Najmłodsza
latorośl Weasley'ów szybkim krokiem przemierzała opustoszałe korytarze. Jej
celem był pokój wspólny Gryffindor'u gdzie miała nadzieję zastać swojego
skretyniałego brata.
W
jej głowie walczyły ze sobą całkowicie sprzeczne myśli i odczucia. Z jednej
strony bała się o Ronalda,gdyż nie wiedziała co może spotkać go za tak haniebne
zachowanie, z kolei z drugiej, miała ochotę osobiście pójść z tymi fotografiami
do McGonagall i skazać go na najgorszą karę. W efekcie dwóch spornych sił
buzujących w jej ciele, zdecydowała się na rozwiązanie najbardziej neutralne z
możliwych- postanowiła porozmawiać z nim osobiście.
Zbliżyła
się nerwowym krokiem do obrazu przedstawiającego Grubą Damę, a na jej twarzy
malowała się pełna determinacja.
-
Hasło? - cichy śpiewny głos wyrwał ją z głębokiego transu w jakim się znalazła,
sprowadzając z powrotem na ziemię.
-
Eliksir wielosokowy.
Z
rosnącym zniecierpliwieniem czekała aż przejście zostanie odsłonięte, jednak
nic takiego się nie stało. Rzuciła Damie zdziwione spojrzenie i zorientowała
się, że ciemne oczy kobiety z obrazu świdrują ją podejrzliwym wzrokiem.
-
Eliksir wielosokowy – powtórzyła z większym naciskiem.
-
Nie – usłyszała w odpowiedzi, a kątem oka zarejestrowała zaprzeczający ruch
głową.
-
Jak to nie?
-
Tak to. Hasło zmieniło się trzy dni temu.
Otworzyła
szerzej oczy czując, jak pod powiekami gromadzą się gorące łzy bezsilności.
Całkowicie wyprowadzona z równowagi, usiadła obok przejścia i założyła ręce na
piersi niczym obrażone dziecko.
Dopiero
po kilku minutach dotarło do niej, że pierwszy raz tego dnia jest całkowicie
sama. Od momentu przedstawienia swojego planu, Zabini towarzyszył jej w każdej
sytuacji bawiąc się w przystojny, ale za to bardzo irytujący ogon. Nie potrafił
pogodzić się z pomysłem gryfonki, więc chodził za nią krok w krok, próbując
wyperswadować go z jej głupiutkiej głowy. Dlaczego uczepił się jej jak ten
przysłowiowy rzep psiego ogona? Coś w głębi duszy podsuwało jej odpowiedź na to
pytanie, jednak skutecznie tłumiła ją w zarodku, bojąc się dopuścić do myśli.
Po
kilkunastu minutach bezczynnego siedzenia, złość całkowicie opuściła jej ciało,
pozostawiając po sobie jedynie wstyd, zażenowanie i bezsilność. Postanowiła nie
koczować przed tym głupim portretem niczym bezdomny, tylko wreszcie wrócić do
siebie.
W
momencie, gdy podnosiła się z miejsca, ktoś otworzył wejście od środka, a w
progu pojawiła się Luna. Blondwłosa krukonka rozejrzała się rozkojarzonym
wzrokiem po korytarzu, a kiedy jej wzrok padł na Ginevrę, uśmiechnęła się
promiennie.
-
Cześć Gin, wchodzisz?
Weasley'ówna
spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem, ale skorzystała z zaproszenia, pokonując
dzielącą je odległość dwoma susami.
-
Wyczułam, że cię tu zastanę – powiedziała Luna, uśmiechając się pogodnie na
widok zdziwienia malującego się na twarzy gryfonki.
-
Wyczułaś?
-
Tak. Kiedy siedziałam z Harry'm przed kominkiem, dotarły do mnie złośliwiczki*.
Od razu wiedziałam, że pochodzą od ciebie.
Ginny
zrobiła głupią minę, jednak postanowiła w żaden sposób nie komentować tego
pokrętnego wyjaśnienia. Przywołała na twarz coś na kształt uśmiechu, próbując
zakamuflować malujący się na niej sceptycyzm, po czym weszła za nią do środka.
Mimo
dość późnej pory, salon Gryfonów przepełniony był uczniami, a w atmosferze dało
się wyczuć ciężkie jak ołów napięcie.
Ginny
skinęła lekko głową w stronę Harry'ego i spojrzała z powrotem na towarzyszkę.
-
Widziałaś może Rona?
Blondynka
przygryzła wargę, rozglądając się niespokojnie po pomieszczeniu.
-
Nie – odpowiedziała cicho nie patrząc w jej oczy. Zawahała się, lecz po chwili
dodała – może lepiej niech się tu nie pokazuje...
-
Zdjęcia?
Odpowiedziało
jej nieśmiałe kiwnięcie głową, a złość znów rozlała się po drobnym ciele
Weasley. W co ten kretyn się wpakował!
W
ciszy podeszły do siedzącego na fotelu Wybrańca. Nie mając wielkiego wyboru,
Ginny wcisnęła się w jedyne wolne miejsce na kanapie, a Luna usadowiła się na
podłodze opierając o nogi swojego chłopaka.
Gryfonka
wpatrywała się w skaczące wesoło płomienie, czując jak długo hamowane emocje
pulsują bólem w jej skroni. Nie mogła uwierzyć, że jest spokrewniona z tym...
zboczeńcem!
Gdy
tylko ta myśl przeleciała przez jej głowę, drzwi do dormitorium otworzyły się,
a w przejściu stanął nic nieświadomy Ron.
Nie
trzeba było wiele czasu by zauważono jego obecność. Na widok winnego chłopaka w
całym salonie zapanowała głęboka cisza, przerywana jedynie cichym brzęczeniem,
latającej gdzieś pod sufitem, muchy.
Rudzielec
stanął niepewnie na środku pomieszczenia, skąd zdezorientowanym wzrokiem
spoglądał na wpatrzone w niego, wrogie twarze. Znalazłszy wzrokiem wściekłą
twarz siostry i zażenowaną najlepszego przyjaciela, aż zachłysnął się
powietrzem. Z jego fizjonomii jasno wynikało, że zupełnie nie jest świadom
tego, co się dzieje. Ta jednoznaczna postawa nie przeszkadzała jednak wściekłej
Parvati, która znalazła się przy nim w ułamku sekundy, serwując mocny cios w
policzek. W głuchej ciszy rozniósł się głośny plask, a zdezorientowany chłopak
instynktownie podniósł rękę, by osłonić bolące miejsce. Po chwili znalazła się
przy nim Lavender uderzając z drugiej strony i wyrównując tym samym poziom
zaczerwienienia twarzy gryfona.
-
Za co? - zapytał wysokim z przerażenia głosem. W odpowiedzi otrzymał jednak
tylko jeszcze więcej wrogości emanującej z otaczających go ludzi.
-
Jesteś z siebie zadowolony? - zapytała w końcu Ginny nie ruszając się z
miejsca. Na dźwięk mściwości, która zabarwiła jej ton, poczuła ukłucie wyrzutów
sumienia, jednak szybko je stłumiła - sam był sobie winien.
Brat
spojrzał na nią nic nie rozumiejącym wzrokiem, z widoczną próbą ogarnięcia
sytuacji. Marszczył czoło i rozluźniał, a nad głową niemalże można było dojrzeć
unoszącą się parę.
Po
kilku nieudanych próbach dedukcji, obrócił się w stronę swoich oprawczyń, z
dłońmi wciąż położonymi na pulsujących policzkach. Już trzeci raz, w ciągu
jednego dnia, oberwał od dziewczyny- było to co najmniej poniżające.
-
Co ja wam takiego zrobiłem? - zapytał, posyłając błagalny wzrok w stronę
Parvati.
-
Jeszcze się pytasz? - czarnowłosa dziewczyna odpowiedziała pytaniem na pytanie,
wpatrując się w niego z bezgraniczną pogardą.
Ginny
podeszła do stojącej na środku pokoju trójki, rejestrując przy okazji drobną
postać Danielle, która siedziała w przeciwległym kącie z mściwym uśmieszkiem na
ustach. Zmarszczyła czoło, lecz nie poświęciła temu dziwnemu zjawisku więcej
uwagi. Zamiast tego wyciągnęła dłoń w stronę brata, wciskając mu w ręce
fotografie, które zgarnęła wstając z kanapy. Kopii było wiele.
Po
kilku sekundach była świadkiem, jak na twarzy Rona maluje się nieudawane
zdezorientowanie, a następnie rumieniec pokrywający nawet zaczerwienienie po
ciosach. Na widok tej nietypowej reakcji, jeszcze bardziej zmarszczyła czoło,
lecz nadal wstrzymywała się od zbędnych komentarzy.
-
Co to jest? - zapytał głupio,zupełnie nie wiedząc jak powinien się zachować.
-
Zdjęcia Ronaldzie, nie widać? - odpowiedziała poważnym tonem. Kątem oka
zarejestrowała, że zerka w stronę Harry'ego z niemym wołaniem o pomoc.
-
Nie spodziewałem się czegoś takiego po tobie – powiedział Wybraniec, gasząc
jednocześnie ostatnią iskierkę nadziei w oczach przyjaciela.
-
Zboczeniec... - syknął ktoś z tłumu, a reszta pokiwała głowami z aprobatą.
-
Przecież wiesz, że nie zrobiłbym czegoś takiego! Znasz mnie! - zawołał
desperacko, zupełnie ignorując zachowanie reszty lokatorów.
Potter
zawahał się na moment, by po chwili pocałować Lunę w czoło i podejść do
rudzielca.
-
Nie Ron. Ronald Weasley, którego znam nigdy nie zdradziłby Hermiony –
powiedział z determinacją, patrząc mu prosto w oczy.- Ronald, którego znam,
nigdy nie potraktowałby żadnej dziewczyny w sposób, w jaki ty potraktowałeś
Danielle. Nie znam cię, zmieniłeś się – ostatnie słowa powiedział cichym
głosem, wypełnionym bezgranicznym żalem przeznaczonym tylko dla uszu oskarżonego.
Otaczające ich dziewczyny, mimo złości odwróciły kulturalnie głowy.
-
Nie zrobiłem tego – wyszeptał. W jego oczach można było dostrzec strach, a
także szczerość. - Nie zrobiłem tego – powtórzył głośniej tak, by wszyscy
słyszeli.
Któryś
z siedzących uczniów parsknął śmiechem.
-
Jasne, bo ci uwierzymy... zboczeńcu.
-
Zamknij się Caterby – warknęła Ginny, nadal nie spuszczając czujnego spojrzenia
ze swojego brata. Znała go całe życie, potrafiła więc określić czy kłamie, czy
nie. W tym momencie była całkowicie przekonana o jego szczerości. Harry zerknął
na nią przelotem, a w jego oczach wyczytała, że także mu uwierzył.
W
salonie znów zaległa cisza. Ludzie nadal nie byli przekonani co do jego
niewinności, racząc chłopaka podejrzliwymi spojrzeniami.
-
Jeżeli nie ty, to kto? - zapytała Lavender, ignorując niedowierzające
spojrzenie stojącej obok niej przyjaciółki. Uśmiech drobnej blondynki
wciśniętej w kąt nieco przygasł.
-
Pewnie ktoś, kto ma powód by się na mnie mścić... - powiedział wzruszając
ramionami, a jego wzrok wylądował na Danielle. Uczniowie widząc gdzie patrzy,
podążyli za jego spojrzeniem. Na widok przestraszonej miny szesnastoletniej
gryfonki, na wielu twarzach pojawiał się błysk zrozumienia.
-
Danielle? - zawołała dziewczynę Ginny, nawet nie patrząc w jej stronę. Zdążyła
poskładać fakty już jakiś czas temu. Złość na brata zastąpiło zdeterminowanie,
by jak najszybciej wyciągnąć go z tej okropnej sytuacji.
Nie
słysząc żadnego odzewu odwróciła głowę w stronę wołanej dziewczyny. Danielle
wciąż siedziała w kącie, sztywno wyprostowana, z burzą emocji wymalowaną na
drobnej twarzy. Patrzyła na wszystkich jak na potencjalnych wrogów, a w jej
błękitnych oczach można było dojrzeć rodzącą się panikę.
Po
chwili zerwała się z miejsca i uciekła do dormitorium, tym samym przyznając się
nieświadomie do winy.
-
No i wszystko jasne – skomentował Harry patrząc, jak jego była dziewczyna
zakłada ręce na piersi z triumfem w oczach. - Trzeba powiadomić o tym
McGonagall. Zdjęcia krążą po całym zamku i wszyscy są przekonani, że Ron jest
ich autorem.
Cisza
jaka nastąpiła po tym przedstawieniu, została nagle przerwana wieloma głosami
komentującymi całe zajście. Wszyscy przestali zwracać uwagę na stojących
pośrodku zainteresowanych, którzy wciąż wpatrywali się w siebie w milczeniu.
Spojrzenia Parvati i Lavender przestały ciskać błyskawice, a zamiast tego ich
usta wykrzywiły uśmiechy. Po dłuższej chwili odeszły zostawiając Harry'ego, Rona
i Ginny samych.
-
Ja już pójdę – powiedziała rudowłosa, zauważając zmierzającą w ich stronę
czarną czuprynę. Seamus.
-
Hej Gin... - usłyszała cichy głos brata, a na ramieniu poczuła jego ciężką
dłoń. - Dziękuję.
-
Jesteś moim bratem i zawsze będę starała pomagać ci na wszelkie sposoby...
jeśli tylko będziesz niewinny – odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. – Nie
zmienia to jednak faktu, że nadal jestem na ciebie zła za to, co zrobiłeś
Mionie.
Dokończyła,
po czym szybkim krokiem wyszła z dormitorium.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Kilka
dni po rozpuszczeniu plotki, a także ukazaniu się poniżających zdjęć, życie w
zamku wróciło do względnego porządku. Torkins przestał wreszcie panoszyć się po
korytarzach z miną pana i władcy, który utarł nosa najpopularniejszym ślizgonom
w Hogwarcie, a ludzie wreszcie przestali zerkać na nienawidzącą się parę przy
ciągłym akompaniamencie szeptów.
Tylko
Ronald gdzieś zniknął, wyłączając się na jakiś czas z życia. Mimo, że sytuacja
została wyjaśniona i uzyskał poparcie gryfonów, to reszta domów nadal
przekonana była o jego winie. Po tej całej sytuacji, jaka miała miejsce w
pokoju wspólnym Gryffindor'u, Harry z Ronem udali się do dyrektorki już
następnego dnia, w celu wytłumaczenia zaistniałej sytuacji. Mściwą blondynkę
ukarano dzień później, wygłoszonym na forum wymiarem zadośćuczynienia, lecz
mimo to ludzie nadal nie dowierzali w niewinność Weasleya.
*
Hermiona
siedziała na parapecie swojego pokoju, wpatrując się w pokryte ciemnymi
chmurami niebo. Deszcz uderzał delikatnie o szyby spływając po nich
strumieniami, tworzącymi maleńkie wodospady.
Wiedziała
o całej sytuacji. Dowiedziała się wszystkiego jeszcze w ten sam wieczór,
czekając ze zniecierpliwieniem na powrót przyjaciółki. Musiała przyznać, że
było jej głupio, że chociażby pomyślała o Ronie jako o sprawcy takiego
świństwa. Ale co innego miałaby myśleć po tym wszystkim co jej zrobił? W pewien
sposób od zawsze był nieobliczalny i ciężko było stwierdzić co mu nagle wpadnie
do głowy.
Rozejrzała
się po sypialni w czerwono-złotych barwach Gryffindoru, a jej wzrok padł na
leżącą na biurku grubą kopertę. Otrzymała ją dziś podczas śniadania, ale
jeszcze nie miała okazji przejrzeć. Teraz także nie będzie mogła tego zrobić ze
względu na lekcje.
Z
cichym westchnieniem podniosła się z miejsca, by złapać torbę i wyjść. Ginny
udała się do dormitorium zaraz po posiłku, by zabrać potrzebne rzeczy, więc
była zmuszona do samotnej wyprawy na zajęcia Historii Magii, które mieli z
krukonami.
Silny
grymas wykrzywił jej twarz. Nie miała ochoty siedzieć w jednym pomieszczeniu z
tym dupkiem Torkinsem i... Terry'm.
Po
ich pocałunku zaczął unikać jej na wszelkie sposoby. Gdy wreszcie udało jej się
go złapać stwierdził, że między nimi nigdy nic nie było i nic nie będzie, a
następnie odszedł zostawiając ją w osłupieniu. Musiała przyznać, że zachowanie
chłopaka bardzo ją zabolało, ale także utwierdziło w przekonaniu, że nie
powinna zawracać sobie głowy facetami.
-
Jesteś wreszcie – usłyszała głos Harry'ego. Ze zdumieniem zdała sobie sprawę,
że znajduje się przy klasie profesora Binnsa i wpatruje tępo w ścianę. Posłała
Wybrańcowi niewyraźny uśmiech i weszła przez drzwi, które właśnie się przed
nimi otworzyły.
Kiedy
usiadła na miejsce i spostrzegła nieobecność siedzącej zwykle obok niej Ginny,
zmarszczyła czoło. Rozejrzała się po klasie z myślą, że być może zmieniła
miejsce, lecz natychmiast tego pożałowała. Brązowe, przepełnione bliżej
nieokreślonym uczuciem, oczy Terry'ego wręcz przewiercały ją na wylot. Wpatrywała
się w niego przez chwilę z niemą determinacją, choć sama nie wiedziała co
dokładnie chce osiągnąć. Ten dziwny moment przerwał nagły dźwięk otwieranych
drzwi i w klasie znalazła się najmłodsza z Weasleyów mając za ogon Tyler'a
Torkinsa. Jej okrągłą delikatną twarz zdobił pewny siebie uśmiech, którym
chwilę później obdarzyła oniemiałą z szoku przyjaciółkę. Usiadła obok niej z
gracją, zupełnie nie przejmując się, że przerwała profesorowi w połowie
wykładu, następnie wyciągnęła pergamin, kałamarz i pióro. Po krótkiej chwili,
gdy wszyscy wyszli z pierwszego szoku, a lekcja podążyła nadal zwyczajnym
rytmem, nachyliła się do Hermiony zakrywając twarz włosami.
-
Zamknij już te usta, bo jeszcze coś ci do nich wleci – szepnęła ze śmiechem, a
w jej oczach błysnęła zadziorna iskierka.
Hermiona
zaczerwieniła się na swoje zachowanie, niezdarnie zakładając kosmyk za ucho.
-
Co ty robiłaś z NIM? - zapytała, mierząc przyjaciółkę surowym spojrzeniem.
Ruda
wzruszyła delikatnie ramionami, odchylając się z powrotem do wyprostowanej
pozycji.
-
Plan zemsty czas zacząć – Miona nie była pewna czy dobrze usłyszała, bo jej
przyjaciółka ledwie dostrzegalnie poruszyła wargami, jednak złośliwy błysk w
oczach rudej potwierdził te przypuszczenia.
Zachłysnęła
się zbyt szybko wciąganym powietrzem, po czym nachyliła ku niej, zupełnie nie
przejmując zamieszaniem jakie robi.
-
Zgłupiałaś? - syknęła, a z jej oczu posypały się iskry. - Ustaliliśmy, że nie
wcielimy tego planu w życie...
-
WY ustaliliście, nie ja – wyszeptała spokojnym głosem, zakładając ręce na
piersi w upartym geście. Słysząc te słowa, Hermiona skrzywiła się nieznacznie.
-
Jak Blaise się dowie...
-
Powiem ci to samo co jemu- nawet jeśli nie otrzymam wsparcia od was, to Malfoy
udzieli mi go z pewnością.
Prefekt
Naczelna poczuła, że na policzki wypływa jej krwistoczerwony rumieniec złości.
Wiedziała, że pod takim argumentem musi się ugiąć, nie ma innego wyjścia.
Blondwłosemu ślizgonowi nie przegada do rozumu, a jeśli nawet będzie próbować,
to z pewnością zrobi wszystko, byle tylko działać odwrotnie do jej
zdania.
Odchyliła
się do tyłu, przyjmując tę samą pozycję co przyjaciółka i odwróciła obrażony
wzrok w stronę okna.
Po
około dwudziestu minutach poczuła, że mięśnie jej zdrętwiały od ciągłego
siedzenia w tej samej pozycji, więc postanowiła ją zmienić. Obróciła się
delikatnie w stronę przyjaciółki i zachłysnęła się z oburzenia na widok
puszczanego przez nią oczka, w kierunku zadowolonego Torkinsa.
Gdy
usłyszała dzwonek, natychmiast zerwała się z miejsca z postanowieniem
natychmiastowej rozmowy z Zabinim, jednak poczuła na ramieniu silną, męską
dłoń. Terry.
-
Wybacz, nie mam czasu – powiedziała oschle z próbą wyrwania ręki, jednak
trzymał ją zbyt mocno. Obróciła się w jego stronę, a w głębokich brązowych
oczach ujrzała to samo nieokreślone uczucie co wcześniej.
-
Daj mi chwilę, ja...
Na
widok smutku malującego się na jego twarzy poczuła jak jej serce ściska się w
piersi. Opuściła ręce w geście rezygnacji, odwracając wzrok.
-
Masz trzy minuty. Naprawdę się spieszę.
Panująca
między nimi cisza, zaczęła rosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów. Spojrzała na
niego jeszcze raz ponaglającym wzrokiem i aż ją zatkało na widok desperacji
oraz żalu malujących się na jego przystojnej twarzy.
-
Przepraszam.
Wyszeptał
tylko i po chwili już go nie było.
Kasztanowłosa
gryfonka stała przez jakiś czas z otwartymi ustami i zdezorientowaną miną,
dopóki nie zdała sobie sprawy ze swojego dziwnego zachowania. Co to miało być?
Dlaczego najpierw ją całuje, następnie unika, by w efekcie nachodzić i
przepraszać?Chyba nigdy nie zrozumie męskiej psychiki.
Potrzepała
lekko głową, próbując pozbyć się otępienia, a jej wzrok przebiegł po korytarzu
w poszukiwaniu ognistorudych włosów. Nie znalazłszy nigdzie zguby, odwróciła
się na pięcie i odeszła w stronę lochów, gdzie za pięć minut miały odbyć się
eliksiry ze ślizgonami.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Stał
pod salą oparty nonszalancko o ścianę. Jego wzrok błądził po zbierających się
coraz tłumniej uczniach siódmego roku, a dłonie bawiły się różdżką wykonaną z
głogu. Od paru dni miał strasznie parszywy humor, który odzwierciedlał się
morderczymi spojrzeniami w stronę każdego kto ośmielił się do niego podejść. Po
dwóch dniach takiego stanu, zdał sobie sprawę, że nie jest do końca zadowolony
z tej całej sytuacji z Boot'em. Czysta anomalia! Zawsze robił co chciał i nikt
go z tego nie rozliczał, a już na pewno nie on sam.
A
teraz nagle zaczął przejmować się jakimś zakochanym w szlamie, skretyniałym
krukonem!
Prychnął
nerwowo pod nosem czując, że po jego ciele rozlewa się nowa fala złości. Miał
już dość własnych wahań nastrojów.
Czując
na sobie czyjś wzrok obrócił się nieznacznie w prawą stronę, gdzie złapał
spojrzenie Daphne. Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie, kiwając lekko głową.
Odpowiedział tym samym, po czym stanowczo odwrócił wzrok. Wiedział, że sekunda
dłużej patrzenia w stronę blondynki, jak nic sprowadziłaby ją w te strony, a
nie miał na to najmniejszej ochoty.
-
Siema Smoku – usłyszał w lewym uchu, a po chwili poczuł na ramieniu uderzenie
ogromnego łapska.
-
Totalnie ci odbiło Diable? - syknął mrużąc swe stalowoszare oczy, następnie
kiwnął zdawkowo w stronę towarzyszącej mu, czarnowłosej ślizgonki. - Pansy.
-
Draco – odpowiedziała z uśmiechem i nie zważając na wrogie zachowanie chłopaka,
wspięła się na palce, muskając jego blady policzek ustami.
Młody
dziedzic rozszerzył oczy ze zdziwienia, a do jego uszu dotarł cichy syk z
rejonów, w których stała Greengrass.
Spojrzał
byłej dziewczynie w oczy, doszukując się drugiego dna w jej zachowaniu, ale
zauważył jedynie szczere rozbawienie. Domyślił się, że albo zrobiła to na złość
przyjaciółkom, albo w próbie poprawienia mu humoru. Musiał przyznać, że i jedno
i drugie udało się jej osiągnąć w każdym calu.
Obrócił
się bardziej w ich stronę z dziwną potrzebą nawiązania rozmowy, kiedy zobaczył
wyłaniającą się z tłumu Granger.
Dziwne
ciepło rozlało się po jego ciele, reagując na obecność współlokatorki. Patrzył,
jak rozgląda się po korytarzu, a następnie zmierza wprost w ich stronę i zdał
sobie sprawę, że mimo iż mieszkają razem, nie widział jej już dłuższy czas.
Co
to ma do rzeczy? To tylko Granger, uspokój się palancie.
-
Cześć – przywitała się krótko, kiwając głową do chłopaków, a na końcu niepewnie
do Pansy, która o dziwo, z lekkim ociąganiem, oddała ów gest. - Możemy
porozmawiać?
Jej
naglące spojrzenie spoczęło na zdezorientowanym Blaisie, który komicznie dźgnął
się we własną pierś, otwierając jednocześnie szeroko oczy.
-
Pewnie, mów – odpowiedział z uśmiechem, kiedy gryfonka skinęła głową
potwierdzając, że właśnie o niego jej chodzi.
-
Wolałabym na osobności – powiedziałą, patrząc mu prosto w oczy.
-
Proszę cię, Granger. Po co te całe tajemnice? Zabini i tak mi wszystko powie –
wtrącił się Draco, spoglądając na trzymaną w ręku różdżkę.
Gryfonka
zawahała się na chwilę, jakby analizując każde za i przeciw. Sprawa jednak
musiała być nagląca, bo po upływie nie więcej niż trzydziestu sekund założyła
ręce na piersi, spoglądając na nich bojowym wzrokiem.
-
Świetnie – zaczęła, jednak dalszy ciąg jej wypowiedzi przerwało nagłe
pojawienie się w ich towarzystwie Daphne i Pameli. Granger zmierzyła je
nienawistnym spojrzeniem, czym prędzej zamykając usta.
Blondynka
położyła dłoń z pomalowanymi na szmaragdowo paznokciami na ramieniu Malfoya, a
jej przyjaciółka w jakiś magiczny sposób znalazła się w pobliżu Blaise'a.
Draco
poczuł jak w jego krew wystrzela dawka nieznośnej irytacji na widok wpatrzonych
w niego, pełnych pożądania, niebieskich oczu dziewczyny. Kątem oka zerknął na
przyjaciela i zobaczył, że ten, bez żadnych skrupułów zrzuca z ramienia dłoń
ślicznej brunetki, by wsunąć się w przestrzeń między Parkinson a Granger.
Rzucił mu mordercze spojrzenie, wściekając się na siebie, że nie zajął
bezpiecznej przestrzeni jako pierwszy, jednak nie ruszył się ani o milimetr.
Wykorzystując zupełny brak reakcji ze strony Draco, blondynka przysunęła się
jeszcze bliżej, wciskając pełne piersi w jego umięśniony tors.
Skrzywił
się nieznacznie, czując napór na swoje ciało i ze zdziwieniem dojrzał
rozdrażnienie, malujące się na twarzy gryfonki.
-
Diabełku odsuń się od tej szlamy, bo jeszcze się pobrudzisz – piskliwy głos,
zupełnie nie pasujący do całokształtu postaci brązowowłosej ślizgonki, przerwał
panującą między nimi ciszę.
Wszystkie
spojrzenia skierowały się wprost na nią.
-
Lepiej być szlamą, niż pustą laleczką, Thiks – odparowała Granger z pogardą, zakładając
jednocześnie ręce na piersi w wojowniczym geście.
Draco
po raz kolejny spojrzał na nią z niemym podziwem. Mało kto miał na tyle odwagi
by odpyskować którejkolwiek z byłego gangu Pansy, a ona jak zwykle nie
wpasowywała się w żadne stereotypy.
Poczuł
jak uwieszona na nim dziewczyna tężeje na dźwięk słów gryfonki.
-
Chyba dawno nikt nie urządził ci z życia piekła, co szlamo? - zapytała wrednie,
mrużąc przy tym oczy.
- A
ty chyba dawno nie wylądowałaś w niczyim łóżku, że tak rozbierasz Malfoy'a
wzrokiem, co Greengrass?
Korytarz
wypełnił niepohamowany śmiech Blaise'a, zagłuszając jednocześnie wściekły syk
blondwłosej ślizgonki. W ułamku sekundy
ściągnęła dłoń z ramienia Dracona i wycelowała różdżkę w stronę Hermiony.
Śmiech Zabiniego zamarł
w ułamku sekundy, zastąpiony niemą furią rodzącą się w jego ciemnych oczach.
Zanim jednak którykolwiek z chłopaków zdążył zareagować, Pansy zrobiła krok
wprzód, zakrywając Hermionę własnym ciałem.
Draco poczuł jak jego
szczęka ląduje na zimnej posadzce. Przeleciał wzrokiem po twarzach
zaangażowanych w tę scenę osób, u każdej zauważając identyczny, zdziwiony wyraz
twarzy.
- Odsuń się, Pans –
syknęła Daphne, która najszybciej doszła do siebie. - Żadna szlama nie będzie
mnie obrażać.
Nie zdążyła jednak
zrobić żadnego więcej ruchu, bo na horyzoncie pojawiła się krągła sylwetka
Slughorna.
Opuściła niechętnie
różdżkę, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Ruszyła w stronę sali z
podniesioną głową, a gdy mijała stojącą za Parkinson gryfonkę, Draco mógłby
przysiąc, że powiedziała jej coś na ucho. W oczach Granger na krótki moment
pojawił się szok, który zniknął, gdy tylko mrugnął powiekami.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- To jeszcze nie koniec
szlamo – cichy syk, który wydobył się z ust wrednej ślizgonki wpadł do jej ucha
z drażniącym zmysły podmuchem. Rozszerzyła oczy w niemym zdziwieniu, jednak już
po chwili z powodzeniem zamaskowała każdą możliwą oznakę słabości.
Blondynka zmierzyła
stojące obok niej dziewczyny pogardliwym spojrzeniem, po czym przywoławszy
ruchem ręki swoją towarzyszkę zniknęła w wejściu do klasy.
- Później porozmawiamy-
szepnęła Hermiona do stojącego obok niej Blaise'a, a następnie zwróciła się do
chcącej ją minąć, czarnowłosej ślizgonki. - Pansy ja... dlaczego to zrobiłaś?
Nic z tego nie
rozumiała. Zawsze myślała, że mopsica jej nienawidzi, zresztą jak każdy
ślizgon, a tu proszę, taka niespodzianka.
Posłała jej pełne
niezrozumienia spojrzenie i ze zdumieniem zobaczyła, że ślizgonka się uśmiecha.
- Po prostu – odpowiedziała,
wzruszając ramionami. - Osobiście nadal za tobą nie przepadam, ale jakimś
sposobem zdobyłaś szacunek Diabła, a to mi wystarczy.
Hermiona zupełnie nie
wiedziała co odpowiedzieć, więc po prostu kiwnęła głową z niezbyt mądrą miną.
- Powiesz mi chociaż o co
chodzi? - dobiegł ją cichy głos Blaise'a tuż obok jej ucha.
Odwróciła się
nieznacznie, jednak zanim zdążyła odpowiedzieć do klasy wbiegła zdyszana Ginny.
Posłała mu znaczące spojrzenie i zauważyła że spina wszystkie mięśnie. Zachował
jednak normalny wyraz twarzy, pozwalając sobie jedynie na zdawkowe kiwnięcie
głową, po czym usadowił się w ławce tuż za nią.
Hermiona ze zdziwieniem
zobaczyła siedzącą obok niego Parkinson, a gdy poczuła na plecach wrogie
spojrzenia, jej szczęka bezwładnie zjechała w dół. Usiedli tu specjalnie, żeby
odgrodzić ją od Greengrass. Zrobili z siebie żywą tarczę!
Obracając się z głupią
miną w stronę nauczyciela, kątem oka zarejestrowała zirytowany wyraz twarzy
Malfoya siedzącego w ostatnim rzędzie.
Kiedy wyszła wreszcie z
szoku na to nietypowe zachowanie dwójki ślizgonów, jej wzrok powędrował do
siedzącej obok niej Ginny.
Zauważyła, że z jej
twarzy zniknęła pewność siebie, którą tak emanowała rano. Wyglądała na zmęczoną
i złą.
- Gin, wszystko w
porządku? - nachyliła się nieznacznie w jej stronę, szepcząc najciszej jak
potrafiła.
W odpowiedzi otrzymała
jedynie suche kiwnięcie głową, więc przysunęła swoje krzesło w jej stronę tak,
że stykały się udami. Usłyszała, że siedzący za nią Zabini, wykonuje dokładnie
ten sam ruch, jednak nie odwróciła się w tamtą stronę.
- Znowu byłaś z nim?
Kolejne kiwnięcie głową.
- Zrobił ci coś?
Zaprzeczenie.
Kasztanowłosa czuła rosnącą w jej wnętrzu irytację.
- No to co się stało?
Ginny wreszcie odwróciła
się w jej stronę, a Hermionę aż zatkało na widok zimnej złości i początków
obsesji widniejących w brązowych oczach przyjaciółki.
- Chcę dać temu
palantowi nauczkę, a bez was nie dam rady tego zrobić.
Powiedziała
stanowczo, a wyraz jej oczu zmienił się na moment, wyrażając niemą prośbę.
-
Miona, ja wiem co robię. Potrzebuję jedynie wsparcia, proszę... - wyszeptała
gładkim tonem, w którym dało się wyczuć błaganie.
Prefekt
Naczelna przygryzła dolną wargę nie wiedząc co począć, a jej wzrok bezwiednie
pobiegł do siedzącego za nią Diabła. Po wyrazie jego twarzy wywnioskowała, że
doskonale słyszał toczącą się między gryfonkami rozmowę i nie był do niej
przychylnie nastawiony. Mimo to, łapiąc jej wzrok pokiwał głowa na znak zgody,
a dłonie zwinął w pięści. Obydwoje zdawali sobie sprawę, że ta mała, uparta
wiewiórka i tak postawi na swoim, woleli więc przynajmniej zabezpieczyć ją na
tyle, na ile potrafili.
Spojrzała
z powrotem w wyczekujące oczy przyjaciółki, po czym zdublowała gest Blaise'a, kiwając
lekko głową.
-
Dziękuję! - wykrzyknęła Ginny zupełnie zapominając gdzie się znajduje. Po
klasie przeszedł pomruk śmiechu przemieszany z pogardliwymi prychnięciami.
Ginny spłoniła się i niemal wpadła pod ławkę, próbując zsunąć się jak najniżej.
-
Za co pani tak dziękuje, panno Weasley? - zapytał zaciekawiony Slughorn,
zatrzymując się tuż przed ich ławką.
-
Eee, za to, że zdecydowałam się pożyczyć jej moje ulubione kolczyki, panie
profesorze – odpowiedziała Hermiona, ratując swoją przyjaciółkę z opresji.
Mistrz
eliksirów pokiwał tylko głową, mrucząc coś na temat problemów dzisiejszych
nastolatek, po czym posłał im pobłażliwy uśmiech.
-
Proszę uważać na zajęciach panno Weasley. A sprawy ubioru, następnym razem
proszę załatwiać po zajęciach.
Dodał
z uśmiechem, po czym wrócił na środek sali by kontynuować swój wykład na temat
użycia skórki boomslanga.
***~~~***~~~***
*Twór wymyślony przeze
mnie :D
Hahahaha... Herm, jaka wymówka!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cuuuudny :*
Szkoda tylko, że mało w nim Dramione :(
Ale bardzo cieszę się, że zrobiłaś z Parkinson pozytywną postać. Masz za to ode mnie duuuuuży plus ;)
Nie krzywdź też zbytnio Terrego, ja go polubiłam.
Nie będę się rozpisywać i wracam do czytania książki :D
Pozdrawiam, Skrzat :*
Fajne, fajne. Nie wiem, o co się martwiłaś. Ale się ciesze, że razem zrobią zemstę. Musi wyjść genialnie, tylko żeby nic nie stało się Ginny.
OdpowiedzUsuńLubię twoją Pansy :)
Szkoda że mało dramione, ale bardzo podobał się moment, w którym opisałaś zazdrość Draco :>
Pozdrawiam serdecznie
Bloom
Ps. Bardzo przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego posta, ale czytałam go z telefonu.
Chociaż zawarłaś w rozdziale mało Dramione, to jak dla mnie jest on całkiem dobry :)
OdpowiedzUsuńB.
Jak zawsze świetny rozdział ;D Mało dramione ale i tak bardzo mi się podoba. Czekam na nexta ;D no i Herm na końcu najlepsza...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;D Tak się cieszę, że Parkinson stanęła po stronie Miony - przynajmniej jedna osoba się zmieniła. ;3
OdpowiedzUsuńEee tam, mało Dramione... Ważne, że dużo się działo. ;>
Ginny kombinuje z Torkinsem - nieładnie. ;P Ale to dobrze, bo chcę, żeby utarła mu nosa, raz na zawsze. ;)
Notka cudowna i, jak zwykle, dłuuuuga, czekam na następną z niecierpliwością wymalowaną na mym brzydkim łbie. ;D
Pozdrawiam,
Fioletoowa
P.S. Pisze się "obydwoje" ^^
Moja kochana! Nominowałam Cie do Liebster Award za całokształt Twojej twórczości. ;> Więcej informacji tutaj -->
Usuńhttp://szukajacszczesciawmilosci.blogspot.com/p/liebster-award.html
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ranyzamknie.blogspot.com
Z chęcią :) Tylko niestety nie otwiera mi się strona - nie wiem czemu.
UsuńSzkoda, że w tym rozdziale tak mało Dramione, ale poza tym ta część była dość ciekawa. Widać, że Ginny postawi na swoim i wcieli ten dziwny plan w życie. Coś czuję, że cała grupa da popalić Torkinsowi. Spodobała mi się scena, gdzie Pansy obroniła Mionę i ta tarcza stworzona na lekcji :) Miłe.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział mi się podobał i nie zauważyłam żadnych dużych błędów.
Czekam na next
Pozdrawiam
Kobieto ja nie wiem na co ty narzekasz serio,fajnie się czytało.Uwielbiam Lunę,to taki postrzeleniec:D Aj ta Ginny,jest świetna.Mało mi Malfoya;( Podsumowując good work!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną.
Rozdział świetny i nawet fakt, że mało w nim dramione nie sprawił, że stał się nieciekawy. Błędy jakieś wyłapywałam, ale pochłonięta treścią nie zwracałam na nie większej uwagi.Czytało mi się lekko i nie potrafiłam się oderwać, za co należą Ci się brawa, bo niewiele opowiadań potrafi mnie tak przyciągać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następna notkę.
Pozdrawiam,
Tuśka
PS Jeśli masz czas, to wpadnij na mojego nowego bloga. ;)
ogien-z-woda.blogspot.com
Nadrobiłam te dwa rozdziały i w poprzednim rozdziale poczułam lekkie rozczarowanie że Hermiona nie pojedzie z Terrym nie wiem czemu ale wzbudził on we mnie dość dużą sympatię :D
OdpowiedzUsuńjestem cholernie ciekawa jakijest ten pla Ginny :D
pozdrawiam ;**
Avada
Po pierwsze muszę Cie przeprosić za to, że dopiero tu wpadłam. Tak więc, przepraszam. ;)
OdpowiedzUsuńU mnie panuje chaos, chaos i jeszcze raz chaos, i nie mam czasu praktycznie na nic.
Strasznie się cieszę, że Pansy obroniła Hermionę :D
A tak wg strasznie polubiłam Terrego.
Mało dramione? Ale to co! Ważne że taki cudowny rozdział :D
czekam na next xd
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Mimo, że jesteś średnio zadowolona (w sumie nie mam pojęcia czemu, gdyż ten rozdział jest fantastyczny!)ja jestem oczarowana tym rozdziałem. Świetny! Tylko Danielle trochę mi szkoda, w końcu Ron złamał jej serce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam gdy Draco ma takie miłe uczucia na widok Gryfonki ^.^
Weny życzę! ;3 ;*
Przepraszam cię moja droga, że tak długo to trwało. Byłam w podróży, jestem też szabloniarką i musiałam wszystko nadrobić więc nie martw się, że zapomniałam o twoim blogu, co to to nie. Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. Po suchych opisach nie pozostał nawet malutki ślad, a całość jest bardzo lekka i zarazem wciągająca co bardzo ci się chwali. Nie wiem czemu jesteś średnio zadowolona, rozdział jest bardzo dobry i zadowala czytelników (przynajmniej mnie) :)
OdpowiedzUsuńDużo weny i czasu życzę bo wiem jak o to ciężko ;)
P.S Jeszcze raz najmocniej cię przepraszam.
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award ;)
OdpowiedzUsuńSzczegóły znajdziesz tutaj: https://www.facebook.com/pages/Dramione-Sheireen/586574228044224
Pozdrawiam
Sheireen ♥
Witaj.
OdpowiedzUsuńWybacz mi że to tak długo trwało, ale ostatnio nie mam za bardzo ani nastroju, ani chęci do czegokolwiek.. ;_;
Wiesz, powiem Ci szczerze, nie rozumiem Twojego braku zadowolenie a w związku z tym rozdziałem.
Z notki na notkę, jesteś co raz lepsza, naprawdę mnie zaskakujesz.
Oby tak dalej. Jak dla mnie - super.
Pozdrawiam.
Nie wiem czemu, ale jakoś ciężko mi sie czytało ten rozdział. Może to przez to, że długo już tu nie byłam. Zdecydowanie spodobała mi się pierwsza cześć rozdziału, w którym udowodniono niewinność Ronowi. Później już mi się wszystko zlewało. Nie wiem czemu, ale przytłacza mnie już ta przyjaźń między Mioną a Ginny. Ruda powinna wrócić do siebie. Czego tu się bać głupiego Seamusa?
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem nie kazdy rozdzial musi byl o dramione. Wiekszosc powinna byc, ale bez urozmaicenia byloby zwyczajnie nudno.
OdpowiedzUsuńHahaha draco i ta jego zazdrosc!
Najlepsze wytlumaczenie hermiony!
Czytam dalej
pozdrawiam magicznie
~hope~
Znów świetny i nie wiem co dalej mówić tylko tyle ,że serio myślałam ,że to Ron te był zamieszany w te zdjęcia ;/
OdpowiedzUsuńby
Lena Ccc
Jak zwykle genialne :) Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wciągam i powtarzam sobie, że przeczytam jeszcze tylko jeden rozdział, a resztę zostawię na później. Nic z tego nie wychodzi. :) Czytam nieprzerwanie od kilku godzin, nie mogąc się oderwać. :)
OdpowiedzUsuńPansy jako ta dobra? Nie spodziewałam się tego, ale podoba mi się taka jej wersja i to, że nie lata za Malfoy'em jak głupia tylko traktuje go jak przyjaciela.
Coś czuję, że plan Ginny, może się jej wymknąć spod kontroli, ale mam nadzieję, że Hermiona i Blaise, którego coraz bardziej lubię - jej pomogą i niczego nie stanie się wiewiórce.
Życzę mnóstwa weny, a tymczasem lecę czytać kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Guardian Angel
Herm jaka juz klamac zaczyna mam nadzieje ze Pan sie do niej przekona
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOoo :C A już miałam nadzieje, że Ron jest winny ;/ chciałbym żeby mu się dostało.. Choćby za zdradzenie Hermiony ! -,- No ale cóż .. Przynajmniej Ginny mu zdrady nie wybaczyła :3
OdpowiedzUsuńO Matko ! o,o Świetne to napisałaś !! Nie spodziewałam się , że Pansy stanie w jej obronie . Uwielbiam ją taką miłą <3 I jeszcze jak usiedli razem z Blaisem za nią , żeby ewentualnie ją obronić . Coś zajebistego !! Mam nadzieję, że będą się lubić i w ogóle .. No i, że w późniejszych rozdziałach Pansy znajdzie sobie jakiegoś fajnego chłopaka ? Załuguje na to w Twoim opowiadaniu !
Rozdział zajebisty , jak każdy , który napisałaś <3 :**
/DramiLoveStory