ROZDZIAŁ XXX
Hermiona siedziała w
ogromnej sali, bawiąc się rąbkiem swojej spódnicy. Spotkanie z Ministrem Magii
miało rozpocząć się dokładnie za pięć minut, ale miejsca wokół niej nadal
świeciły pustkami. Czy na pewno dobrze zapamiętała godzinę? Zmarszczyła lekko
czoło, niepewnie rozglądając się dookoła.
Nigdzie nie zobaczyła
reprezentacji Beauxbatons i Durmstrangu. Ba! Nie było nawet przedstawicieli
Hogwartu! Oprócz niej, rzecz jasna.
Jak zwykle przykładna i
punktualna panna Granger.
Prychnęła pod nosem,
zastanawiając się dlaczego do cholery nie poczekała na Malfoya.
Szczerze mówiąc nadal była
na niego wściekła za to, że postawił ją pod murem. Uparł się na to wspólne
spanie, koniec i kropka.
Co prawda dzisiejsza noc
minęła bardzo spokojnie, chyba ze względu na to, że oboje byli zmęczeni
podróżą, a nią dodatkowo wstrząsały zimne dreszcze.
Uśmiechnęła się lekko na
wspomnienie blondasa wstającego w środku nocy tylko po to, żeby podać jej
Eliksir na Przeziębienie. Naprawdę o nią dbał i było to cudowne.
W każdym razie, musiała to
przyznać, łóżko było bardzo wygodne, a obecność niebotycznie przystojnego
ślizgona ani trochę jej nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie.
Bała się jednak tego, jak
będą wyglądać kolejne noce.
Bała się, ale nie
jego.
Przerażały ją jej własne
pragnienia i reakcje. Nie chciała z nim spać, bo nie mogła być pewna, czy się
do niego nie przytuli albo nie powie przez sen, że go kocha, albo... nie, nie
będzie o tym myśleć.
Zaczerwieniła się
gwałtownie, zakładając włosy za ucho jak zawsze, gdy się denerwowała.
Rozejrzała się po raz
kolejny, starając zająć myśli czymś innym niż obrazem półnagiego Malfoya,
śpiącego z nią w jednym łóżku.
Zatrzymała wzrok na
ogromnych oknach, pokrywających całą wschodnią ścianę. Widok nie był
zachwycający, jednak wąskie uliczki tej części Paryża robiły niemałe wrażenie.
Sala była typowo
konferencyjna. Niewielkie podium z mównicą, jasne ściany, rzędy krzeseł...
poczuła się jakby była na jakimś bardzo ważnym spotkaniu biznesowym. A czy to,
co miało się wydarzyć nie było właściwie tym samym?
Nagle poczuła jak na jej
policzku ląduje lekki buziak.
- Mioneczko, moje
słoneczko! - usłyszała, a chwilę później na krzesło obok niej dosłownie
wskoczył tak dobrze znany jej Francuz, potomek samego Cupida.
- Pierre! - zaśmiała się
radośnie, zarzucając mu ręce na szyję.
Już całkowicie zapomniała,
że kiedyś była na niego zła. Był jej przyjacielem,
którego zdobyła w krótkim czasie, ale coś jej mówiło, że na całe życie.
Campbell robił błędy, jak każdy i jak każdemu innemu powinno mu się je
wybaczyć.
Chłopak złapał ją w pasie i posadził sobie na
kolanie.
- Co tam, piękna?
Hermiona zarumieniła się lekko, po czym
szturchnęła go w ramię.
- Nic nowego. A u ciebie? Z kim przyjechałeś?
Zobaczyła lekki błysk w ciemnych oczach Pierre'a
oznaczający, że ma jej do oznajmienia coś naprawdę ważnego.
- Właśnie miałem ci...
- 'Ermiona! - usłyszała głos Rabielle, a chwilę
później poczuła jej usta na swoim drugim policzku.
Odwróciła się do niej z uśmiechem, czując jak
jej szczęka po chwili ląduje na ciemnobrązowej wykładzinie. I nie było to
bynajmniej spowodowane widokiem bardzo przystojnego bruneta, z przenikliwymi
zielonymi oczyma i wysportowaną postawą, który swobodnym krokiem podszedł do
Pierre'a i pogłaskał go czule po karku. Bardziej zdziwił ją fakt, że zza
Rabielle wyłonił się...
- Cześć Hermiono – powiedział Ronald Weasley,
uśmiechając się radośnie.
Dziewczyna pewnie nie ocknęłaby się z szoku,
gdyby nie lekkie uszczypnięcie, które zaserwował jej Pierre.
Odchrząknęła lekko i przywołała na usta szczery,
w zamierzeniu, uśmiech.
- Cześć Ron. Co tutaj robisz? Dlaczego nie
przyleciałeś z nami?
- Rabielle mnie zaprosiła, więc przyjechałem z
nimi – odpowiedział, patrząc z czułością na stojącą obok, o wiele niższą od
niego blondynkę. - Przybyliśmy niecałą godzinę temu.
Hermiona posłała im ciepły uśmiech, nie bardzo
wiedząc co powinna powiedzieć. Kątem oka zauważyła, że trzymają się za ręce, co
tylko powiększyło jej szok, ale także wzbudziło prawdziwe zadowolenie.
Owszem, wiedziała, że mają się ku sobie. Nie
sądziła jednak, że postępuje to tak szybko. Mimo to, cieszyła się ich
szczęściem. Kochała kiedyś Rona i mimo że ją zdradził, życzyła mu jak
najlepiej. Już dawno przestała chować urazę. A dokładnie od momentu, kiedy jej
sercem zawładnął ktoś zupełnie inny. Ktoś, kogo nigdy w życiu nie spodziewała
się pokochać...
Nagle przed jej oczami wyrósł dokładnie ten sam
przystojny brunet, który chwilę wcześniej zalecał się do Pierre'a. Campbell z
czułym uśmiechem wyciągnął dłoń w jego stronę.
- Mionka, poznaj Rene. To mój... partner.
Hermiona zaśmiała się cicho, na to lekkie
niedomówienie. Podniosła się z miejsca i grzecznie podała Francuzowi dłoń.
- Miło mi, jestem Hermiona.
Rene oddał gest, a Pierre w tym samym czasie
mówił coś do niego po francusku. Hermiona była pewna, że wyłowiła swoje imię.
- Rene nie mówi po angielsku – wytłumaczył
Pierre, także podnosząc się z miejsca i łapiąc chłopaka za rękę. - Będę jego
tłumaczem.
Nie mówił tego z pogardą czy też niechęcią. W
jego głosie było tyle troski i uczucia, że Hermiona zastanowiła się kiedy
straciła moment, w którym jej przyjaciel tak odleciał.
Po dłuższej chwili cała czwórka pożegnała się z
nią i poszła zająć miejsca wyznaczone dla delegacji z Beauxbatons. Malfoy
pojawił się dokładnie w momencie, gdy się żegnali, więc zdążył jeszcze poznać
Rene oraz wyrazić swoje zdziwienie na widok rudej latorośli Weasleyów – tej
mniej lubianej.
- Widzę, że Pierre znalazł sobie kochasia –
powiedział, opadając lekko na krzesło obok Hermiony. Dziewczyna spojrzała na
niego rozbawiona, z trudem powstrzymując się przed odgarnięciem przydługiej
grzywki z jego czoła. Niepewna swoich odruchów, założyła ręce na piersi.
- A co, zazdrosny jesteś? - zmrużyła powieki,
przywołując na usta wredny uśmieszek.
Blondas przewrócił oczami, po czym zsunął się
nieco z krzesła, usadawiając w pozycji na pół leżącej.
- Żartujesz? Raczej cieszę. - odpowiedział,
zerkając w stronę siedzących niedaleko Francuzów. - Może wreszcie przestanie
się do mnie ślinić.
Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła głośnym
śmiechem. Ten blondas wiedział jak ją rozbawić, skurczybyk.
- Gdzie Ginny z Blaise'm? - zapytała po chwili,
kiwając z uśmiechem w stronę pojawiających się coraz to nowych osobistości.
Ze zdumieniem wyłowiła z tłumu McGonagall,
której obecności ani trochę się nie spodziewała. Kobieta posłała jej znaczące
spojrzenie znad swoich kocich okularów, po czym skinąwszy lekko głową, usiadła
dwa rzędy przed nimi.
- A co ja ich niańka? - zapytał blondas,
wzruszając ramionami. Na swoje szczęście nie dojrzał piorunującego spojrzenia,
którym obdarzyła go panna Granger. Zbyt zajęty był przyglądaniem się wszystkim
ludziom wokół. Dopiero gdy Hermiona wydała z siebie głośne prychnięcie,
spojrzał leniwie w jej stronę. - No co? - kolejne wzruszenie ramion. - Znając
ich, pewnie właśnie demolują sypialnię.
Mówiąc to, zalotnie puścił perskie oko,
wywołując mocny rumieniec na twarzy dziewczyny.
- Jesteś strasznie zbo...
- Proszę o uwagę! - męski, tubalny głos przerwał
jej w połowie zdania, przywołując do porządku niemalże pełną już salę. Hermiona
od razu rozpoznała ten charakterystyczny tembr, a jedno spojrzenie na podium,
potwierdziło jej przypuszczenia. - Nazywam się Kingsley Shacklebolt i, jak
większość z was z pewnością wie, jestem Ministrem Magii. - Ciemnoskóry
mężczyzna ukłonił się lekko w stronę publiczności, po czym wskazał na stojącą
obok niego dwójkę. Kobieta – niska, krępa, o ostrych rysach i mysich, krótkich
włosach, a także zaciętym wyrazie twarzy, miała w oczach jakieś kontrastujące z
całością zrozumienie oraz ciepło. Z kolei mężczyzna – wysoki, lekko tyczkowaty,
z czarnymi przydługimi włosami i krótkim wąsem, wyglądał jakby właśnie wrócił z
mocno zakrapianej imprezy, zapominając nad ranem o wypiciu Eliksiru na Kaca.
- Moi cudowni towarzysze – kontynuował Minister,
uśmiechając się miło do widowni - to Armina La Cruel oraz Bjorn Rajzanik;
przedstawiciele Ministerstwa z zaprzyjaźnionych krajów. Przywitajmy ich
gorącymi brawami.
Rozpoczął klaskanie, a już chwilę później w ślad
za nim poszła cała sala.
Hermiona wychyliła się lekko na krześle, żeby
lepiej widzieć podium, a w tym samym momencie drzwi do sali otworzyły się na
oścież i do środka wbiegli Ginny z Blaisem. Para była lekko zdyszana i trzymała
się za ręce. Wszyscy obrócili się w ich stronę, nie przestając klaskać.
Widząc tłum ludzi zgodnie bijących brawo,
zatrzymali się na moment z konsternacją wymalowaną na twarzach. Ginny, która
nigdy nie czuła się najlepiej w blasku reflektorów, spuściła skromnie głowę,
zasłaniając twarz kurtyną włosów. Z kolei Blaise, jakby trafił w swój żywioł.
Wyprostował dumnie sylwetkę, po czym przyciągając do siebie swoją ukochaną,
podniósł głowę do góry.
- Ależ dziękujemy! Naprawdę, nie trzeba było. -
Hermiona wciąż siedząc na samym skraju krzesła, omal z niego nie spadła kiedy
dotarły do niej pierwsze słowa chłopaka. Malfoy złapał ją w ostatniej chwili,
patrząc na przyjaciela jakby widział go po raz pierwszy w życiu, a cała reszta
przestała klaskać, przyglądając się całej scenie z konsternacją.- To
przywitanie było doprawdy...
- Zabini, ciołku, zamknij tę buzię i siadaj
wreszcie na swój arystokratyczny tyłek – syknął Draco, nie podnosząc się z
miejsca.
Blaise rozejrzał się po całej sali i dopiero
wtedy dotarło do niego jaką gafę strzelił. Spuścił głowę i przy akompaniamencie
ciszy szybkim krokiem pociągną Ginervę w stronę prefektów.
Hermiona pokręciła głową i mogłaby przysiąc, że
widziała kątem oka jak McGonagall chowa twarz w dłoniach.
W tym momencie z pewnością żałowała, że
pozwoliła tej dwójce na wyjazd z prefektami.
- Ekhem – odchrząknął Minister, drapiąc się z
konsternacją po łysej głowie. - Mam nadzieję, że teraz jesteśmyj uż w pełnym
składzie i nikt nie zrobi ponownego wejścia smoka... - po sali przeszedł szmer
śmiechu, a większość skupiła swoją uwagę z powrotem na podium. - Więc wracając
do tematu, chciałbym przywitać wszystkich na trzecim i ostatnim etapie
projektu...
- Czy ty nigdy nie możesz zachowywać się jak
należy? - syczał Malfoy, przechylając się ponad Hermioną, w stronę Zabiniego.
- Gdybyś powiedział, że wychodzisz to
zabralibyśmy się razem z tobą...
- … ten czas jest przeznaczony na ostateczne
zgranie się przedstawicieli trzech wspaniałych szkół, a także zbudowanie
silnej, trwałej współpracy na długie lata... - głos Ministra przebijał się
ponad szeptami ślizgonów, starając się dotrzeć do jak największej liczby
odbiorców.
- … od samego początku jakieś problemy. Najpierw
powóz, teraz to...
- Co ty taki spięty, Smoku? Weź wyluzuj, bo
zaraz zaczniesz zionąć ogniem...
- … a także atrakcje Paryża z perspektywy świata
mugoli. Ten czas ma was nauczyć nowych rzeczy, ale także dać wiele rozrywki...
Hermiona czuła ogarniającą ją coraz większą
złość. Chciała wysłuchać co ma do powiedzenia Minister, ale niestety
najwidoczniej nie było jej to dane. Ciągłe przekomarzanie chłopaków, a także
bliskość Malfoya, który uwiesił się na niej, by być jak najbliżej Blaise'a,
wcale nie pomagały w skupieniu uwagi. Na dodatek bardzo dokładnie czuła jego
cudowne, męskie perfumy, co tylko jeszcze bardziej mąciło jej myśli...
- … trzeba było nas nie zabierać...
- Jasne, czyli teraz to my jesteśmy ci źli...
- … zasady obowiązują was takie same jak przez
cały projekt. No, może nie licząc większej swobody w stosunku do...
- ...weź się lepiej zamknij...
- Oboje się zamknijcie, do cholery! - Hermiona
nie wytrzymała, odpychając Malfoya i odzywając się głośniej niż zamierzała,
przez co ściągnęła na nich nową falę spojrzeń.
Czując palący rumieniec, spuściła głowę, a
Malfoy popatrzył na siedzących przed nimi ludzi bykiem, zmuszając ich
jednocześnie do ponownego odwrotu w stronę Ministra.
Teraz on zauważył jak McGonagall wznosi oczy ku
niebu i kręci głową w bezsilnej złości.
Świetnie. Jeszcze tego brakowało, żeby już na
początku wyjazdu mieli jakieś problemy.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę... - Hermiona
kręciła się po niewielkim salonie, trzymając za głowę, a Malfoy w tym czasie
przeżywał dziwne deja vu. Po kilku sekundach otrząsnął się z otępienia,
po czym pewnym krokiem podszedł do dziewczyny i złapał ją za ramiona zmuszając,
by spojrzała mu w oczy.
- Granger, nie będę się wiecznie powtarzał. WY
-LU- ZUJ!
Hermiona spojrzała na niego z dezorientacją,
zlewając spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek, z jego stalowymi. Kochała te
oczy. Ich wyraz, blask, ułożenie... ale nie czas na to!
Pokręciła głową, próbując wyrwać się ze
stalowego uścisku. Na nic.
- Ale widziałeś ją! McGonagall z pewnością nam
tego nie przepuści. Taki wstyd przed całą salą...!
- Granger ostrzegam cię. Jeżeli w tej chwili się
nie uciszysz, to zrobię to za ciebie – zagroził Draco, pochylając się lekko do
przodu. Poczuła jego ciepły oddech na policzku, a przez całą długość kręgosłupa
przebiegł jej przyjemny dreszcz. Starała się unikać jego oczu, aby nie zatopić
się w nich po raz kolejny.
- Ale...
- Granger, nie będę powtarzał dziesięć razy...
- No weź...!
Nie zdążyła dać upustu swojej frustracji, bo w
tym samym momencie gorące usta chłopaka przywarły do jej własnych, sprowadzając
na nią uczucie błogiego szczęścia.
Niewiele myśląc, zarzuciła mu ręce na szyję i
mocniej przylgnęła do jego ciała. Całkowicie zapomniała o swoich złościach,
żalach i skargach. Teraz liczył się tylko ten przystojny ślizgon i jego cudowne
usta, pieszczące jej wargi z niesamowitą delikatnością i uczuciem.
Jeżeli tak ma wyglądać uciszanie za każdym
razem, to nigdy nie przestanę mówić...
Uczucie szczęśliwego uniesienia trwało jeszcze
zaledwie przez ułamek sekundy, jednak jego zalążek pozostał w sercu Hermiony.
Kiedy Draco w końcu oderwał się od niej, z
ledwością stłumiła jęk protestu. Nie chciała aby przestał, jednak co miała
zrobić? Rzucić się na niego?
Spojrzała na jego twarz, z której wyczytała
bardzo dokładnie, że właśnie tego od niej oczekuje. O nie. Nie da mu tej
satysfakcji.
Malfoy jakby odczytując upór z myśli dziewczyny,
pochylił się znów w jej stronę, muskając lekko nosem napiętą skórę na jej szyi
oraz za uchem.
Hermiona przymknęła powieki, głośniej wciągając
powietrze. Nie chciała by tak na nią działał, lecz nic nie mogła na to
poradzić.
Serce nie sługa, a hormony nie działają na
pilota.
Bała się, że prędzej czy później dojdzie do
czegoś nieuniknionego, a nie chciała tego. To znaczy chciała, ale nie do końca.
Bała się. Wiedziała, że jej uczucie jest jednostronne, a już i tak na zbyt
wiele pozwala. Sobie. Jemu... Będzie cierpieć prędzej czy później, jednak po co
dokładać sobie udręki?
Poczuła, że jakiś niewidzialny ciężar zaczyna
przygniatać jej serce.
Chciała, żeby Ginny i Blaise wrócili ze spaceru
przerywając tę powoli wymykającą się spod kontroli przyjemność, jednak nic
takiego się nie stało.
Z cichym westchnieniem odsunęła go od siebie,
pozwalając sobie na przelotne spojrzenie w cudowne, stalowoszare tęczówki.
Wchodząc do łazienki, nie mogła wyzbyć się
wrażenia, że zobaczyła w nich coś więcej niż tylko troskę. Ale czy to możliwe?
Nie... z pewnością widzę tylko to, czego
pragnę...
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Dwójka młodych ludzi spacerowała po korytarzach
hotelu, nie chcąc wracać do pokoju. Żadne nie powiedziało tego głośno, ale
najzwyczajniej w świecie bali się reakcji prefektów. Na przemowie Ministra
zrobili niezłe przedstawienie i bardzo dobrze widzieli, że zarówno Hermiona jak
i Draco byli nieźle wyprowadzeni z równowagi.
Nie mieli ochoty się kłócić, więc wymigali się
od powrotu do pokoju, wymyślając spacer. Rzeczywiście mieli zamiar gdzieś
wyjść, jednak w przejściu zatrzymał ich lokaj mówiąc, że na ten moment ma zakaz
wypuszczania kogokolwiek. Nie powiedział dlaczego i też nie musiał. Rozkaz to
rozkaz.
Nie pozostało im więc nic innego, jak szwendanie
się bez celu po wielkim hotelu. W akcie desperacji weszli nawet na strych,
gdzie znaleźli jakiegoś starego ghula (podobnego do tego, z którym wychowała
się panna Weasley), a także dwa boginy, które skutecznie ich stamtąd wykurzyły.
Tak więc teraz przycupnęli na parapecie,
zamykającym długi korytarz na trzecim piętrze.
Chłopak oparł się plecami o ścianę, ogarniając
ramieniem dziewczynę, siedzącą między jego nogami. Ginevra uśmiechnęła się
delikatnie, z lubością opierając o tors ukochanego. Obydwoje patrzyli przez
okno upstrzone białymi śnieżynkami, bezwiednie bawiąc się własnymi dłońmi.
- Myślisz, że długo będą się wściekać? -
zapytała Ginny, przekrzywiając głowę tak, by spojrzeć w oczy ukochanego.
Blaise wzruszył ramionami i przytulił ją
mocniej.
- Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc, nie wiem
nawet co się dzieje ze Smokiem.
- To znaczy?
Chłopak oparł brodę na jej głowie, patrząc w
przestrzeń. Ginny z ochotą przylgnęła jeszcze bliżej niego.
- Zachowuje się jakby...
- Jakby co? - dopytywała się Ruda, uwalniając
głowę i odwracając się przodem do niego. Złapała za ciemną dłoń chłopaka,
podniosła ją do góry, po czym splotła ze swoją.
- Jakby był... nie ważne - Pokręcił głową,
śmiejąc się pod nosem.
Ginevra zmarszczyła brwi.
- I z czego się śmiejesz?
Blaise w jednej chwili spoważniał, nie chcąc
narażać się na więcej spojrzeń w tylu „Molly Weasley”.
- Wcale nie śmieję, Wiewiórko.
Dziewczyna posłała mu na poły rozdrażnione, na
poły rozbawione spojrzenie, po czym pokręciła głową z głośnym westchnieniem.
Wróciła do poprzedniej pozycji i znów spojrzała
przez okno.
- To wszystko nie miało tak wyglądać.
- To znaczy?
- To znaczy, że mieliśmy się wszyscy dobrze
bawić. A dla nas... miał to być niezapomniany wyjazd!
Zabini podniósł ją do góry, bez żadnego wysiłku
odwracając znów przodem do siebie. Uniósł lekko jej podbródek aby spojrzała mu
w twarz, a drugą dłonią odgarnął włosy z jej czoła.
- Wiesz, że jesteśmy tu dopiero jeden dzień? -
zapytał, uśmiechając się łagodnie. - Jeszcze wszystko przed nami. Uwierz mi, że
ten wyjazd z pewnością będzie niezapomniany.
Ginevra uśmiechnęła się na słowa ukochanego i
złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Mimo że było jej przykro z powodu
narobienia wstydu Hermionie, poczuła się naprawdę szczęśliwa.
- No, no. Niezły show odwaliliście na tym całym
spotkaniu – usłyszeli znajomy głos, a Ginny gwałtownie oderwała się od ust
chłopaka.
- Ron?! A co ty tu robisz?
- Stoję. - Odpowiedział Rudzielec, nonszalancko
opierając się o ścianę, zaledwie kilka metrów od nich. - A wy jak widzę, nie
próżnujecie...
- O co ci chodzi Weasley? - zapytał Zabini,
mrużąc oczy. Mimo, że był z siostrą Ronalda, to jego samego jakoś nie potrafił
przeboleć. Może gdyby sam rudzielec nie patrzył na niego wzrokiem wściekłego
bazyliszka...
- Wymieniasz publicznie ślinę z moją siostrą.
Robisz jej wstyd przed ważnymi czarodziejami. O to mi chodzi, Zabini.
Na twarz Rona wypłynął nieprzyjemny uśmieszek,
kiedy wypowiadał nazwisko ślizgona.
- Ron, nie mamy zamiaru się kłócić, wiesz? -
powiedziała Ginny, podchodząc kawałek do brata. - Domyślam się, że będziemy
spędzać razem czas, więc lepiej spasuj. I powiedz mi, co tu właściwie robisz.
Rudzielec odwrócił się w stronę siostry, a jego
spojrzenie nieco złagodniało. Po chwili nawet uśmiechnął się szczerym, miłym
uśmiechem.
- Przyjechałem z Rabielle.
Ginny miała ochotę stuknąć się w czoło. Przecież
wiedziała, że ta głupia blondyna ma się ku jej bratu. Ale, żeby zaszło to tak
daleko?
Przyjrzała mu się dokładnie, oceniając jego
stan. Ze zdumieniem stwierdziła, że jest łagodny, szczęśliwy i... całkowicie
zakochany.
- To cudownie!
- Naprawdę? - pytanie wypłynęło z dwóch męskich
ust, a Ronald z Blaisem obdarzyli się niezbyt przyjaznymi spojrzeniami.
- Oczywiście! Macie szansę polubić się z
Blaisem. Nareszcie! - Zaszczebiotała Ginny, zupełnie nie zwracając uwagi na
zniesmaczone miny dwóch ważnych dla niej mężczyzn. - A teraz wróćmy lepiej do
pokoju.
***~~~***~~~***~~~***~~~***
Hermiona siedziała na kanapie, niepewnie
wpatrując się w siedzącego naprzeciw niej Rene. Zupełnie nie wiedziała jak
powinna się zachować. Chłopak nie rozumiał ni krztyny z angielskiego, a Pierre
zostawił ją samą znikając za drzwiami łazienki. Bardziej jednak irytowało ją
zachowanie Malfoya, który zamiast siedzieć obok niej i dotrzymywać towarzystwa
w tej krępującej sytuacji, zniknął za drzwiami sypialni pod pretekstem
„znalezienia tej cholernej Ognistej”.
Została więc sama, poklepując lekko nogi i raz
po raz uśmiechając się nieśmiało. Rene wydawał się miłym chłopakiem, jednak
blokada językowa całkowicie ich krępowała.
- Macie chyba większą łazienkę niż my –
powiedział Pierre, wyłaniając się zza brązowych drzwi. - To nie fair.
- Mamy większe fory w Ministerstwie – zażartował
Malfoy, który akurat w tym samym momencie postanowił wrócić do towarzystwa.
Hermiona prychnęła rozdrażniona. Pierre spojrzał na jedno, następnie na drugie
i z lekkim uśmiechem pokręcił głową.
Draco wyciągnął cztery szklanki, rozlewając do
każdej bursztynowego płynu. Kiedy podał jedną z nich Hermionie, o razu wlała w
siebie dwa duże łyki. Musiała jakoś ochłonąć po dzisiejszych wydarzeniach.
- A gdzie wasi partnerzy? - zapytał Pierre,
pochylając się by odebrać szklanki dla siebie oraz Rene. - Zrobili niezłe
przedstawienie. Muszę przyznać, że się uśmiałem.
Na potwierdzenie własnych słów, uśmiechnął się
radośnie.
- Gdzieś się szwendają pewnie – powiedział
Malfoy, zajmując miejsce obok Hermiony. - Mówili, że idą na spacer.
Pierre przetłumaczył dotychczasową rozmową Rene,
a chłopak coś mu odpowiedział, odkładając jednocześnie na stół pustą szklankę
po Whiskey.
- Rene mówi, że nie mogli wyjść poza teren
hotelu. Sam próbował wcześniej to lokaj go zawrócił.
Hermiona i Draco spojrzeli na siebie, jednak
nijak nie skomentowali jego słów. Obydwoje pomyśleli o tym samym: gdzie w takim
razie są ich przyjaciele?
Odpowiedź na to pytanie nadeszła sama, na
dodatek w składzie powiększonym o kolejne dwie osoby.
Zaledwie kilka sekund później, drzwi do pokoju
otworzyły się, wpuszczając do środka wspomnianą parę, wraz z Rabielle i
Ronaldem.
- Impreza? Bezi nas? - zapytała nieco urażona
blondynka, widząc prawie całkowicie opróżnione szklaneczki w dłoniach
siedzących. Nie czekając na zaproszenie, wyczarowała cztery kolejne szklanki,
podając po jednej każdemu z przybyłych.
- Ależ proszę, Rabielle, rozgość się –
powiedział Malfoy z cieniem sarkazmu w głosie, za co zarobił dźgnięcie w żebra
od Hermiony.
Kiedy już wszyscy usiedli, a Hermiona z Ginny
wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, zapewniające, że cała złość przeszła,
głos znów zabrał Pierre.
- Biorąc pod uwagę, że byliście bardzo zajęci
podczas dzisiejszego spotkania – z rozbawieniem puścił oko, w stronę Ginevry i
Blaise'a, co Diabeł skwitował uniesieniem szklanki w geście toastu, – pewnie
chcielibyście wiedzieć co mówił nasz cudowny Minister*.
Wszyscy spojrzeli na niego z wyczekiwaniem, a
Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością. Właśnie miała o to zapytać, a Pierre
jak zwykle uprzedził jej myśli.
Rabielle, która słyszała całą przemowę,
odwróciła się w stronę Rona, szczebiocząc mu coś cicho na ucho.
- Słyszałam coś o większej swobodzie i mugolskim
świecie, ale niewiele z tego wyciągnęłam – przyznała Hermiona, rumieniąc się
lekko. Dziwnie się czuła nie wiedząc czegoś najlepiej.
- Dobrze usłyszałaś – uśmiechnął się Pierre, po
czym wyciągnął rękę ze szklanką, prosząc Dracona o dolewkę. Rene oparł się
wygodnie, przymykając oczy z irytacją. Hermiona zastanowiła się, czy denerwuje
go fakt, że jego partner pije czy to, że nie rozumiał ani słowa. - Większa
swoboda polega na tym, że możemy wychodzić i wracać o każdej porze, a także
robić co chcemy. Obowiązuje nas jedynie obecność na wszystkich wycieczkach organizowanych
przez Ministerstwo oraz na posiłkach.
Draco kiwnął głową, przetwarzając słowa
Pierre'a.
- Właściwie niczym nie różni się to od
poprzednich zasad.
Francuz skinął lekko głową, patrząc w przestrzeń
zamyślonym wzrokiem.
- Nie do końca. -
Odpowiedział w końcu, uśmiechając się lekko. - Tym razem rozkład będzie
wyglądał trochę inaczej. Mamy trzy dni na zwiedzanie magicznego Paryża, a trzy
kolejne na obejrzenie mugolskiego. W przedostatni dzień ma się odbyć bal, a w
ostatni uroczysta kolacja pożegnalna.
- Brzmi... ciekawie –
powiedziała Ginny po kilku sekundowej ciszy.
Hermiona kiwnęła głową,
uśmiechając się łagodnie.
- Mugolski Paryż jest
piękny, zobaczycie.
- Spróbujeci nasi kuchni...
- dodała Rabielle, włączając się do rozmowy.
- Fuuuj! Będziemy jeść żaby?
- skrzywił się Blaise, a cała reszta wybuchnęła śmiechem.
- Nie są takie złe, uwierz
– powiedział Pierre, po czym pochylił się w stronę Rene, by streścić mu całą
rozmowę.
Draco podniósł się z
miejsca i jako gospodarz dolał wszystkim bursztynowego płynu. Kiedy zatoczył
pełne koło, opadł na kanapę, po czym uniósł w górę swoją szklankę.
- Za mugolski Paryż,
niezapomniany tydzień i żabie udka.
- Za żabie udka! - zawołali
wszyscy, wybuchając jednocześnie donośnym śmiechem.
Czekał ich naprawdę udany
tydzień.
***~~~***~~~***
* Gdy pisałam to
opowiadanie, nie brałam pod uwagę, że każde Ministerstwo ma własnego Ministra.
Tutaj jest jeden na całą Europę - nie chciałam już tego zmieniać, wybaczcie :D
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiech żyją żabie udka! ;P Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów i mam nadzieję, że Hermiona i Draco wreszcie się dogadają i spędzą przyjemnie czas w Paryżu.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Za żabie udka!
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały! Wspaniale, że Ron jest z Rabielle :) Czekam tylko na scenę pojedynku z Blaisem.
Niech oni się wreszcie przyznają! Ten pocałunek był wspaniały. O, zrób romantyczną scenkę na Wieży Eiffela!
już się nie mogę doczekać opisu tego udanego tygodnia :D świetna notka! ciesze się że Hermi i Draco mają się coraz bardziej ku sobie :)
OdpowiedzUsuńChyba to jeden z moich rozdziałów, naprawdę. Czytało mi się go tak dobrze, że...achh. Najbardziej mi się podobały scenki z Blinny i krótkie, lecz słodko przedstawione, fragmenty z Pierr'em i jego chłopakiem :) Nie wiem czemu, ale to mi najbardziej zapadło w pamięci i lekko rozczuliło.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i Życzę weny! Czekam na następny :)
~Salvio
dramione-moment-only-for-us.blogspot.com
Moich ulubionych rozdziałów*
UsuńJaka gafa, wybacz. :D
Żabie udka łee za żadne skarby świata bym tego nie zjadła. Rozdział świetny a Ruda z Zabinim dali niezłe show jak zawsze są zabawni. Karola
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny, jednak mam mały niedosyt. Może dlatego, że był zbyt krótki. W każdym razie, nie mogę doczekać sie kolejnego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rozdział nie jest krótki. Jest mniej więcej w przedziale długości każdego innego. Ale w tym momencie uznam Twoje stwierdzenie za komplement :D
UsuńDziękuję za komentarz :)
Możliwe, ze to tylko moje wyobrażenie :) Pewnie tak dobrze mi sie go czytało, że uznałam, ze jest za krótki C:
UsuńNo to za zabie udka! :) rozdział bardzo mi się podobał, trochę krótki, ale wiadomo jak coś się komuś podoba to zawsze jest malo :) wcześniej myślałam, ze Hermiona i Draco wytrzymają chociaż kółka dni,a tu proszę! Już buzi buzi, cmok, cmok :)
OdpowiedzUsuń~Helfy
Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział :) Był strasznie zabawny. Wpadka Blaisa i Ginny przeważyła wszystko :D No całujące się Dramione! To jest to! Ale ile Hermiona będzie żyła w tej niepewności czy jej uczucie jest odwzajemnione...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału nieważne ile będę musiała czekać!
pozdrawiam!
Chaotyczny? Spokojnie według mnie wcale taki nie jest. Po prostu akcja była bardziej żwawa, co według mnie sprawiło, że bardzo dobrze się go czytało i było wiele zabawnych momentów. Urocza była ta rozmowa między Blaisem, a Ginny. Pierre i jego nowy chłopak też bardzo mi się podobają xD Nie wiem czemu jak wspomniał o tym, że mają mniejszą łazienkę, zachciało mi się śmiać.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się stwierdzeni, że hormony nie działają na pilota :D
Fajnie, że Ron nie zrobił ogromnej awantury i że odnalazłam szczęście.
No i Draco i Hermiona i ten pocałunek...mam nadzieję, że niedługo Granger odważy się zrobić jakiś krok w stronę prawdziwego związku...Choć czuję, że muszę swoje odczekać xD
http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
Przepraszam za literówki :))
UsuńJeej
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Jestem chora i ogólnie przez kolegę miałam dziś kiepski humor, ale taki rozdział bardzo mi go poprawił
Teksty Draco jak zawsze wymiatają :DDD
Jejku ogólnie wszystko było genialne :DD
Chciałabym cię również zaprosić na mojego nowego bloga http://www.dramione-czas-wyboru.blogspot.com/
Haha, ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana! Za żabie udka! xD
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, jak coś takiego można jeść. Przecież to jest takie... ble, fuj, ohyda :D
A rozdział cudowny, a Ty mówisz, że ohyda. Znam się lepiej! :P
Huhuuhu, Pierre znalazł swoją drugą połówkę! Zaskoczyłaś mnie tym :D
A sytuacja między Hermioną a Draco , coraz bardziej się rozwija..
Niech oni się już spikną! xD
świetny rozdział, czekam na kolejny :)
Pozdrawiam M.
Fajny rozdział, cóż mogę więcej powiedzieć, podoba mi się. Najbardziej zaskoczyłaś ,nie postacią Rona. Rabielle zmieniła go na lepsze. No zakochany, miłość to magia ;) Życzę weny. Czekam na next
OdpowiedzUsuńFuuuuuuuu żabie udka, śliamaki i ser pleśniowy.... I po co ka uczę się francuskiego xd
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to moim zdaniem widać, że pisany "na szybko", ale w żadnym razie nie pod względem treści, czy spójności tekstu - bo te jak zwykle perfekcyjne :D ale wyłapałam kilka błędów, głównie literówek, choć też w jednez z wypowoedzi zabrakło myślnika na początku ;)
Najlepszy momemt to wtargnięcie Diabła i Ginny :P
Tylko poprawić błędy i nędzie idealnie :D
Pozdrawiam, Ludum :*
Cudo ♥ Rozdział wspaniały i normalnie już się nie mogę doczekać kolejnego :) Draco i Hermiona w jednym łóżku, zwiedzanie Paryża, czy może być coś cudowniejszego? :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Miałam być pierwsza, jestem piętnasta... :/// Rodzice nie dopuszczają mnie do komputera, głupia choroba :(
OdpowiedzUsuńCały rozdział czytało mi się lekko, przyjemnie, a na końcu tak zawód... To już koniec? Nie ma więcej? ;-;
Kocham Twoje wykreowane postaci, Blaise jest taki... Blaise'owaty <3 A to wejście... XDDD
Jak czytam Twoje opowiadanie to czuję się taka... Głupia. Pomimo tego, że jesteś starsza, to wydaje mi się, jakbym była lata świetlne od Twoich zdolności pisarskich, dosłownie ;-;
Gratuluję świetnie napisanego rozdziału i czekam na kolejny z niecierpliwością :3
Pozdrawiam,
Fioletoowa
O fuu...jedzenie żab...nie żeby coś ale i tak fuj! Hahaha Ginny z Blaisem są cudowni, uśmiałam się jak głupia. A Hermiona z Draco cóż..niech ona mu wreszcie wygarnie co czuje kurka. Rabielle i Ron? Ciekawie, rozwaliło mnie kiedy Ginny powiedziała, że Ron i Blaise wreszcie się zaprzyjaznią.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział mega.
Buziaki ;*
Bardzo interesujący rozdział,
OdpowiedzUsuńczytało mi sie tak prosto i łatwo że nawet nie zauważyłam kiedy dobiegł końca, w dodatku czuje mocny niedosyt strasznie intryguję mnie to co będzie w następnym, masz taki wspaniały język pisania :), Umiesz czytelnika doskonale wprowadzić w klimat i powiem tylko że ten oto rozdział wyszedł ci rewelacyjnie z resztą tak jak praktycznie każdy :)
Pozdrawiam
Charlotte
P. S
Zapraszam do siebie na rozdział :)
http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/2013/11/rozdzia-8.html
Wspaniały rozdział! Jak zwykle zresztą! Hermiona i Draco... mrrr uwielbiam jak się całują, gdyż jest to takie prawdziwe i niecukierkowe ^^ Ginny i Blaise - ich wejście do sali hahaha! Kocham. ,,Serce nie sługa, a hormony nie działają na pilota." - uwielbiam, uwielbiam i muszę się zgodzić. Hormony to chyba najgorsza rzecz, jaka może spotkać nastoletniego człowieka!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie i czekam na NN
~hope~
Rozdział jest świetny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam niecierpliwie :D
OdpowiedzUsuń/Didi
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję dopiero teraz, mimo, że przeczytałam rozdział parę dni temu, po prostu nie miałam czasu na to, żeby spokojnie usiąść i coś naskrobać, a komentarze 'na odczepnego' nie leżą w mojej naturze.
Oczywiście zacznę od tego, że ucieszyłam się jak małe dziecko widząc nowy rozdział, który jak zwykle zadowolił moją spragnioną duszę w stu procentach.
To, co pogłębia się między naszą parką jest niesamowite! Uwielbiam sceny pocałunków, są takie naturalne, tak oczywiste, a zarazem piękne i jedyne w swoim rodzaju, że padam na twarz i leżę i kwiczę <3 do tego tekst 'Serce nie sługa, a hormony nie działają na pilota' rozwalił system doszczętnie. Jesteś genialna!
Coś w mojej głowie podpowiada mi, że ten wyjazd akurat do Paryża będzie przełomem, że nie bez powodu wybrałaś takie, a nie inne miejsce i mam szczerą nadzieję, że dojdzie tam do naprawdę magicznych chwil, nie tylko dla Draco i Hermiony, ale także dla innych bohaterów.
No i rzecz jasna toast za żabie udka na samym końcu rozdziału sprawił, że śmiałam się jak głupia i nieświadomie poprawiłaś mi mój nędzny humor tamtego dnia.
Z niecierpliwością oczekuję nowej notki, bo jestem masakrycznie ciekawa, co dalej się zrodziło w Twojej główce! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Silje.
Protestuję. Ja chcę więcej! Protestuję. Ja chcę więcej. Protestuję!!! Ja chcę więcej!!!!!
OdpowiedzUsuńNivis
Oj tam chaos, oj tam wszystko... Jest bosko!
OdpowiedzUsuń"Fuuuj! Będziemy jeść żaby?" Oj mój kochany głupiutki Blais.
Rozdział genialny. Chcę więcej i więcej. Wczęśniej już czytało się świetnie, ale teraz czyta się to wszystko fenomenalnie. Straszniewiście
(nie wiem czy jest takie słowo xd) mi się podoba. Czekam na ciąg dalszy.
Całuję i ściskam.
Melania Zabini
Rozdział genialny, jak zwykle :) Uwielbiam Twój sposób pisania, i to że opisujesz uczucie Draco i Hermiony bardzo powoli, a nie streszczasz je w kilku pierwszych rozdziałach, jak to robiły inne autorki.
OdpowiedzUsuńJestem ostro do tyłu, ale powiem Ci, że dobrze mi się czyta Twoje wypociny :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, byle takich więcej, bo ten pokazuje jak dobrze potrafisz pisać!
B.
Jak swietne to jest,.wspabiale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tsuki