ROZDZIAŁ XX
Chwila pożegnania nadeszła
o wiele szybciej niż się spodziewali. Mimo wczesnej pobudki i szybkiego
załatwienia spraw związanych z wyjazdem, ostatnie wspólne chwile minęły im z
zawrotną prędkością.
Nim się obrócili, byli już
na dole, wymieniając pożegnalne uściski i słowa.
- Cieszę się, że mogła być
tu – powiedziała Rabielle, trzymając Hermionę za ramiona. W oczach Francuzki
widniała taka szczerość i sympatia, że aż zaparło jej dech.
Nie ufając własnym słowom,
Hermiona tylko odwzajemniła uśmiech, jednak Rabielle w ogóle się tym nie
przejęła.
- Trzymaj się, Mioneczko –
szepnął Pierre, gdy Rabielle odeszła do Malfoya.
Wziął ją w ramiona, podniósł do góry i okręcił dwa razy wokół własnej osi. Perlisty śmiech gryfonki rozniósł się po błoniach. Kątem oka zauważyła wściekły wzrok Malfoya, ale tylko uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
Wziął ją w ramiona, podniósł do góry i okręcił dwa razy wokół własnej osi. Perlisty śmiech gryfonki rozniósł się po błoniach. Kątem oka zauważyła wściekły wzrok Malfoya, ale tylko uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
- Dziękuję za wszystko –
powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
Pierre wzruszył ramionami,
cmoknął ją w policzek, po czym odszedł do Draco. Gdy stanął przed nim, zrobił
coś, czego nie spodziewał się zupełnie nikt… bezceremonialnie i bez żadnego
ostrzeżenia pocałował go prosto w usta.
Na widok miny blondasa,
Hermiona nie potrafiła powstrzymać histerycznego ataku śmiechu. Rabielle
pokręciła głową, wznosząc oczy do nieba.
- Na razie kocie –
wymruczał, puszczając zdezorientowanemu Draconowi oczko, po czym odszedł w
stronę powozu, odprowadzany śmiesznym dźwiękiem wydobywającym się z ust
Hermiony. Biedaczka ze śmiechu zaczęła się krztusić.
Rabielle uśmiechnęła się
pod nosem, spoglądając na plecy Pierre'a. Zawahała się przez moment, zanim
podeszła do nich jeszcze na chwilę. Pochyliła się z dziwną miną, jakby miała
zamiar powierzyć im najskrytszą tajemnicę.
- Nie martwcie się. Od dziś
wszystko co udawane wróci do normy. – W jej oczach błysnęła dziwna iskierka.
Podniosła, rękę machając do kogoś za ich plecami, a chwilę później wpatrywali
się w jej falujące na wietrze, blond włosy.
- O co jej chodziło? -
zapytała Hermiona, marszcząc śmiesznie brwi. Odwróciła się w stronę Malfoya ze
zdziwieniem zauważając, wlepione w nią spojrzenie stalowoszarych oczu.
Wzruszył ramionami, ale nie
spuszczał z niej wzroku.
O-ooo...
- Wiedziałaś? - zapytał podejrzliwie, mrużąc
powieki.
- Ale o czym? -
odpowiedziała pytaniem na pytanie, przechylając niewinnie głowę.
W głębi duszy miała
naprawdę niezły ubaw. Wiedziała, że Malfoy jest zażenowany i przerażony faktem,
że ktoś mógł zobaczyć cały ten incydent z pocałunkiem. Ani trochę nie
zmniejszało to jej wesołości, a wręcz przeciwnie - miała ochotę ponownie
roześmiać się w głos.
Poczuła, że na jej usta
wypływa ledwo hamowany uśmiech.
- Już bardzo dobrze wiesz o
czym! - oburzył się, na widok jej rozbawienia. - Mogłaś mi powiedzieć, że on...
że jest... że lubi...
- … mężczyzn? -
dopowiedziała za niego, ostatkami sił tłumiąc w sobie histeryczny chichot.-
Gdybym ci powiedziała, to z pewnością odebrałabym sobie rozrywkę, której mi
dostarczyłeś. Nie mogłam na to pozwolić.
- Bawi cię to? - zapytał,
mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Może troszkę.
Zobaczyła jak rozszerza
powieki w niemym zdziwieniu. Nie spodziewał się, że powie mu coś takiego, bez
żadnych ogródek.
Widziała, że chciał coś
dodać, jednak po chwili zrezygnował. Przyglądał się jej przez moment, bardzo
uważnie, po czym prychnął, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Patrzyła na jego cudownie
wyprofilowane plecy, a w jej sercu narodziło się dziwne uczucie,
przypominające... wyrzuty sumienia?
Zmarszczyła czoło.
Nadal czuła w sobie tę
dziwną, nieograniczoną potrzebę, by być przy nim, rozmawiać... wciąż chciała go
pocałować. Zauważyła jednak, że emocje, które jeszcze wczoraj sięgały apogeum,
teraz znacznie się zredukowały.
Czuła nadal to samo, ale
mniej intensywnie. Jeszcze wczoraj nie potrafiłaby powstrzymać się od
pocałowania go, gdyby do tegoż pocałunku wreszcie doszło. A dziś? Cóż, mimo
słów Pierre'a, nadal nie była pewna co do uczuć blondasa.
Merlinie, jakie to wszystko
porąbane!
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Ron. Hej, RON!- wrzasnął
Harry, machając rudzielcowi ręką przed nosem.
Szukał go od pół godziny, a
kiedy wreszcie znalazł, zupełnie nie potrafił do niego dotrzeć.
Chłopak siedział cały czas
na murku i gapił się w przestrzeń rozmarzonym wzrokiem.
- Harry, wszystko w
porządku? - usłyszał za plecami głos Luny, a już po chwili ukochane ręce objęły
go w pasie, a głowa dziewczyny ułożyła się na łopatce.
Westchnął, ustawiając się
tak by ją objąć.
- Taa, ale Ron najwyraźniej
oszalał...
- Całowałem się... -
wymamrotał rudzielec z błyskiem w oku.
- Słucham? - zapytał
Potter, marszcząc brwi. Nie był do końca pewny, czy dobrze usłyszał.
Ronald obrócił się w jego
stronę, uśmiechając głupkowato.
- Całowałem się i chyba...
chyba zakochałem!
Para spojrzała na siebie
wymownie, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
Weasley wyglądał dokładnie
tak, jak w czwartej klasie, kiedy pierwszy raz zobaczył Fleur Delacour.
Harry'emu przemknęła przez
myśl, czy przypadkiem Hermiona nie dała mu drugiej szansy, ale szybko odrzucił
tę myśl. Nie był pewny, ale wydawało mu się, że jego przyjaciółka od jakiegoś
czasu wodzi wzrokiem za Malfoyem. Nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy,
jednak chyba lepszy on niż Ron. Nie obrażając oczywiście przyjaciela.
Nim zdążył zareagować, Luna
podeszła do Rudzielca i przyjrzała się dokładnie jego twarzy.
- Z kim się całowałeś? -
zapytała cicho, jakby chciała zatrzymać tę informację tylko między nimi.
- Z Rabielle... - przeniósł
na nią swoje rozmarzone spojrzenie, a na jego twarz wypłynęła niechęć. - Odsuń
się ode mnie wariatko.
Harry poczuł jak złość
pęcznieje mu w żyłach. Ścisnął dłonie w pięści i ostatkiem sił powstrzymał się,
żeby mu nie przywalić.
- Nie nazywaj jej!- warknął
ledwo tłumiąc złość.
- Spokojnie, Harry –
powiedziała Luna, kładąc mu dłoń na ramieniu. Jak zwykle, ani trochę nie przejęła
się rzuconą w jej stronę obelgą. - To pewnie gnębiwtryski namieszały mu w
głowie. Popatrz na jego wyraz twarzy...
- Sama masz pomieszane w
głowie, Pomyluno – wtrącił się znów Ronald, doprowadzając Wybrańca do szewskiej
pasji.
Doskoczył do niego w dwóch krokach
i nim król idiotów zdążył się obejrzeć, leżał na ziemi, łapiąc się za obolałą
szczękę.
- Myślałem, że choć trochę
się ogarnąłeś po tej akcji z Danielle – wypluł z siebie Harry, patrząc na
przyjaciela z pogardą. - Widzę jednak, że to pobożne życzenie... co się z tobą
dzieje?
Ale wyraz twarzy Rona na
powrót przybrał twarz błogiego rozmarzenia.
- Zakochałem się...
Harry wydał z siebie głośne
prychnięcie, po czym ruszył w głąb korytarza, ciągnąc Lunę za sobą.
Chyba będzie musiał sam
wykonać cały projekt dla Slughorna.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Draco wszedł do dormitorium
jako pierwszy, a w jego głowie szalał istny tajfun. Nie mógł zrozumieć,
dlaczego Granger nic mu nie powiedziała... nie ostrzegła go. Ale z drugiej
strony Pierre przecież mówił, że starała się wzbudzić w nim zazdrość, a gdyby
przyznała, że Francuz jest innej orientacji, to nic by z tego nie wyszło...
A tak, musiał przyznać
przed samym sobą, że nieźle jej się to udało.
Momentami myślał, że wręcz
rozniesie tego irytującego Francuza!
Jeszcze nigdy nie czuł aż
tak silnej i destrukcyjnej zazdrości. Dosłownie nie wiedział co ma ze sobą
zrobić. Zwłaszcza kiedy zobaczył ich razem, zaraz po wykładzie, który
zaserwował mu Campbell. Na tej dyskotece miał wrażenie, że go zabije. Zresztą
nie tylko jego. Tę całą Rabielle też. Jeszcze nigdy nie pragnął pocałować
nikogo tak bardzo, jak Granger wczorajszego wieczoru. Było już tak blisko... a
co otrzymał zamiast tego? Gejowskiego buziaka od Pierre'a.
Na samą myśl poczuł, jak
jego twarz wykrzywia się w grymasie obrzydzenia.
Czym prędzej pobiegł do
łazienki, żeby umyć zęby.
Dobra, musiał przyznać, że
Francuz okazał się w porządku. Wychodzi na to, że nie chciał ich podzielić, a
wręcz próbował do siebie zbliżyć. Z drugiej jednak strony, skąd mógł wiedzieć o
czym rozmawiali z Granger?
Będzie musiał z nią to
wytłumaczyć.
Mimo tej feralnej akcji z
buziakiem, cieszył się z takiego obrotu sprawy. Przynajmniej wiedział, że
między nimi nie było chemii, a Pierre wolał... facetów.
Tylko o co chodziło tej
Rabielle?
Nie martwcie się. Od dziś
wszystko co udawane wróci do normy.
Co udawane? Do jakiej
normy, do cholery?
Ochlapał twarz wodą,
starając się otrzeźwić. Nie znał odpowiedzi na to pytanie, jednak zauważył, że
w jego ciele nie ma już takiej burzy uczuć, co jeszcze parę dni temu. Tak jakby
jego emocje w jakiś sposób były spotęgowane...
Owszem, dalej miał ochotę
na pocałunek z Granger, zwłaszcza teraz, kiedy za każdym razem ktoś lub coś im
przerywa. Nadal chciał… zresztą nie ważne. Cała puenta w tym, że zniknęło to
szaleństwo, które czuł przez ostatnie dni.
- Malfoy rusz się! Nie
jesteś sam! - usłyszał głos Granger, pomiędzy silnymi uderzeniami o dębowe
drzwi. Jego serce przyspieszyło swój rytm.
Chwycił za pierwszy lepszy
ręcznik, żeby powycierać twarz, a jego zmysły odebrały cudowny kwiatowy zapach.
Nawet nie zauważył, że przymknął powieki, zaciągając się lubianym aromatem.
- MALFOY!
Oprzytomniał w sekundę.
Zobaczył, że trzyma w dłoniach jeden z ręczników Granger, więc czym prędzej go
odwiesił.
Otworzył drzwi, zastając
swoją współlokatorkę z ręką uniesioną do góry.
Oparł się o futrynę w
nonszalanckim geście.
- Spokojnie, bo wyważysz
drzwi – wymruczał zalotnie, wprawiając dziewczynę w prawdziwe osłupienie.
Opuściła rękę, a jej usta
ułożyły się w niezwykle seksowne „o”.
Nie mogąc się powstrzymać,
uniósł dłoń i delikatnie naparł na jej podbródek, aby zamknąć buzię.
Gryfonka rozszerzyła oczy i
potrzepała głową. Była widocznie zdezorientowana.
- Nie miałeś przypadkiem
być na mnie zły?- zapytała zadziornie, zakładając ręce na piersi.
Nie potrzebowała wiele
czasu, by dojść do siebie.
Draco uniósł głowę do góry
i postukał się teatralnie w brodę.
- Hmm, nie wydaje mi się –
pochylił się nieco tak, że prawie stykali się nosami. Po jego ciele rozlała się
satysfakcja, kiedy zauważył wstrząsający jej ciałem dreszcz. Ściszył głos do szeptu.
- Niby o co?
Hermiona spuściła ręce i
cofnęła się do tyłu, wyraźnie tracąc werwę.
Zobaczył jak przełyka
ślinę.
- No, o... o Pierre'a –
wydukała, nie do końca pewna, co właściwie chce powiedzieć.
- Właściwie to, rozumiem –
powiedział, niwelując dystans, który utworzyła między nimi.
- T-tak? - nie mogła znieść
jego obecności, nie tak blisko. Widział wyraźnie rodzący się w jej oczach
strach.
- Tak.
- A skąd?
- Pierre... wytłumaczył mi
co nieco.
Spojrzała na niego
ogromnymi ze zdziwienia, czekoladowymi oczami. Piękne. Poczuł, że mógłby
wpatrywać się w nie całymi dniami.
- To znaczy? - zapytała
wpatrując się w niego badawczo.
- Właśnie o tym mam zamiar
z tobą porozmawiać... śliczna Gryfonko.
Zignorował wyraz twarzy
dziewczyny, a także fakt, że jej usta po raz kolejny ułożyły się w literkę „o”.
Nie mógł na to patrzeć. Chyba nie dałby rady dłużej się powstrzymywać.
Złapał ją za rękę i
pociągnął w stronę kanapy. Nie pokazał po sobie jak przyjemnie się czuł
dotykając jej, ani jak idealnie jej mała dłoń mieściła się w jego.
Dziewczyna usiadła
posłusznie, nadal zbyt zdziwiona, żeby choć trochę protestować.
Usiadł tuż obok, puszczając
rękę, ale zadbał o to, by stykali się kolanami.
- No więc, o czym rozmawialiście
z Pierre'm? - zapytał, przyglądając się jej. Zauważył, że gładkie policzki
pokrywają się lekkim rumieńcem.
- Ale kiedy? - zapytała, z
roztargnieniem poprawiając zbłąkany kosmyk włoswó, ale nie spuściła wzroku.
No właśnie, kiedy? Z
pewnością nie rozmawiali o tym cały czas, jeżeli w ogóle rozmawiali... Miał
nadzieję, że tak, a jeśli miał rację, to Pierre z pewnością wybrał jedną
konkretną sytuację. Tak jak przy nim.
Przypomniał sobie
łagodność, a także zdziwienie w jej spojrzeniu, kiedy popatrzyła na niego
wczoraj na dyskotece.
Strzelił na ślepo.
- Wczoraj. W Dragon's
Cave.
Kiedy zobaczył jak
delikatny róż policzków nasila się do szkarłatnej czerwieni, już wiedział, że
trafił w samo sedno.
- O niczym takim...
- Jasne – prychnął. - Wiem,
że rozmawialiście na mój... na NASZ temat. Chcę wiedzieć co dokładnie.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Patrzyła na niego czując,
że palą ją policzki. Wprawił ją w osłupienie zdecydowanie zbyt wiele razy jak
na jeden dzień. I chyba nie miał zamiaru przestać.
Powiedział „NASZ”...
Czuła ogromny opór przed
opowiedzeniem mu wszystkiego. Przede wszystkim dlatego, że się wstydziła. Nie
chciała przekazywać mu rozmowy. Nie chciała by się domyślił, że jej zależy. Już
i tak wie, że się jej podoba. Z pewnością widzi jak jej głupie ciało reaguje,
gdy tylko znajdzie się gdzieś w pobliżu.
Spojrzała w jego piękne
oczy i był to największy błąd jaki zrobiła. Wpadła w pułapkę. Pułapkę własnych
uczuć, z której nie znajdzie innego wyjścia, jak tylko dać mu to, czego
oczekuje.
Odczuwając skutki jego
hipnotyzującego spojrzenia, wzięła głęboki wdech.
Właściwie co mi szkodzi?
Nawet jeśli mnie wyśmieje... odrzuci... Jutro wracamy do domu. Nie zobaczymy
się przez tydzień. Na pewno zapomni…
Nadzieje naiwnej...
Mimo usilnego przekonywania
samej siebie, jakoś nie potrafiła wyzbyć się bolesnego ukłucia w sercu.
Zrobiła się stanowczo zbyt
uczuciowa.
Odetchnęła po raz drugi i
streściła mu całą rozmowę.
Początkowo chciała pominąć
kilka faktów, jednak o dziwo, gnana jakąś dziwną siłą, wyznała mu wszystko – co
do słowa.
Kiedy skończyła mówić, o
swoich obawach w stosunku do Greengrass oraz Rabielle czuła, że jej twarz
przypomina dorodnego pomidora, a ręce drżą z nadmiaru emocji.
- Hmm, jakby ci to
powiedzieć – zaczął Malfoy, gdy tylko skończyła mówić. Odwrócił wzrok i skupił
go na obrazie nad kominkiem. - To z Greengrass to było...
Zawiesił się. Do cholery
jasnej, przestał mówić!
Na jej twarz wypłynęła cała
paleta uczuć. Od zażenowania, poprzez wstyd, a kończąc na złości.
A więc jednak miała rację.
Pierre n i c z e g o nie wiedział. Tylko czemu mówił jej to wszystko, skoro nie
miał pewności? Dlaczego przekonywał dając nadzieję?
- … wydawało mi się, że
całuję kogoś innego – dokończył wreszcie, ale nie spojrzał na nią.
Nie wiedzieć czemu, poczuła
mocne ukłucie w sercu.
Podniosła się z miejsca,
chcąc jak najszybciej uciec. Chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię,
wyparować... ktoś mu się już podoba. Koniec, po wszystkim. A ona sobie zrobiła
jakieś chore nadzieje. Głupia idiotka! Przecież to Malfoy!
Zanim zdążyła zrobić więcej
niż dwa kroki, poczuła na nadgarstku chłód jego palców. Miała przemożną ochotę
strącić tę arystokratyczną dłoń.
- Nie chcesz wiedzieć kogo?
- zapytał, przyglądając się jej.
Miała wrażenie, że widzi w
jego oczach iskierki wesołości. Kpi z niej. Wykorzystuje to, że się przed nim
odkryła.
- Nie obchodzi mnie to –
powiedziała, podnosząc dumnie głowę do góry. - Mam nadzieję, że spełnisz swoje
pragnienia.
Odwróciła się, żeby odejść,
kiedy usłyszała głośne westchnienie i siłą została przyciągnięta z powrotem.
Skamieniała ze zdziwienia,
kiedy poczuła ciepło jego ust na swoich. Każdym zmysłem czuła ich miękkość oraz
słodycz. Zatraciła się w nim.
Nie zastanawiając się
długo, przywarła do niego, szukając spełnienia swoich pragnień, a także
poczucia przynależności... opieki.
Wiedziała już, że właśnie
tego potrzebowała. Potrzebowała już od momentu pamiętnej imprezy w wieży
Ravenclawu. Nie spodziewała się jednak, że to doznanie będzie tak intensywne,
tak... wciągające.
Całowali się z ogromną
pasją, z desperacką próbą nadrobienia wszystkich sytuacji, gdy coś im
przerwało.
Nawet nie zauważyła kiedy
zarzuciła mu ręce na szyję, a on objął ją w pasie, przyciągając bliżej siebie.
Poczuła przemożną ochotę,
żeby dotknąć jego włosów. Nie zamierzała sobie odmawiać. Wydała z siebie cichy
jęk, kiedy przygryzł jej wargę.
Pragnęła jeszcze i jeszcze.
Właśnie wtedy zrozumiała,
że dawna Hermiona Granger umarła bezpowrotną śmiercią.
Zrozumiała także, że wpadła
po uszy. Zakochała się w tym aroganckim arystokracie i już nic nie było w
stanie tego zmienić.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Ginevra Weasley chodziła po
dormitorium tam i z powrotem, z prawdziwym powodzeniem ignorując kpiące pomruki
swoich głupiutkich współlokatorek.
Za dwie godziny miał
odjechać Ekspres Hogwart-Londyn, a ona była w rozsypce. Nie wiedziała ile czasu
minęło od kiedy zerwała się z łóżka i zaczęła krążyć po pokoju. Nadal była w
piżamie, ale mało ją to obchodziło.
Usłyszała chichoty
współlokatorek, ale posłała im tylko zimne spojrzenie.
Widziała wczoraj Rona
całującego się z Rabielle. TĄ Rabielle, która spała na kolanach Blaise'a. Tą
samą, którą miała tak wielką ochotę wyszarpać za włosy i zrzucić z wieży
astronomicznej.
Teraz Francuzka wyjechała,
a ona sama była w kropce.
Nie wiedziała co ma robić.
Nie wiedziała, czy coś
łączyło tę dziewczynę z Zabinim. A jeśli nawet, to nie miała pojęcia co.
Poczuła się w obowiązku,
żeby powiedzieć mu co wyrabiała jego „dziewczyna”.
No bo tym chyba była?
Zmarszczyła brwi, zastanawiając
się nad tą irytującą kwestią.
Bardzo dobrze wiedziała, że
byli razem na dyskotece. Inne wytłumaczenie tej sytuacji nie przychodziło jej
do głowy.
Już dawno zrozumiała, że ta
istota z piekła rodem (czyt. Diabeł) trzymała jej serce w żelaznym uścisku.
Właściwie, wszystko zaczęło się już od momentu, kiedy uratował ją przez
Seamusem.
Pluła sobie w brodę, że
tyle przed nim uciekała. Bała się. Bała się, że
znowu będzie cierpieć. Tak jak po Harry'm, po Seamusie... instynktownie
wyczuwała, że z Blaisem jest inaczej. Od samego początku jej uczucie do niego
różniło się od tych, które odczuwała wcześniej.
Dlatego tak bardzo się broniła. Dlatego tak
bała.
A teraz po wszystkim.
Ale z drugiej strony, czy gdyby pozwoliła mu
dotrzeć do siebie już wcześniej, to zapobiegłoby to tej całej sytuacji z
Rabielle?
Nie była tego taka pewna.
Właściwie bardzo dobrze, że doszło do tego,
zanim zaczęli być ze sobą. W tym przypadku nie powinna być na niego zła. Nie
powinna czuć się zraniona.
Dlaczego jest zupełnie inaczej, do cholery?!
Wbiegła do łazienki, chcąc ukryć przed
dziewczynami łzy, które niespodziewanie nagromadziły się w jej oczach. Nie
miała ochoty, by oglądały ją w tym stanie. Znając życie, zaraz rozpoczęłyby się
plotki. Tego akurat potrzebowała najmniej.
Oparła się dłońmi o umywalkę, czekając aż ręce
przestaną jej drżeć i dopiero wtedy opłukała dokładnie twarz i ułożyła włosy.
Musi wziąć się w garść.
Nazywa się Weasley. Jest ruda. A każdy wie, że
rude ma tupet.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Smoku, co ty tu robisz? - zapytał Zabini, ze
zdumieniem obserwując wchodzącego przez drzwi Malfoya.
Właśnie pochylał się nad kufrem, pakując
najpotrzebniejsze rzeczy i z pewnością nie spodziewał się jego obecności. -
Dlaczego nie jesteś u siebie?
- Ja, no... tego... - Draco rozejrzał się po
pokoju. Najwidoczniej nie spodziewał się takiego pytania. - Stęskniłem się.
Słysząc tak żałosny tekst, Blaise nie potrafił
nie parsknąć śmiechem.
Jeżeli Malfoy chciał odwrócić jego uwagę od
siebie, to właśnie osiągnął odwrotny efekt.
Znali się od pieluch, a on wciąż robił te same
błędy!
- Och kochanie! - zadeklamował Zabini, rzucając
trzymane w rękach spodnie i podchodząc do niego z otwartymi ramionami oraz
ustami ułożonymi w „dzióbek”. - Niech cię wyściskam.
Widząc zachowanie przyjaciela, blondas odskoczył
do tyłu, kręcąc głową. Jego oczy powędrowały do nieba, z niemą prośbą o
cierpliwość.
- Lecz się – burknął, siadając na swoim starym
łóżku.
- Ranisz moje serce – kontynuował szopkę Blaise,
łapiąc się teatralnie za serce. - Myślałem, że to lubisz. Ale chyba moje
miejsce zajął ten cały Pierd...
Malfoy zerwał się na równe nogi, a w jego oczach
błysnęło przerażenie.
- Co masz na myśli? - niemal krzyknął,
przyglądając mu się badawczo.
Zabini momentalnie stracił rezon i spojrzał na
niego ze zdziwieniem.
- Wyluzuj stary. Żartowałem przecież. Przestań
zionąć ogniem – powiedział, opuszczając ręce.
Draco przyjrzał mu się uważnie, ale w końcu
kiwnął głową i usiadł z powrotem.
Diabeł chciał odpuścić, jednak nie potrafił.
Wygrała wrodzona ciekawość.
- A właściwie co to za reakcja, co? - zapytał po
dłuższej chwili, przywołując na twarz zadziorny uśmieszek. - Czyżby nasz
Francuz pokazał pazurki? A może dał ci buziaka?
- Jakbyś zgadł... - warknął Draco, krzywiąc się
okropnie.
- Żartujesz – spoważniał Blaise, ale tylko na
moment. Widząc, że przyjaciel kiwa głową, wybuchnął głośnym i niepohamowanym
śmiechem.
Niemalże turlał się po podłodze, obserwowany
przez coraz bardziej wkurzonego Malfoya. Wiedział, że musi przestać, jednak
było to silniejsze od niego.
- On... cię... pocałował? - wydusił z siebie,
raz po raz ocierając spływające mu po twarzy łzy.
- Tak! I przestań rżeć! - krzyknął Draco, a żyła
na jego skroni pulsowała nieprzyjemnie.
- Ej, spoko – powiedział Zabini, klepiąc go
przyjacielsko po ramieniu. - Powiedziałem ci już; nie zioń ogniem. Trochę
dystansu do siebie nie zawadzi...
- Taaa...
- … a dla mnie to dobra wiadomość! Bez żadnych
oporów będę mógł skraść ci buziaka.
Zawsze blada twarz największego Ślizgona wszech
czasów przybrała właśnie barwę przejrzałego pomidora. Podniósł się z miejsca,
po czym usiadł z powrotem nie bardzo wiedząc co chce zrobić.
- Uważaj Diable, bo jak się zaraz nie uspokoję,
to wyślę cię dokładnie tam skąd pochodzisz. Do samego piekła.
*
Mimo groźby Malfoya i kilku rzuconych przez
niego klątw, Zabini nie potrafił odpuścić sobie niewybrednych żartów i kpin.
Przytrafiła mu się niezwykła farsa z tym
buziakiem, a także pretekst do śmiechu przez bardzo długi czas.
Brnęli właśnie przez śnieg, próbując trzymać się
ścieżki prowadzącej na dworzec w Hogsmeade. Diabeł miał chociaż na tyle
przyzwoitości, że dał sobie spokój z szerzeniem podtekstów, przynajmniej w
otoczeniu innych ludzi. Uważał, że jest naprawdę wspaniałomyślny, a Smok
powinien składać mu pokłony.
- Co ty taki ponury, co? - zagadnął go wreszcie,
mając dość ciągłego monologu.
- Bo mnie wkurwiasz. Dosłownie – odburknął
Draco, odwracając wzrok. - Poza tym, jakbyś zapomniał, czekają mnie cudowne
święta w towarzystwie ukochanego tatusia.
Blaise momentalnie spoważniał, a z jego ust
wydobył się przeciągły gwizd.
- No stary... współczuję – powiedział całkiem
szczerze, ale Malfoy tylko zbył go machnięciem ręki.
- Daruj sobie. Lepiej mi powiedz jak sprawy z
Wiewiórką – w momencie, gdy zadał to pytanie, przed oczami Blaise'a mignęły
ognistorude włosy.
- Właśnie, skoro o tym mowa... - zaczął, ale nie
skończył.
Zamiast tego wskazał przed siebie i dał znak, że
chce tam podejść.
Zdziwił się, kiedy Malfoy pokręcił głową, by
następnie zniknąć w tłumie, ale tylko wzruszył ramionami.
Podszedł do stojącej nieopodal Ginny i klepnął
ją lekko w ramię.
- Cześć, Wiewióreczko – szepnął jej do ucha. Z
satysfakcją zauważył, że na dźwięk jego głosu przeszedł ją mocny dreszcz.
Kiedy jednak obróciła się w jego stronę, na
twarzy miała wymalowane jedynie obojętność oraz znudzenie.
- Blaise – powiedziała zdawkowo, zakładając ręce
na piersi w obronnym geście.
- Co słychać? - zganił się za to głupie pytanie,
ale pod obojętnym spojrzeniem jej pięknych oczu, całkowicie stracił rezon.
- W porządku – zawahała się na moment. -
Właściwie to dobrze, że cię widzę.
- Naprawdę? - w jego sercu błysnęła nadzieja,
którą z łatwością można było odczytać w ciemnych oczach.
Dziewczyna przytaknęła głową, po czym położyła
mu rękę na ramieniu w pocieszającym geście.
Momentalnie znów stracił werwę, patrząc na nią
ze zdumieniem.
- Przykro mi, że ja muszę ci o tym powiedzieć...
- zaczęła, a w jej oczach błysnął szczery żal, ale także zawód i... zazdrość? -
Ale twoja dziewczyna cię zdradziła. Wczoraj. Z Ronem.
Poczuł, że jego oczy przybierają rozmiary
spodków od talerzy.
- Moja... dziewczyna? - wydukał. Czuł, że traci
grunt pod nogami.
Nic nie rozumiał z tego zupełnie nic.
- No tak. Rabielle – wytłumaczyła Ginny,
marszcząc swoje pięknie wyprofilowane brwi.
- Rabielle – powtórzył jak w amoku, wciąż nie
potrafiąc ogarnąć sytuacji.
- Brawo Skeeter - zakpiła Weasley, ale w
jej oczach błysnął nieopisany żal. - Jak mówiłam, naprawdę mi przykro.
Nie zdążył jej zatrzymać. Nie zdążył nawet wydać
żadnego dźwięku! Zniknęła w tłumie równie szybko, co się pokazała, zostawiając
go z mętlikiem w głowie i w sercu.
Nie wiedział, bo nie mógł
wiedzieć, że z jej brązowych oczu właśnie spływały gorzkie łzy. Nie mógł
zobaczyć smutku, ani poczuć bólu złamanego serca, który właśnie odczuwała ta
drobna, na pozór silna i wredna dziewczyna.
Pokręcił głową, po czym
ruszył w stronę wagonu. Pragnął tylko jednego. Zalać wszystkie smutki Ognistą. Byle tylko nie cierpieć. Byle zapomnieć.
Nie powinnaś oczekiwać ode mnie jakiegoś pięknego komentarza... Ja tu spałam!!! (Tak, spię przed 22, jedem dziwna)
OdpowiedzUsuńWięc... "Nie zaczyna się zdania od "więc""
Więc... Blinny <3
I.... Herm i Draco <3
No i... "Stęksniłem się" <3
Na więcej mnie nie stać w obecnym stanie umysłu :P
Branoc, dzieńdobry, dobry wieczór, do napisania, zobaczenia, czy cokolwiek...
Zabije cie za tą godzinę dodania...
No to tak, początek to normalnie padłam jak Pierre pocałował Draco hahahahha, wciąż nie mogę uwierzyć ;D Draco i Herm <3 Buzi buzi, lubię ich takich. Tylko, że Ginny i Blaise mnie martwią...
OdpowiedzUsuń"Jeszcze nigdy nie pragnął pocałować nikogo tak bardzo jak Granger wczorajszego wieczoru. Było już tak blisko... a co otrzymał zamiast tego? Gejowskiego buziaka od Pierre'a." i jeszcze "- A właściwie co to za reakcja, co? - zapytał po dłuższej chwili, przywołując na twarz zadziorny uśmieszek. - Czyżby nasz Francuz pokazał pazurki? A może dał ci buzi?
OdpowiedzUsuń- Jak byś zgadł... - warknął Draco, krzywiąc się okropnie."
JESTEŚ MOIM MISTRZEM! XDDD Leżę i nie mogę się podnieść!
Świetne, fenomenalne, brak mi słów pochwał! :D Świetny rozdział, baardzo mi nim poprawiłaś humor! :) No i w końcu się pocałowali, brawo ogarnięci ludzie, weźcie już sobie miłość wyznajcie czy coś! :D
Czekam, czekam, czeeeeekaaaaam na więcej barrrdzo niecierpliwie! :D Buziaki, mistrzuniu! :*
hogwartsdragon.blogspot.com
Akcja z pocałunkiem chłopaków była bezbłędna, nie mogłam się nie roześmiać :)
OdpowiedzUsuńOczywiście pocałunek naszych kochanych Prefektów był jeszcze bardziej genialny. mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie opisane, co się zdarzyło dalej pomiędzy Mioną, a Draconem :) Podsumowując, rozdział jest wspaniały, piszesz cudownie i uwielbiam twoje opowiadanie ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
No Pierre widzę się popisał xD Rozdział bardzo.. uczuciowy :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie też relacja między Ronem, a Rabielle. I te jej słowa
,,Nie martwcie się. Od dziś wszystko co udawane wróci do normy''.
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieje też, że Blaise i Ginny się pogodzą.
Świetny.:)
OdpowiedzUsuńZabini idioto trzeba było za nią pobiec a nie stać jak kołek. Istny galimatias z tego wyszedł i tylko niepotrzebnie cierpią. Mam nadzieję że wszystko się między nimi ułoży i będą szczęśliwi. Spodziewałam się że Pierre skradnie buziaka Malfoyowi. Rozdział cudowny czekam na nowy. Karola
OdpowiedzUsuńZabini, ty ciołku jeden! Lepiej jest stać jak słup soli niż pobiec za ukochaną, no przecież! -,-'
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, a ten pocałunek... Kocham <3
Ciekawią mnie słowa Rabielle, ale pewnie nie mnie jedną :)
Czekam na kolejny z niecierpliwością i życzę duużo weny :3
Pozdrawiam,
Fioletoowa
Chodzę do klasy językowej więc zaszpanuję, a co!
OdpowiedzUsuń(a tak na serio to byłam u spowiedzi)
So fucking amazing!
Rabielle i tajemnice, ochochocho. Już się nie mogę doczekać wyjaśnienia.
No i pocałunek... cud, miód i orzeszki :3
Niech tylko ten tłuk Zabini się ogarnie i porozmawia z Wiewióreczką.
Pozdrawiam, em.
Ohh pocałunek :3 (nir chodzi mi o ten Pierra)
OdpowiedzUsuńWyszło świetnie :D po prostu cudownie, czekam na więcej :DDD
Cudowne i piękne *.* i nareszcie doczekałam sie pocałunku Draco i Mionki :3 a reakcja Zabiniego na ten gejowski całus - bezcenna :D pozdrawiam i życze weny. Nie moge sie doczekać kolejnej notki :* ~E .
OdpowiedzUsuńMrau <3 pierwszy buziak! Więcej takich chociaż kocham jak arcydwójka się kłóci! No i Pierre i Draco,była by z nich niezła parka w sumie,gej,gej party! Moja reakcja brzmiała mniej więcej jak Diabełka ale no cóż,chyba wiadomo czemu?
OdpowiedzUsuńNo i właśnie sedno sprawy Blaise. Wrażliwy Diabełek postąpił tak jak prawdziwy facet-chce się zalać w trupa. Wkurza mnie Gin i ta jej niechęć do wyjaśnienia sprawy. Głosuję za przejściem Zabiniego-karę odpuścić!
Wracając do Hermi i Draco...jupi jej! Mamy rozkwit pąsowej miłości. Lubię to.
Do kolejnej notki ;*
No, co ta Rabielle miała na myśli z tym udawaniem.. Tajemnice, tajemnice.. xD
OdpowiedzUsuńHhaha! Pierre pocałował Dracona.. HHah. xD Och, biedny.
Ale Herm na szczęście mu to wynagrodziła. ^^ A jak już o tym mowa, to mam nadzieję, że nie zaczną się znów wypierać uczuć. -.- I ejstem ciekawa, co się tam działo, jak przestali się całować. :P Co sobie powiedzieli, jak wytłumaczyli, czy może się przyznali czemu tak naprawdę to zrobili? :3 Ach, podejrzewam, że to chyba za szybko, a cóż.. nadzieja umiera ostatnia. :P
Pozdrawiam,
Ana M.
Oj pozwalaj sobie częściej na dodawanie wcześniej rozdziałów :D Będziemy bardzo wdzięczne :D
OdpowiedzUsuńKurde... Jak mogłaś nie pisac dalej tego rozdziału?! Zabiłabym Cię ale chce wiedziec co będzie później... No nic. Pozostaje tylko wyczekiwac z niecierpliwością dalszego ciągu...
OdpowiedzUsuńAle fajnie że Draco i Hermi wreszcie się pocałowali! To ekstra!
Życzę dużo, dużo, duuużo weny i tyleż samo czasu na pisanie :D
Vera ;*
Osz kurde, dowiemy się jeszcze co Rabielle miała na myśli, z tym udawaniem? :o :D
OdpowiedzUsuńJejciu, Pierre jest.. fajny! :D
Mam nadzieję, że będzie utrzymywał kontakt z Hermioną :>
Aaaaa! Pocałowali się! Aaaaaa! O kurde, jakie emocje!
Ogólnie rozdział jak zwykle świetny :> Uwielbiam jak nas rozpieszczasz :3 Byle częściej :D
Pozdrawiam M.
Cały czas się zastanawia nad słowami Rabielle, mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni. No nareszcie Miona i Draco się całowali :) Szkoda mi Blaise'a. Och, ta Ginny. Mogłaby nareszcie z nim porozmawiać. Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coffie
To się porobiło^^ Pocałunek Draco i Hermiony cudowny! I uśmiałam się jak Pierr pocałował smoka xD Nie spodziewałam się tego ;D
OdpowiedzUsuńPrzeprasza, że dopiero teraz komentuje, ale nie miałam czasu przez pracę ;D
Czekam na rozwój wypadków ;D
Pozdrawiam serdeczenie Avad Ka;*
Czekałam na pocałunek Dracona, ale na pewno nie z Pierdem :D Cała ta sytuacja rozbawiła mnie do łez :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Świąt w Twoim opowiadaniu, wiele rzeczy może się wtedy zdarzyć ;)
Życzę weny i pozdrawiam,
Pożoga
Dopiero teraz sobie przypomniałam, że nie skomentowałam. Przeczytałam w piątek i obie z przyjaciółką (która też - dzięki mnie ^^ - czyta tego bloga) piszczałyśmy przy pocałunku Hermiony z Draco, co musiało dziwnie wyglądać, bo wtedy się przerwa skończyła i z resztą klasy czekałyśmy przed drzwiami... Nieważne...
OdpowiedzUsuńPiękny! Cudowny! Wspaniały! Kochana ubóstwiam Cię z całego serduszka <3
I oczywiście całus Francuza z Malfoyem! Hahaha i jeszcze potem nasz kochany Diabełek! xD Prawie się ze śmiechu popłakałam.
Z niecierpliwością czekam na NN, życzę dużo weny
Pozdrawiam magicznie
~hope~
Strasznie szybko dodajesz, a ja strasznie wolno komentuje.
OdpowiedzUsuńAle już naprawiam ten błąd.
Rozdział boski. Śmiała się bardzo długo, gdy Draco dostał buzi od Pierre. Ale jeszcze bardziej się śmiała podczas rozmowy Draco i Diabła. Kocham takie momenty. I również uwielbiam gdy Hermiona i Draco się całują. To było takie urocze!
Niech Wiwiorka wreszcie pogadajcie i wyjaśni sobie wszystko z Diabłem! Oni muszą być razem :)
Pozdrawiam i życzę weny (choć na przykładzie tego genialnego rozdziału widać że nie brakuje ci jej) :p
Bloom
Ps. przepraszam za błędy, ale pisanie z telefonu do tego późno nie jest dobre w skutkach dla mnie.
UsuńHahaha, chyba najlepszy rozdział jaki czytałam :D
OdpowiedzUsuńNieźle się przy nim uśmiałam! :)
Super x1000 <3
B.
Nie, no. To jest chyba jedne z lepszych rozdziałów jakie tutaj czytała. Najpierw Pierre całujący Malfoy'a. Później pierwszy pocałunek Draco i Hermiony - przy tym wstałam od komputera i zaczęłam tańczyć bliżej nieokreślony układ taneczny:D.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tylko Ginny i Blaise'a. Niech się wreszcie dogadają.
Uuu ten pocalunek !!! Szkoda mi Blaisa i Ginny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki
Hahah , ale się uśmiałam na tym momencie kiedy Pierre pocałował Dracona xD " Na razie , kocie " xD xD Nie mogę xD hahah ;''D Ale ten tekst Rabielle ... O co chodzi ?
OdpowiedzUsuńKu*waaaaaaaaaa ! Ja tego Rona NIENAWIDZĘ ! Jak on mógł tak do Luny mówić ?! Uhh -,- i bardzo dobrze , że mu Harry przywalił !
No nareszcie się pocałowali <3 OMG <3 Kocham to opowiadanie <3 Mam nadzieję , że się pożegnają jakoś fajnie :D
O cholera ! No niee -,- Zawsze wszystko się tak przytrafia Blaise'owi , że Ginny przez niego płacze , a to wcale nie jego wina ! Tak jak było wtedy - pojawiła się po prostu w nieodpowiednim momencie , akurat kiedy tak niefortunnie leżeli i teraz - Blasie nie zdąrzył zareagować i problem gotowy T,T No Jezuuu , oni muszą się pogodzić , być razem <3 :*
/DramiLoveStory