ROZDZIAŁ XXII
„Teraz
jedyne co mi pozostało to udawać, że wszystko jest ok,
że
twoje imię nie wywołuje u mnie dreszczy,
że
na twój widok moje serce nie przyśpiesza.”
Siedziała na parapecie,
bawiąc się trzymanym w dłoniach łańcuszkiem. Przedstawiał małego amorka, z
pieluchą zamiast majtek i strzałą na napiętym łuku. Musiał być zrobiony ze
srebra goblinów albo czegoś podobnego, bo kiedy się przyjrzeć, jaśniał
delikatnym blaskiem. Dostała go od Pierre'a, wraz z tajemniczym dopiskiem:
„Gdy
nadejdzie pora, będzie wiedział co ma robić.”
Biedziła się nad tym od
kiedy tylko odpakowała prezent, jednak nie potrafiła rozwiązać zagadki.
Zauważyła, że ostatnimi czasy nazbierało ich się dość sporo.
Kiedy przyglądała się
małemu amorkowi, odniosła wrażenie, że ten mrugnął do niej figlarnie.
Przymknęła dwa razy powieki, próbując pozbyć się halucynacji. Po chwili
wszystko wróciło do normy, a naszyjnik nadal był tak samo tajemniczy jak na
początku.
Dziękowała sobie w myślach,
że w ostatniej chwili przypomniała sobie o Campbellu i zamówiła na szybko jakiś
ładny sweter z Katalogu Modnego Czarodzieja.
Westchnęła pod nosem,
podnosząc spojrzenie na wichurę śnieżną za oknem. Już od samego rana pogoda ich
nie rozpieszczała.
Sylwester...
Jak szybko mijał ten czas!
Miała wrażenie, że dosłownie przed chwilą siedziała z rodzicami przy stole,
rozmawiając o przyziemnych sprawach. Mimo swojej nieświadomości, Jean i Stuart
Grangerowie zachowywali się naprawdę opiekuńczo.
Podarowali jej srebrną
bransoletkę z zawieszką w kształcie sowy oraz kilka książek. Rozmowa o dziwo
także przebiegała bez większych problemów.
W trakcie krótkich chwil,
wydawało jej się, że widzi w niebieskich oczach matki coś, jakby przebłysk
świadomości. Po sekundzie pojawiała się także bezgraniczna miłość... a
następnie wszystko wracało do normalności i z pięknych oczu pani Granger
wypływała jedynie uprzejma akceptacja.
Jak to możliwe, że nie
budziły się w niej instynkty macierzyńskie?
Jak wielkie szkody narobiła
tym głupim zaklęciem?
Miała ochotę potraktować
samą siebie jakąś naprawdę przykrą klątwą. Poczuła jak echo zamierzchłej
depresji pomrukuje w niej, z pełną gotowością do powrotu. Nie mogła na to
pozwolić. Nie teraz, gdy odzyskała własne życie, siebie, pokochała...
Na samo wspomnienie
cudownych stalowoszarych tęczówek Malfoya, poczuła jak przez jej ciało
przebiega przyjemny dreszcz, a serce znów pulsuje bólem.
Dlaczego to wszystko
musiało przydarzyć się właśnie jej?
W całym domu rozległ się
donośny dźwięk dzwonka do drzwi, zastąpiony po chwili krzykiem pani Granger.
- Hermionko, mogłabyś
otworzyć? Mam trochę zajęte ręce...
- Już idę!
Zeskoczyła z parapetu,
biegnąc przez przedpokój i przeskakując co dwa schodki. Dobrze wiedziała kto
czeka w przedsionku i właśnie ta myśl wlewała w jej serce choć trochę nadziei.
Otworzyła z impetem drzwi,
po czym nie czekając ani chwili, rzuciła się na szyję zdziwionemu gościowi.
- Spokojnie Hermiono, bo
mnie udusisz! - zawołała ze śmiechem najmłodsza z Weasleyów.
Odsunęła od siebie
przyjaciółkę i przyjrzała jej dokładnie, z błyskiem w brązowych oczach. -
Wszystko w porządku? Wyglądasz trochę...
- W jak najlepszym –
Hermiona przerwała jej momentalnie, nakładając na twarz jeden z najbardziej
według niej przekonujących uśmiechów. Nie chciała opowiadać o odzywającej się
depresji.
Nie mogła zepsuć im dnia.
Nie dzisiejszego.
Mówi się, że to, w jaki
sposób przeżyjemy Sylwestra, zaważy na tym, jak będzie wyglądał cały kolejny
rok.
A ona miała zamiar się
bawić. Nieprzerwanie, aż do utraty tchu.
Bez pytania ściągnęła Rudej
gruby płaszcz z ramion i pociągnęła ją w głąb domu.
- Dzień dobry pani Granger!
- zawołała Ginny, zaglądając do kuchni i machając do niemalże idealnej kopii
Hermiony.
Przez jej głowę przemknęło
pytanie, jak to jest możliwe, że oni nie widzą tego podobieństwa...
Kobieta uśmiechnęła się
uprzejmie, ale jej ręka zatrzymała się w połowie drogi do góry. Na wciąż piękną
twarz wypłynęło zamyślenie.
Więcej nie mogła zobaczyć,
bo została pociągnięta na górę.
*
- Jak tam święta? -
usłyszała Hermiona, kilka minut później.
Siedziały na jej dużym,
dwuosobowym łóżku, korzystając z chwili wytchnienia. Do wieczornej imprezy
miały jeszcze naprawdę dużo czasu, więc postanowiły nadrobić zaległości.
- Jakoś – mruknęła i
uśmiechnęła się delikatnie na widok współczucia wymalowanego na twarzy Rudej. -
A u ciebie?
- Nawet nie wspominaj –
jęknęła, podciągając nogi pod tyłek i poprawiając zagubiony kosmyk. - Ron
przez cały czas nie mówił o niczym innym, tylko o tej Rabielle. Bill i Fleur...
właśnie! Wiesz, że Rabielle i Fleur są kuzynkami … trzeciego albo piątego
stopnia? Cokolwiek to znaczy.
Hermiona rozszerzyła oczy w
niemym zdziwieniu. Wiedziała, że w Bonnety jest coś dziwacznie znajomego!
Widząc pytający wzrok
Ginny, zdała sobie sprawę, że nadal oczekuje wyjaśnienia w sprawie tych
„stopni”.
- No cóż, to trochę
skomplikowane... Możliwe na przykład, że ich babcie są siostrami- co by
tłumaczyło pochodzenie od wili- albo/i ojcowie kuzynami. Naprawdę ciężko to
określić. Sama nie jestem pewna – jej czoło przecięła podłużna zmarszczka, a
Ginny zaczęła się śmiać.
- Jakie to wszystko
porąbane!
Hermiona patrzyła na nią
chwilę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, po czym zawtórowała jej równie
głośnym śmiechem.
- Co wam tak wesoło,
dziewczęta? - zapytała z uśmiechem pani Granger, stojąc w drzwiach.
W rękach trzymała duży
talerz, na którym piętrzyła się góra kanapek.
Gryfonki momentalnie się
opanowały, siadając w bardziej przyzwoitych pozycjach.
- Nic takiego, ma... ciociu
– Hermiona zwiesiła głowę, czując piekący rumieniec, nie tyle wstydu, co żalu.
Na twarz kobiety po raz
kolejny wypłynęło zamyślenie.
Zmarszczyła brwi, po czym
odłożywszy talerz na półkę, usiadła na łóżku.
Jej wzrok momentalnie
powędrował w stronę Ginny.
- Wiesz... - zaczęła,
najwyraźniej zastanawiając się jak ubrać w słowa własne myśli.- Od kiedy cię
dziś zobaczyłam, mam niegasnące wrażenie, że już cię gdzieś widziałam... Nie,
nie. Nie chodzi mi o początek roku – zaprzeczyła szybkim ruchem głowy, widząc
jak Ginny otwiera usta. - Chodzi mi bardziej o czas przeszły. A jak patrzę na
was razem, to...
Przerwała na moment, po
czym pokręciła głową i machnęła ręką. W sercu Hermiony zaczęła kiełkować
nadzieja.
- Opowiadam głupoty,
prawda? - zapytała pani Granger, a na jej usta wypłynął niepewny uśmiech.
Nastolatki spojrzały na
siebie, z pewnością myśląc o tym samym. Czy to możliwe, by zaczęła odzyskiwać
pamięć? Czyżby tliło się w niej wspomnienie o córce?
- Właściwie to... - zaczęła
Hermiona, jednak w tym samym momencie przerwał jej donośny głos ojca.
- Jean! Możesz na chwilę
zejść na dół?
- Już! - odkrzyknęła
kobieta, po czym znów zwróciła się do Gryfonek. - Zjedzcie kanapki, a później
zacznijcie się szykować. Z pewnością chcecie wyglądać pięknie w dzisiejszy
wieczór?
Puściwszy im oczko,
wymknęła się z pokoju.
Przyjaciółki spojrzały na
siebie na poły ze zdziwieniem, na poły z nadzieją.
- Myślisz, że... - zaczęła
Hermiona, podnosząc wzrok na drzwi, za którymi zniknęła jej mama.
Ginny pokiwała głową,
uśmiechając się delikatnie.
- Myślę, że już bliżej niż
dalej. Odzyskasz ich, zobaczysz – uścisnęła jej rękę, chcąc dodać tym samym
otuchy. - Szykujemy się?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Siemka Smoczku! -
usłyszał przesłodzony głos Blaise'a i z irytacji aż przymknął powieki.
Wiedział, że przyjdzie. Spodziewał się go, w końcu dziś Sylwester.
Po jego tonie wywnioskował
jednak, że nadal nie zapomniał o feralnym pocałunku Pierre'a.
Czasem żałował, że mówi mu
niemalże wszystko.
Zacisnął dłonie na szklance
Ognistej, którą popijał od kilku minut, po czym siląc się na spokój, odwrócił w
stronę drzwi.
Zmarszczył brwi, gdy nie
znalazł przy nich Zabiniego i omal nie padł na zawał kiedy usłyszał jego
zatroskany głos tuż przy uchu:
- Jak tam, żyjesz?
Nie musiał tłumaczyć o co
chodzi, doskonale wiedział.
Ojciec opuścił Malfoy Manor
dokładnie godzinę temu, a jego obecność wciąż była wyczuwalna w grubych murach
posesji.
Spojrzał w brązowe oczy
przyjaciela znajdujące się zaledwie kilka centymetrów od niego i poczuł się
naprawdę nieswojo.
Zrobił dwa kroki w tył,
odchrząknął, po czym odezwał się przybierając kpiący ton.
- Coś ci się pomyliło? Nie
wydaje mi się, żebym ogłaszał zmianę orientacji.
Blaise przewrócił
teatralnie oczami, po czym jak gdyby nigdy nic, złapał za pustą szklankę i
nalał sobie Whiskey.
Złocisty płyn wdzięcznie
obił się o ściany naczynia, kiedy Zabini opadł na czarną kanapę.
- Przy Perwollu gadałeś co
innego... dobra, dobra nic nie mówię! - dodał, widząc żądzę mordu w oczach
blondasa. W następnej chwili ryknął śmiechem. - Wybacz – wydyszał – wciąż nie
mogę uwierzyć, że naprawdę przeżyłeś swój pierwszy gejowski pocałunek...
Draco spiął się, mimo że
zdawał sobie sprawę, że takie zachowanie jest po prostu szczeniackie.
Miał ochotę wyjść z pokoju
i trzasnąć drzwiami. Ale po co psuć sobie wieczór?
- Nabijaj się ile chcesz.
Ciebie też miał na oku, więc na twoim miejscu miałbym się na baczności –
powiedział, spokojnie wychylając resztkę płynu.
Śmiech Blaise'a momentalnie
ucichł. W spojrzeniu, które posłał Malfoyowi można było dostrzec niedowierzanie
i strach.
Teraz Draco parsknął
śmiechem, napawając się swoim zwycięstwem.
- Jeden-jeden, Diable!
W odpowiedzi otrzymał
jedynie prychnięcie i książę piekieł obrócił głowę w geście obrazy.
- To może odpowiesz
wreszcie na moje pytanie? - zapytał Zabini kilka minut później. Cisza zaczynała
ciążyć już obojgu.
Draco spojrzał na niego ze
zdumieniem, unosząc brwi aż pod linię włosów.
- Halo! Pytałem czy żyjesz
– wytłumaczył Blaise, kręcąc głową z udawanym poirytowaniem.
Blondas skrzywił się
koszmarnie, palcem wskazującym obrysowując wierzch szklanki.
Nie podniósł spojrzenia.
Nie chciał by Zabini zobaczył w jego oczach tę bezsilność oraz desperację.
Nadal miał w głowie rozmowę
z matką, która opuściła jego pokój niecałe dziesięć minut przed przybyciem
Diabła.
*
- Draco, nie przejmuj się –
wyszeptała, kładąc mu dłoń na ramieniu. Tak skromny gest, a naprawdę dodał mu
otuchy. - Żyj tak, jak chcesz, masz do tego pełne prawo. Nie wierzę, że to
mówię, ale mam nadzieję, że szybko go nie wypuszczą – spuściła wzrok, próbując
schować zbierające się w oczach łzy.
Nic nie odpowiedział,
łapiąc ją za dłoń i prowadząc w stronę kanapy.
Wiedział, że bardzo
przeżyła tę parodniową wizytę ojca. Te kłótnie, rozkazy...
- On oszalał, wiesz? -
usłyszał po chwili i z żalem zobaczył, że matka ociera nos.
Znów płakała przez tego
sukinsyna.
Kiwnął głową i z lekkim
wahaniem objął ją ramieniem. Reakcja była natychmiastowa. Kobieta położyła mu
głowę na ramieniu, mocząc koszulkę potokiem łez.
- Dziękuję – nie był do
końca pewien, czy dobrze usłyszał, jednak nie dała mu czasu na zastanowienie.
Spojrzała mu w oczy, a drobnymi dłońmi ujęła jego policzki. - Masz moje
błogosławieństwo. Nie ważne co postanowisz, gdzie zaprowadzą cię twoje decyzje.
Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.
Patrzyła mu w twarz o kilka
sekund za długo, jakby intensywnością spojrzenia, próbując przekazać jakąś
informację.
Po chwili pocałowała go w
czoło i wyszła zamykając za sobą drzwi.
*
- Ziemia do Malfoya... -
Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Blaise patrzy na niego ze
zniecierpliwioną miną.
- Powtarzasz się –
zironizował w odpowiedzi, starając się uśmiechnąć. - A wracając do pytania-
tak, żyję. Mój stary to sukinsyn, ale daję radę. Dziś zabrali go z powrotem.
Zabini skinął ledwo
dostrzegalnie głową, nie spuszczając z niego wzroku.
- A wiadomo na jak długo? -
spytał.
- Nie – Draco pokręcił
głową, a w sercu powtórzył słowa matki; mam nadzieję, że szybko go nie
wypuszczą. On też miał taką nadzieję. Po chwili machnął ręką. - Daj spokój,
bo zaraz wpadnę w deprechę. Jakie plany?
Zatroskanie na twarzy
Zabiniego momentalnie zastąpił radosny uśmiech.
- Z pewnych źródeł wiem, że
jakaś Krukonka robi domówkę...
- Mam rozumieć, że wpadamy
bez zaproszenia? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Jak ty mnie znasz, Smoku!
- zawołał Blaise, szturchając przyjaciela w ramię. Z jego twarzy nie schodził
szeroki uśmiech. - Szykuj się blondasku. Komu w drogę, temu w las! Chyba tak to
szło...
Draco tylko pokręcił głową
na te głupie gadanie i ruszył w stronę łazienki.
Mimo siedzącego w nim echa
pocałunku z Granger… Mimo ogromnej chęci powtórki, a także czegoś w rodzaju...
tęsknoty? Postanowił zabawić się dziś za wsze czasy.
Może nawet wpadnie mu w oko
jakaś ładna dziewczyna i wyleczy go z tego dziwnego uczucia?
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Woooow – wyszeptała
Ginny, patrząc na Hermionę szeroko otwartymi oczami.
Właśnie skończyła zabiegi
kosmetyczne na pannie Granger, a efekt był wręcz zniewalający.
Gęste loki, zakręcone
jeszcze bardziej za pomocą różdżki, zostały zebrane z tyłu głowy, spięte po
bokach i puszczone luźno na plecy, gdzie wiły się sprężystymi pętlami. Piękna
suknia z czerwonym gorsetem i czarnym rozkloszowanym dołem zdobiła jej szczupłą
sylwetkę, makijaż typu smoky eye w połączeniu z czerwoną szminką dodał
zazwyczaj spokojnej Gryfonce pewnego rodzaju zadziorności. Całości dopełniły
czarne pióra zwisające z uszu.
Hermiona uśmiechnęła się w
odpowiedzi, myśląc dokładnie to samo o kreacji Ginny- skromnej, ale nad wyraz
seksownej.
- Powiedz mi... - zaczęła
Ruda, obchodząc ją dookoła. - Skąd masz tę sukienkę? Nie pamiętam, żebym ci ją
kupiła.
Hermiona spuściła
spojrzenie, rumieniąc się delikatnie.
- Dostałam na święta...
- Od kogo? - podłapała
Ginny, a w jej oczach błysnęły iskierki zaciekawienia. Widząc, że przyjaciółka
nie jest skora do odpowiedzi, żachnęła się i usiadła na łóżko. - No dalej, mów.
- Od Malfoya – Hermiona
podniosła głowę, a na jej usta wypłynął lekki uśmiech.
- Żartujesz...
- Nie, nie żartuję – pokręciła głową, a kilka
loczków wymsknęło się z fryzury opadając jej na twarz. - Napisał dokładnie... -
podniosła palec do góry, szykując się do cytowania – mieszkamy razem,
pomyślałem więc, że wypadałoby coś ci dać. Wesołych Świąt. - Westchnęła
przeciągle, opuszczając dłoń. Wzruszyła ramionami. - Wydawała mi się idealna na
dzisiejszą okazję. Nie spotkam się z nim, więc nie zobaczy, że przyjęłam
prezent, a ja będę mogła się nim nacieszyć.
Ginny spojrzała na nią badawczo, perfekcyjnie
rozumiejąc ukryty przekaz tych słów. Nie skomentowała tego jednak, sięgając po
torebkę. Jej kok zadrżał lekko, kiedy podnosiła się z miejsca.
- A więc chodźmy się zabawić.
*
Euphorion był
jednym z lepszych mugolskich klubów w Londynie. Hermiona znalazła o nim
wzmiankę w jakiejś gazecie czytanej przez ojca i razem z Ginny postanowiły w tę
jedną noc zniknąć ze świata czarodziejów.
Wiedziały, że bawiąc się w niemagicznej części
Londynu, nie grozi im spotkanie z dwoma niezwykle przystojnymi, ale także
niepożądanymi w tym dniu Ślizgonami.
Z cichym trzaskiem aportowały się w ciemnej
uliczce przy High Street i ruszyły za tłumem.
Hermiona spodziewała się, że z okazji Sylwestra
może być naprawdę dużo ludzi, jednak na widok tłumów oblegających wejście do
klubu poczuła, że zaczyna kręcić jej się w głowie.
Spojrzała na Ginny, a w jej oczach zobaczyła ten
sam szok i niepewność, które odczuwała sama.
Złapała ją za rękę i pociągnęła na koniec
długaśnej kolejki.
- Zachciało się nam mugolskich klubów... –
mruczała pod nosem, rozglądając się kątem oka po twarzach ludzi.
Nie znała nikogo, jednak zauważyła, że nie czuje
się nieswojo. Wokół panowała tak przyjazna atmosfera, że wszystkie wątpliwości
wyparowały z niej w jednej chwili.
- Czy mi się wydaje, czy tamten chłopak do nas
macha? - usłyszała szept Gin i automatycznie powędrowała za jej spojrzeniem.
Zauważyła wysokiego chłopaka, w ciemnym płaszczu
i ciepłej czapce na głowie. Patrzył dokładnie w ich stronę, machając lekko
dłonią.
- Nie wydaje ci się – szepnęła w odpowiedzi, po
czym niewiele myśląc, odwzajemniła gest.
Nie sądziła, żeby go znała, dlatego widząc, że
zmierza w ich stronę lekko się przeraziła.
Uspokój się. Jesteś czarownicą czy nie?
- Cześć Mionka! Pięknie
wyglądasz – powiedział chłopak, nachylając się do niej lekko, po czym kiwnął
głową w stronę Gin.
Dziewczyny popatrzyły na siebie z niemym
zaskoczeniem.
- Ernie?! - zawołała Hermiona, przyglądając mu
się trochę dokładniej. Nic dziwnego, że go nie poznała. W końcu nie spodziewała
się spotkać nikogo z magicznego świata. Zwłaszcza o czystej krwi. - A co ty tu
robisz?
- Wydaje mi się, że to samo co wy – odpowiedział,
błyskając w uśmiechu swoimi białymi zębami.
Hermiona zauważyła, że coś się w nim zmieniło...
stał się jakby bardziej męski i pewny siebie.
Bezwiednie odwzajemniła uśmiech.
- Chyba nic z tego nie będzie – powiedziała
Ginny, wychylając się poza tłum. Po wyrazie jej twarzy jasno było widać, że nie
jest zbytnio zadowolona z obecności Puchona.
- Dlaczego? - zdziwiła się Granger, znów
podążając za jej wzrokiem.
Dopiero teraz zauważyła, że ludzie się
rozchodzą, wydając z siebie zawiedzione jęki.
- Nie wpuszczają.
- Chyba żartujesz...
Ruda podniosła ręce w geście rezygnacji. A
zapowiadało się tak dobrze!
Ku zdziwieniu obu dziewczyn, Ernie uśmiechnął
się niemalże radośnie i zaproponował obydwu ramiona.
- Nie martwcie się. Znam miejsce, gdzie możemy
się pobawić.
- Gdzie? - zapytała Ginny, najwyraźniej chowając
wcześniejszą urazę.
- Znajoma robi imprezę – odpowiedział,
uśmiechając się delikatnie. Poprowadził je w głąb zaułka, z daleka od
ciekawskich oczu mugoli. - Gotowe?
Zgodnie skinęły głowami, a w następnej chwili
poczuły nieprzyjemny ucisk w pępku i zalała je ciemność.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- No, no. Niczego sobie – mruknął Draco,
rozglądając się po gustownie urządzonym salonie, teraz pełnym gości. Całą
ścianę naprzeciw pokrywał bielony kamień, a pod nim stoliki z przekąskami.
Dookoła prowizorycznego parkietu poustawiane zostały wygodne fotele i krzesła.
Całości dopełniły zmieniające się światła i dobra muzyka.
Zjawili się kilka minut temu, mijając w drzwiach
zdziwioną i jednocześnie zafascynowaną dziewczynę. Jednak dobrze mieć urok
osobisty.
- U kogo my właściwie jesteśmy?
- A bo ja wiem? - Blaise wzruszył ramionami,
rozglądając się po ludziach. - Dziewczyna nazywała się chyba Anette Downey -
skinął głową w stronę barku. - Idę po Ognistą.
Kiedy Zabini zniknął w tłumie, Malfoy opadł na
kanapę, przeganiając jakichś piątoklasistów. Nie zostało mu zbyt wiele do
roboty, poza siedzeniem w miejscu i czekaniem na powrót Diabła.
Znudzonym spojrzeniem lustrował wszystkich
gości, rozpoznając w nich rówieśników z Hogwartu. Raz czy dwa skinął głową na
przywitanie, cały czas utrzymując nieprzenikniony wyraz twarzy.
- Cześć – usłyszał z prawej strony, więc
momentalnie się obrócił.
Jego oczom ukazała się śliczna blondynka, z
nietypowymi, ciemnymi oczami i słodkimi dołeczkami ujawniającymi się przy
każdym uśmiechu.
Musiał przyznać, że miała w sobie pewien urok.
- Cześć – odpowiedział, przywdziewając jeden z
najbardziej zalotnych uśmiechów i delikatnie przekrzywił głowę.
Dziewczyna zarumieniła się wdzięcznie,
poprawiając kosmyk włosów.
- Czy mogę...? - zapytała, gestem wskazując
wolne miejsce obok niego.
Skinął głową, przesuwając się bardziej w stronę
oparcia po prawej stronie.
- Mam na imię Rebecca – przedstawiła się z uśmiechem,
wyciągając drobną dłoń, na której zagrzechotały bransoletki.
- Draco – ujął jej rękę, składając na jej
wierzchu uwodzicielskiego całusa. Kiedy znów oblała się rumieńcem, poczuł w
sercu narastające wyrzuty sumienia.
Zawsze podrywał dziewczyny. Zawsze – od kiedy
pamiętał. Nigdy nie miał skrupułów, ani wątpliwości. A teraz nie potrafił
kokietować dziewczyny tylko dlatego, że w jego umyśle raz po raz pojawiała się
twarz Granger.
Przyjrzał się Rebecce jeszcze raz i ze zdumieniem
stwierdził, że porównuje jej wygląd, zachowanie, ruchy...
To nie była kobieta, przy której chciał teraz
być.
Jednak po to tu przyszedł, czyż nie? Żeby poznać
jakąś śliczną dziewczynę, żeby zapomnieć. Musiał, bo inaczej mógłby narazić
Granger na niebezpieczeństwo...
Niewiele myśląc, ujął rękę dziewczyny podnosząc
się z miejsca.
- Zatańczysz?
Akurat trafili na jakiś wolny kawałek, więc
chcąc nie chcąc przyciągnął ją bliżej siebie. Dziewczyna była wniebowzięta.
Kołysali się delikatnie, a jemu przeszkadzały
coraz to nowe rzeczy. Inny zapach włosów, inna talia, nie układająca się tak
dobrze pod dłonią, inne spojrzenie...
Nagle poczuł dziwne zniecierpliwienie
spowodowane nieobecnością Zabiniego. Gdzie on, do cholery zniknął? Miał tylko
pójść po Ognistą!
Poczuł, że Rebecca wtula się w niego coraz
bardziej, wciskając twarz w zagłębienie jego szyi. Nie odsunął jej, tylko z
lekkim grymasem nadal rozglądał się po tłumie.
I wtedy ją zobaczył.
Ubrana była w sukienkę, którą sam jej kupił i
wyglądała naprawdę cudownie. Długie loki spływały jej kaskadą po plecach, a
wysokie obcasy podkreślały krągłość pośladków.
Jakby czując jego spojrzenie, odwróciła głowę i
ich spojrzenia się spotkały.
Czas zwolnił, gdy obserwował całą gamę uczuć
malujących się w jej czekoladowych oczach.
Zdumienie, bliżej nieokreślone uczucie,
następnie szok i złość. Obróciła się na pięcie, ruszyła przed siebie.
Nie zastanawiając się nad własnymi odruchami,
odsunął od siebie Rebeccę jednym wprawnym ruchem, po czym ruszył w głąb domu
szukając JEJ.
Miał zapomnieć. Oderwać się i trzymać z daleka.
Jednak nie potrafił.
Zobaczył ją w rogu kuchni, gdzie rozmawiała z
tym przychlastem McMillanem. Niewiele myśląc, pokonał dzielącą ich odległość i
złapał ją za rękę.
Dwie pary zdziwionych oczu spoczęły najpierw na
ich splecionych dłoniach, a następnie na jego twarzy. Po chwili w jednej z nich
zrodziła się złość.
- Czego chcesz? - syknęła, mrużąc powieki.
Próbowała wyrwać swoją dłoń, jednak trzymał ją zbyt mocno. Przechodzące go raz
po raz dreszcze, jednocześnie fascynowały i przerażały.
- Porozmawiać, Granger – odpowiedział, posyłając
mordercze spojrzenie w stronę Erniego.
- O czym?
- Zobaczysz...
- Puść mnie! - krzyknęła, kiedy po raz kolejny
jej próba wydostania dłoni spełzła na niczym.
Draco jedynie pokręcił głową, po czym pociągnął
ją za sobą w stronę pobliskiej łazienki.
Wyrzucił stamtąd całującą się parę i bez wahania
zajął ich miejsce.
Nie zważając na protesty oraz obelgi rzucane pod
jego adresem, zamknął drzwi na zamek, po czym odwrócił ją w swoją stronę.
Przez dłuższą chwilę nie potrafił wydobyć z
siebie słowa. Była taka śliczna, taka pociągająca!
Nie do końca wiedział, co go zmotywowało do
takiego działania. Przecież specjalnie uciekł dzień po pamiętnym pocałunku!
Chciał zniknąć z jej świata.
Naprawdę sądziłeś, że to się uda? Jesteście
skazani na swoją obecność do końca roku...
Tak, ale mimo wszystko nie chciał narażać jej na
niebezpieczeństwo. Był pewny, że da radę. Co się więc zmieniło? Czyżby aż tak
za nią zatęsknił?
Spojrzał jej prosto w oczy, zatapiając się w
płynnej czekoladzie.
- Założyłaś sukienkę ode mnie – powiedział,
jakby to była najważniejsza rzecz dzisiejszego wieczoru.
- A ty koszulę ode mnie – odpowiedziała,
małpując jego ton. Założyła ręce na piersi, a jej wzrok powędrował do czarnej
koszuli. Była naprawdę dobra gatunkowo. Wiedział, że musiała wydać na nią
naprawdę dużo pieniędzy. Dlaczego?
Uśmiechnął się szczerze.
Po chwili zauważył dziwny wisiorek na jej szyi.
Przedstawiał mieniącego się amorka. Nigdy wcześniej takiego nie widział.
Wyciągnął dłoń by go dotknąć, jednak
przeszkodziła mu w połowie drogi.
- Nie dotykaj mnie – słysząc jej drżący głos, ze
zdumieniem spojrzał jej w oczy. Były tak przepełnione desperacją i tym
nienazwanym uczuciem, że momentalnie zaniechał dalszej próby.
Patrzyli sobie w oczy jeszcze dłuższą chwilę,
jakby próbując dotrzeć do samego wnętrza duszy. Pierwsza spuściła wzrok i
ruszyła w stronę drzwi, zostawiając go z istną burza uczuć w jego odtajałym
sercu.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Sprawdzała wszystkie pokoje, łazienki,
pomieszczenia... chciała znaleźć Ginny i jak najszybciej stamtąd zniknąć.
Wiedziała, że gdyby została choć trochę dłużej, mogłaby natknąć się na niego
znowu, a wtedy...
Wtedy z pewnością by się nie powstrzymała.
Nawet nie wiedziała, że aż tak jest na niego
zła. Zranił ją tym pocałunkiem, a następnie ucieczką. A dziś jeszcze ten taniec
z blondyną...
Wpadasz w paranoję!
Oparła się o ścianę, przymykając powieki.
Musiała się uspokoić, bo łzy powoli zasłaniały jej cały widok.
Odetchnęła kilka razy, po czym uchyliła drzwi,
przy których stała.
Już miała zamknąć je z powrotem kiedy kątem oka
zauważyła rudą grzywę Ginny.
Najciszej jak potrafiła wsunęła się do pokoju, a
to, co zobaczyła dosłownie wbiło ją w ziemię.
Pod oknem stali Ginny z Blaisem. W półmroku
wyglądali jak jedna osoba, tak bardzo zatopieni we własnych ustach.
Poczuła się dziwnie nieswojo obserwując
przyjaciółkę podczas tak intymnej sceny. Nie wiedziała, czy powinna to
przerwać, czy po prostu wyjść.
Ruda go kochała – tego jednego była pewna.
Domyślała się też, że gdyby teraz przerwała ich pocałunek, Ginny mogłaby mieć
do niej żal. W końcu MOGŁA go całować, a on ten pocałunek odwzajemniał.
Cofnęła się za drzwi, cichutko je zamykając.
- Za trzy minuty północ! - usłyszała krzyk, a
ktoś niechcący popchnął ją, pędząc na dół.
Chcąc, nie chcąc poszła za wszystkimi.
Nie mogła wrócić bez Ginny, a nie chciała
odbierać jej tej chwili przyjemności.
Założyła płaszcz i wyszła na zewnątrz, by
oglądać fajerwerki.
Ktoś ją przytulił, ktoś podał szampana... a mimo
to, czuła się naprawdę bardzo samotnie.
Nagle przypomniało się jej powiedzenie: jak
przeżyjesz Sylwestra, taki będzie cały rok.
W takim razie jej będzie do
dupy. Kolejny.
Opatuliła się mocniej, a po
policzku spłynęła jej pojedyncza łza.
- Wszystkiego najlepszego w
Nowym Roku, Granger – usłyszała znajomy szept, a jej ciało spięło się w słodkim
oczekiwaniu.
Odwróciła się, spoglądając
wprost w stalowoszare tęczówki.
Nie chciała się z nim
kłócić. Nie teraz. Mieliby unikać się przez cały rok? O nie.
Wspięła się na palce i
dotknęła ustami jego ust. Był to tylko przelotny buziak, ale...
Po raz kolejny go
smakowała.
Znów poczuła ten dreszcz i
tę jedność.
Nic więcej się nie liczyło.
Oderwała się po chwili,
znów patrząc mu w oczy. Nie była pewna, ale wydawało się jej, że ujrzała w nich
iskierkę radości oraz ulgi.
- Wzajemnie, Malfoy –
szepnęła w jego wargi, po czym zgrabnie wyminęła, by zabrać Ginny i wreszcie
wrócić do domu.
Może jednak ten rok nie
będzie taki zły?
Uuuu,boski rodział ♥.Kocham twojego bloga i Ciebie za to że jest Dramione oraz Blinny.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga o Blinny i Dramione : http://diabel-wiewioreczka.blogspot.com/
Asz kurdę Czarna Wdowo, a ja myślałam, że będę pierwsza :\
OdpowiedzUsuńNo ale cóż rozdział genialny. Szczególnie ostatnia scena. Miona chyba trochę zazdrosna ^^
A i mam nadzieje, że w następnym będzie o Ginny i Blasie :D
Hermi, Hermi, Hermi... Ty niezdecydowana małpo wredna :D
OdpowiedzUsuńRozdział super! Żadnych błędów i powiem też, że trzymał w napięciu aż do ostatniego wyrazu! :) Wielkie propsy za to.
Czekam niecierpliwie na więcej!
Udanego wyjazdu! :*
Rozdział świetny.;d
OdpowiedzUsuńNo to spędzą z Malfoyem cały rok wedle powiedzonka.;d
Napisz coś o Blinny.:P
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Awwwww... Wszystko w końcu ładnie się układa <3
OdpowiedzUsuńJest Blinny i jest Dramione... Po prostu bajka, a nie życie!
Nie ukrywam, bardzo spodobało mi się słowo ,,przychlast '' :D Rozdział fajny, ciekawe czy mama Hermiony odzyska pamięć. I Malfoy i Granger mieli dosyć smutne święta :(
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kontynuacji, mam nadzieję, że Draco I Hermiona będą razem - w sumie ma nawet błogosławieństwo matki :)
Świetny rozdział! Czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńNominuję cię do the Versalite Blogger Award :)
Usuńunknownhogwartstory.blogspot.com
Jak ja uwielbiam Twojego Draco! :3 Ale i tak Sev jest lepszy :p
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, czyli inaczej...Nic nowego xd
Ja też chcę tak pisać *.*
Te uczucia, te opisy, TE EMOCJE! :o
Chcę więcej! ^.^
Weny życzę i pozdrawiam :*
Alexa
Do wyboru był zeszyt od polskiego i Twój rozdział. Ciekawe, czy zgadniesz co wybrałam? :D
OdpowiedzUsuńNotka jest... Cudowna. Pełna emocji, uczuć i tego wspaniałego niedopowiedzenia, które tak kocham w Dramione. No, po prostu nie da się z tego zrezygnować, ot tak. Już czuję tą kosę ze sprawdzianu xD
Hermiona i Draco - najwspanialszy parring, jaki mógł powstać z HP. Tak bardzo się cieszę, że wybrałaś właśnie to, a nie np. Sevmione czy Romione. Tak z ciekawości, czytałam ostatnio pierwszy rozdział, żeby porównać style i faktycznie: jest różnica pisania - niewielka, ale jednak. ;) To widać, że rozwijasz z każdym dniem swój styl i rozbudowujesz go, dodając więcej opisów - bardzo mi się to podoba :)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
Fioletoowa
Nonono :) Cudo. :) Twój Draco jest taki.... Och nie wiem jak go określić :D W każdym bądź razie jest wspaniale :D Weny:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Lili:D
oo w moje urodziny nowy rozdział :D dziękujeeee !!!! :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w takim razie :)
UsuńKońcówka jest wspaniała, tak jak i cały rozdział :) Było już tak dobrze, a Lucjusz wszystko musiał zepsuć, no ale cóż, dzięki temu jest ciekawie :) Mam nadzieje, że w następnym rozdziale dowiemy się, co zaszło między Ginny i Blaisem, bo osobiście jestem bardzo ciekawa jak i, czy w ogóle się pogodzili :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Pomysł z prezentami świetny!!! Nareszcie Blaise i Ginny się do siebie zbliżyli :) Końcówka rozdziału świetna. Mam nadzieję, że Hermiona i Draco nie będą się unikać po powrocie do Hogwartu. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coffie
Cudo. Mam nadzieję, że wreszcie się przyznają i przestaną unikać. :P Super, że u Gin i Blaise'a nareszcie coś ruszyło. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ana M.
Jezeli facet skonfiskuje mi telefon, to bedzie Twoja wina, kochana!
OdpowiedzUsuńCo do tresci... Uwielbiam!!! Piszczalam ( z zamknietymi ustami - oczywiscie) i dźgałam palcem przyjaciółke podczas sceny ich pocałunku! I w ogóle cały rozdział fantastyczny!! ONI SIE POCALOWALI W NOWY ROK!! Yupi!!
Sorry za brak polskich znakow ale jak juz mowilam trwa teraz lekcja
pozdrawiam
~hope~
Eh,skoro Herm się zakochała to się chyba nie odklei :D I bardzo dobrze!
OdpowiedzUsuńAkcja w łazience...uuuu
No i Blaise i Ginny-uwiecznienie życia.
Dzięki ci za ten rozdział,poprawił mi samopoczucie :D
Chcę jeeeeszcze... Piękne opowiadanie! Napisane ładnie, płynnie. Ani przez chwilę się nie nudziłam podczas czytania. Opisy nie są za długie, dialogi nie za krótkie - no idealnie po prostu. Podoba mi się kreacja bohaterów, to że Draco powoli zaczyna rozumieć, że od Hermiony się tak łatwo nie uwolni. Ginny i Blaise - kocham wątki z nimi!
OdpowiedzUsuńAh, czy musiałaś skończyć w takim momencie?! Już sobie wyobrażam reakcję Draco...
Dobra, nie przedłużając, opowiadanie baaaardzo przypadło mi do gustu. Gratuluję pomysłów i talentu.
Pozdrawiam :)
http://huragan-uczuc.blogspot.com/
Ale zrobiłaś niespodziankę, napisałaś piękny rozdział :) Ja tu się uczę z polskiego, a tu nowy rozdział, i od razu lepiej mi się uczy :D Rozdział świetny. Życzę weny. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział super tylko szkoda że bez Ginny i Diabła stęskniłam się za nimi. Będę jednak wiernie czekać na nowy rozdział z nadzieją że wyproszę obecność mojej ulubionej pary. Karola
OdpowiedzUsuń:D <3 :D <3 :D <3 :D <3 :D <3 :D <3
OdpowiedzUsuńNie wiem co więcej napisać... :D <3 :D <3 Mam! Rozdział genialny i po prostu wspaniały! To chyba jeden z najlepszych Twoich rozdziałów <3 No CUDEŃKO
Życzę czasu na pisanie i weny oraz żebyś mogła w pełni wykorzystać czas odpoczynku :)
Vera :*
Przeczytałam wszystko !! Czekam na następne, dopóki mam czas :D
OdpowiedzUsuńB.
UsuńBoskie!
OdpowiedzUsuńChcę więcej i więcej :P
Bloom
Trochę dziwnie jest czytać o Sylwestrze we wrześniu, ale mi to pasuje.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.
Miłego wyjazdu.
em.
Dlaczego nie widziałam o rozdziale łeee. Powiem mamie. xD hahaha. :-*
OdpowiedzUsuńO boże on jest boski. Nie wiem co mam o nim powiedzieć. Że piszesz wspaniele to wiesz. Że masz talent to też wiesz. Że nie umiem pisać długich komentarzy to też wiesz. Jest super. Naprawdę. I no coż. Mam tylko jedno pytanie.
Kiedy nowy hahaha
Buziaczki
Tatia.
ijweufgweiufwauefgsiaeufhw
OdpowiedzUsuńO kurde, ale świetny rozdział!:3 Uwielbiam takie klimaty xd
i pocałowali się na końcu :> Łiiiiiii!
Cieszę się, że chyba coś się zaczyna znowu dziać między Ginny i Blaisem :) Tylko tak dalej!:D
Biedna Narcyza.. Strasznie mi jest jej szkoda. Mam nadzieję, że Lucjuszowi da buziaczka dementor :3
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :>
Pozdrawiam M.
Przepraszam za tak długą zwłokę, ale dopiero dziś znalazłam czas żeby nadrobić wszystkie zaległości ;)
OdpowiedzUsuńKurcze czuje niedosyt... jakoś tak za krótko xD
mogliby w końcu powiedzieć co do siebie czując a nie ciągle się obrażać i kłócić xD
zapraszam do siebie na nowy rozdział http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
pozdrawiam Avad Ka ;*
Liczyłam na coś więcej ze strony Hermiony niż przelotny pocałunek, ale zawsze coś :) Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału. Twoja historia niesamowicie wciąga ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Pożoga
jestem tu 1 raz i przyznaję, że stronka wygląda na całkiem fajną ;) też jestem fanką hp i nawet też piszę fanfiction :D kronikizakrecenia.blogspot.com/ Ale prowadzę te inną stronkę, która dopiero zaczęłam prowadzić i pliss mogłabyś skomentować rozdział? chciałabym wiedzieć, czy rozdział wyszedł mi chociaz znosnie :) haha z góry dzięki ^^ http://poweroffourelements.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńHej ;D
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga przypadkiem, ale wcale tego nie żałuję xD
dziewczyno, ale ty świetnie piszesz *o*
mam nadzieję, że poinformujesz mnie o kolejnym rozdziale ;)
zapraszam do przeczytania meine "Hellheaven" ^^
mam nadzieję, że nie pożałujesz :)
Ps. na blogu oprócz opowiadań są też recenzje książek. Liczę na Twoją opinię w sprawie mojej pseudo-książki xd
Pozdrawiam C.C.Clouds ;*
http://mybooksmylife.blog.pl/
Ulala czyżby coś poważniejszego?
OdpowiedzUsuńZachwycona oczarowana i spetryfikowana
Nivis
Koncowka zniewalajaca , uwielbiam.
OdpowiedzUsuńTsuki <3