzwiami.
Pokręcił głową na widok jej zachowania, po czym nie bardzo
panując nad odruchami własnego ciała, ruszył za nią.
Jego kroki od razu skierowały się do kuchni- drugiego miejsca,
gdzie najczęściej przebywali. Zastał ją siedzącą przy stoliku,
z książką kucharską w rękach. Znów przewrócił oczami. Czy
ona zawsze i wszystko musi czytać?
Usiadł naprzeciw niej. Tym razem nie zamierzał biernie oczekiwać
na jej reakcję.
- Dobra jest? - zapytał beznamiętnym tonem, byle tylko rozwinąć
rozmowę. Miał już dość tej ciągłej ciszy.
- Kto?
- Noo, ta Toody Cavanagh – odpowiedział, patrząc jak wstaje z
miejsce i wkłada torebkę z ryżem do gotującej się wody.
- Trudi Canavan – poprawiła go automatycznie wyciągając deskę,
długi nóż, pierś z kurczaka oraz różne rodzaje warzyw.- I tak,
jest naprawdę świetna.
Zdawkowa odpowiedź. Przesłanie; daj mi spokój, przestań gadać.
Nie miał jednak najmniejszego zamiaru.
- O czym pisze?
Zmierzyła go czujnym spojrzeniem czekoladowych oczu, jakby węsząc
jakiś podstęp. W następnej chwili odłożyła trzymany nóż i
podeszła do niego. Stanęła w niewielkiej odległości świdrując
go spojrzeniem, a jej chude ręce skrzyżowały się na piersiach.
- Co tu jeszcze robisz? - zapytała stanowczym tonem, który zbił go
z tropu równie mocno, co treść pytania.
Oddał spojrzenie z pełną determinacją, a na usta przywołał
ironiczny uśmieszek maskując zakłopotanie.
- Bo pada? - odpowiedział z sarkazmem. - Poza tym, to bardzo nie
ładnie ze strony gospodarza jeśli wygania...
- Przestań pieprzyć – przerwała mu z irytowana, a on sam poczuł
jak jego szczęka zjeżdża delikatnie w dół. - Dobrze wiesz co
mam na myśli. Jesteś już całkowicie zdrowy, masz gdzie pójść,
a do wyjazdu zostało jeszcze parę dni. Pytam więc: co tu jeszcze
robisz... - zawahała się na moment jakby ważąc coś w myślach –
i po co próbujesz ze mną rozmawiać?
Dostrzegł w jej oczach dziwny blask. Mógł się spodziewać takiej
reakcji, bo i miała rację. Co tu nadal robił? Dlaczego zamiast po
protu deportować się do Malfoy Manor, próbuje nawiązać z nią
kontakt? Odpowiedź na to pytanie była z jednej strony logiczna, a
z drugiej tak niedorzeczna, że wątpił iż zrozumie jego motywy.
Zauważył, że zmrużyła powieki pochylając się w naglącym
geście. Nie mógł dłużej zwlekać.
- Bo chcę.
Z satysfakcją zobaczył jak zwężone oczy dziewczyny otwierają
się do ogromnych rozmiarów, a prawa dłoń szczypie lewą w akcie
uzyskania dowodu, że to nie sen.
- Że co? - zapytała stłumionym przez szok głosem.
- To co słyszałaś – odpowiedział arogancko, po czym oparł się
o narożnik zakładając ręce za głowę.- Masz rację; czuję się
już całkowicie dobrze. Jestem też tam gdzie chcę być.
- Ale przecież...
- Jesteś szlamą? - przerwał patrząc prosto w jej oczy. Spuściła
wzrok, po czym przygryzając wargę, ledwo dostrzegalnie skinęła
głową. - W tym momencie nie ma to znaczenia.
Nie sądził, że źrenice człowieka mogą osiągnąć rozmiary,
które właśnie zaprezentowała.
- Jak to?
- Po prostu – opuścił ręce i wzruszył ramionami. - Nie chcę
wracać do Malfoy Manor, nie pytaj dlaczego. Mam swoje powody,
których znać nie musisz. Poza tym...
Zawahał się, zwieszając głos. Nie musiała tego wiedzieć.
- Poza tym, co? - starała się pociągnąć go za język wyraźnie
zaintrygowana.
- Nic – odpowiedział, ale unikał jej spojrzenia. Podniósł się z
miejsca i z braku lepszych pomysłów zaczął kroić na kawałki
przygotowanego pomidora.
- Nie powiesz, prawda? - zapytała zrezygnowanym tonem, podchodząc by
zabrać się za przygotowanie posiłku.
- Nie .
Przez kilka chwil wpatrywała się w trzymany przez Dracona nóż.
Zobaczył jak po jej twarzy przebiega niepewność, a następnie
strach.
Zaśmiał się, kręcąc głową.
- W kostki?
- Co?
- Pytam, czy kroić w kostki – powtórzył, podnosząc jednocześnie
pomidora jakby tłumaczył coś nie do końca zdrowej na umyśle
osobie.
Dziewczyna potrząsnęła głową rozrzucając długie włosy na
ramiona.
- Tak – rozkojarzenie powoli ustępowało z jej twarzy, a już po
chwili złapała za inny nóż biorąc się za przygotowanie
kurczaka.
*~*~*
Dni mijały w zawrotnym tempie, przynosząc coraz większe
poddenerwowanie dotyczące rychłego wyjazdu do Hogwartu.
W ostatnich dniach wakacji pogoda się nieco poprawiła, więc można
było śmiało siedzieć na dworze, z Kremowym Piwem w dłoni,
wygrzewając się w ostatkach sierpniowego słońca.
Dwójka wrogów siedziała naprzeciw siebie, huśtając się
delikatnie na hamaku. Kasztanowłosa dziewczyna zanosiła się
śmiechem na jakąś luźną anegdotę powiedzianą przez towarzysza.
Chłopak zadowolony z jej reakcji uśmiechnął się delikatnie pod
nosem, po czym pociągnął łyk próbując zatuszować ten nagły
przejaw samozadowolenia.
Od dwóch dni ich relacja diametralnie się zmieniła. Nadal spędzali
czas w bliskiej obecności, został on jednak wzbogacony o
wielogodzinne rozmowy.
Prowadzili dialogi na różnorodne tematy od miejsca urodzenia
począwszy, a na pogodzie zakończywszy. Obgadali wszystkich
nauczycieli, a także co barwniejszych uczniów. Z każdym dniem
poznawali się i zbliżali coraz bardziej.
Hermiona nadal śmiejąc się do rozpuku, przetarła łzę spływającą
po policzku. Przez głowę przemknęła jej myśl, że z TYM Draconem
mogłaby się zaprzyjaźnić.
Przy bliższym poznaniu naprawdę zyskiwał, co było dla niej
niemałym zaskoczeniem.
Myśli blondwłosego ślizgona biegły tym samym torem, zastanawiając
się jakim cudem ktoś taki jak Granger, może być tak w porządku?
Patrzył jak walczy z męczącą ją czkawką i uśmiechnął się
znów do siebie na ten widok. Tym razem jednak nawet nie próbował
tego tuszować, a już po chwili pokładał się ze śmiechu na równi
ze swym największym wrogiem.
Uspokojenie się zajęło im dłuższą chwilę i wymagało dużo
samozaparcia, ale w końcu się udało.
Siedzieli w swobodnej ciszy, trzymając puste szklanki w dłoniach, a
ich twarze zwrócone były w stronę zachodzącego słońca.
- Dokończysz to, co zacząłeś mówić wtedy w kuchni? - zapytała,
śmiało kładąc głowę na jego ramieniu. Te dwa dni były
zupełnym rozgardiaszem. Gdyby ktoś powiedział jej chociażby trzy
tygodnie temu, że będzie rozmawiać z Draconem Malfoy'em, to
wyśmiałaby go prosto w twarz. O leżeniu na jego arystokratycznym
ramieniu zupełnie nie było mowy! A teraz proszę. Robiła to,
czego nigdy by się po sobie nie spodziewała. Świat przewrócił
się do góry nogami.- Nadal to pamiętasz? - zapytał zdziwionym tonem bezwiednie opierając głowę o jej puszyste włosy.
- Jestem najlepszą uczennicą w Hogwarcie, zapomniałeś? Muszę mieć dobrą pamięć.
- Granger, Granger... Ty i ta twoja skromność – zaśmiali się oboje.
- Nie zmieniaj tematu – zganiła go, podnosząc po chwili głowę i pokazując mu język.
Usiadła w pozycji „po turecku”, spoglądając mu wyczekująco w
oczy.
- Nie odpuścisz, prawda? - westchnął zrezygnowanym tonem,
nieświadomie powtarzając sens jej pytania sprzed dwóch dni.
Uśmiechnęła się kręcąc głową na znak, że nie ma takiego
zamiaru.
- Chodziło mi o to, że dostałem ciężką misję... - zaczął po
dłuższej chwili milczenia, jednak niemalże od razu się zawahał.
Jakoś to, co miał do powiedzenia nie potrafiło mu przejść przez
gardło. Odetchnął dwa razy i spuścił wzrok na trzymaną w
rękach szklankę. - Dostałem misję, byłem torturowany... a
jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym sposobem potrafię o tym
całkowicie zapomnieć, będąc w tym miejscu, będąc... przy
tobie.
Dokończył prawie całkowicie cicho, jeżdżąc opuszkami palców
po krawędziach naczynia.
Hermiona spodziewała się każdej z możliwych odpowiedzi... tylko
nie takiej. Słysząc słowa zimnego, aroganckiego ślizgona poczuła
jak po jej ciele rozlewa się niewytłumaczalna fala ciepła.
Niewiele myśląc złapała jego dłoń zmuszając przy tym by na
nią spojrzał.
Z dziwną jak na siebie nieśmiałością podniósł głowę i jego
oczom okazały się roześmiane, czekoladowe tęczówki gryfonki, w
których dostrzegł coś jakby... rozczulenie?
Uścisnęła delikatnie jego dłoń, jednak nic nie powiedziała. To
właśnie polubił w niej najbardziej. Nie zadawała zbędnych
pytań. Czując, że i tak nie uzyska odpowiedzi wolała po prostu
milczeć. Tym razem także doskonale wyczuła sytuację. Nie mógł
jej powiedzieć, nawet gdyby bardzo chciał.
- Nie przyzwyczajaj się, Granger – powiedział, gdy na nowo
położyła się na jego ramieniu. - Nasz sojusz trwa tylko do
pierwszego września. W Hogwarcie wszystko wraca do normy.
- Nie mam zamiaru, Malfoy – odpowiedziała sennie.
Przez moment siedzieli w zupełnym bezruchu, a po chwili Hermiona
znów poczuła twardy podbródek na swojej głowie.
*~*~*
Było bardzo późno, gdy postanowili wreszcie wejść do środka.
Gwiazdy migotały już wesoło na niebie, a księżyc w pełni
oświetlał swym blaskiem całą okolicę Castle Combe. Chłodne
powietrze poruszało delikatnie liśćmi drzew, wywołując także
gęsią skórkę na odkrytym ciele.
Hermiona wpadła do domku przez szklane drzwi ogrodowe, obejmując
się ciasno rękoma i ziewając przeciągle. W ślad za nią wszedł
przygarbiony blondyn, któremu oczy wprost zamykały się ze
zmęczenia.
Nie zwlekając dłużej, Granger złapała butelkę z wodą, po czym
ruszyli w stronę swoich pokoi. Zatrzymała się przed brązowymi
drzwiami, gdzie skinęła mu zwyczajowo głową na pożegnanie i już
miała wejść do pokoju, kiedy zatrzymały ją jego słowa.
- Granger? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Słucham?
- Ja... dziękuję – powiedział patrząc jej prosto w oczy, po czym
z prędkością błyskawicy zniknął za drzwiami swojej sypialni.
Gryfonka stała jeszcze chwilę, wpatrując się w miejsce, w którym
przed chwilą stał, a na jej twarz wypłynął szczery uśmiech.
Weszła do ciemnego pomieszczenia, gdzie nie kłopocząc się o
takie drobnostki jak przebranie w piżamę, rzuciła się na łóżko.
Sekundę później zasypiała zastanawiając się nad zaistniałą
sytuacją, a także z niecierpliwością czekając na jutrzejszy
dzień.
Jeejku jak cudownie!
OdpowiedzUsuńBrakuje mi słów, by opisać geniusz tego rozdziału :D
Um, jestem ciekawa jak to będzie w Hogwarcie. Bo jakoś nie wierze, że będą znowu się wyzywać xd
Czekam z niecierpliwością na kolejną część ;p
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Tutum nieźleeee
OdpowiedzUsuńSuper notka! Serio!
OdpowiedzUsuńKamillia
O Jezu! Jak słodko! Zgadzam się z Kamilią!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną :) świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńKolejna część również jest świetna ;) Wprowadziłaś mnie w romantyczny nastrój. ;) Mam nadzieję, że jak najszybciej ukaże się 25komentarzy, bo chce się dowiedzieć, co dalej będzie. Było kilka błędów, ale teraz sama już nie wiem, gdzie je widziałam. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
PS Pojawił się nowy rozdział na ogien-z-woda blogspot.com
Świetne *.*
OdpowiedzUsuńGenialne!
Cudowne :*
Coraz więcej Dramione... :D
Pozdrawiam, Skrzat :*
PS. Ile będzie części?
Super :) rozkręca się coraz bardziej :):)
OdpowiedzUsuńAnnelis
A historia jest po prostu cudowna :D
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnej części ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Już nie ma chyba takich słów, by opisać geniusz Twojego opowiadania. *w* Przygotowałam się dzisiaj, że wszystkie rozdziały na blogach będę oceniać krytycznie i z dystansem, a tu proszę! One shot u Cb i cały mój plan legł w gruzach! ;3
OdpowiedzUsuńPewnie nie jestem pierwszą, która zazdrości Ci talentu, ale na pewno pierwszą, która już pogodziła się z losem i zrozumiała, że nie można mieć wszystkiego. ;c
Czekam na kolejną notkę i błagam, nie każ mi dłuuugo czekać, bo potem wyjeżdżam i nie będę w stanie czytać i komentować Twoich historii..
Pozdrawiam,
Fioletoowa
piękna historia, czekam na next :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział ! ;3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny <3
Cudo cudo ... Kiedy następny ? ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne! Czekam na następne. :>
OdpowiedzUsuńZastanawiam sie w jaki sposób tak szybko udaje ci sie dodawać nowe notki. Masz moze zapisane na dysku zapasowe rozdziały? Ja osobiście żeby dopracować rozdział potrzebuję co najmniej 2tyg, ale i tak wtedy do końca nie jestem zadowolona. Kolejna część miniaturki bardzo mi sie podoba. Draco w końcu powiedział słowo przepraszam, a Hermiona mimo wszystko nadal pokazuje swój charakterek :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńTo było cudowne!
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam serdecznie
Bloom
Jestem ciekawa co będzie w szkole :-).
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część :-*
To było takie urocze!Rozczuliłam się,nie wiem jak to opisać.Przychodzi mi tylko na myśl porównanie do otulania się puchatym kocykiem.Notka pełna słońca.Heh mam załamkę widząc ten swój komentarz ale tak się właśnie czuję po twojej notce.Jakbym była otulona mięciusim kocykiem,oczywiście w kolorze różowym :D
OdpowiedzUsuńI jak by nie było to jest to komplement.
Świetna robota jak zawsze.
Niestety Nie zawsze mam możliwość skomentowania (czytam na tel)
OdpowiedzUsuńale udało mi się dorwać do laptopa :)
Miniaturka wciąga i czekam na rozwinięcie :)
Annelis
Fantastyczny, jaj zawsze.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, może wcale nie wróci wszystko do normy w Hogwarcie tylko Draco i Herm <3 mam nadzieję
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <333
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Uwielbia czytać One Shoty twojego wykonania. Jakby to powiedziała Kora - KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!
OdpowiedzUsuń+czekam na następny rozdział ;)
Piękne!
OdpowiedzUsuńWszystkie nie możemmy sie doczekac nn!
OdpowiedzUsuńDraco i " przepraszam? "
OdpowiedzUsuńŚwiat się wali.
Miniaturka podobała mi się.
Pozdrawiam
A ja tam uważam, że czasem nawet Draco mówi przepraszam :) Szybko komentuje, bo ciekawi mnie co będzie dalej :) Czekam niecierpliwie i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńVenetiia.
Oj, jak słodko! Coś nie sądzę, by ich relacje powróciły do wcześniejszych, po tym co się stało w tej notce. mam przynajmniej taką nadzieję. I jetem ciekawa, czy Draco powie Hermionie, na czym polega jego misja... ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie i zabieram się za nexta
~hope~
Bardzo mi się podoba nawiazanie do ksiązki Trudi Canavan . Sama przeczytałam jej wszystkie książki :-)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM.
OdpowiedzUsuń