29 czerwca 2013

ONE SHOT II cz. II

Obiecałam, więc dodaję ;)

Dziękuję ślicznie za reakcję <3



*~*~*



One shot II cz. II

Zmiany zachodzą tylko wtedy, gdy idziemy pod prąd,
kiedy robimy coś całkowicie wbrew wszystkiemu, do czego przywykliśmy.
Paulo Coelho


ROZTOPY

Dni mijały jeden za drugim, zlewając się ze sobą. Czas nieubłaganie przybliżał dzień pierwszego września, który był jednoznaczny z powrotem do Hogwartu.
Draco leżał na hamaku zawieszonym w ogromnym podwórku, między dwoma rozłożystymi jabłoniami. Zachodzące słońce oświetlało jego platynowoblond włosy tworząc różnorodną konstelację kolorów, a delikatny ciepły wietrzyk muskał jego wciąż bladą twarz.
Od dwóch dni czuł się całkiem nieźle i bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że jest to zasługa troskliwej opieki, którą obdarzała go ta niezwykła gryfonka.
Od pamiętnego dnia, gdy się obudził, a dziewczyna wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami, starał się nie naciskać jej na odcisk. Próbował być uprzejmy, ale preferował raczej trwanie z boku połączone z obserwowaniem jej poczynań. Do teraz nie odważył się podziękować jej za wszystko co dla niego zrobiła. Sumienie gryzło go z każdym dniem coraz bardziej, szepcząc natarczywie by to zrobił, jednak nie potrafił się zebrać. Za każdym razem gdy próbował, dziwny blask w jej czekoladowych oczach z łatwością odbierał mu całą determinację i pewność siebie.
Zmienił pozycję tak, by móc obserwować leżącą nieopodal na kocu, brązowowłosą nastolatkę. Dziewczyna leżała na brzuchu, ubrana w krótkie, granatowe spodenki oraz letnią koszulkę na ramiączkach. Wyglądała bardzo dziewczęco i... słodko.
Mimo, że pierwszy raz użył tego słowa już trzy dni temu, to wciąż nie mógł pogodzić się z faktem, że takie myśli tworzą się w jego głowie. Westchnął bezgłośnie, po czym opadł z powrotem na plecy wpatrując się w czyste niebo.
Może i przez ten czas starał się unikać Granger, jednak nieświadomie zawsze był w pobliżu obserwując każdy jej ruch czy zachowanie. Znał już na pamięć rozkład jej dnia, ulubione danie, książkę czy ciuch. Z łatwością potrafił odgadnąć z wyrazu jej twarzy każdą emocję oraz myśl. Był bardzo dobrym obserwatorem, jednak niewielu ludzi zdawało sobie z tego sprawę.
W umyśle pojawiła mu się scena jak dzień po ich pierwszym wspólnym śniadaniu wyrzuciła cały obiad stwierdzając, że „nie wyszedł jej tak jak powinien”. Musiała być jak zwykle perfekcyjna; zawsze i we wszystkim.
Na to wspomnienie z ledwością powstrzymał parsknięcie śmiechem, który skumulował się w jego piersi. Coraz częściej zdarzało mu się śmiać, co dawniej było niemalże anomalią. Przez te parę dni spędzonych w maleńkim domku na malowniczej wsi, zdążył całkowicie zapomnieć o czekającym go zadaniu. Czasem tylko, gdy wieczorem leżał w samotności w przydzielonym mu pokoju, pojawiały się bolesne myśli oraz wspomnienia. Musiał przyznać, że obecność gryfonki przestała mu w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Nie zwracał już najmniejszej uwagi na to, że nie jest czystej krwi. Całkowicie też zrezygnował z nazywania jej szlamą. Po tym jak okazała mu swoje serce, nie zasługiwała już na takie traktowanie jakie serwował jej przez tyle lat.
Ta mała miała na niego dziwny wpływ... może nawet mógłby zacząć z nią rozmawiać.
W momencie, gdy ta myśl zaświtała w jego głowie zauważył, że nieświadomie podniósł się z miejsca. Jego ciało postanowiło zdecydować za niego i jakoś nie miał ochoty mu się przeciwstawiać. Złapawszy za jaśka, na którym leżał, podszedł do leżącej na kocu kasztanowłosej. Kiedy znajdował się parę kroków od niej, coś sprawiło, że się zawahał. Nagle zniknęła cała determinacja, która towarzyszyła mu od momentu kiedy wstał z wygodnego hamaka. Po raz kolejny poczuł się jak tchórz, co przy tej drobnej osóbce zdarzało się stanowczo zbyt często.
Już miał się odwrócić by odejść, kiedy leżąca przed nim dziewczyna zwróciła na niego zdziwione spojrzenie.
- Stało się coś? - zapytała mrużąc oczy od blasku zachodzącego słońca.
- Nie.
Niewielka zmarszczka przecięła jej gładkie jak marmur czoło.
- To dlaczego stoisz nade mną?
Draco zawahał się na moment. Co miał odpowiedzieć na tak jasno postawione pytanie? Że zmienił do niej stosunek i postanowił, że może rozmawiać z ludźmi jej pokroju? Jak nic dostałby w twarz, a czuł, że dzisiejszego dnia nie chce denerwować swojej „opiekunki”.
- Chciałem... - zupełnie nie wiedział jak dokończyć myśl. Spojrzał we wpatrzone w niego zdziwione oczy i poczuł, że robi mu się naprawdę głupio. Miała na niego zdecydowanie zbyt duży wpływ. Za długo już przebywa w jej towarzystwie!
Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, następnie obejmując nogi ramionami zaczęła przyglądać mu się bardziej przenikliwym wzrokiem.
- Chciałeś...? - ponagliła, pochylając się delikatnie w jego stronę.
- Chciałem... zapytać kiedy będzie kolacja – wydukał w końcu pierwszą lepszą rzecz jaka mu przyszła do głowy. Na widok miny Granger niemal natychmiast skarcił się w duchu.
- Jak jesteś głodny to tam jest kuchnia – powiedziała wskazując dłonią na postawiony za nią domek pokryty białą farbą. - Odzyskałeś siły, masz dwie sprawne ręce, nic więc nie stoi na przeszkodzie byś mógł przygotować sobie jedzenie.
Dodała opanowanym tonem, po czym wróciła do czytanej książki. Dawniej za taki tekst Draco z pewnością zrównałby tę gryfonkę z ziemią, teraz jednak nie poczuł nic. Przestąpił jedynie z nogi na nogę, zastanawiając jak inaczej rozwiązać zaistniałą sytuację.
- Coś jeszcze? - podejrzliwy głos Granger wyrwał go z zamyślenia. Zupełnie nie zauważył kiedy się odwróciła. Z wyrazu jej twarzy wywnioskował, że wpatruje się w niego już dłuższą chwilę.
Nie odpowiedział tym razem nic, tylko po prostu wpakował się na koc tuż obok niej. Nie wiedział co go do tego podkusiło, lecz gdy zobaczył oniemiałą minę Granger, pogratulował sobie takiego zachowania.
Kasztanowłosa dosłownie musiała zbierać szczękę z ziemi. Draco zaśmiał się lekko, kładąc jednocześnie z rękami podłożonymi pod głowę.
- Co ty, przepraszam, robisz? - zapytała, gdy już udało jej się otrząsnąć z pierwszego szoku.
Blondwłosy ślizgon nadal rozbawiony całą tą sytuacją, wzruszył jedynie ramionami.
- Bolą mnie plecy – odpowiedział prosto, wpatrując się w ciemniejący nieboskłon.
Zobaczył kątem oka, że marszczy czoło i ledwo zauważalnie kręci głową. Nic już jednak nie odpowiedziała, wracając do przerwanej lektury.
Zapanowała między nimi spokojna cisza, bez wrzasków, kłótni, ani żadnych innych spięć. Draco nie potrafił wyjść z szoku, że potrafią siedzieć tak blisko siebie bez żadnych obraźliwych słów czy komentarzy. To zakrawało niemalże na cud, mimo to czuł się z tym w miarę dobrze.
Leżeli tak w milczeniu, on zapatrzony w niebo, ona czytająca książkę. Dopiero późnym wieczorem, kiedy już nawet przy świetle różdżki nie było zbyt wiele widać, zebrali się z miejsca i nadal w milczeniu ruszyli do domku. Pożegnali się lekkim skinieniem głowy, po czym każde poszło do własnej sypialni dokładnie analizując dzisiejsze wydarzenie, które bez wątpienia było czymś na kształt przełomu.

*~*~*

Hermiona krzątała się po niewielkiej kuchni robiąc kanapki i parząc herbatę. Pogoda za oknem po raz pierwszy od półtora tygodnia, który spędziła ze swym największym wrogiem w hrabstwie Wiltshire, przywitała nowy dzień ponurą szarością. Dotychczas czyste niebo pokrywały ciemne chmury, a rzęsisty deszcz uderzał o szyby z głuchym bębnieniem.
Aura rozchodząca się za oknem wpływała na gryfonkę wywołując w niej melancholijny i zarazem bardzo senny nastrój.
Jej myśli płynęły własnym torem, nie zakłócane żadnym dźwiękiem, prócz rytmicznych uderzeń kropel o szyby. Wpatrzyła się w szary krajobraz za oknem, a przed jej oczami pojawił się obraz nadal jeszcze śpiącego ślizgona.
Od kiedy wybudził się ze śpiączki, obserwowała uważnie każdy jego ruch. Musiała przyznać, że była bardzo dumna widząc jak na jego bladą twarz wraca kolor, w oczach błyska ironia, a słowa znów barwi tak dobrze znany sarkastyczny ton. Co tu dużo mówić, „odwaliła” kawał dobrej roboty, a efekty jej opieki oraz ciężkiej pracy odzwierciedlał w pełni ten irytujący arystokrata.
Cztery dni od feralnej kłótni zauważyła, że całkowicie przywykła do obecności chłopaka, co dawniej byłoby nie do pomyślenia. A jednak tak się stało. Zupełnie jej nie przeszkadzał, a czasem wręcz cieszyła się z jego obecności. Szczególnie w ciemne i samotne noce dziękowała Godrykowi za ślizgona śpiącego w drugim pokoju.
Podejrzewała, że w zmianie jej nastawienia bardzo dużą rolę odgrywał sam fakt, iż Malfoy przestał jej dokuczać, kłócić się z nią czy wyzywać. Ogólnie rzecz biorąc nie odzywał się praktycznie w ogóle, nie licząc krótkich, zdawkowych pytań dotyczących czysto przyziemnych spraw.
Myśli kasztanowłosej dziewczyny momentalnie popłynęły w stronę wydarzenia sprzed dwóch dni. Doskonale pamiętała swoją reakcję na obecność stojącego za nią chłopaka. Nie spodziewała się zupełnie takiego zachowania, nie do tego ją przyzwyczaił. Nie dość, że zazwyczaj się nie odzywał, to jeszcze traktował ją jak powietrze. Co więc go podkusiło do leżenia z nią na tym kocu?
Pokręciła głową próbując odgonić nurtujące myśli, przez co długie loki opadły bezładnie na jej twarz. Odgarnęła je jednym ruchem ręki i aż podskoczyła, gdy zobaczyła w progu opierającego się nonszalancko Malfoy'a. O wilku mowa...
Jego sylwetka wreszcie była w pełni wyprostowana, a od postawy biła niezwykła pewność siebie. W stalowoszarych oczach zauważyła dziwny blask, a na ustach ironiczny uśmiech. Jedynie delikatne sińce pod oczami wskazywały na przebyte niedawno wydarzenia, odzwierciedlając przy tym wewnętrzny stres. Mierząc go oceniającym spojrzeniem utwierdziła się w przekonaniu, że jest już niemal całkowicie zdrowy. Do rozpoczęcia roku nadal pozostał tydzień, a do tego czasu z pewnością dojdzie do siebie w każdym możliwym calu.
Skinęła mu głową zgodnie ze zwyczajem, po czym odwróciła spojrzenie na blat. Ze zdziwieniem zauważyła, że kanapki leżą na talerzu już gotowe do podania; musiała zrobić je w czasie tej gonitwy wspomnień.
Złapała talerz, zaniosła go na stolik i wróciła po herbatę. W tym czasie stojący w progu blondyn nie ruszył się ani o milimetr. Usiadła w swoim zwyczajowym miejscu, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, a po chwili zrobił to samo. Odniosła dziwne wrażenie, że właśnie otrzymała pokaz dobrych manier; poczekał aż zajmie miejsce pierwsza aby móc zrobić to samemu.
Skrzywiła się do własnych niedorzecznych myśli, po czym chwyciła pierwszą lepszą kanapkę z brzegu i niewiele czekając wsadziła ją sobie do ust. Przymknęła oczy z rozkoszą, czując delikatny smak świeżego pomidora.
- Co będziemy dziś robić? - przerwał jej kontemplację zaciekawiony głos. Momentalnie uniosła powieki, walcząc z odzyskaniem oddechu, od którego została odcięta przez większy kawałek, który stanął jej w przełyku. W panice złapała herbatę, a po chwili zaniosła się donośnym kaszlem. Malfoy zawahał się przez moment. Zdążyła dojrzeć jak przewraca tymi swoimi stalowoszarymi oczami, a następnie nachylił się by poklepać ją po plecach.
Nie wiedziała czy była to zasługa lekkiego uderzenia jego dłoni, czy też szoku, ale w momencie gdy poczuła jego dotyk cały atak minął, a oczy rozszerzyły się co najmniej do rozmiaru spodków.
Niewiele myśląc sięgnęła przez stół by chwycić stojący przed nim kubek z herbatą, po czym podsunęła go pod nos. Eliksir wzmacniający, wszystko w porządku. Co więc mu odbija?
Odłożyła jego własność rumieniąc się delikatnie na to raptowne zachowanie. Kątem oka zarejestrowała jak ledwo zauważalnie kręci głową, odgryzając kawałek kanapki.
Nie upomniał się o odpowiedź, więc postanowiła udawać, że pytanie wraz całą tą sytuacją wcale nie miały miejsca.
Dokończyli swoje porcje w całkowitej ciszy, a w Hermionie zaczęła rodzić się nadzieja, że nie będzie miał zamiaru niepokoić jej więcej. Dopiła zimny już napój, odniosła do zlewu i już miała wyjść kiedy usłyszała delikatne chrząknięcie.
Odetchnęła dwa razy, po czym odwróciła się z miną, wyrażającą szczere zdziwienie.
- Za mało eliksiru? - zapytała poważnie, lecz zdradziła ją nadzieja słyszalna w jej głosie. Na twarz blondyna wypłynął ironiczny uśmiech.
- No więc co będziemy dziś robić? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zupełnie ignorując rezygnację malującą się na jej twarzy.
- MY nie będziemy robić nic. JA mam zamiar rozłożyć się przed kominkiem z książką, TY rób co tam tylko sobie chcesz – odpowiedziała stanowczo, po czym idąc za własnymi słowami, złapała „Gildię magów” pióra Trudi Canavan i usadowiła się w miękkim fotelu.
Przez kilka cudownych chwil panował zupełny spokój. Jednak po upływie kilkunastu minut usłyszała ciche skrzypienie drzwi do salonu, a już po chwili Malfoy leżał na kanapie wpatrując się tępo w sufit.
Postanowiła go ignorować ze szczerą nadzieją, że w końcu sobie pójdzie. Właściwie to było jej wszystko jedno gdzie był, byleby nie przeszkadzał, więc gdy usłyszała ciche pogwizdywanie stopniowo przechodzące w głośniejsze, zamknęła z trzaskiem trzymaną książkę i spojrzała na intruza wściekłym wzrokiem.
- Co tu robisz?
- Leżę – odpowiedział prosto nie patrząc w jej stronę.
- Ale dlaczego tutaj? - drążyła zirytowana dziewczyna. Niech w końcu przestanie gwizdać!
- Mówiłaś, że mogę robić co mi się żywnie podoba. Mam ochotę leżeć tutaj i gwizdać patrząc w sufit.
- To znaczy, że ja mam wyjść, tak? - Hermiona zwęziła swoje czekoladowe oczy, nie spuszczając wzroku ze ślizgona.
- Nikt ci nie każe – odpowiedział, spoglądając wreszcie w jej stronę.
Gryfonka zastanowiła się chwilę nad wyjściem z pokoju, zdecydowała jednak nie dawać satysfakcji temu arogantowi.
- Świetnie – powiedziała, podsuwając jednocześnie nogi pot tyłek i otwierając z powrotem książkę.
Pięć minut ciszy, a następnie po pokoju znów rozniósł się dźwięk wygwizdywanej melodii.
Modląc się o cierpliwość przymknęła oczy.
- Mógłbyś. Przestać. Gwizdać? - wysyczała przez zaciśnięte zęby nadal nie otwierając oczu.
- Mógłbym – arogancki ton, który wypłynął z jego ust zabarwiony był domieszką rozbawienia.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem widząc tak szybką kapitulację.
- Przestaniesz?
Wyglądał jakby mocno się nad czymś zastanawiał, a jego prawa dłoń powędrowała do podbródka, stukając lekko wskazującym palcem.
- A bardzo cię to dekoncentruje, Granger?
- Nawet nie wiesz jak... - odpowiedziała wciąż zdziwiona.
- Ok – wzruszył ramionami, a z jego ust znów wypłynął gwizd.
- MALFOY!
Miała już serdecznie dość tej dziecinady. Dosłownie ostatkami sił powstrzymywała się przed wyrzuceniem tego dupka za drzwi.
Jakby wyczuwając jej napięcie, ślizgon zaśmiał się jedynie, ale już więcej nie zakłócał obecnej między nimi ciszy.

*~*~*

Nie wiedział skąd mu się to wzięło. Nagła potrzeba spędzania czasu z Granger spadła na niego niczym grom z jasnego nieba. Być może było to spowodowane zbyt długim milczeniem w samotności, ale i tak było to conajmniej dziwne. Mimo, że nie potrafił do końca pogodzić się z tą anormalną potrzebą, spędzał przy niej bardzo dużo czasu. Nie miał ochoty jej przeszkadzać ani dokuczać. Robił to jednak, aby udowodnić samemu sobie, że wciąż jest tym samym Draconem Malfoy'em co przed niemal dwoma tygodniami.
Ich wspólne „spędzanie czasu” polegało głównie na przesiadywaniu w jednym pomieszczeniu w całkowitej ciszy. Przez większość tego czasu gryfonka czytała, a on leżał patrząc w sufit, bądź spoglądał przez okno.
Pogoda wyraźnie ich nie dopieszczała, ponieważ przez kolejne dni nadal padało, a więc także i lista rzeczy którymi mogliby się zająć została maksymalnie ukrócona.
Trzeciego dnia, ponura szarość za oknem, a także głuche bębnienie deszczu o parapety połączone z obecną w pokoju głęboką ciszą, zaczęły go naprawdę drażnić. Straszliwie się nudził.
Spojrzał na siedzącą na podłodze kasztanowłosą i niewiele myśląc podszedł by opaść na położony naprzeciw niej fotel.
Oparł się nonszalancko, czekając aż w jakiś sposób zareaguje na jego obecność, prowokując tym samym rozmowę. Przeliczył się jednak. Dziewczyna odetchnęła chicho, po czym wyrafinowanym ruchem oblizała palec, by w iście arystokratyczny sposób przewrócić stronę.
Widząc jej zachowanie, przewrócił oczami i pochylił się do przodu nie spuszczając z niej wzroku.
Musiał przyznać, że była... nawet atrakcyjna. Oczywiście jak na kujonicę, mola książkowego, no i oczywiście gryfonkę, nieczystej krwi.
Z niewiadomych przyczyn, do jego myśli napłynęły wspomnienia z ostatniego spotkania z Czarnym Panem, wywołując na twarz bliżej nieokreślony grymas.
 - Skoro tak bardzo drażni cię mój widok, to po co mnie obserwujesz? - usłyszał melodyjny głos. Dziewczyna ani na moment nie oderwała wzroku od lektury, a mimo to musiała zobaczyć wyraz jego twarzy, gdy się zamyślił.
- Co czytasz? - zapytał zanim zdążył powstrzymać ten dziwny impuls.
- A pytasz o to bo...? - nadal nie podniosła wzroku, ostentacyjnie przewracając kolejną stronę.
Jej aroganckie zachowanie zaczęło nieźle działać mu na nerwy, dlatego też wychylił się w stronę dziewczyny i jednym zręcznym ruchem zamknął trzymaną przez nią książkę.
- Bo mnie to interesuje – odpowiedział. Zupełnie ignorując oburzoną minę kasztanowłosej, zaczął dokładnie oglądać zdobycz. - Trudi Canavan?
Nie zdążył podnieść pytającego wzroku, kiedy gruby wolumin zniknął mu sprzed oczu by wylądować w rękach właścicielki.
- Tak, mugolska pisarka z Australii – odpowiedziała wstając z miejsca i otrzepując krótkie, dresowe spodenki. Rzuciła mu szybkie spojrzenie, jakby chciała coś dodać, ale po chwili zrezygnowała znikając za drzwiami.
Pokręcił głową na widok jej zachowania, po czym nie bardzo panując nad odruchami własnego ciała, ruszył za nią.
Jego kroki od razu skierowały się do kuchni- drugiego miejsca, gdzie najczęściej przebywali. Zastał ją siedzącą przy stoliku, z książką kucharską w rękach. Znów przewrócił oczami. Czy ona zawsze i wszystko musi czytać?
Usiadł naprzeciw niej. Tym razem nie zamierzał biernie oczekiwać na jej reakcję.
- Dobra jest? - zapytał beznamiętnym tonem, byle tylko rozwinąć rozmowę. Miał już dość tej ciągłej ciszy.
- Kto?
- Noo, ta Toody Cavanagh – odpowiedział, patrząc jak wstaje z miejsce i wkłada torebkę z ryżem do gotującej się wody.
- Trudi Canavan – poprawiła go automatycznie wyciągając deskę, długi nóż, pierś z kurczaka oraz różne rodzaje warzyw.- I tak, jest naprawdę świetna.
Zdawkowa odpowiedź. Przesłanie; daj mi spokój, przestań gadać.
Nie miał jednak najmniejszego zamiaru.
- O czym pisze?
Zmierzyła go czujnym spojrzeniem czekoladowych oczu, jakby węsząc jakiś podstęp. W następnej chwili odłożyła trzymany nóż i podeszła do niego. Stanęła w niewielkiej odległości świdrując go spojrzeniem, a jej chude ręce skrzyżowały się na piersiach.
- Co tu jeszcze robisz? - zapytała stanowczym tonem, który zbił go z tropu równie mocno, co treść pytania.
Oddał spojrzenie z pełną determinacją, a na usta przywołał ironiczny uśmieszek maskując zakłopotanie.
- Bo pada? - odpowiedział z sarkazmem. - Poza tym, to bardzo nie ładnie ze strony gospodarza jeśli wygania...
- Przestań pieprzyć – przerwała mu z irytowana, a on sam poczuł jak jego szczęka zjeżdża delikatnie w dół. - Dobrze wiesz co mam na myśli. Jesteś już całkowicie zdrowy, masz gdzie pójść, a do wyjazdu zostało jeszcze parę dni. Pytam więc: co tu jeszcze robisz... - zawahała się na moment jakby ważąc coś w myślach – i po co próbujesz ze mną rozmawiać?
Dostrzegł w jej oczach dziwny blask. Mógł się spodziewać takiej reakcji, bo i miała rację. Co tu nadal robił? Dlaczego zamiast po protu deportować się do Malfoy Manor, próbuje nawiązać z nią kontakt? Odpowiedź na to pytanie była z jednej strony logiczna, a z drugiej tak niedorzeczna, że wątpił iż zrozumie jego motywy.
Zauważył, że zmrużyła powieki pochylając się w naglącym geście. Nie mógł dłużej zwlekać.
- Bo chcę.
Z satysfakcją zobaczył jak zwężone oczy dziewczyny otwierają się do ogromnych rozmiarów, a prawa dłoń szczypie lewą w akcie uzyskania dowodu, że to nie sen.
- Że co? - zapytała stłumionym przez szok głosem.
- To co słyszałaś – odpowiedział arogancko, po czym oparł się o narożnik zakładając ręce za głowę.- Masz rację; czuję się już całkowicie dobrze. Jestem też tam gdzie chcę być.
- Ale przecież...
- Jesteś szlamą? - przerwał patrząc prosto w jej oczy. Spuściła wzrok, po czym przygryzając wargę, ledwo dostrzegalnie skinęła głową. - W tym momencie nie ma to znaczenia.
Nie sądził, że źrenice człowieka mogą osiągnąć rozmiary, które właśnie zaprezentowała.
- Jak to?
- Po prostu – opuścił ręce i wzruszył ramionami. - Nie chcę wracać do Malfoy Manor, nie pytaj dlaczego. Mam swoje powody, których znać nie musisz. Poza tym...
Zawahał się, zwieszając głos. Nie musiała tego wiedzieć.
- Poza tym, co? - starała się pociągnąć go za język wyraźnie zaintrygowana.
- Nic – odpowiedział, ale unikał jej spojrzenia. Podniósł się z miejsca i z braku lepszych pomysłów zaczął kroić na kawałki przygotowanego pomidora.
- Nie powiesz, prawda? - zapytała zrezygnowanym tonem, podchodząc by zabrać się za przygotowanie posiłku.
- Nie .
Przez kilka chwil wpatrywała się w trzymany przez Dracona nóż. Zobaczył jak po jej twarzy przebiega niepewność, a następnie strach.
Zaśmiał się, kręcąc głową.
- W kostki?
- Co?
- Pytam, czy kroić w kostki – powtórzył, podnosząc jednocześnie pomidora jakby tłumaczył coś nie do końca zdrowej na umyśle osobie.
Dziewczyna potrząsnęła głową rozrzucając długie włosy na ramiona.
- Tak – rozkojarzenie powoli ustępowało z jej twarzy, a już po chwili złapała za inny nóż biorąc się za przygotowanie kurczaka.

*~*~*

Dni mijały w zawrotnym tempie, przynosząc coraz większe poddenerwowanie dotyczące rychłego wyjazdu do Hogwartu.
W ostatnich dniach wakacji pogoda się nieco poprawiła, więc można było śmiało siedzieć na dworze, z Kremowym Piwem w dłoni, wygrzewając się w ostatkach sierpniowego słońca.
Dwójka wrogów siedziała naprzeciw siebie, huśtając się delikatnie na hamaku. Kasztanowłosa dziewczyna zanosiła się śmiechem na jakąś luźną anegdotę powiedzianą przez towarzysza. Chłopak zadowolony z jej reakcji uśmiechnął się delikatnie pod nosem, po czym pociągnął łyk próbując zatuszować ten nagły przejaw samozadowolenia.
Od dwóch dni ich relacja diametralnie się zmieniła. Nadal spędzali czas w bliskiej obecności, został on jednak wzbogacony o wielogodzinne rozmowy.
Prowadzili dialogi na różnorodne tematy od miejsca urodzenia począwszy, a na pogodzie zakończywszy. Obgadali wszystkich nauczycieli, a także co barwniejszych uczniów. Z każdym dniem poznawali się i zbliżali coraz bardziej.
Hermiona nadal śmiejąc się do rozpuku, przetarła łzę spływającą po policzku. Przez głowę przemknęła jej myśl, że z TYM Draconem mogłaby się zaprzyjaźnić.
Przy bliższym poznaniu naprawdę zyskiwał, co było dla niej niemałym zaskoczeniem.
Myśli blondwłosego ślizgona biegły tym samym torem, zastanawiając się jakim cudem ktoś taki jak Granger, może być tak w porządku?
Patrzył jak walczy z męczącą ją czkawką i uśmiechnął się znów do siebie na ten widok. Tym razem jednak nawet nie próbował tego tuszować, a już po chwili pokładał się ze śmiechu na równi ze swym największym wrogiem.
Uspokojenie się zajęło im dłuższą chwilę i wymagało dużo samozaparcia, ale w końcu się udało.
Siedzieli w swobodnej ciszy, trzymając puste szklanki w dłoniach, a ich twarze zwrócone były w stronę zachodzącego słońca.
- Dokończysz to, co zacząłeś mówić wtedy w kuchni? - zapytała, śmiało kładąc głowę na jego ramieniu. Te dwa dni były zupełnym rozgardiaszem. Gdyby ktoś powiedział jej chociażby trzy tygodnie temu, że będzie rozmawiać z Draconem Malfoy'em, to wyśmiałaby go prosto w twarz. O leżeniu na jego arystokratycznym ramieniu zupełnie nie było mowy! A teraz proszę. Robiła to, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała. Świat przewrócił się do góry nogami.
- Nadal to pamiętasz? - zapytał zdziwionym tonem bezwiednie opierając głowę o jej puszyste włosy.
- Jestem najlepszą uczennicą w Hogwarcie, zapomniałeś? Muszę mieć dobrą pamięć.
- Granger, Granger... Ty i ta twoja skromność – zaśmiali się oboje.
- Nie zmieniaj tematu – zganiła go, podnosząc po chwili głowę i pokazując mu język.
Usiadła w pozycji „po turecku”, spoglądając mu wyczekująco w oczy.
- Nie odpuścisz, prawda? - westchnął zrezygnowanym tonem, nieświadomie powtarzając sens jej pytania sprzed dwóch dni.
Uśmiechnęła się kręcąc głową na znak, że nie ma takiego zamiaru.
- Chodziło mi o to, że dostałem ciężką misję... - zaczął po dłuższej chwili milczenia, jednak niemalże od razu się zawahał. Jakoś to, co miał do powiedzenia nie potrafiło mu przejść przez gardło. Odetchnął dwa razy i spuścił wzrok na trzymaną w rękach szklankę. - Dostałem misję, byłem torturowany... a jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym sposobem potrafię o tym całkowicie zapomnieć, będąc w tym miejscu, będąc... przy tobie.
Dokończył prawie całkowicie cicho, jeżdżąc opuszkami palców po krawędziach naczynia.
Hermiona spodziewała się każdej z możliwych odpowiedzi... tylko nie takiej. Słysząc słowa zimnego, aroganckiego ślizgona poczuła jak po jej ciele rozlewa się niewytłumaczalna fala ciepła. Niewiele myśląc złapała jego dłoń zmuszając przy tym by na nią spojrzał.
Z dziwną jak na siebie nieśmiałością podniósł głowę i jego oczom okazały się roześmiane, czekoladowe tęczówki gryfonki, w których dostrzegł coś jakby... rozczulenie?
Uścisnęła delikatnie jego dłoń, jednak nic nie powiedziała. To właśnie polubił w niej najbardziej. Nie zadawała zbędnych pytań. Czując, że i tak nie uzyska odpowiedzi wolała po prostu milczeć. Tym razem także doskonale wyczuła sytuację. Nie mógł jej powiedzieć, nawet gdyby bardzo chciał.
- Nie przyzwyczajaj się, Granger – powiedział, gdy na nowo położyła się na jego ramieniu. - Nasz sojusz trwa tylko do pierwszego września. W Hogwarcie wszystko wraca do normy.
- Nie mam zamiaru, Malfoy – odpowiedziała sennie.
Przez moment siedzieli w zupełnym bezruchu, a po chwili Hermiona znów poczuła twardy podbródek na swojej głowie.

*~*~*

Było bardzo późno, gdy postanowili wreszcie wejść do środka. Gwiazdy migotały już wesoło na niebie, a księżyc w pełni oświetlał swym blaskiem całą okolicę Castle Combe. Chłodne powietrze poruszało delikatnie liśćmi drzew, wywołując także gęsią skórkę na odkrytym ciele.
Hermiona wpadła do domku przez szklane drzwi ogrodowe, obejmując się ciasno rękoma i ziewając przeciągle. W ślad za nią wszedł przygarbiony blondyn, któremu oczy wprost zamykały się ze zmęczenia.
Nie zwlekając dłużej, Granger złapała butelkę z wodą, po czym ruszyli w stronę swoich pokoi. Zatrzymała się przed brązowymi drzwiami, gdzie skinęła mu zwyczajowo głową na pożegnanie i już miała wejść do pokoju, kiedy zatrzymały ją jego słowa.
- Granger? - spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Słucham?
- Ja... dziękuję – powiedział patrząc jej prosto w oczy, po czym z prędkością błyskawicy zniknął za drzwiami swojej sypialni.
Gryfonka stała jeszcze chwilę, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą stał, a na jej twarz wypłynął szczery uśmiech.
Weszła do ciemnego pomieszczenia, gdzie nie kłopocząc się o takie drobnostki jak przebranie w piżamę, rzuciła się na łóżko.
Sekundę później zasypiała zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją, a także z niecierpliwością czekając na jutrzejszy dzień.

30 komentarzy:

  1. Jeejku jak cudownie!
    Brakuje mi słów, by opisać geniusz tego rozdziału :D
    Um, jestem ciekawa jak to będzie w Hogwarcie. Bo jakoś nie wierze, że będą znowu się wyzywać xd
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część ;p
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tutum nieźleeee

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka! Serio!
    Kamillia

    OdpowiedzUsuń
  4. O Jezu! Jak słodko! Zgadzam się z Kamilią!

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na kolejną :) świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejna część również jest świetna ;) Wprowadziłaś mnie w romantyczny nastrój. ;) Mam nadzieję, że jak najszybciej ukaże się 25komentarzy, bo chce się dowiedzieć, co dalej będzie. Było kilka błędów, ale teraz sama już nie wiem, gdzie je widziałam. :)
    Pozdrawiam,
    Tuśka
    PS Pojawił się nowy rozdział na ogien-z-woda blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne *.*
    Genialne!
    Cudowne :*
    Coraz więcej Dramione... :D
    Pozdrawiam, Skrzat :*
    PS. Ile będzie części?

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :) rozkręca się coraz bardziej :):)

    Annelis

    OdpowiedzUsuń
  9. A historia jest po prostu cudowna :D
    Już się nie mogę doczekać kolejnej części ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Już nie ma chyba takich słów, by opisać geniusz Twojego opowiadania. *w* Przygotowałam się dzisiaj, że wszystkie rozdziały na blogach będę oceniać krytycznie i z dystansem, a tu proszę! One shot u Cb i cały mój plan legł w gruzach! ;3
    Pewnie nie jestem pierwszą, która zazdrości Ci talentu, ale na pewno pierwszą, która już pogodziła się z losem i zrozumiała, że nie można mieć wszystkiego. ;c
    Czekam na kolejną notkę i błagam, nie każ mi dłuuugo czekać, bo potem wyjeżdżam i nie będę w stanie czytać i komentować Twoich historii..
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  11. piękna historia, czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę świetny rozdział ! ;3
    Czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudo cudo ... Kiedy następny ? ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne! Czekam na następne. :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Zastanawiam sie w jaki sposób tak szybko udaje ci sie dodawać nowe notki. Masz moze zapisane na dysku zapasowe rozdziały? Ja osobiście żeby dopracować rozdział potrzebuję co najmniej 2tyg, ale i tak wtedy do końca nie jestem zadowolona. Kolejna część miniaturki bardzo mi sie podoba. Draco w końcu powiedział słowo przepraszam, a Hermiona mimo wszystko nadal pokazuje swój charakterek :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem co napisać...
    To było cudowne!
    Nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrawiam serdecznie
    Bloom

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem ciekawa co będzie w szkole :-).
    Czekam na następną część :-*

    OdpowiedzUsuń
  18. To było takie urocze!Rozczuliłam się,nie wiem jak to opisać.Przychodzi mi tylko na myśl porównanie do otulania się puchatym kocykiem.Notka pełna słońca.Heh mam załamkę widząc ten swój komentarz ale tak się właśnie czuję po twojej notce.Jakbym była otulona mięciusim kocykiem,oczywiście w kolorze różowym :D
    I jak by nie było to jest to komplement.
    Świetna robota jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety Nie zawsze mam możliwość skomentowania (czytam na tel)
    ale udało mi się dorwać do laptopa :)
    Miniaturka wciąga i czekam na rozwinięcie :)

    Annelis

    OdpowiedzUsuń
  20. Podoba mi się, może wcale nie wróci wszystko do normy w Hogwarcie tylko Draco i Herm <3 mam nadzieję

    OdpowiedzUsuń
  21. Super rozdział! Uwielbia czytać One Shoty twojego wykonania. Jakby to powiedziała Kora - KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!
    +czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wszystkie nie możemmy sie doczekac nn!

    OdpowiedzUsuń
  23. Draco i " przepraszam? "
    Świat się wali.
    Miniaturka podobała mi się.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja tam uważam, że czasem nawet Draco mówi przepraszam :) Szybko komentuje, bo ciekawi mnie co będzie dalej :) Czekam niecierpliwie i pozdrawiam!
    Venetiia.

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj, jak słodko! Coś nie sądzę, by ich relacje powróciły do wcześniejszych, po tym co się stało w tej notce. mam przynajmniej taką nadzieję. I jetem ciekawa, czy Draco powie Hermionie, na czym polega jego misja... ^^
    Pozdrawiam magicznie i zabieram się za nexta
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo mi się podoba nawiazanie do ksiązki Trudi Canavan . Sama przeczytałam jej wszystkie książki :-)

    OdpowiedzUsuń