Ze specjalną dedykacją dla Karoli, Ludum oraz wszystkich fanów Blinny.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
ROZDZIAŁ XXIII
Like a river flows
surely to the sea
Darling so it goes
some things are meant to
be
take my hand, take my
whole life too
for I can't help falling
in love with you
Elvis
Presley
Brnął przez śnieg z głową
wysoko podniesioną do góry. Nieczuły na ostry mróz szczypiący policzki, ani
zimny wiatr smagający skórę. Uśmiech nie schodził z jego śniadej twarzy ani na
moment, przyciągając spojrzenia.
Większość uczniów,
stojących na stacji Hogsmeade w oczekiwaniu na przyjaciół, patrzyło na niego ze
zdumieniem. Z pewnością mieli go za totalnego wariata, ale czy to ważne?
Odetchnął pełną piersią,
patrząc na położone nisko słońce.
Nie mógł zobaczyć, że
stojący za nim Malfoy wznosi oczy ku niebu i ostentacyjnie kręci głową.
Ignorował to zachowanie już
od momentu, gdy znaleźli się w pociągu, gdzie snuł długą i zawiłą opowieść o
magii miłości.
Nie obchodziło go znudzenie
oraz zażenowanie wymalowane na twarzy przyjaciela. Był szczęśliwy.
Jego euforii nie zniszczyło
nawet zachowanie Ginevry, która umknęła na sam jego widok. Unikała go na
peronie King's Cross, przez całą drogę... a także teraz - zniknęła od razu, gdy
tylko pociąg skończył swój bieg.
Prawdopodobnie miała do
siebie żal za tę uległość, którą okazała zaledwie dwa dni temu, w Sylwestra. Tę
samą uległość, która jego napawała tak wielkim szczęściem.
Unikała go, miała do siebie
pretensje, nie chciała z nim rozmawiać...
Ale czy to ważne?
On wiedział. Po tamtej nocy
i ich pamiętnym pocałunku, był już pewny.
Tego, że ją kocha, był
świadomy już od dłuższego czasu. Nie miał jednak pewności czy ta cudowna istota
czuje do niego to samo.
Gryzło go to i gnębiło, aż
wreszcie zobaczył ją w tę sylwestrową noc. Tak śliczną, tak świeżą i
szczęśliwą.
Czy miał pewność, że będzie
chciała z nim rozmawiać?
Nie, ani trochę. Postanowił
jednak zaryzykować. Jedyne co mu groziło, to rozpadnięcie się na malutkie
kawałki i tak już poharatanego serca.
Podszedł do niej, zagadał.
Rozmawiali tak o, po prostu, w czysto przyjacielskim kontekście.
Zaproponował spacer po
domu, zgodziła się.
Nie pamiętał jak trafili do
tego pokoju, ani kto zainicjował pocałunek.
Pamiętał za to bardzo
dokładnie, dotyk jej ust oraz pasję, z jaką oddawała jego pieszczotę.
Całowali się długo. Tak
długo, że całkowicie stracił poczucie czasu.
Był w raju. Tam, gdzie nie
istnieje coś takiego jak czas, problemy.
Zszedł na ziemię dopiero,
gdy Hermiona niemal siłą wyrwała mu z objęć kobietę jego życia, oznajmiając, że
już czas wracać do domu.
Wtedy był wściekły, ale
teraz...
Teraz miał dowód na to, że
nie jest jej obojętny. Nie wiedział czy go kocha, ale nawet jeśli nie, miał
szansę to zmienić.
W jego głowie już dawno
zrodził się plan.
Nie był szatański, ale z
pewnością oryginalny.
Był niemalże pewien, że po
czymś takim nie przejdzie obok niego obojętnie.
Musi jeszcze tylko załatwić
parę spraw...
- Diable, weź się w garść,
bo naprawdę zaczynasz mnie drażnić – usłyszał rozwścieczony głos Dracona,
idącego tuż obok. Nawet nie zauważył kiedy do niego dołączył.
- Taa – machnął ręką,
zbywając całkowicie jego słowa.- Pamiętasz to, o czym ci mówiłem w pociągu?
- O tym pomyśle, w którym
masz zamiar zrobić z siebie totalnego idiotę?
Przytaknął, ignorując
sarkastyczny ton Malfoya. Nie czas na to.
Blondas westchnął
ostentacyjnie, przewracając oczami.
- No i co w związku z nim?
- To też już ci
powiedziałem.
- O nie, nie, nie. Mnie w
to nie wciągniesz – zaprotestował momentalnie, podnosząc ręce do góry w
obronnym geście.
Spojrzenie, które posłał
Blaise'owi, było pełne kpiny i niedowierzania.
- Och, daj spokój – żachnął
się Zabini, po raz kolejny machając ręką. - Musiałbyś tylko dać mi znać, jak
się pojawi...
- Nie ma mowy.
Mierzyli się przez chwilę
spojrzeniami, a na twarzy Malfoya jasno widać było wewnętrzną walkę.
Blaise był pewny, że już
wygrał i się nie mylił.
Po nie więcej niż
trzydziestu sekundach, Draco zwiesił ręce i pokiwał głową w geście rezygnacji.
- Niech ci będzie...
- Wiedziałem, że jest z
ciebie przyjaciel! - zawołał Blaise, z szerokim uśmiechem na ustach.
- … ale wisisz mi za to
butelkę Ognistej – dokończył Draco, marszcząc czoło. - Albo nie. Dwie butelki i
ani jednej mniej!
- Spoko. - Kolejne
machnięcie ręką. Jeszcze chwila i wejdzie mu to w nawyk. - Spotkamy się
później, muszę coś załatwić – dodał, po czym zostawił zdziwionego Malfoya z
tyłu.
Chciał wprowadzić swój plan
w życie najszybciej jak mógł.
Już niedługo będzie mógł
mieć ją tylko dla siebie. Już niedługo.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Hej, rozchmurz się. -
Łagodny głos Hermiony dobiegł do niej jakby z oddali. Wiedziała, że nie może
tak przez całą wieczność. Nie miała w sumie zamiaru. Tylko do czasu, aż
wszystko sobie dokładnie poukłada.
- Dalej męczy cię to samo?-
ciągnęła Hermiona, siadając obok niej na kanapie, w pokoju wspólnym
Gryffindoru.
Ginny spojrzała na nią
kątem oka, zastanawiając się dlaczego właściwie tu przebywa.
Przecież od kiedy otrzymała
własne dormitorium -dzielone na pół z przystojnym, aroganckim Ślizgonem-,
spotykały się tylko tam.
Hermiona bardzo rzadko
pojawiała się w wieży Gryffindoru, a od dwóch dni praktycznie z niej nie
wychodziła. Nie licząc oczywiście lekcji, posiłków i nocy.
Zrozumiała, że ją także coś
prześladuje. W momencie, gdy ta myśl pojawiła się w jej głowie, poczuła palące
wyrzuty sumienia.
Przecież opowiadała jej o
swoich odczuciach względem Malfoya. O jego zachowaniu oraz całej sytuacji jaka
miała miejsce podczas Sylwestra.
A ona myślała tylko o
sobie!
Westchnęła przeciągle,
podciągając nogi pod tyłek. Jej puchate kapcie opadły na podłogę z cichym
tąpnięciem.
- Najwyraźniej. - Spojrzała
jej w oczy, szukając wsparcia. - Nie umiem się w tym odnaleźć, wiesz? Czuję do
niego coś... coś czego nigdy wcześniej nie czułam. Chyba dlatego się boję...
Zwłaszcza po tej Rabielle.
- Daj spokój – żachnęła się
Granger, odruchowo poprawiając zagubiony kosmyk. - Przecież między nimi nic nie
było. Tak, wiem – podniosła rękę, zabraniając tym samym dojść Rudej do słowa.-
Spali razem na fotelu. Ale co z tego? Poza tym niedorzecznym incydentem nic
więcej się nie stało.
Zamyśliła się na moment,
rozważając jej słowa. Wiedziała, że ma rację, jednak co mogła poradzić?
Z natury była uparta i
strasznie nie lubiła robić pierwszego kroku. Tak właściwie to uważała, że to
mężczyzna powinien starać się o kobietę...
- Pewnie masz rację –
wzruszyła ramionami, chcąc tym samym zbyć temat. Spojrzała prosto w czekoladowe
oczy Hermiony. - A co u ciebie? Jak sobie radzisz?
Dziewczyna przygryzła dolną
wargę, odwracając wzrok.
Odezwała się dopiero po
dłuższej chwili.
- Właściwie średnio, ale co
z tego? - wzruszyła ramionami w tak sztucznym geście, że Ginny poczuła ukłucie
w sercu. - W tym roku najważniejsze są owutemy, a reszta jakoś się ułoży.
Ruda przyjrzała się jej
uważnie, ani trochę nie wierząc w promienny uśmiech, który wypłynął na twarz
przyjaciółki.
Kiwnęła głową, odwracając
się w stronę okna.
- Jakoś się ułoży –
wyszeptała sama do siebie, kiedy Hermiona pożegnała się i ruszyła do wyjścia.
Miała nadzieję, że naprawdę tak będzie.
*
- Nie smakuje mi to
dzisiaj. – Ginny skrzywiła się ostentacyjnie, odrzucając na bok grzankę z
dżemem. Cały dzień nie miała apetytu. Coś wciąż i wciąż ściskało ją w dołku.
Nie widziała go dziś ani
przez chwilę, czyżby to był powód?
- Daj spokój, Gin. Musisz
przecież coś jeść – powiedziała Hermiona, nachylając się po dzbanek z sokiem
dyniowym. - Jak nie, to sama cię nakarmię.
Słysząc tę groźbę miała
ochotę się roześmiać, jednak wyraz twarzy Prefekt Naczelnej jasno wskazywał, że
wcale nie żartuje.
Westchnęła głośno,
zakładając za ucho długie, ognistorude włosy.
Już miała coś powiedzieć,
kiedy zauważyła idących w ich stronę Harry'ego i Lunę.
Jednak nie to zwróciło jej
uwagę. Była już przyzwyczajona do obecności Krukonki przy posiłkach. Bardziej
uderzyła ją radość, wymalowana na twarzach tej dwójki, która zdawała się
emanując na wszystkich dookoła.
- Emmm, Herm? -
powiedziała, na ślepo odrzucając dłoń do tyłu, żeby złapać przyjaciółkę za
ramię, w efekcie czego uderzyła ją w nos.
- Au! - jęknęła Granger,
łapiąc się za obolałe miejsce. - Uważaj trochę!
Ginny zignorowała jej
protesty, wskazując drugą dłonią przed siebie.
Nie musiała patrzeć na przyjaciółkę,
żeby wiedzieć, że i ona dojrzała tę otoczkę szczęścia wokół Pottera i jego
wybranki.
Obydwie jak na komendę
podniosły głowy, kiedy para stanęła tuż przed nimi.
- Hermiono, Ginny –
przywitał się Harry kiwając głową każdej z nich. Jego poważny ton od razu
nasunął sytuację, kiedy przyznał się do związku z Lovegood.
Co tym razem?
- Cześć – Hermiona
uśmiechnęła się w odpowiedzi, a Ruda uniosła dłoń, przełykając kawałek tosta.
Para stała dłuższy moment,
patrząc na siebie jakby prowadzili jakąś telepatyczną rozmowę. Dopiero po
chwili Harry skinął głową i usiadł na ławce, ciągnąc za sobą Lunę.
Nalał soku sobie i jej, po
czym pochylił się w stronę przyjaciółek.
- Muszę wam coś powiedzieć
– nie szeptał, ani nie krzyczał. Mówił całkowicie wyważonym tonem, w którym
jednak dało się słyszeć ekscytację, widoczną także w jego zielonych oczach.
Spojrzał z czułością na
Krukonkę, która właśnie oglądała zaczarowany sufit, mamrocząc coś pod nosem.
Ginny pomyślała, że chyba już zawsze będzie trochę dziwna i dopiero uśmiech na
twarzy Wybrańca kazał jej się znów skupić na jego słowach.
- Przepraszam, co mówiłeś?
- zapytała, marszcząc czoło, na widok otwartych ust Granger.
- Harry, gratuluję! -
wykrzyknęła Hermiona, wstając po to, by rzucić mu się na szyję i ucałować Lunę.
Całkowicie zagłuszyła pytanie Rudej. - Nawet nie wiecie jak się cieszę!
- Halo! - zawołała Ginny,
machając rękami. - Możecie mi powiedzieć o co chodzi?
Hermiona wywróciła oczami,
ale Luna uśmiechnęła się łagodnie, patrząc jej w oczy.
- Ciebie też dopadły myślaczki*?
Mina Rudej w tym momencie z
pewnością nie była zachęcająca, jednak dziewczyny Wybrańca ani trochę to nie
zraziło. Poprawiła swój wysoko zrobiony kucyk i ze szczęśliwym błyskiem w oku,
wytłumaczyła:
- Zaręczyliśmy się z
Harry'm.
Niemalże poczuła jak jej
oczy wyskakują z orbit, a szczęka ląduje na zimnej posadzce. Domyśliła się, że
jej mina może zostać odebrana w bardzo negatywnym sensie, więc włożyła całą
swoją wolę, żeby się opanować.
- T-to wspaniale.
Gratuluję! - zabrzmiało trochę fałszywie, ale zamaskowała to spontanicznymi
uściskami oraz gratulacjami.
Życzyła im naprawdę jak
najlepiej, jednak nie potrafiła się nadziwić, że Harry zdobył się na tak wielki
krok. Kiedy byli razem, to nigdy, ani na moment nie wypłynął temat ślubu... ale
może dlatego, że nie była tą jedyną?
Kilkanaście minut i
naprawdę entuzjastycznej rozmowie później, zebrały się z miejsca, idąc na
pierwsze w tym dniu zajęcia.
- Nie mogę uwierzyć, że
zaraz po owutemach biorą ślub! - powiedziała, dopiero teraz pozwalając sobie na
wydobycie tłumionego zdumienia.
- Ja tam się cieszę. –
Hermiona uśmiechnęła się, ustawiając za tłumem ludzi wychodzących z Wielkiej
Sali.
Ginny przewróciła oczami.
- Och, ja też! Po prostu
jestem w szo...
Nie skończyła. Nie
potrafiła.
To, co usłyszała kompletnie
ścięło ją z nóg.
Uczniowie stojący w Sali
Wejściowej musieli zareagować dokładnie tak samo, bo każdy rozglądał się
dookoła za źródłem dźwięku, zastanawiając się kto jest tak odważny.
Ona wiedziała. Wszędzie
rozpoznałaby ten głos.
- You're just too good to be true, I can't take
my eyes off of you...
Rozglądała się w panice,
zastanawiając, co się właściwie dzieje. Co on odwala?
- You'd be like heaven to touch, Oh, I wanna
hold you so much …
I gdzie w ogóle jest?!
- At long last love has arrived, And I thank
God I'm alive …
Ludzie rozglądali się
dookoła z coraz większym zaangażowaniem. Co druga osoba z pewnością zdołała
poznać ten głos, co tylko wzmogło ogólne zaciekawienie.
Czując rosnącą atmosferę
podniecenia, przecisnęła się bardziej na środek. Miała nadzieję na lepszy widok
i w tym samym momencie go zobaczyła.
Wyłonił się zza rogu,
powoli schodząc po schodach.
Ubrany elegancko, z różdżką
przyłożoną do gardła...
Zachwycał urodą i gracją
ruchów, które przywodziły na myśl czające się zwierzę.
- You're just too good
to be true... - spojrzenie swoich brązowych oczu miał utkwione właśnie w
niej, co nie umknęło uwadze otaczających ją ludzi. Uniósł dłoń, wskazując na
nią palcem. - I can't take my eyes off of you...
Ledwie skończył ostatnie
zdanie, a z jej prawej strony zaczęły wydobywać się głośne dźwięki podkładu
muzycznego. Ludzie rozsunęli się spoglądając na tę prowizoryczną orkiestrę ze
zdziwieniem w oczach. Nie poznała nikogo, pewnie były to jakieś dzieciaki z
drugiej bądź trzeciej klasy, które dały się namówić na ten numer.
A ona? Była w całkowitym
szoku. Tak wielkim, że sparaliżowało jej wszystkie ruchy.
Było to żenujące, ale...
słodkie.
- I love you baby, and if it's quite all
right, I need you baby, you warm a lonely night …
Wraz z rozpoczęciem refrenu
rozbiegł się, a po chwili zaczął lewitować, w pozycji leżącej, lecąc w jej
stronę.
Cofnęła się dwa kroki, nie
mogąc wyjść ze zdumienia. On lata?
- I love you baby. Trust in me when I say, Oh
pretty baby, don't let me down I pray …
Opadł tak nagle, że aż
zatkała usta dłońmi, aby uciszyć pisk, który wydarł się z jej piersi.
Kiedy zauważyła jak jakaś
grupka chłopaków, łapie go, zwinnie stawiając na ziemię, na jej twarz
wypłynął rumieniec wstydu. Idiota!
- Oh pretty baby, now that I found you, stay.
And let me love you, baby
let me love you …** - zbliżał
się do niej zdecydowanymi ruchami, nie zwracając uwagi na nikogo innego. Stanął
tuż przed nią, patrząc prosto w oczy. Do jej uszu doszedł szept tak cichy jak
tchnienie wiatru; - Let me love you ...
- Nie wiedziałam, że
potrafisz śpiewać – wychrypiała. Gardło miała ściśnięte nadmiaru emocji.
- Jeszcze wiele rzeczy o
mnie nie wiesz – odpowiedział, uśmiechając się szelmowsko.
Zanim poczuła jego usta na
swoich, zdążyła zauważyć pierwszaka, który wybiegł na środek otwierając
jakieś pudełko, z którego wyleciał gołąb i wystrzeliło czerwone, ogniste serce.
Całe wydarzenie było
strasznie przesłodzone i niemalże żenujące... Jednak jaka kobieta nie
cieszyłaby się, gdyby facet zrobił coś takiego właśnie dla NIEJ?
Nie miałoby znaczenia, że
jest to oklepane, zbyt cukierkowe. Liczyłby się gest, a także dotyk ust i
ogromna satysfakcja na myśl, że wybrał właśnie ją.
Takie odczucia towarzyszyły
Ginevrze Weasley, kiedy z wielką pasją oddawała pocałunki Blaise'a Zabiniego.
Zdobył ją tym głupim, żenującym przedstawieniem. Uwierzyła mu i wybaczyła.
Zapomniała całkowicie o
otaczającej ich widowni. Liczyło się tu i teraz. Liczyło się to, że trzymał ją
w ramionach w taki sposób, jakby chciał ochronić ją przed całym światem.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona stała z boku,
przyglądając się całej sytuacji z niemym zdziwieniem, ale także rozbawieniem.
Za każdym razem, gdy zerkała na Ginny, ledwo powstrzymywała śmiech. Ruda miała
tak zabawną, skonsternowaną minę, że nadawałoby się to do „kącika śmiechu” w
Tygodniku „Czarownica”.
Z początku zupełnie nie
rozumiała, co się dzieje. Kto zaintonował tę cudowną, mugolską piosenkę, ani
gdzie się znajduje. Jednak, gdy zobaczyła Zabiniego schodzącego po schodach z
różdżką przyłożoną do gardła dla zwielokrotnienia głosu, zdała sobie sprawę, że
podświadomie wiedziała.
Właściwie to już od
jakiegoś czasu podejrzewała, że Blaise wymyśli jakąś intrygę aby zdobyć „swoją
Wiewiórkę”. Spodziewała się jednak czegoś wyrafinowanego. Czegoś na miarę
Diabła, którym przecież się mianował. To, co zaprezentował było tak strasznie
słodkie, że mogłoby zemdlić, a jednak nie mdliło. Przynajmniej nie ją, a z tego
co widziała, ludzie byli bardziej zszokowani niż zażenowani. U niektórych
widziała nawet podziw.
Cóż się dziwić?
To naprawdę było coś-
zorganizować coś takiego i na dodatek zaśpiewać przed całą szkołą. Nikt się nie
spodziewał, że drugi najprzystojniejszy chłopak w Hogwarcie może mieć taki
głos.
Obserwowanie sytuacji z
boku niosło za sobą też ten plus, że widziało się akcję toczącą poza główną
sceną. W momencie, gdy wszyscy zbierali szczęki z podłogi na widok „latającego”
Blaise'a, ona prawie pokładała się ze śmiechu wiedząc, że całe to „latanie” było
zasługą Malfoya, który stał przy schodach i po prostu lewitował Zabiniego.
Jako pierwsza dostrzegła
także pojawienie się McGonagall, która niemal wrosła w ziemię na widok tak
haniebnego, według niej, zachowania. Na jej twarzy malowało się niedowierzanie
oraz wściekłość. Kiedy spojrzała na Hermionę, ta głośno przełknęła ślinę.
Odniosła wrażenie, że dostanie po głowie za całe to wydarzenie, mimo że
najmniejsza próba rozgonienia tłumu w trakcie przedstawienia skończyłaby się
porażką.
Próbowała przekazać to
wściekłej dyrektorce, jednak ta jedynie przymknęła powieki, by po chwili zacząć
przedzierać się przez tłum niczym rozjuszony buchorożec.
Uczniowie na sam jej widok
zaczęli cofać się w stronę własnych dormitoriów. Nie mieli ochoty tracić
punktów, ani co gorsza, dostać szlabanu.
Na szczęście większości
oraz nieszczęście Zabiniego, Minerwa McGonagall pojawiła się na tyle wcześnie,
by obejrzeć końcówkę jego występu.
Nic nie mogło go uratować.
- Rozejść się w tej chwili!
- wściekły krzyk rozległ się po korytarzach. Komenda ta była zbędna, ponieważ
większość uczniów zdążyła już umknąć, a ci co jeszcze zostali byli tak ciekawi
dalszego rozwoju wydarzeń, że żadna siła nie zmusiłaby ich do odejścia.
Hermiona obserwowała jak
dyrektorka staje przy zdezorientowanej parze, ciskając błyskawice w stronę
Blaise'a.
- Panie Zabini, czy mógłby
mi pan wytłumaczyć co to miał być za cyrk? Myśli pan, że Hogwart to scena, na
której można dawać żałosne przedstawienia zamiast być na lekcji?
- Ale pani profesor... -
zaczęła Ginny najwyraźniej biorąc za punkt honoru bronić swojego ukochanego.
Kiedy jednak spoczęło na niej spojrzenie przymrużonych oczu, szybko się
wycofała.
- Z panią też mam do
pogadania, panno Weasley – powiedziała surowym tonem, nieznoszącym sprzeciwu. -
Panie Zabini, szlaban. I bez protestów – uniosła palec do góry widząc, że ma
zamiar coś powiedzieć. - Dodatkowo odejmuję Slytherinowi oraz Gryffindorowi dziesięć
punktów za wywołanie niepotrzebnego zbiegowiska. - Na widok oburzenia na
twarzach uczniów, jej własna nieco złagodniała. Odwróciła się na pięcie by
odejść, lecz na odchodne dodała:- Jeszcze plus pięć punktów dla Slytherinu, za
piękny wokal pana Zabiniego.
*
- Niezłe przedstawienie, co
nie? - usłyszała, zdając sobie sprawę, że obserwuje całą sytuację z uchylonymi
ustami.
Spojrzała w bok,
natrafiając na płynną stal tęczówek Malfoya.
Przełknęła głośno ślinę,
czując jak jej serce przyspiesza swój rytm.
Nie wiedząc co odpowiedzieć
skinęła głową, po czym wróciła spojrzeniem w stronę Ginny i Blaise'a. Właśnie
odchodzili w stronę lochów.
- Na twoim miejscu bym się
ruszył, Granger – przyjrzał się jej z dziwnym błyskiem w oku. Wzruszył
ramionami. - No, chyba, że chcesz spóźnić się jeszcze bardziej? Nie sądzę, żeby
Slughorn był zadowolony...
- Och, zamknij się już –
warknęła, ale na jej usta wypłynął uśmiech, który za wszelką cenę starała się
ukryć.
Kątem oka zauważyła, że
blondas szykuje się do jakiejś niewybrednej repliki, jednak po chwili
zrezygnował.
Po prostu wzruszył
ramionami i w ciszy szedł kilka metrów za nią.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* Wymyślone przez Lunę
wymyśloną przeze mnie :D (pogmatwane, wiem). Stworzonka,
które wpełzają do mózgu i sprowadzają nadmiar myśli.
** Piosenka "I love
you baby" w tym przypadku w wykonaniu Heatha Ledgera. Jeżeli ktoś oglądał "Zakochaną Złośnicę" z pewnością
skojarzył scenę :D
Zwykle nie przepadam za Blinny, ale u Ciebie lubię.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
Blaise jak zwykle wybija się z tłumu.
Minerwa jest genialna:"Jeszcze plus pięć punktów dla Slytherinu, za piękny wokal pana Zabiniego."
No cóż, kto nie ulegnie uroczemu Diabełkowi? xD
Pozdrawiam, em.
O kurczaki, jaki świetny rozdział! :P
OdpowiedzUsuńI to dziwne, ale mi- wielkiej fance Dramione- podobał się ten rozdział baaardzo, bardzo, bardzo :>
Hahahaha, Zabini, hahaha :D On to jak zwykle musi u Ciebie coś odwalić :3
Czekam na moje upragnione Dramione :D
Pozdrawiam M.
Super rozdział! Trochę szkoda, że nie było praktycznie Dramione (już wiem, co czuliście, kiedy ja o nich nie pisałam. xD), ale co tam! Blinny mi to wynagrodziłaś. :3 Skoro coś takiego wymyślił Diabeł... To co wymyśli Draco dla Herm? O ile w końcu się na to zdobędzie.. ;/
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Pozdrawiam! :**
Ana M.
Ale romantycznie, też bym tak chciała :D Blinny są wspaniali <3 Rozdział boski, czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za dedykację i oczywiście za rozdział jest cudowny, słodki i rozbrajający. Też bym chciała mieć takiego Diabełka przystojnego i romantycznego. Karola
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaak!!! Warto było czekać na to cudo :P
OdpowiedzUsuńW końcu Blaise się ogarnął i zaczął działać!!!
Tylko szkoda, że trochę krótko :C
Ludum :*
A mnie zgasiłaś hehe, on odważył się na tak duży krok, łał, zaśpiewał dla niej ale super też tak chce, *-*
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny choc poprzedni był równie piękny tak samo jak poprzedni poprzedniego i poprzedni, poprzedni poprzedniego hehe czyli podsumowując jak wszystkie razem wzięte. Nie wiem skąd ci się biorą te pomysł ale są fantastyczne, masz niesamowity talent do pisania.
Najbardziej spodobały mi się słowa piosenki które miał śpiewać Blaise, osobiście słyszałam tą piosenkę wiele, wiele razy i jest ona przepiękna. Doskonale wpasowuję się w klimat tego oto rozdziału.
Cóż mogę więc rzec, jest wspaniale, ciekawi mnie jedna rzecz ile planujesz jeszcze rozdziałów, żeby wiedzieć na kiedy przygotować chusteczki bo jedno z moich ulubionych blogów się kończy.
Trochę szkoda że Draco i Hermi nie mają już takich "wspaniałych" kontaktów ale przynajmniej się do siebie odzywają. Miło że skupiłaś się też na innych wątkach opowiadania a nie tylko na Dramione i nic wokół nie istnieje, że pokazujesz tez opowieść Ginny, Blaise, Harrego i innych. Tworzą oni wraz z głównym parringiem wspaniała historię.
Po tym co czytałam zawsze od samego początku na twoim blogu mogłabym śmiało rzec że z powodzeniem możesz w niedalekiej przyszłości spróbować swoich sił w pisaniu książki
Rozdział Genialny, nie mogę się doczekać następnego
Pozdrawiam, Charlotte
P.S
Nareszcie udało mi się napisać komentarz taki jaki zawsze chciałam w pełni wyraziłam to co czułam, i czuję czytając twojego bloga.
Ojej, jaki długi :) Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa :)
UsuńIle przewiduję rozdziałów? Szczerze mówiąc ciężko mi określić. To opowiadanie żyje własnym życiem i nie jestem pewna w ilu notkach jeszcze się zmieszczę. W każdym razie możesz być pewna, że na blogu pojawi się informacja o zbliżającym się końcu.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
Ale Blaise to wymyślił... szczerze - spodziewałam się po nim czegoś innego, bardziej Diabelskiego, ale i tak było cudownie :D
OdpowiedzUsuńMcGonagall przerwała taką piękną chwilę ;( Wredna baba
Kurcze, ja chcę wiedzieć co teraz będzie z Dramione?! Jak się będą w stosunku do siebie zachowywać? Tylko, żeby nie postanowili zapomnieć o Sylwestrze, to mnie zabije xD
Pozdrawiam, życzę ogromu weny
- Pisząca chyba po raz drugi/trzeci komentarz. Wiem, jestem taką ... xD
ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com
Co tu doużo mówić, rozdział jest genialny :D Blaise jest moim mistrzem, cała akcja była genialna :) Teraz tylko do pełni szczęście brakuje mi porozumienie pomiędzy Draconem i Hermioną, ale jak mniemam wszystko w swoim czas :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Świetny rozdział! Wreszcie doczekałam się na notkę poświęconą Blinny! ^^ Ruda jak zwykle niezdecydowana, ale dzięki temu ich "związek" jest ciekawszy.Ach ta McGonagall, musiała popsuć taką scenę. Śpiewający Blaise - tego się nie spodziewałam :D. Teraz pozostaje mi czekać na rozwój akcji na linii Draco - Hermiona ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam,
Lana
Ale fajny rozdział! Nie będę zabijac. Za dobry. Może gdyby był kiepski i był o Blinny to wtedy bym zabiła. Ale jest rewelacyjny. A to że w tej notce skupiłaś sie na tej parze wcale nie przeszkadza :D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to występ Diabła mnie rozwalił. Jak przybiegł ten pirwszak z pudełeczkiem z którego wystrzeliło to serce to powiedziałam sama do siebie "Ale to słodkie. Jak czekolada polana płynnym karmelem.."
To teraz pozostaj czekac na moją ulubiona parę - Dramione <3
Życzę weny i czasu na pisanie
Pozdrowienia, Vera :*
Fajny ten rozdział :3
OdpowiedzUsuńNareszcie o Ginny i o Blasie :D
Ale mam nadzieje, że w następnym będzie jakaś niezła akcja Dramione :3
Pozdrawiam :D życzę weny :D
PS Rozdział genialny <3
Fajny rozdział :-) Diabeł zaszalał!!
OdpowiedzUsuńFaktycznie krótki, ale i tak uwielbiam!!! Kocham Blinny i obok Dramione lubię, kiedy są w jednym opowiadaniu. Poza tym, według mnie potrzebne też są odskocznie od głównego parringu, by nadać opowiadaniu więcej akcji ^^
OdpowiedzUsuńMam jedno zastrzeżenie: ,,W tym roku najważniejsze są OwuTeMy" <-- czy nie lepiej napisać 'OWTM-y', albo 'owutemy'. Jakość "OwuTeMy" mi nie pasują, ale pewnie tylko histeryzuję, jak to ja :)
To takie słodkie, co zrobił Diabeł! Też bym tak chciała... Może to faktycznie troszkę cukierkowe, ale romantyczne i widać, że chłopak się postarał. I głupia McGonagall, musiała im przerywać?!?!
Pozdrawiam magicznie i życzę duuużo weny
~hope~
Zastanawiam się która dziewczyna nie byłaby zadowolona gdyby ktoś taki jak Blaise zaśpiewał jej tą piosenkę. Tak, trochę kojarzy się z Zakochaną Złośnicą,
OdpowiedzUsuńale to dobrze :) Trochę zawiodłam się na Mcgonagall za taką awanturę, ale poprawiła się w moich oczach za te punkty dla Zabiniego. W sumie jest nauczycielką i musiała zareagować tak surowo :) Ciekawa jestem czym nas zaskoczysz w następnym rozdziale :)
Rozdzial krotki, ale za to jaki uroczy! Jestem fanka Dramione, ale ciesze sie, ze powstal choc jeden rozdzial o pobocznym watku milosnym parringu, ktory tez lubie :) Swietnie Ci to wyszlo.
OdpowiedzUsuń~theeverly
Ohhhhh jak slodkoooooo :D hahhahaha xd rozdział genialny :D
OdpowiedzUsuńWeny:D
Pozdrawiam,Lili:D
Blaise i jego pomysły, ten to ma głowę do tego :) Ogromnie się cieszę, że Ginny mu wybaczyła, bo osobiście uwielbiam tę parę. Mimo że Draco i Hermiony było mało, rozdział i tak bardzo fajny i interesujący. Jak wszystkie zresztą! Jestem strasznie ciekawa jak rozwinie się w dalszych rozdziałach relacja Hermiony z Draco, po tej sytuacji w Sylwestra. Mam tylko nadzieję, że się za bardzo od siebie nie oddalą :) No cóż ja tu mogę jeszcze powiedzieć... Od początku uwielbiam tego bloga, także i teraz czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
http://huragan-uczuc.blogspot.com/
Super coś czuję że to skończy się ślubem Ginny z Diabłem jestem pod wrażeniem. Rozdział fantastyczny uwielbiam ten parring i jestem za żebyś stworzyła blog o Blinny bo takich właściwie nie ma. Żeby nie było główny paring Dramione też kocham i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Saszka
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że inspirowałaś sie na podstawie Zakochanej Złośnicy ;D Jeden z moich ulubionych filmów ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudo choć mam wrażenie że jakiś krótki w porównaniu do poprzednich ;)
Czekam na więcej akcji z Dramione ;) i zapraszam do siebie na http://milosny-skandal.blogspot.com
Całusy ;*
Avad Ka
Słodkie jak karmelki i lody czyli moje ulubione. Uwielbiam Cię i Twój blog i aby nie być gołosłowną to zagłosowałam na To opowiadanie bo jest moim ulubionym..) Czekam na następny rozdział. Gosia
OdpowiedzUsuńEh, nareszcie znalazłam czas by skomentować. Przyznaję piosenką mnie zdobyłaś całkowicie. No i Blinny uwielbiam więc jak mogłabym powiedzieć coś złego? Cudownie, cukierkowo no i trochę różowe okulary. Niemniej jednak a bym chyba ze śmiechu nie wytrzymała na miejscu Ginny.
OdpowiedzUsuńBlinny mnie zdobyło. Niesamowite. Oczywiście, gdybym ja osobiście była celem takiego przedstawienia to chyba bym nigdy się do kogoś takiego nie odezwała, ale to tylko ja. :D
OdpowiedzUsuń+ Harry i Luna- uwielbiam ich! :)
Ina
Strrrrasznie przesłodzony ten rozdział, ale całkiem fajnie się go czytało ;) Dobrze, że był taki krótki, bo jeszcze trochę i bym się nie pozbierała z nadmiaru słodkości :D
OdpowiedzUsuńOgólnie rodział na + ! :)
B.
wspaniałe , o ! *w*
OdpowiedzUsuńTak bardzo sweet, love swietny rozdzial.
OdpowiedzUsuńPozddawiam,
Tsuki