ROZDZIAŁ XXVIII
(…) take my hand, take
my whole life too for
I can't help falling in
love with you
Elvis Presley
- Miona!- donośny krzyk rozniósł się po całym
salonie, raniąc boleśnie bębenki przyjezdnych. Nie zdążyli nawet odłożyć
podróżnych kufrów, kiedy widok Hermiony przysłoniła grzywa długich, rudych
włosów. - Tak się o ciebie martwiłam!
- Spokojnie, Gin, udusisz mnie zaraz – zaśmiała
się, zwinnie wyswobadzając z silnego uścisku przyjaciółki. Ruda jednak nie
pozwoliła jej odejść dalej niż na krok, łapiąc dłońmi za ramiona i przyglądając
się dokładnie każdemu skrawkowi jej ciała.
- Nic ci nie jest? Zęby całe? Kości całe?
Fryzura...
- Ginny! - zawołała Hermiona, przerywając
zmartwiony słowotok przyjaciółki. Spojrzała na nią uważnie, a następnie
przeniosła wzrok na Malfoya, który właśnie rozmawiał z Blaisem. Ginny podążyła
za jej spojrzeniem, marszcząc lekko czoło.
- Nic mi nie jest – powiedziała w końcu
Hermiona, niechętnie odrywając wzrok od blondasa. - I to wszystko dzięki
Malfoy'owi.
Oczy Ginevry przybrały wielkość spodków od
talerzy.
- Jak to?
- On... słyszałaś, że było z nim kiepsko?
Ruda kiwnęła głową.
- Tak. To przez to wróciliście później.
- Właśnie. Widzisz, on... on uratował mi życie.
Mówiąc to, Hermiona spuściła skromnie
spojrzenie, a na jej policzki wypłynął kwiecisty rumieniec. Dlaczego tak
reagowała?
Zanim zdążyła unieść wzrok, Ginny już
przeskakiwała przez kanapę dzielącą ją od Malfoya i ku konsternacji wszystkich
zebranych, rzuciła mu się w ramiona.
- Ee... nie pomyliły ci się czasem osoby,
Wiewióro? - zapytał Malfoy, spoglądając na Blaise'a zdziwionymi oczyma.
- Zamknij się, Malfoy. Lepiej ciesz się chwilą i
słuchaj uważnie, bo to już nigdy więcej się nie powtórzy. Rozumiesz? -
powiedziała Ginny, podnosząc głowę do góry, by spojrzeć mu w twarz. - Dziękuję,
Malfoy. Dziękuję za uratowanie Hermiony.
W pokoju zapanowała długa, nieprzenikniona
cisza. Hermiona z Draco popatrzyli na siebie ze zdziwieniem, a Blaise ledwo
dostrzegalnie rozluźnił ramiona. Ta chwila z pewnością była pamiętna dla
wszystkich.
- Spoko – blondas wzruszył ramionami, odsuwając
się o krok. - Jak miałaby zginąć, to lepiej z mojej ręki.
Mówiąc to, mrugnął w stronę zbulwersowanej
Hermiony, a pozostała dwójka zgodnie pokręciła głowami, wznosząc oczy do nieba.
- Widzę, że nic nie sprawi, że się zmienisz.
Nawet kopniak od jakiegoś przerośniętego konia!
- To był abraksan, Blaise! - zawołała Hermiona,
krzywiąc się słodko. Mimo, że nie miała najprzyjemniejszych wspomnień
związanych z tymi stworzeniami, to nadal uważała, że są niezwykle piękne. Nikt
nie będzie ich obrażał!
- Zwykłe, przerośnięte bydle – powiedział
Malfoy, łapiąc się jednocześnie za brzuch.
Oburzenie momentalnie zniknęło z twarzy
Hermiony, zastąpione przerażeniem.
- Dalej cię boli?
- Nie... chyba jestem głodny.
Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę, a Ginny
z Blaisem wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Chodź no tu, Miona. Dostaniesz uścisk od
samego króla piekieł! - zawołał Diabeł, ocierając nieistniejącą łzę i
otwierając ręce w zapraszającym geście. Nie czekając ani chwili, wtuliła się w
jego tors z ufnością. - Wiewiórka prawie zeszła mi na zawał kiedy dowiedziała
się, że jesteś w szpitalu. Dobrze, że masz takiego bodyguard'a* za
sobą!- wyciągnął rękę w stronę blondasa- Chodź tu, Smoku. Niech no też cię
wyściskam!
- Spadaj, Diable. Mam dość tych gejowskich zachowań.
Hermiona roześmiała się na wspomnienie Pierre'a
całującego Malfoya, a za nią zrobiła to cała reszta.
Była wdzięczna przyjaciołom, że tak się o nią
martwili. Wiedziała także, że nie tylko o nią. Uścisk Ginny był zarówno w
podzięce jak i z troski. W innym przypadku nigdy nie przytuliłaby się do
napuszonego blondasa. A Blaise... Blaise miał własne sposoby okazywania uczuć.
Martwił się o kumpla i cieszył z jego powrotu, widziała to dobrze.
Odsunęła się od Diabła, po czym z uśmiechem
ruszyła w stronę kanapy.
- Opowiadajcie co się działo w Hogwarcie.
*
- Naprawdę? - zapytała Hermiona, patrząc na Gin
wielkimi oczami. Informacja o powrocie Torkinsa ze świętego Munga nie
podziałała na nią zbyt kojąco. Zresztą nie tylko na nią. Gin siedziała ze
zmartwioną miną, a Malfoy z Blaisem bezwiednie zaciskali dłonie w pięści. Żadne
z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw. Oprawca Ginevry i Hermiony
miał zgnić albo więzieniu, albo w szpitalu pod bardzo czujną obserwacją. Co się
stało, że jednak go wypuścili? Przecież obie dziewczyny omal przez niego nie
zginęły!
- Tak – Blaise skinął głową, wyraźnie zaciskając
szczęki. - Stwierdzili, że w trakcie zbrodni był niepoczytalny, dlatego nie
można go zamknąć.
- To już wiemy, Diable – przerwał mu Malfoy.
Hermiona dojrzała, że jego dłonie lekko drżą, a kłykcie pobielały od ściskania
w pięści. Musiał być naprawdę wytrącony z równowagi, co było troszkę dziwne...
czyżby kolejny dowód na to, że się nią przejmuje? Na samą myśl, poczuła
przyjemne ciepło w okolicy serca.
- Zastanawia nas bardziej dlaczego TERAZ go
wypuścili.
- Cytuję: pan Torkins jest całkowicie wyleczony
i zdolny do koegzystencji z innymi uczniami – Zabini śmiesznie zwinął usta w
dzióbek, idealnie naśladując głos dyrektorki.
W innej sytuacji z pewnością zaczęliby się
śmiać, jednak teraz nikomu nie było wesoło. Co, jeśli znowu coś kombinował? Co
prawda Ginny sama na siebie sprowadziła wtedy problem, zagłuszając zdrowy
rozsądek zatrważającą żądzą zemsty... jednak nikt nie był na tyle głupi, by
powiedzieć to teraz na głos. Po za tym to, że Ginny próbowała się zemścić wcale
nie uprawniało tego dupka to zrobienia jej takiego świństwa. I nie tylko jej…
Wszyscy oberwali!
- Na pocieszenie powiem wam, że McGonagall też
nie jest zadowolona z jego powrotu – głos Ginevry wyrwał ją z rozmyślań.
Popatrzyła na nią z tępym wyrazem twarzy, zastanawiając się jak miało ich to
pocieszyć. Jeżeli Torkins będzie chciał coś zmalować to zrobi to za plecami
dyrektorki, co do tego nie było najmniejszej wątpliwości. Najwyraźniej Malfoy
pomyślał dokładnie to samo, bo zaczął otwierać usta by coś powiedzieć. W tym
samym momencie rozległo się krótkie pukanie do drzwi.
Cała czwórka spojrzała na siebie ze zdziwieniem.
- Czekacie na kogoś? - spytała Hermiona,
odwracając się w stronę dźwięku.
- Nie... - Ginny podniosła się z miejsca i
poszła otworzyć drzwi.
Chwilę później do pokoju wpadł zdyszany Potter,
ciągnąc za sobą Lunę.
- Hermiona!
Nie tracił czasu na zwykłe grzeczności, czy
powitania. Po prostu puścił dłoń swojej ukochanej i złapał Hermionę w ramiona.
Zdziwiona dziewczyna pozwoliła na ten manewr,
instynktownie oddając uścisk.
- Tak się o ciebie martwiłem! - zawołał Harry,
puszczając ją wreszcie, a następnie odsuwając na wyciągnięcie ręki. - Mówili,
że prawie zginęłaś!
- Od zmysłów odchodził kiedy się dowiedział –
Luna pojawiła się obok nich, uśmiechając lekko. Zdjęła jedną dłoń Harry'ego z
ramienia Hermiony i wślizgnęła się między nic, by przytulić ją mocno. - Ja też
się martwiłam.
Gryfonce zrobiło się naprawdę ciepło na sercu.
Sądziła, że Harry zdążył o niej zapomnieć, skupiając swoją uwagę jedynie na
ukochanej dziewczynie. Jak bardzo się myliła!
- Wszystko ze mną w porządku, dzięki Draco –
powiedziała z uśmiechem.
Może nie zauważyła, a może nie zwróciła uwagi,
że nazwała go po imieniu... ale on usłyszał. Spojrzał na nią szeroko otwartymi
oczyma, a serce zaczęło szybciej bić w jego piersi. Powiedziała jego imię! Nie
wiedział czemu tak go to cieszy, ale sam dźwięk jej głosu, wypowiadający to
krótkie słowo, raz po raz pojawiał się w jego głowie, wpuszczając endorfiny w
krwiobieg.
Para spojrzała na blondasa. Harry skinął głową w
podzięce, a Luna uśmiechnęła się łagodnie.
- Cieszymy się, że nic ci nie jest – powiedziała
melodyjnie, patrząc mu prosto w oczy.
Poczuł się co najmniej dziwnie. Poza Granger nie
zauważył, by ktokolwiek się martwił, a tu proszę.
- Opowiedzcie wszystko od początku, a potem my
powiemy co działo się tutaj – powiedział Harry, rozgaszczając się na wolnym
fotelu.
Luna usiadła na jego kolanach, a Hermiona na
oparciu.
- Jeżeli chcecie mówić o Torkinsie, to już
wiemy.
- O, no proszę. W takim razie czekamy na waszą
historię.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona tryskała dobrym humorem, zarażając
każdego wokół. Była naprawdę szczęśliwa. Malfoy się o nią martwił, Harry'emu
nadal na niej zależało, Malfoy się o nią martwił, Ginny i Blaise'owi układało
się w związku, Malfoy na nią zerka, Luna planowała już wesele, które miało się
odbyć zaraz po zakończeniu szkoły, Malfoy się uśmiecha...
To prawda. Uśmiech nie schodził z twarzy
blondasa od momentu ich wyjścia z dormitorium. Nie wiedziała co było przyczyną
jego dobrego humoru, ale nie miało to większego znaczenia. Ważne było to, że
mogła oglądać cud, jakim był uśmiech na wiecznie wykrzywionej twarzy Malfoya.
Nie spodziewała się, że przyjaciele okażą jej
tak wielką troskę. Sądziła, że nie mają już czasu na przejmowanie się nią.
- Siadasz z nami? - usłyszała głos Ginny i
domyśliła się, że kieruje go w stronę Blaise'a. Właśnie dotarli do Wielkiej
Sali, stając na samym jej środku.
- Jakże bym mógł ci odmówić, mój chochliku –
powiedział, uśmiechając się zadziornie, po czym przyciągnął, Rudą by pocałować
ją pieszczotliwie w nos.
Hermiona poczuła jak jej serce zalewa czułość na
ten widok. Na Harry'ego i Lunę nawet nie spojrzała. Bardzo dobrze wiedziała, że
i tak siądą przy stole Gryfonów. Jej wzrok padł na jedyną osobę, która w tym
momencie stanęła przed bardzo ciężkim wyborem.
Spojrzała w tak skrycie ukochane przez siebie,
stalowoszare oczy i przekrzywiła lekko głowę w bok. Widziała na jego twarzy
sprzeczność, która nie ustępowała ani na sekundę. Spojrzał kilka razy to na
stół Ślizgonów, to na Gryfonów, aż wreszcie utkwił wzrok w jej oczach. Mierzyli
się przez chwilę, jednak nie było już między nimi ani grama wrogości. Patrzyli
na siebie zupełnie tak... jakby oceniali. Oceniali siebie, a także szanse... szanse?
Mogłaby przysiąc, że wyciągnął nogę w przód,
żeby ruszyć w jej stronę, trwało to jednak ułamek sekundy. Po chwili pokręcił
głową.
- Zobaczymy się później – powiedział. Zanim
odszedł, spojrzał jeszcze raz w jej oczy. Zobaczyła w nich coś jakby smutek, a
także determinację.
Jej dobry humor bezpowrotnie gdzieś zniknął.
- Ale jesteśmy tłumoki! - powiedział Blaise,
patrząc na plecy odchodzącego przyjaciela. Wyglądał jakby miał ochotę zdzielić
się po twarzy.
Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę.
- O czym ty mówisz? - zapytał Harry, który już
dawno przyzwyczaił się do obecności Diabła w życiu jego przyjaciółek.
- To jest Malfoy!
Tym stwierdzeniem jeszcze bardziej zbił
wszystkich z tropu. Ginny spojrzała uważnie na twarz ukochanego, a jej dłoń
powędrowała do jego czoła.
- Dobrze się czujesz? Bo chyba masz gorączkę...
- Nie! - pokręcił głową, po czym spojrzał
każdemu prosto w oczy. - Nie rozumiecie?
- Ale czego? - Hermiona była coraz bardziej
zirytowana. Co mu odbija?
- Nie usiadł z nami, bo nie dostał zaproszenia.
Jest zbyt dumny, żeby się wpraszać.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem, a
Hermiona przejechała sobie dłonią po twarzy.
- Jak dziecko...
Po raz kolejny spojrzała na siedzącego już przy
stole blondasa, który niemrawo mieszał łyżką w swoim talerzu. Co miała teraz
zrobić? Płaszczyć się przed nim? O nie.
Mimo, że serce nieco jej się skurczyło z żalu,
wzruszyła ramionami i jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę stołu.
*
- Jak ja tęskniłam za tym jedzeniem! - zawołała,
przełykając kolejny kawałek duszonej cielęciny.
Ginny zaśmiała się na jej widok, podając
jednocześnie sok, by się nie zakrztusiła.
- Nigdzie nie ma tak dobrego jedzenia jak tutaj
– odezwał się głos za nimi. Dziewczyny jak na zawołanie zamilkły, z
przerażeniem obracając się w stronę przybysza. Hermiona kątem oka zauważyła, że
McGonagall z czujnością przygląda się całej scenie. Była pewna, że w razie
konfrontacji, stłumiłaby ją w ułamku sekundy.
- Czego tu chcesz, świrze? - wysyczał Blaise,
mrużąc gniewnie powieki. Ginny dyskretnie złapała go za dłoń, starając się choć
trochę uspokoić.
Po nie więcej niż minucie wpatrywała się w nich
już cała Wielka Sala. Każdy znał historię, która łączyła te kilka osób. Zapadła
głucha cisza. Nikt nie wiedział co zrobić, ani co powiedzieć.
Tyler spojrzał na Diabła, a jego twarzy nie
wykrzywił ani jeden grymas. Był spokojny, co było nie tylko dziwne, ale także
nienaturalne. Nie takiego go zapamiętali. Czyżby rzeczywiście się zmienił?
Hermiona zauważyła, że Malfoy zatrzymał się w
połowie drogi do pozycji stojącej, tak że teraz pochylał się nad stołem.
- Nie będę zwracał uwagi na twoje wyzwiska –
odpowiedział spokojnie Krukon. Nie widząc żadnej reakcji, ze strony Blaise'a,
obrócił się znów ku dziewczynom.
- Hermiono, Ginevro... chciałbym was przeprosić.
Gryfonki spojrzały na siebie nieco zmieszane.
Hermiona widziała wahanie w brązowych oczach przyjaciółki. Nie miały pewności
czy mówi prawdę, jednak wpatrywała się w nie cała sala. Każdy słyszał wyznanie
Torkinsa. Co innego mogły zrobić?
Wzruszyła ledwo dostrzegalnie ramionami, a Ginny
odpowiedziała skinieniem głowy.
- Co było- minęło. Zapomnijmy o tym.
Zabini spojrzał na swoją dziewczynę z
niedowierzaniem, a Tyler uśmiechnął się lekko. Po chwili przy jego boku
pojawiła się Danielle, biorąc go pod ramię.
- Widzisz? Mówiłam, że ci wybaczą –
zaszczebiotała, wspinając się na palce i całując go w policzek.
Hermiona poczuła, że jej szczęka ląduje na
posadzce. Wciąż miała niemrawą minę, nawet wtedy, gdy dziwna para odeszła, by
usiąść przy stole Ravenclawu.
- Czy to była Danielle? - kolejny nowy głos
odezwał się tuż przy uchu Hermiony. Jak na zawołanie odwróciła się w tamtą
stronę, patrząc wprost w rudą czuprynę Ronalda. Chłopak skierował spojrzenie na
nią, a w jego jasnych oczach tańczyły wesołe iskierki.
Nie tylko Torkins się zmienił...
- T-tak - wydukała, nie do
końca wiedząc jak się zachować. Ich ostatnia, bliska konfrontacja nie skończyła
się zbyt dobrze.
Ron wzruszył ramionami.
- Wiedziałem, że coś jest z nią nie do końca w
porządku – powiedział, po czym złapał za najbliższą miskę z udkami i zaczął
przekładać je garściami na swój talerz.
Hermiona skrzywiła się lekko na ten widok. Co
takiego widziała w nim Rabielle?
Poprawka. Co TY w nim takiego widziałaś...
Podparła dłonią policzek tak, by nie widzieć
poczynań byłego przyjaciela, po czym zajęła się na powrót jedzeniem.
Jej spokój nie trwał jednak zbyt długo. Po kilku
chwilach poczuła jak ktoś delikatnie stuka ją w ramię.
Przewróciła oczami. Czy już nikt nie da jej w
spokoju zjeść?
Starając się stłumić irytację, odwróciła się
wprost do niziutkiej, ciemnowłosej pierwszoklasistki.
- Tak?
- Ty jesteś Hermiona Granger? - Gryfonka skinęła
głową, a mała wyciągnęła przed siebie złożoną kartkę. - Miałam ci to przekazać.
- Dziękuję – powiedziała w odpowiedzi, ale
dziewczynka była już daleko.
Spojrzała na kartkę, marszcząc brwi. O co mogło
chodzić?
Gnana jakimś wewnętrznym instynktem spojrzała na
stół ślizgonów. Zobaczyła, że Draco także trzyma jakąś wiadomość w dłoni.
Dopiero po chwili jej uwagę przykuła
przystawiająca się do niego Greengrass. Poczuła jak złość zaczyna pulsować w
jej żyłach. Bezwiednie zacisnęła dłoń na liście.
Odwróciła się i rozwinęła go jednym sprawnym
ruchem ręki.
Panno Granger,
Proszę aby stawiła się
Pani w moim gabinecie równo o godzinie 18.30. Musimy omówić kilka spraw
związanych z projektem.
Z wyrazami szacunku,
Dyrektor Hogwartu, M.
McGonagall
PS Finite Incantatem
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Dźgał swojego kurczaka, wyładowując na nim całą
frustrację. Nie mógł uwierzyć, że dobry humor mógł zniknąć tak po prostu, w
ułamku sekundy.
Dlaczego nie zapytali go czy usiądzie z nimi? Co
prawda i tak pewnie by nie usiadł. To byłoby bardzo nie po Malfoyowemu, żeby
siedzieć przy stoliku odwiecznego wroga.
Z drugiej strony tam siedzi Granger...
No i co?
No właśnie, co? Sam nie wiedział co do niej
czuje. Jedyne, czego był świadomy to gotowość do poświęceń. Nie pozwoliłby, aby
stała jej się jakakolwiek krzywda. Czy robi to z niego dobrego człowieka?
Podniósł wzrok, skupiając go na kasztanowych
włosach Granger. Była dla niego zagadką, tak samo jak jego własne emocje.
Jest nienormalny. Zastanawia się już nad tym od
pamiętnego pocałunku. Wtedy zdecydował, że da jej spokój, żeby ją chronić. Czy
coś się zmieniło od tego czasu? Nie licząc oczywiście kilku kolejnych
pocałunków, tego że uratował jej życie, a także przemożnej chęci spędzania z
nią każdej chwili...
W pewnym momencie zobaczył jak do Wielkiej Sali
wchodzi Torkins.
Głupi, szurnięty dupek...
Ze złością obserwował jak kieruje swoje kroki
wprost do Granger i Wiewióry. Czemu Blaise nie reagował? Czemu nie kazał mu
spadać?
Draco uniósł się nieco, przykucając w pełnej
gotowości do ruszenia na pomoc w razie potrzeby. Kiedy przy Torkinsie pojawiła
się ta blondyna, Danika czy jak jej tam było i ruszyli dalej, poczuł jak
zalewają go jednocześnie ulga oraz rozczarowanie. Miał nadzieję, że ten dupek
jakoś sprowokuje go do działania, a dzięki temu będzie miał pretekst, żeby
podejść do ich stolika...
Jesteś żałosny, Smoku.
Opadł z powrotem na ławkę, skupiając całą uwagę na
jedzeniu. Nie zauważył powłóczystych spojrzeń Daphne posyłanych w jego stronę,
ani tego, że zaczęła minimalnie się przysuwać.
- Ekhm... - jakiś cichy głosik odezwał się za
jego plecami. Zdezorientowany obrócił się do tyłu, gdzie zobaczył wysokiego
pierwszoklasistę ze śmiesznymi okularami na nosie. - Pan Malfoy?
- No?
- To dla pana.
Pierwszak podał mu kawałek kartki, po czym
zniknął z jego pola widzenia. Czy naprawdę aż tak przerażał ludzi? No cóż, jego
wściekły wyraz twarzy z pewnością nie zachęcał do rozmów...
- Dracusiu... - Dreszcz przeszedł po jego
plecach na sam dźwięk tego przesłodzonego głosu, a już po chwili poczuł drobną
dłoń łapiącą go za ramię.
Rozejrzał się w panice dookoła. Nie miał
najmniejszej ochoty na konfrontację z tą pustą panienką. Zacisnął dłoń na
nieprzeczytanej karteczce i z ulgą dojrzał siedzącą niedaleko Pansy. Dziewczyna
złapała jego spojrzenie. W ułamku sekundy ogarnęła całą sytuację, kiwając
jedynie głową.
- Daph, nie zapomniałaś zrobić sobie manicure'u?
- Spadaj Pans! Nie widzisz, że jestem zajęta? -
odfuknęła starsza z sióstr Greengrass, ani na moment nie odrywając oczu od
twarzy Dracona. Czuł się co najmniej przytłoczony jej nachalną obecnością.
- Ale przecież załatwiłam ci najlepszą
kosmetyczkę! Nie pamiętasz już? - drążyła Pansy, unosząc swoje idealnie
wyprofilowane brwi.
Daphne prychnęła z irytacją i machnęła jedynie
dłonią na te nieudolne próby odciągnięcia jej uwagi. Czyli jednak było dla niej
coś ważniejszego od jej wyglądu.
Pansy posłała Draconowi przepraszające
spojrzenie i wzruszyła lekko ramionami. Była bezsilna.
Blondas zmrużył powieki, modląc się do Merlina o
cierpliwość, ale kiedy poczuł jej dłoń ześlizgującą się za jego koszulkę, nie
wytrzymał.
Odepchnął ją od siebie jednym sprawnym ruchem, po
czym ruszył w stronę wyjścia. Dopiero na pierwszym piętrze przypomniał sobie o
kartce w zaciśniętej pięści.
Przebiegł wzrokiem tekst, po czym zerknął na
drogi zegarek, który nosił na nadgarstku. Miał dokładnie dziesięć minut do
spotkania. Świetnie. Poczeka na Granger.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona dotarła na miejsce dokładnie minutę
przed wyznaczonym czasem. Już z daleka widziała sylwetkę blondasa i nie
potrafiła powstrzymać uśmiechu na jego widok. Chociaż raz się nie spóźnił!
Zobaczyła jak na jego pochmurną twarz wypływa
delikatny uśmiech, kiedy tylko ją zobaczył.
Był to jednak cień tego uśmiechu sprzed godziny.
Tamten radosny i szczery gdzieś się ulotnił, zastąpiony przez wymuszony grymas.
Właściwie, ona też nie była zbyt szczęśliwa.
Widziała jak ta blond zołza się do niego dobiera... zobaczyła także jak ją
odpycha i odchodzi. To właśnie ten gest pozwolił jej nie przejmować się zbytnio
zachowaniem głupiutkiej ślizgonki. Przynajmniej się starała. Mimo
przeplatającego się w głębi umysłu obrazu tej dwójki przyssanej do siebie jak
dwa gumochłony... potrafiła sobie z tym poradzić. Udowodnił już, że w jakimś
stopniu ona, Hermiona, nie jest mu obojętna.
Powiedział, że są „przyjaciółmi”... no cóż,
czego więcej się spodziewała? Powinna cieszyć się chociaż tym.
Chciała coś powiedzieć, jednak w tym samym
momencie odwrócił się i wskazał dłonią aby ruszyła pierwsza.
Zapukała dwa razy i nie czekając na pozwolenie,
weszła do środka. McGonagall przechadzała się po pokoju, z nieco rozkojarzoną
miną. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że nie jest już sama.
Wyprostowała się, przywdziewając na twarz stały, surowy grymas i wskazała im
dwa krzesła przed biurkiem.
- Madame Maxime poinformowała mnie o całej
zaistniałej sytuacji. Oczywiście Minister Magii także dostał dokładny raport z
tego wydarzenia – zaczęła, zupełnie nie owijając w bawełnę. Wiedziała po co ich
przywołała. Hermiona widziała, że kobieta chce jak najszybciej zrobić to, co ma
do zrobienia i móc ich odprawić. - Jak się pan czuje panie Malfoy?
- Dobrze...
Dyrektorka kiwnęła głową. Najwyraźniej ta
odpowiedź wystarczyła jej w zupełności.
- Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej –
podsumowała, opierając podbródek na dłoniach. - Miał pan najlepszą opiekę z
możliwych. - Umilkła na chwilę, mierząc ich dokładnym spojrzeniem. Hermiona
poczuła się jak mała dziewczynka, która czeka na reprymendę. Nagle twarz
kobiety nieco złagodniała. - Twój wyczyn był naprawdę godny podziwu. Nigdy bym
się nie spodziewała po panu takiego zachowania, panie Malfoy... może i po czasie,
ale Slytherin otrzymuje trzydzieści punktów.
- Tak mało warte jest moje życie? - uniósł się
Draco, co Hermiona skwitowała cichym prychnięciem. Temu zawsze było mało.
Kobieta spojrzała na niego znad swoich okularów,
a na jej ustach błąkał się lekki uśmiech.
- Ma pan rację. W takim razie pięćdziesiąt. I
ani punktu więcej! - uniosła palec do góry, dla podkreślenia własnych słów.
Malfoy, który najwyraźniej chciał jeszcze się wykłócać, dziwnie oklapł. - Ale
nie jesteśmy tutaj, żeby rozdawać punkty...
Rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili w
przejściu ukazała się głowa Hanny Abbott, a za nią wszedł Terry.
- Przepraszamy za spóźnienie, pani dyrektor,
ale...
- Jesteście w samą porę. Usiądźcie.
Terry zajął miejsce po drugiej stronie Hermiony,
uśmiechając się do niej przyjaźnie. Dziewczyna odwzajemniła gest. Mimo wszystko
bardzo lubiła tego Krukona.
- Otrzymałam od Ministra nowe wytyczne dotyczące
następnego i zarazem ostatniego wyjazdu – kontynuowała McGonagall, patrząc
każdemu z uczestników w twarz. - W związku z wydarzeniami jakie miały ostatnio
miejsce w Beauxbatons – tutaj spojrzała znacząco na Hermionę i Malfoya –
Minister nie tyle pozwolił, co z a ż ą d a ł, żeby każdy z uczestników wziął ze
sobą partnera, bądź partnerkę. Głównym założeniem takiego działania, jest
wzmożenie logicznego myślenia, a także reakcji. Nie możemy pozwolić, żeby po
raz kolejny doszło do tak niebezpiecznej sytuacji. - Spojrzała na wszystkich
znad okularów. - Wszystko jasne?
Hermiona kiwnęła głową i zauważyła, że reszta
zrobiła to samo. Nie mogła uwierzyć w taką okazję! Zabierze Ginny. Ruda będzie
przeszczęśliwa! Paryż...
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Późny wieczór, a właściwie już noc... dlaczego
nie potrafiła zasnąć? Każdy normalny człowiek, nie ważne mugol czy czarodziej,
z pewnością przewracał się z jednego boku na drugi, rozkoszując kojącym snem.
Ale nie ona.
Coś jej przeszkadzało. Coś, co nie pozwoliło
zmrużyć powiek na więcej niż kilka minut. Im dłużej nie umiała zasnąć, tym
bardziej się denerwowała. Wpadła w to irytujące, błędne koło.
Po półgodzinie męki, z westchnieniem podniosła
się z miejsca i ruszyła w stronę salonu.
Postanowiła nalać sobie szklaneczkę whiskey oraz
zanurzyć w jakiejś ciekawej książce. A nuż sen ją zmorzy?
Po omacku przemierzyła pomieszczenie, oświetlone
jedynie mdłym blaskiem dogasającego kominka. Dotarła do barku i zaczęła
poszukiwanie alkoholu.
- Czemu nie śpisz? - podskoczyła ze strachu,
słysząc za sobą czyjś głos. Sądziła, że jest całkowicie sama, a jej
współlokator słodko śpi u siebie w sypialni. Czyżby nie tylko ona miała
problemy ze snem?
- Nie potrafię zasnąć.
Blondas skinął głową, po czym pogładził miejsce
na kanapie obok siebie.
- Weź sobie szklaneczkę i siadaj. Mam tu
wszystko czego potrzebujesz.
Udała, że nie zauważyła zadziornego uśmieszku,
który wypłynął na jego usta. Nie chciała doszukiwać się drugiego dna w jego
słowach. Nie teraz, w środku nocy.
Idąc w stronę kanapy, sięgnęła po pierwszą
lepszą książkę, ale gdy usiadła u boku Malfoya, wiedziała, że z czytania będą
nici.
Ślizgon rozlał bursztynowy płyn i oparł się
plecami o oparcie kanapy. Wyglądał cudownie w delikatnym blasku ognia.
Hermiona podwinęła nogi pod tyłek i potężnym
łykiem stłumiła westchnienie.
- A ty czemu nie śpisz? - zapytała po kilku
minutach kojącej ciszy.
Blondas wzruszył ramionami, ale odwrócił się w
jej stronę.
- Nie potrafię zasnąć.- Patrzył w jej oczy
zdecydowanie zbyt długo, ale nie przeszkadzało jej to. Pojawiła się między nimi
jakaś dziwna, magiczna aura, a Hermiona potrafiła myśleć tylko o tym, by ją
pocałował.
A niby dlaczego sama nie mogła go pocałować?
Bo jestem dziewczyną...
No i co?
No i... a zresztą. Co mi tam!
Z tą myślą nachyliła się w jego stronę,
składając na miękkich ustach długi pocałunek. Młody mężczyzna w pierwszym
momencie zesztywniał, zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Nie,
żeby mu się nie podobało...
Po paru chwilach, do Hermiony jakby dotarło co
robi, bo oderwała się nagle, zakrywając dłonią usta.
- Przepraszam...
Malfoy spojrzał na nią z politowaniem, po czym
pochylił się w jej stronę, żeby odcisnąć na tych kuszących, malinowych wargach
krótki, ale namiętny pocałunek.
Po chwili wstał, wyciągając do niej dłoń.
- Chodź, zabiorę cię gdzieś.
- Gdzie? Przecież nie można już wychodzić.
Przewrócił oczami.
- Wyluzuj trochę. Nikt nas nie złapie.
Hermiona przygryzła wargę, patrząc na niego z
wahaniem.
I znów: co mi szkodzi?
Podniosła się z miejsca, z pełną determinacją.
- Prowadź.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
* ochroniarz
Ale z Hermiony zrobiła się buntowniczka ;) Co ta miłość robi z ludźmi. Rozdział mi się podobał, choć ten Torkins... Mam nadzieję, że nic złego nie zrobi choć... :O Ciekawe gdzie Draco ją zaprowadzi? Życzę weny i czekam na next
OdpowiedzUsuńHej.:)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.:) Nie spodziewałam się, że Torkins będzie z Danielle, że przeprosi. Szczerze pisząc ( bo jak powiem, to nie usłyszysz):) to myślałam, że ta postać jest już po za opowiadaniem, wiesz spełniła swoją rolę i odpadła.
Ach ten Draco.. Nikt go nie zaprosił.. A jego rozterki dotyczące Miony są takie słodkie.;d I jak się wykłócał o te punkty.:) Ciekawe gdzie zabierze Hermionę.;d
Fajnie, że do Paryża będą mogli kogoś zabrać.;d Blaise i Ginny się ucieszą, no i będzie jeszcze bardziej intrygująco.:)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Nie jestem chochlikiem! I daję Ci żyć! Po prostu troszkę się o innych czytelników. Tu wcale nie chodziło o mnie. Tylko o ogólne dobro xd
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to dziękuję za dedykacje :3 Zaczerwieniłam się xd
A rozdział, jejciu, taaaaaki cudowny.
jsdbckiashabwekcivawecvukwauehbkwh - wyraża wszystko.
To słodkie, że wszyscy tak się martwili o Hermionę, a nawet o Draco!
O kurczaki, Torkins... Myślałam, że będzie z nim spokój, serio xd Jestem ciekawa, czy rzeczywiście przeszedł wielgaśną przemianę, czy coś knuje. No ale był taki nawet, nawet przy tej krótkiej rozmowie.. No nie wiem xd Nie jestem do końca przekonana :D
"bodyguard'a" - czy tylko ja przeczytałam to ble ble ble? :D
Eh, Malfoy to jak zwykle Malfoy.. Swoją godność facet ma, no cóż poradzić xd
Ostatnia scena jest świetna :P Pocałowali się :3 Jest, jest, jest!!
O kuczaki, gdzie to Malfoy chce zaprowadzić Hermionę?:o Jestem ciekawa co wymyślisz. :>
I tak wiem, że mnie kochasz. :3
Pozdrawiam M.
"- Zwykłe, przerośnięte bydle – powiedział Malfoy, łapiąc się jednocześnie za brzuch.
OdpowiedzUsuńHermiona spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.
- Dalej cię boli?
- Nie... chyba jestem głodny." - padłam, leżę i nie wstaję :D
Świetny rozdział. Tylko martwi mnie powrót oprawcy Ginny i Hermi.
Genialna końcówka, ale przerywanie w takim momencie powinno być karalne :)
Pozdrawiam, em.
Wspaniały rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńJak Draco na nia dziala xd nie moge uwierzyc.
OdpowiedzUsuńJa tez chce takiego Draco.
Heh... Herm jak rebel :P
OdpowiedzUsuńMoże gdyby nie otoczenie, w którym się zmajduje zaczełabym się śmiać, ale chyba nie wypada... Jak ja nienawidzę sklepów -,-
No igdzie ten Malfoy ją po nocach targa?! Nieładnie... Oj nie ładnie :c
Pozdrawiam, Ludum :*
Uwielbiam czytać Twoją historię! Jest świetna. Piszesz na prawdę super i nie rozumiem czemu Twój blog ma tak małą ilość czytelników (moim zdaniem za małą).
OdpowiedzUsuńNiewiarygodnie ciekawie opisujesz relacje Hermiony i Draco. Kocham to!
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału i tego tajemniczego miejsca do którego Draco ma zamiar zabrać Hermionę :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Pożoga
:OOO
OdpowiedzUsuńjaki cudowny rozdział, jest wielki *-*
Kocham po prostu to jak piszesz :)
Przepraszam że tak krótko :(
Pozdrawiam i weny przede wszystkim
Charlotte
Rozdział jest świetny. Ciekawe gdzie Malfoy chce zabrać Hermionę. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę weny Kasiuu98
OdpowiedzUsuńw takim momencie?! to powinno być karalne! ale notka jak zawsze świetna
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) ,,Była naprawdę szczęśliwa. Malfoy się o nią martwił, Harry'emu nadal zależało na niej jako na przyjaciółce, Malfoy się o nią martwił, Ginny i Blaise'owi układało się w związku, Malfoy na nią zerka, Luna planowała już wesele, które miało się odbyć zaraz po zakończeniu szkoły, Malfoy się uśmiecha...''- wspaniały fragment, haha <3
OdpowiedzUsuńOch, dobrze, że Hermiona pocałowała Dracona. Swoją drogą ciekawe, gdzie ją zabierze. No i jeżeli Herm zabierze Ginny do Francji, a Draco Blaisa- to ja nie wiem co tam się będzie dziać xD.
Pozdrawiam :)
http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
Wspaniały rozdział, szczególnie końcówka :) Hermiona i Draco są tacy cudowni, oby jak najdłużej tak pięknie im się układało :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Dopiero co zaczęłam czytać HP;) Trafiłam na twojego bloga przez przypadek i... jest naprawdę super:)
OdpowiedzUsuńChoć zredukowałabym ilość tekstu, bo taki nawał trochę przymula :)
Zapraszam do mnie;)
http://hellomyfanfiction.blogspot.com/
Wspaniały rozdział!! Hermiona jest wspaniała :)
OdpowiedzUsuńDlaczego zawsze wszyscy przerywają w tych najbardziej interesujących momentach? :( No cóż, muszę czekac na następny rozdział ;) A ten jest świetny! Miałam ogromny uśmiech na twarzy jak czytałam. Ach ta ślizgońska duma... ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMmm... słodko! ciesze się że Hermi się odważyła pocałować blondasa :D ciekawe gdzie ją zabiera :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!! Jeden z najlepszych. :3
OdpowiedzUsuńNareszcie! Pocałowali się! Znów! Ale oni oboje są głupi. Niech się wezmą w garść i powiedzą, co czują! Ugh, uparte osły. :P
Malfoy, to faktycznie dzieciak. Zbyt dumny, pff. Siadaj z nimi, będziesz miał Hermionę przy sobie. ^^
Serio? SERIO? Magomedycy poszaleli. Torkinsa wypuszczać?! Głupcy.
A gdzież to ten Malfoy ją po nocy ciągnie? Ach, jak ja kocham tajemnice. :3
Ściskam, życzę weny i czekam niecierpliwie na następny rozdział. :**
Ana M.
Jejku nareszcie, niech te głupki wyznają wreszcie co czują! No i ten debilny Krukon wrócił! zrób mu coś przykrego proszę, chcę krwii! Harry też się kurde ogarnął w końcu, chyba zapomniał o przyjaciółce no! No i końcówka wow!
OdpowiedzUsuńWidzę, że miłość kwitnie ;) Fajnie, fajnie ;3
OdpowiedzUsuń"- Nic ci nie jest? Zęby całe? Kości całe? Fryzura..." <--- dziękuję za oplucie monitora :))))))))))))))) Już sobie wyobrażam tą rozhisteryzowaną Ginny :D
Bardzo fajny rozdział.
Tradycyjnie, przepraszam, że tak późno...Siła wyższa, co poradzić :c
Super rozdział :) Co też Draco wymyślił... Ja chcę ciąg dalszy pocałunków :D Czekam z niecierpliwością na dalszą część^^ pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeju, nie wierzę, że dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga. Jesteś świetna i naprawdę zazdroszczę Ci talentu. Wiem, że powinnam skomentować również poprzednie rozdziały, ale byłam tak pochłonięta czytaniem, że irytowałam się, kiedy czekałam, aż strona internetowa się załaduje, a co by dopiero było, gdybym jeszcze miała się o każdym wpisie wypowiedzieć? Tak więc przepraszam za to.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału - ach ten pocałunek... Mmm, rozpłynęłam się jak czekoladka pozostawiona na słońcu czytając tamtą scenę. I co ten Draco wymyślił? Eh, taki los czytelnika, nie dowiem się wszystkiego na raz. Ale może to i lepiej, dłużej będę mogła się cieszyć tym opowiadaniem. ;D
Pozdrawiam i życzę ogromu weny,
Lizzy
Genialnie, genialnie, po prostu prześwietnie!
OdpowiedzUsuńAle wciąż nie mogę uwierzyć, że przerwałaś w takim momencie :D
Co ten Draco znowu wymyślil??
Nie mogę się doczekać nowego :DDD
Wspaniały, genialny rozdział!!! Nie mogę się doczekać, co wymyślił nasz kochany Draco, gdzie ją zabierze.... I jestem dumna z Hermiony, że go pocałowała! Nareszcie jakaś śmiałość z jej strony. A i Malfoy i ta jego Malfoyowska duma! Szkoda że się do nich nie doiadł chociaż wtedy Torkins pewnie by musiał wrócić do Munga przez rozległe obrażenia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie i życzę dużo wspaniałej weny
~hope~
Co ta miłość robi z ludźmi ^^
OdpowiedzUsuńTorkins...mam nadzieje,nikłą, ale jednak, ze znormalnial ;)
Rozdział swietny:)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
panstwoweasley.blogspot.com
jaki ten cały rozdział był słodki <3
OdpowiedzUsuńcały był świetny, ale ta końcówka to mnie rozwaliła !!! :)
Weny :)
Przyjemny rozdział. ;) Niepokoi mnie Torkins, myślę, że jego obeność nie będzie przypadkowa. I coś się wydarzy.
OdpowiedzUsuńWidzę, że miłość po między naszymi bohaterami wzrasta z każdym rozdziałem. I oby było coraz lepiej. Zachowanie Malfoya mnie rozbraja. Czasami jest denerwujący, a czasami przesłodki. Wspaniale go wykreowałaś. ;)
Czekam na następny. ;*
Pozdrawiam, Maadź. :*
www.dramione-impossible-love.blogspot.com
Hej :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz jestem na Twoim blogu, ale dziewczyno, jak ty czarujesz!
Świetnie piszesz, zabieram się za pozostałe rozdziały, a Ciebie zapraszam na mojego bloga ;D http://mybooksmylife.blog.pl/
Ozn za ozn? Odpowiedz u mnie na blogu ;)
Pozdrawiam ;*
C. C. Clouds
Cudowny rozdział ale to wiesz Malfoy musi mieć specjalne zaproszenie aby usiąść przy stole Gryfonów. Uwielbiam to opowiadanie jest niesamowite.Karola
OdpowiedzUsuńHej, rozdział super! Bardzo podoba mi się Twój styl pisania i to, że nie pomijasz Harrego w opowiadaniu i co jakiś czas się pojawia ;) Uwielbiam też jak opisujesz to co myśli sobie Malfoy, tak od jego strony :) Przeczytałam wszystkie rozdziały i są naprawdę genialne! :) Życzę Ci dużo weny i nie mogę się doczekać następnej notki! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej. Teraz gdy przeczytałam całe twoje opowiadanie mogę skomentować całość. Ta historia wciągnęła mnie na tyle, że gdy tylko miałam chwilę wolnego czasu zasiadałam do komputera i zabierałam się za czytanie. Masz duży talent i pisząc tak dobre opowiadanie nie marnujesz go. To jak Draco i Hermiona błądzą w swoich uczuciach opisałaś naprawdę świetnie. Dobrze, że uświadamiają sobie powoli to co czują.
OdpowiedzUsuńNaprawdę gratuluję talentu i biorę się za miniaturki, które ominęłam, aby poznać ciąg dalszy opowiadania.
Pozdrawiam,
XXX
Kochana! Rozdział jest PRZE-CU-DOW-NY! Ta ostatnia scena- ach! Zatopiłam się i nie mam najmniejszej ochoty na wynurzenie. Ten klimat, wszystko takie subtelne, Draco taki uroczy i w ogóle... Nie wiem co mam powiedzieć, więc powiem tylko- MEGA! :)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie, BARDZO niecierpliwie na ciąg dalszy, chcę wiedzieć dokąd idą!
Tymczasem zapraszam do mnie na przedostatnią część one shota. ;)
Buziaki
Ina
Ten rozdział podobał mi się, choć na początku był trochę chaotyczny :<
OdpowiedzUsuńOgólnie na + ! :))
B.
niegrzeczna Mionka!:3
OdpowiedzUsuńHahhaha ,no to może być ciekawie skoro Hermiona weźmie Ginny a Malfoy pewnie Blaise'a X'D
Uu Mionka, to wyjazd sie nie zle zapowiada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki