Draco obudził się z samego
rana całkowicie wyspany, ale z dziwnym niepokojem w sercu. Wiedział dokładnie
co go powodowało, jednak nie potrafił tego zrozumieć. Po raz pierwszy bał się
konfrontacji z drugą osobą, którą w dodatku była Granger.
Nastąpił pierwszy dzień ich
skazania. Będą musieli przebywać ze sobą cały czas. Było już za późno na
jakiekolwiek zmiany. Lista uczestników ze wszystkimi wytycznymi została wysłana
do Ministerstwa Magii już dwa tygodnie temu, więc klamka definitywnie zapadła.
Kątem oka zobaczył, że jest
dopiero dziewiąta, co oznaczało, że do przyjazdu gości pozostały dokładnie dwie
godziny. Postanowił wykorzystać maksymalnie ten krótki okres spokoju, który mu
jeszcze pozostał i poleniuchować dłużej w łóżku. Podłożył ręce pod głowę, a
następnie z cichym westchnieniem rozciągnął mięśnie, leżąc na wznak i wpatrując
się w sufit.
Miał pełną świadomość tego,
że Granger jest na niego wściekła. Sprawił jej przykrość, po tak długim okresie
pokoju. Zawiódł na całej linii. Nie, żeby mu zależało jakoś specjalnie na
znajomości z nią, ale musiał przyznać, że czas rozejmu był bardzo przyjemny.
Zwłaszcza, że nie zrezygnowali całkowicie z zaczepek, nadal je praktykując
tylko w mniej złośliwym zabarwieniu. Jak to będzie wyglądało teraz? Czy znów wrócą
do czasów wrogości?
Próbował wmówić sobie, że
nic a nic go to nie interesuje, jednak na marne. Czuł, że te kilka miesięcy na
zawsze zmieniło jego sposób postrzegania tej ślicznej, przemądrzałej Gryfonki.
Nawet jeśli ubierała się jak chodzące nieszczęście i siedziała całymi dniami w
książkach. Zdążył przekonać się osobiście, że potrafi się zabawić, a pod tymi
workami chowa bardzo seksowne ciało.
Na samo wspomnienie
wspólnego tańca, widoku jej ciała w krótkiej, koronkowej sukience oraz jeszcze
wcześniej, w samej bieliźnie, poczuł dreszcz przebiegający po całym ciele.
Kiedy jego wyobraźnia stała się zbyt sugestywna, odzwierciedlając realistycznie
ucisk jej ciała na jego, podczas feralnego upadku w łazience, poczuł fizyczny
dyskomfort w dolnych partiach ciała.
Parsknął poirytowany,
przeklinając w myślach własne, nieposłuszne ciało, a następnie wstał,
przeciągając się z rękami w górze.
Postanowił wykorzystać w
miarę wczesną porę i zająć łazienkę zanim zrobi to Granger. Spodziewał się, że
dziewczyna wciąż jeszcze śpi, więc wyszedł z sypialni w samych tylko
bokserkach, z przerzuconym przez ramię świeżym ręcznikiem. Nie zrobił jednak
więcej niż trzy kroki, kiedy przystanął jak wryty na widok długich, zgrabnych
nóg przewieszonych przez oparcie fotela. Dopiero po kilku sekundach był wstanie
przenieść spojrzenie na resztę postaci dziewczyny, która rozłożyła się w
salonie okryta jedynie krótkim, puchowym szlafrokiem, z książką w jednej ręce i
kubkiem kawy w drugiej. Prezentowała całkowicie niecodzienny, pociągający wygląd,
który wprawił Dracona w niezwykłe osłupienie, a wcześniejszy dyskomfort zdążył
wrócić z podwójną siłą.
Gdzieś w podświadomości,
jakiś głosik krzyczał, że wygląda śmiesznie i zupełnie nie seksownie, stojąc na
środku pomieszczenia oraz wpatrując się w Granger niczym cielę w malowane
wrota. Mimo zdrowego rozsądku, próbującego przebić się do jego świadomości,
wciąż stał w miejscu. Otrzeźwił go dopiero widok czekoladowych oczu, w których
ujrzał zdziwienie, niezidentyfikowany, osobliwy błysk, a ostatecznie bezgraniczną
obojętność, nim dziewczyna wróciła z powrotem do czytania książki.
A więc tak to będzie teraz
wyglądać. Będą przebywać w swoim towarzystwie, akceptować się w jakimś stopniu,
ale w większości udawać, że wcale się nie widzą.
Poczuł skurcz w żołądku,
jednak nie miał zamiaru łamać się pierwszy. Był Malfoyem, do cholery! Widział
jednak błysk, który pojawił się w jej oczach, gdy go zobaczyła. Nie był głupi,
wiedział, że i na nią działa jego urok osobisty. Mogą się nie odzywać do
siebie, nie znaczy to jednak , że nie może jej trochę podręczyć.
Zacisnął dłoń, którą
przytrzymywał ręcznik, a następnie ruszył w stronę łazienki, specjalnie
przechodząc tuż obok Granger i ocierając się lekko o jej nogi. Nie odwrócił
się, by sprawdzić, czy na ciele dziewczyny pojawiła się identyczna gęsia skórka
co u niego. Z pewnością siebie zniknął za drzwiami, blokując zamek.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona siedziała na
fotelu, wpatrując się oniemiałym wzrokiem w drzwi, za którymi zaledwie chwilę
temu zniknął jej współlokator. Nadal czuła resztki prądu, który przeszedł przez
jej ciało, gdy otarł się o jej nogi. Czyżby zrobił to specjalnie?
Z pewnością, przecież to
ślizgon i podły podrywacz!
Z drugiej strony, po co
miałby to robić? Chyba tylko po to, żeby ją zdenerwować.
Zamknęła książkę czując, że
nie przeczyta już ani zdania, po czym dopiła resztkę kawy. Dochodziła
dziesiąta, więc postanowiła wreszcie się ubrać.
Jako uczestnicy projektu,
mieli odwołane wszystkie zajęcia. Dobrze, że mimo to wstała wcześniej i wzięła
prysznic. Teraz z pewnością prowadziliby wojnę o pierwszeństwo do łazienki.
Powoli podniosła się z
miejsca, po czym ruszyła w stronę niewielkiego barku. Umyła kubek, a następnie
otworzyła niewielką lodówkę, w której trzymali jedzenie właśnie na takie
okazje, jak jak dziś.
Złapała za kilka
pasztecików, a następnie ruszyła w stronę sypialni.
Nie zdążyła się jeszcze
przyzwyczaić do ubrań kupionych razem z Ginny, więc w pierwszym odruchu zaczęła
rozglądać się za jednym ze swoich wygodnych, szerokich swetrów. Dopiero skąpa,
jedwabna bluzeczka, którą wyciągnęła przy drugim podejściu, otrzeźwiła ją na
tyle, by zdała sobie sprawę ze swojej sytuacji.
Z westchnieniem złapała za
jeden z niewielu, w jej mniemaniu, przyzwoitych strojów, po czym z kwaśną miną
wcisnęła się w niego. Wygładziła ołówkową spódnicę do kolan i poprawiła
kołnierzyk, a na koniec zakryła całość wymaganą w Hogwarcie szatą. Rozejrzała się
w poszukiwaniu Odznaki Prefekta Naczelnego, którą już dawno przestała zakładać.
Wszyscy i tak bardzo dobrze wiedzieli, że nią jest, więc po co ciągle miała się
z tym afiszować jak głupiutka nastolatka?
Kiedy skompletowała całość,
złapała za różdżkę i wyszła do salonu.
Malfoya nigdzie nie było,
więc opadła na kanapę, wzdychając ostentacyjnie. Spodziewała się, że nie
zobaczy go jeszcze przez co najmniej dwadzieścia minut, w efekcie czego spóźnią
się na przybycie gości.
Jakby nie mogła pojawić się
bez niego!
McGonagall i te jej
wymogi...
Prychnęła pod nosem niczym
rozjuszona kotka, a jej ręce niemalże mechanicznym ruchem założyły się na
piersi.
- Długo będziesz się tak
wylegiwać? - usłyszała zadziorny ton, a chwilę później zobaczyła Malfoya
zmierzającego w stronę wyjścia.
Prychnęła jeszcze raz dając
wyraz swojej frustracji, a następnie zerwała się z miejsca, żeby wyminąć go w
drzwiach.
Ruszyła przed siebie
zostawiając go w tyle. Wiedziała, że zachowuje się jak mała, zazdrosna
dziewczynka, jednak nie potrafiła sobie z tym poradzić. Ona, Hermiona
Granger nie potrafi sobie z czymś poradzić! Świat się kończy...
Prychnęła po raz trzeci,
ostatkami woli powstrzymując się przed wyrzuceniem rąk do góry w geście
frustracji.
- Nie wiem czy wiesz, ale
McGonagall jasno powiedziała, że mamy pojawić się razem... - usłyszała
rozbawiony głos Malfoya, jednak nie zwolniła kroku, odwracając jedynie
nieznacznie głowę.
- To rusz ten swój
arystokratyczny tyłek i przestań narzekać!
- I co ci się tak spieszy?
Tak bardzo chcesz niańczyć jakieś obce dzieciaki?
Słysząc to dziwne pytanie,
na moment przystanęła. Odwróciła się do niego, marszcząc czoło.
- Dzieciaki? O czym ty
mówisz? Według regulaminu nie mogą mieć mniej niż szesnaście lat.
- A my mamy prawie po
dziewiętnaście, więc dla nas to już dzieciaki – odpowiedział prosto, wzruszając
ramionami, jakby to była najbardziej oczywista sprawa na świecie.
Hermiona, czując wciąż
rosnącą irytację, przewróciła tylko oczami, po czym ruszyła dalej.
- Wiesz co? - odezwała się
po chwili, kiedy blondyn zdążył już do niej dołączyć. - Te tak zwane przez
ciebie dzieciaki, są w tym momencie najmniejszym problemem...
- A co jest największym? -
zapytał wyraźnie zaintrygowany i w pewien sposób zadowolony, że Gryfonka z
własnej nieprzymuszonej woli ciągnie tę rozmowę.
Przystanęła na moment, z
premedytacją patrząc mu prosto w oczy. Starała się stłumić uczucie, które
zrodziło się w niej na widok jego hipnotyzującego spojrzenia.
- A to, że będę na ciebie
skazana przez cały następny tydzień – odpowiedziała zjadliwie, po czym odeszła
w stronę McGongall, która właśnie pojawiła się w Sali Wejściowej.
Miała świadomość, że w tym
momencie zachowała się nie tylko jak mała, zazdrosna dziewczynka, ale także jak
złośliwa zołza.
I dobrze, należało mu się.
- Panno Granger, panie Malfoy – powiedziała
dyrektorka skinąwszy głową na dwójkę prefektów. - Panna Abbott i pan Boot już
są. Do przybycia gości pozostało jeszcze pięć minut, proszę za mną.
Ruszyli za kobietą, nie
patrząc w swoją stronę. Ona wściekła, on śmiertelnie obrażony za rzuconą
wcześniej uwagę.
Wyszli na błonia, na
których zbierali się uczniowie, wszyscy poubierani w grube płaszcze i szaliki.
Dopiero mroźny powiew wiatru, uświadomił Hermionie, że poza mundurkiem szkolnym
nie ma na sobie żadnego okrycia. Silny dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
Jeszcze tylko brakuje,
żebym się pochorowała...
Podeszli do pozostałej
dwójki prefektów, którzy stali przed tłumem uczniów. Skinęła im głową,
obejmując się ramionami, a następnie rozejrzała dookoła.
Powróciły wspomnienia z
czwartej klasy, kiedy w ten sam sposób oczekiwali pojawienia się tych samych
szkół. Ich przybycie było naprawdę spektakularne. Jednak tym razem miało
przybyć tylko po dwoje przedstawicieli, co więc przygotowali?
Poczuła, że dreszcze się
nasilają i zaczyna jej cieknąć z nosa.
Nie mogła uwierzyć, że
zapomniała ubrać płaszcza. Jak mogła być aż tak roztargniona?
Kątem oka zauważyła, że
stojący obok niej Malfoy obserwuje ją z dziwnym wyrazem twarzy, więc obróciła
się w stronę Terry'ego. Skonsternowana spostrzegła, że on też się jej
przygląda. Poczuła się osaczona, a na jej twarz wypłynął szkarłatny rumieniec.
- Mionka, zimno ci? -
usłyszała szept Krukona przy swoim uchu. Spojrzała na niego i ze
zdziwieniem zauważyła, że rzuca lekko przestraszone spojrzenia w stronę
jej współlokatora. Najwidoczniej musiał się go bać, jednak troska o nią
zwyciężyła. Poczuła, że robi jej się ciepło na sercu.
- Nie...
- Na pewno? - dopytywał
się, podchodząc krok bliżej. - Masz rumieńce...
Już miała potwierdzić,
kiedy zorientowała się, że ściąga swój płaszcz, a następnie próbuje zarzucić go
na jej ramiona.
- Bardzo to rycerskie, Boot
– zakpił Malfoy, podchodząc bliżej Hermiony. Spojrzała na niego ze zdziwieniem
oraz złością. Czemu on zawsze musi wtrącić swoje trzy sykle? - A teraz zabieraj
swój worek z Granger.
Niedowierzanie wypłynęło na
jej twarz, mieszając się ze złością, kiedy blondyn złapał za gustowny płaszcz i
zrzucił go na ziemię. Co ta durna fretka sobie wyobraża?!
Zacisnęła zęby, żeby nie
poczęstować tego ignoranta całą paletą przekleństw i wyzwisk. Naprawdę, aż tak
bardzo mu zależało na tym, żeby się pochorowała?
- Wal się, Malfoy. Ma
zamarznąć na śmierć? - zaprotestował Terry, podnosząc swoją własność i
otrzepując ze śniegu.
- A kto tu mówi o
jakimkolwiek zamarzaniu? - zakpił Ślizgon, ściągając swój czarny, długi
płaszcz. - A mówią, że Krukoni są mądrzy...
Hermiona spojrzała na
wyciągniętą przez współlokatora rękę, a na jej twarzy pojawił się szok, który
już po chwili ponownie zastąpiła bezkresna złość.
- Nie boisz się pobrudzić
szlamem? - wysyczała, podkreślając aż nadto ostatnie słowo. Z satysfakcją
zauważyła zmieszanie, które przemknęło przez zwykle opanowaną twarz Malfoya.
- I tak jestem nim
ubrudzony – odpowiedział, spoglądając z pogardą na Terry'ego, który przyglądał
się całej sytuacji z szeroko otwartymi oczami.
Hermiona prychnęła,
zakładając ręce na piersi, po czym pochyliła się lekko do przodu i zmrużyła
powieki..
- Nic od ciebie nie chcę,
Malfoy - wysyczała, patrząc mu prosto w oczy.
Widząc, że nie wygra z jej
upartym charakterem, opuścił dłoń, a na twarz przywołał ironiczny uśmieszek.
- To marznij w takim razie,
Granger.
- Och, nie mam takiego
zamiaru – odpowiedziała słodko, po czym wyciągnęła różdżkę, by transmutować
mundurek w piękny, czerwony płaszczyk.
Spojrzała z satysfakcją na
oniemiałego współlokatora, a za jej plecami rozległ się krótki śmiech.
- I co rżysz, Boot-kmiot? -
warknął Malfoy, sypiąc błyskawicami w stronę Terry'ego, który momentalnie
ucichł.
- Odwal się Malfoy, ty....
- Już są! - przerwał im
głośny krzyk Hanny, która stała z boku, całkowicie ignorując wymianę zdań
pozostałych prefektów.
Cała trójka jak na komendę
podążyła za spojrzeniem Puchonki.
- Gdzie? Nic nie widzę... -
zapytał Krukon, mrużąc oczy, żeby lepiej widzieć.
- Na jeziorze, tępoto. Kup
sobie okulary, bo widzę, że...
- Zamknij się Malfoy,
kretynie! - zganiła go Hermiona, w podnieceniu spoglądając na falującą taflę
wody w miejscu, gdzie nie zdołała zamarznąć.
Draco zmierzył ją wrogim
spojrzeniem i już miał odpowiedzieć, jednak rozmyślił się w ostatniej chwili.
Skupił wzrok na jeziorze, zakładając jednocześnie ręce na piersi, a już po
chwili poczuł, że i jemu udziela się aura podniecenia.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Ginny stała pod
zadaszeniem, opierając się łokciami o niski murek tuż przed nią, a jej wzrok
przebiegał po tłumie uczniów, zebranych na błoniach. Przymknęła powieki, czując
mroźny powiew na policzku, a jej prawa dłoń bezwiednie złapała za szalik w
barwach Gryffindoru i podsunęła wyżej, by zasłonić usta.
Chłonęła
rozprzestrzeniającą się wokół aurę podekscytowania. Czuła, że czas tego całego
projektu, będzie czasem przełomowym. Nie wiedziała dlaczego,
ale intuicja podpowiadała jej, że niedaleka przyszłość będzie naprawdę ciekawa.
Odetchnęła głęboko, zastanawiając się jak sobie
radzi Hermiona w tej całej sytuacji z Malfoyem, kiedy do jej myśli wkradł się
już stały ich bywalec, Blaise Zabini.
Od dwóch dni znów zaczął się wokół niej kręcić.
Zachowywał się tak, jakby tych kilka wydarzeń w ogóle nie miało miejsca. Jakby
nigdy się nie całowali, jakby nigdy nie dała mu kosza...
Musiała przyznać, że czuła się przy nim coraz
bardziej komfortowo. Przestał ją nachodzić, przestał poruszać ICH temat,
zachowując się tak jak kiedyś. Przyjaźnie, zabawnie, przebojowo. Byłaby
hipokrytką, gdyby stwierdziła, że mimo wszystko nie zabolała jej ta zmiana. Z
początku zupełnie nie rozumiała jego dziwnego zachowania w „Trzech Miotłach”,
jednak wraz z olśnieniem przyszedł ból...
Mimo wszystko spodziewała się, że tak to
wszystko może się skończyć, że słysząc odmowę przestanie się nią interesować.
Była wdzięczna, że nie zrezygnował całkowicie z tej znajomości. Znaczyła dla
niej bardzo wiele. Mimo, że bała się z nim związać, to on sam znaczył dla niej
naprawdę bardzo dużo. Ale jemu przeszło, end of story.
- Hej, Wiewiórko! Widzisz tam coś? - usłyszała
rozbawiony głos, na co uśmiechnęła się pod nosem.
- Cześć Blaise – powiedziała, nadal się ciesząc.
Chłopak spojrzał na nią uważnie i oddał uśmiech. - Właśnie się zastanawiam, jak
rozgonić ten cały tłum przede mną.
Chłopak roześmiał się słysząc jej słowa, ale gdy
zobaczył całą masę ludzi rozpychających się przed nimi, śmiech przeszedł w
głośny gwizd.
- A co ty na to, żeby ich przerosnąć, zamiast
rozganiać? - zapytał z błyskiem w oku.
Ruda spojrzała na niego z niezrozumieniem w
oczach i aż pisnęła kiedy znienacka znalazł się przy niej. Złapał ją w pasie i
bez pardonu postawił na murku, podtrzymując za łydki.
Potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie po tym
spontanicznym zagraniu chłopaka. Wciąż czuła jego ręce na swojej talii. Nigdy
by się nie spodziewała, że ma w sobie tyle siły.
A teraz te silne dłonie wciąż trzymały ją za
nogi...
- I jak tam wielkoludzie? Lepiej widać? -
krzyknął rozweselony, jakby była nie wiadomo jak wysoko.
- Lepiej, karzełku, lepiej. A jak tam na dole? -
zażartowała wciąż się śmiejąc. Rozejrzała się dookoła, dostrzegając czwórkę
Prefektów Naczelnych, stojących przed tłumem niczym delegacja powitalna.
- Powinni pojawić się już za chwilę –
wyszeptała, śmiesznie marszcząc czoło. - Blaise, która go...
Obróciła się do niego, niefortunnie stawiając
stopę i w następnym momencie już leżała w jego ramionach, przyciskając ciałem
do zimnej posadzki.
Ich spojrzenia zetknęły się ze sobą, wzbudzając
całą gamę, różnorodnych emocji.
Tak podobne, a tak różne... Ciepłe, rozbawione,
pełne bliżej nieokreślonego uczucia... Twarze zbliżyły się do siebie, a usta
dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Magia, uczucie, namiętność. Cały świat
przestał istnieć, na ten krótki moment. Na krótką chwilę, w której istnieli
tylko oni.
- Już są! - usłyszeli głos tuż obok nich, a cała
magiczna aura pękła niczym bańka mydlana.
Ginny zerwała się z ziemi, z zapamiętaniem
poprawiając odwiązany szalik, a na jej twarzy wykwitł mocny rumieniec,
przywodzący na myśl dojrzałego pomidora.
Blaise roześmiał się, z próbą rozładowania
sytuacji i podniósł się z miejsca jednym zwinnym ruchem.
- Jesteś lekka jak piórko, Wiewiórko –
zadeklamował, puszczając jej perskie oczko.
Spojrzała na niego z rozbawieniem, nie potrafiąc
się nie roześmiać.
- To co, wracamy do poprzedniej pozycji? -
zapytał, podchodząc do murka i klepiąc jego powierzchnię w zachęcającym geście.
Skinęła głową, pozwalając znów się unieść i
postawić w tym samym miejscu. Chłopak po raz kolejny złapał ją za łydki, wzmacniając
tym razem uścisk.
- Zdawaj relację!
- A może staniesz obok mnie, zamiast dalej bawić
się w krasnala? - zapytała zadziornym tonem, posyłając mu uśmiech.
Przesunęła się nieco w lewą stronę, opierając o
gruby filar, żeby złapać równowagę, a Blaise stanął po jego drugiej stronie,
zganiając wcześniej jakiegoś pierwszoroczniaka.
- Ty to naprawdę jesteś Diabeł wcielony –
zaśmiała się Ruda na widok czmychającego dzieciaka.
- Skądś musiało się to wziąć – odpowiedział
rozbawiony, a już po chwili wszystkich pochłonęło głębokie oczekiwanie.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Na całych błoniach zapanowała pełna oczekiwania
cisza. Najstarszym z uczniów nieprzyjemnie skojarzyła się z tą ciszą sprzed
ostatecznego ataku Voldemorta na Hogwart. Na samo wspomnienie dreszcz
przebiegał po plecach, a w serce wkradał się irracjonalny strach.
Kiedy uczucie niepewności zaczęło sięgać
apogeum, ze skotłowanej już od jakiegoś czasu tafli jeziora zaczął wyłaniać się
kadłub, a zaraz za nim cała reszta przepięknego żaglowca. Wyglądał dokładnie
tak samo jak ten sprzed czterech lat, z tą jedynie różnicą, że teraźniejszy był
o wiele mniejszy.
Wzburzone wody jeziora przyjmowały intruza,
witając go niewielkimi falami, łamiącymi resztkę lodu pozostałą przy brzegu.
Całość trwała zaledwie ułamek sekundy, a już w następnej chwili statek dryfował
swobodnie, opuszczając prowizoryczne schody prowadzące na stały ląd.
Dwójka przedstawicieli Durmstrangu dostojnie
zeszła na ziemię, witając się z Profesor McGonagall, a następnie kierując w
stronę Prefektów Naczelnych.
Ubrani byli w grube, puchate płaszcze, a na
głowach nosili czapki przypominające rosyjskie uszanki. Toporne buty chroniły
ich nogi od zimna, a twarz do połowy zakrywały grube szaliki.
Pokłonili się nisko, zakładając jedną rękę na
brzuchu, drugą a plecach, po czym bez słowa ustawili się obok Terry'ego i
Hanny.
Szum przechodzący przez tłum zebrany na błoniach
wzmógł się, a w głosach uczniów dało się słyszeć niegasnącą ekscytację i
zaciekawienie. Czy delegacja z Beauxbatons także pojawi się w ten sam sposób,
co cztery lata temu?
Wiele osób zadzierało głowy do góry wypatrując
ogromnego powozu, inni rozglądali się dookoła, jakby w przekonaniu, że kolejni
goście wyłonią się z Zakazanego Lasu.
Hermiona czuła, jak jej serce szamocze się w
piersi. Już za chwilę miała poznać ludzi, z którymi przyjdzie jej spędzić
bardzo dużo czasu. Miała tylko nadzieję, że nie będą aroganccy, tak jak
większość przedstawicieli, których poznali z okazji Turnieju Trójmagicznego.
Zerknęła w bok na Malfoya i z satysfakcją
zauważyła, że on także się denerwuje.
Dobrze. Chociaż raz zaczął coś brać na
poważnie...
Ledwie ta myśl przemknęła jej przez głowę, a za
plecami rozległ się krzyk i już po chwili wszyscy podążali wzrokiem za dłonią
znalazcy.
Na niebie, tuż nad drzewami pojawił się
niewielki punkt, który z każdą sekundą rósł coraz bardziej.
Po dłuższej chwili, można było dojrzeć wielką
karocę, przypominającą tę z mugolskich bajek Disney'a, ciągniętą przez jednego
Abraksana. Na widok przepięknego konia o miodowej maści, większość dziewczyn
jęknęła z zachwytu.
Tak samo jak w przypadku przedstawicieli z
Durmstrangu, również delegacja z Beauxbatons przybyła w skromniejszy, lecz mimo
to, równie spektakularny sposób co ostatnim razem.
Gdy kareta osiadła miękko na wolnej przestrzeni,
tuż obok jeziora, dokładnie można było dojrzeć paletę kolorów, migoczących w
słabym zimowym świetle.
Po chwili uchyliły się drzwiczki, a w dół
została spuszczona złota drabinka, na której pojawiła się dwójka gości z
Francji. Ich stroje były zwiewne, ale ciepłe, a ciała poruszały się z niezwykłą
gracją i delikatnością.
Cały tłum zamarł, obserwując całą tę bajkową
scenę, a goście w międzyczasie zdążyli przywitać się z dyrektorką i dygnąć
przed Prefektami.
Hermiona była wręcz onieśmielona anielską urodą
tej dwójki. Emanował z nich pewnego rodzaju blask i pewność siebie. Dziewczyna
z pewnością była potomkinią wili, co do chłopaka... nie była tego taka pewna.
Jakby czując na sobie czyjś wzrok, francuz
odwrócił się w jej stronę, po czym uśmiechnął wdzięcznie, ściągając przy tym
czapkę zakrywającą jego brązowe, krótkie włosy.
Odwzajemniła uśmiech czując, że jej serce
wykonuje fikołka. Odwróciła się czym prędzej, czekając na przemowę McGonagall,
a zza jej pleców rozległo się głośne prychnięcie.
Zmierzyła Malfoya pogardliwym spojrzeniem,
jednak ślizgon nie zwrócił na nią uwagi, przyglądając się przybyłej piękności.
Poczuła jak dziwna igiełka wbija się w jej
serce, a w żyły wystrzeliwuje złość. Odniosła silne wrażenie, że nie znajdą
wspólnego języka z piękną francuzką.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Witam serdecznie wszystkich gości. Wasi
opiekunowie i zarazem koledzy, wskażą wam wasze miejsce zamieszkania na cały
okres pobytu w Hogwarcie. Mam nadzieję, że będziecie czuli się tu jak w domu, a
także, że wyniesiecie stąd naprawdę miłe wspomnienia. Życzę udanego projektu,
owocnej nauki i niezapomnianych chwil. Smacznego! - głos dyrektorki poniósł się
po Wielkiej Sali, na dobre otwierając pierwszą część projektu.
Na stole pojawiły się góry pysznego jedzenia,
jednak tylko nieliczni byli w stanie oderwać wzrok od ustawionego w rogu sali
stolika, przy którym siedziała czwórka przybyłych. Mimo swej cudownej urody,
smukłej sylwetki oraz uroku osobistego, to nie przedstawiciele Beauxbatons
zwracali na siebie największą uwagę.
Większym odkryciem, a zarazem niespodzianką,
była wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna, siedząca obok chłopaka z Durmstrangu.
Nie była zjawiskowo piękna, jednak miała w sobie to coś, co przyciągało
spojrzenia. W głowach wszystkich hogwartczyków rodziło się pytanie: Dlaczego
dziewczyna uczęszcza do typowo męskiej szkoły za jaką uważany był Durmstrang?
- Jak myślisz? Będą z nimi
problemy? - zapytała Ginny, kiedy wstawały od stołu.
Wzrok Hermiony powędrował w stronę jej
„podopiecznych” i zmarszczyła lekko czoło.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała nie do końca
szczerze. Nie chciała przyznać się do pierwszego, niezbyt dobrego wrażenia,
jakie zrobiła na niej piękna blondynka. O niektórych rzeczach się nie mówi.
W tym samym momencie francuska odwróciła się w
ich stronę, a na jej twarz wypłynął przepiękny uśmiech. Uniosła rękę i zaczęła
machać w przyjaznym geście.
Gryfonki spojrzały po sobie zdziwione tym
zachowaniem, ale chcąc nie chcąc oddały gest.
- Nie sądzę, żeby machała do was, Granger –
usłyszała arogancki głos przy uchu, a kiedy się obróciła zobaczyła
uśmiechniętego Malfoya z podniesioną ręką.
Spłoniła się na tę swoją naiwność i momentalnie
opuściła własną.
- To... może ja już pójdę – powiedziała Ginny,
także zarumieniona. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją serdecznie. -
Powodzenia Miona. Zobaczymy się jutro na zajęciach.
- Pewnie – odwzajemniła uścisk, próbując
przywołać na twarz coś na kształt uśmiechu.
Odprowadziła Rudą wzrokiem, po czym, nie patrząc
na Malfoya, ruszyła w stronę dostawionego stolika, przy którym została już
tylko dwójka Francuzów.
- Cześć, jestem Hermiona Granger, a to jest
Draco Malfoy – przedstawiła ich znudzonym tonem, wskazując jednocześnie
ślizgona, który właśnie pojawił się u jej boku. Na widok chłopaka, piękna
blondynka uśmiechnęła się promiennie.
- Ja Rabielle Bonnetty, a to Pierre Campbell –
obdarzyła swego towarzysza niezbyt pochlebnym spojrzeniem. - Bardzo nam
przyjemni.
- Witajcie – powiedział Pierre czystą
angielszczyzną, a w jego oczach pojawił się wesoły błysk.
Hermiona przyjrzała mu się z lekkim zdziwieniem,
posyłając jednocześnie jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Chłopak był przystojny, nawet bardzo. Jego
brązowe włosy, o ton jaśniejsze od jej własnych, były postawione w coś na
kształt irokeza, a ciepłe, piwne oczy błyskały wesołymi iskierkami. Miał
prostą, wysportowaną sylwetkę, która z pewnością przyciągała wiele damskich
spojrzeń.
Podali sobie wzajemnie ręce, pieczętując tym
samym zawarcie znajomości, po czym ruszyli w stronę prywatnego dormitorium dla
gości.
Prefekci już wcześniej otrzymali bardzo dokładne
wytyczne, dotyczące miejsca położenia pokojów, hasła oraz innych potrzebnych
rzeczy, bez żadnego więc wahania ruszyli w stronę trzeciego piętra.
Hermiona przez całą drogę opowiadała różne
ciekawostki dotyczące Historii Hogwartu, starając się nie zwracać uwagi na
irytujące zachowanie Rabielle, która cały czas szczebiotała coś tą swoją łamaną
angielszczyzną.
Malfoy wydawał się całkowicie znudzony zarówno
opowiadaniem Hermiony jak i słowotokiem panny Bonnetty, więc szedł lekko z
tyłu, rozglądając się na boki. Jedynie Pierre pochłaniał każde słowo, wpatrując
się w Hermionę z podziwem.
- … a tutaj wisi obraz namalowany przez
Aleksandra Edgecombe. Przedstawia czarownicę podczas palenia.* To naprawdę
bardzo ciekawe dzieło... - obróciła się w stronę słuchaczy, a rumieniec
zabarwił jej policzki na widok skupienia wymalowanego na twarzy Pierre'a.
Otrzepała się z odrętwienia, podchodząc do
ogromnego obrazu zawieszonego kawałek dalej. Przedstawiał przepięknego
jednorożca, pasącego się na polanie.
- Tutaj jest wejście do waszego dormitorium.
Macie tam salon, dwie sypialnie, łazienkę oraz niewielką kuchnię, obok której
znajdują się ciemne drzwi – wytłumaczyła po raz pierwszy przykuwając uwagę
Rabielle. - Nasze dormitoria są ze sobą magicznie połączone, więc jeżeli
będziecie czegoś potrzebować, wystarczy tylko przez nie przejść. Wasze hasło
to: jedność. Zobaczymy się za godzinę i oprowadzimy was po zamku.
Spojrzała na ich twarze, sprawdzając czy na
pewno wszystko dobrze zrozumieli, po czym kiwnęła głową z satysfakcją.
- Czy macie jakieś pytania?
- Mamy mieci wspólna łazienka z nim? - zapytała
Rabielle, marszcząc swój mały nosek, a w jej głębokich, błękitnych oczach
pojawiło zniesmaczenie.
Hermiona spojrzała na nią jak na wariatkę. Jak
można narzekać na obowiązek przebywania z takim przystojniakiem?
Posłała mu pocieszający uśmiech, na co tylko
wzruszył ramionami.
- Niestety, taki układ mają dormitoria –
powiedział Draco, oschłym tonem.
Dopiero teraz zauważyła, że mierzy Pierre'a
niezbyt przychylnym spojrzeniem.
O co mu chodzi?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Wrócił do prywatnego dormitorium, niemalże
depcząc Granger po piętach. Był wściekły. Wyzywa go, ignoruje, a teraz jeszcze
zaleca się przy nim do tego ciecia, Perwolla Caterbella, czy jak mu tam.
Dobrze, że już był wieczór. Musiał odreagował
cały ten długi dzień.
Złapał za butelkę Whiskey i nalał sobie
szklaneczkę, obserwując jak Granger znika za drzwiami do swojej sypialni. Opadł
na fotel, zastanawiając się nad nowo poznaną dziewczyną. Była śliczna z tą
swoją drobną sylwetką, po której spływały długie, proste blond włosy. Tak, była
bardzo śliczna, jednak czy w jego typie? Na pewno jej wygląd pociągał go w
jakimś stopniu, jednak patrząc na nią nie czuł nic głębszego. Ot kolejna,
głupiutka blondynka. Miał już chyba dosyć dziewczyn o tym kolorze włosów.
Przymknął oczy, delektując się smakiem
złocistego płynu, a po chwili usłyszał dźwięk kroków. Instynktownie uchylił
powieki i omal nie zachłysnął się własną śliną.
Granger rozsiadła się
wygodnie na kanapie, całkowicie ignorując jego obecność. Jej ciało zakrywały
jedynie króciutkie spodenki, odkrywając w pełni jej piękne, długie nogi, a z
kolei górę zdobił obcisły golf z rękawami trzy-czwarte. Włosy spięła w
niesfornego koka, a pojedyncze kosmyki spływały na jej ramiona w artystycznym
nieładzie.
Siedząc w blasku ognia
wyglądała niezwykle pociągająco i seksownie. Ułożyła się tak, by zostały
uwydatnione wszystkie jej atuty i zatopiła się w książce, wciąż zupełnie nie
zwracając na niego uwagi.
Czuł intuicyjnie, że ta
zadziorna Gryfonka robi to wszystko specjalnie. Miała pełną świadomość tego, że
na niego działa. Coś mu mówiło, że jest to taka mała zemsta za poranek.
Zapowiadał się długi
tydzień. Bardzo długi.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* Zarówno malarz jak i
dzieło są wytworem mojej wybujałej wyobraźni :D
Super! Jeszcze w żadnym opowiadaniu Malfoy nie wkurzał mnie tak, jak u Ciebie. Zachowuje się, jak dupek! Niech powie Herm jedno, cholerne "Przepraszam" i zrobi coś dobrego dla niej i koniec tych nieporozumień. Ale nieee... Bo po co?! Oj, Malfoy, Malfoy.. I co ty takiego widzisz w tej francuzce? Jak dla mnie to jest brzydka. :P Widziałam ładniejsze na przykład.. taka Hermiona. xD
OdpowiedzUsuńScena z Blaisem i Ginny była cudna. *_* Fajne żarciki między nimi, magiczna chwila i.. Awww. Czemu się oni nie pocałowali, no? :3
Już nie mogę się doczekać następnego!
Pozdrawiam. :**
Ana M.
Nareszcie :3
OdpowiedzUsuńNo, czyżby Draco był zazdrosny o Mionę? Słusznie. Niech pogodzą się szybciutko.
A akcja z upadkiem Ginny na Diabełka wspaniała! Uwielbiam paring Blaise&Ginny według Ciebie :)
No, ciekawe jak potoczy się ta cała wymiana.
Pozdrawiam, em.
Musze przyznać, że z każdym rozdziałem Twoje opowiadanie zaczyna mnie coraz bardziej interesować :)
OdpowiedzUsuńFrancuzi przypominają mi w pewnym sensie Draco i Herm.
W sensie, że dziewczyna nie lubi chłopaka :D
Ciekawie, ciekawie ;)
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie!
Odiumortis!
Osobiście twierdze, ze nie kazda blodynka jest głupia xD tak jestem blondynka xd co do rozdziału to uwielbiam :D hahhahaha, niesamowicie się uśmiałam :D jest genialny :D a te zemsty ochhh :D ciekwy tydzień się zapowiada i juz nie mogę się doczekać :D Pozdrawiam,Lili:D
OdpowiedzUsuńron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com <-- ZAPRASZAM :D
Ja też jestem blondynką :D I wcale nie uważam, że wszytskie są głupie :P Tak jakoś wyszło w tym opowiadaniu :P Ale Thicks też jest strasznie tępa, a brunetka :D
UsuńDraco jaki zazdrosny ;p Świetny rozdział, ja tam lubię się kłócą, heh Ginny i Blaise Forever <3
OdpowiedzUsuńhej,
OdpowiedzUsuńHhaha, Malfoy biedactwo zazdrosny i dobrze mu tak, było nie wkurzac Granger, każdy wie że z nią się nie zadziera, hah, pj nie zadziera, Ahhh Ginny Ginny, będzie kiedyś panią Zabini, jestem ciekwa co wyniknie z ich wielkiej "miłości". Nie mogę sie doczekac nowego rozdziału,
Pozdrawiam
Tatia. :)
Uwielbiam ♥ Rozdział jest boski :) Zazdrosny Draco, to jest to, co kocham najbardziej :) Mam tylko nadzieje, że za długo nie będą się kłócić :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :)
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Perwoll... Heheheh xd
OdpowiedzUsuńOdbija mi pod wieczór :P
Rozdział cudny, kochana *.*
Ahhhh, zazdrosny Draco :)
Pozdrawiam, Ludum :*
P.S. Perwoll.... Hahahhah
Oh, Ah... Rozdział cudowny. Chyba jeden z lepszych. Czytało się go szybko, lekko i w niektórych momentach uśmiechałam się do telefonu jak głupia. Ale co do samej akcji... Świetny był "bohaterski czyn Boot'a", no i oczywiście zazdrośnik Draco. O tak...
OdpowiedzUsuńŚwinka Hermionka podpuszcza Draconka...
Potem rozwalił mnie Perwoll. ;p Hermi wpadła mu w oko. Tą to ma szczęście do ciach. Tu Draco. Tam Boot i jeszcze Perwoll (xd) No, no... Za to na Draco leci chyba pół Hogwartu (nie dziwię się) + ta francuzka wywłoka (mimo że było jej mało to jej nie polubiłam). Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Buźki,
Melania Zabini
Wspaniały rozdział, myślę nawet, że jest to najlepsza notka, jaką kiedykolwiek napisałaś :D
OdpowiedzUsuńUuu.. Robi się coraz bardziej ciekawie i muszę Ci powiedzieć, że zaczynasz mnie naprawdę uzależniać swoim opowiadaniem, a to już jest nie lada osiągnięcie ;)
Kochać tą historię to za mało... Ją trzeba wielbić i składać jeszcze hołdy XD
No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na następny rozdział z niecierpliwością ;3
Pozdrawiam,
Fioletoowa
O rany to jest coś.Widzę wiszącą w powietrzu niezłą akcję:D zazdrość,zazdrość,zazdrość...Miona zazdrosna,Draco zazdrosny co tu kryć.Wielkie brawa za scenę z Ginny i Diabełkiem;*
OdpowiedzUsuńRozdział co tu kryć,cudowny jak tylko ty potrafisz.Nie lubię tych francuzów,obojga nie lubię,Draco ma rację z tym Perwollem.
Weny;*
Czekam na kolejną nocię.
Dobrze Hermiono! Daj Malfoyowi popalić. Należy mu się ;D
OdpowiedzUsuńPierr cudowny, podoba mi się mam nadzieje, że Hermiona go jakoś wykorzysta, żeby utrzeć nosa Draconowi ;D
czekam na kolejny rozdział ;)
pozdrawiam gorąco Avad Ka ;*
Co tu dużo mówić.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle bardzo ciekawy ;)
Uwielbiam czytać o zazdrości, nie wiem w sumie czemu, ale kocham czytać jak jedno jest zazdrosne o drugie :D Kurcze strasznie mi się podoba.
A tera lecę czytać Insygnię Śmierci ;*
Pozdrawiam!
Uwielbiam to :O nie ja to kocham <3 :o *o* podbiłaś me ślizgońsko - gryfońskie serce tym opowiadaniem. Rozdział genialny, chyba jeden z najlepszych. Malfoy zazdrosny - jak słodko :3. Uhuhuhhu szykuje się niezła akcja. Weź pisz szybko kolejny :3 bo będę czekać w zniecierpiliweniu
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo fajnie wykreowałaś tych francuzów. Miona mogłaby nareszcie utrzeć nosa Malfoyowi, bo mu się należy. To z płaczem było mega :) Dzisiaj tylko krótki komentarz, bo za chwilę idę do koleżanki na urodziny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny
*Chodziło mi o płaszcz.
UsuńWyłapałam parę literówek, ale w sumie nie niszczą one rozdziału :D
OdpowiedzUsuńJedyne co mi nie pasuje to : francuska, chodziło o obywatelkę Francji więc musi być Francuzka :)
Rozdział super, choć nie podobał mi się aż tak jak poprzednie :)
Czekam na kolejny!
B.
Bardzo lubię tą iskierke zazdrości i irytacji u Draco. Za to raczej zazdrość Hermiony, nie :D uważam że Hermiona ma takie atuty, że Draco i tak polegnie :) //ALEKSANDRA -
OdpowiedzUsuńhttps://
facebook.com/
JaPierdoleKurwaMac
DracoMalfoyInoBrac
Jejku, jaki długi i cudowny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opisy! Nie są nużące, ale wciągają normalnie jak dialogi :P
Uuaa, kolejny adorator Granger? No fajnie :D
No no.. Hermiona zazdrosna o Draco, Draco zazdrosny o Hermionę <3 Cudowne!
Jestem ciekaawa jak będą wyglądały dalsze losy bohaterów :)
Nie moge doczekać się kolejnego rozdziału :>
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Cudowny rozdział!!! *.*
OdpowiedzUsuńDraco chcący zachować się po dżentelmeńsku :D Szkoda, że tylko chcący xD
Polubiłam Pierre :> Jest taki słodki, kiedy słucha z fascynacją wywodów Hermiony ^.^
Nie podoba mi się tylko ta francuzka... Pusta blondi xD
Hermiono! Stoję za Tobą całym sercem i duszą! Mam nadzieje, że skopiesz Malfoy'owi dupę i może wtedy wreszcie zmądrzeję i przeprosi za swoje zachowanie! :D
jak już mówiłam rozdział fantastyczny :33
Weny życzę i pozdrawiam ;)
Wpadłam na tego bloga dzisiaj przez przypadek i muszę powiedzieć, że tak mnie wciągnęła twoja historia że właśnie skończyłam czytać wszystkie dotychczas dodane rozdziały. Masz świetny styl i bardzo ciekawe pomysły!
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i z niecierpliwością oczekuję na kolejny rozdział!:)
P.S> Masz we mnie kolejna wierną fankę ;)
Ach dawno nie komentowałam, wybacz to roztargnienie. Ogólnie to ja już się boję, co będzie między Draco, a Hermioną. Jestem niemalże pewna, że ta parka francuzów wszystko popsuje, więc na moją sielankę oj długo sobie poczekam :/ Mam jednak nadzieję, że to Smoku pierwszy wyciągnie rękę do Miony. Życzę weny!
OdpowiedzUsuńPS Zaczęłam niedawno pisać bloga. Są u mnie dopiero 3 rozdziały. Fajnie by było gdybyś zajrzała i takie tam :)
http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/
Uwielbiam Twoje opowiadanie jest genialne tylko więcej Ginny i Zabiniego i będzie idealnie..). Rozdział cudowny naprawdę już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Karola
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, jak zawsze! Coś mi sie wydaje ze ci francuzi wszystko popsuja i jeszcze bardziej namieszaja miedzy miona a draconem. Przepraszam za bledy ale pisze na telefonie xd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam magicznie
~hope~
Zaczyna się wreszcie rozkręcać. Bardzo mi się spodobał początek rozmowy, a akcja z Ginny i Blaise'em rozwija się w bardzo ciekawym kierunku :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak zwykle. :) Malfoy straszliwie zaczyna mnie drażnić. Mam nadzieję, że w końcu przeprosi Hermionę za swoje zachowanie i już więcej nie będzie takim dupkiem. :)
OdpowiedzUsuńZ kolei Blaise i Ginny to jak na razie moja ulubiona para. ich zaciętość w unikaniu "tego" tematu po prostu mnie bawi. :) Ciekawa jestem, kiedy oni w końcu zaczną ze sobą być tak na serio.
Świetny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Noo , te gesty Dracona niczego sobie :3 Ahh , on zazdrosny o nią , a ona o niego <3
OdpowiedzUsuńTerry i ten płaszcz <3 Głupio Draco zrobił jak rzucił mu ten płaszcz na ziemię -,- W pewnym momencie byłam nawet na niego zła , a Terry'ego mi żal było .
Ginny i Blaise <3 No jak słodko *,* Oby więcej takich gestów było <3
Mmm , Pierre :d Musi być przystojny ^^ Może im z Hermioną coś wyjdzie ? A ta Rabielle niech Dracona lepiej zostawi !
/DramiLoveStory